Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samobójstwo...czyn wzniosły, czy tchórzostwo...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Martusia, bed robil zamet jak tylko bede mial ochote na to

 

speedcore terror tak ci sie tylko wydaje ,wmawiasz sobie ze mozesz robic zamet zupelnie bez konsekwencji, ale wszyscy obecni na forum wiedza ze jesli przegniesz pale to dostaniesz bana i to bedzie koniec twojej przygody z forum ,zreszta juz jestes pod szklem powiekszajacym

prosta sprawa

przecholujesz = wylatujesz :lol:

pzdr

 

przecholował, wyleciał [dop. shadow_no]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

" ludzie to jednostki wymienne i powtarzalne" ??? skoro tak to dlaczego chcesz umrzec jako młody chłopak??? z twoich postow wynika ze nasze cialo jest tylko powłoka, a jedynie w "środku" widac jacy jestesmy naprawde. Chcesz pieknie wygladac na pogrzebie, ale po co??? skoro twoje ciało jest "wymierne i powtarzalne"?

 

"czyn ten ma w sobie takie nieodgadnione piekno" napisales...to czy według ciebie pieknem jest zadawanie bólu twoim najblizyszym?

 

Czy nie chcialbys dozyc dzieci, wnuków?? I moze dopiero wtedy umrzec ale jako staruszek wsród tłumow kochających cie ludzi, a nie jakis obcych i moze ktos na twoim pogrzebie powie: "ten człowiek przezył cudowne zycie, długo bedziemy o nim pamietac" ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samobójstwo nie jest ani dobre ani złe, a jednak nie wierzę, że są osoby na świecie które ani razu o nim nie pomyślały.

 

W pewnej książce jest pewien cytat, a mówi on:

"Raj to poprostu miejsce dla tych, co nie potrafili być szczęśliwi na Ziemi. Wytłumaczono mi tutaj, że samobójcy wracają z powrotem na Ziemię i przeżywają życie od nowa, brak zadowolenia w pierwszym wcieleniu nie oznacza bowiem, że nie znajdą swojego miejsca w następnym."

 

Ja pozwalam sobie na uczucie autora topicu - mam w sobie strach, lecz nie odpartą chęć.

 

Mój strach to instynkt samozachowawczy i przywiązanie do "życia".

 

A jednak moja sytuacja, mój problem i moje wyobrażenie wszystkiego daje mi szalenie piękne perspektywy. I zawsze, ale to zawsze pozostanie we mnie ta nieodparta chęć, kiedyś jednak odwaga może przykryś instynkt i przywiązanie a wtedy być może poznam czy prawdą są moje przpuszczenia czy też okazały się tylko nierealnymi marzeniami szaraka. Szara, którym jestem teraz.

 

W gruncie rzeczy nie tak łatwo popełnić samobójstwo. Jestem tylko człowiekiem, ale wiem jak cholernie tutaj nie pasuję.

 

Wiem jak cholernie męczę się myśląc o jednej jedynej osobie.

 

Moja choroba nazywa się J. i wbrew przypuszczeniom nie jest to kolejna depresja spowodowana miłostką. Ta historia to zlepek niewyobrażalnego zdarzenia....

 

Wcale nie tak łatwo od tego się uwolnić.

 

Samotność - a co to takiego?

 

Samotność to to czym żyję, zbędny bagaż, który chcę odrzucić.

Pytanie tylko: czy sambójstwo jest rozwiązaniem.

Czy samobójstwo to drzwi do szafy do której wrzucę swój nieznośny bagaż, który nosi nazwę samotność?

 

Mam wiele pytań, ale rzadnej odpowiedzi.

 

Czasami chciałabym mieć tylko takie duże skrzydła, znalazłam nawet miejsce na łopatkach.... tylko mieć te cholerne duże skrzydła...

 

Nie ma osoby na świecie, która by tak pragnęła skrzydeł jak ja, nie ma, wierzcie mi.

 

Oj, dużo się rozpisałam... kończę już.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochany,

coś mi się u ciebie nie zgadza... Twoja śmierć ma byc chyba jakąś karą dla bliskich ci ludzi, chcesz, żeby zobaczyli, jaki skarb utracili - bezpowrotnie... Marzą ci się światła jupiterów i transmisja pogrzebu w TV, jednak musisz wiedzieć, że nie będzie ci dane tego sprawdzić.

