Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mieć siebie-najcenniejszy dar


ashley

Rekomendowane odpowiedzi

Własnie w tym problem.. nie pokochają ciebie na siłe ,jeśli sama siebie nie pokochasz..

Ja tak mam że wytworzyłam sobie taką maskę gdzie wiecznie się śmieje ,żartuje.Zdarzają się i dni gdy już totalnie nie umiem udawać, a czasem po prostu nie mysle o tych wszystkich moich dołach..

Mam tak naprawdę mało przyjaciół ,wszyscy są daleko. Z jedną utrzymuje kontakt smsowy i tyle mam z tego kontaktu między ludźmi. Nyo jest jeszcze szkoła ale tak przy boku nie mam nikogo. Nawet nie wiem jak spędze sylwestra, może moje zeszłoroczne marzenie ,żeby zostać w samotnosci w domu spełni się ,ale to będzie mega smutne..

Teraz tak widzę że to będzie smieszne spotkac znajomych i wieczne teksty" ale fajnie ,trzeba się tak częściej spotykac i jak nam fajnie razem ,jacy jesteśmy zżyci itd. "

Próbuje sie odzależnić od tego ,że to ludzie nam przynoszą radość .Co nie oznacza ,że się od nich odsuwam strasznie .Oni sie ode mnie odsuneli .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ashley, tak wspaniale trafiłaś z tym wątkiem :!: Już sam tytuł: "Mieć siebie - najcenniejszy dar" sprawił, że się z Tobą z miejsca zgodziłem, zanim jeszcze przeczytałem treść postów :-)

 

Ja na swojej terapii właśnie nad tym pracuję obecnie - odnalezieniu siebie i zaufaniu sobie. No bo co lepszego może zrobić człowiek niż najlepsze na co go stać? Czyli zgodnego ze wszystkim co wie, co czuje, co myśli... Zgodnego z nim samym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Radison i jak idzie terapia? Pamiętam jak ja zakladając tego posta poszukiwalam prawdziwej siebie. I z doświadczenia wiem, że jak już się zacznie szukać to się znajdzie;) Trzeba tylko pozwolić sobie na bycie nieidealnym i nie bać się swoich wad.

Jak czasami zaglądam na to forum i na ten wątek to uświadamiam sobie, że najszczęśliwsze chwile w moim życiu to te, kiedy jestem sobą i nie próbuję zmieniać się na "lepsze" żeby lepiej wyglądać w oczach innych. Wtedy najlepiej wygląda się w swoich oczach;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

miec siebie-ja niestety jeszcze nie wiem co to znaczy i chyba sie juz nie dowiem.przeszlam kilka terapii,lecze sie od ponad 15 lat i wciaz nie potrafie siebie pokochac.nie chce wam tu macic w tym fajnym temacie ale dla mnie najwazniejsze jest miec kogos.tak niestety "wytresowala" mnie moja depresja.strach przed samotnoscia i bezradnoscia-to moj codzienny problem.nie mam dzieci ani rodzenstwa,w wieku 10 lat stracilam ukochanego ojca.moja matka zyje,mieszkamy razem ale nie mam z nia dobrych kontaktow-jestem dda.dwukrotnie owdowialam.teraz od trzech lat jestem w udanym zwiazku ale wszyscy moi partnerzy to alkoholicy(obecny nie pije).moze stad biora sie moje leki,ze ten koszmar picia wroci,ze stanie sie cos zlego i znow zostane sama...

