Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Kochani jak długo po zakończeniu stosowania tabletek żelaza może być jeszcze czarny kolor stolca? Bo znowu się martwię i chyba nakręcam…W tamtym tygodniu skończyłam brać te tabletki a dziś zauważyłam że mam właśnie czarny stolec…Wczoraj miałam pobranie krwi i wyniki sobie na razie sama „sprawdziłam” (bo do lekarki umówiona jestem dopiero na środę) i ogólnie są w porządku tylko mam limfocyty podwyższone trochę, neutrofile zaniżone i RDW SD dosyć podwyższone a RDW CV zaniżone…Boję się, że ten czarny stolec oznacza krwawienie z górnego odcinka przewodu pokarmowego :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, maribellcherry napisał(a):

Jak jest krwawienie z jelita to HB tez jest mocno zanizone. Reszta wyników to nie wiem jakie by byly przy krwawieniu z jelita.

Zelazo na pewno wplywa na morfologie, bo wplywa na kondycje krwi. Wiec ja bym sie totalnie nie martwila, tylko spokojnie czekala na srode. 

Dziękuje za pocieszenie, postaram się jakoś nie martwić aż tak tym:( zobaczymy co mi lekarka powie 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mój pierwszy post na tym forum, ale czytam je od dłuższego czasu i pomaga mi w trudnych chwilach, gdy czytam wypowiedzi osób z problemami podobnymi do moich. Z hipochondrią męczę się już długo, ale na dobre rozkręciła się na początku tego roku. Mało kto już się tu udziela z tego co widzę, ale liczę, że to z tego powodu, że forumowicze jakoś z tej hipochondrii wyszli (albo poprzenosili się na jakieś grupy facebookowe czy discordy o których nie wiem). W każdym razie postanowiłam w końcu tu napisać, żeby wyrzucić wszystko z siebie, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta 😀 Po ostatniej wkrętce na raka migdałka, która trzymała mnie z miesiąc, dopóki po leczeniu objawy w końcu nie minęły, powiedziałam sobie, że koniec z tym, koniec z czytaniem o chorobach i życiu w strachu. Ale nie mogę, bo jak jeden objaw znika to pojawia się inny :(  Nie wymyślam ich sobie, coś mnie zaczyna boleć i dopiero wtedy zaczynam analizować, a Google podpowiada oczywiście najgorsze choroby. Zresztą po takim czasie nawet nie muszę już czytać, bo się kiedyś tyle oczytałam... Czytając to forum widziałam, że sporo osób miało wkrętki na problemy z jelitami, trzustką, różne bóle, przelewanie, dziwne stolce... Myślałam że mnie to nie dopadnie, nigdy nie miałam z tym problemów. A tu jednak padło i na mnie. Mam wrażenie, że wszystko zaczęło się przez antybiotyk, który skończyłam brać około miesiąc temu i który dosłownie przeciorał mi jelita, biegunki i bóle brzucha dzień w dzień dopóki nie skończyłam kuracji, a enterol + drugi probiotyk nic kompletnie nie pomagały. No i się zaczęło - ból w lewym boku, pod żebrem, czasem bliżej pępka, czasem promieniujący na plecy. Śluz na papierze po załatwieniu się (w sumie nie wiem czy śluz czy tłuszcz, czy da się to jakoś rozpoznać). Czasem brzuch nie boli mnie wcale, a czasem czuje ten dyskomfort/kłucie/gniecenie przez cały dzień (tak jak dzisiaj). Brałam probiotyk do tej pory, ale nie widzę żadnej różnicy. Wkrętka na problemy z trzustką na całego, a jestem na etapie, że panicznie boję się pójść do lekarza czy zrobić badań z krwi (wcześniej miałam fazę że biegłam do lekarza w stresie od razu jak mnie coś niepokoiło). Wiem że bez diagnozy lekarza to tutaj nie da się nic poradzić i będę musiała się jakoś przemóc...
Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio mi coś nie dolegało. Nie wymyślam sobie objawów, one naprawdę są, tylko u lekarza okazują się niczym poważnym, w przeciwienstwie do tego co sugerował mi internet. W zeszłym roku nie miałam takiej hipochondrii i nic mi nie było (albo mi się tak wydaje, bo teraz rozpamiętuję każdy najdrobniejszy ból i skanuje swoje ciało w poszukiwaniu czegoś podejrzanego...). Ehh chciałabym po prostu wrócić do "zwykłego" życia, do aktywności fizycznej, do biegania, które tak mi się spodobało, a czuję że nie mogę, bo cały czas mnie coś boli :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.10.2024 o 17:26, lily102 napisał(a):

