Skocz do zawartości
Nerwica.com

portowoo

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez portowoo

  1. Luuuz. Ja chyba w tym samym miejscu mam od 10 lat powiększony węzeł chłonny i to dość widoczny. Lekarz mi powiedział, że to węzeł odczynowy i coś takiego może zostać po np. infekcji zęba, czy w przypadku miliona innych opcji. Na spokojnie, jak cię to martwi to pewnie już internista po samym dotyku będzie wiedział o co cho. O nic się nie martw.
  2. Ja wam powiem, że po tym moim epizodzie sprzed prawie miesiąca z krwią w kale dalej nie wybrałem się do lekarza. Teraz już niby jest ok, ale oczywiście nerwica daje o sobie znać i miewam okropne dni, gdzie mysli krążą wokół jednego. Mimo wszystko wybieram ten niepokój bo nauczyłem się w nim funkcjonować przez ostatnie lata. Jest czas świąteczny, wszędzie kolorowo, wszyscy się cieszą, naprawdę nie chce mi się znowu teraz latać po lekarzach, robić setki badań, mieć nieprzespane noce z nerwów w oczekiwaniu na nie - zbyt często przez to przechodziłem i wiem na czym to polega. Pójdę na początku stycznia prywatnie, wszystko zrobię w jednym tygodniu i będę wiedział na czym stoję. Ehh
  3. Ciagłe sprawdzanie węzłów chłonnych to klasyka. 4, 5 lat temu jak zaczęła się moja hipochondria to był to pierwszy objaw mojego ówczesnego raka płuc. Przez chłoniaka też jakoś wtedy przechodziłem - do dzisiaj mam powiększone kilka węzłów, ale lekarze raczej mieli to gdzieś i mówili, że to odczynowe, i że nic takiego i przerzuciłem się po czasie na inne rzeczy. Mój kolega ma mnóstwo węzłów i to w grupach na szyi powiększonych, i tak żyje z nimi i ma to w du. Ogólnie jeśli ktoś z was dopiero od krótkiego czasu odkrył w sobie to zaburzenie to z całego serca doradzam nie czytać nic na tematy chorób w internecie. Ja zanim odkryłem, że jestem hipo dosłownie wszystko sprawdziłem w internecie i teraz cokolwiek mi dolega to mam od razu diagnozę - które dotychczas okazywały się nieprawdziwe na szczęście, bo wiecie jak działa internet. Kontrowersja się klika najlepiej, to samo z najcięższymi chorobami. Portalom zależy na klikalności i z sieci można wywnioskować, że każde drżenie ręki oznacza guzy i stwardnienia itd. Także nie róbcie sobie tego i nic nie czytajcie. A wywoływanie objawów to standard. Od paru dni czuję jakbym miał balon pod prawym żebrem. Przez rok jak nie było żadnych objawów to nic nie czułem, a teraz nagle nie mogę o tym zapomnieć. Codziennie rano jak debil oglądam swoje gie i szukam czerwonych śladów, zawsze coś wynajde, już nie wiem czy to krew czy nie, ale starczy tego.. Jednak nie idę jutro do lekarza bo ktoś mi go mocno odradził - a że w weekend wracam do siebie do Szczecina to tam pójdę gdzieś prywatnie i zacznę kolejna jazdę z badaniami. Do tego czasu melisą, positivum, coś popracuje z rana i postaram się żyć normalnie i cieszyć z małych codziennych rzeczy bo inaczej to zwariować można. I tego samego wam też życzę. Wiem, że łatwo jest to mówić komuś, samemu będąc nerwicowcem, ale na bank wszyscy jesteście zdrowi/zdrowe. Dobrego dnia:)
  4. Z jednej strony dobrze robić badania żeby się uspokoić, z drugiej ile ja bym badań nie zrobił to i tak nadejdzie jakiś nowy objaw i znowu wszystko zaczynam od nowa. Też już w poprzednich latach wydałem tyle kasy na wszystko, że aż zły na siebie jestem. Ciągle wpadanie w to błędne koło. Wiele osób całe życie omija lekarze i sobie żyją. Nawet nie wiedzą gdzie mają krew, gdzie za mało jakieś witaminy i żyją sobie bezstresowo.. Ale to łatwo powiedzieć, w czwartek prawdopodobnie znowu zaczynam akcje z lekarzami. ^^ Chyba musiałbym mieć w domu osobisty tomograf do którego bym po obudzeniu się wchodził - komputer by mi mówił, że nigdzie nie ma guzów i tak to mógłbym żyć.. xD Przecież to nienormalne, ja kiedyś zwariuje po prostu.
