Skocz do zawartości
Nerwica.com

PAROKSETYNA (Arketis, ParoGen, Paroxetine Aurovitas, Paroxinor, Paxtin, Rexetin, Seroxat, Xetanor)


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, Vesspertine napisał:

Najgorsze, że nie wiem co robić.  Lekarz kazał odstawić i nie brać, 

 

1 godzinę temu, Vesspertine napisał:

potem, że to niebezpieczne tak nagle odstawiać

Dla mnie to bardzo dziwne podejście. 

Ja w dwóch ciążach brałam parogen w dawce 20 mg. Lekarze ( różni) mówili że jak już jestem w ciąży to będzie niebezpieczne odstawić leki. Odstawiłam leki dopiero po ostatniej ciąży, ale jak widać musiałam do nich wrócić, bo odstawienie wywołuje u mnie nawrót choroby i to za każdym razem silniejszy. 

Uważam że powinnaś skontaktować się z innym lekarzem, bo jest to niebezpieczne nie tyle dla ciebie co też dla ciąży.

Nawet w necie masz coś takiego " 

ParoGen w ciąży

W przypadku pacjentek ciężarnych oraz planujących zajście w ciążę należy wziąć pod uwagę alternatywne sposoby leczenia, które nie stwarzają ryzyka ani dla płodu, ani dla matki. Należy pamiętać, by w razie rozpoznania ciąży nie odstawiać leku nagle.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@xyz0302 jejku, bardzo dużo się dzieje w Tobie. Uporządkujmy trochę Twoją wiedzę. 
Twój facet dostał paro, a więc jeden z silniejszych leków z grupy SSRI. Genialnie działa na lęki, mocno spłyca emocje. Napisałaś, że pomimo leczenia od 11 lat nie stała nigdy obok tej grupy leków. 3 lata temu na pewno brałaś tę grupę- Asertin również jest lekiem z grupy SSRI. Żaden z tych leków nie zmienia nikogo o 180 stopni, nawet paro. To, ze leczy się dopiero 3 miesiące, a bierze 30mg nic nie znaczy. Różnie ludzie reagują na leki, niektórzy zaskakują po najmniejszej dawce, wystarczy taki mały pstryczek w ich układ nerwowy, inni potrzebują kopnięcia konia. Ty zdecydowanie reagujesz na najmniejszą ingerencję, końskie dawki które wg Ciebie brałaś są standardowymi dawkami przy konkretnych lekach.  

Pytanie dlaczego uważasz, że miałby odstawiać ten lek? Jeśli psychiatra wraz z narzeczonym stwierdzili, że nadal potrzebuje leczenia, to nie rozumiem dlaczego miałby z niego rezygnować. To, że zakładali na początku 6 miesięcy nie znaczy, że to jest jakiś deadline bez możliwości przesunięcia. Dawka 20mg nie była w 100% skuteczna, weszli na większą. Normalna sprawa w czasie leczenia. Poza tym, ciekawi mnie skąd akurat 6 miesięcy? Narzeczony tak powiedział czy lekarz? Pół roku to bardzo mało czasu na trafienie z lekami, z dawką i stabilizację. Często terapeutyczne działanie leków zaczyna się dopiero po 4-6tygodniach. Zmiana dawki, możliwość że lek nie działa i zmiana. 6 miesięcy to może trwać szukanie optymalnego lekarstwa, a gdzie w tym wszystkim etap stabilizacji. 
Parokestyna mocno wycina libido, zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. Viagra jest jakąś opcją, można pomyśleć też o testosteronie jako alternatywie. Natomiast na pewno żadna substancja nie "przywróci" tego co lek wykosił. 
Parokestyna może powodować "nic mi się nie chce". To nie jest lek włączający napęd, raczej tak jak w/w ma na celu redukcje lęków. 
Teraz powiem Ci jak ja to widzę. Facet dostał leki, które totalnie wycięły go z emocji. Podchodzi do wszystkiego "na chłodno", nie ma dostępu do tego co czuje- to akurat sprawka paro. Natomiast Twoje zachowanie w obecnej sytuacji jest mocno chaotyczne. Zapewne wynika to ze strachu, z niezrozumienia zaistniałej sytuacji. To jak Ty się zachowujesz powoduje, że dla niego jesteś niestabilna. Uciekł do matki, bo pewnie ma tam spokój, ciszę, brak wyrzutów. Tego teraz potrzebuje, a od Ciebie tego nie dostał. Sądzę, że czuł się atakowany, niezrozumiany. Możliwe, że do tego doszły uboki i stan, którego on sam nie rozumie. 
Uważam, może nie słusznie, że oboje potrzebujecie teraz stabilności. Piszesz, że leczysz się od 11 lat, jesteś po próbach. Chodzisz lub chodziłaś na terapię? Chcesz ratować do końca, ale jednak stwierdzasz, ze jeśli będzie chciał za jakiś czas porozmawiać to Ty nie masz zamiaru, nigdy już. To też nie do końca dojrzałe wg mnie, a co więcej się wyklucza. Dużo u Ciebie sprzeczności. 
Wspominałaś również o tym, że w lutym wymyślił wakacje z matką, ale termin był niekorzystny- zagrożenie zdrowia i życia. Co to znaczy? W jaki sposób istniało to zagrożenie, dla kogo ono było? Może on potrzebował tych wakacji, żeby zadbać o siebie. Może potrzebował oddechu od codzienności, takiego krótkiego urlopu od życia. To jest w porządku. Każdy zdrowy człowiek potrzebuje własnej przestrzeni w zawiązku, inaczej zaczyna się dusić. Twój "warunek", że albo zmienia termin albo ma spadać jest mocno toksyczny wg mnie. Nie wiem czy próbowaliście znaleźć inne wyjście z sytuacji, czy rozmawialiście, ale to co napisałaś to jest zwykł szantaż emocjonalny. Z tego co zrozumiałam, wyprowadził się do mamy właśnie po tym wyjeździe, bo nie chciałaś go wpuścić do mieszkania? Bardzo dużo się dzieje u Was, jednak jeśli dobrze zrozumiałam moment wyprowadzki to chyba postąpiłabym jak Twój narzeczony. Możliwe, że jego zachowanie ma na celu-podobnie jak Twoje- pokazanie drugiej osobie, że albo się ogarnie albo się rozstajecie. 
Podsumowując- leki na pewno wycięły go z emocji, raczej widzi wszystko za szybą. Potrzebuje wsparcia i stabilności drugiej osoby. Po Twoich wpisach mam wrażenie, że Ty mu tego nie jesteś w stanie w obecnej chwili dać. Snujesz katastroficzne wizje, że paro będzie już do końca życia (nawet jeśli to jakie są tego minusy a jakie plusy?), stosujesz szantaż emocjonalny. Jeżeli obojgu Wam zależy na związku to poleciłabym pomyśleć o terapii dla par, a później może kontynuowanie terapii indywidualnej wg potrzeby. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Szczebiotka napisał:

