Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ja przez ostatnie kilka tygodni, dość wybiórczo jednak, relaksowałem się metodą Jacobsona - polegającą na napinaniu i rozluźnianiu wybranych części ciała. Nie wiem czy ta metoda działa na DD, bo to głównie zaburzenie psychiki i postrzegania, ale myślę że jest bardzo skuteczna dla nerwicowców których męczą nieoczekiwane "ataki serca" lub inne czysto hipochondryczne dolegliwości. Pity przeze mnie magnez pomaga się skupić, poprawia pracę układu nerwowego, jednak też ma raczej znikomy wpływ na dereale i depersonale, czyli na te najbardziej interesujące (i nienawidzone) nas schorzenia.

Dzisiaj miałem dwie nieprzyjemne sytuacje. Razem z dwoma kumplami i bratem oglądaliśmy jakieś śmiechowe filmiki na necie, wszyscy się śmialiśmy (ja się starałem) i miałem dziwne wrażenie jakby to był film że ja ich widzę, każdy z nich wydawał mi się tak określoną osobowością przy mnie, a ja czułem się jak kamera tylko rejestrująca tą scenę.

Drugą była sytyacja gdy pokazałem ojcu zdaną maturę (dopiero dziś odebrałem ze szkoły ;) )a ten widząc naszą chichoczącą grupę nie chciał w to uwierzyć, myślał że wydrukowaliśmy to z netu i nabijamy się z niego, i wtedy naprawdę miałem uczucie pomieszania prawdy i fikcji, nie miałem pewności czy ten świat jest prawdziwy itp...

A czy Wy też macie przy tym taki spadek apetytu? Bo od jakiegoś czasu w ogóle nie mogę jeść, tylko herbata.

Czy to na pewno objawy nerwicy czy może to już....sami wiecie co. ;) Poradzcie coś...

 

@tet

Twój avatar jak dla mnie świadczy o sporym poczuciu humoru :smile: Pozrawiam Was wszystkich, tj Victorka, tet'a (tet'e?), waleczną i wszystkich innych zaburzonych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kamm, schizy z perspektywy czasu i w opisie mogą wydawać się śmieszne, ale kiedy ich doświadczamy to już niekoniecznie. (btw. niezłe jazdy ;) ) Jak dziś przeczytałam jakie są wskazania Perazinu (lek dziś przepisany) to przez moment wrócił strach, a mianowicie: "Psychozy, w których dominuje niepokój i pobudzenie, w tym schizofrenia z objawami niepokoju i urojeniami lub stany pobudzenia i podniecenia ruchowego różnego pochodzenia" Ale to tylko przez moment, chodzi o stłumienie natłoku absurdalnych myśli przed snem, istnej karuzeli która nie daje mi wypocząć..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kamm ja zamiast spadku wagi mam na odwrót, mam straszny apetyt, inaczej mówiąc mój umysł stara sę "zagryźć" lęki czymkolwiek. Od kilku miesięcy bardzo kontroluje to co jem, bo gdybym puściła swoje pokarmowe żądze samopas dostałabym pewnie depersonalizaci.

 

Viktornie korzystam z żadnych poradników (już), ponieważ znalazłam znacznie łatwiejszy sposób na medytacje. Słucham nagrań osho (są na you tube), niestety nie ma polskiego przekładu. W skrócie, metoda polega na braku wizualizacji relaksacyjnych, a opiera się tylko i wyłącznie o kontrolę nad ciałem i umysłem. Innymi słowy, siadasz na ziemi (koniecznie) i starasz sie wyłączyć wszystkie myśli. Ja kiedy nie mogę wyłączyć myśli zamykam oczy i myślę o czerni przed sobą. Kiedy to się udaje człowiek nie pamięta że się boi, że ma problemy itd. Bardzo skuteczna rzecz o ile udaje się osiągnąć ten rodzaj pustki.