Jeśli ktoś naprawdę chce umrzec,to nie myśli o efekcie, jaki jego śmierć wywoła w świecie. Jestes trochę zarażony filozofią romantyzmu, wiele w Tobie egzalatacji, ale nie przejmuj się, ja nie po to to piszę, by Cie skrytykować, tylko, by pokazać ci siebie od strony, której byc może nie znasz... jedno jest pewne: oprócz depresji,która cię gnębi, cierpisz na nerwicę histeryczną i masz osobowość histrioniczną. Poczytaj o tym u Kępińskiego, warto!!!

 

Pozdrawiam

 

Kama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że użytkownik, który założył ten temat został już zbanowany, moim zdaniem słusznie. Dlatego proszę nie odebrać mojego postu, jako dyskusji z nim, ale z jego myślą. Da się pokazać, że jest ona sprzeczna wewnętrznie i nie powinna być pozostawiona swobodnie zawieszona w internecie pomiędzy ideami poprawnymi, bo to im ubliża.

 

1:

chcialbym umrzec, ale wiem,ze tego nie zrobie

a z drugiej strony:

za to wiem, na 100%, ze kiedys bede musial to zrobic.

Sprzeczność: albo to zrobię, albo tego nie zrobię (nieważne z jakich powodów)

 

2:

bo sie po prostu boje teg, co bedzie po drugiej stronie.

natomiast:

przeciez ten twoj bog tak naprawde nie istnieje, to bujda na resorach p to, zeby mydlic ludziom oczy i czymac ich w ryzach.

Albo się jest przekonanym, że życia pozagrobowego nie ma, albo się nie jest.

 

3:

marzy mi sie smierc w swietle fleszy i kamer, a potem piekny pogrzeb z tlumami placzacych ludzi, bliskich i tych zupelnie nieznanych...

i:

wkrotce bede, odstawie takie show, ze kazdemu szczena opadnie z wrazenia.

[show, to coś robione dla innych ludzi, dla ich rozrywki]

 

A jednak kiedy indziej:

bo ludzkie zycie nie przedstawia dla mnie zadnej wymiernej wartosci. ludzie to jednostki wymienne i powtarzalne. mam na wlasnosc tysiace ludzi, z ktorymi robie co chce, a oni nawet o tym nie wiedza, tylko tkwia w mojej pajeczej sieci wykorzystywania i przemocy.

Oraz

w liscie pozegnalnym napisze, jaka mi maja trumne kupic, kto ma byc na moim pogrzebie i jaka firma ma wykonac ten pogrzeb.

 

Z jednej strony ma znaczenie, że ludzie będą zainteresowani samobójcą i robi się to nawet po części dla nich (!) Z drugiej strony sie ich nie szanuje i traktuje się ich jako poddanych sobie. Ten brak szacunku i poczucie wyższości ( np. fragment o „pajęczej nici”) nie pozwala na przejmowanie się reakcjami ludzi w stosunku do niego, jednak autor tematu to robi.

 

Te przykłady dowodzą, że idea jest błędna, co kończy dowód. W rzeczywistości wystarczyłby jeden kontrprzykład, ale teraz łatwiej zobaczyć, że nie tylko szczegół jest fałszywy, ale całe rozumowanie.

 

Uważam, że ,,filozofia” ta została skonstruowana nie od strony rozumu i od podstaw, ale przeciwnie, powstała na podłożu emocjonalnym (pewnie w większości negatywnym) i z chęci zaprzeczenia zasadom etyki, w sposób zresztą wybiórczy.

 

Znalazłem esej Alberta Camus o samobójstwie, link do niego : http://hamlet.pro.e-mouse.pl/filozof/index.php?id=camus1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wg mnie jesli oczywiscie moge sie wtracic ;)

to pisanie o samobojstwie i glosne zadawanie pytan jak i "krzyczenie" do tlumu... to proba odnalezienia w nas pomocy...

moze ktos gdzies chce zeby chociaz jedna osoba powiedziala mu wez chlopie wyluzuj po co umierac i tak Ciebie potrzebuje...

 

moze to poprostu ostatateczny krzyk rozpaczy a dodatkowo "zauwazcie mnie"

 

moze ktos zrozumial ;)

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze sama juz robisz po czesci to, co ja bym Ci doradzal- szukasz pomocy, skoro tak jest to przynajmniej czesc Ciebie nie chce wybrac tak radykalnego i ,uwierz nieudolnemu samobojcy, bezsensownego rozwiazania. W glebi siebie przeciez rozumiesz ze to nie jest wyjscie, sprobuj sie tego przekonania uchwycic jak najmocniej. Warto zyc!

