Skocz do zawartości
Nerwica.com

Poszukiwanie pracy, rozmowy kwalifikacyjne, zatrudnienie


Dryagan

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 8.11.2022 o 19:38, MarekWawka01 napisał(a):

Po swoich doświadczeniach z pracą mogę powiedzieć, że ważne jest aby praca była przyjemna. Pracę trzeba lubić. Nie można się czuć w niej niewolnikiem, popychadłem czy wręcz nie daj Boże jakąś "szmatą". Nie ma lepszego napędu i motywacji do pracy niż czucie z niej przyjemności, satysfakcji. 

 

Mi to kompletnie nic nie daje. Od kiedy to, co lubię stało się moim zajęciem zaczęły uruchamiać się lęki (to uczucie to chyba lęk, w sumie nie wiem. Jakiś taki wewnętrzny hamulec), które miałam w każdej innej pracy. 

Przez to nigdy nie mogę iść do przodu, bo zadania mnie przerastają. :(

Zawsze na początku jest podekscytowanie nowym, a jak przychodzi moment, kiedy okres "ochronny" , który zawsze jakiś jest dla nowego pracownika, to się zaczyna - stres, rośnie ciśnienie, co wpływa na jakość wykonywanych przeze mnie zadań. Nie daj Boże nadmiernie kontrolujący przełożony. To koniec. Raz tak miałam. Tak bardzo się nie byłam pewna tego co robię i się z tego stresu myliłam, że mnie zwolnili. Raz zostałam zwolniona, co skończyło się ciężkim epizodem depresji. 

Zazwyczaj sama rezygnuję, choć zazwyczaj nie jest tak źle jak w tym jednym przypadku i pracuję całkiem dobrze, to stres jest tak nieznośny, że rezygnuję i szukam nowej pracy. 

 

Kiedy poszłam na swoje okazało się, że jest dokładnie tak samo. Z tą różnicą, że bez az tak dużego stresu. Jest za to ogromna blokada i muszę się przymusić, żeby zacząć pracę, którą lubię... Nic z tego nie rozumiem, ale terapia w trakcie... 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, HerShadow napisał(a):

 

Mi to kompletnie nic nie daje. Od kiedy to, co lubię stało się moim zajęciem zaczęły uruchamiać się lęki (to uczucie to chyba lęk, w sumie nie wiem. Jakiś taki wewnętrzny hamulec), które miałam w każdej innej pracy. 

Przez to nigdy nie mogę iść do przodu, bo zadania mnie przerastają. :(

Zawsze na początku jest podekscytowanie nowym, a jak przychodzi moment, kiedy okres "ochronny" , który zawsze jakiś jest dla nowego pracownika, to się zaczyna - stres, rośnie ciśnienie, co wpływa na jakość wykonywanych przeze mnie zadań. Nie daj Boże nadmiernie kontrolujący przełożony. To koniec. Raz tak miałam. Tak bardzo się nie byłam pewna tego co robię i się z tego stresu myliłam, że mnie zwolnili. Raz zostałam zwolniona, co skończyło się ciężkim epizodem depresji. 

Zazwyczaj sama rezygnuję, choć zazwyczaj nie jest tak źle jak w tym jednym przypadku i pracuję całkiem dobrze, to stres jest tak nieznośny, że rezygnuję i szukam nowej pracy. 

 

Kiedy poszłam na swoje okazało się, że jest dokładnie tak samo. Z tą różnicą, że bez az tak dużego stresu. Jest za to ogromna blokada i muszę się przymusić, żeby zacząć pracę, którą lubię... Nic z tego nie rozumiem, ale terapia w trakcie... 

 

 

Może powiedzmy sobie na wstępie, że sama praca to raczej nie jest sens życia, chyba że ktoś nie ma w ogóle życia poza pracą, to powinien szukać jak najlepszej dla siebie pracy. 

Też ostatnio sam się zwolniłem z jednej pracy, bo męczyły mnie 1,5-godzinne dojazdy i problemy z koncentracją w pracy. Teraz idę na oddział dzienny podleczyć się z tego powodu. 

