Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

13 minut temu, Marlenka85 napisał:

Nic juz nie wiem... Poza tym, ze mam w sobie tyle bolu i zalu, chcialabym to wszystko z sievie wyrzucic. Dzis cale do południa płacze. Zastanawiam się mi jeszcze sie w ogóle da pomoc? Dwa lata walcze. Przez ten czas opuścili mnie wszyscy, mama umarła...boze nigdy nie bylo mi tak smutno i tak ciężko. Chciałabym, by ktos po prostu mnie przytulił, zrozumiał, pomogl gdy jestem na etapie wegetacji.... Czytam o nerwicy to wszedzie pisze, ze rodzina odgrywa duza role... A moja rodzina? Odsunęła się. Od ukochanej babci uslyszalan, ze jestem nikim innyn jak leniwym wołem ktiry sobie wymyslil depresję... I ze mam o tym nie mówić. Bo ttlko bym leżała i tyla.. Bardzo zabolalo bo ja na prawdę nie daje juz sobie rady. Tak ciężko mi zajmowac się ukochanym dzieckiem.. Ciagle placze lub boje się. Uwierzycie ze odsunęli się ode mnie wszyscy z wyjątkiem przyjaciółki, która mieszka w pl i jeszcze ze mna rozmawia? 

Mowilam im o myślach samobojczych ale uslyszalam ze jakbym schudła i sie pomalowala, to bym ich nie miała... Czijw sie jak w kiepskim filmie.... 😥😥😥 Dlaczego oni nie widzą ze to nie jest nasz wymysl? Ze my nie czujemy się tak specjalnie... 

Ja kilka razy opiekowałam się osobami z depresją, nerwicą, paranoją i powiem Ci jedno - po każdej tej akcji byłam wrakiem człowieka. Choć znam całą teorię, wiem co to za choroby, jakie są objawy i dlaczego, to było to straszne. Kochałam te osoby, ale (tutaj mogę to napisać szczerze) od ich urojonych problemów i ciągłego biadolenia po prostu siadła mi psychika. Żadne z nich, choć minęło wiele lat, nigdy ze mną nie porozmawiało o tym okresie, nikt nie podziękował, nikt nie sprostował tych strasznych rzeczy, które mi mówili. Psychiatra mi powiedział, że niestety ale osoba chora psychicznie może zniszczyć psychikę swojej rodzinie i przyjaciołom. 
Dlatego kiedy ja dostałam depresji to za każdym razem natychmiast szlam do lekarza oraz odcinałam się od większości ludzi na czas leczenia. Wiedziałam już z doświadczenia, ze raczej nikt mnie nie zrozumie oprócz psychiatry czy psychologa, a te problemy, które teraz wydają mi się czarną dziurą, po leczeniu znacznie zbledną. Odcięłam się tez od toksycznych osób w otoczeniu - fałszywej przyjaciółki, interesownej kuzyneczki itd.

O nerwicy już nikomu nie mówię. Przy ataku hipochondrii straciłam większość przyjaciół, prace, opinie osoby lubianej i popularnej, zawaliłam jedne studia, a drugich o mało co nie zawaliłam, narzeczony prawie mnie zostawił. Ale ja im się nie dziwię. Ileż można pocieszać kogoś, kto jak tylko wykluczy jedną chorobę, natychmiast szuka sobie innej?
Przykro się to mówi ale osoby chore są bardzo skupione na sobie. Ciagle mówią o sobie, o swoim smutku, o swoich objawach. Nic i nikt ich nie interesuje, nie są w stanie na niczym się skupić, codzienne życie ich obchodzi, rzadko coś z siebie dają. Jednocześnie czesto wykazują duży opór przed leczeniem.
Nie wiem czy to rada uniwersalna, ale moje doświadczenie mi mówi, żeby przede wszystkim odciąć się od wszystkich, którzy ciągną nas w dół (także rodziny!) A tych pozytywnych ludzi, których nie chcemy stracić, trzymać trochę z daleka od swojej rozchwianej psychiki. Całą energię włożyć w leczenie, ile tylko się da.

Ja dziś nie pomogłabym już nikomu z zaburzeniami psychicznymi poza moimi dziećmi. Teściową dawno odpuściłam po tym, jak ja łykałam antydepresanty po wielu miesiącach pomagania jej, za to ona dalej uparcie odmawiała wszelkiego leczenia „bo ona nie lubi się czuć zakręcona po lekach”. A bez leków odlatywała…

Pewnie jeśli ma się dużą, zżytą, kochającą i niezaburzoną rodzinę, to ciężar pomocy jednej osobie z problemami się rozkłada i jest dużo łatwiej, ale znam tylko 1 taki przypadek. Większość nie może liczyć na rodzinę, a przyjaciele maja tez swoje życia. Mojej teściowej nikt nie pomagał oprócz mnie - reszta rodziny szybko „znikła” a jej dzieci były po prostu na nią złe, że sobie coś ubzdurała i nie chce szybko się pozbierać z tego…

Takze nie ma co rozpaczać nad rzeczami, na które nie ma się wpływu. Trzeba skupić się na sobie, w sobie szukać siły a nie w innych. Za wszelka cenę leczyć nerwicę i depresję. Powoli budować wokół siebie siatkę przyjaciół, pozytywnych ludzi. Nie zadręczać ich tym, co powinien usłyszeć terapeuta, specjalista, a nie przyjaciel. Przyjaciel tylko się zmartwi, nie będzie wiedział jak pomoc, nie wypisze recepty. Nie mówię tu o nagłych kryzysach (np wypadek, rozwód) czy takich tam codziennych smutkach, ale naszych diagnozach. O tych sprawach można tez rozmawiać np tu na forum, ale w realu, z ludźmi, którzy tego nie przeżyli, lepiej się zastanowić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Marlenka85 napisał:

Mnie zabijaja psychicznie te wezly nad obojczykiem. 😥 Nie zaraz nad koscka ale w tym dolku i cos przeskakujacego pod palcem pod tym samym obojczykiem... 

