Skocz do zawartości
Nerwica.com

ad2008

Użytkownik
  • Postów

    61
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ad2008

  1. Po co? Im bardziej się boisz - tym silniejsze objawy - trzeba nauczyć się z tym żyć. NIESTETY Ja nie nauczyłem się z tym żyć od pierwszego dnia kiedy je poczułem czyli od 13 lat. Pomagają na szczęście antydepresanty - dzięki nim nieco optymistyczniej podchodzę do tego problemu i trudniej wpadam w panikę po serii nieregularnych uderzeń serca ale w czasie podróży jestem tak zestresowany że jeden skurcz dodatkowy może wywołać u mnie atak paniki... to jest właśnie lęk przed lękiem. Boję się, że wystąpi skurcz - on wywoła atak paniki i nie będę mógł się uspokoić - cała "esencja" nerwicy lękowej... Wiem, że jak się uspokoję to będzie dobrze ale głowę zalewają myśli "a co będzie jak się nie uspokoisz? będzie jeszcze gorzej!"
  2. Skąd ja to znam... Od 2002 roku doskwierają mi skurcze dodatkowe serca i częstoskurcze (te odczuwałem już wcześniej, w szkole średniej) i przez nie nabawiłem się nerwicy lękowej z którą zmagam się do dziś... Bardzo boję się m.in. utknięcia w dużym, nieruchomym przez długi czas korku (np. blokada autostrady - sytuacja bez wyjścia - nawet na wiele godzin...) bo obawiam się wystąpienia tych skurczów dodatkowych - normalnie mam je może jeden, dwa na 2-3 dni czyli bardzo mało ale są dni kiedy wystarczy niewielki stres, lekka dawna adrenaliny i serce chodzi mi jak jakiś rozklekotany silnik - co kilka uderzeń skurcz dodatkowy... Miałem tak w czasie studiów zaocznych, że po wyjściu z uczelni lekka dawka adrenaliny wywoływała u mnie nieregularne bicie serca - przez to wpadałem w panikę i cała droga do domu była jednym wielkim horrorem... atak paniki ze skurczami dodatkowymi spędza mi sen z powiek bo jedno nakręca drugie i póki nie znajdę się w bezpiecznym miejscu to jest z każdą sekundą coraz gorzej... Najgorsze jest to, że często pod wpływem emocji serce bije mi regularnym rytmem ale sporadycznie jest tak, że łatwo wpada w arytmię. Z korkami w moim (dużym) mieście jakoś się już oswoiłem (mam koło ratunkowe w postaci roweru w bagażniku) ale boję się pokonywania dłuższych tras samochodem - niestety co jakiś czas muszę jeździć bo żona ma rodzinę 200 km od mojego miasta. Od 2004 do 2010 roku nie jeździłem dalej niż 10 km od domu ale później znalazłem metodę na pokonywanie dłuższych tras - zanim gdzieś pojadę to sprawdzam gdzie po drodze są szpitale i stacje pogotowia i tak jak są oddalone od siebie o 30-40 km to jeszcze daję radę ale niestety z pomocą w postaci 1,5 tabletki Alproxu 0,5mg (biorę tylko doraźnie - na podróże) i 1/4 tabletki Bisopromercku 5mg (beta bloker). Mimo tych tabletek wpadam w panikę średnio raz na dwa takie wyjazdy ale póki co na szczęście żaden z tych ataków nie wywołał u mnie arytmii a po kilku minutach udaje mi się uspokoić i kontynuować podróż. Dla mnie idealny był by np. relanium dożylnie "pod ręką" bo kiedy zaczyna się atak paniki to czekanie pół godziny aż zacznie działać benzo to o 29 minut za długo... sam fakt posiadania czegoś takiego pewnie by mnie uspokoił. Póki co - do 200 km jeszcze pojadę, rekord to 350 km ale autostradą, obok dużych miast gdzie są szpitale, latem przy dobrej pogodzie. Jeżeli ktoś ma problem z kołataniem serca to dobre są na to beta blokery - zmniejszają działanie układu współczulnego na serce - czuje się to tak, że pojawia się strach ale nie ma on dużego wpływu na serce.