Bardzo fajne są ksążki o rytuałach mnichów buddyjskich. Nie pamiętam już tytułów ale ćwiczenia owszem np.:

- wirowanie (jak derwisz) po pokoju przez 60 sek

-siad z podwiniętymi kolanami i skłon ciała do przodu (60 sek)

-pozycja leżąca na brzuchu, górna połowa ciała uniesona na wyprostowanych rękach( kilka serii po 60 sek)

 

Niby nic, a zawsze kiedy daję radę to wykonać D ustępuje przynajmniej na chwlkę. Mam przynajmniej okazję zobaczyć jak wygląda moje biurko "na żywo".:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WItam,

 

Jestem tu nowa i postanowilam napisac o moich doswiadczeniach z tym problemem.

Ten problem wyraźnie czuję od jakiegoś roku. I mam to non-stop, cały dzień. Interesuję się naprawdę przeróżnymi sposobami wyzwalania energii, dużo też czytam, od ponad 2 lat jestem na terapii. Ostatnio po raz już chyba 4ty przeczytałam książki Alice Miller - Dramat udanego dziecka, Bunt ciała i Gdy runą mury milczenia. POwiem szczerze że gdyby nie terapia to chyba nie do końca wiedziałabym o co chodzi. W każdym bądź razie książki mówią o "utraconym świecie uczuc" - nie wiem jak wy ale ja razem z matrixem odczuwam tez totalne bezczucie, nic nie czuje jakby mnie nie bylo. Utracony swiat uczuc to wg tych książek wyparta historia naszego dziecinstwa ( i tu znow poklon w strone terapii - troche mnie rozjasnila). I kiedy zaczynam wracac do tych wypartych uczuc (ale nie moze byc czysto intelektualnie, musi to byc powrot uczuciowy), kiedy zaczynam rozumiec jak mnie rodzice traktowali, kiedy zaczynam czuc smutek i zal dla dziecka ktorym kiedys bylam to O DZIWO doznaję powtórnej integracji ze sobą czyli matrix mija. Oczywiscie do momentu kiedy znow "emocjonalnie" mi sie zapomni i zaczne usprawiedliwienia typu : no tak moj tata tez mial ciezkie dziecinstwo, jaki on biedny jak mi go zal, nie bede go dodatkowo dobijac - i wtedy bach znow matrix, znow odcięta od wszystkiego, wszystko sie toczy wokół mnie a ja nic nie czuje, nie wiem nawet czy jestem. Straszne. Mam wrazenie ze działa to troche na zasadzie "znow mnie zostawilas (ja dorosla zostawilam male dziecko ktorym bylam) wiec ja cie tez zostawiam i bede sie objawiac chorobami, natretnymi myslami, depresja, bezczuciem itd.). MOja sytuacja jest dla mnie o tyle ciezka, ze nie mam rodziny alkoholikow itd., ale niby porzadnych ludzi. Niestety kiedy ide w zrozumienie dla nich to ubijam moje wewnetrzne dziecko i matrix z nerwicą wracaja....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paulinetto, ja też czuję się całkowicie wyprana z emocji. Nie wiem już czy kiedy się cieszę to naprawdę się cieszę czy może wypracowałam sobie przez lata zespół min i okrzyków na różne okazje. Co do powracania do dzieciństwa, to bardzo ciekawe...ceszę się ze na ciebie działa taka terapia. Ja jakoś nie mogę tego przełknąć. Myślę, że to kompletne bzdury. Jestem dorosłą kobietą i grzebanie w moich żalach zaczyna mnie samą żenować. Żale są owszem ale opowiadanie o nich wcale mnie nie wyzwala.

 

Czy możesz napisać w jaki sposób wyzwala Ciebie? Czy robsz na terapii jakieś ćwiczenia, czy tylko opowiadasz...?

Pozdrwiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paulinetto a w czym zawinili Twoi rodzice, że zapytam.. ? Oczywiście dzieciństwo ma ogromny wpływ na to jacy jesteśmy teraz, bez dwóch zdań (niektórzy sądzą, że decydujący. Ciekawa wydaje się być teoria Erica Berne'a.. może słyszałaś co nieco ?). Odnosząc się do niej mogę stwierdzić, że powielam scenariusz mojej matki. Punkt w punkt

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam dokładnie i zrobiłam odwołanie do siebie, ponieważ tylko na tym i ew. jeszcze na empatii polegają dyskusje na tym forum. Naszą jednak kończę i pozdrawiam.