  5. Gdzieś czytałem, że 50 procent ludzi z nerwica lękowa, hipochondria itd. też jest jednocześnie na jakimś tam etapie depresji - mniejszym lub większym. Nawet w czasie kiedy nie mam faz na choroby to też coraz mniej odczuwam szczęścia z czegokolwiek.. A później jakiś objaw, albo jakiś somat i wpada się w błędne koło. W pewnym momencie życia wszystko już po prostu wkur**. Tzn. będąc nerwicowcem oczywiście.
  6. Dzięki wszystkim.:) Zawsze fajnie się tutaj wygadać. W przyszłym tyg lekarz więc do czas aż będę miał wszystkie badania itd. to będzie ciągły niepokój i wszystkie objawy nerwicy. Jakoś daje radę na melisach i positivum. ^ Zawsze sobie przypominam w takich sytuacjach poprzednie fazy. Ruszanie palców i pewność parkinsona, krew w plwocinie i tak płuc, guz na jądrze to wiadomo itd. itd. Oczywiście nic z tych rzeczy się nie wydarzyło a miesiące wyjęte z życia. Mój kolega ma z pół roku powiększone wszystkie węzły chłonne pod szyją - badania zrobił dopiero ostatnio i ma to totalnie w 4 literach. Trochę zazdroszczę "normalnym" ludziom tego mindsetu.
  7. Ponownie witam forum. Miałem trochę ponad rok spokoju i znowu jestem zniszczony i nie do życia. Rok temu kolejny stos badań, objawów - nie wyszło tak źle. Kręgosłup zajechany - wiadomo, cukier lekko podwyższony i dwukrotnie za duży alat. Jednak wszelkie usg, badania krwi itd. wykluczyły grubsze problemy. Więc zdrowy tryb życia, czysta głowa i tak leciało. Jednak jakoś w kwietniu zobaczyłem trochę krwi w kale.. Parę dni wyjęte z życia, panika, ale ogarnąłem się. Miałem w głowie tyle lat wpadania w hipochondrię, że jakoś udało mi się ogarnąć lek bez lekarzy. Do zeszłej soboty.. Mała ilość krwi i od tamtej pory jestem zmiażdżony. Dzisiaj sytuacja się powtórzyła. Nie muszę czytać w internecie co to oznacza bo tyle tkwię w hipo, że wszystko już wiem. Lekarz w przyszłym tygodniu a do tego czasu na środkach uspokajających ledwo żyje. Zero apetytu, ochoty do pracy, nic.. Po prostu kur zapiał tragedia. W ostatnich 4 latach przechodziłem już przez wszystkie badania i wszystkie odmiany raków i innych stwardnien. Jedynie kolono i gastro mnie omijały. I oczywiście ledwo rok spokoju i musi się pojawić krew w g. Ja pier***
  8. Z tymi somatami to chyba każdy nerwicowiec tak miał. Ja jak raz wyplulem dosłownie kilka kropelek krwi to mnie po tym klatka piersiowa bolała, nawet się kaszel pojawiał tak wierzyłem że płuca siadają. Doczytałem też po tym w necie że przy tym bark boli i oczywiście zaczął mnie napieprzac. Jak wyczułem zgrubienie na jadrze to czułem dosłownie całą pachwinę i wszystko tam, że mi pulsuje. Jak czułem coś pod prawym żebrem to do dzisiaj się tego nie pozbyłem. Jakiś czas temu mnie po prostu zaswedzial tyłek, net powiedział, że to też jeden z objawów to teraz codziennie mnie swędzi tyłek. xD Także normaalka, powoli już sam zaczynam się z tego śmiać bo mam z siebie bekę - oczywiście jak badania wykluczały te rzeczy to magicznie mi przechodziło. Chwila spokoju, potem znowu coś wymyśliłem i od nowa jazda. Jak znalazłem z 2 lata temu powiększony węzeł chłonny i się naczytałem neta to dosłownie tego samego dnia dostałem gorączki. Też mam skierowanie na badanie tarczycy, pójdę w tym tyg albo w następnym.