Dla mnie to bardzo dziwne podejście. 

Ja w dwóch ciążach brałam parogen w dawce 20 mg. Lekarze ( różni) mówili że jak już jestem w ciąży to będzie niebezpieczne odstawić leki. Odstawiłam leki dopiero po ostatniej ciąży, ale jak widać musiałam do nich wrócić, bo odstawienie wywołuje u mnie nawrót choroby i to za każdym razem silniejszy. 

 

Ja i mój partner stwierdziliśmy, że musze wziąć paro bo wyglądam jak trup. Wzięłam 1 tabletkę 20mg, będę brać po jednej pare dni a potem 0,5 i tak do odstawienia.  Moja lekarka jest specyficznym lekarzem, ja chodzę do niej od 6 klasy szkoły podstawowej  czyli więcej niż pół życia. Boję się, że coś zaszkodzę tym paro, ale nie wytrzymam... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Vesspertine napisał:

Ja i mój partner stwierdziliśmy, że musze wziąć paro bo wyglądam jak trup. Wzięłam 1 tabletkę 20mg, będę brać po jednej pare dni a potem 0,5 i tak do odstawienia.  Moja lekarka jest specyficznym lekarzem, ja chodzę do niej od 6 klasy szkoły podstawowej  czyli więcej niż pół życia. Boję się, że coś zaszkodzę tym paro, ale nie wytrzymam... 

Zakładam, że jeśli dopiero dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży to wczesny tydzień? Ciało kobiety ochrania zarodek, często na początku ciąży nawet nie wiadomo, że się w niej jest- nadal biorąc leki, paląc czy pijąc całkowicie nieświadomie.
Jeśli Cię to "pocieszy" to przez pierwszy miesiąc ciąży paliłam (bardzo dużo), zaliczyłam 40 przyjaciela (na której też dałam w palnik), a przez 2 miesiące brałam leki. Z córką jest wszystko w porządku. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aktualizacja po 4h. 

 

Więzłam jedną tabletkę 20mg Xetanoru, czuje się o niebo lepiej, jakbym wracała do życia. Co prawda mdłości i dolegliwości żołądkowe są ale jakby mniejsze. Czy to możliwe że połowa mojej dziennej dawki tak szybko postawiła mnie na nogi czy raczej podświadomość, że wzięłam lek? 

I pyt. drugie teraz zamierzam schodzić z Xetanoru właśnie w ten sposób 20mg, 10mg, 0.5 mg / czy w ten sposób zniweluje znacząco efekt odstawienia? Czy raczej z piekła przejdę na mniejsze zło? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Vesspertine napisał:

Czy to możliwe że połowa mojej dziennej dawki tak szybko postawiła mnie na nogi czy raczej podświadomość, że wzięłam lek? 

To może być i jedno i drugie. Chociaż uważam że takie gwałtowne odstawienie takich leków jest złe,i nasz organizm potrzebuje schodzić z nich stopniowo.

16 godzin temu, Vesspertine napisał:

pyt. drugie teraz zamierzam schodzić z Xetanoru właśnie w ten sposób 20mg, 10mg, 0.5 mg / czy w ten sposób zniweluje znacząco efekt odstawienia? Czy raczej z piekła przejdę na mniejsze zło? 