 

 

Zapomniałam dopisać, że moje pytane dotyczące mechanizmów terapii zahaczającej o dzieciństwo jest ciągle aktulane. Jeśli ktoś z was ma doświadczenia z takiego typu leczeniem i zechciałby się nimi podzielić będę wdzięczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paulinetto a w czym zawinili Twoi rodzice, że zapytam.. ? Oczywiście dzieciństwo ma ogromny wpływ na to jacy jesteśmy teraz, bez dwóch zdań (niektórzy sądzą, że decydujący. Ciekawa wydaje się być teoria Erica Berne'a.. może słyszałaś co nieco ?). Odnosząc się do niej mogę stwierdzić, że powielam scenariusz mojej matki. Punkt w punkt

 

Z tego co zdążyłam się zorientowac poki co (a nie jest proste sie zorientowac bo oni oczywiscie nieswiadomi tego co robią wszystkiemu zaprzeczają) to byłam traktowana jak przedmiot to zaspokajania potrzeb mojej matki, a mojemu tacie bylo wygodnie tego nie widziec (no bo jakby zobaczyl to chyba musialby cos zrobic - na przyklad jej sie przeciwstawic a to juz dla niego byloby za duzo, wiec wolal tak mnie poswiecac byleby zoneczka na niego sie nie wydzierala). Generalnie moja matka mnie nie kocha (chociaz gdyby jej zapytac na pewno powie ze kocha - no ale niestety slowa w konfrontacji z rzeczywistoscia nie bardzo sie pokrywaja), nigdy nie interesuje jej jak ja sie czuje, ja tylko interesuje w co sie dzis ubiore, zebym na przyklad zle nie wygladala (oczywiscie to dzis to w cudzyslowiu bo od dawna z rodzicami nie mieszkam) bo jeszcze jakis sasiad zobaczy ze jestem brudna... itp itd.. Na ręku mam egzemę i ona na przyklad do mnie mowi " wez cos z tym zrob, jak ty wygladasz" - slowem jak przedmiot, wyglad mojej reki jest wazniejszy ode mnie. Ciezko mi to wytlumaczyc, nie wiem czy dla kogos z forumowiczów jest jasne co ja mam na mysli? Wtedy kiedy sobie uswiadamiam jak naprawde jestem traktowana i moj gniew z tym zwiazany wtedy odżywam. Dzis na przyklad gniewu nie czuje (wiec zapewne go tłumię) i juz wszystko mnie boli, w krzyzu lamie, mam sie ochote polozyc i lezec. CO jest dla mnie najbolesniejsze nigdy nie zainteresowala sie moją nerwicą, ten temat dla niej nie istnieje, tak jak zresztą JA prawdziwa, tez dla niej nie istnieje. Ona udaje ze mi nic nie jest i tak mnie tez traktuje, bardzo mnie to boli i zastanawiam sie powaznie nad zerwaniem kontaktow z nią.

 

[Dodane po edycji:]

 

Paulinetto, ja też czuję się całkowicie wyprana z emocji. Nie wiem już czy kiedy się cieszę to naprawdę się cieszę czy może wypracowałam sobie przez lata zespół min i okrzyków na różne okazje. Co do powracania do dzieciństwa, to bardzo ciekawe...ceszę się ze na ciebie działa taka terapia. Ja jakoś nie mogę tego przełknąć. Myślę, że to kompletne bzdury. Jestem dorosłą kobietą i grzebanie w moich żalach zaczyna mnie samą żenować. Żale są owszem ale opowiadanie o nich wcale mnie nie wyzwala.

 

Czy możesz napisać w jaki sposób wyzwala Ciebie? Czy robsz na terapii jakieś ćwiczenia, czy tylko opowiadasz...?