  3. Nie, jest wtedy gdy 'przetlenisz' organizm, gdy masz nadwyżkę tlenu we krwi. No ale przecież napełniając balon powietrzem też się potrafi zakręcić w głowie - od nadmiaru tlenu. Więc nie wiem jaka jest różnica? Znalazłem nawet w internecie tekst w artykule o hiperwentylacji: "Dłu­go powtarzane głębokie i szybkie oddechy (H.) mogą prowadzić do zawrotów głowy, a niekiedy utraty świadomości (dmuchanie balonów, ma­teraca pneumatycznego, ratownik w metodzie usta-usta sztucznego oddychania)." Tak więc wydaje mi się, że niektórzy mogą mieć inny powód zawrotów głowy / drętwienia i zastanawiam się czy takie oddychanie przez torebkę / folię nie narobi im więcej szkód niż pożytku. Ja w silnym stresie np. bardzo płytko oddycham (a nie głęboko i szybko) i właśnie może od tego zaczynam drętwieć...
  4. No to już są dwie opętane przez złe moce dusze
  5. To prawda. Niezwykle trudno jest zorganizować spotkanie nawet dwuosobowe :)
  6. Ja kilka dni temu przeżyłem dosyć mocny kryzys psychiczny kiedy na ulicy spotkałem dziewczynę, która przypomniała mi swoją ukochaną sprzed kilku lat... być może to była ona. Była piękna, kochana - niemalże idealna. Ale kiedy zaczęły się moje problemy z arytmią i agorafobią, która przez to powstała to ją zostawiłem. Wiedziałem, że prędko się z tego nie wydźwignę a ona ze mną będzie miała ciężki żywot... Przez te kilka lat unikałem wracania myślami do tego tematu bo to było dla mnie bardzo bolesne ale po spotkaniu na ulicy - być może jej, być może podobnej dziewczyny - nie wytrzymałem i zacząłem grzebać w internecie. Dowiedziałem się, że ma męża, mieszkanie, zwiedza kraj i świat - jest szczęśliwa. To mnie i pocieszyło - bo cieszę się, że jest szczęśliwa ale jednocześnie dosyć mocno "przybiło" bo gdyby nie te moje problemy to moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej... Kilka straconych lat... ... być może to był jakiś impuls do tego aby pomyśleć o sobie i coś ze sobą zrobić. Udało mi się zrobić spore postępy w walce z agorafobią w ciągu ostatniego roku i coraz częściej odnoszę wrażenie, że lepiej jest "zdechnąć" ze strachu coś robiąc niż żyć spokojnie robiąc niewiele. Paradoksalnie im jestem bardziej zrezygnowany - tym mniej mi na życiu zależy i tym łatwiej jest mi przez to przechodzić. Zacząłem szukać pokrewnej duszy w nadziei, że razem przełamiemy ten ostatni krok, który dzieli mnie od Wolności... a wiem, że jest ona w zasięgu ręki...
  7. Hiperwentylacja jest np. wtedy kiedy dmuchamy w balon i czasem zakręci się w głowie podczas tej czynności, tak? Jeśli tak to ja mam zdecydowanie inne "skutki uboczne" podczas ataku lub długo trwającego silnego stresu. Zaczynają mi drętwieć ręce i twarz... raz doszło do tego, że zdrętwiały mi również nogi, tułów, kark i zacząłem czuć, że "odpływam". To było w czasie kiedy jechałem samochodem. Kierowca zatrzymał wtedy auto, upadłem na ziemię i drętwienie częściowo ustąpiło... Ustąpiło całkowicie kiedy dojechaliśmy pod dom i się uspokoiłem... I teraz tak czasem mam, że w stresie zaczynam drętwieć... zaczynając od dłoni i twarzy. Podejrzewam, że u mnie jest coś odwrotnego niż hiperwentylacja czyli nadmierne oddychanie. W silnym stresie oddycham płytko i może to jest powodem powstawania niedotlenienia. Nie mam pewności czy to to czy po prostu coś innego... U mnie występuje dodatkowo arytmia na tle nerwowym - im większy stres - tym częściej występują skurcze dodatkowe - jedno napędza drugie choć z arytmią już się oswoiłem po paru latach... ale kiedyś jak mnie dopadła ogromna panika to skurcze dodatkowe miałem praktycznie non - stop aż wystąpił częstoskurcz - myślałem, że to koniec ale udało mi się uspokoić...