przepraszam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

donkey,spokojnie i na ciebie padnie :D

jest cos takiego co sie nazywa feng shui.no i w tym feng shui radza ze gdy ktos chce przyciagnac innego ktosia do siebie to do bialego wazonika ma wlozyc jeden sztuczny czerwony kwiat i postawic ten wazonik w prawym gornym rogu swojego pokoju. no oczywiscie ten ktos sam do nas nie przyjdzie,trzeba mu w tym pomoc,ale ja tak zrobilam i to dziala-przyciagnelo mi jacka! :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam Wasze posty raz się uśmiecham, a raz mam łzy w oczach. Zastanawiam się dlaczego tak trudno nam pokochać siebie? Przecież każdy z nas jest wartościowy. Każdy przejawia fantastyczne cechy. Odwołując to do siebie, myślę, że mój problem tkwi w tym, że ciągle czuję, że muszę zrobić coś EXTRA by zasłużyć na miłość, na szacunek, że nie wystarczy być sobą (nawet nie wiem czy bywam czasami sobą-chyba tylko w samotności). Psychoterapia bardzo pomaga mi uświadomić sobie wiele rzeczy, ale co z tego jak nie wiem co z tym zrobić. Wiem, że mam za duże wymagania w stosunku do siebie, że mierze moja wartość w zależności od oceny innych ludzi- ok wiem, że moja wartość jest niezmienna, że bezpiecznie jest być sobą, że będąc sobą zasługuję na wszystko co najlepsze, ale strach przed odrzuceniem i nie akceptacją jest większy niż świadomość. Wiem, że jestem dla siebie najcenniejszym darem. Nawet potrafię siebie kochać i doceniać, ale tylko w tedy gdy jestem sama, bo przy innych zaczynam siebie krytykować, zaczynam być rzeczą, która jest dla innych, staję się maszyna, która ma uszczęśliwiać innych i zapominam o sobie. Czasem myślę, że będąc zupełnie sama byłabym dopiero wtedy szczęśliwa i wolna, że w tedy kochałabym siebie i byłabym szczęśliwa tak po prostu. Bo często doświadczam autentycznego szczęścia, ale chyba zawsze tylko w samotności. Przy innych czuję, że umieram. Na tym kończę moje słodko gorzkie przemyślenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak swiadomosc to nie wszystko - konieczne jest autentyczne dzialanie ktore niesie zmiane

moze po prostu trzeba doswiadczyc odrzucenia i braku akceptacji by pozbyc sie strachu przed nimi?

przemoc sie i zobaczyc ze to nie koniec swiata kiedy nie zrobie czegos kosztem siebie

krok po kroku uczyc zmiany siebie i jednoczesnie otoczenie ktore czesto potrafi nawet nieswiadomie blokowac i utrzymywac w dawnych negatywnych mechanizmach i nawykach

ba! - czesto po terapii wlasnie otoczenie ma najwiekszy problem z zaszla zmiana i reakcje moga byc bardzo rozne

ale wg mnie warto zaryzykowac bo walka toczy sie tak naprawde tylko w obrebie ciebie i tylko ty mozesz miec moc sprawcza w swoim zyciu kazda sytuacja zalezy od ciebie od twojej reakcji podejscia spojrzenia itd

moze to nie tak ze nie walczysz o siebie bo siebie nie kochasz tylko ze nie kochasz siebie bo wlasnie o siebie nie walczysz?

moze za ta walke pokochasz siebie tym bardziej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W praktyce wygląda to inaczej, masz na myśli, że trudno to zrobić? Trudno to fakt. Może być latwo jak zechcesz pokochać siebie ze wszytskimi wadami które masz, jak szczerze pokochasz siebie taką jaka w danej chwili jesteś. Jak to zrobilam życie stalo się piekne. Tak jakby zaczęla grać jakaś piekna melodia, która gra do dzisiaj ;) A jak masz wsparcie sama w sobie latwiej pokonasz problemy i szybciej będziesz umiala cieszyć się życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W praktyce wygląda to inaczej, masz na myśli, że trudno to zrobić? Trudno to fakt. Może być latwo jak zechcesz pokochać siebie ze wszytskimi wadami które masz, jak szczerze pokochasz siebie taką jaka w danej chwili jesteś. Jak to zrobilam życie stalo się piekne. Tak jakby zaczęla grać jakaś piekna melodia, która gra do dzisiaj ;) A jak masz wsparcie sama w sobie latwiej pokonasz problemy i szybciej będziesz umiala cieszyć się życiem.

