Skocz do zawartości
Nerwica.com

Córko, lepszy pijący mąż niż żaden


White Rabbit

Rekomendowane odpowiedzi

a byl jakims ojcem? Raczej nie chciala pozbawiac siebie meza
No, zeby był mierny, to byłoby OK, choć z pewnoscią także rozpisywalabym się po różnych forach. Ale on zgotował nan piekło.

Matkę przerażała perspektywa zarabiania na zycie, samotność, obniżenie statusu materialnego, rozgłos w środowisku jej lub rodzinnych znajomych. Ja ją diagnozuję jako osobowość zależną.

 

A coś o płci, którą reprezentowały, wspominały? Że "kobiety juz takie sa.. naiwne.. albo zalezne, albo biedne, cokolwiek?

Dla matki naturalnym było pojmować każdą młodą kobietę jako przyszłą "utrzymankę" faceta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Wiem z własnego doświadczenia ,że odnoszenie jakichkolwiek sukcesów powoduje tak silne poczucie winy , że nie potrafimy się w ogóle z nich cieszyć i sami rezygnujemy z walki by spełnić w pewnym sensie negatywne oczekiwania rodziców.

 

mam dokładnie to samo. i wgl pod wieloma postami moglabym się podpisać.

jeszcze nie zaczęłam studiów, a już wiem, że sobie nie poradzę. niby marzę, wiem, co chciałabym w życiu robić, ale wiem, że mi się to nie uda... nikt we mnie nie wierzy, ja sama przeciwko wszystkim...jak zwykle... sama.

 

widzę, że w większości tu przykładach - wasze matki również wam życzyły czegoś gorszego niż one przeszły, by życie nam dało jeszcze bardziej popalić, rywalizowały...

 

w sumie tak bez sensu piszę O.o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja matka nie miala odwagi odejsc od ojca , bita ,ponizana alkoholiczka zostala przy alkoholiku i jeszcze cale zycie wmawiala , ze nas (dzieci) broni przed tyranem pffffffffffffffff

cokolwiek chcesz powiedziec , ze ci zle , ze jestes chory --- co ty -przeciez ona tyle przeszla tyyle chorob przezyla i w ogole ty to jestes pikus przy niej

O i własnie o takie warunki wychowawcze mi chodzi, z takiego domu pochodze.

true, pamiętasz dokładnie, jak się tłumaczyła?

Mi świta to, co znam z dorosłości - czyli na pytanie sprzed paru lat o przyczyny, dla których wycofywała zeznania oraz nie próbowała zostawić męża, odpowiadała, że nie chciała pozbawiać nas ojca.. Ale jestem pewna, ze tego było więcej, musiała przecież jakoś usprawiedliwiać ojca, to zawsze ociera się o system wartości i przekonań. Musiała sobie to wszystko przecież jakoś tłumaczyć. A ja się w związku łapałam na najdrobniejszych szczegółach jej zachowania, więc drugą sprawa pozostaje jeszcze chłonięcie tych postaw. myślę, że nie da rady utworzyć kobiecej tożsamości bez odniesienia się jakoś do roli i obrazu matki..

 

 

Jak Wasze matki wypowiadały się na temat facetów?

Teraz polece skrajnością z życia wziętą, z mojego dokładnie - nie dasz d'upy na życzenie, to Ci ucieknie, będziesz się dziwić. Matka nigdy nie buntowała się ojcu.

oczywiscie , ze pamietam , jak z wczoraj

- a gdzie ona by poszla

- a za co zyla

- a czym nas karmila

- a rady by nie dala

- co ludzie powiedza

 

gowno prawda za przeproszeniem , dala by rade bo pracowala , siostra byla juz prawie dorosla , wiec duzo by pomogla

 

ale nie , lepiej tkwic w bagnie ,

zaraz pozniej zaczela pic z nim , nie wiem , zeby zapomniec ? oszukiwac codziennosc ?

nigdy ale to nigdy nie moge jej powiedziec jak bardzo nas (dzieci) skrzywdzila , bo to ja zlamie ( juz nie raz probowala sie zabic) powie , ze nie jestesmy wdzeczni za ... ..no wlasnie za co?? nic pozytywnego i normalnego od niej nie mam NIC nawet - to zycie ktore mi dala jest gowno warte

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

true, moja nie piła, za to jakby nacpana wiecznie chadza. Złego słowa na ojca nie da powiedzieć i pulnuje przepływu informacji pośród dzieci, sama pary z ust nie puści, robi wykłady, wypytuje, na wypadek podjerzeń o zwierzanie się jej dzieci. Przecież tatuś jest wspaniały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja juz 60 skonczyla a boi sie go jak diabla , nie wychodzi z kuchni , bo jak szanowny pan i wladca wstanie ze swego zasranego wyrka to zapewne glodny .

