Skocz do zawartości
Nerwica.com

SavageMephisto

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez SavageMephisto

  1. Dzis postanowilem poruszyc temat osob, ktore wykorzystujac iluzoryczna anonimowosc, kreuja sie na osoby, ktorymi tak naprawde nie sa, zgrabnie manipuluja drugim czlowiekiem, zapelniaja pustke emocjonalna, dowarosciowujac sie kosztem innych ludzi. Z jednej strony budza odraze, z drugiej przyciagaja jak magnes. Niektorzy z nich zwykłe zwierzece pozadanie nazywaja miloscia, deprecjonujac jej znaczenie, twierdzac nieskromnie, ze nie wdaja sie w romans z kazdym. Inni szukaja bratniej duszy, aby uciec od samotnosci, oklamujac innych i swoje prozne ego. W dalszej czesci tego tekstu, opisze kilka przypadkow osob, ktore mialem "okazje" poznac przez Internet. Na poczatek ten oto przypadek, dosyc ciekawy - dziewczyna 24 lata, zyjaca w wirtualnym swiecie, niepoprawna romantyczka, opozniona w rozwoju emocjonalnym, zachowujaca sie niekiedy jak dziecko (jak sie pozniej okazalo mezatka, ktora wskakiwala do lozeczka kolejnym facetom pozanym przez siec). Nie potrafila skrzywdzic muchy, a czlowieka mieszala z blotem, wyzywala sie na nim, manipulowala i oklamywywala na wszelkie mozliwe sposoby. Swoje przezycia skrupulatnie zapisywala w zeszytach. Byly to roznego rodzaju opowiadania, wiersze, bajki itp. W nich ukrywala swoje emocje, przemyslenia, rozterki, milosci, ulotne chwile namietnosci. Ponadto lubila swoje emocje uzewnetrzniac w opisach na gg, badz na portalach spolecznosciowych typu fotka, czy NK. W przeciagu kilku chwil potrafila sie zakochac w obcym mezczyznie, twierdzac ze to gleboka milosc, magia. Nie odrozniala zauroczenia od prawdziwego uczucia i skarzyla sie na samotnosc - jeden z jej opisow: "Pociesz mnie - samotna ;(". Oprocz tego czesto przywolywala na tapete temat smierci. Nie widziala sensu ludzkiej egzystencji, walczyla ze swoim drugim "ja". Niemal kazdy facet, ktory wykazywal nia zainteresowanie byl traktowany jako potencjalny kandydat na kochanka, badz chlopaka. Wowczas czesto o nim snila, myslala, pisala mu wiersze, malowala jego portret i gdy mial ciekawa osobowosc oraz pociagal ja fizycznie zostawal ochrzczony mianem 'czarny', w przeciwnym wypadku 'bialy'. Dosyc czesto mezczyzni ja wykorzystywali i porzucali po krotkim okresie czasu, gdyz byla niezrownowazona emocjonalnie, aspoleczna, robila straszna karuzele uczuc, emocji, ponadto dalo sie zaobserwowac daleko posunieta mitomanie. Jednego dnia plakala z byle powodu, dostawala atakow agresji, nastepnego smiala sie do rozpuku, by po chwili zamknac sie w sobie i pisac o swoich tesknotach, pragnieniach. Potrafila o sobie mowic, ze jest pusta, wredna, dziwna, nikt jej nie rozumie, a za chwile, ze jest normalna i nic jej nie dolega - dziwila sie, ze faceci nie traktuja jej powaznie. Nie pamietala wypowiedzianych przez siebie slow i aspolecznych zachowan. Zamykala sie w swoim swiecie i tylko nielicznym pozwala sie do niego dostac. Bala sie podejmowac decyzje, wszelkie swoje potkniecia, zle wybory obarczala odpowiedzialnoscia przeznaczenie. Wychodzila z zalozenia, ze to ono kieruje jej zyciem i nie moze nic zrobic, nawet nie starala sie walczyc o lepsze jutro. Tak naprawde byla dwubiegunowa, zawieszona miedzy czarnym i bialym, nie widzaca nic pomiedzy. Zastanawiala sie dlaczego zycie jest tak okrutne i wszelkie przeciwnosci losu ja dotykaja - a nie robila