  8. W dwie się spotkaj to już osiągniesz całkiem niezły sukces :) A trzy to... jak trójka w totka, prawie że :)
  9. Spotkanie jedno było ale wtedy kiedy na forum nie zaglądałem więc przegapiłem. Później niczego nie było - trudno się z kimkolwiek spotkać - nawet z jedną osobą - a co dopiero z kilkoma :) Ja mam nerwicę lękową i od pewnego czasu mówię o tym niektórym znajomym bo nie wiem jaki jest sens to ukrywać. Nikt się nie śmieje ani jakoś specjalnie nie reaguje - raczej nie rozumieją tego problemu ale przynajmniej wiedzą skąd się biorą niektóre moje zachowania. Są tacy którzy ten problem przerabiali albo u siebie albo w rodzinie. Jeśli ktoś zorganizuje jakiś "miting" to mogę się zjawić - byle nie było to hałaśliwe albo zadymione miejsce bo z racji swojej dosyć łagodnej natury nie przepadam za takimi lokalami :) Tak czy inaczej - pewnie jak zwykle ciężko z tym będzie ale kto wie - może za 15 razem się uda :)
  10. No więc właśnie. 10 osób napisze że może przyjdzie a i tak nic z tego nie wyjdzie Więc chyba nie ma sensu niczego organizować ale jeśli ktoś się już tego podejmie to niech da znać - ja przyjdę jeśli będzie w jakimś spokojnym miejscu bez łubudubu i chmury papierosowego dymu pod sufitem.
  11. Kiedy - to zależy. U mnie np. skutki uboczne trwały maksymalnie 3 dni a działanie leku czułem już po 2 dniach (u mnie to jest jako delikatny, przyjemny ucisk w gardle w stresujących chwilach).
  12. Witamy :) Nikt niczego nie organizuje a kiedy już coś organizuje to ciężko się spotkać No ale to pewnie przez te nerwice itp...
  13. U mnie nasilenie lęków było na samym początku - nawet w domu miałem ataki paniki ale później przeszło i ani razu od sierpnia nie wpadłem w panikę. Lęki po 2 dniach przeszły ale zostały u mnie takie uboczne objawy jak: - krótszy sen (ale łatwiejsze zasypianie) - szybsze tętno (to mnie czasem irytowało ale się przyzwyczaiłem - biorę po prostu ciut więcej Bisopromercku, który mam przepisany od kardiologa) No i jeśli ktoś ma partnera to spadek libido może być problemem. I to wszystko. W zasadzie nie przeszkadzają mi te objawy uboczne - są jeszcze związane z odstawieniem leku ale można je zminimalizować albo nawet nie odczuć ich jeśli te leki odstawia się BARDZO powoli. Kiedy odstawiałem Seroxat to przejście z połowy tabletki do zera było bardzo upierdliwe - to samo jest przy Paromercku i Oxozepanie (kiedy się go brało a nie odstawiało). Czyli niesamowita wrażliwość na hałas i dziwne "fazy" kiedy wydaje się, że się w głowie kręci (takie sekundowe kręcioły przy gwałtownych ruchach głowy). Najbardziej mi dokuczała wrażliwość na hałas - nawet niezbyt głośne stuki przeszywały mózg na wylot :) A kiedy ktoś stuknął mocniej to potrafiłem aż wyskoczyć z krzesła jak z procy (raz mi w pracy ktoś nieświadomy moich doledliści łupnął z papierowej torebki - spadłam na ziemię ku uciesze publiki
  14. Ja podziwiam osoby, które jakoś mogą funkcjonować po takich przeżyciach jakie miała Bliksa. Mnie raz udało się wywołać częstoskurcz podczas ataku paniki... Kilka lat temu miałem tak, że bałem się w nocy wracać z pracy do domu - kończyłem o 22:00 i musiałem przejechać jakieś 2km przez pola i 7km przez miasto. Bałem się wystąpienia skurczy dodatkowych podczas jazdy. Raz mnie taki lęk dopadł że nie mogłem się ruszyć z miejsca. Łaziłem po korytarzu tam i z powrotem próbując się uspokoić aż mnie kolega z magazynu znalazł zaniepokojony moją nieobecnością w biurze. Chwilę z nim pogadałem, trochę przeszło ale serducho waliło jak oszalałe. Kiedy wyszedłem z budynku to doszła arytmia... Ogromne ciśnienie i tętno plus skurcze dodatkowe... masakra Poprosiłem kolegę o podwiezienie do postoju taksówek - podczas jazdy skurcze dodatkowe pojawiały się jeden za drugim aż poczułem serię jak z karabinu maszynowego - to był częstoskurcz. Nie wytrzymałem - zacząłem ryczeć jak małe dziecko... Uspokoiłem się dopiero zbliżając się do domu ale gdybym był daleko od domu to nie wiem czy bym się uspokoił (jak to w agorafobii) czy prędzej zszedł z tego świata bo takie ogromne tętno, panika i częstoskurcz to pewnie niezbyt bezpieczna mieszanka. No i od tego czasu panicznie bałem się powtórki tej sytuacji... zwłaszcza gdzieś daleko od miejsca w którym ktoś mógłby mi w razie czego udzielić pomocy. Mam Zomiren (odpowiednik Alproxu i Xanaxu) pod ręką ale nie mam 100% pewności czy to mnie wyciągnie z największej paniki...