To mój pierwszy post na tym forum, ale czytam je od dłuższego czasu i pomaga mi w trudnych chwilach, gdy czytam wypowiedzi osób z problemami podobnymi do moich. Z hipochondrią męczę się już długo, ale na dobre rozkręciła się na początku tego roku. Mało kto już się tu udziela z tego co widzę, ale liczę, że to z tego powodu, że forumowicze jakoś z tej hipochondrii wyszli (albo poprzenosili się na jakieś grupy facebookowe czy discordy o których nie wiem). W każdym razie postanowiłam w końcu tu napisać, żeby wyrzucić wszystko z siebie, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta 😀 Po ostatniej wkrętce na raka migdałka, która trzymała mnie z miesiąc, dopóki po leczeniu objawy w końcu nie minęły, powiedziałam sobie, że koniec z tym, koniec z czytaniem o chorobach i życiu w strachu. Ale nie mogę, bo jak jeden objaw znika to pojawia się inny :(  Nie wymyślam ich sobie, coś mnie zaczyna boleć i dopiero wtedy zaczynam analizować, a Google podpowiada oczywiście najgorsze choroby. Zresztą po takim czasie nawet nie muszę już czytać, bo się kiedyś tyle oczytałam... Czytając to forum widziałam, że sporo osób miało wkrętki na problemy z jelitami, trzustką, różne bóle, przelewanie, dziwne stolce... Myślałam że mnie to nie dopadnie, nigdy nie miałam z tym problemów. A tu jednak padło i na mnie. Mam wrażenie, że wszystko zaczęło się przez antybiotyk, który skończyłam brać około miesiąc temu i który dosłownie przeciorał mi jelita, biegunki i bóle brzucha dzień w dzień dopóki nie skończyłam kuracji, a enterol + drugi probiotyk nic kompletnie nie pomagały. No i się zaczęło - ból w lewym boku, pod żebrem, czasem bliżej pępka, czasem promieniujący na plecy. Śluz na papierze po załatwieniu się (w sumie nie wiem czy śluz czy tłuszcz, czy da się to jakoś rozpoznać). Czasem brzuch nie boli mnie wcale, a czasem czuje ten dyskomfort/kłucie/gniecenie przez cały dzień (tak jak dzisiaj). Brałam probiotyk do tej pory, ale nie widzę żadnej różnicy. Wkrętka na problemy z trzustką na całego, a jestem na etapie, że panicznie boję się pójść do lekarza czy zrobić badań z krwi (wcześniej miałam fazę że biegłam do lekarza w stresie od razu jak mnie coś niepokoiło). Wiem że bez diagnozy lekarza to tutaj nie da się nic poradzić i będę musiała się jakoś przemóc...
Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio mi coś nie dolegało. Nie wymyślam sobie objawów, one naprawdę są, tylko u lekarza okazują się niczym poważnym, w przeciwienstwie do tego co sugerował mi internet. W zeszłym roku nie miałam takiej hipochondrii i nic mi nie było (albo mi się tak wydaje, bo teraz rozpamiętuję każdy najdrobniejszy ból i skanuje swoje ciało w poszukiwaniu czegoś podejrzanego...). Ehh chciałabym po prostu wrócić do "zwykłego" życia, do aktywności fizycznej, do biegania, które tak mi się spodobało, a czuję że nie mogę, bo cały czas mnie coś boli :(

Mamy podobną historię, mój ciężki epizod hipochondrii zaczął się od anginy i migdałków, potem układ pokarmowy a potem już wszystko…

Jak się wyleczyłam? Doszłam do punktu, kiedy moje życie wydało mi się niewiele warte. A jak można się bać chorób, kiedy uważasz śmierć za wybawienie? Więc przeszło. 
Uważam, że hipochondria maskuje lęk przed życiem. Na moim przykładzie widzę, że skupianie się na potencjalnie śmiertelnych chorobach pozwalało mi nie myśleć o codziennych problemach.

Ale kolejnym, i ważnym, czynnikiem ryzyka jest mój autyzm i ADHD. Mam atypowy układ nerwowy a to znaczy, że np emocje odczuwam jako ból. Mam całą masę dolegliwości bólowych, których nie da się wytłumaczyć, bóle głowy, pleców, żeber, brzucha, osłabienie, brak energii, nawet przewlekłe stany podgorączkowe, powiększone węzły chłonne itd. Tak naprawdę okazało się, że objawy fizyczne to tylko somaty związane ze stresem i nadreaktywnością układu nerwowego. Ale typowa dla autyzmu i ADHD podatność na nerwicę lękową plus nietypowe odczucia fizyczne skutkowały ciężką hipochondrią. 
Teraz moje lęki w ogóle nie koncentrują się wokół chorób. Uważam, że co ma być to będzie, staram się dbać o siebie i badać, ale nie martwić. A jeśli miałabym zachorować i umrzeć, to będzie to w zasadzie tylko wybawienie od ziemskich cierpień. Bo niestety moja codzienność to nieustanny ból fizyczny i psychiczny. Staram się zachować optymizm, cieszyć życiem, ale nie powiem, że koniec tych męk nie brzmi kusząco. Oczywiście chciałabym jeszcze pożyć dla dzieci, bliskich, nie chcę ich zasmucać, ale jeśli chodziłoby tylko o mnie, to koniec moich cierpień nie wydaje się złą opcją…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, minou napisał(a):

Mamy podobną historię, mój ciężki epizod hipochondrii zaczął się od anginy i migdałków, potem układ pokarmowy a potem już wszystko…

Jak się wyleczyłam? Doszłam do punktu, kiedy moje życie wydało mi się niewiele warte. A jak można się bać chorób, kiedy uważasz śmierć za wybawienie? Więc przeszło. 
Uważam, że hipochondria maskuje lęk przed życiem. Na moim przykładzie widzę, że skupianie się na potencjalnie śmiertelnych chorobach pozwalało mi nie myśleć o codziennych problemach.

