Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość schizoidalna


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Bez terapii wglądowej nie ma możliwości dojść do tego czy rzeczywiście wydarzyła się jakaś trauma która spowodowała zmieniony sposób reagowania na rzeczywistość.

Obserwując to, co piszą w internecie, bardziej skłaniam się jednak do tego, że mam wrodzone problemy z mózgiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też bym chciał wiedzieć skąd tego typu zaburzenia, schizoidalne. Kiedy pojawiają się emocje to robię się jak kaleka, od razu wtedy cała moja konstrukcja samego siebie ulega zburzeniu, czasem w parenaście sekund doświadczam uczucia kompletnego rozbicia siebie a ta osoba chce na przyklad tylko się przytulić. Wcześniej myślałem o tym jak o nieśmiałości ale potrafię odróżnić nieśmiałość i sobie często z nią radzić a tego nie umiem kontrolować. Robię się sztywny, nie wiem jaki przyjąc wyraz twarzy, podobnie mam z fotografiami, nie umiem się naturalnie ustawić do zdjęcia tylko zanim otworzy się migawka mam dziesiątki myśli jaki mam przyjąć wyraz twarzy itd.

 

Hatifnatow5, a izolację powoduje niechęć do przełamwyania swojego samopoczucia jakie masz wśród ludzi ? Bo ja też się czuję często źle wśród ludzi, ostatnio to wygląda tak, że nawet jak bym musiał walczyć z tym żeby nie zwracać na siebie uwagi bo całym swoim zachowaniem mam wrażenie, że skupiam uwagę. Staram się patrzec ludziom w oczy, szukac tam czegos normlnego - nie tylko ich zdziwienia albo takiej konsternacji "co to za typ ?". Kiedy widzę normalne spojrzenia to się uspokajam ale to trzeba sie przełamać żeby nie traktować siebie jako kogos chorego, stawać na równi z ludzmi, myślec o sobie pozytywnie, że jest się dobrym. To wymaga sporo wysiłku ale z czasem staje się troche normą, zaczyna się być częścią społeczności, nie jest sie takim wyizolowanym. Dla mnie to też problem wciąż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukk79, pewnie masz rację. tylko nie wiem jak to ugryźć.

wydaje mi się, że dość dobrze funkcjonuję w takich podstawowych rzeczach, od niedawna pracuję, czyli podstawowa potrzeba bezpieczeństwa zapewniona (przez całe życie tego nie było). tylko ta izolacja właśnie, takie z jednej strony poczucie, że jest się gorszym, innym, a z drugiej, jak to kiedyś pani psycholog określiła, że uznaję ludzi za głupich i płytkich.

strasznie mnie męczą relacje, kontakt z ludźmi. ale taka izolacja też nie jest dobra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takie z jednej strony poczucie, że jest się gorszym, innym, a z drugiej, jak to kiedyś pani psycholog określiła, że uznaję ludzi za głupich i płytkich.

Mnie się dokładnie to uczucie nasiliło wczoraj, kiedy próbowałam nawiązać jakieś relacje z osobami czekającymi na rozmowę kwalifikacyjną.

 

Nagle zobaczyłam, że większość ludzi kończących studia potrafi rozmawiać tylko o swojej magisterce/stażach/mieszkaniu/dojeździe do pracy/imprezkach ze znajomymi/gdzie pracują ich znajomi. Po prostu wykształciuchy bez najmniejszych zainteresowań, najwyżej powielają to, co jest akurat dobrze widziane. Duże firmy poszukują ludzi, którzy mają pewne cechy osobowości i reagują według oczekiwań. Czyli muszą być jednakowi. I na pewno nie tacy jak ja. Ale jednak lepsi ode mnie, bo mogą się sami utrzymać i mają tych znajomych, no i chyba większość ma dobre relacje z rodzicami i wsparcie w rodzeństwie.

 

A myślałam, że większość społeczeństwa to pustaki i prostaki. Jednak nie, ale z dwojga złego wolę ich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, mam podobne doświadczenie z tymi tematami rozmów - normalnie jakbyś siedziała gdzieś koło mnie, kiedy one się toczą. tylko ja idę za tym, lepszy taki temat do rozmowy niż żaden, zwłaszcza, kiedy faktycznie czujesz, że trudno by było o czymś innym porozmawiać. ale gdzieś tam od czasu do czasu zdarzają mi się wyjątki, kiedy mogę pogadać o książce, filmie, ale to nie są jakieś trwałe relacje, raczej takie ad hoc.

 

od relacji, które mają widoki na zrobienie się trwalszymi uciekam w podskokach... no nie daję rady i koniec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nawet zastanawiam, czy może ja jestem dziecinna i niepoważna, że mnie rozmowy "dorosłych" nudzą, a to są przecież często osoby młodsze ode mnie.

 

Ja na przykład lubię opowiadać ludziom różne ciekawostki, ale to muszą być osoby z jakąś ogólną wiedzą o świecie, żeby podłapały temat. O swojej pracy czy mieszkaniu opowiadać nie lubię, bo co to kogo...