Trudno powiedzieć, nie jesteśmy lekarzami, po za tym każdy z nas przechodzi inaczej takie rzeczy. Musisz porozmawiać z lekarzem. Ja odstawiałam paro przez kilka miesięcy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Vesspertine napisał:

Aktualizacja po 4h. 

 

Więzłam jedną tabletkę 20mg Xetanoru, czuje się o niebo lepiej, jakbym wracała do życia. Co prawda mdłości i dolegliwości żołądkowe są ale jakby mniejsze. Czy to możliwe że połowa mojej dziennej dawki tak szybko postawiła mnie na nogi czy raczej podświadomość, że wzięłam lek? 

I pyt. drugie teraz zamierzam schodzić z Xetanoru właśnie w ten sposób 20mg, 10mg, 0.5 mg / czy w ten sposób zniweluje znacząco efekt odstawienia? Czy raczej z piekła przejdę na mniejsze zło? 

Po pierwsze, będąc w ciąży nie odstawia się leków z dnia na dzień, bo to jest szok dla organizmu, co jest bardziej traumatyczne dla matki i dziecka niż branie tych leków jeszcze przez kilka kilkanaście dni i stopniowe schodzenie z dawek. Radzę poszukać psychiatry, który zajmuje się leczeniem kobiet w ciąży, a jeszcze lepiej jak jest otwarty na kontakt z ginekologiem prowadzącym ciążę.

 

Po  drugie schodzenie z paroksetyny do 0 przeważnie boli i będzie bolało, takie uroki tego leku, bo ma krótki okres półtrwania i przeważnie schodzi się niej przy pomocy innego SSRI o dłuższym okresie półtrwania i później odstawia ten drugi SSRI.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś rano obudziłam się z takimi objawami odstawienia, że zrobiłam sobie wędrówkę na SOR- odesłali mnie na ginekologie, z ginekologii odesłali mnie do innego psychiatry na konsultacje, ogłaszając że paro jest szkodliwe i mam nie brać. 

Konsultacja z innym psychiatrą: natychmiast przerwać leczenie paro, "chyba lepiej pomęczyć się 8 dni niż pluć sobie w brodę, że coś się stało", "ja też bym paro nie dał swoim pacjentkom w pierwszym trymestrze, zamienników żadnych nie ma", "objawy odstawienne to nie zagrożenie życia, więc wytrzyma pani". A mój lekarz jak w czeskim filmie- nadal ma wyłączoną komórkę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Vesspertine napisał:

Dziś rano obudziłam się z takimi objawami odstawienia, że zrobiłam sobie wędrówkę na SOR- odesłali mnie na ginekologie, z ginekologii odesłali mnie do innego psychiatry na konsultacje, ogłaszając że paro jest szkodliwe i mam nie brać. 

Konsultacja z innym psychiatrą: natychmiast przerwać leczenie paro, "chyba lepiej pomęczyć się 8 dni niż pluć sobie w brodę, że coś się stało", "ja też bym paro nie dał swoim pacjentkom w pierwszym trymestrze, zamienników żadnych nie ma", "objawy odstawienne to nie zagrożenie życia, więc wytrzyma pani". A mój lekarz jak w czeskim filmie- nadal ma wyłączoną komórkę. 

Nie ogarniam tych lekarzy serio 🤨 ja miałam całkiem inaczej. Ciekawe co powiedzą jakby się coś stało🤨 ( nie życzę ci tego. Życzę by wszystko było dobrze). Mi lekarze zostawili paro na całą ciążę, bo stwierdzili że większe ryzyko niesie odstawienie tego leku.

Mimo wszystko życzę powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Vesspertine napisał:

Dziś rano obudziłam się z takimi objawami odstawienia, że zrobiłam sobie wędrówkę na SOR- odesłali mnie na ginekologie, z ginekologii odesłali mnie do innego psychiatry na konsultacje, ogłaszając że paro jest szkodliwe i mam nie brać. 

Konsultacja z innym psychiatrą: natychmiast przerwać leczenie paro, "chyba lepiej pomęczyć się 8 dni niż pluć sobie w brodę, że coś się stało", "ja też bym paro nie dał swoim pacjentkom w pierwszym trymestrze, zamienników żadnych nie ma", "objawy odstawienne to nie zagrożenie życia, więc wytrzyma pani". A mój lekarz jak w czeskim filmie- nadal ma wyłączoną komórkę. 

Musisz znaleźć psychiatrę zajmującego się stricte leczeniem kobiet w ciąży. Lekarze boją się cokolwiek podawać kobietom w ciąży, bo boją się pozwów. Nie aktualizują wiedzy, powielaja jakieś stare mity (usłyszałam, że metforminy nie wolno brać w ciąży co od jakiegoś czasu jest już nieprawda). Chirurg przeciwbolowo dawał mi paracetamol, 500mg, broń boże więcej... także psychiatra leczący kobiety w ciąży bo się wykończysz. 