To jest po prostu straszne uczucie, od którego ucieczka jest tylko sen w moim przypadku... W dodatku wezel ten jeden mam od roku a od dwoxh dni czuje ze kolo niego jest kolejna kulka.... 

Mnie serio zamkna do czubków... Widze wie umierająca juz mysle co zrobi moj syn bez mamy.... 

Słuchaj a może to jakieś takie guzki zapomniałam jak to się nazywa, ale ja mam takie w udzie i to od 20 lat jak nie więcej, nie jest to nic groźnego a też bardzo się bałam. A przeskakuje może ścięgno🤔 

2 godziny temu, maribellcherry napisał:

OMG, ja mam identycznie i zawsze zastanawialam sie skad to? Dobrze zrozumialam, ze masz padaczke?

Tak, zaczęły się napady jakieś 11 lat temu, byłam wtedy w ciąży i nie można było zrobić mi tomografii itp więc czekałam. Diagnoza ogólnie trochę czasu im zajęła bo wykluczali inne choroby, a niekiedy niektórzy lekarze brali takie diagnozy że szok. Poszłam prywatnie do neurologa i skupił się by robić mi badania ( na szczęście na NFZ wszystko miałam robione ale w trybie pilnym), i zrobił wywiad z rodziną gdzie mnie wyprosił z gabinetu 😏 i rozmawiał z nimi o moim zachowaniu. W końcu postawił diagnozę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@minou@minou duzo jest niestety prawdy w tym, co napisałaś. Ja tez uważam, ze zycie ze mna musi byc ciezkie.. Ale mimo wszystko potrzebuje ludzi. Juz nawet nie, żeby gadac o chorobach ale po prostu, żeby czuc, ze ktos jest i pomoze rano zwlec sie z lozka.. Albo chociaz niech nie obwinia, nie dołuje.. Ciezko jest mi zniesc samotnosc, moze dlatego ze pochodze z domu dysfunkcyjnego, jestem ddd i dda.. Nigdy nie zaznalam miłości, bliskosci i tego,ze jestwm dla kogoś ważna. Tez wielu osobom w zyciu pomogłam, pomoge to bylo moje drugie imię bo w ten sposób chcialam sobie zadłużyć na akceptację i milosc.

Takze z jednej strony masz sporo racji, ale jest jeszxze właśnie druga, ciemniejsza strona medalu. Mamy myslec by nie wykonczyc innych nasza choroba (nerwica) ale my tez potrzebujemy tego by ta pomoc otrzymać, podobnie jak ktos kto lamie noge j trzeba go wesprzeć. U mnir w rodzinie było tak, że w pewnym momencie zaczelam mowic ze czuje ze nie daje sobie rady... Ale zaczelam słyszeć ze ten psycholog jak widac gowno mi pomaga, ze lekow zebym nie brała bo bede kompletna wariatka-czyli negowanie kazdej formy samopomocy jaka sobie zapewnilam przy jednoczesnym braku pomocy z ich strony (niech ci ten i tamten pomoże, czemu ja). Zwalanie mojego stanu na mój wygląd(gdybys nie byla taka gruba to bys nie miala depresji 🤦‍♀️, albo "lez jak ten wół i tyj..... Gdy mlwie ze nie tyje bo mam zaburzenia odzywniana od wielu miesięcy i praktycznie nie jem, leca teksty" przynajmniej schudniesz ".... 

Nie oczekuje, zeby siedzieli przy mnie i jojali ojjj biedna ty oj... Ale zeby zapytano mnie czy czrgos potrzebuje, jak tam terapia albo czy po prostu chciałabym porozmawiać... Zeby mnie podniesc na duchu ze udalo mi się posprzatac dom i zrobic obiad zamiast mowic ze jestem leniwa. Nie jestsm. Ale coraz częściej nie umiem wstac z lozka (psychicznie), coraz więcej codziennych czynności sprawia mi ogromne trudności. 

Bardzo chcialabym, by ktks mnie wyciągnął na kawe i pogadal o czymkolwiek.. Bo od dziecka pragnelam obecności ludzi ale zawszw zostawałam sama. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Marlenka85 napisał:

@minou@minou duzo jest niestety prawdy w tym, co napisałaś. Ja tez uważam, ze zycie ze mna musi byc ciezkie.. Ale mimo wszystko potrzebuje ludzi. Juz nawet nie, żeby gadac o chorobach ale po prostu, żeby czuc, ze ktos jest i pomoze rano zwlec sie z lozka.. Albo chociaz niech nie obwinia, nie dołuje.. Ciezko jest mi zniesc samotnosc, moze dlatego ze pochodze z domu dysfunkcyjnego, jestem ddd i dda.. Nigdy nie zaznalam miłości, bliskosci i tego,ze jestwm dla kogoś ważna. Tez wielu osobom w zyciu pomogłam, pomoge to bylo moje drugie imię bo w ten sposób chcialam sobie zadłużyć na akceptację i milosc.