Pozdrwiam

 

I kiedy zaczynam wracac do tych wypartych uczuc (ale nie moze byc czysto intelektualnie, musi to byc powrot uczuciowy), kiedy zaczynam rozumiec jak mnie rodzice traktowali, kiedy zaczynam czuc smutek i zal dla dziecka ktorym kiedys bylam to O DZIWO doznaję powtórnej integracji ze sobą czyli matrix mija.

 

Tu własnie napisałam co mnie wyzwala. Bo samo grzebanie nie wyzwala, musisz poczuc tłumione wtedy emocje - nie wiem złosc na rodzicow, nienawisc czy co tam czujesz i pozniej jeszcze dochowac wiernosci tym uczuciom czyli jakby to powiedziec na przyklad jesli czujesz ze po tym co CI rodzice zrobili nie chcesz ich juz wiecej widziec to ich nie ogladaj.ALe jak dojdziesz do mysli ze nie chcesz ich juz wiecej widziec i pojawia sie watpliwosci : ze na przyklad teraz sa starzy, albo nieporadni, albo ze w zasadzie to nie wiedzieli co robili to nie ma zmiłuj - dolegliwosci wrócą....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

matka pozorantka.. dla mojej też najistotniejsza jest sfera publiczna i znane "co ludzie powiedzą", pewne osoby nie mają w sobie umiejętności okazywania uczuć nawet wobec bliskich (a może w szczególności) i nieświadomie krzywdzą, bo same powielają wcześniejsze wzorce. nie zawsze musi to oznaczać brak miłości. nie chcę tutaj mówić, że Twoja matka Cię na pewno kocha, tylko nie bardzo wie jak to pokazać (nie znam dokładnie Twojego przypadku no i nie jestem ekspertem). ciekawi mnie natomiast, jaki sposób rozwiązania konfliktu sugerują Ci na terapii, o której pisałaś.. ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

matka pozorantka.. dla mojej też najistotniejsza jest sfera publiczna i znane "co ludzie powiedzą", pewne osoby nie mają w sobie umiejętności okazywania uczuć nawet wobec bliskich (a może w szczególności) i nieświadomie krzywdzą, bo same powielają wcześniejsze wzorce. nie zawsze musi to oznaczać brak miłości. nie chcę tutaj mówić, że Twoja matka Cię na pewno kocha, tylko nie bardzo wie jak to pokazać (nie znam dokładnie Twojego przypadku no i nie jestem ekspertem). ciekawi mnie natomiast, jaki sposób rozwiązania konfliktu sugerują Ci na terapii, o której pisałaś.. ?

 

No i tu własnie zaczynasz usprawiedliwiac matki, a to nieuchronnie bedzie sie wiązac z ciaglym traceniem siebie. Czy to ze ona nie wiedziala czegos oznacza ze mogla mnie bezkarnie wykorzystywac, albo to ze miala gorszy dzien ze mogla mnie uderzyc albo zwymyslac? Tak dla mnie to oznacza brak milosci. NO bo w sumie to czym jest milosc? To chyba nie polega na tym ze sie mowi kocham cie. (zreszta tego tez mi nie mowila). Czlowiek ktory nie kocha sam siebie nie jest w stanie w zadnym przypadku prawdziwie kochac drugiej osoby, czy to dziecka czy partnera. To co piszesz o swojej matce i to ze z jakiegos powodu znalazlas sie na tym portalu zapewne sie ze sobą jakos łączy. Polecam Ci przeczytanie chociaz jednej ksiazki Alice Miller, bo ja tego do konca nie potrafie wyjasnic.

A i to ze ktos nieswiadomie krzywdzi, a ja uwazam ze moja to juz swiadomie bo wie od dawna ze chodze na terapie i wie tez ze to sie wiaze z nia, ale nawet jesli nieswiadomie to to nie zwalnia z odpowiedzialnosci.