Doskonale rozumiem tą niezdolność do pracy z powodu choroby psychicznej. Coraz więcej jest teraz takich osób, coraz więcej samobójstw, załamań, depresji. Te czasy bywają mega trudne dla słabych ludzi. Wiem to po sobie. W bardzo dużej mierze to leki mnie trzymają przy życiu, bo już nieraz miałem momenty, że chciałem się poważnie zabić. Teraz też się o tym przekonałem, bo odstawiłem parę leków i jest nawrót depresji i myśli samobójczych, ale za kilka dni wchodzę na oddział, więc powinno być dobrze. Zaopiekują się mną.

 

Myślę, że najlepszymi rozwiązaniami w takiej sytuacji są leczenie - leki i terapia oraz szukanie nowej, lepszej pracy, szukanie zajęcia poza pracą jakiegoś np. wyjścia na basen, ze znajomymi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam teraz mam idealną pracę 😎 szefowa w odległości kilku km ode mnie, w danym budynku nie podlegam nikomu także dyrekcja to sobie może pomarudzić tylko i ponarzekać i tyle 😎 jak mają problem to jest to tylko ich problem 👌 jak mi się chce to robię, jak mi się nie chce to nie robię (wiadomo, jakieś tam deadliny mam, ale bez paniki) 😎 standardowo to 3 tygodnie się obijam, tydzień popracuje, bo trzeba sprawozdanie wysłać to wypadałoby coś tam wpisać, że się zrobiło w danym miesiącu.

Co prawda nudnawo czasami, ale ja tę pracę i tak traktuje raczej jako przejściową. Myślę, że pociągnę tam do max 3 lat i zmienię na coś innego ;)  byle skończyć specjalizację i terapię to będę wtedy bardziej elastyczna pod względem godzin pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.07.2023 o 16:35, HerShadow napisał(a):

Zazwyczaj sama rezygnuję, choć zazwyczaj nie jest tak źle jak w tym jednym przypadku i pracuję całkiem dobrze, to stres jest tak nieznośny, że rezygnuję i szukam nowej pracy. 

 

Hej, dość mocno identyfikuje się z tym, co piszesz tu i w innych wątkach. 

Myślę, że mamy jakiś wspólny mianownik, pewnie jest nim perfekcjonizm i ciut za ambitne podejście do życia plus podłoże lękowe;) 

Cała moja pozal się bosze kariera to było właśnie uciekanie w momencie, gdy zaczynało się "ciśnienie". Zwłaszcza z korpo uciekam baaaardzo szybko. co ciekawe, w miejscach gdzie czuję "przewagę" albo odpowiedzialność (np w małej firmie gdzie jestem jedyną osobą znającą się na fachu) jestem w stanie dość długo wytrwać. Jedynie w dużych firmach, gdzie czuję się śmieciem, już po paru miesiącach nakręca mi się w głowie jakaś tragedia. 

Właśnie będę siadała do wypowiedzenia umowy.... W zeszły poniedziałek napięcie przekroczylo granice wytrzymałości. Dziś jest niedziela i lęk przed tym, że jutro poniedziałek i "call" rano na którym się spowiadamy co robimy, znowu zaczyna się nakręcać. 

 

Ps. Jutro idę po pracy na zajęcia hobbystyczne, co wcale nie pomaga, bo oczywiście się nakręcam że nie zdążę się przez to wyrobić z robotą. Myślę że zajęcia hobbystyczne nie są lekiem na te problemy. Codziennie chodzę na spacery, rower. Problemem jest oczywiście nerwica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.07.2023 o 22:23, MarekWawka01 napisał(a):

 

Może powiedzmy sobie na wstępie, że sama praca to raczej nie jest sens życia, chyba że ktoś nie ma w ogóle życia poza pracą, to powinien szukać jak najlepszej dla siebie pracy. 


Teoretycznie się zgadzam, a w praktyce gorzej, kiedy nie wiesz co jest w sumie najlepszą dla Ciebie pracą. 

