Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, minou napisał:

Bóle pleców ma jakieś 90% społeczeństwa, a rak trzustki to tylko jakiś malutki ułamek tych przypadków. 
Rak trzustki to taki „raj hipochondryka”. W zasadzie nie da się go wykluczyć (podobno całkiem małych zmian nie widać nawet na tomografii), objawy są nieswoiste, śmiertelność duża… można na tym „lecieć” latami. Nawet czując się super, możesz się bać raka trzustki, bo on może być zupełnie bezobjawowy. Ostatnio znajomy znajomych - biegacz, zdrowo się odzywa, w weekend grał w golfa, w tygodniu dostał jakiegoś ataku kamicy żółciowej a ze szpitala wyszedł z diagnoza raka trzustki w 4 stadium z przerzutami do dróg żółciowych. Twierdzi, ze wcześniej nie miał żadnych objawów, nic.

Rak trzustki jest w tej samej kategorii co katastrofy lotnicze - nie do przewidzenia i jak Cię trafi to nie przeżyjesz, wiec nie ma sensu w ogóle się nim martwić na zapas. To tak jakby martwić się, ze Ci cegłówka na głowę spadnie.
Idź na jakaś fizjoterapie na te swoje plecy.
Pieczenie skory to pewnie nerwobóle, masz nacisk na nerwy od kręgosłupa, tez tak mam, to doprowadza do szału. 

Czyli w sumie przerzut dal mu objawy….

Ale to jak z tym rakiem nosogardla. Jak sa przerzuty do wezlow to to jest objawem tego raka. Wczesniej ponoc kompletnie nic.

 

Znam tez takie historie. Ale masakra po prostu. Z jednej strony masz racje z tym rakiem trzustki. Chyba z wiekszoscia rakow tak jest, ze jak strzeli to koniec, jak juz jest zaawansowany. Raczej zauwazcie wiekszosc rakow wykrywa sie przypadkowo i wtedy jak nie daja objawow mozna miec jakies szanse…
 

Znam tez historie kolesia, sportowiec tez. Bolalo go ramie. Myslal ze przeciazyl a tu rak pluca z przerzutami. Nic nie dalo sie juz zrobic. Poza tym czul sie super i nie mial innych objawow.

Edytowane przez maribellcherry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, nadiee napisał:

Jedyny objaw, jaki mam, to żółta kupa. 

 

Ty chyba nie masz hipochondrii, jeśli myślisz, że można tak po prostu odpuścić. 

Miałam a nerwice mam odkąd pamietam i mam ją nadal. Teraz to raczej lęk wolnopłynący ale nadal mam takie hipochondryczne „tendencje”. 
Udało mi się odpuścić po roku męczarni, więc wiem że to niełatwe, ale się da. Po prostu moje życie i tak już nie miało żadnego sensu i doszłam do momentu kiedy było mi obojętnie czy jestem chora i zaraz umrę, czy nie, bo to już nie było życie. Nie spałam, nie jadłam, oglądałam swoje kupy i macałam wszystkie węzły chłonne. Straciłam prace, znajomi się odsunęli a narzeczony prawie się ewakuował 😉 wiec uznałam że w sumie co ja z tego życia mam? Po prostu przestałam chodzić do lekarza, przestałam się badać, oglądać, zaglądać do toalety (moje kupy były czarne wiec już miałam wizje jak się budzę z masywnym krwotokiem, rzygam krwią i umieram). Na siłę nie myślałam o chorobach, jak zaczynałam to się zmyślałam żeby przestać.

Teraz mam taką zasadę, że każdy nieostry objaw musi u mnie być przez miesiac, żebym poszła do lekarza. Wiadomo, nie jeśli np miałabym 40 st gorączki, czy alergie grożąca uduszeniem. Ale pobolewa mnie coś, albo mam biegunkę czy cokolwiek, to tylko w myśli rejestruje, kiedy się zaczęło i zmuszam się żeby o tym nie myśleć. Jakby objaw był dalej po miesiącu to poszłabym do lekarza. Przez ostatnie 15 lat zdarzyło się to tylko 3 razy i były to mało poważne sprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, maribellcherry napisał:

Czyli w sumie przerzut dal mu objawy….