Takze z jednej strony masz sporo racji, ale jest jeszxze właśnie druga, ciemniejsza strona medalu. Mamy myslec by nie wykonczyc innych nasza choroba (nerwica) ale my tez potrzebujemy tego by ta pomoc otrzymać, podobnie jak ktos kto lamie noge j trzeba go wesprzeć. U mnir w rodzinie było tak, że w pewnym momencie zaczelam mowic ze czuje ze nie daje sobie rady... Ale zaczelam słyszeć ze ten psycholog jak widac gowno mi pomaga, ze lekow zebym nie brała bo bede kompletna wariatka-czyli negowanie kazdej formy samopomocy jaka sobie zapewnilam przy jednoczesnym braku pomocy z ich strony (niech ci ten i tamten pomoże, czemu ja). Zwalanie mojego stanu na mój wygląd(gdybys nie byla taka gruba to bys nie miala depresji 🤦‍♀️, albo "lez jak ten wół i tyj..... Gdy mlwie ze nie tyje bo mam zaburzenia odzywniana od wielu miesięcy i praktycznie nie jem, leca teksty" przynajmniej schudniesz ".... 

Nie oczekuje, zeby siedzieli przy mnie i jojali ojjj biedna ty oj... Ale zeby zapytano mnie czy czrgos potrzebuje, jak tam terapia albo czy po prostu chciałabym porozmawiać... Zeby mnie podniesc na duchu ze udalo mi się posprzatac dom i zrobic obiad zamiast mowic ze jestem leniwa. Nie jestsm. Ale coraz częściej nie umiem wstac z lozka (psychicznie), coraz więcej codziennych czynności sprawia mi ogromne trudności. 

Bardzo chcialabym, by ktks mnie wyciągnął na kawe i pogadal o czymkolwiek.. Bo od dziecka pragnelam obecności ludzi ale zawszw zostawałam sama. 

Bardzo przykro sie czyta to co piszesz.

Niestety wielu ludzi zywi sie negatywna energia i sprawianiem innym przykrosci poniewaz sami nie sa empatyczni i sa samolubni. Ludzie maja klapki na oczach, nie patrza przez czlowieka a oceniaja tylko powierzchownie. 

Ja w dziecinstwie moglam liczyc tylko na moja babcie. Gdyby nie ona nie bylabym tym kim dzis jestem i nie osiagnelabym tego bez niej. Ale babcia matki i ojca nie zastapi. 
Teraz mam meza i dzieci ale tez nie duzo kolezanek i b.rzadko sie widzimy. Mieszkm za granica. Mam jedna kolezanke Polke ktora mieszka 35km dalej wiec nie ma mowy o spontanie. Umawiamy sie owszem czasem ale jest to raz na 1,5miesiaca moze. Mam kolezanke z Indii i jeszecze jedna kolezanke ale to sa kolezanki od kawy 2-3 razy w roku. A znamy sie przez dzieci wiec to nie sa bliskie mi osoby…
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Szczebiotka napisał:

Słuchaj a może to jakieś takie guzki zapomniałam jak to się nazywa, ale ja mam takie w udzie i to od 20 lat jak nie więcej, nie jest to nic groźnego a też bardzo się bałam. A przeskakuje może ścięgno🤔 

Tak, zaczęły się napady jakieś 11 lat temu, byłam wtedy w ciąży i nie można było zrobić mi tomografii itp więc czekałam. Diagnoza ogólnie trochę czasu im zajęła bo wykluczali inne choroby, a niekiedy niektórzy lekarze brali takie diagnozy że szok. Poszłam prywatnie do neurologa i skupił się by robić mi badania ( na szczęście na NFZ wszystko miałam robione ale w trybie pilnym), i zrobił wywiad z rodziną gdzie mnie wyprosił z gabinetu 😏 i rozmawiał z nimi o moim zachowaniu. W końcu postawił diagnozę.

Naprawde mnie to przerazilo bo jak czytam to mam prawie wszystko tak samo. Jedynie po takim ataku nie czuje sie zmeczona a boli mnie glowa i nie gadam od rzeczy i nie robie dziwnych rzeczy. Aczkolwiek mam czasem problemy z wyslowieniem sie. Ale chyba glownie wtedy jak jestem zmeczona, czy wlasnie boli mnie glowa czy mam problemy z koncentracja akurat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Marlenka85 doskonale rozumiem o co Ci chodzi. Dlatego tez napisałam, ze trzeba się odciąć od toksycznych ludzi, nawet jeśli to rodzina. Pewnie łatwiej napisać niż zrobić. I każdy potrzebuje choćby do kogoś buzie otworzyć.
To co piszesz o swojej rodzinie to straszne. Ja nie mówiłam za dużo mojej mamie o moich problemach, bo wiedziałam że ze strachu o mnie zacznie gadać bzdury o tym, ze jak przestane oczekiwać za dużo od życia to sie nie rozczaruje. Mama chciała mnie chronić, ale nie umiała dać mi konstruktywnego wsparcia, także nie tylko rodzic dysfunkcyjny może Ci ryć psychikę. Zmierzam do tego, że żeby pomoc a nie zaszkodzić, trzeba albo mieć profesjonalna wiedzę, albo taką jakąś wrodzoną mądrość życiową i intuicję, także zwierzanie się rodzinie i przyjaciołom może mieć czasem dość nieobliczalne skutki, jeśli ktoś sobie wymyśli, ze może jak Ci nawymyśla, to się zmotywujesz 😏

