Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość schizoidalna


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ala, szczerze mówiąc, ja też się dziwię. ale nic. za to dostałam pracę, w której sobie radzę na razie.

 

obecnie mam koszmarny lęk przed podjęciem kolejnej terapii, mam autodestrukcyjne ciągi i nie mam raczej już nadziei na to, że moja sytuacja się poprawi. lekarze rozkładają nade mną ręce, terapeuci zresztą też, chyba że prędzej ja stwierdzę, że są np. niekompetentni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hatifnatow5, Szkoda, że nie spytałaś w szpitalu, dlaczego podjęli taką decyzję.

Powodzenia z pracą!

 

-- 20 lip 2014, 16:02 --

 

A ja się tak zastanawiam, czy to faktyczny brak potrzeby czy brak ODCZUWANIA tej potrzeby lub zaprzeczanie jej, stłumianie np. z powodu lęku, który wcale nie musi być uświadomiony.

To drugie, czyli zaprzeczanie i stłumianie z powodu lęku, nawet już uświadomionego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiedzieli mi, że ze względu na "strukturę osobowości" i trudności w swobodnym kontakcie (moim zdaniem to na wyrost, bo w pracy jakoś sobie w tym kontakcie radzę, a z tą panią psycholog mi się tylko tak ciężko rozmawiało...) bardziej bym skorzystała w terapii ambulatoryjnej. i tak też mi napisali w tym podsumowaniu. chodziłam potem przez miesiąc na oddz. dzienny na grupową, ale moim zdaniem to jest takie miejsce tylko na przeczekanie kryzysowej sytuacji, a nie solidna terapia.

ogólnie nie jestem zadowolona z tego, jak uzasadnili odmowę przyjęcia, bo tak naprawdę nie powiedzieli mi nic konkretnego, właściwie to uzasadnienie to żadne uzasadnienie... no ale już to mam za sobą. teraz pytanie co dalej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie, co się potem dzieje z tą potrzebą u osób schizoidalnych? Znika jak kamfora czy też zostaje mocno stłumiona, bo doświadczenie bycie niekochanym i brak bliskości za bardzo bolał...? Moim zdaniem gdyby tej potrzeby nie byłoby naprawdę, to nie byłoby też cierpienia z powodu izolacji i innych objawów os.schizo.

Potrzeba jest ale właśnie stłumiona, wręcz wyparta, a to właśnie przez wcześniejsze doświadczenia bycia niekochanym i ze strachu, że to może się powtórzyć. Zaufanie a potem odrzucenie bardziej boli niż cierpienie z powodu samej izolacji (tak okiem schizoida czyli mnie).

 

-- 20 lip 2014, 16:17 --

 

Hatifnatow5, A może właściwą byłaby ambulatoryjna indywidualna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio zauważyłam, że cenię sobie relacje profesjonalne lub pół-profesjonalne. Wiecie, jak już kogoś dobrze znasz, macie wspólne zainteresowania, ale dalej jesteście per "pani", bo praca/uczelnia tego wymaga albo różnica wieku jest duża. Na pewno wolę to od takich zwykłych "znajomych", których nie można nazwać przyjaciółmi, bo nie zrobili by nic wielkiego dla ciebie.

 

Też myślę w taki sposób o działalności charytatywnej. To, że nie zalewam się łzami na widok niepełnosprawnego dziecka paradoksalnie sprawia, że mogę być większym oparciem dla jego rodziny. Bo ja empatię mam, tylko taką trochę inną...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio zauważyłam, że cenię sobie relacje profesjonalne lub pół-profesjonalne. Wiecie, jak już kogoś dobrze znasz, macie wspólne zainteresowania, ale dalej jesteście per "pani", bo praca/uczelnia tego wymaga albo różnica wieku jest duża. Na pewno wolę to od takich zwykłych "znajomych", których nie można nazwać przyjaciółmi, bo nie zrobili by nic wielkiego dla ciebie.