Dla mnie praca była zawsze środkiem do celu - utrzymania się, uniezależnienia od rodziców jak najszybciej. 

Nie mogłam raczej sobie pozwolić na poznawanie siebie i swoich zainteresowań. Ku mojemu zdziwieniu nie tyle, że nie umiem tego teraz robić, co jest zrozumiałe, ale wręcz nie wiem jak się tego nauczyć. 

Ponadto w czasach szkolnych raczej byłam skoncentrowana na przetrwaniu. W szkole (szykany), w domu (alkoholizm i ogólnie toksyczne warunki).

W dodatku nas, mnie i rodzeństwo, motywowano tekstami w stylu "Nawet ulic nie będziesz zamiatać!" "Głąb i osioł z ciebie!" W dodatku trzeba było się koncentrować, żeby czegoś nie rozumiejąc nie wnerwić ojca i nie oberwać.

Czym więc bym się zainteresowała, jakoś nigdy nie wytrwałam, bo wierzyłam w to, że nie jestem w stanie być w czymś dobra. 

 

A co jeszcze gorsze i kompletnie dobija mi ćwieka, zamyka mi drzwi, to jednoczesne podejście, że to czym się zajmuję i czy odnoszę sukcesy świadczy o mojej wartości. 🤷‍♀️ W praktyce to prosta droga do nerwicy, (w którą wpadłam i doszłam do momentu, w którym zrozumiałam, że albo jakimś cudem przestanę trzymać się schematu i wpadać w braniu na siebie za dużo, albo się wykończę. Organizm ma swoje granice, o których nie raz już mi przypomniał), bo nie jesteś w stanie sprostać ambicjom, nawet tym zdrowym, kiedy nie masz jak ich realizować, bo w środku mnóstwo jakichś hamulców się włącza.  

 

W dniu 8.07.2023 o 22:23, MarekWawka01 napisał(a):

Też ostatnio sam się zwolniłem z jednej pracy, bo męczyły mnie 1,5-godzinne dojazdy i problemy z koncentracją w pracy. Teraz idę na oddział dzienny podleczyć się z tego powodu. 

 

Rozumiem doskonale. Oby pobyt pomógł. ✊🏻

 

W dniu 8.07.2023 o 22:23, MarekWawka01 napisał(a):

Doskonale rozumiem tą niezdolność do pracy z powodu choroby psychicznej. Coraz więcej jest teraz takich osób, coraz więcej samobójstw, załamań, depresji. Te czasy bywają mega trudne dla słabych ludzi. Wiem to po sobie. W bardzo dużej mierze to leki mnie trzymają przy życiu, bo już nieraz miałem momenty, że chciałem się poważnie zabić. Teraz też się o tym przekonałem, bo odstawiłem parę leków i jest nawrót depresji i myśli samobójczych, ale za kilka dni wchodzę na oddział, więc powinno być dobrze. Zaopiekują się mną.

 

To ciekawe co piszesz, bo z jednej strony obecne czasy są wymagające, ale chociaż mamy możliwości radzenia sobie z problemem. Nie tak dawno do psychiatry chodzili wariaci z tzw. "żółtymi papierami" a terapia była jakąś modą w amerykańskich filmach. 

Myślę, że po prostu nie mówiono tak o problemach. Tłumiono je być może z obawy o reakcję a być może z niewiedzy czy wyparcia. 

 

W dniu 8.07.2023 o 22:23, MarekWawka01 napisał(a):

Myślę, że najlepszymi rozwiązaniami w takiej sytuacji są leczenie - leki i terapia oraz szukanie nowej, lepszej pracy, szukanie zajęcia poza pracą jakiegoś np. wyjścia na basen, ze znajomymi. 

 

Zgadza się. Trzeba próbować. Nie poddając się chociaż mamy szansę. 