 

Ponad 7 lat temu zaczęłam swój projekt charytatywny, on był tez powiązany ze studiami wiec dokształciłam się z zakresu pracy z osobami w kryzysie. I okazało się, że robiłam wszystko źle. Przede wszystkim wyręczanie to forma przemocy psychicznej, a ja mam taką tendencje „ok biedaku, nie umiesz to ja to załatwię”. Dalej nie jest idealnie, ale naprawdę udało mi się wyciągnąć kilku ludzi z dołka jednocześnie chroniąc swoją psychikę. W pewnym momencie towarzyszyłam Pani z rakiem płuc w jej ostatnim roku życia i ona wolała moją pomoc niż pomoc swojej własnej córki - bo wiedziała ze córkę to dotknie dużo bardziej, chciała ją chronić.

 

Mam niestety wrażenie, ze dopóki będziesz pragnąć tego wsparcia od swojej rodziny, dopóty będziesz cierpieć. Z tego co piszesz, wątpię zeby ci ludzie stanęli na wysokości zadania. Ale są różne grupy wsparcia, inicjatywy charytatywne, albo zwykle grupy hobbystyczne, gdzie można wyjść i zaznać trochę normalności. Czasem obcy ludzie bardziej Ci pomogą i wyciągną rękę, niż rodzina, niestety. No i budowanie tego mocnego punktu oparcia w sobie, zamiast szukania go u innych sprawia, ze jesteś niezależna tak bardzo od innych i od tego czy chce im się być miłym, czy akurat chcą Ci dokopać. Zauważyłam tez po sobie, ze jak przestałam się przejmować tak bardzo, co inni o mnie myślą, to ludzie sami tez zaczęli zabiegać o kontakt ze mną. Długa historia ale jako dziecko często byłam odtrącana przez rówieśników - teraz wiem ze to przez adhd i cechy autyzmu, ale wtedy nie wiedziałam co ja robię nie tak i mi wmawiano, że to moja wina i mam się zmienić? No jak? Czary-mary? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny a tak w ogóle przepraszam ze spytam, tak może trochę to pytanie o objawy ale takie nie fizyczne... Od dłuższego czasu mam napady takiej wewnętrznej agresji, gniewu i smutku jednocześnie. Ze ranie wtedy słowami.... Nie mam fizycznej agresji w sensie ze kogos uderze tylko taka słowna.... Przeze mnie wczoraj poplakal sie moj ukochany synek.... 

Szczególnie rano to jest nasilone, budze soe płacze wszystko mnie tak bardzo wku.... Ale to az strasznie po prostu. Nigdy nie bylam agrwsywna osoba, przeraza mnie to... 😥 

Czy mial ktos tak albo macie na to sposoby? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez tak miewam i potem czuję się okropnie.

Pomaga mi pare rzeczy: jeśli czuje się bardzo poirytowana, to zdarza mi się prosić ludzi, żeby do mnie nie mówili i dali mi chwile. Jeśli już na kogoś warknę bez powodu to nauczyłam się przepraszać i mówić: to nie Twoja wina, jestem zdenerwowana, nie powinnam była. Poza tym odwracanie uwagi, robienie przyjemnych rzeczy, czytanie książki, oglądanie czegoś śmiesznego.
Ale u mnie te reakcje są bezpośrednio związane z adhd, wiec jedyna opcja to stale używać technik, żeby to kontrolować. U Ciebie to chyba to życie pod presja. Masz zajechany układ nerwowy ciągłym stresem i stąd „krótki lont”… przynajmniej masz dużą szansę, że to przejdzie jak poczujesz się lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, minou napisał:

Tez tak miewam i potem czuję się okropnie.

Pomaga mi pare rzeczy: jeśli czuje się bardzo poirytowana, to zdarza mi się prosić ludzi, żeby do mnie nie mówili i dali mi chwile. Jeśli już na kogoś warknę bez powodu to nauczyłam się przepraszać i mówić: to nie Twoja wina, jestem zdenerwowana, nie powinnam była. Poza tym odwracanie uwagi, robienie przyjemnych rzeczy, czytanie książki, oglądanie czegoś śmiesznego.
Ale u mnie te reakcje są bezpośrednio związane z adhd, wiec jedyna opcja to stale używać technik, żeby to kontrolować. U Ciebie to chyba to życie pod presja. Masz zajechany układ nerwowy ciągłym stresem i stąd „krótki lont”… przynajmniej masz dużą szansę, że to przejdzie jak poczujesz się lepiej.

Tak zdecydowanie to przez nerwice. Ja nigdy nie mialam problemu z przeproszeniem. 

Musze cos ze sobą zrobić bez jaj... Jakos sie sama chyba "wyleczyć" bo to nie można tak zyc.. Znalezc jakis sposób. 