Natomiast gdybym miała poznać jakąś nową koleżankę to wolałabym zapytać o to z czym się jej kojarzy jakiś kolor, którą księżniczką Disneya jest, na jakiej planecie chciałaby zamieszkać i w jaką broń by się zaopatrzyła w przypadku apokalipsy zombie ;) To pewnie bym wyszła na dziecinną. Ale nie będę pytać kogoś kogo znam od godziny o rodzeństwo/chłopaka/mieszkanie/zarobki, bo mi się to wydaje nudne i nie na miejscu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja najbardziej nie lubię rozmów "o byle czym"; nie umiem rozmawiać "o byle czym", musi być jakaś tematyka i konkretne zagadnienie związane z tematyką dla rozpoczęcia rozmowy.

 

-- 28 lip 2014, 01:08:12 --

 

A czy macie tak, że nie lubicie zasady witania i żegnania się, tylko wolelibyście od razu przejść "do rzeczy" bez przywitania się, a potem po prostu skończyć rozmowę, wyjść/odejść bez pożegnania się ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja z pożegnaniami mam problem, nigdy nie wiem co powiedzieć na odchodne. Przy przywitaniu nie, lubię przywitania, mogę się nawet ściskać czy przytulać na moment.

 

te tematy poważne czyli praca, rodzina one wywołują takie poczucie spięcia u mnie. Nawet nie to, że mnie one nie interesują ale często nie potrafię tego słuchać bo jest to jakieś przygnębiające, no bo najczęściej chyba jest, w końcu jak ktoś radzi sobie dobrze to aż tak nie opowiada ale jeśli słucham to wolę o tych pozytywnych stronach. A takie z gruntu bardzo przyziemne rzeczy nużą mnie ale tak już jest.

 

Hatifnatow5, to ja mam bardzo podobnie, z jednej strony wciąz poczucia bycia gorszym i staranie się by przystawać a z drugiej taka pogarda nierzadko. No i potrafię się nieźle wymęczyć przy ludziach, może przez tą ciągłą kontrolę siebie. Czasem jest juz lepiej ale czasem mam wrażenie jak bym zaczynał od nowa wciąż. Ale coś zostaje więc trzeba iśc dalej i próbować bo to daje efekty. A co żeby się mobilizować ? Macie w sobie czasem takie poczucie, że coś powinniście ale to odkładacie ? To taka izolacja wtedy, która nie jest dobra. Ja się staram iśc za takim głosem wenątrz, który każe coś zrobić mimo, że się nie chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teraz mi się wydaje, że jakikolwiek temat rozmowy jest bez sensu i nudny. no każdy jeden.

moje relacje to w większości właśnie te relacje zawodowe i rozmowy dotyczą niemal wyłącznie rzeczy pracowych, o wszystko inne już ciężko, jest wymuszone, "bo tak powinno być"...

 

lukk, masz jakąś terapię? czy sam pracujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

miałem terapie, grupową i indywidualna, pierwsza przez 3 miesiacy codzinnie a ta druga okolo pol roku. teraz znow grupowa raz w tygodniu, bylem 3 razy (na lipiec byla przerwa), nie chce tam wracac na nią za bardzo, nie wiem czy jest sens tam mówić o sobie, ja jestem inny od nich, wiem już co mi mniej więcej jest, chcialbym miec indywidualną żeby móc poruszać różne rzeczy z terapeutą. Ta u której byłem poszła na macierzyńskie, będzie okolo za rok dopiero.

 

z tymi tematami to chyba mialem podobnie. Kiedys jak mialem 23 lata (teraz 35) to w ogole malo co rozmawialem, byl okres okolo roku, ze w ogole nic nie mowilem, po prostu nic choc bylem w interesujacym gronie niejednokrotnie. teraz z tym jest duzo lepiej, latwiej mi sie wczuc w druga osobe a przez to moge rozmawiac, jak by mi sie pole empatii znacznie poszerzylo. ale wciaz nie moge z nikim byc, jak tylko emocjonalnie probuje posunac sie dalej to zaczyna byc wszystko powykrzywiane. nie moge sie z tym pogodzic. probuje ale to jest jak wyciskanie sobie mozgu, niby widze inne rzeczy, ktore nie kazdy widzi, w sensie jakiejs analizy socjologicznej, tematy polityczne i etyczno-filozoficzne ale mam problem ze zwykla spontanicznoscia, cieszeniem sie z przebywania z druga osoba. nie chce tego i wciaz mam nadzieje, ze to sie kiedys choc troche zmieni, wierze, ze spotkam taka osobe. ale nie jestem pewien, po prostu wierze. jest lepiej wiec moze to mozliwe.