Wybacz ale te słowa brzmia niczym z amerykanskiej reklamy w której wszyscy ukazują biel swoich zębow i caly świat jest kolorowy.JAK siebie pokochałaś? Ja ostatnio straciłam ogólnie wiarę i nadzieję w Boga .Chodzę do kościola ale nie czuję wiary w niego ,a co dopiero w miłość do samej siebie. Dla mnie to czysta magia ,pokochać siebie .I tak szczerze sobie wybaczyć wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko mi się wypowiedzieć, ponieważ nie doświadczyłam na własnej skórze Waszych problemów, ale wiem, że gdybym nie zaakceptowała siebie, nie pokonałabym anoreksji... Myślę, że wiele problemów ma to samo podłoże, a polubić samego siebie to wyzwanie, którego warto się podjąć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W praktyce wygląda to inaczej, masz na myśli, że trudno to zrobić? Trudno to fakt. Może być latwo jak zechcesz pokochać siebie ze wszytskimi wadami które masz, jak szczerze pokochasz siebie taką jaka w danej chwili jesteś. Jak to zrobilam życie stalo się piekne. Tak jakby zaczęla grać jakaś piekna melodia, która gra do dzisiaj ;) A jak masz wsparcie sama w sobie latwiej pokonasz problemy i szybciej będziesz umiala cieszyć się życiem.

Wybacz ale te słowa brzmia niczym z amerykanskiej reklamy w której wszyscy ukazują biel swoich zębow i caly świat jest kolorowy.JAK siebie pokochałaś? Ja ostatnio straciłam ogólnie wiarę i nadzieję w Boga .Chodzę do kościola ale nie czuję wiary w niego ,a co dopiero w miłość do samej siebie. Dla mnie to czysta magia ,pokochać siebie .I tak szczerze sobie wybaczyć wszystko.

 

 

To nie amerykanska reklama bialych zebuw, tylko bardzo przykre poczuc jak bardzo sami siebie odrzucamy. A wszystko tylko dlatego bo od dziecinstwa nie nauczylismy sie milosci do siebie.

 

Najbardziej przykrym cwiczeniem i doswiadczeniem bylo polubic,pokochac siebie. Ale konieczne aby nie bac sie krytiki, nie bac sie ze ktos nas odrzuci bo nie jestesmy idealni.

 

 

Tego dnia nie zapomne. Cale zycie robialam wszystko aby moi rodziece, mnie kochali zebym spelniala ich oczekiwania.

 

Od momentu jak mi terpeuter powiedzial ze mam sie polubic i pokochac, ze tylko ja moge sie sama przytulic. A wtedy nie bede zmuszona spelniac oczekiwania innych aby byc kochana.

 

Cwiczenie polegalo na tym aby kilkadziesiat razy dziennie stanac przed lustrem spojrzec se gleboko w oczy i powiedziec sobie....(nasze immie) ja ciebie kocham taka jaka jestes.

 

Pierwsze dni byly wstretne. Jak to ciwiczenie robilam mialam w brzuchu uczucie jak by mi bylo nie dobrze i myslam to jest bzdura ale bede to dalej robic. Ostatecznie cale zycie w moich myslach bylam bardzo krytyczna do siebie, i bardzo twarda wymagalam od innych perfekcji i od siebie tez.

 

Po jakich 2 tygodniach bylam sama w domu i jak codziennie stalam przed lustrem patrzac se gleboko w oczy i muwilam ...ja ciebie kocham taka jaka jestes....to co sie tego dnia stalo nie zapomne, to bylo bardzo bolesne i smuten.

 

Poczulam ze rozmawiam ze soba i jaka obca i biedna jestem. Bylo mi niesamowicie szkoda siebie tej osoby ktura jest w moim ciele. Jedyne o czym myslalam ja musze ta mala dziewczynke w moim ciele przytulic, pokazac jej ze nie jest sama i ze ja kocham. Niesamowite uczucie.

 

Od tego dnia odwiedzalam stojac przed lustrem ta mala dziewczynke z warkoczami i kokardami muwiac jej jak bardzo ja kocham i jaka jest cudowna i warta aby ja kochac. Jakis czas jeszcze odpowiadala mi ona tym dziwnym uczuciem w brzuchu..jak ja moge byc kochana ja mam tyle bleduw i slabosci.

