Skocz do zawartości
Nerwica.com

Voitec76

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

O Voitec76

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Voitec76

  1. Brałem bez przerwy przez ponad 8 lat 5 mg i dużo gorsze problemy z pamięcią mam gdy nic nie biorę.Nerwica jest bardziej destrukcyjna niż olanzapina .
  2. No dobra to włożę "przysłowiowy kij w mrowisko" Jeżeli ta psychoterapia jest panaceum na nasze problemy to co wy tu jeszcze robicie ? Powinniście się cieszyć życiem bez potrzeby zaglądania tutaj,bo rozumiem że wszyscy te "pogawędki na kozetce" macie już za sobą . A widzę że zamiast tego co chwile "chwalicie " się nowym lekiem bo poprzednich 14 psychotropów nie spełniło oczekiwań. A teraz tak na serio... Spora część ludzi pisząca na tym specyficznym forum ma wysokie IQ ,można to wyczuć po kontekście formułowanych zdań, zawiłości stawianych tez i samooceny. Większość jest świadoma swoich słabości bez konieczności konsultacji z "zawodowcami" w tej dziedzinie. I pomimo tego nie jest w stanie sobie pomóc. Osoby "zdrowe" które przypadkowo trafiły by na to forum nazwało by nas co najmniej dziwakami a okazuje się że gdyby nie ograniczenia których nie możemy przełamać ,wielu podbiło by świat. W młodości pamiętam jak w amerykańskich filmach ,każdy obywatel miał prozac w szafce z lustrem nad zlewem w łazience ,a w drodze z pracy odwiedzał swojego psychoanalityka i opowiadał mu że podejrzewa że zona go zdradza i oczekiwał rad jak postępować. Tak naprawdę to nie wiem jak to wygląda bo po za wspomnianymi wcześniej krótkimi epizodami, z psychologami nie miałem do czynienia. Ale jestem na "tak " ,bo tak mnie dojeżdżają somaty że za chwile będę rozważał joge, akupunkturę, leczenie światłem, medytacje... Mam tak że czasami pisze na serio a czasami z przekąsem, często też używam metafor, nieraz się zastanawiam czy zostanę dobrze odebrany, widząc rozmówce widzimy mimikę twarzy i gesty. Aczkolwiek doszedłem do takiej perfekcji w swojej roli że nawet na żywo ,ci co mnie znają nie są pewni kiedy jest tak serio-serio a kiedy ironizuje. Opinie na temat skuteczności psychoterapii są podzielone na tym forum, część uważa że coś z tego wyniosła a inni wręcz żałują. Nie jestem sceptycznie nastawiony ale wiem ze nie powiem na takich spotkaniach wszystkiego ( bo wyszedł bym stamtąd w kajdankach = żarcik nie mogłem się powstrzymać, chociaż...). To kolejny dysonans w moim życiu ,wszyscy na około myślą że jestem wyluzowany i zabawny, gdyby zobaczyli co jest pod tą maską przerazili by się Robin Williams też był zabawny... Próbuję tą psychoterapie jakoś wcisnąć do grafiku ale to z tym jest największy problem .Bo wtedy gdy ja mam czas to oni nie pracują o takich porach. Mam nadzieje że się nie obrazicie na mnie za ten pierwszy akapit W życiu prywatnym też często rzucam wyzwania do podjęcia dyskusji i wymiany konstruktywnych przekonań.