  15. A u Ciebie w których momentach występują te skurcze dodatkowe lub częstoskurcze? W losowych? Zależnie od poru dnia albo emocji? (adrenalina) (utraty przytomności nie zazdroszczę - gdyby mnie to spotkało to pewnie bym z domu nie wychodził przez rok - raz byłem o mały włos ale to z powodu długo trwającego stresu)
  16. Miałem uchwycone tylko skurcze dodatkowe (na szczęście nadkomorowe). Zarówno one jak i częstoskurcz pojawiają się u mnie w określonych momentach. Na szczęście to drugie "cholerstwo" występuje bardzo rzadko. Kiedy one występują (sk. dodatkowe)? Bardzo często w momentach kiedy wzrastają u mnie emocje (podejrzewam że chodzi o adrenalinę) oraz kiedy opadają. Czyli w momentach kiedy tętno ma przyspieszyć i kiedy zwalnia. W chwili kiedy już serce bije mi dosyć mocno to liczba s.d. maleje czasem do 0 a czasem utrzymuje się. Z tym, że bardzo duża szansa na wystąpienie s.d. jest rano i wieczorem. W dzień - niewielka, no chyba, że miałem kilka stresujących dni wtedy niewiele mi potrzeba do tego, żeby mieć je dosłownie co chwilę... Czyli przypomina to wciskanie pedału gazu - kiedy wciskasz łagodnie to silnik powoli się rozkręca, kiedy zbyt gwałtownie to zaczyna się "ksztusić" - tak nalepiej mogę opisać działanie swojego serca. A częstoskurcz występuje w tych samych momentach - czyli wystarczy że siedzę spokojnie i nagle mam przypływ jakichś emocji - wtedy jest minimalna szansa że wystąpi. Wysiłek nie ma tu nic do rzeczy. Występuje też w nocy - ostatnio już nie bo zasypiam bez problemów. W nocy występował przy zasypianiu i tylko wtedy, kiedy byłem w półśnie i to mocno zestresowany. Czułem wtedy że serce nagle zaczyna mi "świrować" - bardzo częste "lekkie" uderzenia i niemożliwość oddychania. Musiałem się wybudzić żeby móc oddychać (częstoskurcz powodował u mnie coś w rodzaju bezdechu...). Występował też podczas nocnych koszmarów (zdarzył mi się dwa razy) więc to dodatkowa informacja dla mnie, że to zależy tylko od adrenaliny. Ale tak do końca nie wiem bo kardiolodzy ignorują to i s.d. bo mam ich na tyle mało, że "mam się tym nie przejmować"... A byłem już u 6-ciu. U dwóch usłyszałem, że tak u niektórych osób działa adrenalina... coś w tym jest bo właściwie u mnie się zgadza. Pozostaje mi zatem żyć z tym cholerstwem i cieszyć się, że nie mam tego w tysiącach sztuk dziennie...