Zaczynam nowy rozdział zawodowy w trochę innych okolicznościach. Zobaczymy czy będzie lepiej i co mi to pokaże terapeutycznie. Póki co jestem  w standardowym dla etapu początkowego stanie - podekscytowanie, bo zaczynam coś nowego, optymizm oczywiście. Zapowiada się dobrych kilka tygodni w związku  z tym. Przyda się, bo ostatnie były okropne. 😕 Tym razem jednak wiem więcej o sobie i mam bardziej sprzyjające warunki. Grunt, to nie stracić tego z oczu, kiedy zaczną wjeżdżać schematyczne odczucia i się przy nich zatrzymać. 

 

W dniu 9.07.2023 o 23:54, Cognac napisał(a):

Hej, dość mocno identyfikuje się z tym, co piszesz tu i w innych wątkach. 

Myślę, że mamy jakiś wspólny mianownik, pewnie jest nim perfekcjonizm i ciut za ambitne podejście do życia plus podłoże lękowe;) 

 

Cześć 🙂

Ja sądzę, że podłoże lękowe, przynajmniej w moim przypadku, to zdecydowana przewaga ale najbardziej ukryta. Niby mniej więcej wiem, co mogę przenosić na pracę, ale to jeszcze nie to. Nie bez znaczenia jest też sprzeczność, o której pisałam powyżej (ambicja i blokady do jej sprostaniu, a może bardziej urealnieniu możliwości, nie wiem... i tak najgorsze są blokady.)

W dniu 9.07.2023 o 23:54, Cognac napisał(a):

Cała moja pozal się bosze kariera to było właśnie uciekanie w momencie, gdy zaczynało się "ciśnienie". Zwłaszcza z korpo uciekam baaaardzo szybko. co ciekawe, w miejscach gdzie czuję "przewagę" albo odpowiedzialność (np w małej firmie gdzie jestem jedyną osobą znającą się na fachu) jestem w stanie dość długo wytrwać.

 

Ja chyba nawet nie to. Chociaż tak powinnam mieć obecnie. Zobaczymy.  Niezależnie od tego jaka jest wielkość firmy, u mnie zawsze tak samo. 

 

W dniu 9.07.2023 o 23:54, Cognac napisał(a):

Właśnie będę siadała do wypowiedzenia umowy.... W zeszły poniedziałek napięcie przekroczylo granice wytrzymałości. Dziś jest niedziela i lęk przed tym, że jutro poniedziałek i "call" rano na którym się spowiadamy co robimy, znowu zaczyna się nakręcać. 

 

Jak było? Wypowiedziałaś? 

 

W dniu 9.07.2023 o 23:57, Cognac napisał(a):

Ps. Jutro idę po pracy na zajęcia hobbystyczne, co wcale nie pomaga, bo oczywiście się nakręcam że nie zdążę się przez to wyrobić z robotą. Myślę że zajęcia hobbystyczne nie są lekiem na te problemy. Codziennie chodzę na spacery, rower. Problemem jest oczywiście nerwica.

 

Co to za zajęcia? Ja też myślę o czymś, jednak trochę ograniczał mnie budżet ostatnio. Planuję coś zacząć niedługo. U mnie jest ten problem, że nawet jakbym chciała gdzieś pójść, np. joga, kurs tańca, to obecność dużej grupy mnie skutecznie zniechęca. Usztywniam się. Lęk przed ludźmi też nie pomaga w tym wszystkim. 🙁

 

@acherontia styx z szefem daleko zawsze przyjemniej. :D 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@HerShadow heh u mnie w dzieciństwie identyczne teksty. "Zobaczysz, będziesz zamiatać ulice". Chodzenie "na palcach" żeby nie wkurzyć matki, wyczuwanie jej nastrojów - zaliczone. Alkoholu nie było, ale po latach wiem, że i tak była to rodzina dysfunkcyjna. Parentyfikacja, i ogólnie duża ambicja, zawsze 5 na świadectwie - wszystko zaliczone. Obecnie wypalenie zawodowe, depresja, nerwica i idące za nimi kolejne rozstrojenia - rowniez zaliczone. 