  9. Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że owszem jest się chorym, ale na nerwicę lękowa z hipochondria. Przynajmniej u mnie tak jest, że odkąd to mam wpadałem w to samo koło zaburzeń i spieprzenia życiowego - pojawiał się gdzieś ból, albo inny objaw, był internet nakręcanie się na chorobę - czytanie objawów, które nagle magicznie się pojawiały, nakręcanie się jeszcze większe co totalnie niszczyło mi życie - potem lekarze, wszyscy na świecie, wykluczenie zagrożenia życia, jakiś czas spokój i później... Znowu gdzieś jakiś ból i znowu wszystko w kółko to samo. Trzeba zdać sobie sprawę, że to nerwica, odrzucać objawy o żyć. Raz do roku badania zrobić a na resztę i tak nie masz wpływu. Może cię potrącić samochód, może się wydarzyć setka innych rzeczy zagrażającą życiu nie związana z chorobami a jednak ludzie wychodzą z domu. Nerwica sprawia, że wierzymy w każdą najgorsza chorobę, najlepiej prawie nieuleczalna - mimo, że w młodym wieku, albo w średnim przypadki takich chorób są cholernie rzadkie - jasne, zdarzają się, ale zdrowi ludzie o tym nie myślą - kiedyś mogłem imprezować 3 dni, mieć po tym kaca, sraczkę, ból głowy i szedłem tego samego dnia na imprezę bo nie miałem pieprzonej nerwicy i nie wpadałem w ta pętlę s/cenzura/enia.. jasne, że rzadkie choroby są możliwe, ale wygrana w totka też jest - to tak jakbys skreślił 6tke i cały dzień po tym planowal na co wydasz kasę bo przecież jest możliwe, że wygrałeś/as. Ja wam powiem, że od jakiegoś czasu mam po prostu dość tego, tak długo się tym wszystkim przejmowałem, że wywaliłem na to jajca i żyje sobie z dnia dzień czerpiąc radość z prostych przyjemności i.. od tamtej pory minęły mi bóle głowy, żółte stolce, zawroty głowy.. normalnie magia. Teraz jedynie walczę żeby utrzymać jak najdłużej ten stan i znowu nie wpaść w pętlę. Tego sobie i wam wszystkim życzę.
  10. Sam ból pleców nie oznacza raka - jest miliard przyczyn bólu pleców. Miałem tak jakiś czas temu o też byłem wrakiem człowieka, oglądałem do tego kupsko i było nieformowane i jasne i ogólnie takie jak się wpisze w internet, że się zdycha. Okazalo się, że mam początek zwyrodnienia w kręgosłupie piersiowym i chodzę na fizjo po prostu. Na spokojnie.
  11. Polecam posłuchać, mi w najgorszych dniach pomagało słuchanie tego typu rzeczy. 2 miesiące temu miałem katharsis, ale ostatnio jakoś się ogarnąłem sam ze sobą. Oczywiście czasem miewam jakieś durne myśli jak coś zaboli, zaswedzi, cokolwiek, ale szybko je odpulam i jest ok. Staram się stawiać każdego dnia na proste przyjemności, nie myśleć o tym co będzie jutro tylko skupiać się na tym, że dzisiaj jest ok. To trening, to jakiś spacer, to książka, to kino. Pozdrawiam i życzę powodzenia wam wszystkim. Na pewno nic wam nie jest, ja też potrafię sobie wszystko wmówić o być pewien, że coś jest ze mną nie tak i wszystko co najgorsze.. obecnie mam na to wywalone jajca i obym jak najdłużej dał radę. ^^
  12. Wiadomo, też już miałem wszystkie myśli. Trzeba jednak mieć w głowie, że sam ból pleców jako jedyny objaw to w prawie 100% problemy z kręgosłupem. Jednak te prawie robi w głowie hipochondryka wystarczający rozpierdziel. Jestem już zdeterminowany żeby to zbadać, w tym tyg. porobie wszystkie badania, które mi wskaże internista i zobaczymy. Mam nadzieję, że po raz setny wyjdzie mi po prostu nerwica, albo przynajmniej coś co można delikatnie leczyć fizjoterapia i ćwiczeniami.
  13. Mój jest kłujący, rwący, tak bym go nazwał, zaczyna się powoli nasilać w kilka minut po środku pleców na wysokości mostka a później kłuje już wszędzie po trochu. Do obu żeber, do łopatek, do kręgosłupa piersiowego. Miałem kilka takich ataków i trwały do pół godz, nawet trochę dłużej. A tak poza tymi atakami zazwyczaj jest ok.