Ale kolejnym, i ważnym, czynnikiem ryzyka jest mój autyzm i ADHD. Mam atypowy układ nerwowy a to znaczy, że np emocje odczuwam jako ból. Mam całą masę dolegliwości bólowych, których nie da się wytłumaczyć, bóle głowy, pleców, żeber, brzucha, osłabienie, brak energii, nawet przewlekłe stany podgorączkowe, powiększone węzły chłonne itd. Tak naprawdę okazało się, że objawy fizyczne to tylko somaty związane ze stresem i nadreaktywnością układu nerwowego. Ale typowa dla autyzmu i ADHD podatność na nerwicę lękową plus nietypowe odczucia fizyczne skutkowały ciężką hipochondrią. 
Teraz moje lęki w ogóle nie koncentrują się wokół chorób. Uważam, że co ma być to będzie, staram się dbać o siebie i badać, ale nie martwić. A jeśli miałabym zachorować i umrzeć, to będzie to w zasadzie tylko wybawienie od ziemskich cierpień. Bo niestety moja codzienność to nieustanny ból fizyczny i psychiczny. Staram się zachować optymizm, cieszyć życiem, ale nie powiem, że koniec tych męk nie brzmi kusząco. Oczywiście chciałabym jeszcze pożyć dla dzieci, bliskich, nie chcę ich zasmucać, ale jeśli chodziłoby tylko o mnie, to koniec moich cierpień nie wydaje się złą opcją…

Dzięki, że odpisałaś 🙂 Ja wiem, że co ma być to będzie, nie mamy wpływu na to czy zachorujemy czy nie, możemy ograniczać szkodliwe czynniki i to w sumie tyle. Jak się uspokoję to pójdę zrobić chociaż badania z krwi. Niestety nerwica co i rusz podsuwa te swoje straszaki i czarne myśli i nie jestem w stanie ich zagłuszyć. W międzyczasie w mojej obecnej wkrętce pojawiło się swędzenie ciała, ból w lewej łopatce i drobna wysypka na brzuchu - przeczytałam w międzyczasie o tych dodatkowych objawach przy chorej trzustce i bum! Dwa dni później się pojawiły :D Już zniknęły swoją drogą lol (chociaż łopatkę jeszcze czasem poczuje), ale to jest dla mnie niesamowite jak potrafi zadziałać ludzki mózg. Te objawy potrafią być tak realne, że aż ciężko uwierzyć, że mogą być tylko wytworem nerwicy.
Zgadzam się że takie życie to nie życie. 
Moje hipochondryczne wkrętki akurat zaczęły się nie od anginy i migdałka, tylko jeszcze wcześniej, gdy podczas higienizacji zębów higienistka zwróciła uwagę na czerwone plamy na moim podniebieniu i powiedziała, że ona nie wie co to jest. Ale żeby zapisać się na kontrolę do stomatologa. A ja oczywiście po powrocie do domu odpaliłam doktora Google i już sobie sama wystawiłam diagnozę i przepłakałam cały wieczór. A plamy zniknęły po tygodniu i od tamtej pory nie wróciły (nie wiem, może to była jakaś alergia). Ale od tego się zaczęło i tak się bujam z hipochondrią od stycznia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Verinia napisał(a):

Sama kiedyś wkrecalam sobie choroby. Ogólnie mam skłonności do wkrętów i paniki. Co pomyśle to mam. 

 

Ja tak samo, 3 lata temu wkręciłem sobie raka jelita grubego (mimo dobrych wyników kolonoskopii i innych badań) do tego stopnia, że byłem przekonany, że żyję z niezdiagnozowanym rakiem który mnie pożera od środka i nic mnie nie było w stanie przekonać że jest inaczej, leżałem na łóżku całe dnie i byłem pewny, że umieram, że moje ciało się rozkłada i się bałem, że lekarze specjalnie fałszują wyniki badań, bo mają mnie dosyć i chcą żebym umarł 🫣 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.01.2020 o 17:22, nerwa napisał(a):

No wlasnie - tak to jest. I jak lekarz Ci tak powiedial, to w ogole sie nie dziwie, że Ci gorzej :(
Ja kiedys wzielam aspiryne, i po chwili przeczytalam, ze moze wywolywac dusznosci - momentalnie zaczelo mi sie ciezko oddychac. Mimo ze bralam ją od lat i NIC mi nie bylo 🙂 Wiec dla nas uslyszenie czegos takiego - do niczego dobrego nie prowadzi. Dlatego Twoja realcja jest calkiem normlana (w swojej nienormlanosci ;) ).

