Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

telepie mnie od wczoraj ,alkocho niestety fajnie na chwike a 3 dni picia(leków nie biore )mi nie sluży a wam???można wypić piwko 2 ale raz na jakis czas ,chyba wypłukałem magnez i ide do apteki po niego...w takich nerwóokach myśłe o lekarzu i zejestem porabany a nieraz nie myśle ale to sie powtarza,cholerne zaburzenia tak w amerykanie to bogaty kraj i medycyna jest na najwyżym poziomioe wiadomo okrutne finanse na to idą pewnie takie jak nasz cały budżet...no i te magiczne badanie SPECT dr amena chciałbym zeby mi kiedyś je zrobili ale czy bedzie mi dane :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Źle. To, co czuje moje ciało, czuje i dusza (w tym przypadku nie odwrotnie). Przy tym ochłodzeniu wciąż mi zimno, bolą mięśnie, kości, głooowa, krążenie znowu słabiutkie, a to powoduje, że nie chce mi się nigdzie wyjść. Jak co roku. Najchętniej leżałabym zakopana pod ciepłą kołdrą całe dnie. Ale wstaję, choćby na siłę, chociaż całe ciało mam „wygniecione”. Zawsze wstaję i robię co do mnie należy, jeśli muszę. Tylko nastrój podły. I nic nie ma sensu.

Na terapię chodzę co tydzień, co dwa... Nie czuję ciągłości, nie czuję terapii, czuję niechęć do terapeutki i nie potrafię się otworzyć na sesji. Coś mi się wydaje, że to powolny koniec mojej psychoterapii i mojej relacji z terapeutką, którą jednak naprawdę chciałam spróbować utrzymać, ale okazuje się to zwyczajnie niemożliwe. Ostatnio doszłam do wniosku, że szkoda nawet moich pieniędzy na tą terapię.

Widocznie tyle terapeutyzowania się musi mi wystarczyć. Muszę zacząć jakoś znowu żyć. "Normalnie" - jak dawniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja Haniu uśmiercam teraz właśnie tego niemowlaka. Za bardzo się we mnie rozpanoszył. Muszę się przywrócić z powrotem do pionu. To konieczne, żebym mogła znowu w miarę "normalnie" funkcjonować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, ja mam to samo.za bardzo się zrobilam podatna na zranienia,za bardzo czuję braki i deficyty jakie wcześniej zagluszalam.Z dwojga zlego lepiej nic nie czuć,nikogo nie kochać,nie pragnąć i nie potrzebować.Przezylam takim niepelnym,pustym trybem ładnych parę lat i teraz trzeba do tego wrócic,bo inaczej zostanę rozhisteryzowaną i rozbitą panienką do konca życia.

 

DOKŁADNIE, nic dodać nic ująć. Czuję to samo. :roll: Dlatego chcę się znowu sama posklejać zanim całkiem się rozsypię. A że trochę nieskładnie i nie wszystkie części do siebie pasują..., cóż, trudno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie chcę sama siebie diagnozować, ale te cholerne huśtawki nastrojów mnie dobijają.

stwierdzone mam już ogólne zaburzenia osobowości, a ostatnio obserwuję u siebie chyba epizod afektywny mieszany. popieprzone to. w jednej chwili cieszę się jak głupi do sera, żeby potem się całkiem rozpie*dolić. po prostu wtf, już nie wiem co się ze mną dzieje :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, a chodzisz na psychoterapię? Jeśli dobrze pamiętam psychiatra proponowała Ci oddział, ale Ty nie mogłaś... Jesteś pod jakąś opieką psychologiczną?

Huśtawki nastrojów - skąd ja to znam. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, narazie nie chodzę nigdzie na psychoterapię.

dzisiaj chcę iść w inne miejsce i tam się spróbować wkręcić na indywidualną.

obecnie od stycznia tylko leki wpie*dalam... i wydaje mi się, że jestem na pochyłej w dół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, bo leki nie są rozwiązaniem problemów. :( Tzn. leki mogą coś przytłumić, trochę ustabilizować nastrój, ale nie zastąpią pracy nad sobą, przepracowania różnych wspomnień, przeżyć. I czasem niestety zrobią gorzej niż lepiej, echhh. :pirate: Trzymam kciuki, żeby Ci się udało dostać na tą terapię. Bo widać, że to właśnie ona jest Ci najbardziej potrzebna. Leki mogą być najwyżej jeśli już skromnym dodatkiem. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hania, dzięki... Muszę coś zmienić, coś ze sobą zrobić, bo czuję, że to się może pewnego dnia źle skończyć... Ostatnio miałam takie ciśnienie (tak to sobie nazywam), że myślałam, że albo się nałykam wszystkiego co mam w domu, albo przejadę mocniej po nadgarstkach. Zaczęło mnie nosić, tak w jednej chwili. Musiałam się do kogoś zwrócić i przenocować z dala od domu - resztki rozumu stwierdziły chyba, że jeśli tego nie zrobię to nie będzie kolorowo.