Oczywiście, że paro nie jest zdrowe w ciąży. Dlatego kobietom w ciąży się ich nie przepisuje, ale Ty musisz przecież z tego zejść! 

A co do soru- bedac w ciąży, niezależnie co Ci jest, najpierw sor ginekologiczny... potem jeśli stwierdza, że wszystko w porządku z ciążą, potem kierują dalej... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.03.2023 o 07:16, Szczebiotka napisał:

Wiem że pytasz panów, ale ja tylko dodam od siebie że na paro libido praktycznie jest na zero. Przynajmniej u mnie 🤷 

To nie uzależnia. Chyba że on sobie wbił do głowy " uzależnienie" bo mu fajnie po tym. 

Niby 40mg, ja tyle biorę. Ale wiem że czasami lekarze dają więcej. 

 

To nie jest wina leków. Albo inaczej. Twój narzeczony taki był i przez to że zaczął brać leki które mu pomogły wyjść z lęków i depresji, to wrócił do prawdziwego siebie. Ja też po paro wracam do starej siebie czyli uśmiecham się, żartuje, wygłupiam itp. Fakt że po tych lekach ma się mega lenia i najlepiej to by się siedziało np przed TV czy z tel w ręce. Ale one nie zmieniają osobowości, one przeważnie pomagają wrócić do naszej prawdziwej osobowości. Ja np już nie pamiętam kiedy byłam sobą, dopiero po paro do tego wracam. 

Co do reszty. To tak, paro może wypierać z nas emocje i wszystko spływa po nas🤷 szukasz sobie mieszkania to spoko, powodzenia - tak może sobie myśleć, bo ma to gdzieś. 

Mi się po prostu wydaje że facet uciekł ze związku bo doszło do niego że już nie chce w nim być. Poczuł się lepiej, nie potrzebuje pomocy twojej i wsparcia to zaczął szaleć. Dziwi mnie tylko fakt że pije na tych lekach 🤨 ja rozumiem symbolicznie raz na jakiś czas, ale upić się? 🤨 Szok

Ja ci proponuje zacząć życie od nowa. Wiem że łatwo nie będzie ale z tego co napisałaś widać że on już nie chce być z tobą. Wcale by mnie nie zdziwiło gdyby wrócił do ciebie z powodu braku kasy. Zacznij układać sobie życie na nowo, bo nie wiem czy jest sens czekać aż on się zmieni ( bardzo w to wątpię że tak będzie). 

To będzie tylko jego wymówka, bo przecież łatwiej jest zrzucić winę na leki 😉

@Szczebiotka mogę jeszcze przytruć? Oczywiście ja robię własne plany ale związku nie zakończę w jeden dzień, ani nawet w miesiąc. Po prostu się nie da, chociażby ze względów prawnych i finansowych po tych 15 latach i wspólnym mieszkaniu od około 8 lat. A żeby było śmieszniej - „narzeczony” odnośnie związku potrafi powiedzieć na ten moment zarówno, że jestem „jeb*** psychopatką” i ślubu nie będzie nigdy, jak i stwierdzić, że on nie wie o co chodzi, związek był i jest 15 lat, a to ja nie chcę go wpuścić do mieszkania… Nie wpuszczam, bo nie chcę znowu słuchać wyzwisk. Zwłaszcza że one lecą tylko z jednej strony (od niego), ja nie daję się sprowokować, nie wyzywam, a jak zacznie on, to jasno i wyraźnie proszę aby zaprzestał. Decyzja prawo czy lewo miała być dzisiaj. Dzisiaj był u lekarza. Miał przedstawić dalszy plan leczenia, a ja na tej podstawie decydować co dalej. Leczenia, a raczej odstawki… Mówił że plan leczenia obejmuje pół roku na paroksetynie, a po pół roku odstawka i próba bez leków. Jeśli się nie uda, to kolejna próba farmakologiczna tym razem na rok, trzecia na dwa lata - takie info dostałam na początku. Pół roku minęło miesiąc temu, on dzisiaj wjechał z 30mg na 40mg…

 

Napisałaś że bierzesz 40mg. No i „partner” też dzisiaj zacznie. Mogę zapytać jak u Ciebie wyglądało zwiększanie dawki? No i czy paroksetyna była pierwszym lekiem zaproponowanym przez lekarza? Czy wcześniej były jakieś inne i „słabsze”?

 

Czego ja znowu nie rozumiem? Pacjent „z ulicy”. Pierwszy raz w życiu (31 lat) u psychiatry w październiku ubiegłego roku. Samo to, że akurat (jak wyczytałam „silna”) Paroksetyna już od początku mnie trochę zdziwiło. Nie jestem lekarzem, nie wcinam się…

 

No to tak:

1) Październik 20mg. Gdyby ktoś mnie pytał - pomogło w fobii społecznej moim zdaniem wystarczająco. Z wychodzenia z domu „towarzysko” raz na tydzień zrobiły się 3-4 razy w tygodniu, a nawet kilka dni pod rząd. Chyba o to chodziło? Jego plany na ślub, dzieci itd. No ok.

