Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nieszczęśliwa miłóść


Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Problem nieszczęśliwej miłości nie dotyczy mnie a mojego przyjaciela.

 

Zwracam się do Was z prośbą o pomoc dla mnie. Nie wiem jak mogę go pocieszać, co mogę mu radzić, w ogóle jak z nim rozmawiać na ten temat. Chcę stanąć na wysokości zadania jako przyjaciel, czyli mówić z sensem nie klepać formułki typu: "będzie dobrze" albo "nie przejmuj się, ułoży się".

 

To przedstawię problem pokrótce:

Przyjaciel zakochał się. Nie jest to miłość spełniona, gdyż druga strona traktuje go jako przyjaciela mówiąc: fajny z Ciebie chłopak, ale kocham Ciebie jako przyjaciela. On nie chce odpuścić, ciągle bije się z myślami czy dac sobie spokój, czy może walczyć dalej. Od czasu do czasu spotykają się, spędzają trochę czasu razem i zaczyna się tęsknota i itp.

Tak napisane bardzo pobieżne, ale to jest osią tego problemu.

 

Zwierza mi się z tego, piszę często. Mówię mu, że może lepiej odpuścić sobie, staram się go jakoś wyprowadzić z tego stanu tęsknoty, smutku z zaistniałej sytuacji, tylko czasami brakuje mi argumentów lub pomysłów...

Siedzi on w domu sam i wiadomo: cztery ściany, samotność, myślenie...

 

Czy możecie mi pomóc, zasugerować coś? Będę wdzięczny:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem powinieneś być ostrożny w tym co mówisz i robisz. Wspominasz, że często jest sam w domu, więc idź z nim do baru itp. A czy ta kobieta wie co twój przyjaciel do niej czuję?? To jest bardzo ważne, bo jeśli tak to niech sobie odpuści. Natomiast jeśli nie to niech jej o tym powie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że muszę być ostrożny, dlatego nie podsuwam, żadnych gotowych rad, a bardziej staram się pokazać mu opcje z różnych perspektyw, również dlatego napisałem na tym forum :)

 

Obiekt jego uczuć wie co jest grane, sam doradzałem rozmowę:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to zalezy na czym Ci bardziej zalezy ?

Chcesz miec przyjaciela dla siebie ?-mów mu co chce usłyszeć

Chcesz mu pomóc bez względu na to czy sie na Ciebie obrazi czy nie ?-mów mu prawdę ,na temat jak to wszystko widzisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę mu pomóc. Czy bez względu na to czy się obrazi czy nie...wolałbym nie tworzyć konfliktów.

 

Ja staram się jakby pokazywać mu różne rozwiązania, strony tej sytuacji...czasami nie wiem co pomogę powiedzieć, napisać...jak pocieszyć. Nie miałem takich "przygód", więc działam bardziej intuicyjnie:)

 

Z tym wyciąganiem to ciężko, bo mieszkamy daleko od siebie...pozostaje rozmowa.

 

Ja wiem, że czas goi rany, ale w tym procesie gojenie trzeba jakoś wspierać, w końcu przyjaciel...dlatego też napisałem tutaj, abyście coś mi doradzili :)

 

Dzięki za dotychczasowe odpowiedzi. Liczę na więcej :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak mieszkacie daleko, to trochę ciężko. Rozumiem, że w innych miastach?

Bo jeśli w jednym mieście, to nie jest wcale daleko! ;)

 

Mi na jakies kłopoty sercowe najbardziej pomaga, jak się czymś zajmę... Dodatkowa praca, jakiś kurs, coś co mnie kręci. Trochę czasu minęło, zanim znalazłam coś swojego, ale trzeba próbować!

 

Może powiedz mu, żeby zaczął uprawiać jakiś sport, robić coś dla siebie? Bo na siłę nowej dziewczyny nie warto szukać. A z tamtą... chyba najlepiej zerwać kontakt. Ale to tylko moje zdanie, Ty chyba najlepiej wiesz, co mu pomoże.

 

A czy warto?

Zawsze warto!

Czasem człowiekowi tak źle, że nie potrafi sam poprosić o pomoc, ale w środku bardzo potrzebuje przyjaciela, kogoś na kogo można liczyć i kto Cię nie zostawi dlatego, że siedzisz w domu, jesteś nudny i smutny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może powiedz mu, żeby zaczął uprawiać jakiś sport, robić coś dla siebie? Bo na siłę nowej dziewczyny nie warto szukać. A z tamtą... chyba najlepiej zerwać kontakt. Ale to tylko moje zdanie, Ty chyba najlepiej wiesz, co mu pomoże.

Dziżas ...sorki ale to nie realne. Jak facet jest zakochany to przepadł ...i tyle!! Tylko czas może to uleczyć.