Ale to jak z tym rakiem nosogardla. Jak sa przerzuty do wezlow to to jest objawem tego raka. Wczesniej ponoc kompletnie nic.

 

Znam tez takie historie. Ale masakra po prostu. Z jednej strony masz racje z tym rakiem trzustki. Chyba z wiekszoscia rakow tak jest, ze jak strzeli to koniec, jak juz jest zaawansowany. Raczej zauwazcie wiekszosc rakow wykrywa sie przypadkowo i wtedy jak nie daja objawow mozna miec jakies szanse…
 

Znam tez historie kolesia, sportowiec tez. Bolalo go ramie. Myslal ze przeciazyl a tu rak pluca z przerzutami. Nic nie dalo sie juz zrobic. Poza tym czul sie super i nie mial innych objawow.

Heh a mnie ramie tak boli i łopatka na dodatek. I paliłam przez sporo lat 😁 i co tu robić, trudno, na coś trzeba umrzeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, minou napisał:

Miałam a nerwice mam odkąd pamietam i mam ją nadal. Teraz to raczej lęk wolnopłynący ale nadal mam takie hipochondryczne „tendencje”. 
Udało mi się odpuścić po roku męczarni, więc wiem że to niełatwe, ale się da. Po prostu moje życie i tak już nie miało żadnego sensu i doszłam do momentu kiedy było mi obojętnie czy jestem chora i zaraz umrę, czy nie, bo to już nie było życie. Nie spałam, nie jadłam, oglądałam swoje kupy i macałam wszystkie węzły chłonne. Straciłam prace, znajomi się odsunęli a narzeczony prawie się ewakuował 😉 wiec uznałam że w sumie co ja z tego życia mam? Po prostu przestałam chodzić do lekarza, przestałam się badać, oglądać, zaglądać do toalety (moje kupy były czarne wiec już miałam wizje jak się budzę z masywnym krwotokiem, rzygam krwią i umieram). Na siłę nie myślałam o chorobach, jak zaczynałam to się zmyślałam żeby przestać.

Teraz mam taką zasadę, że każdy nieostry objaw musi u mnie być przez miesiac, żebym poszła do lekarza. Wiadomo, nie jeśli np miałabym 40 st gorączki, czy alergie grożąca uduszeniem. Ale pobolewa mnie coś, albo mam biegunkę czy cokolwiek, to tylko w myśli rejestruje, kiedy się zaczęło i zmuszam się żeby o tym nie myśleć. Jakby objaw był dalej po miesiącu to poszłabym do lekarza. Przez ostatnie 15 lat zdarzyło się to tylko 3 razy i były to mało poważne sprawy.

Okej czyli musze isc do lekarza z drapaniem w gardle, z bolem w prawym podzebrzu i z uchem raz jeszcze bo to wszystko mam juz min miesiac 🙄🙈

 

Ale cos w tym jest co piszesz. Taka prawda ze jak nie jest powazne to albo minie samo w krotkim czasie albo nie bedzie sie pogaraszac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, maribellcherry napisał:

Okej czyli musze isc do lekarza z drapaniem w gardle, z bolem w prawym podzebrzu i z uchem raz jeszcze bo to wszystko mam juz min miesiac 🙄🙈

 

Ale cos w tym jest co piszesz. Taka prawda ze jak nie jest powazne to albo minie samo w krotkim czasie albo nie bedzie sie pogaraszac.

 

Jak już byłaś z uchem, to odhaczone, już nie idź 😁 drapanie w gardle to pewnie zwykła suchość w ustach, częsta przy nerwicy. Tez mi to przeszkadzało za to jak tego nie mam to mam wrażenie, ze mam ślinotok i wtedy tez się stresuje, ze to rak. Ciekawe ze ta hipochondria to przede wszystkim kancerofobia. Czy ktoś się tu boi cukrzycy czy nadciśnienia albo reumatyzmu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, minou napisał:

 

Jak już byłaś z uchem, to odhaczone, już nie idź 😁 drapanie w gardle to pewnie zwykła suchość w ustach, częsta przy nerwicy. Tez mi to przeszkadzało za to jak tego nie mam to mam wrażenie, ze mam ślinotok i wtedy tez się stresuje, ze to rak. Ciekawe ze ta hipochondria to przede wszystkim kancerofobia. Czy ktoś się tu boi cukrzycy czy nadciśnienia albo reumatyzmu?

