Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica a prawo jazdy


To_znowu_wrocilo

Rekomendowane odpowiedzi

Carmen widzę że jesteśmy w tej samej sytuacji ;) ale mnie tak już zaczyna ten fakt męczyć że postaram się coś znaleźć na wakacje i w październiku wrócić na uczelnię we własnych 4 kółkach... ale by była radocha :mrgreen: tylko potem jak to to utrzymać, o tym też będę musiał pomyśleć :|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze was pocieszy,ze probuje zdac prawko juz 5 raz-koszmar trwa,jestem przygotowana na egzamin,mam zawsze duzo jzd ale w dniu egzamin kaput! Zapominam gdzie sa swiatla,gdzie biegi,nie umiem zrobic luku,trzese sie mimo brania zawsze jakiegos uspokajacza (bo bez niego to bym w ogole nie poszla). Szkoda pieniedzy,juz chyba to olejtym bardziej ze widze nieraz osoby tak slabe,ktore zdaja za 1,2 razem a ci co przezywaja i sie staraja to sa gnojeni :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dżiz, od dwóch lat mam autko - dzisiaj musiałam rozstać się z nim do jutra - nie mogłam się odnaleźć na mieście. Nie bardzo wiedziałam nawet, jak dojść do dworca aby sobie taryfę wziąć bo oczywiście na samą myśl o autobusie traciłam przytomność :? I uświadomiłam sobie, jak ogromne znaczenie ma dla mnie posiadanie prawa jazdy (o własnym aucie nie wspomnę!) no i jakie miałam szczęście, że udało mi się w ogóle zdać w miarę szybciutko :!: Muszę częściej to doceniać :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mozecie mi pogratulowac glabowatosci-wczoraj nie zdalam juz 6 raz. Nie dosc, ze mam trudna sytuacje, to jeszcze to i to gdy maz jest instruktorem i egzaminatorem panstwowym. To dopiero ironia! Chyba zrezygnuje..... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mozecie mi pogratulowac glabowatosci-wczoraj nie zdalam juz 6 raz. Nie dosc, ze mam trudna sytuacje, to jeszcze to i to gdy maz jest instruktorem i egzaminatorem panstwowym. To dopiero ironia! Chyba zrezygnuje..... :(

 

a moze to, ze maz jest instruktorem i egzaminatorem jakos bardziej wplywa, bo sobie myslisz, ze skoro on ma taki zawod, to powinnas byc swietna, a nie udaje sie, wiec pewnie nie jestes i sie w kolko nakrecasz?

 

pociesze sie, ja zdalam za 7 razem, moj brat za 6tym, a nie ma zadnych zaburzen psych;)

pytanie-czy uczyła Cie ciagle ta sama osoba? moja dobra rada-zmienic instruktora. Nawet, jesli to maz, a moze i przede wszytskim, bo inaczej uczy bliska osoba, a inaczej ktos obcy. Ja nie moglam zdac, dopoki nie zmienilam instruktora-poprzedni byl jak znajomy, a poza tym najpewniej nie zauwazal czesci moich bledow, bo sie do nich przyzcyczail. 5 godzin z nowym instruktorem i mam prawko zdane:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie,ze zmieniam instruktorow,maz uczyl mnie troche ale za bardzo sie klocilismy. Teraz uczy mnie juz 4 instruktor,wydaje mi sie najlepszy,nauczyl mnie wreszcie luku bo inni nie potrafili,ale co z tego jak znowu nawalilam na miescie. Chyba tak to sie skonczy, ze zdam u meza....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kochane nie poddawac sie robic prawko , nie rezygnowac!

Ja lada moemnt kupuej autko i pwoiem szczerze ze czuej ogromna ulge

To niezwykly komfort !!!