Bardzo się cieszę ze tu jestescie i ze padaja tu takie madre rozmowy na poziomie. Przywraca to wiare w ludzi 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marlenka85 również mam problem z węzłami chłonnymi. A właściwie to z jednym, za uchem. Zaraz z tyłu. Pół roku temu go wyczułam, byłam na rezonansie głowy, prześwietleniu kręgosłupa szyjnego. A węzeł jak był - tak jest powiększony. Irytuje mnie ignorowanie tego przez lekarzy. U mnie problem polega na tym, że ten węzeł powiększa się i znika każdego dnia, codziennie. czasami potrafi być bardzo duży i spuchnięty, mocno wyczuwane kulki są wtedy. A na następny dzień może tego już nie być. Po czym znów kolejnego wychodzą. I też jak idę do laryngologa i powiadam o tym to patrzą na mnie jak na wariata. Laryngolog powiedziała, że mogę mieć tak już do końca życia. A ja nie uspokoję się dopóki nie znajdę przyczyny dlaczego tak się dzieje.

Mam szereg innych niepokojących dolegliwości oczywiscie.

Pozdrawiam!

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, grz napisał:

Byłem u lekarza z bólem w okolicach pach. Dostałem skierowanie do szpitala przebadali mnie- krew/prześwietlenia/ i wszsystko ok, Diagnoza- zaburzenia mieszane-lękowe.Dodatkowo  pod maską somatyczną. Masakra co teraz się ze mną dzieje.

Co się jeszcze dzieje? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Kate1989 napisał:

A ja nie uspokoję się dopóki nie znajdę przyczyny dlaczego tak się dzieje.

Mam szereg innych niepokojących dolegliwości oczywiscie.

Pozdrawiam!

 

Ja mam tak samo, chodzi mi o pierwsze zdanie. Tylko z czymś innym. Nie umiem tego po prostu przypisać nerwicy 😭

 

Co jeszcze Ci się dzieje? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, maribellcherry napisał:

Naprawde mnie to przerazilo bo jak czytam to mam prawie wszystko tak samo. Jedynie po takim ataku nie czuje sie zmeczona a boli mnie glowa i nie gadam od rzeczy i nie robie dziwnych rzeczy. Aczkolwiek mam czasem problemy z wyslowieniem sie. Ale chyba glownie wtedy jak jestem zmeczona, czy wlasnie boli mnie glowa czy mam problemy z koncentracja akurat.

Ja też nie zawsze tak mam jak napisałam. Czasami jest tak ja ty teraz napisałaś. Czasami mam taki mały atak gdzie się zawieszam na kilka minut, albo nie umiem powiedzieć słowa tak jakby mi język się plątał, albo nie umiem logicznie złożyć zdania. Przy takich małych atakach nie muszę iść spać. Często nawet nie wiem że miałam te ataki, albo mam wręcz odwrotnie gdzie mówię w domu " będę miała atak" i mnie obserwują. I przy tych małych atakach mam tak że po nich wracam jakby nigdy nic się nie stało. Albo np mówię w domu że miałam atak, albo wczoraj wieczorem miałam atak a słyszę odp " serio?" Przecież normalnie się zachowywałaś". A ja wiem że go miałam po takim dziwnym samopoczuciu którego nie jestem ci w stanie opisać. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Marlenka85 trzymam kciuki, będzie dobrze, ale przy tym stanie psychiatrii chyba faktycznie samopomoc, szukanie wiedzy itd, to dobra droga.

Ja za to teraz mam duży problem z przestymulowaniem - jak zwykle rzuciłam się na kilka dużych projektów naraz i ogrom pracy mnie sparaliżował. Dopóki się nie wezmę w garść, pomaga mi np to forum gdzie mogę zając uwagę sprawami innych a nie swoimi. Choć rozważam tez pogadanie z jakimś terapeutą.

@Kate1989 węzły chłonne to u mnie stały temat był. Przestały puchnąć jakimś cudem jak opanowałam trochę nerwice. Mój syn tez ma skłonność do puchnięcia węzłów. Myślałam że zwariuje ze strachu, wywalało mu kulki na żuchwie jak tylko ząb mu rósł, a w pachwinach miał wielkie skupiska jak kiście winogron. Byliśmy u lekarzy itd i stwierdzono, ze nic się nie dzieje, wyniki dobre, usg węzłów prawidłowe. Stwierdzili, ze ma reaktywny układ odpornościowy i tyle. Z wiekiem trochę przeszło, ale dalej potrafi mu wywalić bolesnego węzła na szyi czy żuchwie.

Edytowane przez minou

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Szczebiotka napisał:

Ja też nie zawsze tak mam jak napisałam. Czasami jest tak ja ty teraz napisałaś. Czasami mam taki mały atak gdzie się zawieszam na kilka minut, albo nie umiem powiedzieć słowa tak jakby mi język się plątał, albo nie umiem logicznie złożyć zdania. Przy takich małych atakach nie muszę iść spać. Często nawet nie wiem że miałam te ataki, albo mam wręcz odwrotnie gdzie mówię w domu " będę miała atak" i mnie obserwują. I przy tych małych atakach mam tak że po nich wracam jakby nigdy nic się nie stało. Albo np mówię w domu że miałam atak, albo wczoraj wieczorem miałam atak a słyszę odp " serio?" Przecież normalnie się zachowywałaś". A ja wiem że go miałam po takim dziwnym samopoczuciu którego nie jestem ci w stanie opisać. 