  3. @Illi "triggeruje" - intrygująca refleksja, słowo znane mi z zupełnie innej dziedziny ależ jak trafnie określające mój stan czasami
  4. Dryagan* Nie wiem jak zrobić żeby wyświetlił się na niebiesko,nick osoby której odpowiadam. Zgadzam się z tym co piszesz ale tylko częściowo. Nie jestem pewien czy mój post został odebrany właściwie. Być może tryb zycia w jakiś sposób wplywa na problemy zdrowotne ale prawdzile żródło tego wszystkiego według mnie leży w DDA które przeorało mi dzięciństwo.Życie w permamentnym strachu i teraz z perspektywy czasu mam świadomość że ten strach towarzyszył mi zawsze.Później w okresie młodości próbowałem jak inni alkoholem tlumić emocje ale on na mnie nie dziala tak jak na normalnego czlowieka ,nie luzuje. Nie jestem w stanie się upić ,cały czas jest w pełni świadomy i wszystko mam skalkulowane. Towarzystwo jest już na kolanach trzymając się sedesu a po mnie nawet nie widać i pilnuje wszystkich. Więc weszły używki ("klasyczne", nie żadne tam dopalacze bo za moich czasów tego nie było) ,sporo tego było i długi to był okres, ale temat ten jest już całkowicie zamkniety. Niewiele osób o tym wiedziało bo funkcjonowałem normalnie, Coś w stylu jak "alkoholicy w garniturze pod krawatem na stanowsku". Mam ogromne wyrzuty sumienia że być może to zmieniło moje postrzeganie świata ale czasu nie cofnę. Żałuje czasu który spędziłem w "swiecie alternatywnym". Na psychoterapie był czas jak działała paroksetyna, ale nie dało się tego ogaranąć od strony technicznej, nie było mnie w PL przez 17 lat, doktora widziałem 3 razy w roku, ale zawsze podkreślał, że musze wspomóc leki. Niestety jest jeszcze efekt "poprawy" i sztucznego poczucia supermocy po paroksetynie ,więc "po co mi ta psychoterapia jak znów jest królem życia " Więc nie do końca jest tak że chce szybki strzał energii żeby robić wiecej ,obecnie to potrzebuje żeby w ogóle funkcjonować. W tym stanie psychoterapeuta nie dał by sobie ze mną rady, chyba że są tacy dobrzy w swoim fachu że bym się nawet nie zorientował że mnie rozgrywają
  5. No dobra czujność moderatorki sprawdzona,nikt nic nie da rady przemycić Myślę czasami o zmianie psychiatry,ale obawiam się że po prostu będzie leciał kolejne leki z listy na zasadzie może któryś zaskoczy,Łączone to było combo paro/olanzapina reszta pojedyńczo, Problemem w naszych relacjach jest to że on zna moje życie bo zawsze o nie pyta i dla niego ja jestem jakby to powiedzieć "zbyt mocno stąpający po ziemi"zbyt świadomy dolegliwości.Pamięta na jakim etapie są moje życiowe projekty i co u najbliższych i wydaje mi się(aczkolwiek może robi to świadomie)umniejsza rangę moich problemów zdrowotnych na zasadzie"że moja choroba nie pasuje do mojego życia" Było tak że kilka miesiecy temu ktoś musiał mnie przywieżć na wizytę w takim byłem stanie.Wiedział że jest to dla mnie nie do przełknięcia bo jestem samodzielny zaradny i że to było gorsze niż same dolegliwości.Rzuciłem wtedy do niego proszę mnie położyć na oddział,odpowiedział coś w stylu i co na tym oddziale panu pomogę".A ja w tamtym momencie mówiłem poważnie. Co do zwyrodnień kręgosłupa,miałem RTG takie robione przodem do urządzenia przez gardło z bardzo szeroką otwartą buzią żeby było widać "coś tam" i wszystko w normie ,aczkolwiek bylo to kilka lat temu. Paro po kilku miesiacach przerwy spróbowaliśmy jeszcze raz,przez 3 -4 miesiące ale jem to już jak cukierki.Wejście na paroksetyne pierwszy raz było "nieświadome" więc pozbawione efektu nocebo czyli oczekiwania na efekty uboczne.Ale odstawiłem po 10 latach parogen z dnia na dzień(z pewnych powodów) i to co mnie spotkało przez następne 4 tygodnie zostawie dla