POjade autkiem na matrure i od razu bede bardziej odprezona .Tak jak ktoras z was pisała to taki maly domek , w ktorym mozna sie szybko przemiescic gdzie dusza zapragnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniczko, ja chciałam zrezygnowac, ponieważ stres przed każdym egzaminem był wrecz destrukcyjny... potem, jak juz zrobilam prawko, to obecnosc osoby (majacej juz prawo jazdy) w samochodzie tak mnie stresowala, ze unikalam tego na wszelkie sposoby i chciałam oddac rodzicom pieniadze wydane na to (sama wiesz, ile to pieniedzy, bo zdawalas podobna ilosc razy, co ja... jako studentka planujaca slub nie wiem, kiedy bym to mogla odlozyc, ale bylam tak zdeterminowana, ze chcialam to zrobic niezaleznie od wszystkiego-aby nie miec kolejnego poczucia winy do kolekcji). Aż w koncu musiałam sie przemóc, bo musiałam odwiezc narzeczonego do lekarza, a nikt inny nie mógł. Był wybór, ze albo pojade, albo wezme taksówke-no i pojechalam. Gdyby nie ta wizyta lekarska, to bym wciaz stroniła od auta. No ale to tak na marginesie a propos stresu...

 

Wracajac do samego prawka-nie wiem, co konkretnie Ciebie najbardziej stresuje, ale mnie stresowały dwie rzeczy:

 

-kontakt z egzaminatorem (raz, ze to kontakt z obca osoba i zawsze sie boje, ze ktos obcy ma mnie za głupola itp, dwa-osoba z prawem jazdy, a wiec rzeczywiscie lepsza ode mnie i majaca prawo uznac mnie za głupola, trzy-jestem beznadziejna w prezentowaniu swoich umiejetnosci komus, kto juz je posiada;P i jak mi cos nie wyjdzie, to mówie np. "ojejku", "przepraszam!" itp, jeden egzaminator z tego szydził :cry::cry: i mnie tym szydzeniem sprowokował do nieuwagi i oblal za to;(((((((((((( )

 

-pieniadze (a dokladniej-poczucie winy za to, ze one sie marnują na mnie,a ja wciaz oblewam).

 

Oba te czynniki sprawiały, ze nie dosc, ze byłam zestresowana, to czułam sie totalnie beznadziejna!!!!! Nie, zebym teraz czula sie superkierowca, bo sie nie czuje i wiem, ze nie jestem. Ale czulam sie wtedy jak ktos, kto w ogole nie powinien sie pokazywac w osrodku, bo przeciez i tak nic nie potrafi, bo jest ułomem itp.

 

Wydaje mi sie, ze glownie podejscie sprawilo, ze zdalam-wspominalam, ze weszlam jako pierwsza osoba, wiec nie zdazylam sie porzadnie nakrecic, ale poza tym mialam o tyle szczescie, ze kilka dni wczesniej dostalam od wujka na urodziny pieniadze. I postanowilam sobie, ze po egzaminie, ktory oczywiscie, bo jakżeby inaczej, obleje, ide do tej szkolki, w ktorej cwiczylam przed egz i wykupuje godziny za cała kwote, ktora dostałam (a to było kilka stów!!!!). Po co to mowie.. no po to, ze w ten sposób WYELIMINOWAŁAM jedną z przyczyn mojej paniki. Nie, zebym siedziala zawsze w poczekalni i myslala "O rety, pieniadze, pieniadze sie marnuja", ale to bylo podswiadome.... wydaje mi sie, ze to musialo miec wplyw... Zawsze płacili rodzice i miałam o to wyrzuty. Teraz płaciłabym ja, pieniedzmi, ktore dostałam w prezencie, a wiec po to, abym na cos sensownie wykorzystała....

 

Wiec moze na spokojnie pomysl, co jest przyczyna Twojego stresu tak na prawde? I jak ten stres sie u Ciebie objawia, ja oprocz objawow somatycznych (kołatanie serca i zniszczony przewod pokarmowy... niestety, ale stres doprowadzil do tego, ze lecze sie u gaastrologa;/, poczatki wrzodów itp:/ po egzaminie z prawka mialam zawsze dluzszy czas brzuch 'rozregulowany') miałam tez cos takiego, ze dretwiałam za kółkiem, normalnie paraliż, rece sztywne, wytrzeszcz oczu... A to bardzo, bardzo, bardzo przeszkadza zdac. Na ostatnim egzaminie tego nie było, a przynajmiej nie w takim stopniu. Oczywiscie jak jade normalnie po ulicy, to tak nie mam;P chyba, ze mam ruszac na wzniesieniu, to zaczynam sie stresowac...