Z wlasnego doswiadczenia moge Ci powiedziec ze kiedy decydowalem sie odebrac sobie zycie to wszystko wydawalo mi sie bezsensu i niewarte zachodu. Tak mocno sie na tym skupialem ze nawet nie probowalem tego sensu szukac, po prostu sie poddawalem. A jak juz bylo po probie samobojczej, mijal szok, przekonywalem sie ze nawet to mi nie wyszlo, to dopiero wtedy zaczynalem naprawde "rozgladac sie" wokol siebie. I po jakims czasie znajdywalem cos dlaczego warto zyc. Ty na pewno tez znajdziesz cos co Cie na tym swiecie bedzie trzymac, po prostu szukaj!

Ale zeby szukac, to trzeba najpierw miec chociaz "w miare" uspokojony umysl. Dlatego jesli czujesz ze mysli samobojcze wymykaja Ci sie spod kontroli, boisz sie ze naprawde mozesz to zrobic, to nie czekaj! Idz do lekarza, powiedz co i jak, niech Ci przepisze jakies porzadne leki. Przynajmniej na chwile Cie to ustabilizuje. A potem trzeba bedzie, jesli uwazasz ze takie mysli moga sie powtorzyc, poszukac dobrej psychoterapii, to zawsze pomoga.

Niezaleznie od powyzszych rad. Mysli samobojcze sa najczesciej sygnalem ze cos(a czesto wiekszosc) w naszym zyciu nam nie pasuje. Zastanow sie spokojnie co najbardziej chcialabys w swoim zyciu zmienic. Zastanow sie jak tego dokonac. Uloz sobie plan. I zacznij go stopniowo ale konsekwentnie wprowadzac w zycie. To oczywiscie porada na pozniej, kiedy juz sie "ustabilizujesz".

Wiem ze znacznie latwiej sie takich rad udziela niz wciela je w zycie. Ale uwierz mi ze jest to i mozliwe i skuteczne. Zobacz ilu ludzi wokol wiedzie jako tako poukladane zycie, choc czesto sami mieli najrozniejsze problemy. Oni dali sobie rade, to Ty bys nie miala? Przeciez tak w glebi serca nie wierzysz ze jestes od nich gorsza?Bo ja nie wierze. Wierze ze kazdy, jesli odpowiednio sie do tego przylozy i nie bedzie sie bal zwrocic raz na czas o pomoc, moze ulozyc sobie zycie tak, aby byc szczesliwym. Moze nie codziennie, ale chociaz od swieta. W zyciu i tak licza sie tylko chwile! :smile: Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielkie dzięki Wypalony za rady. Naprawdę już mi trochę pomogły. Najgorsze minęło (myślę, że tylko na razie i pewni wróci, jak już wracało), ale ważne chyba i to, prawda? Ważne, że się trochę uspokoiłam i nie zrobiłam TEGO. Próbowałam się też zastanowić dlaczego tak naprawdę takie myśli się pojawiają...chyba wynika to stąd, że czasem po prostu wydaje mi się, że jestem nikim, jestem beznadziejna, do niczego się nie nadaję itd. Boję się też wielu rzeczy ( jak już pisałam w topicu o nerwicy lękowej) - od czasu wypadku boję się np. wystąpień publicznych, zabierania głosu w niektórych sytuacjach itp. a w związku z tym boję się też o moją przyszłość. Od pażdizernika będę na 5 roku studiów, niedługo je skończę i właśnie : obrona magisterki - stres, szukanie pracy - stres...nie dość, ze boję się, że żadnej pracy nie znajdę, to jeszcze i tak boję się chodzić i szukać, bo boję się rozmów z obcymi ludźmi.....ale teraz, żeby myśli samobójcze nie wracały, staram się nie myśleć o przyszłości, ale przecież ona nadejdzie i kiedyś muszę o tym zaczą myśleć i co wtedy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciesze sie ze na cokolwiek sie przydalem, ale tak naprawde poradzilas sobie z tymi myslami dzieki sobie samej i sile jaka posiadasz, choc moze tego nie dostrzegasz. Czyli wniosek prosty: beznadziejna NA PEWNO nie jestes! Wiesz, porownaj sie chociazby ze mna. Ja powinienem byc teraz po obronie pracy magisterskiej, jak wiekszosc moich znajomych z klasy maturalnej...A zamiast tego zaczne w tym roku od nowa, juz trzeci z kolei kierunek studiow... To tez swietny przyklad ile Ty jestes warta, naucz sie doceniac Swoje osiagniecia, bo dokonalas rzeczy jak dotad dla mnie nieosiagalnej. :smile:

Poza tym, jesli chodzi o przyszlosc i jej planowanie, to tym sie zajmij jak juz terapia, zarowno farmakologiczna jak i psychoterapia, zaczna przynosic pierwsze efekty. Bo pomyslalas juz nad rozpoczeciem tych terapii prawda? Jesli jeszcze nie, to szczerze Ci radze to zrobic. Juz przynajmniej w dziedzinie studiow osiagnelas znacznie wiecej niz ja, chcesz to zmarnowac? Jasne ze nie chcesz. Zadbaj o siebie, bardzo Cie prosze!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie będę zakładała nowego tematu bo można to zamieścić tutaj...