zupelnie nic, aby poprawic swoja sytuacje, gdyz twierdzila, ze to jest pozbawione jakiegokolwiek sensu, nie ucieknie przed przeznaczeniem. W rozmowach w cztery oczy wstydliwa, zamknieta w sobie, posepna, ale tylko przez moment, by po jakims czasie stac sie dusza towarzystwa - jawiaca sie jako zartujaca, usmiechnieta osoba i wrocic do swojego pierwotnego zachowania. Wszelkie emocje, ktore ktos jej podarowal (nawet w blahej rozmowie telefonicznej) stawaly sie pozywka dla jej wyobrazni. Kreowala wowczas jakies postacie w swoich pisemnych rozwazaniach, ktore posiadaly cechy ludzi z jej otoczenia. To dotyczylo rowniez jej kochankow i 'chlopakow' (tyle, ze jak mozna nazwac kogos bliskiego chlopakiem, skoro byla mezatka?). Nie potrafila odroznic prawdziwej milosci od zauroczenia, tak naprawde to chyba nie umiala kochac. W momencie kiedy jakis adorator wpadl w jej oko, za wszelka cene probowala zwrocic jego uwage i czestowala go wymyslnymi opisami na gg, czy portalach w stylu: 'Tak wlasciwie, to czemu nie zakochac sie ponownie', 'Bierz mnie, jestem twoja', 'I''ll be your love', 'How to cheat the love in 7 days', 'Dzien dobry Magio'. Dlatego latwo ja bylo rozszyfrowac, co w danym momencie za emocje nia targaja. Ogolem dziewczyna zamknieta w swoim swiecie, momentami majaca trudnosci z odroznieniem rzeczywistosci od projekcji wlasnego umyslu. Balansujaca niezgrabnie na granicy jawy i snu. Szukajaca obecnosci mezczyzn za wszelka cene. Posiadala kilka numerow tel., ktore wykorzystywala do korespondencji z plcia brzydka. Nie potrafila sie uczyc na wlasnych bledach, byla swiadoma, ze robi cos zle, ale nie byla w stanie nad tym zapanowac. Czesto dopadala ja melancholia, wycinki z jej przeszlosci powracaly do niej niczym nieproszone echo, a ona zupelnie nie wiedziala, jak sobie z tym poradzic. Bylo jej wstyd przed sama soba, ze prowadzila hulaszczy tryb zycia, nie zdobyla odpowiedniego wyksztalcenia, przyjaciol, dobrej pracy, ale po krotkim rekonesansie w dalszym ciagu brnela w kierunku zlych nawykow. Sama nie wiedziala dlaczego tak sie dzieje. Czy ktos z Was poznal kogos podobnego, "czarnego" badz "bialego"? Zapraszam do dyskusji.
  2. Czy Wy też tak macie jak moja znajoma, że niszczycie to, co najbardziej kochacie? Tylko po to, aby przekonać się, że to rzeczywiście istniało? Ona twierdzi, że tylko w ten sposób może się przekonać co do prawdziwości relacji. Nie można przecież zniszczyć tego, co nie istnieje.
  3. Witajcie. Znam pewną dziewczynę, która twierdzi, że świat składa się tylko z dwóch barw: czarnej i białej, tzn. w tym sensie, że człowiek jest albo dobry, albo zły. Nie dostrzega hybrydy, odcieni szarości, nie wspominając już o kolorach. Ponadto dopadają ją stany melancholii poprzeplatane "szczęśliwymi" epizodami - wahania nastroju zmieniają się jak w kalejdoskopie. Czy to jest powszechne zjawisko w osobowości typu borderline, że osoba, którą dotknęło to zaburzenie jest skłonna powiedzieć o sobie, że jest wredna, okrutna, towarzyszy jej nieodłączne poczucie pustki, wydaje jej się, że jest niepotrzebna, bezbarwna, pozbawiona wszelkich uczuć. Tymczasem po kilku godzinach wraca jako uśmiechnięta, ciekawa życia, z mnóstwem pomysłów, gotowa na nowe wyznania - do jej drzwi puka optymizm. Po czym... Kolejna karuzela emocji, nastrojów. Zwracanie na siebie uwagi za wszelką cenę, a następnie odpychanie, gdy ktoś się do niej zbliży. Pozdrawiam.