siebie... SSRI raczej odpada z powodu przyjmowania tryptanów,przewiozło mnie kilka razy te combo. No właśnie czy instnieje alternatywa dla SSRI która ma podobnego"kopa",to chyba nie będzie złamanie regulaminu No dobra ciężko będzie ograć ten zestaw administrator/moderatorka Dział leków zawsze odwiedzam jak dostaję nowy specyfik,tam widzę że jest trochę więcej "luzu" jeżeli chodzi o opinie o lekach,Tyle ile postów tyle opinii ale czasami można wychwycić powtarzające się spostrzeżenia właśnie na przykład te które przytoczyłem na temat wellbutrinu. Nie wszystko w moim przypadku można "zrzucić" na przepracowanie. Na niektóre pytania znam odpowiedzi ,na przykład ze żyje tak bo przez pół życia do czegoś dążyłem a drugie pół starałem się to utrzymać. Aczkolwiek jestem już świadom że porzeczka była za wysoko.Jest to chyba uzależnienie od pewnego poziomu życia i brak akceptacji kroku w tył. Z bogiem mi nie podrodze. Dochodzimy do sedna sprawy,pracoholizm jest formą uzależnienia,jak inne typu alkoholizm ,hazard i.t.d aczkolwiek u podstaw każdego uzależnienia leża inne mechanizmy.Każdy robi to co robi z jakiegoś powodu,zruzumiałego tylko dla niego i nie potrafi przerwać błędnego kola. Chciałem spróbować kiedyś urlopu,Bliscy skorzystali,byli naturalnie szczęśliwi ale nie dali się zwieść pozorom i wiedzieli,że byłem tam obecny tylko fizycznie ciałem i ani przez chwile duszą. Próba odpoczynku w moim przypadku nie ma sensu na dzień dzisiejszy ,ale chciałbym kiedyś tego doświadczyć Pasje mam które pochłaniają mnie szczerze i bez udawania ale od kilku miesięcy do nich nie zaglądam,bo normalnie miałem na nie czas tylko nocą,teraz już nie mam na tyle sił.Zahaczyłem też w pewnym momencie o depresje i na chwile straciłem zainteresowanie. Podsumowując trudno jednoznacznie znależć źródło takiego stanu rzeczy i niestety pozostawienie tego bez rozwiązania do niczego nie prowadzi, przerobiłem już trochę tych leków i jestem na etapie zastanawiania się nad każdym następnym,na początku po prostu łykałem i robiłem swoje,efekty uboczne niektórych leków są nieakceptowalne.Od neurologa miałem topamax(topiramat) na migreny, wytrzymałem 6 dni ,wyglądało to jak udar/wylew przez kilka godzin nie było ze mną kontaktu,to przelało czarę goryczy ,od tamtej pory nic nie biorę a powinienem
  6. Forum czytam od wielu lat.Czytanie waszych historii pomaga przetrwać ,na zasadzie że "o ktoś też tak ma" czyli może rzeczywicie to nerwica ,znacie to na pewno.Będzie już ze 17 lat jak się męczę z różnymi dolegliwościami,które ewoluowały na przestrzeni lat.Zaczęło się od ciężkich migren,3-4 razy w tygodniu,drętwienie róznych częsci ciała,niedowłady,zawroty głowy.Problemy z trawieniem (ale nie biegunki) Były różne leki na żoładek które nic nie dawały,później chodzenie po lekarzach,tomograf głowy,gastroskopia,usg jamy brzusznej,morfologia i.t.d.Zaczęły się problemy ze snem a raczej jego prawie całkowity brak,schudłem dużo i nagle.Lekarze od tradycyjnych chorób oczywiście traktowali mnie jako hipohondryka.Wreszcie trafiłem do lekarza z powołania,wysłuchał przejrzał wyniki i powiedzial ja panu nie pomogę ale wiem kto może pomóc... Tak wylądowałem u psychiatry i siędząc na poczekalni i patrząc na ludzi myślałem co ja tu robie,dusza towarzystwa,król życia....eeeh.To był około 2010 rok, z leków które pamiętam escitalopram,ketrel,ale nie zadziałały,i wreszcie paroksetyna 20mg + olanzapina 5mg na noc,wtedy jeszcze żyłem w błogiej niewiedzy działania tych specyfików .Ale zacząłęm czuć się lepiej,wróciłem do realizacji życiowych planów myśląc że to jest mi dane na zawsze. Prawie uwierzyłem w "nerwicę" chociaż kiedyś lekarze twierdzili że nie