Oczywiście chodzi o samobójstwo...

Jestem po kilku próbach, z tym że zawsze ktoś mnie odratowywał...Potem szpital psychiatryczny...A w szpitalu po próbach zastrzyk na uspokojenie i pasy na dwanaście godzin Nawet do wc mnie nie puszczali...I zakaz odwiedzin "bo się brzydko zachowuję"...Więc żyję, ale czy ktoś do jasnej cholery spytał mnie jakie jest moje życie i dlaczego to zrobiłam?...

A ja nie umiem, nie mam już siły, nie pasuje do tego wszystkiego...Mogłabym wymieniać po kolei dysfunkcje w mojej rodzinie, dchorobe psychiczną z którą walczyłam sama przez 10 lat bo nikt z otoczenia nie interesował się tym co we mnie siedzi, chorobę która przeżarła moją osobowość i stała się mną, niespełnioną miłość z oświadczynami w tle, zmuszenie mnie do studiowania medycyny, potem załamanie nerwowe...I minął już rok...Naszprycowali mnie lekami, zaserwowali elektrowstrząsy, i tylko przytyłam po tym wszystkim 20 kilo...

Mam dość...To jest koszmar, piekło...Jakie ułudy mam sobie stwarzać, żeby ciągnąć dłużej coś, co jest z góry przegrane?... Po co?...Dlaczego społeczeństwo każe mi żyć, a kiedy ja nie potrafię serwuje tylko kolejne zastrzyki?...To wszystko jest jedną wielką pomyłką...Chodzę na psychoterapię Od roku I im dłużej chodzę, tym bardziej widzę, że moja sytuacja jest beznadziejna...Po tym wszystkim, co się stało, nigdy nie będzie dobrze Tu już nie ma co zbierać, nie ma nic do odratowania Są rany, które leczy czas Ale są też takie, które tylko się jątrzą, ropieją i powodują powolną śmierć...Lub ciosy prosto w serce, powodujące krwotok wewnętrzny i śmierć troche szybszą...

Dlaczego nie mogę umrzeć z czystym sumieniem? Dlaczego samobójcy idą do piekła? Dlaczego świat w imię mojego dobra skazuje mnie na wieczne cierpienie? Dlaczego?...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro nie ma już co zbierać, to może lepiej zacząć od nowa. Wiesz, ja w pewnym sensie też zaczynam od nowa. Nie przeżyłem tego co Ty, ale z wielu rzeczy, które były dla mnie tą częścią istnienia, bez której go sobie nie wyobrażałem też nic nie zostało. Nie będę oszukiwał, nie mam nowej filozofii życia, którą mógłbym Ci przeszczepić. Może tylko tyle, że sensu teraz upatruję w podnoszeniu się z porażek: ja kontra cały świat. Wątpię także, aby Tobie od razu zaświeciła idea, jak żarówka nad głową Pomysłowego Dobromira. Ale kto wie, może właśnie nie ma nic głębszego i pełniej wykorzystującego życie...

Nie myśl, że namawiam Cię do egoizmu. Na zewnątrz, dla innych ludzi liczą się Twoje czyny, a do nich jest najpierw potrzebna chęć i siła, a ich pewnie masz w niedomiarze...

Ja Cię rozumiem, wiem jak ciężko jest być samemu ze swoją chorobą. Jeśli chcesz, to zobacz: nie jesteś już sama, skoro Ci odpowiedziałem, a na pewno na mnie się nie skończy.

Zasługujesz, żeby się wyrwać z chocholego tańca. Możesz zapytać: " czy warto? " Nie wiem. Ale nie chciałbym nie spróbować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coz, ja mam za soba dwie proby samobojcze, ale mialem tyle szczescia ze po kazdej z nich trafialem w koncu na ludzi ktorzy umozliwiali mi spojrzenie na swoje zycie z innej perspektywy. To swiadomosc tego ze sa na tym swiecie ludzie gotowi pomoc, chocby rozmowa, czy dobra rada, daje mi nadzieje ze jednak warto dalej zyc. To i swiadomosc ze tylu ludzi na swiecie, czesto majac problemy znacznie wieksze od moich wlasnych, jednak z nich wychodzi, daja sobie rade. Ja wierze ze nic nie jest przesadzone z gory. Jesli dzis zycie dalo mi kopniaka, to jutro moze mnie poglaskac po glowie. :smile: Jak nie jutro, to pojutrze. Zawsze jest nastepny dzien ktory moze sie przeciez okazac najszczesliwszym dniem mojego zycia. I nie chce go przegapic. Ale bierne czekanie na taki dzien niczego nie da. Trzeba walczyc, ze soba, z problemami, jesli trzeba to z calym swiatem.