 

Zajęcia cóż, chodzę, są to zajęcia z szycia w lokalnym domu kultury, oczywiście jest to dla mnie gigantyczny stres, zwłaszcza że, no właśnie, są tu ludzie. Jeszcze parę zajęć zostało, codziennie w drodze myślę "na co mi to było, można było pooglądać z YouTube". 🙂Dziś co prawda udało mi się przełamać i zagadać do jednej osoby, ale nie przychodzi mi to łatwo, lęk mnie usztywnia i robi pustkę w głowie. 

 

Wypowiedzenie złożyłam, ale nie wiem czy nie cofnąć, mam mętlik w głowie, znów jestem w lepszej fazie i czuję się wszechmocna i "na pewno ogarnę, dam radę!!!" . Już się nauczyłam, lepsza faza potrwa tydzień , max dwa, potem będzie nagłe dupnięcie w dół, potem strach i dziki szał z rozwalaniem rzeczy w domu i wrzeszczeniem że nie daje już rady. A potem znowu zmieni się faza cyklu i z dnia na dzień będę superwoman z miliardem pomysłów i siły. Tylko czasu brak. Nie da się prowadzić życia w kratkę. Mieć pracy na tydzień w miesiącu, wtedy gdy czuję się super. A resztę miesiąca gnić w łóżku w krzyku i płaczu. Żeby jeszcze lekarze wierzyli, że to tak wygląda. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Cognac napisał(a):

Wypowiedzenie złożyłam, ale nie wiem czy nie cofnąć, mam mętlik w głowie, znów jestem w lepszej fazie i czuję się wszechmocna i "na pewno ogarnę, dam radę!!!" . Już się nauczyłam, lepsza faza potrwa tydzień , max dwa, potem będzie nagłe dupnięcie w dół, potem strach i dziki szał z rozwalaniem rzeczy w domu i wrzeszczeniem że nie daje już rady. A potem znowu zmieni się faza cyklu i z dnia na dzień będę superwoman z miliardem pomysłów i siły. Tylko czasu brak. Nie da się prowadzić życia w kratkę. Mieć pracy na tydzień w miesiącu, wtedy gdy czuję się super. A resztę miesiąca gnić w łóżku w krzyku i płaczu. Żeby jeszcze lekarze wierzyli, że to tak wygląda. 

 

Nie wierzą? 😮  Dlaczego?  Terapeuta też?  Jak więc to tłumaczą?

 

Tutaj mamy inaczej. Ja jak już zjeżdżam w robo, to zjeżdżam. Zero entuzjazmu, że w ogóle ta praca ma sens. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, HerShadow napisał(a):

 

Nie wierzą? 😮  Dlaczego?  Terapeuta też?  Jak więc to tłumaczą?

 

Tutaj mamy inaczej. Ja jak już zjeżdżam w robo, to zjeżdżam. Zero entuzjazmu, że w ogóle ta praca ma sens. 

 

 

Na terapię już nie chodzę, chodziłam 5 czy 6 lat ale babka stwierdziła, że już wszystko super i kończymy, nie będę nawet pisać ile miesięcy miałam o to żal, może nadal mam:) faktem, że mi ta terapia niewiele pomagała. Obecnie czekam na grupową na NFZ. 

Lekarz cóż, endokrynolog eksperymentuje, przepisała leki na hormony, trochę się poprawiło, to mi wszystko odstawiła🤡 czekam na sierpień, bo od wtedy przepisała mi "awaryjną receptę, gdyby objawy wróciły" (no jasne że wróciły).

A psychiatra przepisała sertalinę. Żeby to jeszcze cokolwiek dawało 🤡 

Wiecznie tylko słyszę, że mam się nie stresować. Kur.... Mam nerwicę od dziecka, stresuję mnie wszystko, nawet dźwięk przewróconego krzesła u sąsiada piętro wyżej. Nie zamieszkam w jaskini, muszę pracować, z czegoś żyć. 