.

tak, bardzo podobnie postrzegam relacje. tu jest konkret, wiesz co ta relacja ma na celu, nie jest bliska, oparta na emocjach.

relacje ze znajomymi, jeśli już takie mam, w zdecydowanej większości mnie nudzą i męczą. nie wchodzi w rachubę gadanie o dupie maryni albo jakieś zależności emocjonalne. no way.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, faktycznie można miło spędzić czas nawet z promotorem czy z klientami i pogadać nie tylko o pracy, a nie uruchamiają się te potrzeby emocjonalne co przy choćby zwykłych znajomych typu "czy chcą mnie widzieć", "czy oni mnie słuchają", "czy oni są dla mnie ważni/ja dla nich", bo potem wychodzi przeważnie, że nie, nikomu specjalnie nie zależy i to nie jest fajne.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłam 2.5 roku, potem uciekłam. nie pamiętam dlaczego. ale terapeuta nie bardzo potrafił mi pomóc chyba.

teraz we wrześniu niby mam zacząć kolejną, tym razem psychodynamiczną, ale mam złe doświadczenia i bardzo się boję wchodzenia w kolejną relację.

Rozumiem, ja też zmieniłam raz terapeutkę, bo uważałam, że nie jest w stanie mi dalej pomóc. Potem w szpitalu dopatrywali się w tym zachowaniu typowego działania osoby schizoidalnej :?

 

-- 20 lip 2014, 16:40 --

 

No ale 3 lata jednak byłam z nią w relacji.. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983, no ja wiem, że to jest typowe działanie osoby schizoidalnej, ale... jak mam tego nie robić?

to jest wszystko chore... jedyne, co mogę zrobić, żeby wyprostować trochę zaburzenie, to podjąć terapię. ale terapii nie podejmę/nie dokończę, bo jestem zaburzona. zajebiście.

jak Ci się teraz układają relacje i w ogóle te wszystkie sprawy po terapii w szpitalu?

 

cyklopka, tak, wychodzi, że nikomu nie zależy. ale wtedy pytam siebie: "niby z jakiej okazji ma zależeć, skoro nic nie potrafię z siebie dać?" i mam odpowiedź...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, tak, wychodzi, że nikomu nie zależy. ale wtedy pytam siebie: "niby z jakiej okazji ma zależeć, skoro nic nie potrafię z siebie dać?" i mam odpowiedź...

No ja jeszcze nie dojrzałam do zadawania sobie tego typu pytań, bo dopiero zaczynam terapię.

 

Mnie się wydaje, że mogę dać bardzo dużo, ale być może mi się istotnie tylko wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no dobra, staram się nie panikować, choć dobrze to wszystko nie wygląda.

jutro mam wizytę u psychiatry, ale za wiele się nie spodziewam, bo i z jakiej okazji?

 

cyklopka, skoro czujesz, że możesz wiele zaoferować, to myślę, że tak właśnie jest. dobrej terapii :)

 

ala1983, czasem mi szkoda tego szpitala, ale z drugiej strony fakt, że zaczęłam pracę i ustabilizowała się moja sytuacja życiowa działa na mnie wybitnie dobrze. 1/3 problemu się rozwiązała. teraz została kwestia emocji i relacji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hatifnatow5, Trzymam kciuki, strona zawodowa też jest bardzo ważna.

 

-- 20 lip 2014, 17:18 --

 

A ja muszę przedyskutować temat relacji na terapii. Trochę kłuci mi się ze sobą to moje działanie. Ostatecznie przecież z żadnego związku z mężczyzną nie uciekłam, tylko oni. Ale może właśnie uciekli ze względu na moje cechy schizoidalne? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, ja też zmieniłam raz terapeutkę, bo uważałam, że nie jest w stanie mi dalej pomóc. Potem w szpitalu dopatrywali się w tym zachowaniu typowego działania osoby schizoidalnej :?

 

-- 20 lip 2014, 16:40 --

 

No ale 3 lata jednak byłam z nią w relacji.. :roll:

Ala, jak długo byłaś w tej relacji! Zazwyczaj jak ludzie rzucają terapię, to wcześniej.