Wejdzie do kuchni nie bedzie co zrec i nie bedzie w tej kuchni jego podwladnej to ta kuchnie poprostu zdemoluje , nie raz juz zbieralam obiad ze sciany , okna wymieszany wraz ze smierdzacymi resztkami z kosza i szklem z pobitych talerzy , ktore kaleczyly mi rece , bo w pospiechu nawet nie zwracalam uwagi co lapie .

Zle slowo powie na niego , zwyzywa go nawrzeszczy , wyplacze a pozniej poslysznie zaniesie obiad pod nos pffff

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zle slowo powie na niego , zwyzywa go nawrzeszczy , wyplacze a pozniej poslysznie zaniesie obiad pod nos pffff

 

u mnie tak samo było, jest...

teksty na temat tego, że dzieci muszą mieć ojca (kata, tyrana, znęcającego sie fizycznie, psychicznie...), po prostu muszą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama jest tematem numer jeden na mojej terapii:)

Nie ojciec tyran i alkoholik, nie mąż, który wyrządził mi dużą krzywdę. Tylko moja mama. Chodząca dobroć.

Co do przekazu życiowego, to ciągle się dowiaduję, że życie jest marne i ciężkie, że trzeba wytrzymać i przetrwać.

Moja mama nie umie czerpać radości z życia. Nie działa. Jest bezradna. Nie wyraża emocji, wyzbyła się swoich potrzeb.

I wydaje mi się, że oczekuje, że będę żyła taka jak ona.

Ja nie dawno odkryłam, że wcale nie muszę żyć tak jak ona, że mam prawo sama poodejmować decyzję nie tak jak by ona zrobiła, popełniać błędy.

Niestety jestem psychicznie uzależniona od mojej mamy. Mnóstwo decyzji podejmuję przez jej pryzmat, ale walczę z tym.

 

Ona chyba nie rozumie o co mi chodzi z tą całą terapią, w czym jest problem ( że on w ogóle jest). Stwierdziła zresztą, że terapia mi szkodzi.

Ciągle jeszcze liczy na swojego męża, że np po 15 latach bezrobocia, zacznie się w końcu dokładać do czynszu.

No i też słyszałam, że ona to dla nas robi. Mam 30 lat, a ona nadal żyje z mężem alkoholikiem dla swoich dzieci...Ciekawe:)

Że niby on chce iść do sądu żebym płaciła na niego alimenty. Moja mama, chodząca dobroć, nie rozwodząc się z nim chroni mnie przed tymi alimentami. Totalna bzdura.

Twierdzi, że zawsze się go bała. Dlatego się nie rozwiodła. A ja nigdy się go nie bałam. Jako mała dziewczynka broniłam mojej matki. Musiałam go znienawidzić żeby lepiej ją chronić. Boże jakich ja słów używałam jako dziecko do swojego ojca. Byłam w domu chyba największym wojownikiem. Najmłodsza, najgrzeczniejsza, najspokojniejsza, ale jak trzeba było walczyć to walczyłam

No i generalnie jej mąż nie jest wcale taki zły. Nie to co mój. Popiera mój rozwód i nienawidzi mojego męża, ale potrzeby rozwodzić się samej nie widzi, bo jej mąż wcale nie jest taki zły jak mój.

Ech. Generalnie terapia pomaga wyłapać takie absurdy. Niestety cały czas muszę pomieszkiwać z moją mamą.

I oczywiście ją kocham, ale czuję, że powinnam zachować większą odrębność, niezależność. Do tego dążę, ale droga jeszcze długa przede mną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam i mysle, ze po prostu oczekujemy od rodzica, ze nas obroni gdy cos zlego bedzie nam zagrazalo, sama wiem z terapii swoich pacjentow ze wieksza zlosc czuja nie wobec tego rodzica co byl tyraem tylko tego co biernie trwal. Chyba najwazniejsze to zeby zobaczyc ze ten schemat samoposwiecenia, pominiecia i stlamszenia swoich potrzeb i emocji jest niedobry.