 

Mnie caly czas męczy ból - lewego jajnika lub jelita grubego z lewej strony. Juz sama nie wiem co to. Jutro mam gina i zrobi mi USG wiec chociaz się upewnie czy z jajnikiem jest ok.  A jak wyjdzie ok, no to juz nie wiem.. jedyne czego nie mam zrobionego to ta cholerna kolonoskopia :(

@nerwa wiem, ze post stary, mnie też tu nie było całe 4 lata, ale mam okropny dyskomfort trwający od 2 miesięcy w lewym podbrzuszu, ewidentnie jajnik, pp miesiącu doszedł ból krzyża... Ginekologa czysto, kolonoskopia czysto.... oczywiście badań krwi czy usg brzusznej boję się zrobić...będę się badać pod kątem endometriozy, fizjoterapeuta.mowi, że cała.lewa strona ciala spięta. Do tego m zaparcia. W sumie nie wiem.co sobie juz wkręcam. W nocy nic nie czuje, mam dosyć, że nigdy ten bol nie minie. To umiarkowany ból jakby owulacja, nie mam kompletnie wyczucia co go osłabia, wzmacnia.. mam dosyc, jest że mną całe dnie :(((((((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.11.2024 o 19:35, inesdekn napisał(a):

@nerwa wiem, ze post stary, mnie też tu nie było całe 4 lata, ale mam okropny dyskomfort trwający od 2 miesięcy w lewym podbrzuszu, ewidentnie jajnik, pp miesiącu doszedł ból krzyża... Ginekologa czysto, kolonoskopia czysto.... oczywiście badań krwi czy usg brzusznej boję się zrobić...będę się badać pod kątem endometriozy, fizjoterapeuta.mowi, że cała.lewa strona ciala spięta. Do tego m zaparcia. W sumie nie wiem.co sobie juz wkręcam. W nocy nic nie czuje, mam dosyć, że nigdy ten bol nie minie. To umiarkowany ból jakby owulacja, nie mam kompletnie wyczucia co go osłabia, wzmacnia.. mam dosyc, jest że mną całe dnie :(((((((

Mój ból też mnie praktycznie nie opuszcza ehh... I też jest zlokalizowany po lewej stronie, najgorsze jest to że mam wrażenie, że promieniuje na plecy, co mnie przeraża ;(( W sumie sama nie wiem, gdzie mnie boli - czasem zlokalizowany jest przy pępku po lewej stronie, czasem typowo po boku, a czasem pod żebrami. Dzisiaj mam wrażenie, że cała lewa strona mnie boli, i z przodu i z tyłu, taki dyskomfort. Ty masz chociaż kolonoskopię za sobą, ja nie mam odwagi na tak inwazyjne badanie ;( U mnie trwa to już ponad miesiąc, zaczęło się rewolucjami w jelitach przy braniu antybiotyku, a potem ostrym bólem pod lewym żebrem jakoś tydzień później. Też boję się obecnie zrobić morfologię i usg brzucha... Ale musimy się jakoś w końcu zmusić, obawiam się że nic innego nam nie pomoże ani nas nie uspokoi :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.11.2024 o 18:11, lily102 napisał(a):

Mój ból też mnie praktycznie nie opuszcza ehh... I też jest zlokalizowany po lewej stronie, najgorsze jest to że mam wrażenie, że promieniuje na plecy, co mnie przeraża ;(( W sumie sama nie wiem, gdzie mnie boli - czasem zlokalizowany jest przy pępku po lewej stronie, czasem typowo po boku, a czasem pod żebrami. Dzisiaj mam wrażenie, że cała lewa strona mnie boli, i z przodu i z tyłu, taki dyskomfort. Ty masz chociaż kolonoskopię za sobą, ja nie mam odwagi na tak inwazyjne badanie ;( U mnie trwa to już ponad miesiąc, zaczęło się rewolucjami w jelitach przy braniu antybiotyku, a potem ostrym bólem pod lewym żebrem jakoś tydzień później. Też boję się obecnie zrobić morfologię i usg brzucha... Ale musimy się jakoś w końcu zmusić, obawiam się że nic innego nam nie pomoże ani nas nie uspokoi :(

Wiesz, to wszystko polega na równowadze. Nie chodzi o to, żebyś lekceważyła objawy, ale nie możesz im też przypisywać większej wagi, niż mają. Piszesz, że problemy pojawiły się po konkretnym zdarzeniu, antybiotykoterapii, a to samo raczej brzmi uspokajająco. Spróbuj diety bogatej w probiotyki i prebiotyki, regularnie jedz. Poza tym spróbuj jakiś delikatnych ćwiczeń na kręgosłup, żeby uwolnić napięcie. O problemy z kręgosłupem nietrudno, a stres dodatkowo powoduje dużo napięć mięśniowych. Ja mam silne bóle w prawym podżebrzu od lat. Raz częściej, raz rzadziej. Ale to tylko nerwobóle, choć byłam diagnozowana na kamicę żółciową, problemy z wątrobą, jelitami, trzustką… nic mi nie jest, oprócz nadwrażliwości na bol

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.11.2024 o 18:11, lily102 napisał(a):

Mój ból też mnie praktycznie nie opuszcza ehh... I też jest zlokalizowany po lewej stronie, najgorsze jest to że mam wrażenie, że promieniuje na plecy, co mnie przeraża ;(( W sumie sama nie wiem, gdzie mnie boli - czasem zlokalizowany jest przy pępku po lewej stronie, czasem typowo po boku, a czasem pod żebrami. Dzisiaj mam wrażenie, że cała lewa strona mnie boli, i z przodu i z tyłu, taki dyskomfort. Ty masz chociaż kolonoskopię za sobą, ja nie mam odwagi na tak inwazyjne badanie ;( U mnie trwa to już ponad miesiąc, zaczęło się rewolucjami w jelitach przy braniu antybiotyku, a potem ostrym bólem pod lewym żebrem jakoś tydzień później. Też boję się obecnie zrobić morfologię i usg brzucha... Ale musimy się jakoś w końcu zmusić, obawiam się że nic innego nam nie pomoże ani nas nie uspokoi :(