 

Dzis jak patrze w lustro jest moja dziewczynka szczesliwa usmiechnieta. I obojetnie co kto odemnie oczekuje i obojetnie czy jestem w stanie spelnic oczekiwania, ja wiem ze daje z siebie wszystko i ze to nie musi byc idealne. Dzis nie mysle o tym ze ktos mnie krytykuje, a jesli to robi to nie jest muj problem bo te oczekiwania nie maja nic ze mna wspulnego tylko z ta osoba ktura czegos odemnie oczekuje. Ja daje z siebie wszystko co moge i potrafie dac. I to wystraczy ...ja ta dziewczynke kocham i jak ja ktos zkrytykuje, to ja ja pociesze i ona bedzie znowu szczesliwa i bedzie czula sie kochana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze niezle ćwiczenie ,naprawdę mocne. Dzisiaj z ksiazki o zarabianiu czytalam właśnie o wypowiadaniu na głos deklaracji i to mnie zawstydzilo. Nie potrafiłam wypowiedzieć glosno głupich słów ,tak jakby to było niedorzeczne i krępujące.A mówienie do lustra, naprawdę podziwiam. Może odważe się wypróbować .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest reklama to realia. Poza tym w reklamie wszytsko jest piękne, a ja pisalam , że trudno bardzo doszlam do tego etapu w którym postanowilam, że chcę siebie pokochać. A że jak już pokochalm bylo jak w reklamie to prawda bo poczulam się spelniona szczęśliwa i spokojna ;) Jak to zrobilam? Pisalam o tym już kilkakrotnie wyżej ;)

To robi wrażenie, to o czym piszecie, jak się patrzy w lustro i widzi osobę poranioną, cierpiącą, zagubioną, pragnącą milości. Bląd który przeszkadza kochać siebie jest przeważnie ten sam. WIDZIMY SWOJE WADY, TO ILE RZECZY ROBIMY ŹLE, JACY NIEIDEALNI LUB "BEZNADZIEJNI" JESTEŚMY I JAK NAS INNI WIDZĄ. WYTYKAMY SOBIE TO JAKIE JEST NASZE ŻYCIE I NIENAWIDZIMY SIĘ ZA TO. TO NIESPRAWIEDLIWE. NIE LEPIEJ BYLOBY MYŚLEĆ O SOBIE POZYTYWNIE? ŻE CHCEMY LEPIEJ, DOBRZE, TYLKO NAM POPROSTU NIE WYSZLO Z WIELU POWODÓW, A ZAZWYCZAJ TO NIE MY SAMI JESTESMY POWODEM. NA PORAŻKĘ SKLADA SIĘ MNÓSTWO RZECZY. CZĘSTO TO INNI NAS DOPROWADZAJĄ DO NIESZCZĘŚCIA A MY NADAL WIERZYMY, ŻE TO MY JESTEŚMY CI ŹLI, GORSI I SIEBIE OBWINIAMY I NIENAWIDZIMY SIĘ ZAMIAST KOCHAĆ. SAMI SIEBIE NAKJARDZIEJ WTEDY KRZYWDZIMY. NIC TAK NIE KRZYWDZI JAK BRAK MILOSCI WLASNEJ. NA KTÓRĄ ZASLUGUJECIE I NA KTÓRĄ WAS GORĄCO NAMAWIAM.Stańcie przed lustrem i powiedźcie nie kocham cie. I co widzicie w swoich oczach? Smutek, ból. Jak się pokochacie będzie to radość i szczęście .