Może uciec w pracę, w sport czy diabli wiedzą w co jeszcze ale to nie spowoduje że przestanie cierpieć. Bedzie cierpiał ale po cichu gdy nikt nie bedzie widział i nie pomożesz mu.

Swoją droga współczuję mu. Wiem doskonale jak to jest. Przechodziłem przez to kilka lat temu. Odchorowywałem to bardzo długo. moze nawet do dziś jakaś cześć odchorowuje tamta miłość.

A swoja drogą należę do ludzi którzy nie wierza w przyjaźń na linii meżczyna-kobieta (chyba że któreś z nich jest homo) i uważam że prędzej czy później skończy sie to miłością.....czasem taką nieszczęśliwą

Jak możesz go wspierać ?? byc przy nim i pilnować żeby nie narobił głupstw, upijać sie razem z nim , ryczeć razem z nim...tak długo aż mu nie przejdzie albo aż nie stana sie w końcu faktycznie parą. Innego leku nie ma !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie w innych, dlatego temat toczy się zwykle pisząc na gg, albo gadając przez tel.

Właśnie stąd ten cały temat :)

 

Też tak mi się wydaje, ze to trzeba po prostu przeżyć, przetrawić i pogodzić się.

 

Dzięki za rady :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja boję się zakochać z obawy o zwiększone wydatki...no bo trzeba kwiaty kupić,bilet do kina,a nie daj boże jeszcze coś bardziej kosztownego.Dlatego jestem sam.Może mnie ktoś pokocha nawet wiedząc,że jestem nad wyraz oszczędny?Bo za skąpca to chyba jeszcze nie mam powodu się uważać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

między Twoim przyjacielem a ta dziewczyną...w której się lubuje

 

hmmmm ...chyba coś popieprzyłem ?? Oni sa z jednego miasta a Ty jesteś gdzieś z daleka i na odległośc próbujesz mu pomóc tak ??

sorki mam dziś pustke w e łbie ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że niewiele możesz poradzić na to- nie sprawisz że ona zacznie go kochać, albo że on się odkocha... Jeśli ona wie o jego uczuciu i nie chce go to sprawa jest prosta. ALE- nie od dziś wiadomo że od przyjaźni do miłości może być blisko. Być może jak pobędą trochę razem to ona coś do niego poczuje. Ale Ty nie możesz się w to wtrącać. Poradź mu aby nie naciskał, niech sprawy toczą się swoim rytmem. Jedyne co dla niego możesz zrobić to wyrywaj go z domu- czemu siedzi sam? Skoro mieszkasz daleko to nakłoń go aby gdzieś wyszedł, a może Ty go odwiedź?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest tak, że my wszyscy mieszkamy w innych miastach, każde z nas w innym :)

 

Może to i dobry pomysł z tymi odwiedzinami.

Dlatego założyłem ten temat...w moim życiu to pierwsza taka "gruba" sprawa a chcę być porządnym "pomocnikiem", więc stąd moje pytania :)

 

Doradzałem mu, żeby pozwolił sprawą toczyć się samemu, bo i tak to nic nie da skoro jedna strona chce a druga nie...serce nie sługa:)

 

Dlaczego siedzi sam...na studiach mniej zajęć to i w domu siedzi...mieszka w małym mieście, więc szanse, żeby gdzieś pójść np. klub, kino są praktycznie zerowe. Również 90% naszych znajomych studiuje i nie ma ich na miejscu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziżas ...sorki ale to nie realne. Jak facet jest zakochany to przepadł ...i tyle!! Tylko czas może to uleczyć.

Może uciec w pracę, w sport czy diabli wiedzą w co jeszcze ale to nie spowoduje że przestanie cierpieć. Bedzie cierpiał ale po cichu gdy nikt nie bedzie widział i nie pomożesz mu.

 

Wiesz mi to na przykład pomogło.

 

Można swoje cierpienie zamienić w energię, kiedy przestaniesz płakać i porządnie się wkurzysz... na swoją głupotę i tracenie czasu na kogoś kto ma gdzies Twoje uczucia. Jasne, są takie rzeczy, które bolą długo, ale moim zdaniem zamiast czekać aż czas Cię uleczy zająć się sobą. Bo może się tak zdarzyć, że czekanie zajmie kilka lat. To nie ma sensu. Na początku przez łzy, ale trzeb zacząć żyć.

 

No, ale ja nie jestem mężczyzną ;) Może 'nie rozumiem' męskiego punktu widzenia.

 

Ja boję się zakochać z obawy o zwiększone wydatki...no bo trzeba kwiaty kupić,bilet do kina,a nie daj boże jeszcze coś bardziej kosztownego.Dlatego jestem sam.