2) „Chyba faktycznie źle działająca Paroksetyna” w styczniu została podniesiona do 30mg. Po dwóch-trzech tygodniach zauważyłam że coś nie gra. Do mnie wiecznie pretensje, „diagnozy” o które nie pytałam, na mnie samą wyrąbane, zasypiane do pracy, włączenie piwkowania co wieczór „na spanie”, na konsoli grane do oporu… 12 a nawet więcej godzin na dobę (o ile był w domu). Jeśli coś było zawalane mocno (np. sterta brudnych talerzy obok kompa), to odłączałam internet. Gra się zawiesza. Niestety wifi do pracy praktycznie non stop potrzebuję ja… Jestem odpowiedzialna za dwie firmy. Także po pół h czy godzinie włączam znowu internet, nie minie 10 minut a on znowu w transie grania… Talerze jak leżały tak leżą. Zaczyna się zapominanie i „nieogarnianie”. Wakacje z mamusią, a ja w jego szafie odkrywam puszki po psim jedzeniu sztuk kilka. Noż kuźwa, przecież z tego biorą się robaki! Szafa jest jego, ja tam nie zaglądam, bo nie mam po co. Znalazłam zupełnie przypadkiem.

3) Dzisiaj miałam decydować. Liczyłam że tak jak było mówione - poł roku minęło zatem odstawka. No i niespodzianka. Z 30mg na 40mg. Już przy poprzedniej dawce czułam się jak rozmawiając z kosmitą i bez logiki. Rozmowy były ograniczone już na 30mg do absolutnego minimum, bo i tak nic z nich nie wynikało. No ewentualnie „psychopatka”. Liczyłam na obiecywaną odstawkę, a co będzie teraz na 40mg, to nawet boję się pomyśleć. Dodatkowo on o związku rozmawiać nie chce. Proponowałam terapie dla par i wszystko co jest możliwe. Nic z tego. Albo „jeb*** psychopatka, ślubu nie będzie nigdy”, albo „no przecież to Ty mnie nie wpuszczasz!”… Kurcze, przecież idzie zgłupieć. Zapytałam dzisiaj o dalszy plan leczenia tj. jak długo ono ma jeszcze trwać według lekarza. „Tyle ile trzeba!”

Ok, pytam czy było w coś celowane np. 3 miesiące, pół roku, rok, 10 lat? „Nie da się określić”. Jak tu podejmować jakieś decyzje? Nie mogę sobie pozwolić na „życie w zawieszeniu” czyli jego farmakoterapia przez kolejnych kilka lat. A obawiam się że tak to się skończy…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, xyz0302 napisał:

ale związku nie zakończę w jeden dzień, ani nawet w miesiąc

Rozumiem. Bądź co bądź nie był to miesiąc a kilka lat. 

6 minut temu, xyz0302 napisał:

Mogę zapytać jak u Ciebie wyglądało zwiększanie dawki?

U mnie zaczęło się od pół tabletki paroxinoru przez kilka dni, do tego miałam inny lek na ataki paniki i lęki. Po kilku dniach weszłam na całą tabletkę, czyli 20 mg. Ale nie dawało rady i nadal czułam się raczej kiepsko. Poszłam po miesiącu do lekarza i powiedział że wchodzimy na 30 a jeśli to nie da rady to na następnej wizycie wchodzimy na 40 mg. Jak weszłam na 30 czułam się mega źle. Kompletnie nic mi się nie chciało, wszystko mnie wkurzało, ja nawet często nie robiłam posiłków dla rodziny 😱 czułam mega rozdrażnienie, większe i częstsze ataki strachu, głowa mnie ciągle bolała plus kilka innych rzeczy. W tym mój mąż mnie tak wkurzał że miałam ochotę go udusić 🤪 ale na to nie patrz, bo zauważyłam że ostatnio często tak mam 😏 

W końcu podniosłam już sobie sama na tą dawkę 40 mg. I po kilku dniach poczułam się zupełnie inaczej. Nie byłam już taka wybuchowa i agresywna słownie, bóle głowy ustąpiły, zawroty też. Ale brałam to w podzielonych dawkach tj rano 20 mg i po obiedzie 20. Przez to całymi dniami byłam mega zmęczona i senna. Na wizycie lekarz powiedział że dajemy wszystko na rano plus dostałam jeszcze inny lek SSRI na porę obiadową dzięki niemu mam trochę więcej motywacji do działania. Bo tak to w sumie nic za bardzo bym nie robiła bo nic mi się nie chciało. 

14 minut temu, xyz0302 napisał:

No i czy paroksetyna była pierwszym lekiem zaproponowanym przez lekarza?

Ja zaczęłam się tak na dobre leczyć około 20 lat temu, oczywiście z małymi przerwami. Na początku brałam inne leki, ale tak szczerze mówiąc to spowodowały one u mnie tylko duże przybieranie na wadze co jeszcze bardziej wrzucało mnie w depresję. 

Później dostałam paro. Uważam że jest to jeden z najlepszych leków jeśli chodzi o lęki. Bardzo wycisza. Ale przez wiele lat brałam tylko 20 mg. Bo to mi wystarczyło. 