 

-- 31 lip 2014, 01:48 --

 

u mnie rcjonalnosc przeciwstawia sie wciaz uczuciowowsci czy tez spontanicznosci, o ktorej pisalem. z drugiej strony jak patrze na ludzi to tez nie za batrdzo okazuja sobie uczucia. chcialbym miec kogos z kim moglbym miec to wszystko. Jak probowalem czuc to wychodzilo z tego jakies wariactwo, byly tylko emocje co konczylo sie depresja. teraz sie staram to rownowazyc ale to jak celowe dzialanie, ciezkie to wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście te zaburzenia są dość trudne ale to nie koniec świata. W ciągu kilku lat najważniejszym dla mnie w celu uzyskania stabilnej tożsamości było zaakceptowaniu samego siebie, swoich słabości. Najlepszym wsparcie na tej drodze były oczywiście relacje z ludźmi reprezentującymi pozytywne wartości oraz odzyskiwanie energii. Życie jest cierpieniem jak mawiał Budda i myślę, że ta choroba jest w 100% wyleczalna. Ogólnie ciężko jest wprowadzać pozytywne wartości wśród znajomych, którzy sami zbytnio je nie odzwierciedlają i w tym wypadku potrzebne są bardzo duże zasoby energii oraz umiejętności praktyczne jak empatia, asertywność. Choć mimo wszystko każdy z nas ma inną głębie, to jeśli się pozna bardzo dobrze drugą osobę, która się prze de mną otworzy a z pierwszego punktu wydaje się pusta, bez motywacji itp., to wtedy raczej nie odrzucę takiej osoby. Mam jakąś chęć by wracać. Zdecydowanie jednak poznałbym osobę przy której sam mógłbym wyżalać a zarazem robić wiele różnych rzeczy z nią.

 

-- 04 sie 2014, 17:39 --

 

Kilka ważnych rzeczy musi być zrównoważone czyli relacja między tym co się myśli a czuję oraz relacja między wewnętrznym dzieckiem-ego-super ego. Jestem osobą ostrożną i oczywiście muszę mieć jakieś zabezpieczanie czyli psycholog, relaks. Myślę i czasami potrafiłem odczuć, że byłem tu i teraz i na pewno jest to możliwe. Tak czy siak czuję się zmęczony, przygnębiony, zdenerwowany, nic mis się nie chcę taki marazm, poczucie samotności, napięcia fizycznego szczególności na twarzy. Podstawowa jest wiedza w leczeniu, fundamentem terapia. Nie lubię jak ktoś mówi, że jak się za dużo mówi o tym co się czuję, to do mnie to wraca ale takie osoby nie rozumieją o co w tym chodzi bo jeśli się akceptuje swoje słabości to mówienie o swoich odczuciach w cale nie wraca a uwalnia jak jest zaburzony ten proces i wtedy nie chce się mówić o tych odczuciach bo się zmniejszają.

 

-- 04 sie 2014, 17:48 --

 

luke - Ja się staram iśc za takim głosem wenątrz, który każe coś zrobić mimo, że się nie chce.

Nie tak do końca, to że ci się nie chce nie musi wynikać z objawów chorobowych bo robienie czegoś na sile nie jest dobre, nawet nie mając podobnych problemów. Bo to tak jakbyś chciał walczyć z samym sobą a wpierw trzeba na prawdę zaakceptować swoje słabości, dokładnie poznać siebie i że tak powiem idealistycznie powiedzieć sobie Kocham siebie. Jest to bardzo trudne i bez wsparcia drugiej osoby się nie obejdzie. Dopiero później można te swoje słabości zmieniać bo siła woli to jedno a akceptacja to drugie ale rozumiem, że nieraz nie da rady bez takiej reakcji się obejść. Czasami może w jakimś stopniu to pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mark nie nazwał by tego aseksualnościa, (wrogością- zależy co to znaczy) a raczej dużym poziomem wrażliwości i poczuciem winy z tym wypadku. W krajach wschodnich powiedzieli by że wtedy ma się zamkniętą czakrę sakralną. Nie wiem czy jesteś chrześcijaninem czy to raczej uraz z innego tytułu ale np.

w religii naszej jest coś takiego jak wstrzemięźliwość wobec tych spraw i poczucie niższej wartości, jeśli ktoś ma Np. JA ma idealistyczne podejście do świata irracjonalnego oraz bym to też widział w moim niewłaściwym obrazie Pana Boga- tzw. nerwica eklezjogenna.

Mogę ci powiedzieć trochę uciekając od tematu, że jeśli ktoś ci powiedział, że jesteś nie w odpowiedzialny to już jest w dużym błędzie bo samo to, że każdy znasz żyje jest odpowiedzialnością a dodatkowo, żyjąc z takimi przekonaniami jak właśnie zasady np. religijne świadczą o bardzo dużej odpowiedzialności bo każdy z nas zasługuje na miłość ale to trochę powiedziawszy hardkor. Ciągle jednak będę wracał do tego, że musi być równowaga między tym co racjonalne a irracjonalne. Zaburzenia osobowości to mają do siebie, że często przekomarzamy się z samym sobą a tutaj bardzo ważna kwestią jest zaakceptowania swoich słabości i ja na twoim miejscu otworzył by się jednak na ta sferę życia choć trochę bo twoje przekonania nie znikną a przecież nikt nie jest idealny. Choć wiem, że możesz mieć inne doświadczenia a wiem, że nie jest łatwo a wiem, że samotność nie jest ciekawa. Tylko jestem ciekaw co to są za doświadczenia.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×