 

Ale sobie wymówkę wymyśliłeś :roll: Stawiasz sprawę jasno: nie mam kasy złotko, więc może zapłać za swój bilet? a jak dziewczyna Cię oleje to znaczy że jej chodziło bardziej o ten bilet niż o Ciebie. poza tym zawsze film można na laptopie obejrzeć... albo pójść na spacer... albo na darmowy koncert - juwenalia się zbliżają! :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesuu wychodzić gdzieś z obcą ee znaczy się z dziewczyną aaa masakra boje się,brrrrrrrrr,oglądanie filmów z osobą innej płci - :-| aaaaaaaaaaaaaaa ratunku...............fuck widać,że ze mnie fobik niesamowity :mrgreen::(:(:(

Jesu pójście na spacer z dziewczyną jesu to dopiero musi być stresujące!;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można swoje cierpienie zamienić w energię, kiedy przestaniesz płakać i porządnie się wkurzysz... na swoją głupotę i tracenie czasu na kogoś kto ma gdzies Twoje uczucia. Jasne, są takie rzeczy, które bolą długo, ale moim zdaniem zamiast czekać aż czas Cię uleczy zająć się sobą. Bo może się tak zdarzyć, że czekanie zajmie kilka lat. To nie ma sensu. Na początku przez łzy, ale trzeb zacząć żyć.

łatwiej to powiedzieć niż robić. Próbowałem chyba wszystkich "domowych" metod dopiero końskie dawki benozodiazepiny pozwoliły zacząć pomału normalnie funkcjonować.

Każdy będzie to inaczej odcierpiał ....jednemu zajmie to np. 2 miesiące i zaraz sie zakocha na nowo ...mi zajęło pare lat i choroba dopiero teraz pomału ustepuje za sprawą pewnej osoby z tego forum .....

tomal, Dlatego jedyne co możesz w Waszej sytuacji zrobić to pocieszać....nic więcej nie zrobisz. Bo on i tak będzie robił co chce skoro nie jesteś w pobliżu i nie możesz go "kontrolowć" .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki jeszcze raz za wszystkie posty :)

 

Ja nie chcę kontrolować....chodzi mi o to jak ja się powinienem zachować :)

Widzę z powyższego, że wystarczy być, trzymać rękę na pulsie :)

 

-- So mar 19, 2011 3:37 pm --

 

Napiszę to w tym temacie, bo bez sensu robić nowy...

 

Otóż, ten mój przyjaciel, o którym pisałem powyżej jakoś się chyba wykaraskał z tego problemu...ale teraz to ja mam problem i proszę Was o spojrzenie na to obiektywnie i napisanie mi co o tym sądzicie...

 

Na przełomie wakacji a roku szkolnego miałem z nim dość poważny konflikt, który zakończył się tym, że oficjalnie przestaliśmy nazywać się przyjaciółmi. Trwało to jakiś czas dopóki nie wyłapałem jego problemu miłosnego. Wyciągnąłem pomocną rękę no i pogodziliśmy się.

Od tamtej pory dużo gadaliśmy, spotykaliśmy się...głownie to był rozmowy o nim jego problemie, ale od czego ma się przyjaciół....

Od jakiegoś miesiąca lub więcej, gdy sobie trochę lepiej zaczął radzić, kontakt osłabł. Próbuję z nim umówić się na spotkanie, to on umawia się, za chwile odwołuje, twierdząc, że nie jest w stanie się spotykać, woli siedzieć sam...Nie gadamy tez jakoś "namiętnie", po prostu coś się nie klei...

 

Powiedziałem mu, że ja też oczekuję czegoś od tej przyjaźni, że rozumiem, że ona ma problem, ale nie może być tak, że jest on i jego problem a reszta się nie liczy. Ja też mam swoje problemy, też bym chciał się nimi podzielić, spotkać się i itp. Nie doszło do żadnego kompromisu, bo on twierdzi, że mógłby się "poświęcić" i spotkać, ale czasami wszystko go przerasta. A ja, ja chciałbym raz na tydzień, może na dwa spotkać się na chwilę, pogadać....

 

Od kilku dni przez tą wymianę zdań nie odzywamy się do siebie. Kazałem mu dać znać jeśli on znajdzie czas, on twierdzi, że nie chce źle....czasami zastanawiam się, czy dlatego się pogodziliśmy, żeby on miał z kim dzielić się swoimi problemami a jak ich już nie ma to mnie nie potrzebuje.

Nie jest to miłe...

 

Chciałem dodać, że jestem osobą dość nerwową i mam tendencje do wyolbrzymiana spraw, dlatego t to piszę :)

Co o tym sądzicie? Co robić dalej, czekać jak się odezwie, a jak nie to dać sobie spokój, czy starać się pogadać jeszcze raz?

 

-- So mar 19, 2011 3:43 pm --

 

Napiszę to w tym temacie, bo bez sensu robić nowy...