17 minut temu, xyz0302 napisał:

Zaczyna się zapominanie i „nieogarnianie”.

No to akurat też czasami mam. Albo chce coś powiedzieć i po chwili zapominam o co mi chodziło. 

19 minut temu, xyz0302 napisał:

Zapytałam dzisiaj o dalszy plan leczenia tj. jak długo ono ma jeszcze trwać według lekarza. „Tyle ile trzeba!”

Ok, pytam czy było w coś celowane np. 3 miesiące, pół roku, rok, 10 lat? „Nie da się określić

No ale niestety tak to wygląda. Nikt ci nie odpowiem ile będzie trwało leczenie. Jednym pomogą minimalna dawka i kilka miesięcy żeby wyjść z choroby, a innym lata i większe dawki, albo kombinacje z różnymi lekami. Tutaj nie można powiedzieć " pół roku i odstawiamy", to tak nie działa. Ja prawdopodobnie będę już brać leki do końca życia, bo co miałam odstawione to było dobrze tylko na krótki czas, a później wszystko wracało i to dużo mocniej. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.03.2023 o 06:08, xyz0302 napisał:

Skomplikowane…

1. Święta u rodziny i gadka o dzieciach, ślubach etc.

2. Z mojej strony prośba tylko o jeden wspólny film przez 4 dni Świąt tj. już od 23.12 z zaznaczeniem, że jak gra to może być „jutro”

3. Z tego „jutro” wyszło tyle, że jak wyszedł 26.12 o 12, tak upił się i nie trafił do domu na noc (pierwszy raz w życiu!)

4. Ja powiedziałam, że mam tego cyrku dosyć, że czekałam i płakałam. Stał pod drzwiami cały dzień i wypisywał, błagał o ostatnią szansę, że „ta paroksetyna chyba faktycznie źle działa”, „odstawiam to i wtedy podejmiesz ostateczną decyzję”, no ok - faktycznie nie wiem jak to działa…

5. Jak 27.12 niby działała źle i miała być do odstawki, tak w styczniu podniesiona do 30mg (?!)

6. W lutym wymyślił wakacje z matką na 4.03

7. Ten termin był bardzo niekorzystny - dla mnie zagrożenie zdrowia i życia

8. Było powiedziane, że jeśli te wakacje nie zmienią terminu, to już nie wraca, a wyprowadzić ma się przed.

9. Nie wyprowadził się, po powrocie 3h stał pod dzwiami ale już bez wielkich dram - pojechał do matki i siedzi tam do tej pory. Co z domu potrzebował, to dostał na zasadzie wystawienia przed drzwi. 

10. Liczyłam że ~2 tygodnie wystarczą, żeby uświadomić sobie raz a dobrze, że naprawdę się  rozstajemy jeśli nie zacznie się wreszcie starać. Przypominam, że 15 lat związku to np. sąd w sporach finansowych.

11. Ja wczoraj byłam oglądać nowe mieszkanie, on o tym wie i ma to gdzieś. Siedzi u matki i chce konsole, a wracać niekoniecznie.

12. To tyle na przełomie 3 miesięcy - jeśli zmienię mieszkanie finalnie, a on np. za pół roku znowu stwierdzi że to „te złe leki” - nie mamy już o czym rozmawiać… Przynajmniej z mojej strony. Nigdy. 

Po paroksetynie np ja byłem obojętny, ale ja zawsze mam dystans i czy jest lepiej czy gorzej jestem taki sam i nie szukam wrażeń. Co do sexu to mogę dłuuugo jak dla kochanki to by było ok, ale dla żony po dwie godziny dziennie się męczyć to już słabo. Libido jest, ale trzeba się dobrze nakręcić i potrzeba więcej bodźców ze względu na zobojętnienie i mniejsze czucie. Viagra nie poprawia chęci i jest przydatna tylko jak są chęci, a możliwość kuleją. Pisałem Ci już kiedyś, że wibrato ma ponad niebiosami na paroksetynie, moja koleżanka ma tak po sertralinie z zalęknionej wieśniary myśli, że jest samicą alfa i nawet pokłóciła się  z moją żoną, a kolegowały się naście lat. Jeśli ktoś ma o sobie wysokie mniemanie, a jest zaburzony to tego nie okarze mimo, że by chciał, a włączenie leków zdejmuje ograniczenia i wtedy taka osoba myśli, że może wszystko i tak jak Ty się zamartwiasz to on w ogóle nie ma poczucia, że Cię rani, wręcz może się z Ciebie śmiać, bo jest mu dobrze i czuje się silny. Osobowość wychodowana chemicznie. Odstawia leki i się buja w fotelu i ssie kciuka, tak jak też już Ci napisałem. Ja na Twoim miejscu umówił bym się  z nim na rozmowę, powiedz mu, że tyle lat było dobrze, a po włączeniu leków się zmienił i Ty nie wiesz czy jeszcze mu zależy na Tobie i czy chce coś w związku z tym zrobić, bo Ty jesteś rozdarta nie wiesz co masz począć kiedy tyle lat przeżyliście razem, a dwa, czy trzy opakowania leków to obróciły w zgliszcza. To jest Twoje życie, a jego kwiatu jest pół światu. Niech Ci się określa, albo w prawo, albo w lewo, bo Ci życie ucieka, a on się skupia na konsoli do gier. Czasem trzeba być suką:) i to nie jest tak, że tylko paroksetyna może tak opierzyć, bo po innych lekach też to się może zdarzyć, jak ktoś ma huyowy charakter. Ty może tego nie dostrzegałaś bo był zblokowany zaburzeniami, a teraz stałaś się po prostu nie potrzebna, kiedy on czuje się dobrze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.03.2023 o 07:16, Szczebiotka napisał:

