Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zakaz poddawania się! :)


ashley

Rekomendowane odpowiedzi

wybrałam ŻYCIE a nie dryf pomiędzy, czyli zamknięcie w tym innym depresyjnym świecie...

Ten dryf to nie życie, a jak życie to w zupelnie innym wymiarze:/ To próbowanie życia, które zazwyczaj nie wychodzi:/ Warto za wszelką cenę wybrać życie takie pelne i zamknąć tamten rozdzial. To się da zrobić ;) Jest to trudne bez dwóch zdań, ale warto naprawdę.

skorzystac z tgo że MAM MOŻLIWOŚĆ DO DECYZJI!

Tak, w tym calym naszym narzekaniu często nie zdajemy sobie sprawy, że mamy wspanialą szansę na zmianę swojego życia, często jej nie widzimy!

Że moja wartość siedzi we mnie a nie w opiniach innych, w których zawsze doszukiwałam się krytyki nawet jak jej nie było... ech..

Twoja wartośc siedzi w Tobie- to jest święta prawda. Poza tym inni też nam pokazują naszą wartość- przyjaciele, znajomi. Ale jakimiś ludzmi przypadkowymi się przemować to strata czasu. Czasem się boimy olać niektóre opinie ale myślę, że każdy w pewnym momencie dojdzie do wniosku że to nonsens, że to trzeba olać. Czasem krytyka jest sluszna ale bierzmy ją tylko od osób które chcą dla nas dobrze. Poza tym nobody prefect zawsze komuś się coś nie spodoba. Ale my sami decydujemy o naszej wartości;)

 

Odrzucałam już te swoje paranoidalne myśli.

Codziennie starałam się patrzeć znów coraz trzeźwiej

Bardzo dobrze, nie pozwól tym myślą wracać za nic w świecie tylko zastępuj je innymi to najskuteczniejsza droga. Buduj sobie nowe myśli trzeźwe, jak to powiedzialaś;)

 

Eh. chodzi mi o to że motywacja motywacją ( bo były poruszane tematy CHĘCI wyzdrowienia ) ... a bałagan nie jest do posprzątania w pojedynkę chyba... o ile jest na tyle duży że podnosząc smieni nanosi się ich jeszcze więcej... Myslenie chyba nie wystarczy po prostu.

Wystarczy Ci sily żeby zbudować sobie nowe życie. Wiesz co, pamiętam ten moment jak ja czulam się podobnie: stoi dziewczyna na środku miasta które leży w ruinach, w gruzach, w którym wszytsko jest zburzone. To miasto to bylo moje życie osobiste. I tak sobie pomyślala przerażona: co ja mam teraz zrobic? jak ja to zrobię? tyle roboty......... Ale dalam radę i posprzątać i zbudować nowe calkiem fajne miasto:) Powinnaś iśc do psychologa jęsli czujesz taką potrzebę. Korzystaj z pomocy innych jak najbardziej- porady są cenne.

Ta wahanka o której piszesz to normalne w wychodzeniu z tego dryfu ciężko jest o stabilność na początku, ale ona z czasem przechodzi, z tym że depresja jest przezyciem mocnym cięzkim dlatego musisz być cierpliwa i dać swojej psychice czas. A Ty sama rób swoje, nie myśl o tym co bylo. To minęlo. Teraz jest teraz. Buduj swoje nowe życie. I odrzucaj wątpliwości- one tylko utrudniają życie. Smialo idź przed siebie. Ta historia się cyklicznie powtarza, ale skończy się. Piszesz, że zaczęlo się ukladać, że się uśmiechasz, że życie robi się piękne. Tego się trzymaj,już daleko zaszlaś jeśli jesteś na takim etapie. Wszystkiego naj;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za cieple słowa. życzliwość w naszym całym groteskowym ludzkim życiu jest wlasnie jedną z tych najbardziej pozytywnych iskierek ; )

I na prawdę, nie chce sobie wmawiać ani depresji, ani zadnej innej choroby, wiem że to się dzieje w mojej głowie... tyle że gubie się wtedy kiedy to co moje myśli urodziły, zyskuje autonomię i atakuje z zewnątrz ( przynajmniej w moim odczuciu ). Bo jak już pisałam zdecydowałam że odrzucam życie pomiędzy, że na nowo muszę na dobra sprawę budować siebie, że muszę ten swój swiat zbudować... Że mam prawo być sobą...