Na terapii mi nic nie sugerują, terapia powiedzialabym zyje swoim zyciem, po 2 latach to juz prawie jak zwiazek, no i wychodza rozne moje zachowania za ktore "powinnam " wziac odpowiedzialnosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja usprawiedliwiam tylko swoją, sama ma nerwicę. nie okazujemy sobie czułości, nie przytulamy się, nie mówimy sobie "kocham cię" ale czuję, że mimo wszystko to uczucie jest i że mogę na niej polegać. przytulić to wolę się do swojego faceta, on mi pomógł odbudować "deficyt czułości". ale poszukam czegoś autorki, o której piszesz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja usprawiedliwiam tylko swoją, sama ma nerwicę. nie okazujemy sobie czułości, nie przytulamy się, nie mówimy sobie "kocham cię" ale czuję, że mimo wszystko to uczucie jest i że mogę na niej polegać. przytulić to wolę się do swojego faceta, on mi pomógł odbudować "deficyt czułości". ale poszukam czegoś autorki, o której piszesz ;)

 

Tet jesli ją usprawiedliwiasz to prawdopodobnie nie jestes w stanie poczuc do niej zlosci, nienawisci czy bólu który Ci zadala, a to moze powodowac w mojej opinii DD, bo odcinasz sie od tych uczuc, a skoro masz nerwice to pewnie one gdzies sa. Ale ja nie psycholog, tez piszę prawdopodobnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trochę się nie zrozumiałyśmy, odczuwam czasem złość jak każdy ale nie mam wrażenia, że moja mama mnie skrzywdziła. porównałam ją do Twojej w tym sensie, że często jest pozorantką.. a to co było w dzieciństwie.. hmm nikt nie jest ideałem. wiele sama sobie wywalczyłam i poniekąd nauczyłam ją postępowania wobec mnie. teraz nawet role nieco się obróciły, to ja częściej "drę mordę" i wypowiadam okropne rzeczy

 

 

ps. ale chyba powinnyśmy osobny temat założyć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trochę się nie zrozumiałyśmy, odczuwam czasem złość jak każdy ale nie mam wrażenia, że moja mama mnie skrzywdziła. porównałam ją do Twojej w tym sensie, że często jest pozorantką.. a to co było w dzieciństwie.. hmm nikt nie jest ideałem. wiele sama sobie wywalczyłam i poniekąd nauczyłam ją postępowania wobec mnie. teraz nawet role nieco się obróciły, to ja częściej "drę mordę" i wypowiadam okropne rzeczy

 

 

ps. ale chyba powinnyśmy osobny temat założyć ;)

 

Tet a chodzisz na terapie? Ja wczesniej tez nie czulam ze moja mama mnie skrzywdzila, dopiero terapia otworzyla mi oczy. Ba nawet ja usprawiedliwialam wczesniej. Ja Ci oczywiscie nie sugeruje ze tez tak masz, ale w moim odczuciu jesli ktos ma nerwice to jest to dla mnie oczywiste ze dziecinstwo mial raczej srednio udane, chociaz sam moze pamietac co innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie też jest oczywiste, że coś nie zaskoczyło skoro ma się nerwicę. mama w dzieciństwie była choleryczką, wszystko musiało być tak jak ona chciała. tacie zdarzało się wracać do domu "pod wpływem". owszem, ślady na psychice są. wiadomo, że dzieci są uwrażliwione na punkcie swoich rodziców. ja też świętą córeczką nie byłam, ale nigdy niczego (materialnego) mi nie brakowało. myślę, że na przestrzeni lat nasze stosunki stopniowo się poprawiały i ten progres się utrzyma. a na terapię nie chodzę.. jeśli już, to przydałaby się ona całej rodzinie heh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie też jest oczywiste, że coś nie zaskoczyło skoro ma się nerwicę. mama w dzieciństwie była choleryczką, wszystko musiało być tak jak ona chciała. tacie zdarzało się wracać do domu "pod wpływem". owszem, ślady na psychice są. wiadomo, że dzieci są uwrażliwione na punkcie swoich rodziców. ja też świętą córeczką nie byłam, ale nigdy niczego (materialnego) mi nie brakowało. myślę, że na przestrzeni lat nasze stosunki stopniowo się poprawiały i ten progres się utrzyma. a na terapię nie chodzę.. jeśli już, to przydałaby się ona całej rodzinie heh