  17. Nie wiem czy do końca życia będę jechać na antydepresantach - to się okaże. Wcześniej zrobiłem dwa podstawowe błędy. Pierwszy to ten, że mając agorafobię nie próbowałem iść do przodu i przełamywać granice, które wyrosły wcześniej przede mną a drugi to słuchanie się rodziców, którzy mówili, żebym przestał to brać bo szkodliwe. I tak przestałem brać a to g... wróciło - powolutku zaczęły pojawiać się znów lęki. Psychiatra powiedział że jeśli tak będę robił to do końca życia z tego nie wyjdę więc przepisał mi Paromerck i wracam do życia. Robię rzeczy których nie robiłem od 2004 roku i liczę na to, że dzięki temu - prowadząc znacznie aktywniejszy tryb życia i czując się pewniej dzięki temu - to cholerstwo już nie wróci. Tak czy inaczej - może wrócić bo mam dolegliwość, której nie ma wielu z Was a jest niesamowicie dla mnie przykra - a mianowicie skurcze dodatkowe i sporadyczne częstoskurcze, które pojawiają się na tle nerwowym. Więc muszę nauczyć się żyć z tym bardzo nieprzyjemnym dziadostwem - jakoś to idzie, raz lepiej raz gorzej ale czy do końca życia przyzwyczaję się do niemiarowego łupania serca - tego nie wiem.
  18. Na mnie antydepresanty mają BARDZO DOBRE działanie a przynajmniej ten, który został mi przepisany w sierpniu. Mam od 2002 roku (z roczną przerwą od 2003 do 2004) agorafobię - od 2 miesięcy brania Paromercku poprawa jest OGROMNA. Byłem sceptycznie nastawiony do wszystkich leków ale wyraźnie widzę i odczuwam ich działanie i zauważyłem na czym ono polega :) Mam na myśli antydepresanty. Kiedy ich nie brałem to cały dzień łaziłem roztrzęsiony, bałem się wszystkiego dookoła (musiałem brać psychotropy żeby z domu wyjść). Kiedy zacząłem brać to pojawiło się znajome już wcześniej przyjemne uczucie "uciskania" w gardle kiedy pojawia się strach. Mam wtedy więcej pozytywnych myśli, np. - bez antydepresantów - "Jasny gwint, co się stanie kiedy ... ?" albo "A jeśli nie zdąży karetka pogotowia przyjechać ... ?" - z antydepresantami - "A dlaczego ma przyjechać karetka pogotowia ratunkowego? Przecież jeśli nie będę o tym myślał to nie będzie musiała przyjeżdżać :)" Dzięki temu: - nie panikuję kiedy utknę w korku (wcześniej nie mogłem wytrzymać nawet 5 minut jazdy z prędkością 0-5km/h) - wcześniej nie byłem w stanie przejść na piechotę dalej niż 500m od domu (kiedy widziałem jak mam daleko do domu to wpadałem w panikę) - teraz spokojnie 10km z buta "pocisnę" a może i dalej :) - myślę sobie "co to za różnica czy jestem kilometr od domu czy w domu? to jest przecież ŚMIESZNE!" - nie wsiadłem przez 5 lat do żadnego autobusu i tramwaju - ostatnio wróciłem z pracy tramwajem stojąc nim łącznie jakieś 30 min w korkach, tłok też był :) i mam już za sobą kilka podróży tramwajowych (ogromny sukces) - nie boję się jechać w nocy przez miasto ani nawet kawałek poza WIDZĘ jak bardzo wpływa na nasze myślenie SEROTONINA! To jest fenomenalne i to nie jest autosugestia bo kiedy przestałem brać rok temu antydepresanty bo myślałem że nic nie dają to po 2-3 miesiącach zaczęło być znów fatalnie. Kiedy ich nie brałem to myślałem sobie "Jak to możliwe że kiedyś mogłem przejść kilometr przez całe osiedle albo pojechać samochodem do siostry bez brania Alproxu?" - a to było możliwe bo ... brałem wtedy Seroxat. Tak więc to żaden efekt placebo bo na to bym się nie nabrał. Poprawa jest - przynajmniej jeśli chodzi o agorafobię. Mając to paskudztwo, ogromne problemy z wyjściem z domu plus upierdliwą arytmię serca - powoli wraca wszystko do normy i wiem, że mogę się z tego wyleczyć. I teraz wiem od czego zaczęła się nerwica. Od pn do pt praca - i to w nocy, w so i n - szkoła. Mało kontaktów z ludźmi, mało słońca - spadła ilość serotoniny i zaczęły pojawiać się lęki.