 

-asia-, wiem, że leki to nie wszystko - jednak były dobre przez chwilę. Pomagają mi wstawać rano i chodzić spać w nocy. Właśnie wczoraj myślałam o całkowitym odstawieniu ich, ale potem przyszły te myśli i musiałam wziąć następną.

Kiedyś wszystko tłumiłam w sobie, a teraz już nie wytrzymuję i prędzej czy później mówię o tym komuś. Z jednej strony nienawidzę tego, bo nie lubię obarczać innych swoimi problemami, a z drugiej własnie bardzo tego potrzebuję. Zaczynam już nawet stosować szantaż emocjonalny - ku*wa, przecież to nie ja!

 

Jeśli nic się nie zmieni to długo tak nie pociągnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy – ale to jest dobry znak choć może się wydawać inaczej...!!! W końcu zaczynasz mówić na głos, co Ci leży na sercu a nie tłumić wszystko w sobie! Wiem, że to duża zmiana, ale wierz mi, że chociaż się przeciw temu buntujesz, to postęp w Twoim leczeniu. Mimo braku terapii. Co do leków – dobrze, że pomagają Ci chociaż doraźnie, to już coś. Gdybyś rozpoczęła terapię i byłabyś pod opieką psychoterapeuty mogłabyś spróbować je w pewnym momencie odstawić...

Mnie niestety terapia już bardzo męczy i nuży. :( Za niecały miesiąc minie rok od jej rozpoczęcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie jakbym był osaczony. Nigdzie nie mogę uciec , coraz bardziej zacieśnia się krąg problemów , które mnie zewsząd miażdżą. Nie widzę szans na wyjście z tego, śmierć jest dobrym rozwiązaniem ,ale nie teraz. Muszą się spełnić ku temu jeszcze inne warunki, tyle że to może trochę potrwać. Pytanie , które sobie stawiam nie brzmi już "jak się wyleczyć?" tylko "jak znieść bytowanie do momentu śmierci?". Najchętniej dałbym się zamknąć w szpitalu psychiatrycznym i już nigdy z niego nie wychodził. Dałbym się odciąć od świata, po to by dać się wykończyć. Najpiękniejsza rzecz jaka mogłaby mnie spotkać, to zasnąć dzisiaj i już nigdy się nie obudzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest gimela jednym słowem mówiąc...poprostu jedna wielka męka jak czytam te posty ,nic nei pomaga czyli NIEULECZALNA choroba któą można tylko tłumić aby totalnie nas nie roz.....ała to fajne życie nas czeka bo podejrzewam że młodzi tu wszyscy są w miare wyobrażacie siebie za 10-20 lat???dramat...mi lekarz odpisał na maila że mam przyjść i zobaczy co da sie zrobić...to co da sie zrobić już jest jakieś negatywne...kurna jebany los...rzygam...bezradnosć lekarzy i nasza albo jest tak w tym kraju albo niewiem albo doczekamy sie kiedyś jakiejs nowatorskiej metody odpowiedzialnej za te wszytskie choroby...NAUKOWCY szybciej tam działać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

border nie border nie każdy ma tu border chodzi mi ogólnie o zaburzenia osobowości...bogactwo objawów,stałę cierpienie,brak emocji,radosci,same tylko złe strony ale kiedyś było inaczej ale im dłuzej ta choroba trwała i się rozwijała tym mój lekarz zgłupiał i wymiękł i ja i rodzina i całe otoczenie...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coraz częściej i ja zastanawiam się czy moja depresja to depresja.

A może jakieś zaburzenie . Wieczorem chce się wieszać a rano ,wydaje się być ,całkiem spójny ,mam poczucie humoru ,po godzinie takiego odczucia,wyje z rozpaczy ,robię sobie wyrzuty z byle powodu ,a następnie wszystkie hamulce odchodzą i jestem zupełnie innym człowiekiem ,niestety na krotko .Zaczyna mnie to bardzo męczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jestem impulsywny ale fakt nadmair emocji miałem wtedy mnie nosi ochota na seks straszna...pije bo cche sie zabawić a póżniej pustka nie moge sie ubrać depresja itp niewiem moze alkochol nie jest dla nas ????bordera niby nie mam ale dramat i tak jest jest dziwnie...i neiwiadomo co byśmy robili to i tak nie pomogą nam ,wolalbym miec 10 operacji albo nawet 100 niż to gówno !!! :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam napewno lękliwą-unikającą, zdiagnozowali mi to 2 lata temu, ale zaczynam się martwić, że coś innego mi teraz wyłazi.. Ach, nie chcę się wkręcać, ale się martwię :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też miałem ją na początku,fobia społeczna pózniej pojawily sie inne obecnie jestem na chwiejnej...al eprzyznam ze jak miałem fobie życie było lepsze jakosciowo niż teraz niewiem jakbym miał porównywać etapami a wy macie tak ???potraficie zaobserwowoać te różne osobowosći czy macie tylko jedną ja mam chyba kilka i chyba umre na to....WHY ME ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie coś pozytywnego zobaczyłem. Mianowicie film "The Expendables" ze Stallone'em Jet'em lee i innymi. Świetny motyw dali , że gościu mówił o tym że jest w środku martwy i że stracił swoją szansę na uratowanie resztek człowieczeństwa, Stallone nie chciał być pustym i martwym w środku zabijaką i dlatego postanowił kogoś uratować. Podoba mi się taki sposób walki o życie :D. Mnóstwo wybuchów , rozpierdzielania wrogów i oczywiście wygrywanie dobra w każdym calu mimo miażdżącej przewagi zła. To jest coś co daje kopa. Super film jak dla mnie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam, wróciłam :)