Zmianiając temat. Tak sobie myślę, jak bardzo siebie krzywdzimy. Spotyka nas kryzys w życiu np konflikt z ludźmi, patrzymy na innych boimy się ich opinii, czujemy się źle mimo, ze wiemy, że to my mamy rację. A czy ten strach to nie przypadkiem zdrada siebie? Bo jakie znaczenie mają dla nas ludzie którzy nie są nas warci? Wiele osób czasem zapomina o sobie. Patrzy na innych. Warto spróbować z tym walczyć i postawić na siebie. Często to my sami dodajemy oliwy do ognia bo boimy się poczuć pewnie we wlasnej skórze, z wlasnym zdaniem. To trudne, ale gdy się wybierze siebie tak z przekonaniem to to o czym wyżej pisalam przestanie miec znaczenie. Strach często bierze się z niepewności siebie i poddawania w wątpliwości wlaśnie swojego zdania tylko przez to, że inni ludzie np. robią nam kolo d*** albo mają przewage. Sama nie zawsze mam odwage iść taką drogą żebym byla fair w stosunku do samej siebie. Ale jestem szczęśliwa zawsze jak mi się to uda. I chcę się tego nauczyć jak najlepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ashley, myślę że to kwestia środowiska .Od małego widzimy jak ludzie łączą sie w grupy i gdy ktoś siedzi samotnie to jest uwazany za nic. I moze dlatego w nas takie przekonanie ,że pójscie własną droga a nie stada jest smutne i samotne? Że lepiej otrzymac aprobatę otoczenia niż siedzieć samemu w kącie?

 

Wybacz za stwierdzenie ,że to wyglada jak z reklamy ale po prostu takie proste rzeczy mi sie nie mieszcza w głowe i gdy pomysle o tym ,zeby powiedzieć do siebie 'kocham cie" to mam w srodku i śmiech i płacz ,to takie dziwne..

Oczekujemy od siebie tego żeby wszystko zrobić jak najlepiej ,zeby dobrze wypaść bo nikt nie lubi nieudaczników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem to co piszesz jest samo zycie..

 

Musze jednak powiedziec ze gdy siebie "pokochalam" stalo sie cos niesamowitego....nie trzeba bys perfekt...i tak nas beda ludzie lubiec..beda i tacy ktorzy nas nie lubia, ale akurat ci beda nas odrzucac bez wzgledu na to czy potrafimy wszystko czy nie, oni zawsze znajda powod aby nas odrzucic.

 

Ashly a z tym lustrem, niestety jak pierwszy raz do nas dociera (do samego serca) to co mowimy ...ze siebie kochamy..pierwszym razem niestety jest to zwiazane z bolem i smutkiem. Bo juz wiesz wtedy ze umiesz siebie pokochac, ale rownoczesnie widzisz jak zylas przez tyle lat , jak obca bylas sobie, jak bardzo zdradzalas samo siebie. A to pierwszy krok, aby siebie pokochac...

 

Wiem ze to bardzo ciezkie nauczyc sie siebie kochac, wiem ile to pracy, jaka dluga droga. Ale idzie tego sie nauczyc. Muj syn obecnie 4 miesiace temu mial wypadek po ktorym skanczyl w wozku. Lekarze mu od poczatku mowili ze musi miec cierpliwosc i ze to tak do konca nie musi byc, ale to tez troche sprawa nastawienia sie. Tlumaczyli mu oni no i ja tez, ze im wiecej bedzie sie tym zajmowac jaki jest biedny i ze tak bedzie musial juz zyc, nie bedzie w stanie sie odbic aby byc zdrowym. Te miesiace to okropny czas w moim zyciu. Proszenie i tlumaczenie, zaakcepuj sie taki jaki jestes a bedzie lepiej. No coz jakies 4 tygodnie temu wkoncu zaczelo to dzialac, zaczol nad soba pracowac, wizyty u lekarza coraz bardziej pozytywne...przedwczoraj operacja kregoslupa i szansa 70% jesli dalej bedzie nad soba pracowac i nie robic se nacisku ze musi chodzic i ze mimo tego ze jest w wozku, jest czlowiekiem ktury jest kochany i coraz bardziej uczyc sie ze dzis teraz taki jaki jest, jest ok, i jutro jak zrobi malenki postep tez bedzie ok, i pojutrze jak nie zrobi zadnego postepu to tez jest ok.

 

Nasze nastawienie do siebie jest bardzo wazne. I nie musimy sami siedziec w kacie.

 

Moj Therapeuter powiedzial, strach przed krytyka, strach ze nas ktos nie zaakceptuje , strach ze ktos zobaczy nasze slabosci, to tylko nasze myslenie.