 

Też miewałam czasy, że czułam, że praca nie ma sensu (w tej co złożyłam wypowiedzenie też tak mam, po prostu nawet o tym aspekcie zapomniałam), ale bywały takie prace, gdzie ten sens był taki cykliczny, raz go czułam, raz zupełnie nie. W korpo przeważnie jest tylko droga w dół, że na początku jestem zainteresowana tematem, a szybko widzę że to wszystko to jakiś teatrzyk i bzdurny "bullshit job" i wtedy nie umiem się już przekonać, że owa praca ma sens - więc przestaje ją wykonywać i jest dramat, bo jestem raczej sumienną osobą i tragicznie się czuje, gdy nie wypełniam obowiązków...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Cognac napisał(a):

Na terapię już nie chodzę, chodziłam 5 czy 6 lat ale babka stwierdziła, że już wszystko super i kończymy, nie będę nawet pisać ile miesięcy miałam o to żal, może nadal mam:) faktem, że mi ta terapia niewiele pomagała. Obecnie czekam na grupową na NFZ. 

 

Grupowa kiedy się ma kłopot z ludźmi podobno daje najlepsze efekty. Ja byłam na jednej... z której wyszłam z płaczem w trakcie trwania spotkania. Być może się mylę, ale nie do końca była ona dobrze moderowana. Nie wyczuwałam neutralności prowadzących tylko stronniczość. 

Wyszłam rozjechana stamtąd okrutnie. Nigdy już później na grupową się nie zdecydowałam. 

 

Co do indywidualnej, to moja poprzednia terapeutka stwierdziła "Dobrze sobie Pani radzi". W sensie z zyciem tak ogólnie podczas gdy ja usiłowałam jej przekazać, że codzienność jest dla mnie drogą pod jakąś straszną gorę. Nic się z tym nie działo i dałam sobie spokój. Uznałam, że może z tamtą terapeutką zrobiłam już co miałam zrobić i od niej więcej nie dostanę. Nie wiem czy tak powinno być.

 

3 godziny temu, Cognac napisał(a):

Lekarz cóż, endokrynolog eksperymentuje, przepisała leki na hormony, trochę się poprawiło, to mi wszystko odstawiła🤡 czekam na sierpień, bo od wtedy przepisała mi "awaryjną receptę, gdyby objawy wróciły" (no jasne że wróciły).

A psychiatra przepisała sertalinę. Żeby to jeszcze cokolwiek dawało 🤡 

Wiecznie tylko słyszę, że mam się nie stresować. Kur.... Mam nerwicę od dziecka, stresuję mnie wszystko, nawet dźwięk przewróconego krzesła u sąsiada piętro wyżej. Nie zamieszkam w jaskini, muszę pracować, z czegoś żyć. 

 

Sądzisz, że Twoje problemy mogłyby wynikać z przyczyn hormonalnych? Wiem, że i tak bywa np. Hashimoto.

Ale jakoś mi to tu nie pasuje. Tak amatorskim gdybaniem ;) A jakie hormony Ci pomogły? Cos masz zdiagnozowane?

 

Do endokrynologa też się wybieram, ale dlatego, bo chcę dokładniej zbadać hormony, niż tylko ft3 i ft4, bo może coś jest na rzeczy. No i wiele wskazuje na Insulinooporność. Może poniekąd uczucie senności i takie dni jak dziś z tego wynikają, choć jestem na specjalnej diecie i nie powinno mieć to znaczenia. 

 

Nie spodziewam się jednak, żeby to wszystko miało związek z moimi psychicznymi problemami. 

Jak tylko wystartuje mi pakiet medyczny umówię też neurologa, bo nie podobają mi się te dziwne zawroty i uczucie w głowie. Gorzej niż na emeryturze. 😕

 

 No właśnie, z czegoś trzeba żyć i jakoś trzeba żyć. 😕 Rozumiem Twoją frustrację. "Niech się Pani tak nie stresuje." - Achaaaa no tak! To teraz, to już wiem! Czemu wcześniej na to nie wpadłam! - Ja pierdziele. Kocham takie rady. 🙄

 

4 godziny temu, Cognac napisał(a):

Też miewałam czasy, że czułam, że praca nie ma sensu (w tej co złożyłam wypowiedzenie też tak mam, po prostu nawet o tym aspekcie zapomniałam), ale bywały takie prace, gdzie ten sens był taki cykliczny, raz go czułam, raz zupełnie nie.