Byłam w międzyczasie u kolejnego ginekologa, który pozatym, że nie widzi nic złego, to zrobił mi usg jamy brzusznej i tez nic nie widzi. W międzyczasie czekam na wizytę pod kątem endometriozy, mam w grudniu a później pewnie umowie się do flebologa na dopplera miednicy, bo poszerzone zyly przy np lewym jajniku też powodują przewlekłe bóle. Mam po prostu tak serdecznie dosyć, nie jestem typem nerwicowe, który lata po lekarzach, ja się nie boję badania, mnie paraliżuje wynik, aż do lęku wymiotnego. Budzę się z bólem który trwa do wieczora i noc beż bolu i na nowo od rana, jeździ mi po jelicie w tym miejscu, lewe podbrzusze. Cały czas czuje się jakbym miała okres... taki bol i bol krzyza. Wiem, że od jelit boli kregoslup, napięcia. Ale jeśli nawet to jelito drazliwe, to czemu nic mi na to nie pomaga. Marzę o dniu beż bólu 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, minou napisał(a):

Wiesz, to wszystko polega na równowadze. Nie chodzi o to, żebyś lekceważyła objawy, ale nie możesz im też przypisywać większej wagi, niż mają. Piszesz, że problemy pojawiły się po konkretnym zdarzeniu, antybiotykoterapii, a to samo raczej brzmi uspokajająco. Spróbuj diety bogatej w probiotyki i prebiotyki, regularnie jedz. Poza tym spróbuj jakiś delikatnych ćwiczeń na kręgosłup, żeby uwolnić napięcie. O problemy z kręgosłupem nietrudno, a stres dodatkowo powoduje dużo napięć mięśniowych. Ja mam silne bóle w prawym podżebrzu od lat. Raz częściej, raz rzadziej. Ale to tylko nerwobóle, choć byłam diagnozowana na kamicę żółciową, problemy z wątrobą, jelitami, trzustką… nic mi nie jest, oprócz nadwrażliwości na bol

Tak, "zdrowa" nieznerwicowana część mnie mówi że to pewnie jelita wciąż dochodzą do siebie po tym antybiotyku, ktory serio je przeczołgał (oszczędzając szczegółów, nie byłam w stanie ruszyć się z domu :P ), bo przecież od tego się zaczęło, potem za szybko po skonczeniu antybiotykoterapii napiłam się piwa i objadłam fastfoodów i dlatego mnie ten mocny ból pod lewym żebrem złapał. Ale ta "chora" część mojego mózgu przejmuje kontrolę nad zdrową i mówi, że to za długo trwają te bóle, że przecież te objawy pasują do chorej trzustki i tak dalej i tak dalej... Brałam Sanprobi IBS przez jakieś 3 tygodnie, ale różnicy nie widziałam, czy polecasz może jakieś konkretne probiotyki/prebiotyki?
Ostatnio mimo tych "objawów" poszłam pobiegać, stwierdziłam że jak mnie podczas biegu będzie boleć i będę się słabo czuć, to po prostu wrócę się do domu i zacznę szukać wreszcie lekarza, ale przebiegłam 6km swoim stałym tempem, czułam się dobrze, lekki ból był bardziej przypominający kolkę, więc nie wiem, pocieszam się, że może jakbym była tak poważnie chora jak myślę, to nie byłabym w stanie uprawiać takiej aktywności fizycznej :D 

18 godzin temu, inesdekn napisał(a):

Byłam w międzyczasie u kolejnego ginekologa, który pozatym, że nie widzi nic złego, to zrobił mi usg jamy brzusznej i tez nic nie widzi. W międzyczasie czekam na wizytę pod kątem endometriozy, mam w grudniu a później pewnie umowie się do flebologa na dopplera miednicy, bo poszerzone zyly przy np lewym jajniku też powodują przewlekłe bóle. Mam po prostu tak serdecznie dosyć, nie jestem typem nerwicowe, który lata po lekarzach, ja się nie boję badania, mnie paraliżuje wynik, aż do lęku wymiotnego. Budzę się z bólem który trwa do wieczora i noc beż bolu i na nowo od rana, jeździ mi po jelicie w tym miejscu, lewe podbrzusze. Cały czas czuje się jakbym miała okres... taki bol i bol krzyza. Wiem, że od jelit boli kregoslup, napięcia. Ale jeśli nawet to jelito drazliwe, to czemu nic mi na to nie pomaga. Marzę o dniu beż bólu 

A czy jakiś lekarz zasugerował Ci jelito drażliwe i polecił stosowanie jakichś środków na to?
Tak, mi też chodziło o to, że nie boję się badań, tylko ich wyniku. A konkretnie wyników tych, których nie robiłam nigdy lub bardzo dawno. Na usg piersi/usg ginekologiczne i cytologię idę bez stresu bo robię kontrolnie co roku. Ale pełnej morfologii nie robiłam już dawno (znaczy parę miesięcy temu, ale wtedy miałam anginę więc wiadomo że wyniki były zakłamane) i się boję. Usg jamy brzusznej miałam pierwszy i ostatni raz dłuuugie lata temu, jak miałam chore nerki. Kolonoskopii czy gastroskopii nie miałam nigdy i to mnie przeraża co mogłoby tam wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, lily102 napisał(a):