Na prawdę doceniam co mówisz, wierzę w Twoje Nowe miasto... ale niektórych budynków zburzyć niemożna z kompletnie iracjonalnych powodów, kierowanych bardziej głosem sumienia. Głosem który tworzy więxienie i klatkę , pozbawia niezależności. Oczywiście mogę starać się nie widzieć problemów... ale już raz tak było. Akceptować wszystko, brać zycie jakim jest, iść pewnioe do przodu z wypiętą głodną życia piersią... Ale w pewnym momencie dostrzegłam w tym pewne pozwolenie sobie na pozory... na sztuczne szczęście. Bo musiałam akceptowac zarózno moje otoczenie jak i to jakim musiałam stać się potworem poprzez zaprzestanie walki z nim...bezradność mnie zabija. Może niepotrzebnie to roztrząsam wszystko. Ale nie mogę być obojętna...

Po prostu zastanawiam się co się dzieje, jeśli potrafię mieć ,,atak" potwornego złego nastroju pt,, siedze , nic nie robie, nie moge wstać " ,. po tym jak od tygodnioa już czuję się znów silna , bardziej trzeźwa... robi mi się niedobrze kiedy znów rozmawiam z mamą, a przeciez już wszystko się układało :/

o to chodzi. mogę zmieniać siebie. ale w tym przypadku musiałabym być kimś kim nie chce być. niestety rodzic nie zawsze potrafi akceptować nawet jeśli wydaje mu sie ze jest wyrozumiały. A ludzie wszyscy jak ćmy lgną do ciepła i zerwanie więzi z rodziną to działanie wbrew naturze... więc..działanie wbrew naturze miałoby padradokselnie byc wyzwoleniem ? ( to od rodziny tak potrzebuję się wyzwolic, przy czym wiem że zostałabym przez tą rodzinę potępiona ) chyba to nie takie proste : /

 

Ale cóż. Życie jest w końcu piękne. I zeby było śmiesznie nie mam probemu z dostrzeżeniem tego...

Pozdrawiam :)

 

ps a z egoizmem staram się walczyć... ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wierzę w Twoje Nowe miasto...

Dzięki :smile:

Nie musisz burzyć tego co dobre. Nie możesz. Jak są jakieś budynki, które Ci się podobają- zostaw je(przecież w Twoim dostychczasowym życiu jest napewno dużo pięknych wartościowych rzeczy to mogą być cechy, dobre serce fajni przyjaciele, pasja, dobre podejście do czegoś itd- więc to oczywiście trzeba zostawić, zmieniasz tylko to co Ci nie pozwala żyć na tyle na ile możesz a jak nie masz wplywu chociaż zmień myślenie o tym albo nabierz dystansu), jak coś Ci przeszkadza odremontuj jak się da, jak coś możesz zburzyć to zburz i zastąp nową piękną kamieniczką ;) Nie da się zmienić niektórych rzeczy, ale życie osobiste sposób postrzegania pewnych spraw możne zmienić tak, żeby bylo nam lepiej. Pozdrowionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok... nie ma mowy nie poddaje się.. Dziś znów swieci słonce ! ;)

 

Potraktuję to jako kolejny etap do którego cały czas usiłuję dojrzeć. Etap w którym znów chcę byc szczęśliwa ale tym razem trzeźwiej niż poprzednio...

