Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mieć siebie-najcenniejszy dar


ashley

Rekomendowane odpowiedzi

Brzmi to bardzo znajomo:D

 

Mnie perfekcjonizm zgubil, za bardzo chcialem (moze raczej musialem) byc 'uber'.

Teraz przekonac sie do tego, ze nie musze byc idealny jest cholernie ciezko, ale staram sie to zmienic.

 

Wpajac sobie cos przez lata, a pozniej starac sie to w kilka miesiecy zmienic i zaakceptowac siebie takim jakim sie jest. Hardcore :twisted:

 

Kocham siebie tak samo mocno jak nienawidze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zazwyczaj znajduję sobie dziedziny, w których później się doskonalę. Pragnę być we wszystkim najlepsza. W tej pogoni często zapominam o braku pewności siebie, więc w jakiś sposób mi to pomaga. Tylko czasami mam wrażenie, że za bardzo się temu poświęcam, a później zbyt szybko porzucam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam pytanie. Czy lepiej kochać się takim jakim jest; czy lepiej chcieć być kimś lepszym i do tego dążyć?

Podoba mi się to pytanie, bo nie znam odpowiedzi, a chciałabym ją poznać. :P Wydaje mi się, że optymalną rzeczą było by jedno i drugie na raz. Kochać siebie takim jakim się jest (bo niska samoocena jest jak pogłębiająca się spirala w dół - "mam niską samoocenę, więc nie działam; nie działam, więc mam niską samoocenę" itd) i jednocześnie chcieć się nieustannie ulepszać (to też jest jak samonakręcająca się spirala, tylko że w górę - "kocham siebie, więc chcę ulepszać siebie i swoje rezultaty; gdy ulepszam siebie, czuję się coraz bardziej wartościowy/a"). Więc lepiej zacząć od pokochania siebie takim, jakim się jest wg mnie. Obdarzyć się troską i uczuciem, wtedy chęć ulepszania się powinna przyjść samoczynnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale gdybym wyszedł z siebie i obserwował z boku swoje życie, wygląd, zachowanie, to raczej nie mógłbym na siebie patrzeć.

Heh, dobre. Pewnie jakbym była obserwatorem własnego życia to też bym nie mogła na siebie patrzeć. Ciągle bym tylko narzekała "co ty dziewczyno robisz?! kobieto, weź się w garść, zrób coś ze swoim życiem, no i co nic nie robisz?! co tak siedzisz i gapisz się w ten monitor, zrób to inaczej, zrób tamto inaczej", pewnie miałabym dla siebie tysiąc dobrych rad. I pewnie byłyby to dobre rady, z których mogłabym skorzystać. Może nawet z nich skorzystam. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, dobre. Pewnie jakbym była obserwatorem własnego życia to też bym nie mogła na siebie patrzeć. Ciągle bym tylko narzekała "co ty dziewczyno robisz?! kobieto, weź się w garść, zrób coś ze swoim życiem, no i co nic nie robisz?! co tak siedzisz i gapisz się w ten monitor, zrób to inaczej, zrób tamto inaczej", pewnie miałabym dla siebie tysiąc dobrych rad. I pewnie byłyby to dobre rady, z których mogłabym skorzystać. Może nawet z nich skorzystam. :P

Ja bym do siebie mówił inaczej, w stylu np. "jesteś niczym", "zejdź mi z oczu", "wynoś się", "zachowujesz się jak upośledzony".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, to wykaż się odrobiną zrozumienia dla samego siebie. Popatrz na siebie z boku jak na swojego starego dobrego kumpla, z którym nie widziałeś się długi czas. Serce Ci się trochę nie kraja jak widzisz jak ten kumpel "zachowuje się jak upośledzony"? ;) Przecież to ciągle ten sam stary kumpel, tylko trochę się pogubił i trzeba mu poradzić co ma zrobić. :D Ja tak staram się patrzeć na siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, to wykaż się odrobiną zrozumienia dla samego siebie. Popatrz na siebie z boku jak na swojego starego dobrego kumpla, z którym nie widziałeś się długi czas. Serce Ci się trochę nie kraja jak widzisz jak ten kumpel "zachowuje się jak upośledzony"? ;) Przecież to ciągle ten sam stary kumpel, tylko trochę się pogubił i trzeba mu poradzić co ma zrobić. :D Ja tak staram się patrzeć na siebie.

Nie bardzo wiem, w jaki sposób miałbym spojrzeć, jak na kumpla. Zrozumieć siebie to akurat nie potrafię, zbyt dużo niejasności. Wiem, że ja to ja, wiem że od prawie 20 lat zachowuję się jak upośledzony, jakoś serce mi się nie kraja dla samego siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu natrafiłam na ten artykuł: http://www.pozaschematy.pl/2011/10/08/wspolczucie-wobec-samego-siebie/ - to w związku z tym, że usłyszałam, że sobie pobłażam (co prawdopodobnie wielu z nas można by powiedzieć). Bardzo mi się spodobał i trafił do mnie, zwłaszcza ten fragment o prawdziwym przyjacielu któremu można zaufać i uzyskać od niego zrozumienie, wsparcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, może spróbuj się nauczyć mieć to współczucie. ;)

Obecnie to chyba nawet nie jestem w stanie się nauczyć w pełni. Nie bardzo wiem, jak miałbym zachęcić do działania akurat siebie, nie jestem raczej w stanie zrozumieć siebie, dopóki pewne rzeczy się nie wyjaśnioną (a to jeszcze może latami potrwa), a także nie bardzo wiem, jak to jest być podporą w trudnych momentach.

 

W sumie to miałem zamiar zrobić sobie też ten test, ale jest po angielsku, a tłumacz nie wszystko dokładnie przetłumaczy, więc zrezygnowałem z niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, pesymizm aż bucha z Twoich wypowiedzi. ;) Spróbuj NA SIŁĘ łapać się na każdym pesymistycznym stwierdzeniu i NA SIŁĘ odwracać je, choć nawet nie będziesz wierzyć w to nowe, odwrócone stwierdzenie. Samo nic nie przyjdzie, we wszystko trzeba włożyć jakiś wysiłek, nawet w najmniejsze zachęcenie się do działania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najpierw musimy pokochać samych siebie, żeby inni mogli pokochać nas.

Ja akurat nie zasługuję na to, by siebie pokochać, nigdy nie umiałem poradzić sobie w prostych sytuacjach, nie umiałem i nie umiem zbyt wielu rzeczy, zawsze miałem krytycznie wysoką nadwrażliwość emocjonalną, zawsze byłem tchórzem (byle czego się bałem i starałem się unikać jak ognia tego, czego się bałem oraz tego, z czym nie mogłem sobie poradzić i czego nie umiałem zrobić). Bez sensu pokochać siebie za same słabości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×