Te zawieszenia mam od okolo 10 lat. Takie mikorosekundowe, jak odlot, jakby mi sie film urwal, czuje jakby mi glowa odlatywala. Bylam z tym u lekarza potym jak w ciazy zdarzylo mi sie to za kierownica. Ale stwierdzila migreny 🤦‍♀️ bullshit, ale nie drazylam juz potem tego.

W 2015 w grudniu mialam bardzo dziwne zdarzenie. Na szczescie byl to tylko ten jeden raz. Bylam mianowicie na dyskotece szkolnej u uczniow. Wracajc samochodem, kierujac nagle “ocknelam sie” i skapnelam, ze przejechalam skrzyzowanie na ktorym powinnam skrecic w lewo a pojechalam prosto. Nie zauwazylam tego ze urwal mi sie film. Nie mialam swiadomosci. Jakby mi ktos mozg wylaczyl. Trwalo to kilka sekund. Ze ja wtedy nie spowodowalam wypadku 😱

Czytalam potem ze to moze byc forma padaczki. Kilka miesiecy temu przez kilka miesiecy mialam takie tiki po kilka dziennie. Na sekunde doslownie jedna wylaczal mi sie mozg, ten odlot glowy o ktorym wspominalam kilka zdan temu. Kilka dni temu wrocilo i mialam dwa. Ale nie robilam z tym nic i nie robie. Ale z tego co czytam to musze….

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, maribellcherry napisał:

Te zawieszenia mam od okolo 10 lat. Takie mikorosekundowe, jak odlot, jakby mi sie film urwal, czuje jakby mi glowa odlatywala. Bylam z tym u lekarza potym jak w ciazy zdarzylo mi sie to za kierownica. Ale stwierdzila migreny 🤦‍♀️ bullshit, ale nie drazylam juz potem tego.

W 2015 w grudniu mialam bardzo dziwne zdarzenie. Na szczescie byl to tylko ten jeden raz. Bylam mianowicie na dyskotece szkolnej u uczniow. Wracajc samochodem, kierujac nagle “ocknelam sie” i skapnelam, ze przejechalam skrzyzowanie na ktorym powinnam skrecic w lewo a pojechalam prosto. Nie zauwazylam tego ze urwal mi sie film. Nie mialam swiadomosci. Jakby mi ktos mozg wylaczyl. Trwalo to kilka sekund. Ze ja wtedy nie spowodowalam wypadku 😱

Czytalam potem ze to moze byc forma padaczki. Kilka miesiecy temu przez kilka miesiecy mialam takie tiki po kilka dziennie. Na sekunde doslownie jedna wylaczal mi sie mozg, ten odlot glowy o ktorym wspominalam kilka zdan temu. Kilka dni temu wrocilo i mialam dwa. Ale nie robilam z tym nic i nie robie. Ale z tego co czytam to musze….

Czytam teraz to co napisałaś. Idź koniecznie do neurologa bo to może się pogłębić. Ja na początku też miałam takie lekkie jak ty. Mój kuzyn o którym napisałam wyżej też tak miał za kółkiem. Wracał np z pracy ale tego nie pamiętał, ostatnie co pamiętał to to jak wyszedł z pracy a później się obudził w salonie na kanapie. I takich zdarzeń miał kilka. Też nie wiedział co to może być. Pisał wtedy ze mną, to było kilka lat temu. Poszedł do lekarza i też dostał diagnozę padaczki. Z dwa lata temu napisał do mnie że jeżdżąc i szukając naszej rodziny do drzewa trafił do jakiejś naszej cioci, starsza kobieta i ona mu powiedziała że jeden z naszych wujów tak miał, i ktoś tam jeszcze. Właśnie takie odloty. Ale wtedy tego nie leczyli bo to przed wojną to kto wtedy latał po lekarzach tak jak my teraz. Naprawdę idź do lekarza z tym, proszę. Ja też na początku nie szłam aż przybrało na sile i było ciężko, miałam ataki codziennie i nie wiedziałam co się dzieje, Boże co ja wtedy robiłam🤦 dobrze że ja tego nie pamiętam ale moje dzieci już tak. Nigdy więcej. Kiedyś wyszłam z domu, mieszkamy na odludziu, nawet latarni nie ma, same pola w koło. I gdzieś szłam, dobrze że w domu zauważyli i które po mnie wyszedł, gdy mój mąż pytał gdzie ja idę to mówiłam że muszę iść, bo tam jakaś ciocia na mnie czeka czy coś takiego🤦 zabrał mnie do domu, położył do łóżka zasnęłam, na drugi dzień nie mogłam wstać tak mnie głowa bolała i tak codziennie tego typu ataki a później straszny ból głowy na który nic nie pomogło. Więc nie czekaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Kate1989 napisał:

Marlenka85 również mam problem z węzłami chłonnymi. A właściwie to z jednym, za uchem. Zaraz z tyłu. Pół roku temu go wyczułam, byłam na rezonansie głowy, prześwietleniu kręgosłupa szyjnego. A węzeł jak był - tak jest powiększony. Irytuje mnie ignorowanie tego przez lekarzy. U mnie problem polega na tym, że ten węzeł powiększa się i znika każdego dnia, codziennie. czasami potrafi być bardzo duży i spuchnięty, mocno wyczuwane kulki są wtedy. A na następny dzień może tego już nie być. Po czym znów kolejnego wychodzą. I też jak idę do laryngologa i powiadam o tym to patrzą na mnie jak na wariata. Laryngolog powiedziała, że mogę mieć tak już do końca życia. A ja nie uspokoję się dopóki nie znajdę przyczyny dlaczego tak się dzieje.