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej ashley, dzięki za ''kto się nie poddaje ten wygrywa' jest w tym wiele prawdy, bo jest w tym moc i wiara. Głupi jest ten co myśli że to samo przejdzie (ja też tak myślałam, że jak dotknę dna to się odbije ), że się pewnego dnia obudzimy szczęśliwi. Bądzmy uczciwi wobec siebie! Nic samo nie przychodzi.

dziś tu zajrzałam, żeby się pocieszyć, nie pisałam na forum od dawna(2 lata). Siły ciemności są jak szatan, który namawia do poddania się, czasami uderza podstępnie..Już teraz łatwo rozpoznaje ten głos, moje myśli są pod lupą, nic nie przemknie niezauważone. Mówie stop!, śmieć! dosyć tego obłędu!- poczucie winy, niskiej wartość, myślenia o innych. DOŚĆ!KONIEC Z TYM!WON!

Walka to czynna nadzieja. Walczymy o coś co jest tego warte zamiast po prostu tylko cierpieć.

Jeśli samemu jest trudno, stoimy w miejscu, warto szukać pomocy na zewnątrz, poszukać terapeuty. Mi to pomogło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siły ciemności są jak szatan, który namawia do poddania się, czasami uderza podstępnie..Już teraz łatwo rozpoznaje ten głos, moje myśli są pod lupą, nic nie przemknie niezauważone. Mówie stop!, śmieć! dosyć tego obłędu!-

genialnie ujęte, tak jest podstępem to co w nas siedzi i zaklada nam na umysl kajdany dziala. Ale my mozemy to tez podstępem zalatwić hehe;) trzeba patrzeć na chore myśli z boku i kierować na inne tory a nie brać ich pod uwage. Bo my wiemy czego chcemy i walczymy o to. I nara ze wszystkim innym! Poza tym w tej calej "jeździe" to my po pewnym czasie dochodzimy do momentu w którym wiemy, że przejmowanie sie nic nie daje to bezsens że trzeba użyć inteligencji i pokierować umyslem tak żeby wrócil do normy. Fajnie że to ktoś napisal ;) Pozdrawiam gorąco i życzę sily w tej walce, my wygramy a nie jakies tam czarne myśli ;) Oczywiście :smile::twisted:

Walczymy o coś co jest tego warte zamiast po prostu tylko cierpieć.

:):):)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:14 pm ]