 

I pamiętaj jescze jedna ważna rzecz: wszystko zalezy od szczescia. Od tego, gdzie pojedziesz. Ja mialam o tyle dobrze, ze nie byłam w centralnym centrum Gdanska, bo była godzina ok 8 rano i ludzie jechali do pracy, w zwiazku z czym był korek i nie było sensu tam jechac, bo bym ciagle robila tylko ruszanie i hamowanie, wiec jezdzilam po mniej ruchliwych czesciach centrum, przez co było łatwiej. Moja siostra zdala, bo miala egzamin dzien przed Wszystkich swietych i korek w centrum był gigantyczny, wiec w ogóle tam nie pojechała, a jezdzila koło osrodka, gdzie praktycznie nie ma ruchu i miała jeszcze łatwiej. Pamietaj, ze to nie Ty jestes beznadziejna, a warunki w jakich zdajesz, stan auta (np. czy sie zacina skrzynia-tez tak mialam:/), osoba, ktora Cie uczyla czy osoba u ktorej zdajesz. Owszem, Twoja wiedza i praca tez jest tu wazna, ale wiem doskonale, ze mozna wlozyc duzo pracy i wysilku w przygotowanie do tego egzaminu i nie moc zdac z wielu powodow. To, ze egzaminy to loteria szczescia, mowia mi wszyscy, ktorzy zdawali w moim osrodku. I ludzie normalnie zdaja po 6 razy. Niektorzy ponad 10 razy. Slyszalam o osobie, ktora zdawala 30 razy (!!!), to chyba na prawde musial byc gigantyczny stres...

 

Chciałabym Ci coś poradzić, bo doskonale rozumiem, co sie czuje, kiedy sie oblewa wiele razy, bo pamietam, jak sie strasznie czułam i jak zawsze zastanawiałam sie, za jakie to grzechy, za jaka kare.... :( Jesli to powyzsze nie trafia akurat w Twoja sytuacje, to moze wypisz sie dokladnie, jak to zdawanie u Ciebie wygląda, albo np. napisz na PW...??? Chetnie pomoge, jesli bede mogła, bo takich stresow, jakie miałam, nie zycze nikomu....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj idę na 28 godzinę kursu i...

mam taką biegunkę i kołotanie serca, że trudno mi ustać na nogach, nawet śniadania nie byłam w stanie zjeść :( ...

mój instruktor (powiem tylko tyle) nie jest wogóle wyrozumiały...

mam nadzieję, że rozumiecie jaki to typ człowieka :cry:

Czytałam prawie wszystkie posty w tym temacie i wywnioskowałam, że ja się boję zbliżającego się egzaminu... wewnętrznego!

Boję się

- wstydu, że nie zdałam a wszystkim dookoła trąbiłam, że świetnie sobie radzę (prawda na początku!), że uwielbiam prowadzić, samochody, tp...

- tego, że będę musiała powiedzieć o tym ojcu, który kurs sprawił mi na urodziny :( i tego, że on nie ma zbyt wielu pieniędzy by ot tak mi je dać na poprawkę...

Trudno mi radzić sobie z tym stresem, ja potrafię jeździć, ale ta wyższość egzaminatora tudzież instruktora na de mną sprawia, że czuję się beznadziejna i nieraz coś mi nie wyjdzie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wg mojego instruktora byłam jedna z najlepszych kursantek. Przytyłam i zaczęły się problemy z nerwicą. Oblałam 3 razy prawko, z mojej głupoty, której nie potrafie sobie wybaczyć. TOTALNY BRAK KONCENTRACJI. Chociaż przed każdym podejściem byłam na tyle zmotywowana i przekonana, że zdam, ale co z tego, skoro czuje sie, jakbym była bez mózgu. W środę mam 4 podejście. Wczoraj wykupiłam 2 godziny i doszłam do wniosku, że nie potrafię jeździć. Intruktor kazał mi zawrócić, a ja zawróciłabym na obszarze "zakreskowanym". Totalna makabra, nie umiem myśleć!