ma takiej jednostki chorobowej, a teraz to wszystko jest nerwica.Migreny zmniejszyły się o połowe i odkryłem tryptany ,więc dało się żyć ,tyle że ssri i tryptany = zespół serotoninowy . Na paroksetynie i olanzapinie byłem 10 lat.Okolo 3 lata temu zaczęły znowu się dolegliwości,podbicie paroksetyny do 40mg nic nie dało.No i teraz wiem o czym piszecie że kolejny epizod jest gorszy,zgłosiłem się do psychiatry (ten sam od poczatku) Duloksetyna,citalopram,pregabalina,brintellix,sulpiryd,coaxill.Wszystko brane co najmniej 2 miesiące,coaxill 3 miesiące bo mial najmniejsze efekty uboczne,a i sulpiryd też był łagodny,brintellix 1 miesiac tego się znieść nie dało. od kilku miesiecy nic nie biorę.Obecne objawy ,zawroty głowy,miekkie nogi,trzask w glowie,ucisk,ból nie migrenowy w róznych miejscach głowy,uczucie bólu ucha od wewnątrz głowy,piski ,szumy,omamy ,halucynacje,echo słuchając rozmowcę,uczucie zimna,nieuzasadniona gorączka,drętwienie kończyn,mrowienie w głowie,duszności,płytki szybki oddech,wysoki puls,ataki paniki,lęk nieustanny.Psychiatra poddał się że on już nie jest pewny czy to somatyczne czy psychosomatyczne,więc wizyta u kardiologa ,ekg,echo serca,diagnozataka że on nie widzi podstaw do takich dolegliwości z perspektywy kardiologii,następny neurolog ,wykluczenie bolierozy na odziale zakaźnym EEG głowy,opukanie młoteczkiem,diagnoza taka sama jak u kardiologa ,Rezonans głowy mi nie zrobili bo wpisałem w ankiete że mam implant w zębie iniestety trzeba dostarczyć opis od dentysty.W miedzy czasie morfologia,witaminy,minerały ,kortyzol,B12,testosteron.Marker nowotworów jamy brzusznej,wątrobowe,TSH,gastroskopia,USG jamy brzusznej.W laboratorium już mają mnie za hipohondryka.Było tego jeszcze dużo innych ....Od 3 miesiący ból karku i szyi ,promieniujący przez potylicę i skroń na lewe oko,dziwny ból gałek ocznych i oczodołów,pogorszenie wzroku,łzawienie.2 lata temu badanie u okulisty ,oprócz wady wzroku którą mam od dziecka ,nic nie stwierdził. Zaniki pamięci,budzę się pewnego ranka próbuje odblokować telefon ale jakbym pierwszy raz patrzyl na te kropki ,próbowalem cały dzień około 50 prób różnych kombinacji,poddałem się ,ten szyfr miałem od półtora roku,.Jak daleko to jeszcze może się posunąć ??? To nie jest tak że nie wiem skąd to się wszystko wzieło,DDA,używki(ale nie alkohol w moim przypadku,) parcie na sukces.Nadal pracuje 7 dni w tygodniu po 10 godzin dziennie średnio,nigdy nie byłem na L4 a pracuje bez przerwy od 27 lat.Byłem na jednej wizycie u psychoterapeuty na dzień dobry mówiąc że ja w to nie wierze.45 minutowy wywiad a raczej mój monolog,trochę mnie martwiło że pada mało pytań i oczywiście moje podejście że nie znajdzię się taki,co ogra mój mózg ,pani na koniec powiedziała dwa wyrazy " pracoholizm,perfekcjonizm" i zaznaczyła że to jest ogólnikowo po tych 45 minutach i bedzie tego wiecej.Wbiło mnie w ziemie,szach-mat,minęło kilka mięsięcy a nie ma dnia żeby o tym nie myślał,niby o tym wiedziałem ale ktoś obcy za pieniądzę musiał mi to powiedzieć.Psychiatra u którego bywam ma włąsna klinikę psychiatryczną i tam ma też terapeutów ,kiedyś na korytarzu wdałem się w dyskusje z jednym,po 15 minutach gość pyta ,a kiedy ostatnio pan zrobił coś dla siebie i co to było ? i znowu szach-mat,dbam o najbliższych i otoczenie,schorowany nie mając sił, o sobie nawet nie myśląc. A teraz do brzegu,mój doktor już daję mi chyba po kolei z listy kolejnych leków ,ale tym razem uważam że wellbutrim to nie jest lek dla mnie,nigdy wcześniej nie podważyłem jego wyborów.Wykupilem 2 miesiace temu ten lek ale nie wziałem ,lek nakręający,aktywizujący,bez działania przeciwlękowego. Ja rano wstaje ,mam mnóstwo planów i rozpoczetych projeków tyle że nie mam zdrowia i sił do ich kontuacji od strony czysto fizycznej(wymienione wczesniej objawy).Spowodowało to bardzo silne stany lękowe i ataki paniki mój mózg pracuję na 130 % oblicza mnóstwo nie potrzebnych rzeczy,czarne scenariusze do każdej sytuacji.Normalny człowiek idzie ulicą i się uśmiecha ,mój mózg myśli co by było gdyby oderwała się cegła od budynku i ma obliczone wszystko ,predkość wiatru,wysokość,zakładana waga cegły,przyspieszenie ziemskie i miejsce w którę uskoczę,nie którzy pewnie się teraz uśmiechają ,ale będąc na tym forum pewnie to rozumieją .Innymi słowami fobie różne .Siedząc przy stole wiem która szklanka spadnie za dwie minuty ,widzę jak osoba gestykulując jest coraz bliżej krawędzi i zamiast się śmiać z nieśmiesznych dowcipów towarzystwa to jestem skupiony i gotowy.Oczywiście łapie ją w locie za chwile,bliscy mnie przyłapują coraz częściej na czymś takim i zaczynają posądzać o "przewidywanie przyszłości" Dla ludzi z zewnątrz jestem kim innym,nie uwierzyli by w to co tu napisałem, tak dobrze gram swoją rolę ale bardzo dużo energii mnie to kosztuje. Wiem że zasady forum nie pozwalają na diagnozę i polecanie leków ,ale proszę może zróbcie to w jakiś zawoluowany sposób żeby administrator sie nie zorientował :)))) Coś na lęki z rzeczy które jeszcze nie brałem,upewnijcie mnie że wellbutrim w moim przypadku jest nie trafiony.Odważe się i może tym razem coś zaproponuje lekarzowi ,chociaż zawsze marudzi żeby nie szukać w necie. Zomiren,cloranxen,lorafen mnie nie ruszają lub mają działanie odwrotne do założonego ,więc nie mam wytchnienia choćby na chwile . Jest jeszcze coś co mnie niepokoi ,widzę posty niektórych osób z 2008 roku i kilka dni temu,podsuwa to myśl że jest to przewlekłe i do końca życia. Ktoś wytrwał do końca ?
  7. Nie zawsze milośc jest potrzebna do szczęscia.W skrócie żeby nie zanudzać,zakochałem się wchodząc w dorosłość,wydawała mi się tą jedyną...byłem bardzo zazdrosny(bo zakochany) trwało to kilka lat.Pewnego dnia ku mojemu zaskoczeniu oznajmiła że kogoś poznała.Świat mi się zawalił,nie bylem w stanie funkcjonować.Po dwóch miesiącach "dała mi szansę" chociaż tak naprawdę nie wiem czym zawiniłem.Zeszliśmy się na kilka mięsiący ale to już nie bylo to samo.Po czym znowu trafil się "fajniejszy".strasznie to odchorowałem,robilem bardzo głupie rzeczy,ryzykując zdrowiem i życiem .Alkohol juz nie koił wiec wpakowalem się w gorsze bagno żeby o tym nie myśleć.I obiecałem sobie jedno nigdy więcej się nie zakocham.Serce zamieniłem w głaz.Byly później na moje drodze bardzo wartościowe dziewczyny ale bałem sie zaryzykować i skrzywdzilem je w pewnym sensie.Aż wreszcie spotkalem dziewczyne o której wcale nie pomyślalem że to mogla by być "ta".Zjedliśmy pizze ,wymieniliśmy numer tel i kontakt się urwał,bo serce bylo jak głaz. Ale po kilku miesiącach zadzwoniłem spytać co slychać... jak zdecydowaliśmy że spróbujemy uczciwie powiedziałem jej że ja się nie zakocham ,wtedy się z tego śmiała. Do puenty,jesteśmy ze sobą 17 lat ,jesteśmy przyjaciółmi,nigdy jej nie zdradzilem,nie jesteśmy o siebie zazdrośni(ona jest po rozwodzie,więc wie jak zazdrosć niszczy)czasami pyta mnie czy ją kocham wtedy przypominam jej jaka była "umowa", nie mamy wciąż ślubu ale mamy w życiu te same priorytety. Wiem jak potoczylo się zycie tej mojej pierszej milości i z perspektywy czasu rozstanie z nią bylo najlepszą rzeczą jaka mnie w zyciu spotkała ,aczkolwiek w tamtym momencie myślalem że lepsza mi sie nie trafi,więc jak ktoś wcześniej napisal "tego kwiatu pół światu".Obie strony muszą chcieć inaczej zawsze jedno będzie cierpiało.