Mam szereg innych niepokojących dolegliwości oczywiscie.

Pozdrawiam!

 

Ja mam wezly szyjne powiekszone prawdopodobnie po monoukleozie. Mam po lewej stronie pod zuchwa nad migalkiem wezel ktory na usg wyszedl zle, ze niby na raka mogl wskazywac na przyklad. Ale on reaguje, zmniejsza sie i zwieksza. Na usg to potwierdzone. Ja od czasu mono mam bardzo wrazliwe wezly. Rok temu we wrzesniu nawet mnie bolal. Potem jeszcze kilka razy po kilka dni. Ale ze lekarze obejrzal i badania w normie to chyba taki urok. 
Jesli lekarz stwierdzil ze to nic groznego to tak jest. Skupiasz sie na jednym, prawdopodbnie, niegroznym wezle a mozesz ominac cos co jest naprawde godne uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Szczebiotka napisał:

Czytam teraz to co napisałaś. Idź koniecznie do neurologa bo to może się pogłębić. Ja na początku też miałam takie lekkie jak ty. Mój kuzyn o którym napisałam wyżej też tak miał za kółkiem. Wracał np z pracy ale tego nie pamiętał, ostatnie co pamiętał to to jak wyszedł z pracy a później się obudził w salonie na kanapie. I takich zdarzeń miał kilka. Też nie wiedział co to może być. Pisał wtedy ze mną, to było kilka lat temu. Poszedł do lekarza i też dostał diagnozę padaczki. Z dwa lata temu napisał do mnie że jeżdżąc i szukając naszej rodziny do drzewa trafił do jakiejś naszej cioci, starsza kobieta i ona mu powiedziała że jeden z naszych wujów tak miał, i ktoś tam jeszcze. Właśnie takie odloty. Ale wtedy tego nie leczyli bo to przed wojną to kto wtedy latał po lekarzach tak jak my teraz. Naprawdę idź do lekarza z tym, proszę. Ja też na początku nie szłam aż przybrało na sile i było ciężko, miałam ataki codziennie i nie wiedziałam co się dzieje, Boże co ja wtedy robiłam🤦 dobrze że ja tego nie pamiętam ale moje dzieci już tak. Nigdy więcej. Kiedyś wyszłam z domu, mieszkamy na odludziu, nawet latarni nie ma, same pola w koło. I gdzieś szłam, dobrze że w domu zauważyli i które po mnie wyszedł, gdy mój mąż pytał gdzie ja idę to mówiłam że muszę iść, bo tam jakaś ciocia na mnie czeka czy coś takiego🤦 zabrał mnie do domu, położył do łóżka zasnęłam, na drugi dzień nie mogłam wstać tak mnie głowa bolała i tak codziennie tego typu ataki a później straszny ból głowy na który nic nie pomogło. Więc nie czekaj.

Pewnie powinnam isc sle w kraju w ktorym mieszkam zwala i tak na stres🤦‍♀️

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@maribellcherry tez mieszkam w kraju, w którym daje się Apap albo mówi, ze stres, ale jak moj syn miał takie „wyłączenia” to zareagowano natychmiast, padaczki raczej w żadnym kraju się nie ignoruje. U niego wykluczono to, ale objawy, które opisujesz są bardzo typowe.

Ciekawe czy jest jakiś związek między padaczką a nerwicą. Kiedyś czytałam, że mikroataki takie bez drgawek mogą powodować silny niepokój, lęk , halucynacje, a w starszych czasach nawet uważano to za oznakę opętania, bo ludzie mówili dziwne rzeczy, nie pamiętali itd. Może skuteczne leczenie padaczki by Ci pomogło na nerwicę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, minou napisał:

@maribellcherry tez mieszkam w kraju, w którym daje się Apap albo mówi, ze stres, ale jak moj syn miał takie „wyłączenia” to zareagowano natychmiast, padaczki raczej w żadnym kraju się nie ignoruje. U niego wykluczono to, ale objawy, które opisujesz są bardzo typowe.

Ciekawe czy jest jakiś związek między padaczką a nerwicą. Kiedyś czytałam, że mikroataki takie bez drgawek mogą powodować silny niepokój, lęk , halucynacje, a w starszych czasach nawet uważano to za oznakę opętania, bo ludzie mówili dziwne rzeczy, nie pamiętali itd. Może skuteczne leczenie padaczki by Ci pomogło na nerwicę?

Ja się leczę na padaczkę około 9 lat albo i 10 🤔 ataki są mało kiedy już, ale na nerwicę nie pomogło. Mało tego u mnie ataki padaczki często wywołuje silny stres bądź emocje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Szczebiotka napisał:

Ja się leczę na padaczkę około 9 lat albo i 10 🤔 ataki są mało kiedy już, ale na nerwicę nie pomogło. Mało tego u mnie ataki padaczki często wywołuje silny stres bądź emocje.

Przerazajace co piszecie...

