Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to myślenie magiczne, czy mój mózg mnie ostrzega?


robertina

Rekomendowane odpowiedzi

Witam znowu. Chciałabym zaznaczyć, ze oprócz OCD mam też zwykłą nerwicę lękowa, ale zamieszczam to tutaj, bo te myśli chyba wynikają z OCD. Przyznam, że zaczynają mnie już irytować. Od jakiegoś czasu mam problem z pewnym zestawem czynności - jest kilka zajęć (na zasadzie hobby, jeden film, książka, pewna dziedzina wiedzy), które, mówiąc w dużym uproszczeniu przynoszą mi pecha. Tzn. kiedy tylko wezmę się za któreś z tych zajęć w ciągu kilku kolejnych godzin objawy nerwicy lękowej, czy mojej nienerwicowej choroby przewlekłej zaczynają się nasilać do tego stopnia, że w tej chwili boję się wykonywać te czynności. Na początku tego nie łączyłam, ale z czasem zaczęłam kojarzyć, że kiedy tylko biorę się za te konkretne rzeczy, zaczynam się po kilku godzinach źle czuć. Dodam, że tak nie było od początku tylko od pewnego momentu. Niepokoi mnie to bardzo i zastanawiam się, czy jest to myślenie magiczne (bo bywają momenty, kiedy czuję się źle mimo, że nie robiłam żadnej z tych rzeczy), czy też mój mózg jakoś ostrzega mnie przed tymi czynnościami, a moja podświadomość widzi, że w jakiś sposób wpływają na mnie negatywnie. Np. teraz mam dostęp do znakomitej książki, ale wczoraj po przeczytaniu jej części rano po południu miałam silny atak nerwicy lękowej a dzisiaj, po zerknięciu do niej w południe, moja choroba przewlekła miała trudny moment. Bardzo chciałabym jutro rano do niej też zerknąć, bo bardzo mnie interesuje dalszy ciąg, ale dziś już dosłownie przysięgałam, że jak poczuję się jeszcze do wieczora lepiej to nigdy tego nie zrobię. Ale w sumie nie wiem, co mam o tym myśleć. Może mózg widzi, że to dla mnie zły temat (książka o historii, która jest moją pasją od ponad dekady, ale o innym okresie historycznym, niż zazwyczaj czytam) i stara się mnie obronić przed brnięciem w niego. A może to myślenie magiczne? Co robić z tym problemem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, scyzor napisał(a):

leczysz sie terapia leki?

 

Tak, ale leki nie działają a lekarz odmawia zmiany leczenia. Psycholog z kolei dosłownie się ze mną kłóci, że on wie lepiej co czuję i co mi pomaga. Niestety, nie mam szansy na zmianę specjalistów z różnych powodów. Więc w sumie to tak, jakbym walczyła sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@robertina skoro wg Ciebie książka nasila ataki to może być tak, że tematyka tej książki w jakiś sposób dotyka czegoś trudnego w Tobie. Inna możliwość jest taka, że pierwszy atak  to był totalny przypadek, nie mający związku z książką/hobby, ale że nasz mózg nie lubi "nie wiedzieć" i raczej chce znać ciąg przyczynowo-skutkowy to połączył sobie to na zasadzie książka/hobby -> objawy.

 

To takie moje gdybanie tylko, bo trochę za mało danych, żeby szukać czegoś konkretnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, acherontia styx napisał(a):

@robertina skoro wg Ciebie książka nasila ataki to może być tak, że tematyka tej książki w jakiś sposób dotyka czegoś trudnego w Tobie. Inna możliwość jest taka, że pierwszy atak  to był totalny przypadek, nie mający związku z książką/hobby, ale że nasz mózg nie lubi "nie wiedzieć" i raczej chce znać ciąg przyczynowo-skutkowy to połączył sobie to na zasadzie książka/hobby -> objawy.

 

To takie moje gdybanie tylko, bo trochę za mało danych, żeby szukać czegoś konkretnego.