 

Otóż, ten mój przyjaciel, o którym pisałem powyżej jakoś się chyba wykaraskał z tego problemu...ale teraz to ja mam problem i proszę Was o spojrzenie na to obiektywnie i napisanie mi co o tym sądzicie...

 

Na przełomie wakacji a roku szkolnego miałem z nim dość poważny konflikt, który zakończył się tym, że oficjalnie przestaliśmy nazywać się przyjaciółmi. Trwało to jakiś czas dopóki nie wyłapałem jego problemu miłosnego. Wyciągnąłem pomocną rękę no i pogodziliśmy się.

Od tamtej pory dużo gadaliśmy, spotykaliśmy się...głownie to był rozmowy o nim jego problemie, ale od czego ma się przyjaciół....

Od jakiegoś miesiąca lub więcej, gdy sobie trochę lepiej zaczął radzić, kontakt osłabł. Próbuję z nim umówić się na spotkanie, to on umawia się, za chwile odwołuje, twierdząc, że nie jest w stanie się spotykać, woli siedzieć sam...Nie gadamy tez jakoś "namiętnie", po prostu coś się nie klei...

 

Powiedziałem mu, że ja też oczekuję czegoś od tej przyjaźni, że rozumiem, że ona ma problem, ale nie może być tak, że jest on i jego problem a reszta się nie liczy. Ja też mam swoje problemy, też bym chciał się nimi podzielić, spotkać się i itp. Nie doszło do żadnego kompromisu, bo on twierdzi, że mógłby się "poświęcić" i spotkać, ale czasami wszystko go przerasta. A ja, ja chciałbym raz na tydzień, może na dwa spotkać się na chwilę, pogadać....

 

Od kilku dni przez tą wymianę zdań nie odzywamy się do siebie. Kazałem mu dać znać jeśli on znajdzie czas, on twierdzi, że nie chce źle....czasami zastanawiam się, czy dlatego się pogodziliśmy, żeby on miał z kim dzielić się swoimi problemami a jak ich już nie ma to mnie nie potrzebuje.

Nie jest to miłe...

 

Chciałem dodać, że jestem osobą dość nerwową i mam tendencje do wyolbrzymiana spraw, dlatego t to piszę :)

Co o tym sądzicie? Co robić dalej, czekać jak się odezwie, a jak nie to dać sobie spokój, czy starać się pogadać jeszcze raz?

 

 

Zgłoś post

 

-- So mar 19, 2011 3:59 pm --

 

Napiszę to w tym temacie, bo bez sensu robić nowy...

 

Otóż, ten mój przyjaciel, o którym pisałem powyżej jakoś się chyba wykaraskał z tego problemu...ale teraz to ja mam problem i proszę Was o spojrzenie na to obiektywnie i napisanie mi co o tym sądzicie...

 

Na przełomie wakacji a roku szkolnego miałem z nim dość poważny konflikt, który zakończył się tym, że oficjalnie przestaliśmy nazywać się przyjaciółmi. Trwało to jakiś czas dopóki nie wyłapałem jego problemu miłosnego. Wyciągnąłem pomocną rękę no i pogodziliśmy się.

Od tamtej pory dużo gadaliśmy, spotykaliśmy się...głownie to był rozmowy o nim jego problemie, ale od czego ma się przyjaciół....

Od jakiegoś miesiąca lub więcej, gdy sobie trochę lepiej zaczął radzić, kontakt osłabł. Próbuję z nim umówić się na spotkanie, to on umawia się, za chwile odwołuje, twierdząc, że nie jest w stanie się spotykać, woli siedzieć sam...Nie gadamy tez jakoś "namiętnie", po prostu coś się nie klei...

 

Powiedziałem mu, że ja też oczekuję czegoś od tej przyjaźni, że rozumiem, że ona ma problem, ale nie może być tak, że jest on i jego problem a reszta się nie liczy. Ja też mam swoje problemy, też bym chciał się nimi podzielić, spotkać się i itp. Nie doszło do żadnego kompromisu, bo on twierdzi, że mógłby się "poświęcić" i spotkać, ale czasami wszystko go przerasta. A ja, ja chciałbym raz na tydzień, może na dwa spotkać się na chwilę, pogadać....

 

Od kilku dni przez tą wymianę zdań nie odzywamy się do siebie. Kazałem mu dać znać jeśli on znajdzie czas, on twierdzi, że nie chce źle....czasami zastanawiam się, czy dlatego się pogodziliśmy, żeby on miał z kim dzielić się swoimi problemami a jak ich już nie ma to mnie nie potrzebuje.

Nie jest to miłe...

 

Chciałem dodać, że jestem osobą dość nerwową i mam tendencje do wyolbrzymiana spraw, dlatego t to piszę :)

Co o tym sądzicie? Co robić dalej, czekać jak się odezwie, a jak nie to dać sobie spokój, czy starać się pogadać jeszcze raz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×