 

Tet skoro mama zupelnie miala w nosie to co Ty chcialas, bo wszystko musialo byc tak jak ona chciala to juz masz pierwszy problem. Reszty nie komentuję, bo to po prostu dla mnie smutne, sama to piszesz a nie widzisz w tym siebie. CO to znaczy ze nie bylas swiętą córeczką?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba tylko pamiętać, że nie zawsze dzieciństwo jest pełnym winowajcą nerwicy i jej skutków, często doczesne problemy, stwarzają myśli, objawy, lęk, nie tyle co problemy ale sposób w jaki te kłopoty odbieramy, czasem grzebanie w dzieciństwie nie przyniesie skutków bo tam nie leży problem, może być ono kształtujące podłoże dla lęków ale nie zawsze jest ono głównym zapalnikiem. Jeżeli nie widać długi czas skutków takiej psychoanalizy to możliwe, iż nie warto podążać tym tropem bo to stwarza kolejne napiecia, kolejne przerastające naszą psychikę i tym razem wygrzebane przez nas samych.

Ale oczywiście to wszystko zależy od każdego z nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba tylko pamiętać, że nie zawsze dzieciństwo jest pełnym winowajcą nerwicy i jej skutków, często doczesne problemy, stwarzają myśli, objawy, lęk, nie tyle co problemy ale sposób w jaki te kłopoty odbieramy, czasem grzebanie w dzieciństwie nie przyniesie skutków bo tam nie leży problem, może być ono kształtujące podłoże dla lęków ale nie zawsze jest ono głównym zapalnikiem. Jeżeli nie widać długi czas skutków takiej psychoanalizy to możliwe, iż nie warto podążać tym tropem bo to stwarza kolejne napiecia, kolejne przerastające naszą psychikę i tym razem wygrzebane przez nas samych.

Ale oczywiście to wszystko zależy od każdego z nas.

 

NO nie wiem, mozesz podac przyklad problemu, który nie leży w dziecinstwie? Bo po lekturach ksiazek A. Miller to juz jakos nie widze ze cos moze nie miec swojego poczatku tam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie chodzi o to, że nie zawsze taka terapia jest słuszna dla każdego, jak np w moim przypadku, na pewno dzieciństwo u mnie miało duży wpływ na poczucie mniejszej pewności siebie, bo nie było wesoło, ale mnie taka psychoanaliza nie przyniosła efektu, mnie raczej skupianie się na teraźniejszości pomaga, na budowaniu nowego ja, na wzmacnianiu pewności siebie, niektóre rzeczy w dziecinstwie były mineły i już.

Nie ma życia idealnego, i trzeba nauczyć się zyć w tym świecie w jakim zostaliśmy postawieni już jako w miarę dorośli ludzie. Mnie wracanie do tego co rodzice powiedzieli, nie powiedzieli, powinni powiedzieć, nie powinni powiedzieć, przyprawiało tylko o większy niepokój, bo sam stwarzałem sobie kolejne kłopoty myślowe, i psychiczne się obciążałem.

Z pewnością chore dzieciństwo, nie pozostanie bierne do dorosłego zycia, korozja w psychice postępuje i koniec, końców następuje bum.

Zresztą nie znam twojej historii, piszesz tylko o wyjałowieniu uczuć, lale masz jakieś nerwicowe lęki?

Jeżeli tobie psychoanaliza pomaga to jak najbardziej ją kontynuuj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze ja sie zle wyrazam, to NIE psychoanaliza mi pomaga. Ja intelektualnie wiem jak bylo i jak jest ale dopoki nie wstawiam sie w swoje uczucia w tych sytuacjach to do tego czasu mi nie odpuszcza. Ja nie wiem jak to wytłumaczyc, tego trzeba po prostu doswiadczyc i zadne żalenie sie i opowiadanie o swoim dziecinstwie naprawde nie pomoga (mozna sobie mowic rok i nic nie czuc - moj przyklad), jesli czlowiek nie potrafi poczuc smutku, gniewu i zlosci nad swoim dziecinstwem. Tu chodzi tylko i wylacznie o odczucie tłumionych w sobie emocji.