 

 

Ja mam na myśli sens pod dwoma aspektami - dla mnie. Mojego rozwoju i w takim sensie czegoś naprawdę istotnego, o mogę od siebie dać, realnie wpłynąć na czyjeś życie, ułatwić je. 

Ale wybieram inaczej, bo jak napisałaś wyżej, z czegoś trzeba żyć, a po drugie ja do końca nie wiem co miałoby to być. 

 

W ogóle temat pracy muszę rozwiązać pod wieloma względami - jedno to jej utrzymanie i nie uciekanie z niej, a drugie, to to, że praca jest w centrum mojego życia i głównym jego sensem. Definiuje mnie i jego jakość. A są przecież inne dziedziny życia, które też świadczą o jego wartości, jednak dla mnie w porównaniu z pracą są na drugim planie, bo jeżeli będe mieć pracę i sukcesy, to będę coś warta a jak się poddam, to niekoniecznie. 

Boję się stanąć przed tym przewartościowaniem, bo boję się, że jeśli zmienię swoje podejście, to stracę wartość w oczach innych lub bardziej jej nie zdobędę, bo moja "kariera" to dno i muł na ten moment. :(

 

 

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.07.2023 o 20:11, HerShadow napisał(a):

@acherontia styx z szefem daleko zawsze przyjemniej. :D 

Ja akurat na swoją szefową nie mogę narzekać, bo to złota kobieta 😁 jakby to powiedzieć, szukając pracy modliłam się o dobrą szefową i mam dobrą szefową, szefowa się nie modliła i ma co ma 🤣 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Ja akurat na swoją szefową nie mogę narzekać, bo to złota kobieta 😁 jakby to powiedzieć, szukając pracy modliłam się o dobrą szefową i mam dobrą szefową, szefowa się nie modliła i ma co ma 🤣 

 

To ja tak mam z moją klientką. Nie mogłam trafić na lepszego człowieka w etapie rozkręcania biznesu. Fajnie, że można spotkać takich ludzi. 🙂 Liczę, że w nowej pracy bedzie podobnie. Jeżeli z obu stron byłoby ok. to może w końcu wyklaruje mi się ta moja zawodowa droga i się w końcu określę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Ja akurat na swoją szefową nie mogę narzekać, bo to złota kobieta 😁 jakby to powiedzieć, szukając pracy modliłam się o dobrą szefową i mam dobrą szefową, szefowa się nie modliła i ma co ma 🤣 

hahaha :P 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, HerShadow napisał(a):

Grupowa kiedy się ma kłopot z ludźmi podobno daje najlepsze efekty. Ja byłam na jednej... z której wyszłam z płaczem w trakcie trwania spotkania. Być może się mylę, ale nie do końca była ona dobrze moderowana. Nie wyczuwałam neutralności prowadzących tylko stronniczość. 

Wyszłam rozjechana stamtąd okrutnie. Nigdy już później na grupową się nie zdecydowałam. 

O kurczę, bardzo mi przykro 😕 Nie wiem, jak to powinno wyglądać, ale zakładam, że poza grupą powinny być też spotkania indywidualne z terapeutą prowadzącym choć raz na tydzień, liczyłabym że tam można taką sytuację poruszyć... 

Co do indywidualnej to też mi się wydaje, że stwierdzenie przez terapeutę, że już wszystko z nami dobrze, chyba sugeruje, że już nic więcej nie widzą w czym mogliby nas wspomóc;) 

 

5 godzin temu, HerShadow napisał(a):

Sądzisz, że Twoje problemy mogłyby wynikać z przyczyn hormonalnych? Wiem, że i tak bywa np. Hashimoto.

Ale jakoś mi to tu nie pasuje. Tak amatorskim gdybaniem ;) A jakie hormony Ci pomogły? Cos masz zdiagnozowane?