  19. Tak jest. Nierówne bicie serca można dosyć łatwo wyczuć bo jest dosyć nieprzyjemne. Ja czuję najpierw lekkie uderzenie wyraźnie zbyt szybko niż powinno być - po nim jest zbyt długa przerwa (którą też się czuje) a później jest mocne łupnięcie. I dalej wszystko jest ok. Obrazowo można to pokazać tak: TuDu---TuDu---TuDu-Tu-----DU!!---TuDu---TuDu Im mam większe ciśnienie - tym bardziej to czuję. Przy niskim zdarza mi się to pomylić z burczeniem w żołądku. Czasem te skurcze dodatkowe łączą się w pary i to się chyba nazywa bigeminie a jeśli są trzy z rzędu to trigeminie. Mam też sporadycznie częsotskurcze ale na szczęście zdarzają się może raz na pół roku albo nawet na rok i trwają góra 3-4 sekundy. Wtedy tak to odczuwam: TuTuTuTuTuTuTuTuTuTuTu---TuDu---TuDu ... tak jakby serce waliło niesamowicie szybko ale zarazem lekko - bez mocniejszych uderzeń. Czuje się to też przy oddychaniu - inaczej się oddycha. Generalnie nieprzyjemna sprawa. Na szczęście (albo i nie) u mnie to występuje tylko na tle nerwowym - mogę jeździć na rowerze, dźwigać ciężary i jest ok.
  20. U mnie było dokladnie tak samo... z tym, że na początku nie wiedziałem co mi dolega. Byłem u dwóch kardiologów - jeden wziął mnie za symulanta żeby do wojska nie iść (o zgrozo). Skurcze dodatkowe występowały sporadycznie ale nie wiedziałem od czego zależą. Nadszedł w końcu taki dzień, że zobaczyłem za oknem korek gigant (a dzięki tej arytmii nabawiłem się "korkofobii" bojąc się arytmii siedząc w aucie w wielkim korku). I taki strach mnie ogarnął, że serce waliło jak oszalałe co 2-3 uderzenia wypadając z rytmu. Wsiadłem do taksówki i potwornie spanikowany pojechałem do lekarza pierwszego kontaktu z prośbą o zrobienie EKG. Tam nie mieli, pojechałem do kardiologa u którego wcześniej byłem - przyjął mnie po godzinach, zrobiłem EKG i w końcu wyszło że to są niegroźne skurcze dodatkowe. Później zauważyłem że ujawniają się jedynie podczas stresu i to nie zawsze. Teraz uczę się to ignorować a u Ciebie jak wygląda oswajanie się z arytmią? Czy udało Ci się je zignorować czy zaczęłaś się czego innego obawiać? U mnie od tego zrodzila się agorafobia i powoli z tego wychodzę... (mam nadzieję) bo nauczyłem się je olewać.
  21. Przejrzałem troszkę postów w tym wątku i nie znalazłem podobnych objawów do moich. Czy ktoś ma SKURCZE DODATKOWE serca na tle nerwowym? Czy tylko mnie to dolega? :) Szczerze pisząc zazdroszczę tym, którzy podczas stresu mają tylko przyspieszony puls czy kołatanie serca... U mnie często serce kiedy przyspiesza i zwalnia - dochodzą do tego skurcze dodatkowe, które wiele razy wpędziły mnie w stan paniki... Najgorsze jest to, że jedno nakręca drugie - im większy stres - tym większa arytmia, im większa arytmia - tym większy stres. Biorę jednak od sierpnia Paromerck i uczę się z tym walczyć. Zwyle TYLKO w domu byłem w stanie opanować rodzącą się panikę i potwornie bałem się arytmii podczas utknięcia w korku albo będąc ciut dalej od domu. Teraz mam więcej pozytywnych myśli i skurcze dodatkowe traktuję prawie na równi z burczeniem brzucha. No ale... czy ktoś też ma to dziadostwo?
  22. Libido spada po Paromercku to fakt - w wojsku powinni to dawać żołnierzom. A z tym sercem to ja miałem podobnie i od tego zaczęła się moja nerwica ale u mnie bicie rzeczywiście bywa nierówne i to pod wpływem emocji. Nieprzyjemne uczucie i dodatkowo potęguje strach i panikę jeśli ta już wystąpi ale nauczyłem się to w 90% ignorować bo serce mam zdrowe tylko po prostu tak reaguje na adrenalinę. Ten lek pomaga mi dusić w sobie zalążki paniki i optymistyczniej patrzyć na świat. Wcześniej brałem Seroxat i tak samo się czułem bo te leki zwiększają serotoninę w organiźmie i ja widzę jak ogromna jest różnica w postrzeganiu świata kiedy jej brakuje. Do niedawna każdy skurcz dodatkowy serca wywoływał u mnie lęk - teraz jestem w stanie to w większej części zignorować.