Tak, "zdrowa" nieznerwicowana część mnie mówi że to pewnie jelita wciąż dochodzą do siebie po tym antybiotyku, ktory serio je przeczołgał (oszczędzając szczegółów, nie byłam w stanie ruszyć się z domu :P ), bo przecież od tego się zaczęło, potem za szybko po skonczeniu antybiotykoterapii napiłam się piwa i objadłam fastfoodów i dlatego mnie ten mocny ból pod lewym żebrem złapał. Ale ta "chora" część mojego mózgu przejmuje kontrolę nad zdrową i mówi, że to za długo trwają te bóle, że przecież te objawy pasują do chorej trzustki i tak dalej i tak dalej... Brałam Sanprobi IBS przez jakieś 3 tygodnie, ale różnicy nie widziałam, czy polecasz może jakieś konkretne probiotyki/prebiotyki?
Ostatnio mimo tych "objawów" poszłam pobiegać, stwierdziłam że jak mnie podczas biegu będzie boleć i będę się słabo czuć, to po prostu wrócę się do domu i zacznę szukać wreszcie lekarza, ale przebiegłam 6km swoim stałym tempem, czułam się dobrze, lekki ból był bardziej przypominający kolkę, więc nie wiem, pocieszam się, że może jakbym była tak poważnie chora jak myślę, to nie byłabym w stanie uprawiać takiej aktywności fizycznej :D 

A czy jakiś lekarz zasugerował Ci jelito drażliwe i polecił stosowanie jakichś środków na to?
Tak, mi też chodziło o to, że nie boję się badań, tylko ich wyniku. A konkretnie wyników tych, których nie robiłam nigdy lub bardzo dawno. Na usg piersi/usg ginekologiczne i cytologię idę bez stresu bo robię kontrolnie co roku. Ale pełnej morfologii nie robiłam już dawno (znaczy parę miesięcy temu, ale wtedy miałam anginę więc wiadomo że wyniki były zakłamane) i się boję. Usg jamy brzusznej miałam pierwszy i ostatni raz dłuuugie lata temu, jak miałam chore nerki. Kolonoskopii czy gastroskopii nie miałam nigdy i to mnie przeraża co mogłoby tam wyjść.

Po kolonoskopii gastroenterolog mowil, że jeśli nie ma zmian patologicznych w obrębie jelita to można stawiać na drazliwe. Ale leki typu duspatalin, debretin, jedynie pomagają na zaparcia ale nie na bol jelit... poza tym aby stwierdzić drazliwe to trzeb najpierw sprawdzić bakterie, grzyby, dysbioze, zakażenie helicobakter, itp. Bo objawy drazliwego to objaw, który z czegoś wynika... czekam na resztę badań, ale mam taką panikę przed zrobieniem.morfolofii. nie wiem jak cienie, ale mmie przeraża np rozmiar ręczny w morfo plus ob i crp. Znam te wskaźniki na blachę, co oznaczają i stąd ten lęk. I mam tak.samo cyto i ginekolog ogólnie luzik. Ale w sumie.czekajac na wynik cytologii też nie śpię kilka dni. A co tonie teraz dolega konkretniej? Sciskam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, inesdekn napisał(a):

Po kolonoskopii gastroenterolog mowil, że jeśli nie ma zmian patologicznych w obrębie jelita to można stawiać na drazliwe. Ale leki typu duspatalin, debretin, jedynie pomagają na zaparcia ale nie na bol jelit... poza tym aby stwierdzić drazliwe to trzeb najpierw sprawdzić bakterie, grzyby, dysbioze, zakażenie helicobakter, itp. Bo objawy drazliwego to objaw, który z czegoś wynika... czekam na resztę badań, ale mam taką panikę przed zrobieniem.morfolofii. nie wiem jak cienie, ale mmie przeraża np rozmiar ręczny w morfo plus ob i crp. Znam te wskaźniki na blachę, co oznaczają i stąd ten lęk. I mam tak.samo cyto i ginekolog ogólnie luzik. Ale w sumie.czekajac na wynik cytologii też nie śpię kilka dni. A co tonie teraz dolega konkretniej? Sciskam