Wiem że pytasz panów, ale ja tylko dodam od siebie że na paro libido praktycznie jest na zero. Przynajmniej u mnie

Kobiety chyba i tak mają łatwiej. Ogólnie. Że on na paroksetynie potrzeb nie ma, to jest sprawa jedna. Jak już… „Udanego” seksu nie było od ponad pół roku czyli samego początku paro. „Sprzęt” działa tak na 50%. No ja niestety też od początku czuję, że on podniecony nie jest tak jak powinien (czyli jak przed paro). Już przez to się odechciewa. O jego dojściu mowy nie ma. Ani przez pół godziny, ani przez godzinę i w żadnej pozycji. Wcześniej była do dosłownie kwestia maksymalnie 5 minut. Upatrywałam winy w sobie, już dawno temu poświęciłam pół dnia na „bycie bardziej seksowną”. Nic z tego. Finalnie próby były ze trzy, cztery (z inicjatywy mojej) i tak czy siak więcej by już nie było. Nie ma sensu zaczynać i w ogóle się nakręcać, bo wychodzi z tego tylko jedna wielka frustracja i rozczarowanie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, xyz0302 napisał:

Kobiety chyba i tak mają łatwiej.

Niby z czym? 🤨 Mężczyźni mogą się ratować innymi medykamentami a my kobiety nie za bardzo. Jestem osobą która kocha seks a na paro nie dość że nie mam ochoty na niego, to nawet gdyby już coś doszło to ja nie dojdę bez względu jakbym się starała i chciała. Więc nie wiem czy jest łatwiej, bo mnie osobiście to wkurza, bo ja chcę orgazmów 🤪

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Szczebiotka napisał:

Niby z czym? 🤨 Mężczyźni mogą się ratować innymi medykamentami a my kobiety nie za bardzo. Jestem osobą która kocha seks a na paro nie dość że nie mam ochoty na niego, to nawet gdyby już coś doszło to ja nie dojdę bez względu jakbym się starała i chciała. Więc nie wiem czy jest łatwiej, bo mnie osobiście to wkurza, bo ja chcę orgazmów 🤪

Ehhh no fakt, bardzo współczuję. Też kiedyś tak miałam przez rok albo i dłużej. Napad ciężkiej depry i nie ma mowy o dojściu. Z facetem czy sama, bez różnicy. Dobrze pamiętam jak to wkurzało. Mogę zapytać co na to mąż/partner, który potrzeby swoje ma nadal? Fakt faktem, że kiedy problem leżał po stronie mojej, to seksu zaniechaliśmy całkowicie. Na plus dla partnera za wyrozumiałość i cierpliwość… Dopiero teraz przekonałam się jak to jest być po drugiej stronie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, xyz0302 napisał:

Mogę zapytać co na to mąż/partner, który potrzeby swoje ma nadal? 

U mnie jest to dosyć skomplikowana sprawa. Ale moja szuflada, baterie i zabawki zbierają kurz 😏 

Także może i paro pomaga na lęki ale zabiera przy okazji przyjemność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Szczebiotka wiekie dzięki za info i odpowiedzi na wszelkie pytania. Oboje kręcimy się w kółko i lepiej nie będzie. Ja cały czas zastanawiam się czy wyczerpałam już wszelkie możliwości... On dzisiaj stwierdził że jutro do mieszkania wraca ale nie na zasadzie narzeczonego/partnera tylko „bo chce”. Jak to „bo chce”

wygląda w praktyce, to ja świetnie wiem. Ja dopiero półtora roku temu określiłam się sie zawodowo. Zarabiam słabo. On 8 lat w IT, 7tys. netto. Na zasadzie „bo chce” wrzuca do domowego budżetu ok.2tys. zł. Ale w nagrodę mam nie oczekiwać niczego. On siedzi w jednym pokoju, ja w drugim. Robi co chce, wychodzi gdzie chce, lata na wakacje ze swoją matką, a na co dzień uskutecznia uzależnienie od internetu i gier. Ja mam zająć się sama sobą, pracą czy czym tam chce. Najlepiej gdybym nie gadała nic ale od wielkiej biedy poświęci mi 2-10 minut grając jednocześnie. 