 

To nie są ataki - ja nigdy w życiu nie miałam ataku paniki ale wyłącznie niewiążące się ze sobą objawy psychosomatyczne występujące długotrwale - przez cały czas nawet po kilka miesięcy. A tutaj problem jest jeszcze głębszy, bo nie tylko moje nerwicowe dolegliwości związane z układem pokarmowym wchodzą w grę, ale też nienerwicowa choroba przewlekła, na którą stres nie ma wpływu - i ona nasila się po zerknięciu do tych rzeczy (których jest kilka, nie tylko ta książka), jakby od niej zależała. Z tym, że uwierzyć w to jest mi trudno bo jak np. odbyty wysiłek fizyczny ma wpływ na chorobę nadciśnieniową, czy stosowana dieta na np. celiakię tak ciężko mi powiązać jakiś film np. z chorobą wrzodową czy hormonalną. Ale tak się dzieje. 

Książka to powieść historyczna i dotyka mojej pasji, jaką jest historia. Ale to samo działo się mi dwa lata temu po każdym odcinku jednego serialu fantasy, który nawet w 1% nie wiązał się z tą powieścią. Ja już sama nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, robertina napisał(a):

wyłącznie niewiążące się ze sobą objawy psychosomatyczne występujące długotrwale - przez cały czas nawet po kilka miesięcy. A tutaj problem jest jeszcze głębszy, bo nie tylko moje nerwicowe dolegliwości związane z układem pokarmowym wchodzą w grę, ale też nienerwicowa choroba przewlekła, na którą stres nie ma wpływu - i ona nasila się po zerknięciu do tych rzeczy (których jest kilka, nie tylko ta książka), jakby od niej zależała. Z tym, że uwierzyć w to jest mi trudno bo jak np. odbyty wysiłek fizyczny ma wpływ na chorobę nadciśnieniową, czy stosowana dieta na np. celiakię tak ciężko mi powiązać jakiś film np. z chorobą wrzodową czy hormonalną. Ale tak się dzieje. 

Stres i nie mam tu na myśli stresu w rozumieniu, że czymś się denerwujemy/mamy lęki etc., jak najbardziej może wpływać na pogorszenie chorób somatycznych. Ciało i umysł to nie są 2 osobne byty. Są ze sobą ściśle powiązane i jak umysł wpływa na ciało, tak samo ciało wpływa na umysł.

 

Nie skończyłam jeszcze co prawda czytać, ale myślę, że już mogę polecić książkę Kiedy ciało mówi nie. Koszty ukrytego stresu Gabora Mate, jest on lekarzem. Wiem, że niektóre jego poglądy są uznawane za kontrowersyjne przez niektórych, ale w książce pokazuje jak ciało i umysł są ze sobą powiązane i wpływają na siebie wzajemnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Stres i nie mam tu na myśli stresu w rozumieniu, że czymś się denerwujemy/mamy lęki etc., jak najbardziej może wpływać na pogorszenie chorób somatycznych. Ciało i umysł to nie są 2 osobne byty. Są ze sobą ściśle powiązane i jak umysł wpływa na ciało, tak samo ciało wpływa na umysł.

 

Nie skończyłam jeszcze co prawda czytać, ale myślę, że już mogę polecić książkę Kiedy ciało mówi nie. Koszty ukrytego stresu Gabora Mate, jest on lekarzem. Wiem, że niektóre jego poglądy są uznawane za kontrowersyjne przez niektórych, ale w książce pokazuje jak ciało i umysł są ze sobą powiązane i wpływają na siebie wzajemnie.

 

Czyli krótko mówiąc powód może być? To znaczy, że powinnam oddać tę książkę od razu i nie próbować jej czytać? Szkoda :( Historią interesuję się od kilkunastu lat a to jest pierwsza pozycja, która opisuje tę epokę i dała mi dużo radości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, robertina napisał(a):

 

Czyli krótko mówiąc powód może być? To znaczy, że powinnam oddać tę książkę od razu i nie próbować jej czytać? Szkoda :( Historią interesuję się od kilkunastu lat a to jest pierwsza pozycja, która opisuje tę epokę i dała mi dużo radości...