O tych trzech chorobach mysle czasem. Np to drapanie w gardle czy to nie cukrzyca. Nadcisnienie mam prawie (mam wysokie w normie, sporadycznie b.lekko ponad norme ale nie boje sie jako tako). W stawach rak tez mnie czasem boli/kluje i mysle, o moze reumatyzm (tym bardziej ze mama ma i babcia takie ala reumatyczne bole). Ale nie boje sie tych chorob tak jak raka.

 

Ale ciekawa uwaga. Rzeczywiscie piszemy tu glownie o raku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, daablenart napisał:

Nie mogę bo wciąż myślę że to rak.

Ludzie chorzy na raka zwykle słyszą od psychologa, żeby postarali się wyciągnąć co się da z tego czasu, który im został. 
A ludzie chorzy na hipochondrię marnują swój czas na takie życie-nieżycie, nawet nie będąc fizycznie chorym.

Ja zdałam sobie sprawę, ze jeśli np jako 70 latka zobaczę, ze zmarnowałam życie w poczekalniach u lekarzy to chyba dopiero wpadnę w głęboką depresje.

Zastanów się, co Ci to daje? Bo wiesz, zwykle coś z tego jednak masz. Ja zrozumialam, że doszukując się u siebie śmiertelnej choroby mogłam nie martwić się sprawami codziennymi. No bo po co, jeśli umieram to co to za różnica, czy zdałam ten egzamin? Brałam L4 bez zastanowienia się czy mnie zwolnią, no bo w końcu i tak pewnie zaraz będę niezdolna do pracy… no i będąc chorym, jest się w pewnym sensie „biednym”… u mnie była to podświadoma ucieczka od prawdziwego życia. W końcu w obliczu smiertelnej choroby, a takich u siebie wyszukiwałam, codzienne problemy bledną.

Ciągle myślałam, ze jak wyklucze to czy tamto, to już będę szczęśliwa, to zacznę wreszcie żyć. Ale okazało się, ze to nie ta kolejność. Trzeba zacząć żyć, zreszta ludzie chorzy tez próbują żyć normalnie…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, maribellcherry napisał:

O tych trzech chorobach mysle czasem. Np to drapanie w gardle czy to nie cukrzyca. Nadcisnienie mam prawie (mam wysokie w normie, sporadycznie b.lekko ponad norme ale nie boje sie jako tako). W stawach rak tez mnie czasem boli/kluje i mysle, o moze reumatyzm (tym bardziej ze mama ma i babcia takie ala reumatyczne bole). Ale nie boje sie tych chorob tak jak raka.

 

Ale ciekawa uwaga. Rzeczywiscie piszemy tu glownie o raku.

 

Bo boimy się tego, co jest bezpośrednim zagrożeniem życia. A wyżej wymienione można mieć pod kontrolą i z tym żyć. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, nadiee napisał:

 

Bo boimy się tego, co jest bezpośrednim zagrożeniem życia. A wyżej wymienione można mieć pod kontrolą i z tym żyć. 

Zgadza sie.

Ja dokladnie tak mam, boje sie utraty kontroli. Ale nie chodzi tylko o choroby. Boje sie np lotu samolotem. Bo nie mam nad nim kontroli, nie zaparkuje i nie wysiade jak bede chciala.

Bardzo chcialabym zaszczepic sie kolejna dawka pfizera ale boje sie bo nie wiem jak zareaguje moje cialo, a moze dostane zatoru plucnego i umre (tym bardziej ze mam gen rodzinnej trombofilii i widze ze moje zyly na udach coraz bardziej sa widoczne i bolace i w lydkach tez, wiem nadwaga robi swoje oczywiscie tez). 

Boje sie chodzic na duze imprezy bo co jak wybuchnie pozar i nie zdarze wyjsc...

Boje sie jesc na miescie bo co jak sie zatruje...

Nad tym nie mam kontroli.