Jak z perspektywy czasu widzisz to, co kierowało Twoją decyzją? Faktycznie babkę uważasz nadal za niekompetentną czy bardziej po Twojej stronie przyczyny np. lęk przed zależnością itp? I jakie z ciekawości jest to "typowe działanie osoby schizoidalnej"? (ja mam borderline, więc nie wiem, o co cho)

 

-- 20 lip 2014, 19:15 --

 

tak, bardzo podobnie postrzegam relacje. tu jest konkret, wiesz co ta relacja ma na celu, nie jest bliska, oparta na emocjach.

relacje ze znajomymi, jeśli już takie mam, w zdecydowanej większości mnie nudzą i męczą

Podczytuję z ciekawości Wasze rozmowy i stwierdzam, że ja dokładnie odwrotnie mam :roll: Tylko, że ja border ;) Potwornie źle czuję się w relacjach, w których jest dystans, granice i dzielenie się emocjami nie wchodzi w grę. W takich sytuacjach bardziej oficjalnych czuję się potwornie osamotniona psychicznie, jak nie mogę się z innymi podzielić, co czuję, co naprawdę myślę, że muszę bardziej trzymać uczucia na wodzy, bo one ich nie obchodzą.. okropnie znoszę to, że jestem obca dla innych (nieważna) i rozmawianie o sprawach powierzchownych jest dla mnie straszne. Problem polega na tym, że jak jest ZBYT blisko to też jest źle, panikuję. I wtedy się izoluję - ale potwornie tęsknię za bliskością wtedy, bardzo potrzebuję czuć się kochana, kochać i ponownie dążę do bliskiego kontaktu. Takie przyciąganie, odpychanie.

Ale... pomijając diagnozy to chyba wszyscy w głębi serca cierpimy na to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nastia, Właściwie to można to połączyć, bo występował lęk przed zależnością, im dłuższa relacja tym większy lęk i ocena moich efektów terapii po długim czasie. Terapeutka uczyła się na mnie dopiero, nie miała zbyt dużego doświadczenia, co nie znaczy, że nie umiała mi pomóc. Na pewno mi pomogła, ale tylko do pewnego stopnia. Ja tak to widzę.

Po szpitalu miałam do niej wrócić, bo nie chciałam zaczynać wszystkiego od nowa. Ale właśnie w szpitalu zetknęłam się z tak ogromnym doświadczeniem tamtejszych tepapeutów, że nie chciałam juz wracac do poprzedniej. Miałam już to porównanie z doświadczonym terapeutą. U tej w szpitalu oczywiście nie mogłam zostać, bo przyjmuje zbyt daleko ode mnie, więc zdecydowałam się na rozpoczęcie 3-ciej relacji od początku u nowej terapeutki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale akurat to zaburzenie... nie wiem, zawsze mi się tak wydawało. a może wypieram, że moje przeżycia były złe.

 

jak czytam opis zaburzenia, to mi się wydaje, że osoby schizoidalne są przedstawiane jako roboty, bez emocji, potrzeb.

nie jestem robotem. szczerze, chciałabym, ale nie jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co ciekawe, nie miałam żadnych drastycznych przeżyć...

Pytanie, czym są dla Ciebie drastyczne przeżycia? Niekoniecznie trzeba mieć w życiorysie doświadczenia np. molestowania czy bicia do utraty przytomności, aby rozwinęły się zaburzenia osobowości. Istnieje też przemoc emocjonalna albo bardzo subtelne nienamacalne zranienia, jak np. ignorowanie emocji przez rodziców. Albo braki. Wystarczy oschła matka pozbawiona empatii, z chłodnym wzrokiem, a jeśli w dodatku mówi, że kocha, to już niezłe zamieszanie u dziecka może wywołać, sprzeczny przekaz. Albo wychowanie się w pozornie przykładnej rodzinie, w której nikt nie pije, nie bije, panuje kultura i zasady, tylko brak ludzkiego ciepła, brak miejsca na przeróżne emocje, taki beton. To też jest drastyczne, bo człowiekowi czegoś brakuje, ale pozornie do niczego nie da się przyczepić. Czasem bywa to nawet trudniejsze niż takie oczywiste namacalne znęcanie się, któremu zaprzeczyć się nie da i można jakoś zrozumieć, skąd te doły i strachy w dorosłości. Przypomniałam sobie właśnie, że przez kilka pierwszych lat choroby (mam na myśli pojawienie się lęków, depresji) też kompletnie nie wiedziałam, skąd to i dlaczego, przecież "miałam normalną rodzinę, żadna patologia jak niektórzy na moim osiedlu". Ale to było zaprzeczanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×