 

Miałam iśc dzisiaj na pierwsza wizyte do psychologa, ale nic z tego - miał wypadek. Poradźcie mi proooooszę jak w końcu zacząć myśleć???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wg mojego instruktora byłam jedna z najlepszych kursantek. Przytyłam i zaczęły się problemy z nerwicą. Oblałam 3 razy prawko, z mojej głupoty, której nie potrafie sobie wybaczyć. TOTALNY BRAK KONCENTRACJI. Chociaż przed każdym podejściem byłam na tyle zmotywowana i przekonana, że zdam, ale co z tego, skoro czuje sie, jakbym była bez mózgu. W środę mam 4 podejście. Wczoraj wykupiłam 2 godziny i doszłam do wniosku, że nie potrafię jeździć. Intruktor kazał mi zawrócić, a ja zawróciłabym na obszarze "zakreskowanym". Totalna makabra, nie umiem myśleć!

 

Miałam iśc dzisiaj na pierwsza wizyte do psychologa, ale nic z tego - miał wypadek. Poradźcie mi proooooszę jak w końcu zacząć myśleć???

Oj, jakbym czytał normalnie siebie,- naprawdę. Ja również jeździłem,bardzo dobrze, ale co z tego jak na egzaminie zaczynała się tragedia, i nie był to zwykły stres a właśnie cholerne objawy nerwicowe, takie jak brak koncentracji, rozkojarzenie senność.

W sumie nie zdałęm juz 5 czy 6 razy, i w końcu dałem sobie spokój bo stwierdziłem że w takim stanie to nie ma sensu.

Poszedłem do psychologa, potem do psychiatry, w końcu dostałem lek który mi zaczął pomagać, zacząłem zmieniać chociażby minimalnie swoją złą stronę , przyjąłem się do pracy z kolegą, i nagle wszystko zaczęło się zmieniac na lepsze.

Kiedyś przy głupim zapisywaniu na egzamin stałem w tej kolejce jak słup, patrzyłem na ten głupi numerek i wyczekiwałem kiedy to się skończy. Teraz fakt też miałem lęki stojąc w tej kolejce , czekając prawie 2 godziny, ale przełamałem sie i potrafiłem chociażby normalnie porozmawiać z osobami za mną.

 

Tak więc idź do psychologa, czy psychiatry, opisz dokładnie wszystko najlepiej jak potrafisz, szczególnie twoje lęki, dostaniesz leki, i mam nadzieje że Ci pomogą. Jeśli nie te to następne.

 

Teraz mam termin na 5 kwietnia, i w końcu wydaje mi się że mam realną szansę zdania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamierzam od dłuższego czasu zdawać na prawojazdy jednakże ten paniczny lęk i choroba lokomocyjna boje się a chce meć auto bo mam ciężki dojazd. Czekam aż nowy lek zaczynie działać ale wiem, że xanaksu nie będe mogła brać dodatakowo. Chcę jednakże zapisac się w tym roku na kurs i myśle sobie tak jak prowadzisz z instruktorem to jakbyco zawsze możesz odwieść się do domu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z porządnym instruktorem na pewno nauczysz się dobrze, warto tylko zrobić wstępne rozeznanie żeby trafić na odpowiedniego instruktora (mój np. był dobry ale bardzo ostry więc nerwicowcom bym nie polecił, chyba że ktoś terapię szokową preferuje :P ). Aha, i domorosłych instruktorów raczej unikaj albo podchodź z dystansem. Ja już mam prawko ale mojego tatę wzięło na szkolenie mnie tak że mnie ostatnio na krzyżówce wyprowadził z równowagi. Spokojnie chciałem wykonać lewoskręt (miałem wolną drogę, z daleka powoli dojeżdżał samochód) a ten najpierw mnie poganiał a potem kazał się zatrzymać, w końcu wyszło że z przodem samochodu na połowie jednego pasa czekałem aż mnie minie z przeciwka samochód. A instruktaż mojego taty wyglądał tak: JEDŹ - NIE JEDŹ - JEDŹ - JUŻ NIE JEDŹ. Wk*****jące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oblałam 3 razy prawko, z mojej głupoty, której nie potrafie sobie wybaczyć. TOTALNY BRAK KONCENTRACJI. Chociaż przed każdym podejściem byłam na tyle zmotywowana i przekonana, że zdam, ale co z tego, skoro czuje sie, jakbym była bez mózgu. W środę mam 4 podejście. Totalna makabra, nie umiem myśleć!