  14. Widzisz, u mnie była lekko powiększona i się okazało, że to nic takiego, lekarz totalnie to olał. Generanie ludzie są niesymetryczni, po prostu my nerwicowcy tak mam, że jak gdzieś coś się różni to od razu panika. Zobaczymy co tam ze mną jest znowu, już się narozkminialem co to może być i wg. Google wszystko. :)) Jeszcze w zeszłym roku z pierwszym bólem leciałbym do lekarza, ale słuchałem dużo poradników o nerwicy, żeby przerywać błędne koła itd. Jak widać długo nie wytrzymałem, lekarz musi mi przy każdej okazji mówić co się ze mną dzieje, inaczej oszaleję. Tęsknię za dawnym sobą.
  15. W dole kręgosłupa piersiowego, parę razy miałem typowe lumbago, promieniowanie i do łopatek, do mostka, do żeber jednego i drugiego, ostatnio ciężko się z tym funkcjonuje. Mam to jakoś od końca marca, byłem w mocnym treningu i któregoś dnia miałem hard atak, przeszywający ból. Rano wstałem i było git. Po tym odpoczywałem 2 tygodnie jakoś i bóle zniknęły, ale oczywiście za wcześnie się ucieszyłem i wróciłem na treningi. Półtora miesiąca trenowałem bez żadnych ból i jeb, znowu atak i była masakra. Później znowu odpoczynek, covid w międzyczasie, znów przestało boleć i znów wróciłem do treningów z tym, że teraz znowu wróciło i od tygodnia męczy. No nic, muszę sprawdzić ten kręgosłup, może to być jakaś neuralgia, zwyrodnienie, ale nerwica oczywiście wmawia mi wszystkie najgorsze rzeczy o których nawet nie chce mi się wspominać. ^^ W twoim wypadku ten ból to na pewno zwykły nerwoból, jeżeli nie jest intensywny i tyle czasu trwa to na spokojnie. Ja z kolei czuje ucisk pod prawym żebrem - najlepsze jest to, że 3 lata temu też go czułem, spodziewałem się najgorszego i byłem zesrany, po czym na USG wyszło, że mam minimalnie powiększona wątrobę i lekarz mnie odesłał bez dalszych badań bo to nic takiego. 3 lata nie zwracałem na niego uwagi, nic nie czułem a teraz w trakcie tych bólów pleców znowu mam to uczucie i znowu strach. xD Ta hipochondria jest pojebana. Gdybym od razu wiedział, że na to cierpię to te parę lat temu nie wszedłbym w Google i nic nie czytał, nigdy! Teraz to już po herbacie, tyle się kiedyś naczytałem o chorobach, że samemu łącze kropki i samemu się nakręcam, ehh.
  16. Witam. Jutro pierwszy raz od grudnia Idę do lekarza, znowu cały mechanizm lękowy uruchomiony, ale już tak mnie plecy nawalają, że zwariuję. Oczywiście wszystkie najgorsze myśli też już są, depersonalizacja włączona, lęk przed najgorszym, to będą ciężkie dni.. W grudniu badałem wzrok i łeb bo kłucia, uciski, wzrok spieprzony więc pewnie guz albo sm - okazało się, że stożek rogówki, nic takiego. Wcześniej RTG płuc bo byłem pewien, że płuca - wyplulem raz trochę krwi to wiadomo na co umierałem, oczywiście czyste wyszły. Parę miesięcy wcześniej USG jąder - wiadomo czego byłem pewien. I tak od 2019 kręcę się w tym kółku, ciężko się z tym żyje i doskonale rozumiem wszystkich co tu piszą lub pisali (sporo przeczytałem tego co tu jest). Znowu wydam kule kasy na badania, ale nie wytrzymałem za długo. Ten promieniujący ból do kręgosłupa, do żeber, łopatek, masakra po prostu. Najgorsze są te lęki tuż przed odebraniem wyniku. Co prawda przez lata trenowałem boks, trójbój siłowy i inne sporty, masa pracy przed kompem, ale i tak zawsze człowiek widzi najgorsze scenariusze. Mam dość. Jak się okaże zdrowy, albo przyczyna będzie jakaś lekka do ogarnięcia, to czas na psychiatrę.
×