Dążenie do celu to jest momentami prawdziwa masakra... Wlaśnie mnie dzisiaj doluje to, że żeby osiągnąć coś co wymaga dużo pracy i energii naprawde jest trudne. Ale bardzo dużo zależy od nastawienia do tego wszytskiego. Czasem mam wrażenie, że jestem poprostu glupia, że nie portafię tego tak poprostu robić dobrze- tego czyli iść do celu. Moja droga do sukesu jest hym, sama ją wykreowalam. Ale nie czuję się dobrze idąc nią, bo mam wrażenie, że idę inną drogą niż bym mogla, trudniejszą. Dlatego często obrywam przez to, często widze jak malo posuwam się do przodu, to jest dolujące bo jakbym wybrala inną drogę to nie byloby tych porażek tylu. Ale wiem że liczy się efekt końcowy a nie sama droga. Więc jak chcę mój cel osiągnąć muszę robić swoje z cierpliwością i poprostu mocno wierzyć w to, że przyjdą efekty. Czasem doluje mnie mój ambitny cel, ale nie potrafię z niego zrezygnować. Dlatego muszę dać rade. Nie patrzeć na to, że inni odnoszą male sukcesy, które ja też bym mogla odnosić- bez problemu. Ale ja poprostu czuję ż epowinnam robić swoje bo tylko wtedy osiągnę mój sukces. I trudno czasem bd się czula źle, bedę zdolowana widząc, że na mój sukces muszę dlugo czekać ciężko pracować i naprawdę mieć dużo wiary i sily i rezygnując z wielu rzeczy. Ale jak pomyślę o tym, jaka bylabym szczęśliwa jakby się udalo to chcę iść tą moją droga. Chcę przechodzić te doly, caly czas się z nich wyciagać caly czas ulepszać to co robię. Poczuć się w końcu pewnie, że na serio jestem w stanie zrobić to o czym zawsze marzylam. Wiem, że jak chcę osiągnąć swoje marzenie muszę zaakceptować to, że przede mną trudny okres i wytrwale z uporem robić swoje. Muszę wykorzystać tą silę, która nie pozwala mi sobie odpuścić i dzialać dzialać i jeszcze raz dzialać. I może się uda ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak długo można walczyć? Czy siły w końcu się nie wyczerpią. Ponoć długotrwały stres jest gorszy od krótkotrwałego stresu. A taka walka jest jakimś tam stresem. Np. w moim przypadku. Mam niemiłą atmosferę w pracy, jeden na drugiego nadaje, jest wyścig szczurów. Jak się starasz, to znaczy,że się chcesz przychlebić szefom, albo się wywyższasz, lub się rządzisz, a jak z kolei robisz to co do ciebie należy, ale nic poza tym, to znaczy że się obijasz i nic nie robisz. Tak źle i tak nie dobrze. Dobija mnie ta sytuacja, pracuję tam krótko, ale najchętniej wzięłabym nogi za pas i wiała z tamtąd jak najdalej. Niestety, byłam 2 lata bezrobotna i ta praca jest mi bardzo potrzebna. Więc walczę codziennie z samą sobą, przekonuję siebie, że muszę tam iść, że dzisiaj będzie lepiej niż wczoraj, że to tylko przejściowy stan itd. Po czym jest albo lepiej i stres przechodzi, wtedy cieszę się i nabieram chęci do życia i pracy, albo jest jeszcze gorzej i boli mnie serce, głowa, mam trudności z oddychaniem, z trudem powstrzymuję się od płaczu, albo wręcz płaczę i jestem wściekła na samą siebie. Co mam robić, czy dalej walczyć, czy może olać to i szukać innej pracy? Ale kto mi zagwarantuje, że gdzie indziej będzie lepiej i jak długo będę szukać? Następne 2 lata? Jak radzić sobie z taką sytuacją. Nie mogę wiecznie uciekać ale też nie mam siły na walkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Elkaaa ;) Walczyć trzeba do końca. Czasem jest tak, że ludzie, tak jak np w Twojej pracy, nakladają niepotrzebną presję na innych i sami na siebie, a to nie prowadzi do niczego dobrego często. Mówisz tak źle i tak niedobrze. Ale to tylko ich opinia, nie Twoja! To chore, że jak chcesz zrobić coś więcej od razu, że się podlizujesz, jak robisz swoje to źle bo się obijasz. Zastanów się sama co powinnaś robić w pracy tak żebyś sama miala poczucie satysfakcji i dobrze wypelnionego obowiązku. I dzialaj wedlug tego. Bez patrzenie na to co sobie inni na to pomyślą. Ich sprawa. Twoi wspólpracownicy nakladają taką presję ale to nie znaczy że masz temu ulegać. Bo jak Ty się boisz caly czas co zrobisz nie tak to automatycznie jakby potwierdzasz u nich to, że presja ich jest sluszna. Zacznij myśleć pewnie o sobie i pracy którą robisz, sama żyj w przekonaniu że robisz to dobrze i tak jak trzeba. Wtedy oni to zobaczą, że masz swoje zdanie i może zmienią swoje glupie zachowanie. I tak samo polecam tą piosenkę, sluchalam jest super i dodaje optymizmu. Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ruch, świeże powietrze przez cały dzień, najlepiej wypełniać luki między codziennymi obowiązkami taką aktywnością, rowerek, bieganie, spacer itp. Bardzo pomaga, a z drugiej strony ciągłe siedzenie w domu niszczy, więc należy go unikać i jakąś aktywność uprawiać, nie trzeba się przecież zajeżdżać, byleby trochę się poruszać. I nie dusić tej siły przejmowaniem się i szukaniem negatywów na każdym kroku - zamiast tego pozytywów trzeba szukać!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio zauwazylem ogromna poprawe....ponad rok leczenia farmaceutycznego oraz pomoc psychologa :) wyprowadzily mnie na prosta...Obecnie nawet nie mam czasu myslec o depreseji (moze po prostu jez just zazegnana), dzien mam wypelniony od rana po sam wieczor. Odzyskalem pogode ducha....ale jeszcze samoocena troszke lezy (nad tym musze jeszcze sporo popracowac). Najlepszy sposob na depresje to po prostu nadanie sobie jak najwiecej zadan kazdego dnia...tak zeby wieczorkiem padac ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam małą motywację do utrzymania dobrego samopoczucia (gdy się pojawi to jest cud)