Duzo determinacji Wam zycze aby wytrwac w terapii i nie poddac sie glosom, ze dbanie o siebie to cos zlego. Jakby ktos chcial napisac na priv to jestem otwarta :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te matki często też niestety wychodzą z założenia "Lepiej żeby pił ze mną w domu, niż gdzieś się włóczył z kolegami menelami bóg wie ile", co jest dla mnie jedną z największych pomyłek w myśleniu, a raczej wymówką i przyzwoleniem samej sobie na picie. Bo tak jest lepiej - tylko dla kogo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja całe życie rozdzielałam moich rodziców.

Mama - dobra - udręczona, słaba, poszkodowana

Ojciec - zły - dręczyciel, pijak, nierób

No i mam taki ciąg myślowy:

Ale ojciec był taki, bo mu mama pozwoliła. Więc jest współodpowiedzialna. Ja bym nie pozwoliła tak krzywdzić swoich dzieci i siebie. Na życie w strachu, w ciągłych awanturach, w biedzie i brudzie.

Ale ona się bała, nie umiała, jest słaba.

A ja to niby taka silna jestem? Też jestem słaba, też brak mi często sił, ale jakoś ja muszę sobie radzić.

W gruncie rzeczy mi mama teraz pomaga. A ja ciągle się jej czepiam.

Jestem niewdzięczna, niedobra...taka jak ojciec...

W kontaktach ze mną moja mama też zachowuje się jak udręczona. Tylko, że ja żadnych granic nie przekraczam.

W takich chwilach mam wrażenie, że rozumiem mojego ojca. Jeśli ktoś zachowuje się jak moja mama, jeśli sam się nie szanuje, nie ma potrzeb...

Strasznie trudna jest ta relacja. Moja mama nie okazuje emocji, uczuć, mam wrażenie, że nie jest prawdziwa przez to.

Myślę też, że już nie powinnam zajmować się moją mamą, w takim sensie emocjonalnym. Czas dorosnąć, ale jakoś tak nie umiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mojanati, jak zwykle madry post. Niektore kobiety nie potrafiace sobie poradzic z sytuacja wchodza w role ofiary i robia z tego sposob na zycie. Spotkalam sie kiedys z sytuacja kiedy facet poszedl do AA, przestal pic a w jego rodzinie dzialo sie coraz gorzej bo zona nie potrafila tego zaakceptowac. Stracila grunt pod nogami. Przez tyle lat byla ta biedna zona pijaka, skupiala na sobie uwage, dostawala wspolczucie, pomoc. A tu nagle jej maz zaczal byc w centrum uwagi, jego wspierano a ona stracila swoj status ofiary

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14 - Ty to zawsze mi coś miłego napiszesz :D

 

Niestety coś w tym jest. To co najbardziej denerwuje mnie w mojej mamie to brak działania. Zawsze myślałam, że wynikało to z sytuacji w naszym domu, ale teraz przecież sytuacja jest zupełnie inna, dzieci są dorosłe, wyprowadziły się z domu, a brak działania jest taki sam jak był.

Ale to jest życie mojej mamy, jej wybory, jej decyzje. Ona ma prawo tak żyć, a ja mam prawo żyć po swojemu. I to na razie wiem w teorii, a w praktyce trochę już trudniej mi idzie.

 

No i ja przez całe dzieciństwo starałam się ją uratować z tego, pomóc jej. Ale cokolwiek bym nie robiła ona i tak się nie zmieni.

Podobnie jak mój mąż:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i ja przez całe dzieciństwo starałam się ją uratować z tego, pomóc jej.

To dosc czeste w rodzinach alkoholowych... przejecie przez dziecko roli bohatera

 

„Bohater ” to dziecko pełniące w rodzinie rolę dorosłego. Jego zadaniem jest dostarczenie rodzinie poczucia własnej wartości, nadziei, dumy i sukcesu. Dziecko obejmuje tę rolę ponieważ jedno z rodziców- lub oboje- jest niedostępne emocjonalnie w związku z własnymi problemami. Mimo, że nie przeszło pełnego cyklu dorastania i dojrzewa¬nia i nie jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu odgrywa taką rolę, choć wewnętrznie nie jest na to przygotowane.