  23. Mnie na początku brania Paromercku dopadały ataki lęku nawet w domu ale ratowałem się Zomirenem. Po paru dniach było już lepiej a teraz - jak wcześniej pisałem - jest fantastycznie :) Pierwszy raz od paru lat zacząłem robić niektóre rzeczy które wcześniej wywoływały u mnie ataki paniki (np. jazda tramwajem czy wyjście dalej niż kilkaset metrów od domu).
  24. Ja mam / miałem podobnie ale niestety to jest związane z tym, że wiele osób na ulicy mnie wyśmiewało w przeszłości - nie tylko na ulicy - w szkole, w domu, w rodzinie. Dosłownie na każdym kroku byłem wyszydzany, opluwany za to, że ważyłem znacznie mniej niż moi rówieśnicy. Mało osób wie o tym, że nie tylko osoby puszyste mają problemy z chamskimi odzywkami. Wystarczy być facetem o szczupłej budowie ciała i to jest już powód do tego, żeby stać się pośmiewiskiem na każdym kroku. Doszło do tego, że każdy śmiech na ulicy traktowałem jako wyśmiewanie się ze mnie - czasem to faktycznie miało miejsce kiedy udawało mi się usłyszeć rozmowy ale na szczęście było to sporadyczne. W zasadzie w 90% przestałem się przejmować tym, że nie ważę tyle ile waży większość moich kolegów bo to nie jest mój problem tylko problem innych osób. Zupełnie nie przejmuję się uwagami dotyczącymi mojego wyglądu jeśli są wypowiadane przez ludzi którzy mnie nie znają bo to ile kto waży czy jaki ma kolor skóry - nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia a jeśli dla kogoś ma to znaczenie to nie jest wart tego, żeby z nim wdawać się w jakąkolwiek dyskusję. Ot, człowiek innej kategorii. Dla mnie wartość mają ludzie, którzy mają swoje pasje, nie szkodzą innym - myślę, że wiele osób prędzej czy później dochodzi do takich wniosków. Tak więc - głowa do góry - znajdź piękno w sobie a okaże się, że jesteś piękna i na zewnątrz. Grunt to zaakceptować siebie takiego jakim się jest - wtedy ludzie na nas inaczej patrzą :)
  25. Zgadza się. To jest cholernie trudne ale zauważyłem, że te leki antydepresyjnie niesamowicie pomagają - w przypadku mojej osoby. Jeszcze miesiąc temu miałem ogromny problem z jazdą do pracy - oczywiście samochodem. Jeździłem bocznymi uliczkami żeby nie utknąć w korku, próbowałem jechać tramwajem - przejechałem 1 przystanek i byłem cały "rozdygotany", każdy skurcz dodatkowy serca wywoływał u mnie strach, kiedy wjeżdżałem w korek to wpadałem w panikę... a teraz... Teraz widzę jaka to jest głupota. Zawsze obawiałem się tego, że jedyne miejsce w którym mogę się uspokoić w razie ataku paniki to dom. Teraz zauważam, że to jest zupełnie bezsensowne. Co to za różnica, czy mnie coś złapie w domu, w pracy czy na ulicy w korku? Skurcze dodatkowe są już dla mnie niczym burczenie brzucha - staram się to olewać co wychodzi na dobre. Do pracy i z pracy jadę normalną trasą - stojąc w korkach jak inni i czasem specjalnie "trenuję" wybierając się gdzieś na drugi koniec miasta w godzinach szczytu. Ostatnio trochę się zagalopowałem, wjechałem w półgodzinny korek ale przeżyłem i czuję się silniejszy. ALE - widzę bezsens lęków. W niedzielę przejechałem tramwajem całą trasę - pierwsze minuty były stresujące ale później - pełen komfort. Nagle - po wielu latach zacząłem żyć prawie normalnie. Zacząłem robić to co lubię, co do tej pory było niemożliwe... Do wyzdrowienia jeszcze kawał drogi ale grunt to robić to co się lubi - z tym, że bez tych leków antydepresyjnych to tak daleko bym nie zaszedł.
×