  4. Wcześniej, gdy jeszcze się nie odsłoniła ze swoimi zaburzeniami, planowałem się z nią spotkać, porozmawiać. Tyle, że dziewczyna mnie zbywała, twierdząc że jest nieśmiała i jej zachowanie może mnie zniechęcić. Mimo to zaintrygowała mnie swoją osobowością, inteligencją i talentem literackim, plastycznym. Teraz obawiam się, że to chyba nie jest najlepszy pomysł. Zdałem sobie sprawę, że moja osoba może na dłuższą metę jej "zaszkodzić". Nie wiem zupełnie jak się zachować w tej całej sytuacji. Czy po prostu odciąć się od tej dziewczyny jednym cięciem, czy może jakoś ją przygotować na rozstanie. Wcześniej stwierdziła, że jak zniknę z jej życia, rozpłacze się jak dziecko. Mam swoisty mętlik w głowie. Pierwszy raz się spotykam z tego typu osobowością u kobiety. Nie chciałbym jej skrzywdzić. [Dodane po edycji:] Czy ja dobrze to odbieram: masz zaburzenia osobowości? Jeśli nie, to przepraszam. Ciekawi mnie czy takim ludziom można pomóc na dłuższą metę. Czy to jest "schorzenie", które można całkowicie wyleczyć. Zdaję sobie sprawę, że na pewno potrzebna w tym wypadku jest pomoc psychoterapeuty, a w skrajnych przypadkach psychiatry i konieczność stosowania środków farmakologicznych w postaci stabilizatorów nastroju. Dodam, że dziewczyna nie jest nastolatką. Ma 24 lata i momentami zachowuje się jak małe dziecko. Skupia się na przeszłości i teraźniejszości. Nie potrafi planować, inwestować w przyszłość. Podejmuje się jakiegoś przedsięwzięcia i po krótkim okresie czasu wszystko porzuca z powodu "wyimaginowanych" problemów, które tak naprawdę nie mają miejsca. Do tego "biczuje się myślami", wmawia sobie coś, co zakłóca jej spokój wewnętrzny. Nie potrafi racjonalnie spoglądać na problemy, ucieka od odpowiedzialności, momentami jej "pozorna" bezradność ją przytłacza. Czy ktoś jeszcze zabierze głos w dyskusji?
  5. Dziewczyna nie potrafi, bądź też brakuje jej odwagi, aby mi powiedzieć wprost o swoich odczuciach, wnioskach na mój temat, stąd te jej "wytwory wyobraźni". A gdy już się odważy mi napisać lub powiedzieć, że mnie uwielbia, albo mam ciepły, serdeczny głos, który "pieści jej zmysły", na drugi dzień głupio się z tym czuje i mnie odpycha. Uwielbia pisać, ma duszę artystyczną. Posługuje się wyszukanymi metaforami w swoich dziełach. Tak na dobrą sprawę to inteligentna dziewczyna. Tyle, że ma straszne problemy emocjonalne. Napisała mi, że jej sercem zawładnęła przeklęta miłość do faceta (on ma ją w głębokim poważaniu i ponoć nic ich już nie łączy od ponad 3 lat). Ona nie pozwala jej kochać (W tym mnie i pewnego adoratora, którego zna od dłuższego czasu. Krótko nie potrafi się zakochać.). Nawiedzają ją często koszmary senne. Ale gdy myśli o mnie przed zaśnięciem, ma cichy i spokojny sen. Jak to określiła: jestem cudotwórcą. Dziewczyna niezgrabnie balansuje na krawędzi jawy i snu. Momentami nie odróżnia rzeczywistości od projekcji własnego umysłu. Nie mam pojęcia, czy zdiagnozowano u niej zaburzenia, czy nie, ale pewnego dnia przyznała się, że jest chora. Nie drążyłem tego tematu, bo często mi daje do zrozumienia, że jak ją lepiej poznam, to ją znienawidzę.
  6. Poznałem pewną dziewczynę. Niekiedy pisaliśmy po 12 godz. via sms, czy gg. Od czasu do czasu dzwoniliśmy do siebie. To można porównać do pomostu między dwoma rozumiejącymi się duszami, w dodatku artystycznymi. Ona ma talent literacki i plastyczny, to mnie m.in. w niej ujęło. Rzadko się zdarza, aby kobieta w ramach podziękowania za rady, wskazówki dotyczące szerokiego spektrum spraw pisała mężczyźnie wiersze, opowiadania z nim w roli głównej. To brzmi nieprawdopodobnie, ale stałem się nieodłącznym elementem jej życia, swego rodzaju obsesją, mimo że wirtualnie. Dziękowała mi za to, że jestem, wprowadzam do jej życia odrobinę magii i spełnienia. I ten Anioł pod zaklęciem... Tak mnie sobie wyobrażała - jako istotę o nadprzyrodzonych zdolnościach, którą zesłała jej opatrzność. Nawet w jednym z jej opowiadań przypadła mi ta zaszczytna