Wiele jeszce takich moglabym wymieniac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, daablenart napisał:

To wewnętrzne napięcie jest nie do opisania.

@nadiee ma racje. I mysle ze Ty tez o tym wiesz i reszta tu na forum. Ale jeden poradzi sobie z tym lepiej, drugi nie. 

Nie wiem czy Cie to pocieszy ale ja tez ryczalam, nie jeden z nas tu ryczal i "kladl sie juz do trumny"... Ja wlasnie wrocilam z cytologii, teraz bede 2 tyg "klasc sie do trumny", az dostane (mam nadzieje ogromna) dobry wynik. 

 

Wiesz co mi pomaga, odwrócenie uwagi (bo jak cos powaznego sie dzieje, to nie minie od odwrócenia uwagi i bedziesz czul sie zle) i tlumaczenie samej sobie ze to co czuje, owszem nie jest moim wymyslem ALE jesli byloby zle to bym miala jeszcze inne objawy (w zaleznosci jaka chorobe sobie wkrecam) i byloby coraz gorzej, czulabym sie zle itp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Toxxxic napisał:

A ja mam pytanie co robicie w tym kierunku by czuć się lepiej? 

 

"Wiesz co mi pomaga, odwrócenie uwagi (bo jak cos powaznego sie dzieje, to nie minie od odwrócenia uwagi i bedziesz czul sie zle) i tlumaczenie samej sobie ze to co czuje, owszem nie jest moim wymyslem ALE jesli byloby zle to bym miala jeszcze inne objawy (w zaleznosci jaka chorobe sobie wkrecam) i byloby coraz gorzej, czulabym sie zle itp" jak powyzej napisalam, a poza tym nic szczegolnego. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Toxxxic napisał:

A ja mam pytanie co robicie w tym kierunku by czuć się lepiej? 

 

 Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że owszem jest się chorym, ale na nerwicę lękowa z hipochondria. Przynajmniej u mnie tak jest, że odkąd to mam wpadałem w to samo koło zaburzeń i spieprzenia życiowego - pojawiał się gdzieś ból, albo inny objaw, był internet nakręcanie się na chorobę - czytanie objawów, które nagle magicznie się pojawiały, nakręcanie się jeszcze większe co totalnie niszczyło mi życie - potem lekarze, wszyscy na świecie, wykluczenie zagrożenia życia, jakiś czas spokój i później... Znowu gdzieś jakiś ból i znowu wszystko w kółko to samo.

 

Trzeba zdać sobie sprawę, że to nerwica, odrzucać objawy o żyć. Raz do roku badania zrobić a na resztę i tak nie masz wpływu. Może cię potrącić samochód, może się wydarzyć setka innych rzeczy zagrażającą życiu nie związana z chorobami a jednak ludzie wychodzą z domu. Nerwica sprawia, że wierzymy w każdą najgorsza chorobę, najlepiej prawie nieuleczalna - mimo, że w młodym wieku, albo w średnim przypadki takich chorób są cholernie rzadkie - jasne, zdarzają się, ale zdrowi ludzie o tym nie myślą - kiedyś mogłem imprezować 3 dni, mieć po tym kaca, sraczkę, ból głowy i szedłem tego samego dnia na imprezę bo nie miałem pieprzonej nerwicy i nie wpadałem w ta pętlę s/cenzura/enia.. jasne, że rzadkie choroby są możliwe, ale wygrana w totka też jest - to tak jakbys skreślił 6tke i cały dzień po tym planowal na co wydasz kasę bo przecież jest możliwe, że wygrałeś/as.

 

Ja wam powiem, że od jakiegoś czasu mam po prostu dość tego, tak długo się tym wszystkim przejmowałem, że wywaliłem na to jajca i żyje sobie z dnia dzień czerpiąc radość z prostych przyjemności i.. od tamtej pory minęły mi bóle głowy, żółte stolce, zawroty głowy.. normalnie magia. Teraz jedynie walczę żeby utrzymać jak najdłużej ten stan i znowu nie wpaść w pętlę. Tego sobie i wam wszystkim życzę. 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Toxxxic napisał:

A ja mam pytanie co robicie w tym kierunku by czuć się lepiej? 