 

tydzień mnie nie było i zmiany zmiany....

 

u mnie tragedia, co tu kryć, leżałam na słońcu myśląc o tym, że nie mam po co wracać i marząc o samobójstwie - na tym polegał mój urlop w Turcji.

nie pomógł odpoczynek, ciepło (gorąco!!), morze, basen, egzotyczne widoki. wszystko to na gówno po prostu.

wróciłam do domu, jeszcze jestem z rodziną, a marzę jedynie o tym, by zostać sama i ryczeć, ryczeć i walnąć czołem w lustro.

rzygać mi się chce na myśl o pracy, ludziach, których nie lubię, ludziach, których nie mam, wszystko to jedno wielkie gówno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy Wy też tak macie jak moja znajoma, że niszczycie to, co najbardziej kochacie? Tylko po to, aby przekonać się, że to rzeczywiście istniało?

Ona twierdzi, że tylko w ten sposób może się przekonać co do prawdziwości relacji. Nie można przecież zniszczyć tego, co nie istnieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Myślalam,że jak wrócisz to będziesz opowiadała o tym jak było fajnie. Ale potrafię zrozumieć,że mogłaś się tam tak czuć. Nie pytam dlaczego.

Powiedz czy denerwował Cię widok ludzi tam będących, to,ze są szczęśliwi, że mają rodziny, że nie mają problemów ze sobą?

Ja jak wracam do domu to też się stressuję, tracę lepsze samopoczucie, jestem zdołowana.

Kiedy masz terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, nawet nie denerwował mnie widok ludzi szczęśliwych. Dla mnie oni byli normalni - to ja jestem ufolud. Było fajnie, w sensie, że starałam się korzystać z tego, że jestem w takim miejscu i że mam odpocząć. Pływałam, opalałam się, spacerowałam, byłam na dwóch wycieczkach, skupiałam się na moich siostrzeńcach i naprawdę było miło!

Ale to co w środku się działo.... To uczucie, że nie mam po co wracać, że nienawidzę siebie i swojego źycia, że wkurwia mnie fakt, że jakbym się zabiła, to moja siostra będzie miała tyle kłopotów, pogrzeb itp, chociaż dostanie po mnie mieszkanie i samochód... Tak... takie myśli miałam. Nie mogłam spać nocami, roznosiło mnie, musiałam wspomagać się xanaxem, siedzieć nocami na balkonie i palić fajki.. Wróciłam totalnie rozbita, z depresją i lękami pomnożoną razy 1000. Naprawdę się starałam. Naprawdę!

W najbliższy weekend mam imprezę firmową w Szczyrku... Oczywiście domyślasz się, jak bardzo nie chcę tam jechać...

Terapię mam dopiero w przyszłym tygodniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Napewno bedziesz musiała opowiedzieć na sesji co się z Tobą działo. Szukam przyczyny dlaczego to wszystko mogło siętak nasilić u Ciebie. Może jest też tak,że w terapii są wzloty i upadki-to normalne. Ale jak człowiek tak się czuje, żadne tłumaczenia tego w ten sposób nie dają ukojenia. Wciąż wracają myśli,ze się z tego gówna nie wyjdzie. Wiem dokładnie jak to jest. Może na Ciebie wplyw też mają zmiany otoczenia, mam na myśli rozłąkę z tym co stare. Ja jak gdzieś wyjeżdżam mam dół z tego powodu.Jak już jestem na nowym terytorium jest względnie, a jak myślę o powrocie do domu, znowu jest ch.jowo. W poniedziałek po terapii czułam się w miarę. A teraz........znowu te myśli,że to wszystko za długo trwa,że jestem taka nieszczęśliwa.

Korba, musimy wierzyć mimo swoich objawów chorobowych,że z tego wyjdziemy.Nie możemy myśleć katastroficznie. Na czas takiego samopoczucia bardzo ciężko ujrzeć swiatełko w tunelu. Chodzimy na terapię. Wierzmy w nią.

Trzymam kciuki za Twoje polepszenie samopoczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×