Czytalam kiedys o tym. Zastanawiam sie czy silny stres lub upadek na glowe mogl do tego doprowadzic... problemy z przewdonictwem mozgowym? Obawiam sie, ze to moze rzeczywiscie byc padaczka. Ale jak z tym pojde do lekarza i powiem o objawach i podejrzeniach... to przy mojej hypochondrii w ogole mnie nie wezmie na powaznie pewnie. 

To wtedy po dyskotece szkolnej mialam moze od silnych dyskotekowych swiatel. Ale od tego czasu bylam na imprezach z mocnymi swiatlami i bylo okej. W sumie takie urwanie filmu to mialam pierwszy raz, ze tak dluzej w tym sensie. A tak to to te mikosekundowe odloty. 

Edytowane przez maribellcherry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale wiecie co, ja mam TYLE dolegliwosci, ze strach sie bac. Ja moze je tu wszystkie wymienie, tak nawet sama dla siebie, bo az ciekawa jestem. Wymienie moze te, ktore mam minimum 3 miesiace... Zeby to bylo w miare aktualne. Zaczne od czubka glowy ;)

 

-ucisk na glowe z roznych stron

-naczynioruchowe bole glowy

-mikrosekundowe utraty swiadomosci

-klucia w glowie

-wypadajace wlosy wiecej niz do tej pory (moze od odstawienia antykoncepcji)

-szumy uszne/piski/rozne dzwieki

-splywajaca wydzielina po gardle

-zatykanie sie nosa w czasie snu (nie ma choroby czy przeziebienia)

-ucisk na nos

-ucisk w uchu/uczucie czegos w uchu

-swedzenie kacików oczu

-powiekszone wezly pod zuchwa i na szyi

-zaciskanie szczeki (i od tego bolace zeby zapewne)

-drapanie w gardle i pokaslywanie

-nadwrazliwosc na zapachy glownie (tak, ze mam az odruchy wymiotne mega i to glownie tano takie cyrki)

-bolace wezly pod szyja

-ucisk w gardle na wysokosci tarczycy

-guzki na tarczycy lagodne (potwierdzone biopsja)

-parestezje (mrozenia) szyi, glowy, gardla, klatki piersiowej (wykluczone choroby nerwowo-miesniowe badaniem krwi rowniez badaniem dna)

-bol ramienia promieniujace nadprzedramie i szyje

-sucha skóra 

-ucisk na klatke piersiowa

-klucia w klatce piersowiej

-kaszel o roznym nasileniu glownie rano

-arytmia (potwierdzona)

-cisnienie wysokie w normie (potwierdzone)

-kaszka na ramionach i rekach

-na lokciach glownie na jesien ala' luszczyca

-jakies nagle wyskakujace krostki ala' ukaszenie komara i bardzo swedzace przez kilka dni

-bole w obu podzebrzach

-bole w lewym podzebrzu i mostku glownie podczas ruchu

-bole w nadbrzuszu

-ostre bole jelita w nad pepkiem

-luzne stolce na zmiane z normalnymi

-skurcze w podbrzuszu

-nadreaktywny pecherz

-silne bole owulacyjne (moze po odstawieniu anty, aczkolwiek przed tez tak mialam)

-bole zyl w udach (genetyczna trombofilia potwierdzona badaniem dna)

-bole kolan podczas wchodzenia po schodach czy jazdy na rowerze

-krotkie miesnie lydek (potwierdzone przez fizjo)

-problemy z chodzeniem zwlaszcza po dluzszym zastaniu

-bol lewej kostki (po skreceniu dwa lata temu)

-bol prawej piety (nadwyrezone sciegno w stopie)

 

Ja pierdacze, zyc nie umierac normalnie, szal cial...

 

Dodam, ze mam nadwage i jestem genetycznie obciazona nadcisnieniem, nadwaga i cukrzyca, nie biore zadnych leków ani nawet witamin czy mineralów, odzywiam sie tak srednio, pije duzo wina i kawy, nie uprawiam sportu.

Edytowane przez maribellcherry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomijając arytmię (chyba, muszę to akurat sprawdzić, bo stymulanty mogły wywołać arytmię), nadciśnienie, guzki na tarczycy, utarty świadomości, skrócony mięsień, łuszczycę i bolącą kostkę i piętę, to mam mniej więcej to co Ty. Dodałabym bol w lewej części pleców, uszkodzony kręgosłup piersiowy, dziwne chrupanie tam gdzie kręgosłup szyjny łączy się z czaszka kiedy obracam głowę, ból galek ocznych, żylaki i czasem ślinotok. Plus adhd i zaburzenia ze spektrum autyzmu, nerwicę, nadwrażliwość sensoryczną, przewlekłe zmęczenie itd.


Ale pomimo ze zwykle na tym forum nie czytam nic, co by sprawiło, ze doradzilabym komuś wizytę u lekarza (z wyjątkiem psychiatry), w przypadku twoich mikro odlotów myśle ze to naprawdę wyglada na obniżony próg drgawkowy. Mam koleżankę z epilepsją, prawo jazdy ma warunkowo. Ataki są u niej indukowane przez stres, rzuciła nawet prace jak była bliska ataku ze stresu, bo jedno wezwanie karetki i po prawku. Nawet przy byle podejrzeniu epilepsji trzeba to sprawdzić, bo dobrze leczona jest niegroźna, ale atak za kołkiem może zabić Ciebie lub kogoś. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×