Ostatnio biegałam w ciągu 1dnia ,potem tańczenie na imprezie .

Ogólnie moim sportem było chodzenie :D

Czasem mam myśli żeby zapisać się na basen ,ale wiadomo taki sport kosztuje.

Teraz będzie gorzej ,tylko wf w szkole ( i chwała za niego ,bo lubię ćwiczyć) ,trasa autobusem 20minut..

Kurcze ale się cieszę jak dziecko .Tak po prostu :)

Trzeba się cieszyć chwilą bo zaraz pojawią się szare ,zwykłe dni.. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak już pisałam (kurcze nie pamiętam kiedy to pisałam nawet ==') ta radość była chwilowa.

Co wtedy pytasz... pewnego dnia człowiek pęka i to się różnie kończy.

Może albo mieć kryzys i potem powoli sie podnosić by przeżyć potem kolejny kryzys i tak w kółko.Może zmienić swoje nastawienie .Tylko co kiedy to nastawienie niewiele pomaga?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak walczyć?

Może z wizją tego że będzie i jest lepiej gdy walczysz a nie biernie widzisz jak to cie ciągnie w dół i dołuje?

Może lekceważyć te chwilowe gniotące pytania o egzystencje..

Misiek tyle razy widziałam Twoje uśmiechnięte posty .Jesteś nam potrzebny :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Darek najwazniejsze to pokochac siebie, wyzbyc sie nienaiwsci do wlasnej osoby , przestac sie traktowac jako swojego wroga , zaczac życ w zgodzie z własnym "JA", a reszta pojdzie juz z gorki ;)

 

"Nie jestesmy po to aby zastanawiac sie co pomyśla o nas ludzie, ale po to zeby oni sie zastanawiali co my sadzimy o nich." - txt mojej psycholożki , troche zagmatwany, ale daje do myslenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Nie jestesmy po to aby zastanawiac sie co pomyśla o nas ludzie, ale po to zeby oni sie zastanawiali co my sadzimy o nich." - txt mojej psycholożki , troche zagmatwany, ale daje do myslenia ;)

Genialne ,naprawdę .

Całe życie myślę co o mnie ludzie pomyślą ,chociaż niby mówię ze mi nie zależy na tym i nie obchodzi mnie to ..ale w gruncie rzeczy każdy chce być akceptowany .

Tekst warty zapamiętania :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak wielu z Was już pisało ... uratować nas może jedynie ruch ;)

Ja obiecałam sobie, że oprócz jeżdżenia na zajęcia ... kiedy tylko nadarzy się okazja będę WYCHODZIĆ .... tylko mama coś szepnie, że coś trzeba kupić, załatwić to ja się od razu zgłaszam, częściej odwiedzam rodzinę, kilka razy dziennie wychodzę z psem .... zawsze chodzę dłuższą, okrężną drogą, żeby mi więcej czasu zeszło .... i nawet jeśli to mnie męczy i dużo siły mnie kosztuje ..... to potem czuję się lepiej ... Nawet jak jest tragiczna pogoda to łażę i łażę :D

Po prostu wmówiłam sobie, że jak nie wyjdę to mi się pogorszy ... i przez to nawet boję się nie wychodzić :shock: he he

... nie wiem czy to dobry sposób ... ale trochę działa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×