 

Miałam podobny problem (strach, nerwica) :roll: Instruktor ganił mnie za brak koncentracji (był przy tym trochę nerwowy) a sama dochodziłam do wniosku, że chyba jestem idiotką i nie potrafię po prostu myśleć i że pewnie byłabym pomyłką za kierownicą (wstyd się przyznać ale na pierwszym egz tak byłam zdenerwowana, że wjechałam na trasę tramwajową bo zdawało mi się, że to uliczka :oops::oops::oops: )

Na szczęście jakoś udało mi się uspokoić, zmieniłam instruktora na lepszy model ;) który wszystkie moje wpadki obracał w żart, a sam był tak świetnym instru i człowiekiem, że chodząc na naukę jazdy czułam się jak na randce 8) (trochę się zadurzyłam, choc facet był duużo starszy); Koniec końców zdałam za 3 podejściem i dzisiaj spokojniejszej, bardziej zrównoważonej ani pewniejszej babki za kierownicą nie znajdziecie 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do prawa jazdy - cholernie mi to chodzi po głowie od jakiegoś czasu. Póki co ostro katuję rower - może to głupie, ale na nim czuję się lepiej, bezpieczniej, niż na nogach... I myślę że w samochodzie czułbym się jeszcze lepiej i bezpieczniej. Chociaż perspektywa stania w korku bez wyjścia trochę mnie przeraża...

 

U mnie właśnie nerwica zaczęła się m.in. od lęku przed utknięciem samochodem w korku. Akurat aby dojechać do pracy i wrócić do domu musiałem przejechać przez całe miasto. Zacząłem jeździć o porach kiedy nie było korków ale siedząc w pracy nakręcałem się docierającymi sygnałami o koszmarnej jeździe po mieście i najgorsze było to że gdy dopadł mnie ogromny lęk i w następstwie tego - arytmia - to mogłem się uspokoić jedynie w domu. Przerażało mnie wracanie do domu z arytmią w gigantycznych korkach przez 1,5 godziny. Teraz w bagażniku mam... składany rower i to jest gwarancja na sprawne dojechanie do domu w razie problemów z korkami :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz w bagażniku mam... składany rower i to jest gwarancja na sprawne dojechanie do domu w razie problemów z korkami :)

Heh, na to nie wpadłam. Ja czuję się całkowicie bezpieczna w samochodzie - nawet w przypadku korka. Za to na sama myśl o autobusie kurczy mi się żołądek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziwie sie troche czytajac wasze posty gdyz moim zdaniem glowna rzecza ktorej mozna sie obawaic w zwiazku z prawem jazdy jest samo prowadzenie samochodu i uczestniczenie w ruchu ulicznym a nie wyklady itd (chociaz wiadomo ze kazda nerwica swoimi sciezkami chodzi :D )

 

ja jednak jestem przekonany ze nie bylbym w stanie poradzic sobie na ruchliwym miejskim skrzyzowaniu. wydaje mi sie ze na pewno bym blokowal droge albo spowodowal wypadek. czuje sie wrecz niegodzien uczestnictwa w ruchu ulicznym ze swoim roztargnieniem, stresem i niezbornoscia mimo ze pewna czesc kierowcow to nierozwazne cwiercmozgi ;) a moze wlasnie dlatego