Ja Ci nie powiem co masz zrobić z książką, bo nie wiem czy jest związek jakiś pomiędzy objawami a książką. To jest Twoja decyzja. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

Ja Ci nie powiem co masz zrobić z książką, bo nie wiem czy jest związek jakiś pomiędzy objawami a książką. To jest Twoja decyzja. 

 

Ja właśnie chciałam tutaj znaleźć na to odpowiedź :( Ale dzięki. Jeszcze zapytam psychologa, ale jak mu powiem coś takiego to mnie pewnie znowu wyśle do szpitala, zamiast pomóc :( U mnie tak jest, że kiedy tylko jest jakiś problem to kierują do szpitala i umywają ręce. Ostatnie lata jestem kierowana do szpitala na co drugiej wizycie, chociaż jasno mówię, ze czuję się lepiej :( 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.11.2023 o 17:44, robertina napisał(a):

Jeszcze zapytam psychologa, ale jak mu powiem coś takiego to mnie pewnie znowu wyśle do szpitala, zamiast pomóc :( U mnie tak jest, że kiedy tylko jest jakiś problem to kierują do szpitala i umywają ręce. Ostatnie lata jestem kierowana do szpitala na co drugiej wizycie, chociaż jasno mówię, ze czuję się lepiej :(

 

Wysyłają cię do szpitala za natręctwa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.11.2023 o 15:10, 94. napisał(a):

 

Wysyłają cię do szpitala za natręctwa?

 Wysyłają mnie do szpitala za każdy problem, który zgłoszę.

Niestety, sprawa ma dalszy tok. W tej chwili źle się czuję po każdej nowej rzeczy, jakiej spróbuję - ale też dwa moje zainteresowania, którymi zajmuję się od kilku lat też się tak kończą. Boję się dosłownie za cokolwiek brać, więc głównie siedzę i scrolluję facebooka, bo jeszcze od tego nie mam objawów. Dzisiaj rano obejrzałam filmik na temat, który mnie niedawno zainteresował - natychmiastowe zaostrzenie choroby przewlekłej. Ja już nie wiem, co robić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.11.2023 o 05:42, dolgit33 napisał(a):

Chodzisz do prywatnego psychologa czy na NFZ? Dlaczego nie możesz zmienić Psychologa? 

 

Chodzę na NFZ. Zmienić nie mogę bo nie pracuję, nie jestem w stanie i też mam emetofobię i chorobę lokomocyjną, więc nie mam możliwości skorzystać z żadnego środka transportu a w okolicy, gdzie mogę dojść jest tylko jeden psycholog na NFZ. Prywatnie mnie nie stać, bo utrzymuje mnie moja Mama ze swojej emerytury, która wynosi niecałe 3000 zł i ledwie starcza na cokolwiek. Jestem skazana na tego psychologa, ale  z nim ja się dosłownie kłócę. Ostatnio na każdej wizycie płaczę i proszę go, żeby zrozumiał, że mam inaczej, niż go na studiach uczyli. Podejrzewam, że na następnej wizycie w ogóle zrezygnuje, bo dał mi ''zadanie'', którego nie jestem w stanie wypełnić, bo objawów, których ono dotyczy nie mam.

 

W tej chwili już trzecia rzecz, którą się zajmuję od lat, powoduje zaostrzenie choroby przewlekłej. Wszelkie nowe aktywności są dla mnie nieosiągalne. W zasadzie w tej chwili mogę tylko rozmawiać z Mamą albo moimi dwiema przyjaciółkami i też nie o wszystkim, bo zdarza się, że pogorszy mi się, kiedy coś powiem i muszę szybko zmieniać temat, albo usuwać wiadomość. Nie mam już siły, mam sto pomys łów niezrealizowanych, nudzę się jak mops, ale nie jestem w stanie sobie dać z tym rady...

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to co piszesz w pierwszym poście jest całkiem odkrywcze.

 

Pech i szczęście to pojęcia irracjonalne. To niekoniecznie musi być choroba. Po prostu nie w każdej z dziedzin życia jesteś racjonalna. Ja też się czasem na to łapie, zwracam uwagę na liczbę 11 i 12, czasem 33. 