W pelni sie zgadzam z Radisonem ze jesli nie ma juz co zbierac, to trzeba budowac od nowa. Nie przekreslajac swojej przeszlosci, ale starajac sie wyciagac z niej wnioski na przyszlosc. Jesli psychoterapia Ci nie pomaga, to moze zastanow sie nad zmiana psychoterapeuty, albo na przyklad zmien terapie z indywidualnej na grupowa. Czasem dopiero konfrontujac wlasne cierpienie z cierpieniem innych potrafimy znalezc w sobie chec do zycia.

Z pewnoscia wiele przeszlas. Jak mowisz Tobie nikt nie pomogl. Moze wobec tego, walczac jednoczesnie z wlasnymi problemami, sprobuj wykorzystujac wlasne doswiadczenie pomoc innym? To tez moze byc sens. Jesli nasze porazki moga uchronic innych przed ich powielaniem, to chyba warto sie o to postarac, prawda?

Ktos kiedys powiedzial ze nawet najgorsza porazka nie hanbi tak jak niepodjecie walki. I ja sie z tym zgadzam. Wierze ze jesli czlowiek walczy o siebie i swoje zycie, to w koncu mu sie uda.

A rany sie jatrza i ropieja tylko wtedy, gdy je co chwile na nowo rozdrapujemy. Zamiast to robic, sprobuj wyciagnac wnioski i unikac nowych ran. Wierze ze Ci sie uda, zycze powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, na początek chciałbym się przywitać... Jestem w wieku nastoletnim... uczę się w liceum muzycznym... ale mniejsza o to, moim problemem jest od pewnego czasu ciągła depresja... W życiu nigdy mi się nie układało , zawsze byłem "ten gorszy"... Czuje się nieakceptowany przez rodzinę , znajomych , przyjaciół raczej nie mam... I to jest właśnie mój problem : Brak samoakceptacji , brak wiary w siebie , niechęć do życia... Poznałem wspaniałą dziewczynę , przez około 3 tygodnie byliśmy ze sobą , dopóki wszystko znowu zaczęło mnie prześladować... Rzuciła mnie jedyna bliska osoba , w której wciąż jestem zakochany po uszy , a niestety nie mogę z nią być bo jestem inny... Nie mam do kogo zwrócić się o pomoc... Nie chcę żyć , mimo młodego wieku (17lat) wszystko mi już zbrzydło , niejednokrotnie myślałem o samobójstwie , i co raz bardziej jestem do tego przekonany , bo nadziei na przyszłość nie widzę... Przepraszam za niezbyt czytelny język , ale już nie potrafię nawet porządnie pisać , bo głowę mam zajętą to myślami o niej , i o samobojstwie... Nic więcej do głowy mi nie wchodzi... Musze się komuś wyżalić , bo nie wytrzymam... mam zamiar nałykać się tabsów , bo to chyba najlepsze rozwiązanie... Znajomi ciągle mówią mi , że to , że nikt się mną nie interesuje to mój własny wymysł... czy to zachodzi na jakąś chorobę psychiczną? Gdzie powinienem sie zgłosić?

Pozdrawiam i proszę o rady

Zdesperowany i zdruzgotany...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak to piszę te słowa, to słucham koncertu e-moll Chopina - klasycze wykonanie Zimmermana z jakąś polską orkiestrą. Akurat druga część. Na koncert f-moll jestem chyba trochę za głupi muzycznie - za mało się tam dla mnie dzieje. Ciekawy sposób na spędzanie sylwestra. Dawno tego nie słuchałem, to chyba pierwszy raz od paru miesięcy.

Nie wiem co masz zrobić.... masz to wytrzymać. To wszystko.

 

[ Dodano: Nie Gru 31, 2006 11:10 pm ]

właśnie wysłuchałem koncertu f-moll. Chyba byłem dla niego niesprawiedliwy. Nie jest tak "ekstatyczy" jak e-moll, jest bardziej refleksyjny, subtelniejszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×