 

w ogole samo prowadzenie samochodu przyprawia mnie o lęk. wydaje mi sie ze nie moglbym sie inaczej nauczyc prowadzic niz robiac to samemu, z dala od wzroku innych, gdzie nikt nie moglby widziec mojego ewidentnego braku talentu do w tej dziedzinie. nawet kiedy moj mlodszy o 6 lat brat, gimnazjalista, udzielal mi lekcji czulem jak rosnie we mnie ogromny kompleks

 

moje cierpienie poglebia fakt ze wywodze sie z prowincji gdzie wyznacznikiem meskosci jest posiadanie samochodu i zajezdzanie nim po panienke przed dyskoteka :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wydaje mi sie ze nie moglbym sie inaczej nauczyc prowadzic niz robiac to samemu, z dala od wzroku innych

Jeżeli chodzi o wyczucie, opanowanie, obycie się z samym samochodem - ok. Ale osobiście dla mnie najlepszą lekcją było wpakowanie się w środek ruchu ulicznego, na dwupasmówce, skrzyżowania, centrum miasta, pod koniec kursu już widziałem że od reszty autek moje można było tylko po L-ce na dachu odróżnić, na pewno nie po stylu jazdy. A zawdzięczałem to wyłącznie instruktorowi który na 2 godzinie puścił mnie w miasto (widok mojej miny na hasło "jedziemy do Legnicy" - bezcenny :lol: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedługo już niedługo będe zapisywać się na kurs, szukam i chyba znalazłam odpowiednią szkołę jazdy bo przyjaciółka mi poleciła odpowiedniego instruktora dla mnie, jak mówiła; "rewelacyjny" .

Ja bardziej się boje czy dojade na kurs ale nie chce dopuszczać myśli, że przez lęki strace taką szanse...sam fakt jazd się nie boje bardziej tych teorii tylu godzin teorii gdzie trzeba wysiedzieć...

A i opanowanie kierownicy czyli ile trzeba skręcić by nie wpaść na drzewo... i przedewszystkim jednak egazaminu z teorii... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem czy tylko troche pytań, ja mam całą książke do nauczenia się przepisów chociaż i tak większość wiem bo jak jeżdże z tatą to się go pytam co robić w danym momencie... a na egzaminach z teorii jak tam teraz jest wiem, że na komputarach się zdaje ale pewnie trudniej... jak to w końcu jest i w ogóle skąd wziąść testy do nauki w domu na komputerze?

Tak po za tym dużo osób mówi (jeśli chodzi o manewrowanie kierownicą) podobnież trzeba się w czuć w samochód; to prawda? My w Szczecinie uczymy się na Fiatach Panda.

A jeszcze jedno pytanie: jak radzicie sobie z lękami podczas zdawania i teorii????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak to w końcu jest i w ogóle skąd wziąść testy do nauki w domu na komputerze?

Można po sieci poszukać programików, które są bardzo zbliżone o ile nie identyczne jak te które są na egzaminach teoretycznych. Ważne jest tylko, żeby trafić na odpowiednio aktualne zestawy, ja na przykład na egzaminie napatoczyłem się na 2-3 nowe pytania, ale reszta była stara i to w zasadzie kompletna pamięciówka. No żadnych książek jeśli chodzi o testy, przede wszystkim programy, o wiele lepiej można się na nich uczyć.

Tak po za tym dużo osób mówi (jeśli chodzi o manewrowanie kierownicą) podobnież trzeba się w czuć w samochód; to prawda? My w Szczecinie uczymy się na Fiatach Panda.

Jeżeli chodzi o manewrowanie kierownicą to raczej ta łatwiejsza część chyba że chodzi już o konkretne manewry typu parkowanie równoległe (zatoczka). Najważniejsze jest sprzęgło. Chociaż na Pandach ponoć jest łatwo, bo trzeba się bardziej postarać żeby je przy ruszaniu zadusić niż to ma miejsce np. w przypadku Yarisów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×