rola. Gdy tylko wspominała o aniołach, kwitowałem to uśmiechem i pytałem co bierze przed snem. Padała wówczas odpowiedź, że głęboki wdech. Po tym jak skomponowałem dla niej utwór muzyczny, zaczęła się przede mną otwierać. Nawet napisała mi wiersz, w którym dała mi jasno do zrozumienia, że moja poezja w towarzystwie muzyki jest niczym kojący okład na chorą duszę. Wtedy jeszcze nie rozumiałem, co oznaczają te słowa (Okazało się, że miała trudne dzieciństwo, jej rodzice dawali jej jasno do zrozumienia, że jest niechcianym dzieckiem. Miała starsze rodzeństwo, od którego nie mogła chłonąć dobrych wzorców zachowań. Całe życie było dla niej udręką, nigdy nie mogła zaznać prawdziwego szczęścia. To ma swoje odzwierciedlenie w jej niektórych wierszach. Należy pamiętać, że to wszystko wiem z jej relacji. Nie mam sposobności, aby to zweryfikować, ocenić chłodnym wzrokiem. Dodatkowo dziewczyna ma jakieś problemy emocjonalne. Często zamyka się w sobie, trawi smutek, po czym powraca do świata rzeczywistego jako wesoła, uśmiechnięta dziewczyna. Podejrzewam, że to ma związek z jej przeszłością. Wywnioskowałem, że ktoś ją wcześniej zranił. Ponadto odważyła mi się napisać, że często mnie widuje na ulicy swojej uśpionej świadomości. I te opowiadania i wiadomości sms o seksualnym podtekście z jej strony... Minęło kilka tygodni i napisała mi któregoś dnia, że nie jest godna mojej miłości i zapytała czego od niej oczekuję. Przyznam szczerze, że mnie zamurowało i nie bardzo mogłem zebrać myśli. Po chwili zastanowienia, odpowiedziałem, że chciałbym ją lepiej poznać. I tu kolejne moje zdziwienie, gdyż padła odpowiedź: mogę nie spełnić Twoich oczekiwań. Ty jesteś wyjątkowy, a ja szara, zwykła... Od tego momentu zaczęła trzymać do mnie dystans. Nie dawałem dziewczynie bezpośrednich znaków, że liczę na poważny związek. Nie wiem co ją motywowało do takiego zachowania. Pisaliśmy ze sobą o tym, ale ciężko było poruszać temat uczuć tak na odległość i wywnioskować, skąd to zachowanie u niej. Zapewniałem ją, że jest dla mnie kimś wyjątkowym i chciałbym kiedyś spojrzeć jej w oczy na żywo. Oczywiście otrzymałem ripostę w stylu: w oczach tkwi siła duszy, patrząc w nie można się wielu rzeczy dowiedzieć, a ja nie wiem czy chcę zdradzać wszystkie swoje tajemnice. W tej chwili w dalszym ciągu utrzymujemy kontakt, ona sama pisze do mnie, pyta się jak minął dzień itd. Zasypuje mnie swoimi przemyśleniami na temat życia, obdarowuje mnie wierszami, opowiadaniami... Ogólnie rzecz ujmując: dziewczyna jednego dnia prawi mi wyszukane komplementy, stara się za wszelką cenę zwrócić moją uwagę, posługując się przy tym wyszukanymi historiami z jej życia (ciężko w nie uwierzyć: podobno gdy dziewczyna była mała, matka ją zostawiła w przedszkolu i uciekła przez okno. Gdy zapytałem znajomej, czy jest świadoma tego co napisała, odparła, że to prawda i niczego nie zmyśla), a następnego trawi smutek, czuje się niepotrzebna, zagubiona, odsuwa się ode mnie, twierdząc, że jest bezbarwna, a ja wyjątkowy. Potrafi także mówić o sobie, że jest okrutna, wredna, nic nie warta. Dla niej świat składa się tylko z 2 barw: białej i czarnej. Nie dostrzega odcieni szarości, tym bardziej kolorów. Momentami strasznie się irytuje, najmniejszą krytykę pod swoim adresem traktuje jako osobistą porażkę, atak na swoje "ego". Dodam tylko, że pewnego dnia pisaliśmy na gg o dziwnych zachowaniach ludzkich, maskach przez nich zakładanych (tematem przewodnim były dzieła Freuda). Dziewczyna stwierdziła, że czasem trzeba założyć maskę, aby przetrwać. Gdy bardziej "podkręciłem" temat, pisząc, że często ludzie normalni uważają się za nienormalnych i na odwrót, dziewczyna stwierdziła, że to jej dotyczy. Ponoć jest "psychiczna", jak to określiła. Ma swego rodzaju zaburzenia świadomości. Dla niej jest lepiej gdy siedzi cicho w kącie. Zazwyczaj gdy go opuszcza, rani zbyt wiele osób.) Moje pytanie: co to za zaburzenia osobowości? Czyżby borderline? Proszę o poważne wypowiedzi.
×