Tak, po drążeniu przez wiele lat, wyszły problemy z fazą lutealną, dostałam na parę miesięcy dostinex i duphaston, czułam się trochę lepiej, zwłaszcza psychicznie, a cykl się unormował. Hormony wpływają na neuroprzekaźniki i vice versa, np. prolaktyna na dopaminę i odwrotnie, serotonina na wydzielanie prolaktyny itd. Sugestia o nie stresowaniu się byłaby słuszna, na pewno pomogłaby zmniejszyć za wysoką prolaktynę, ale łatwo się mówi :P Gdyby to było popularniejsze, pewnie dostałabym po prostu diagnozę PMDD. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Cognac napisał(a):

O kurczę, bardzo mi przykro 😕 Nie wiem, jak to powinno wyglądać, ale zakładam, że poza grupą powinny być też spotkania indywidualne z terapeutą prowadzącym choć raz na tydzień, liczyłabym że tam można taką sytuację poruszyć... 

 

Tak też myślę. Nie było tam tego. Nawet jeżeli zostało obnażone coś, co wywołało taką moją reakcję, to nie czułam się bezpiecznie z tymi emocjami tam. Wiem, że w grupie terapeutycznej stajemy w takich rolach jak w zyciu, ale powinien być ktoś, kto nie staje po żadnej ze stron. A tam miałam odczucie, że są ulubieni pacjenci, których się traktuje bardziej poważnie i Ci mniej. Jestem wrażliwa na nastroje. Od razu wyczułam, a przy tym co wyszło nie byłam w stanie tego nijak sprawdzić, obejrzeć. Jakoś się nad tym zatrzymać i to przeżyć, zobaczyć co to. 

Szkoda mi, że być może straciłam coś istotnego. Może byłam blisko tego, co na mnie na co dzień blokuje... 

 

Mimo to nie wykluczam ponownego podejścia do terapii grupowej. 

 

16 godzin temu, Cognac napisał(a):

Tak, po drążeniu przez wiele lat, wyszły problemy z fazą lutealną, dostałam na parę miesięcy dostinex i duphaston, czułam się trochę lepiej, zwłaszcza psychicznie, a cykl się unormował. Hormony wpływają na neuroprzekaźniki i vice versa, np. prolaktyna na dopaminę i odwrotnie, serotonina na wydzielanie prolaktyny itd. Sugestia o nie stresowaniu się byłaby słuszna, na pewno pomogłaby zmniejszyć za wysoką prolaktynę, ale łatwo się mówi :P Gdyby to było popularniejsze, pewnie dostałabym po prostu diagnozę PMDD. 

 

Niezła przeprawa. Musi być też nieźle uciążliwa. 🫶🏻

 

Szczerze mówiąc nie rozumiem lekarza. Jeżeli masz wyniki, to przecież nie sposób ich negować :D . 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.07.2023 o 07:18, Cognac napisał(a):

 

Są teraz osoby, które analizują CV i pomagają je poprawić, by pokazać się w lepszym świetle. 

Ech, płacenie komuś, by wziął moją beznadziejną biografię, odpicował i wyszpachlował, by wyglądała jak Lamborgini. Miał bym poczucie oszustwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, forget-me-not napisał(a):

Ech, płacenie komuś, by wziął moją beznadziejną biografię, odpicował i wyszpachlował, by wyglądała jak Lamborgini. Miał bym poczucie oszustwa.

To nie jest oszustwo, normalna procedura na rynku pracy obecnie. Ludzie np topią masę kasy w bootcampy, szkolą się po godzinach, a potem lipa bo brzydkie CV. Stąd popyt na takie usługi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Cognac napisał(a):

To nie jest oszustwo, normalna procedura na rynku pracy obecnie. Ludzie np topią masę kasy w bootcampy, szkolą się po godzinach, a potem lipa bo brzydkie CV. Stąd popyt na takie usługi.

Zgadzam, się wygląd CV dużo może dać, tym bardziej przy rekrutacjach gdzie jest bardzo dużo chętnych. Gdzieś czytałam, że rekruter poświęca średnio 40 sek na jedno CV i tu wygląd CV może zadziałać na naszą korzyść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×