 

Ja po prostu stwierdziłam, ze hipochondria tak niszczy mi życie, ze aż przestałam się bać tych chorób. Zaczęłam wręcz pragnąc, żeby dostać diagnozę i albo zrobić plan leczenia albo spisać testament, ale nie żyć już ciagle w tej niepewności, panice. No i umówmy się, wszyscy się ze mnie śmiali za plecami 😉 hipochondrycy nie wzbudzają współczucia tylko rozbawienie albo irytację, ludzie nie wiedzą, jak bardzo się wtedy cierpi. Nawet nie potrafią sobie wyobrazić, jak można jeszcze nie mieć żadnej diagnozy a już cierpieć jakby się umierało! A nawet uważają to za wręcz obraźliwe dla osób naprawdę chorych. Kiedyś rozmawiałam z kobietą chorą na chłoniaka a wtedy akurat miałam jazdę, ze mam chłoniaka. Pytałam o objawy, mówiłam jak bardzo się boje, a ona patrzy na mnie tak dziwnie i mówi „ale Ty nie masz stwierdzonego chłoniaka, badania tez na to nie wskazują, wiec o co chodzi?” Ona nie mogła zrozumieć dlaczego ja tak się nad sobą użalam nawet nie wiedząc, czy jestem chora i realnie rzecz biorąc nie mając twardych podstaw, żeby tak myśleć. Tylko jakieśtam „tu mnie boli, tu mnie kłuje, tu coś spuchło”. Wstyd mi było 😔

Z praktycznych rzeczy to kilka prostych:

- nigdy nie googlować objawów! 
- nie skupiać się i nie wsłuchiwać w siebie. Sporo jakiś drobnych dolegliwości szybko mija same

- ustalić sztywne zasady: jeśli np ten objaw mam dłużej niż x tygodni, lub jeśli się pogorszy, to dzwonię do lekarza

- najtrudniejsze: powiedziałam lekarzowi, ze miałam hipochondrię i to on ma oceniać, czy coś brzmi alarmująco, nie ja. Takie oddanie kontroli, bardzo trudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, minou napisał:

Ja po prostu stwierdziłam, ze hipochondria tak niszczy mi życie, ze aż przestałam się bać tych chorób. Zaczęłam wręcz pragnąc, żeby dostać diagnozę i albo zrobić plan leczenia albo spisać testament, ale nie żyć już ciagle w tej niepewności, panice. No i umówmy się, wszyscy się ze mnie śmiali za plecami 😉 hipochondrycy nie wzbudzają współczucia tylko rozbawienie albo irytację, ludzie nie wiedzą, jak bardzo się wtedy cierpi. Nawet nie potrafią sobie wyobrazić, jak można jeszcze nie mieć żadnej diagnozy a już cierpieć jakby się umierało! A nawet uważają to za wręcz obraźliwe dla osób naprawdę chorych. Kiedyś rozmawiałam z kobietą chorą na chłoniaka a wtedy akurat miałam jazdę, ze mam chłoniaka. Pytałam o objawy, mówiłam jak bardzo się boje, a ona patrzy na mnie tak dziwnie i mówi „ale Ty nie masz stwierdzonego chłoniaka, badania tez na to nie wskazują, wiec o co chodzi?” Ona nie mogła zrozumieć dlaczego ja tak się nad sobą użalam nawet nie wiedząc, czy jestem chora i realnie rzecz biorąc nie mając twardych podstaw, żeby tak myśleć. Tylko jakieśtam „tu mnie boli, tu mnie kłuje, tu coś spuchło”. Wstyd mi było 😔

Z praktycznych rzeczy to kilka prostych:

- nigdy nie googlować objawów! 
- nie skupiać się i nie wsłuchiwać w siebie. Sporo jakiś drobnych dolegliwości szybko mija same

- ustalić sztywne zasady: jeśli np ten objaw mam dłużej niż x tygodni, lub jeśli się pogorszy, to dzwonię do lekarza

- najtrudniejsze: powiedziałam lekarzowi, ze miałam hipochondrię i to on ma oceniać, czy coś brzmi alarmująco, nie ja. Takie oddanie kontroli, bardzo trudne.

Dobrze gadasz minou.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×