Tragedia z tymi badaniami. Ale dobrze, że w kolonoskopii nie masz żadnych zmian! Z tego co czytałam, to nierzadko lekarze stawiają diagnozę jelita drażliwego na wyrost, więc rzeczywiście dobrze te rzeczy dobadać. A czy nerwy nie wpływają właśnie na jelita? Długo zmagasz się z nerwicą?
Tak, mam dokładnie tak samo - morfologia z rozmarem ręcznym, ob i crp obecnie mnie przeraża! Poziom hormonów itd z krwi mogę badać bez problemów, ale to, właśnie przez to, co mogą oznaczać podwyższone wskaźniki... Chociaż wiadomo, że mogą wskazywać na mnóstwo innych, nierzadko błahych rzeczy. Ale wiadomo jak myśli znerwicowany umysł... No i czekanie na wynik cytologii też mnie potrafi stresować :D Lubię usg za to że od razu widać czy coś jest nie tak :D 
U mnie obecnie na tapecie problemy z trzustką/jelitami. Brałam ponad miesiąc temu antybiotyk i przez 7 dni dzień w dzień miałam biegunki, nic nie mogłam jeść, żadne osłony nic nie pomagały. Jak tylko przestałam go brać to minęły, ale musiałam uważać na to co jem. Ale chyba za szybko się napiłam alkoholu i objadłam niezdrowych rzeczy, bo tak mnie zakuło pod lewym żebrem mocno i trzymało mnie cały dzień. No i od tamtej pory cały czas mnie coś po tej lewej stronie a to kłuje, a to gniecie, a to przy pępku, a to z boku, a to w plecach... W toalecie też różnie bywa. Nie jest to mocny ból, w niczym mi nie przeszkadza, bardziej dyskomfort. Ale jest codziennie (choc nie przez cały dzień). Czasem już sama nie wiem kiedy mnie boli naprawdę a kiedy mi się tylko wydaje ehhhh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednak zapisałam się do gastrologa na przyszły tydzień. Wczoraj wieczorem miałam mocny ból brzucha po tej lewej stronie przy pępku, taki ścisk. I trwał w zasadzie do południa, musiałam wziąć wolne w pracy. Był naprawdę silny, aż plecy mnie bolały. Nawet mnie przebudził w nocy i jeździło mi po brzuchu, miałam też nudności. Może zaszkodziło mi coś co zjadłam wczoraj, nie wiem. Ale nie będę robić badań na własną rękę, mam nadzieję, że na wizycie lekarz będzie miał pomysł co mi może dolegać, w którą stronę iść i jakie badania najlepiej wykonać.

Edytowane przez lily102

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.11.2024 o 16:56, nadiee napisał(a):

Siema. Nieźle się trzymałam, ale ostatnio wkręcam sobie glejaka, bo boli mnie głowa. Zazwyczaj po jednej stronie, po prawej. Nie codziennie. Ale co parę dni. 

Ból bez innych objawów raczej nie jest charakterystyczny dla glejaka. Bardziej prawdopodobne są napięciowe bóle głowy albo zapalenie zatoki po stronie bólu. Glejak oprócz bólu wywołuje szereg objawów neurologicznych, zwykle dość uciążliwych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.11.2024 o 16:56, nadiee napisał(a):

Siema. Nieźle się trzymałam, ale ostatnio wkręcam sobie glejaka, bo boli mnie głowa. Zazwyczaj po jednej stronie, po prawej. Nie codziennie. Ale co parę dni. 

to, co opisujesz, tak jak napisała @minou, brzmi jak napięciowy ból głowy lub migrena, zwłaszcza że pojawia się co kilka dni i po jednej stronie. Objawy glejaka są zwykle bardziej złożone, jak np. problemy z widzeniem, mową, równowagą lub inne poważne symptomy neurologiczne, których nie wspominasz. Zadbaj o odpowiednie nawodnienie (jeśli za mało pijesz wody, to może powodować ból głowy), sen i redukcję stresu. Ból może też wynikać z napięcia mięśni szyi lub postawy. Nie nakręcaj się – bóle głowy mają mnóstwo nieszkodliwych przyczyn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.11.2024 o 16:56, nadiee napisał(a):

Siema. Nieźle się trzymałam, ale ostatnio wkręcam sobie glejaka, bo boli mnie głowa. Zazwyczaj po jednej stronie, po prawej. Nie codziennie. Ale co parę dni. 

Zgadzam się z powyższymi odpowiedziami. Na pocieszenie - miałam okres kiedy głowa bolała mnie codziennie przez jakiś miesiąc. Praktycznie codziennie musiałam brać tabletki przeciwbólowe, żeby normalnie funkcjonować. Wtedy jeszcze nie miałam hipochondrii więc na szczęście nie wkręcałam sobie żadnych poważnych chorób :P Kilka sesji u fizjoterapeuty uwolniły napięcia i sprawiły, że ból zniknął.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, nadiee napisał(a):

Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi.staram się właśnie nie nakręcać i podchodzić racjonalnie, nie dać góry nerwicy. Najpewniej jest tak,jak mówicie. 🧡

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że niezależnie od tego, co Ci dolega, Twoje życie i szanse wyleczenia będą dużo lepsze z pozytywnym nastawieniem - to udowodnione. Niektórzy ludzie niestety mają pecha i zapadają na ciężkie choroby. Ale to, jak ich życie potem wygląda, zależy w dużej mierze od nich samych. 
Ja tu wiele razy pisałam, że hipochondria była dla mnie dormą ucieczki od rzeczywistości. Bo nie ma co się oszukiwać - jeśli Twój mózg fiksuje się na chorobach, to tylko dlatego, że masz z tego jakąś pokręconą korzyść. Złudną oczywiście, ale jednak. Podczas ataku hipochondrii nie myślałam o egzaminach, przyszłości, finansach, wymeldowałam się z życia bo przecież umieram. Ciężko było to odkręcić, przestać używać tych dolegliwości jako wymówkę i zmierzyć się z życiem. Hipochondria daje pewne „korzyści” pytanie, czy jesteś gotowa z nich zrezygnować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, minou napisał(a):