  8. Skrócę opis jak to tylko możliwe,bo historia ma 15 lat i stron w internecie by zabrakło. Zaczęło się harcorowymi migrenami 3-4 razy w tygodniu i problemami z przewodem pokarmowym)zaparcia wzdęcia,zatrzymany proces trawienia,bóle w róznych częściach przewodu pokarmowego,spektakularna utrata masy ciała )odwiedzanie po kolei lekarzy różnych specjalności,TK glowy ,gastroskopia USG brzucha ,testy krwi na wszystko,rózne leki na trawienie itd.Po kilku latach takiej wegetacji zaczęły pojawiać się lęki ,depresja i przekonanie o nieuleczalnej niewykrytej chorobie.Aż wreszcie trafiłem do psychiatry.Dostałem 5mg olanzapiny na noc i 20 mg paroksetyny rano i tak na tym zestawie minęło 10 lat .Migreny zmniejszyły częstotliwość o połowę ,przewód pokarmowy jakoś tam funkcjonował,przytyłem (a raczej odzyskałem wcześniej utracone kilogramy) Odzyskałem kontrolę na swoim ciałem i życiem. Jakiś rok temu zacząłem obserwować nawrót wszystkiego po trochu,jakby działanie paroksetyny zaczęło słabnąć,lekarz zaproponował podbicie do 40 mg ale nie poczułem żadnej różnicy.Wrócilem do 20mg ,aż pewnego dnia po połknięciu tabletki po jakiś 40 minutach zacząłem mnieć zawroty głowy i silny atak paniki ,uczucie jak na chwilę prze zemdleniem ,trzymało mnie kilka godzin .Następnę 2 dni to samo,więc w panicę odstawilem paro z dnia na dzień.Nie mieszkam w PL i nie mam kontaktu "na telefon"z lekarzem,widujemy się 3 razy w roku.Ale mnie przewiozło po nagłym odstawieniu,4 tygodnie bolała mnie głowa bez przerwy,zawroty,przechodzenie prądu itd. No i znowu wysiadł przewód pokarmowy,schudłem 17 kg w 2,5 miesiaca,znowu podstawowa morfologia ,gastroskopia i USG brzucha ,oprócz helicobacter P. nic ciekawego nie wyszło.Od odstawienia paro mineło 5 miesięcy.Lekarz(ten sam od początku) powiedział nie wracamy do Parogenu,zostajemy na 5mg olanzapiny i spróbujemy Citalopram. 10 mg przez 3 dni,potem 20 mg przez 14 dni,30 mg przez 10 dni i wejscie na 40 mg.Z zastrzeżeniem że jak będzię dobrze to zostać na 30 mg Doszdłem do 30 mg,dzisiaj mija 7 tydzień i dobrze nie jest,pierwsze dwa tygodnie nie spałem ,nasilone lęki,poty.Śpię dzięki olanzapinie,pominięcie dawki to zaśnięcie o 2 w nocy i obudzenie o 5 rano z lękami i bólem głowy. Przeczytałem cały wątek o citalopramie,częsciowo o paroksetynie.Najczęsciej dawka citalu w postach to 20-30 mg. 40 mg rzadko widywałem. Największy mój problem to przewód pokarmowy ale w przeciwieństwie do większości nie mam biegunki.Jest jeszcze jedna rzecz ,mniej więcej w tym samym czasie kiedy zacząłem brać cital,zacząłem "odczuwać"wątrobę i teraz nie wiem czy to kolejny objaw psychosomatyczny sobie wkręciłem czy wysiada wątroba od tych psychotropów. Pytania mam dwa: Czy warto wejść na 40 mg citalu ? Czy jeszcze czekać Czy byłby sens wrócić do paroksetyny,bo jednak przez parę lat działała ?
×