 

Może to wynikać z tego że psychiatrzy nie są szczerzy ze swoimi racjonalno-ateistycznymi fundamentami. Niekiedy nie wiadomo czy ktoś jest chory czy może po prostu religijny.

 

To twórca psychoanalizy powiedział, że religia to największa neuroza ludzkości.

Nic dziwnego, że na forum większość osób to ateiści. Ze mnie branie psychotropów też prędko zrobiło ateistę.

 

To od ciebie zależy czy chcesz myśleć racjonalnie, czy jednak dopuszczasz, że światem mogą rządzić jakieś inne siły niż te znane nauce.

 

Poznanie siebie to długotrwały proces, polecam samoobserwację, można dużo się dowiedzieć o mechanizmach psychiki. Może to jednak powodować pewne rozdwojenie, depersonalizację, co również jest zaburzeniem w psychologii.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, naftan_limes napisał(a):

Myślę, że to co piszesz w pierwszym poście jest całkiem odkrywcze.

 

Pech i szczęście to pojęcia irracjonalne. To niekoniecznie musi być choroba. Po prostu nie w każdej z dziedzin życia jesteś racjonalna. Ja też się czasem na to łapie, zwracam uwagę na liczbę 11 i 12, czasem 33. 

 

Może to wynikać z tego że psychiatrzy nie są szczerzy ze swoimi racjonalno-ateistycznymi fundamentami. Niekiedy nie wiadomo czy ktoś jest chory czy może po prostu religijny.

 

To twórca psychoanalizy powiedział, że religia to największa neuroza ludzkości.

Nic dziwnego, że na forum większość osób to ateiści. Ze mnie branie psychotropów też prędko zrobiło ateistę.

 

To od ciebie zależy czy chcesz myśleć racjonalnie, czy jednak dopuszczasz, że światem mogą rządzić jakieś inne siły niż te znane nauce.

 

Poznanie siebie to długotrwały proces, polecam samoobserwację, można dużo się dowiedzieć o mechanizmach psychiki. Może to jednak powodować pewne rozdwojenie, depersonalizację, co również jest zaburzeniem w psychologii.

 

 

Jestem wierzącą chrześcijanką, bo wiara wyciągnęła mnie z depresji 10 lat temu. Ale w moim rozumieniu Boga, On nie kara ludzi, tylko pokazuje drogę właściwego postępowania i daje szansę, nawet mordercom, na zmianę na lepsze. Ciężko mi uwierzyć, że powieść o historii albo określone tematy rozmowy miałyby być dla mnie na tyle niebezpieczne, żeby mnie ''z góry'' przed tym ostrzegano. Mordercy nie są ostrzegani przed dokonaniem zbrodni, więc raczej to mało prawdopodobne. Z tego też względu, zastanawiam się, na ile jest to w moim mózgu ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem a na ile myślenie magiczne. W tej chwili nawet tę wiadomość trudno mi pisać, bo zaczynam czuć, że nadchodzi zaostrzenie choroby przewlekłej po napisaniu niektórych zdań... niedługo chyba będę mogła tylko siedzieć. Liczyłam na radę, co robić... zwariować z tej bezczynności można.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, 94. napisał(a):

@robertina Jak cię to pocieszy, to ja też tak miałem, że natręctwa mnie zmuszały do robienia różnych rzeczy bez sensu, szantażowały, przemawiały do mnie w głowie, rozkazywały.

 

O tak. Np. to poczucie, że zaraz mi się zaostrzy choroba przewlekła, jeśli nie odstawię kubka, który wzięłam do ręki i nie podniosę go jeszcze raz. To jest okropnie denerwujące, ale od dzieciństwa nie znajduję na to sposobu... teraz już jest i tak lepiej, niż kiedyś. Miałam taki okres, że... szkoda gadać. Najgłupsze jest w tym to, że choroba przewlekła nakręca nerwicę i przez nią, ona mi nie może przejść nawet po lekach przeciwlękowych, jak kiedyś, zanim się ona nie ujawniła. Zwariować można...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×