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że niezależnie od tego, co Ci dolega, Twoje życie i szanse wyleczenia będą dużo lepsze z pozytywnym nastawieniem - to udowodnione. Niektórzy ludzie niestety mają pecha i zapadają na ciężkie choroby. Ale to, jak ich życie potem wygląda, zależy w dużej mierze od nich samych. 
Ja tu wiele razy pisałam, że hipochondria była dla mnie dormą ucieczki od rzeczywistości. Bo nie ma co się oszukiwać - jeśli Twój mózg fiksuje się na chorobach, to tylko dlatego, że masz z tego jakąś pokręconą korzyść. Złudną oczywiście, ale jednak. Podczas ataku hipochondrii nie myślałam o egzaminach, przyszłości, finansach, wymeldowałam się z życia bo przecież umieram. Ciężko było to odkręcić, przestać używać tych dolegliwości jako wymówkę i zmierzyć się z życiem. Hipochondria daje pewne „korzyści” pytanie, czy jesteś gotowa z nich zrezygnować?

Ja mam ataki hipochondrii, gdy moje życie zdaje się układać, kiedy dzieje się coś dobrego, coś, na co czekam. To wynika z mojej przeszłości, mam głęboko zakorzeniony strach, że nigdy nie będę szczęśliwa. Walczę z nim, ale to trudna droga. 

Ja niezupełnie mogę wymeldować się z życia, bo wtedy wyląduję na ulicy. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.11.2024 o 14:19, nadiee napisał(a):

Ja mam ataki hipochondrii, gdy moje życie zdaje się układać, kiedy dzieje się coś dobrego, coś, na co czekam. To wynika z mojej przeszłości, mam głęboko zakorzeniony strach, że nigdy nie będę szczęśliwa. Walczę z nim, ale to trudna droga. 

Ja niezupełnie mogę wymeldować się z życia, bo wtedy wyląduję na ulicy. 

 

 

No tak, autoagresja też jest możliwą przyczyną nerwicy. Ale to nadal ucieczka w coś. Wszystko jest ok, więc musiałabyś się zmierzyć z tym, że nie umiesz się cieszyć. Że nie pozwalasz sobie na radość. Dlaczego? Zwykle jest to głębszy problem, wychowanie lub jakieś zdarzenia. Więc hipochondria jest tematem zastępczym żeby nie pracować nad tym prawdziwym. Myślę, że jakbyś na serio zajęła się swoimi traumami z przeszłości, to hipochondria by znikła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć mam pytanie, czy brał ktoś z Was lek na uspokojenie/ataki paniki o nazwie Cloranxen? Ja byłam przedwczoraj na izbie przyjęć w szpitalu psychiatrycznym ponieważ od tygodnia jestem w kiepskim stanie psychicznym, mam dzień w dzień praktycznie całe dnie ataki paniki i czuję mega niepokój w sobie (oczywiście związany z moim zdrowiem) moja Świętej Pamięci już Babcia była przez długi czas w szpitalu i przedwczoraj niestety właśnie zmarła co mnie dodatkowo dobiło. Moja mama musiała pojechać już wtedy wieczorem do miasta w którym Babcia mieszkała załatwić wszystkie formalności i pogrzeb a ja w domu tylko przy niej czuję się w miarę bezpiecznie i przez mój stan już zdecydowałam się pójść na oddział zamknięty w SP z tego względu, że już nie widziałam innego dla siebie wyjścia. I tam skończyło się na konsultacji jedynie z lekarzem psychiatrą który mi przepisał właśnie ten lek Cloranxen 5mg i mam go brać 2 razy dziennie rano i wieczorem po jednej tabletce przez 10 dni na te ataki paniki. W międzyczasie tam dostałam też ataku paniki i dała mi jedną tabletkę Lorafenu 1mg potem zmodyfikowała mi trochę leki podwyższyła dawki i gdy już wyszłam stamtąd to poczułam już działanie tego Lorafenu i w domu już czułam się wprost cudnie (miałam dobry nastrój, kręciło mi się trochę w głowie ale było to takie przyjemne odczucie i byłam bardzo spokojna przede wszystkim i noc też super przespałam plus lek działał mi aż do następnego dnia jakoś do południa). A gdy przestał działać to już zostało mi jedynie branie Cloranxenu i zauważyłam że on mi nie pomaga a jak już to dosłownie na chwilę i jestem ciekawa czy ktoś z Was go brał też i miał podobnie jak ja? Wiem, że działanie leków to jest bardzo indywidualna sprawa każdego organizmu ale ciekawi mnie to czy to tylko na mnie ten lek nie działa czy na kogoś też…Nie wiem co mam robić bo do mojej psychiatry mam dopiero na 4 kwietnia a boję się że cały czas będę mieć te ataki paniki non stop :( 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Bo Cloranxen to słaby lek w porównaniu do Lorafenu. Dawka 5mg....no cóż, moja lekarka twierdzi, że takie dawki na nikogo nie działają.

(Piszę jeszcze raz bo chyba się nie dodało) w takim razie ja nie wiem po co ona mi to przepisała. Z tego co czytałam to Cloranxen to jest praktycznie taki sam lek co Alpragen a on też na mnie już nie działa. A mówiłam jej że go brałam cały czas w razie potrzeby także no nie wiem. Ja będę u mojej psychiatry w kwietniu to jej powiem że chciałabym doraźnie Lorafen bo jednak mam porównanie. I dziękuję za odpowiedź! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×