 

Ludzie ktorych my sie obawiamy, sa zwierciadlem nas samych. Jak bedziemy mieli kontakt z ludzmi, to przd czym bedziemy mieli strach, to sa nasze bledne mysli , moze wpojone od dziecinstwa. Ja nauczylam sie np. jak kogos nowego poznaje i wewnetrznie czuje , nie jestem doskonala, automatycznie myslec ale ta osoba przedemna tez nie jest doskonala, a jest symptaczyczna.

 

Nie skupiajmy sie nad naszymi brakami, ale nad naszymi walorami, a kazdy z nas ma ich mase.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurde tak sobie czytam to co ashley piszesz o tym ćwiczeniu mówienia sobie do lustra "kocham Cię" i aż mnie poraziło. Poczułem się głupio, zawstydzony maksymalnie i zażenowany. mówić to i to jeszcze na głos...masakra. Strasznie to trudne. Ale świadczy chyba tylko o tym jak trudno jest nam kochać siebie. Tzn mi jest trudno :) Może spróbuję, może nie zapadnę się pod ziemię.

 

Mój terapeuta za to zadał mi dziś ciekawe ćwiczenie...

 

Mam sobie wybrać w tygodniu jeden dzień i zaplanować sobie go tak, żeby wyznaczyć jedną godzinę, podczas której będę się martwił jak najmocniej i jak najbardziej na maksa. Za to przez pozostałe godziny mam się nie martwić i zostawiać to wszystko na tę jedną godzinę. No zobaczymy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cwiczenie zadane ci przez therapeute dziala, mialam podobne. Idadz spac mialam sobie powiedziec teraz sie nie martwie, ale jutro jak wstane to bede miala czas sie pomartwic. To cwiczenie bylo po to abym przestala miec problemy z zasypianiem.

 

Nie zadzialalo oczywiscie od razu ale po jakis 8 dniach. Dzis chodze spac bez problemu zasypiania, i odkladam problemy na bok i nie mysle o nich przed spaniem, bo i tak ich nierowiaze przed zasnieciem.

 

Zycze powodzenia w cwiczeniu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie ktorych my sie obawiamy, sa zwierciadlem nas samych.
To bardzo ciekawe co piszesz. Nie raz słyszałem o tym, że kontakty międzyludzkie służą jako zwierciadło, że dzięki ludziom możemy zobaczyć to czego sami nie widzimy. Mam na myśli tutaj naszą duszę, psychikę.

 

To tak jak z prawdziwym lustrem. Widzimy swoje ręce, nogi, brzuch, lecz żeby ujrzeć oczy, czoło, uszy potrzebujemy lustra.

 

Jeszcze do niedawna za bardzo tego nie rozumiałem. Teraz tłumaczę to sobie tak, że jeśli mam z kimś problem, to znaczy tak naprawdę, że mam problem z "czymś" w sobie i ten ktoś służy mi tylko jako zwierciadło, żebym mógł sobie "to" zobaczyć. Inaczej mówiąc, jeśli widzę problem na gdzieś na zewnątrz, mogę być prawie pewny, że koresponduje on z jakimś problemem we mnie (np. brak akceptacji).

 

Trzeba "umieć" korzystać z takich zwierciadeł. Nawet najlepsze zwierciadło będzie do du.. jeśli ten kto się w nim ogląda, nie rozpozna samego siebie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hallo Lucid,

 

dokladnie tak to dziala.

 

Np. mam kolezanke ktora od lat przychodzila do mnie do zakladu na zabiegi kosmetyczne...zakladu juz nie mam i tez nie bardzo chce mi sie to robic. Ona od miesiecy przychodzi do mnie do domu i ja jej te zabiegi robie u mnie. Ciagle jak dzwoni zeby sie umowic to mi juz sie niedobrze robi. Nie potrafilam jej odmowic cjoc nie chcialam juz tego robic.

 

Balam sie ze ona juz nie bedzie wtedy chciala byc moja przyjaciolka. Po rozmowie z terapeuta zrozumialam ze to nie jest jej tylko moj problem, skad moge wiedziec co ona mysli. Ona nie jest jasnowidzem wiec tez nie wie co ja mysle.