Ja wam polecam te ksiazki Alice Miller - naprawde mozna sobie otworzyc oczy. A z metod na ktore trafilam moge chyba polecic EFT - maja forum na goldenline.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich:)

Nie wiem czy umiesciłam mój post we własciwym miejscu, ale kierowałam sie tym co obecne mnie najbardziej przezaza:/

 

Czytam to forum od dawna, ale dpoiero dzis zdecydowałam sie cos tu napisac, bo juz sobie nie radze;/

Pierwszy atak nerwicy miałam 5 lat temu, przez rok sie meczyłam,zawroty głowy, hipohondria(miałam chyba wszystkie nowotwory:)), zawroty głowy, ataki paniki, ale dałam rade i przeszło na 4 lata i w maju tego roku wróciło:(

I jest coraz gorzej....tydzien temu dostałam 3 w swoim zyciu atak z depersonalizacja i do tej pory nie moge sie po nim otrzasnąc, bo trwał 3 dni a nie jak poprzednie pare minut, myslałam ze juz nigdy nie przejdzie...

Miałam mysli ze moze zycie to sen itd. wiecie jak to jest:)Myslałam, ze zaraz zawioza mnie do czubków

 

Biore tylko hydroxyzinum, pomagała zawsze na wszystko ale tym razem sie nie sprawdziła, depersonalizacja trwała nadal tylko ja sie troche uspokoiłam;(

 

Jestem w takim stanie ze chyba pojde w koncu do psychologa albo psychiatry chociaz od samego poczatku mojej nerwicy miałam załozenie ze poradze sobie z tym sama(zawsez byłam taka uparta i zawsze mi to wychodziło;) ale tym razem chyba sie poddam;/

Prowadze firme, jutro musze odbyc 6-cio godzinna podróż i bardzo sie boje, ze znowu mnie złapie tak daleko od domu....nie wiem co mam robic....przełozyc ten wyjazd czy pojechac na złosc tej cholernej nerwicy i depersonalizacji...

 

Chciałabym od Was pare rad jak sobie z tym poradzic(najlepiej samemu, bez leków psychotropowych) Wiem ze takie tematy juz były ale w moim obecnym stanie nie mam siły aby tego wszystkiego szukac...

 

Pomózcie....

 

Pozdrawiam Was Nerwuski :)

 

Troche sie rozpisałam, ale nie mam sie komu wygadac:( A męża nie chce juz tym zameczac, wystarczająco duzo mi pomógł w tej walce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym od Was pare rad jak sobie z tym poradzic(najlepiej samemu, bez leków psychotropowych)

Jeśłi chodzi o depresonalizacje to jedynym wyjściem są leki ( o ile mi wiadomo) , jeśłi zaś o nerwicę lękową generalnie chodzi to gdyby był jakiś domowy sposób to by to forum było cieniutkie ;) W takim momencie, w którym Ty jesteś, jedyne co można poradzić to wizytę u psychiatry żeby postawił diagnozę i psychologa - rozpoczęcie terapii.

Z nerwicy jak i z depresji nie da się wyjść samemu.....tzn, wychodzimy z tego sami ale......bez pomocy specjalisty poprostu się nie da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka656,

linka656 dzieki za szybką odpowiedz :smile:

Ale nie wierze zeby nie dało sie tego pokonac bez leków, raz mi sie udało pokonac to cholerstwo, coprawda nie na zawsze ale nawet po terapii lekami tez sa nawroty. Czytałam na tym forum i na innych ze ludzie sobie radza sami. :smile:

a moze chce w to wierzyc bo strasznie boje sie zaczac brac psychotropy... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×