Byłam w szpitalu 3 razy -łącznie pół roku 2 razy w zwykłym szpitalu psychiatrycznym i raz w klinice akademickiej Nie ma porównania W tym zwykłym to był koszmar Tak jak u Krzysztofa -na zewnątrz upał, a tu wszystkie okna pozamykane, duchota okropna i taka nieznośna cisza Zupełnie nic się nie działo Była niby "terapia zajęciowa", ale to od 12 do 15, a przed i po musiałeś radzić sobie sam A na terapii czytanie gazet, rysowanie... Normalnie szło zwariować Ludzie kradli sobie nawzajem po nocach rzeczy z szafek, w czasie posiłków pchali się na chama do stołówki, żeby sobie miejsce zająć, bo była mała...Były osoby naprawde chore, z którymi nie szło złapać żadnego kontaktu -krzyczły, terroryzowały cały oddział... Były pacjentki, których nawet personel się bał -taka jedna dobrze zbudowana paranoiczka -wszyscy mieli mierzone ciśnienie, ale ona nie bo sobie nie dawała, na stołówce zrzucała ludzi z krzesła i wszyscy jej musieli ustępować a personel udawał, że nie widzi... Ja byłam najmłodsza na oddziale i chyba dlatego mnie nienawidziła, np kiedy byłam w wc, ona otwierała drzwi i krzyczała, że jestem k****ą, że się już w podstawówce puszczałam z Jaśkiem i inne brednie... Raz ot tak się na mnie rzuciła i mnie pobiła -kopała mnie i okładała pięściami, wszyscy na sali to widzieli, ale dopiero po kilku minutach przyszła pielęgniarka... byłam w szoku, chciałam się wypisać na własne żądanie, ale nie mogłam... Byłam w tym szpitalu i po prostu nie mogłam już wytrzymać, więc przyjęłam taktykę, że już niby wszystko jest ok, że się dobrze czuję (i mogę już wyjść) Po kilku tygodniach grania, byłam na wolności... Łącznie w szpitalu byłam półtora miesiąca... No ale tak naprawde oni zaserwowali mi leki, które wcale nie pomagały i ja się dalej źle czułam... Miesiąc po wyjściu miałam próbe samobójczą... Więc wypłukali mi żołądek (nie polecam, gdybym wiedziała na czym to polega, to podciełabym sobie żyły....) i spowrotem na oddział... Znów byłam półtora miesiąca... I znów wyszłam i nic... Było tylko gorzej... Wpadłam w depresje do tego stopnia, że spałam do 23 godzin na dobe, w ogóle nie kontaktowałam ze światem, nic z tamtego okresu nie pamiętam... Po kilku miesiącach takiej wegetacji mój psychiatra powiedział, że bedzie potrzebna hospitalizacja, ale ordynator z tego szpitala, w którym byłam powiedział, że niestety oni już nic więcej dla mnie nie mogą zrobić i polecił klinike w Lublinie... Tam byłam 3 miesiące... I było naprawde bardzo fajnie Nie było osób "niebezpiecznych", większość to osoby młode, więc poznałam troche osób Długo dopasowywali mi leki i nic nie pomagało, więc zdecydowali się na serię elektrowstrząsów -łącznie 12, po 2 razy w tygodniu No i jakoś stopniowo było troche lepiej Jedyny minus był taki, że zaserwowali mi tyle leków, że przytyłam po nich 20 kilo... Ale nie dało się inaczej...
Więc są różne szpitale, poziom leczenia jest napewno wyższy w klinikach przy Akademiach Medycznych, a o to jak jest dokładnie na oddziale najlepiej spytaj swojego lekarza Psychiatrzy orientują się mniej więcej, gdzie jak jest w ich regionie i są w stanie coś polecić...