 

Uzależnieni od siebie finansowo jesteśmy bardzo, a rozstanie faktyczne dla obu stron kończy się konsekwencjami poważnymi. Mam wrażenie, że on nie zdaje sobie z tego sprawy. Już teraz na dzień dobry mamy do podziału sprzęty, rzeczy, a nawet psy o wartości lekko licząc 50tys. Idąc dalej… Ze względu na mój zły stan psychiczny, z uwagi na to że my dogadać się nie możemy, a ja sama mieszkania nie utrzymam, wczoraj włączyła się moja matka. Jako właściciel mieszkania chociażby. Zwyczajnie uznała że mieszkanie trzeba sprzedać, pieniądze na konto i czekają na moje „lepsze czasy”. Ja wracam do domu rodzinnego i tyle. Naświetlam mu to dzisiaj cały dzień. On mi mówi że chce psa, który od miesiąca przebywa u mojej matki i ona jest jego prawnym opiekunem. Miesiąc temu mówił dokładnie to samo… A finalnie… Co ma do rzeczy pies skoro matka chce sprzedać „nasze” mieszkanie i o zgodę go pytać nie będzie, bo jest jedynym właścicielem? Do niego w ogóle to dociera po polsku? Miesiąc temu też „chciał psa”. Nie dostał i nie dostanie. Dodatkowo zaraz matka ruszy ze sprzedażą mieszkania. Uznała że w związek się nie wtrąca, jesteśmy dorośli i mamy dogadać się sami. A skoro nie możemy… ona tylko zrobi to co musi czyli sprzeda mieszkanie i zawróci mnie do domu rodzinnego. Bo mieszkanie jest na nią i opłaty też. Oczywiście odda mu wszystkie jego rzeczy prywatne + szafę, lodówkę i zmywarkę, które kupował on. A on mi na to dokładnie to samo co miesiąc temu… tj. „chce psa”. Nikt mu na złość nie robi, pies jest wzięty ze schroniska na dom tymczasowy przez moją matkę. Wobec właściciela toczy się postępowanie sądowe. Matka mu zwyczajnie psa nie da, bo nie może nim dysponować. W każdej chwili sprawa sądowa może się zakończyć, a pies decyzją sądu może trafić znów do poprzedniego właściciela. Jego „chcenie” nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu trzymamy się litery prawa. A ja mam wrażenie że rozmawiam z pięciolatkiem. Mam dosyć i mózg mi paruje… A to nie mnie powinien. On ma po prostu ostatni dzwonek jeśli rozumie powagę sytuacji i chce się „dogadać”. Później po prostu dostanie tylko swoje rzeczy. I to nie z decyzji mojej, a mojej matki. Bo ktoś musi tu „posprzątać”.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@xyz0302 Kobieto, masz prawie 35 lat, a Twoje wypowiedzi i zachowanie wskazywałoby na 20... mama posprząta? I Wy chcieliście zakładać rodzinę?! Mama ściągnię Cie do domu rodzinnego, bo sprzeda mieszanie. Chyba brak Wam priorytetów, odcięcia pępowiny i rozmowy ze sobą. 

Jeśli tak bardzo martwi Cie ta paroksetyna to u mnie wjechała jako pierwsza. Za gówniarza brałam jedynie hydro, więc można powiedzieć że jako pierwszy lek dostałam paro. W dawce 20mg, dość szybko weszłam na 40mg. Jako człowiek z ulicy, nigdy nie będąc u psychiatry. Jak się ustabilizowalam to zeszłam z tego do 0...

Tobie się wydawało ze po 20mg partner pozbył się fobii społecznej. Czy pytałaś się jego jak on się czuł? I ma racje, długości leczenia nie da się określić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie!

Ponieważ mój objaw dyskontynuacji trwa długo i jest bardzo męczący (bardzo silne drgawki) lekarz psychiatra przepisał mi Relanium 2mg,  mam je brać: 3x1 tab przez 4 dni, dalej 3x1/2 tabl przez 4 dni dalej 1/2 tabl rano przez 4 dni i odstawić. Do tego dostałam Xonovea  na mdłości. Nigdy nie brałam tego, czy jest to bezpieczne w tej dawce i czy nie będę miała znowu objawu dyskontynuacji tym razem po Relanium? Ile bez relanium mogą trwać te drgawki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.04.2023 o 09:32, Vesspertine napisał:

Witam ponownie!

Ponieważ mój objaw dyskontynuacji trwa długo i jest bardzo męczący (bardzo silne drgawki) lekarz psychiatra przepisał mi Relanium 2mg,  mam je brać: 3x1 tab przez 4 dni, dalej 3x1/2 tabl przez 4 dni dalej 1/2 tabl rano przez 4 dni i odstawić. Do tego dostałam Xonovea  na mdłości. Nigdy nie brałam tego, czy jest to bezpieczne w tej dawce i czy nie będę miała znowu objawu dyskontynuacji tym razem po Relanium? Ile bez relanium mogą trwać te drgawki?

Hmm, nie wiem dlaczego akurat relanium ci dał🤨 ja np dosyć szybko się uzależniłam od niego. Ale to było bardzo dawno temu i nie pamiętam ile brałam tego. 

18 minut temu, spidi napisał:

Mozna łaczyć paro z wenlą ??

A ty co znowu kombinujesz? Takie pytania to do lekarza a nie na forum. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×