 

Musialam zaczac cwiczenie zwiazane z tym ..nauczyc sie mowic Nie

 

 

 

Tak samo jesli porownujemy sie z innymi i myslimy oni sa mocni, silni itd, czyli my tacy nie jestesmy tak myslimy.

 

Psycholodzy tu mowia tak poznaj dobrze siebie a bedziesz znal innych, jesli dobrze poznasz innych bedziesz siebie znal jeszcze lepiej. Niby proste a jednak jak trudne.

 

Podsumowujac terapie ktura robie nauczylam sie jednego:

 

co i jak myslimy...takie mamy uczucia, emocje...i tak sie zachowujemy i takie mamy symptomy...a wiec.....

 

jesli zmienimy (a umimy) nasze mysli...tak zmienia sie nasze uczucia, emocje...tak zmieni sie nasze zachowanie i znikna symptomy.

 

Zmiana mysli to zupelnie mechaniczna czynnosc. Np jadac kiedys pierwszy raz samochodem, musimy sie bardzo konzentrowac i ciagle se powtarzac, sprzeglo, gaz itd...po latach odbywa sie to automatycznie i nie jestesmy swiadomi ze nadal mowimy se w duchu, sprzeglo , gaz...

Czyli wmowilismy se mysli ktore sa potrzebne do jazdy samochodem. Tak jak mysli , jestesmy nic nie warci, sami nie damy rady, wszystko jest takie smutne i bez przyszlosci, to tez sa mysli kture odbywaja sie automatycznie w naszej glowie po tylu latach. Jesli je zamienimy na, ja dam se rade, wszystko jest ok itd...zastapia one miejsce starchy zlych mysli...i beda sie tez odbywaly automatycznie. Jest to kwestia powturek. Jak np. rano wstac i spojzec w lustro i zamiast myslec o boze jak ja wygladam, wstac spojzec w lustro i pomyslec , milo cie widziec jestes jeszcze zaspana ale ciesze sie ze cie widze.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudne, cholernie trudne ....

 

Cała trudność tkwi chyba w tym, że nie potrafię za bardzo "przyjąć" tego zła, które widzę na zewnątrz. Nie potrafię już (!) powiedzieć: Moje problemy są spowodowane przez innych. Z drugiej strony nie potrafię powiedzieć, że to ja jestem ten "zły". Czuję, że tą całą niedoskonałość utrzymuje pomiędzy dwoma światami: zewnętrznym (ludzie) i wewnętrznym (ja). Czuję się jakbym stał nad przepaścią .. i nie wiem co dalej..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co napisales to jest sedno sprawy ktura musimy zrozumiec..to nie chodzi o to ze inni cos zle zrobili abo my...musisz zrozumiec ze w danym momencie i sytuacji to co sie wydarzylo, stalo sie i nie pomoze mowic inni byli zli albo ty byles zly...wazniejsze jest zauwazyc ze dzis juz bys nie pozwolil aby tobie sie cos zlego przytrafilo..przeszlosci nie zmienimy ale mozemy sie z niej nauczyc czego nie chcemy...kazde zlo, kazdy blad jest na cos przydatny jesli z tego czegos sie nauczymy. Najwazniejsze w tej chorobie jest uwolnic sie z postawy ofiary swojej przeszlosci. W przeszlosci nie miales moze wplywu na to co sie wydarzylo, ale mozesz miec wplyw na terazniejszosc..to wlasnie oznacza wziecie zycia w swoje rece i podjecie odpowiedzialnosci za siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisałem do ciebie Lucid Man ale okienko mi się zamknęło :(

 

Rozmowa z tobą uczyniła by mnie bogatszą osobą, mam nadzieję, że podzielimy się wzajemnie swoimi zwierzeniami.

Postaram się jutro napisać to o czym pisałem,

 

Tym czasem miłej nocki

 

p.s.

 

Doszedłem do wniosku, że dobrze jest być pełnym nadzieji, to sprawia, że chociażby uczestniczenie w tym forum, poznawanie w ten sposób nowych ludzi nabiera sensu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×