Zwykle bierze na siebie róż¬ne obowiązki i świetnie sobie z nimi radzi (np. gotowanie, sprzątanie, wy¬chowywanie młodszego rodzeństwa). Jest dzielny, opanowany, pełen poświęcenia i gotowo¬ści do rezygnacji z siebie dla innych. Dalsza rodzina, znajomi i sąsiedzi często z zazdrością patrzą na takie dziecko, chwalą je i podziwiają. Dzięki bohaterowi rodzina może poczuć się do¬brze, bo przecież wychowała tak odpowiedzialnego i odnoszą¬cego sukcesy młodego człowieka.

 

Jeśli odnajdujesz w sobie cechy bohatera zapewne uwewnętrzniłeś/łaś niektóre z poniższych przekazów:

„Nie będę współczuł samemu sobie, muszę współczuć innym”

„Nie wolno mi przysparzać zmartwień rodzinie ani nikomu innemu”

„Zaopiekuję się wszystkimi i wszystkim”

„Nie wolno mi popełniać błędów”

„Muszę umieć uporać się ze wszystkim”

„Jestem w porządku jeśli się dobrze spisuję”

„Nigdy nie dam za wygraną”

„Odpowiadam za wszystko”

„Nie potrzeuję niczego i nikogo”

„Nie będe prosić o pomoc, sam muszę sobie radzić”

„Bez pracy nie doświadczę radości”

„Gram po to , żeby wygrać”

„Zrobię wszystko żeby cię zadowolić bo musisz mnie aprobować”

„Przystosuję się do wszystkiego, ale nie zaufam nikomu”

„Możesz na mnie polegać”

„Szybko dorosnę”

 

W środku bohater czuje się:

Nieszczęśliwy

Nienadający się do niczego

Skrzywdzony

Zdezorientowany

Zły

Przestraszony

Niewart sukcesu

Zły

 

Na zewnątrz:

- pokazuje się jako „Zosia Samosia”

- robi dobrą minę do złej gry

- pokazuje się jako pozbierany, dobra dusza, człowiek sukcesu, rozważny

- jest lubiany

- dąży za wszelką cenę do osiągnięć

- Odpowiedzialny, nie ulega emocjom

-Pełen poświęceń

- Nałogowy opiekun innych, poszukuje akceptacji

-przedwcześnie dorosły

- posłuszny, sztywno przestrzegający reguł

- potrzeby innych stawia przed swoimi

- bierze wszystko „na rozum”

- nie jest wyrozumiały dla nieudaczników

- skryty

- wiecznie niezadowolony ze swoich osiągnięć

- jutro jest ważniejsze niz dzisiaj

- cichy męczennik, rzadko okazuje złość w słowach, ale ujawnia się ona w jego zachowaniu

- osiągnięcia mają zrekompensować brak opieki rodzicielskiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja to niby taka silna jestem? Też jestem słaba, też brak mi często sił, ale jakoś ja muszę sobie radzić.

 

Myślę też, że już nie powinnam zajmować się moją mamą, w takim sensie emocjonalnym. Czas dorosnąć, ale jakoś tak nie umiem...

Nic więcej nie napiszę prócz słów - rozumiem Cię, też tak mam, wiem po prostu co myślisz, bo ja myślę podobnie, a nawet śmiem twierdzić, że tak samo :o

 

Ale ojciec był taki, bo mu mama pozwoliła. Więc jest współodpowiedzialna. Ja bym nie pozwoliła tak krzywdzić swoich dzieci i siebie.

O to samo mam żal do swojego ojca - bo u mnie to mama pije.

 

A takie pytanie: wybacz, że nie wiem, ale ostatnio mało czytam forum - Ty chodzisz na terapię??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy - no to prawie cała ja...

 

Monar - tak chodzę na terapię, już prawie półtora roku.

Nie wiem czy są efekty, pewnie jakieś tak, ale nie wystarczające. Nie do końca wiem co ma zmienić ta terapia, jak ma zadziałać, ale wiem, że bez niej nie dam rady. Na pewno jakoś porządkuje mi to świat. Ale i tak jest ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×