Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Moja lękliwość rozwijała się wraz ze mną już od najmłodszych lat. Jeszcze we wczesnym dzieciństwie i podstawówce nie byłem, aż taki lękliwy ale za to byłem dziwny, sztywny i jakiś inny od całej reszty. Z kolejnymi latami moje objawy zaczęły rosnąć, a ich apogeum przypadło na okres mojej edukacji w szkole średniej. Obecnie mój problem rozrósł się do takich patologicznych rozmiarów, że często mam problem ze zwykłym spacerem wśród ludzi. Całe życie unikam wszystkiego. Po zakończeniu edukacji moje życie zatrzymało się, a ja wraz z nim.

 

Mam identycznie z tym wyjątkiem, że jakoś przetrwałem podstawówkę na dupościsku, ale ledwo ledwo, była masa strachu, lęku i sporo upokorzeń.

Poza samobójstwem nie widzę żadnego rozwiązania, nie chcę żyć, definitywnie.

Nawet na terapię się nie kwalifikuję, w 3 miejscach mnie zbyli podając prozaiczne i niezbyt jasne uzasadnienia.

Cud że dożyłem 31 lat, jeśli przeżyję ten rok to będzie kolejny sukces, bo ja nie żyję, u mnie sensacją jest samo przeżycie kolejnego dnia.

Módlmy się za siebie, bo tylko to Nam pozostało, bo leków lepszych już nie wymyślą, a terapie nie przyniosły znaczących zmian.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam identycznie z tym wyjątkiem, że jakoś przetrwałem podstawówkę na dupościsku, ale ledwo ledwo, była masa strachu, lęku i sporo upokorzeń.

Ja w podstawówce nie byłem jakiś bardzo lękliwy, byłem raczej hmmm jakiś dziwny, niedostosowany, zbyt spokojny, zbyt grzeczny, nie reagujący, nieobecny, sztywny. Po prostu dziwny jakiś byłem i tyle. W gimnazjum moje problemy się pogłebiały bo nie umiałem do tego zaadaptować się do nowego otoczenia i tam to w ogóle był hardkor. A w szkole średniej otoczenie mi sprzyjało ale mój problem dalej się rozwijał z każdym rokiem, tak jakby jakaś choroba ciągle postępowała. Zresztą niedawno byłem u psychiatry i psychiatra powiedział takie zdanie 'Ewidentnie coś tutaj u pana się rozwija'.

 

Poza samobójstwem nie widzę żadnego rozwiązania, nie chcę żyć, definitywnie.

Ja nie planuje na razie samobójstwa. Najwyżej będę żył jako bezdomny. Nie wiem jeszcze co zrobię, czas pokaże, wszystko jest możliwe. Co będzie to będzie, sam jestem cholernie ciekawy jak potoczy się ten film zwany moim życiem.

 

Cud że dożyłem 31 lat, jeśli przeżyję ten rok to będzie kolejny sukces

A co takiego dzieje się u Ciebie?

 

Módlmy się za siebie, bo tylko to Nam pozostało, bo leków lepszych już nie wymyślą, a terapie nie przyniosły znaczących zmian.

Zdrowaś Maryjo łaskiś pełna Pan z Tobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co takiego dzieje się u Ciebie?

 

Nic się nie dzieje, bo ja jestem niezdolny do życia i ogólnie funkcjonowania,

potrafię tylko jeść, pić, spacerować bez celu, leżeć i siedzieć przed kompem.

 

Nie potrafię się pogodzić ze swoim stanem który się nie zmieni,

wizja przyszłości i fantazje niczym z horroru gwałcą mnie co noc.

 

Mam tendencje autodestrukcyjne, a jednocześnie jestem tchórzem

i wiem, że moja samobójcza śmierć będzie bolesna i dotkliwa,

nie będę mieć odwagi na szybką i bezbolesną śmierć.

 

Ja jestem przeklęty, tak samo jak cała moja rodzina.

Ostatnia deska ratunku - egzorcyzmy, no bo co ? ... no może lobotomia jeszcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic się nie dzieje, bo ja jestem niezdolny do życia i ogólnie funkcjonowania,

potrafię tylko jeść, pić, spacerować bez celu, leżeć i siedzieć przed kompem.

To cały ja! Ja nic innego nie robię już od paru lat.

 

Nie potrafię się pogodzić ze swoim stanem który się nie zmieni,

wizja przyszłości i fantazje niczym z horroru gwałcą mnie co noc.

Ja staram się o tym nie myśleć bo inaczej bym oszalał do reszty.

 

Mam tendencje autodestrukcyjne, a jednocześnie jestem tchórzem

i wiem, że moja samobójcza śmierć będzie bolesna i dotkliwa,

nie będę mieć odwagi na szybką i bezbolesną śmierć.

Czemu tylko bolesna? A jaka to będzie metoda?

 

Ja jestem przeklęty, tak samo jak cała moja rodzina.

U mnie też cała rodzina jest 'nawiedzona', dzika i nietypowa.

 

Ostatnia deska ratunku - egzorcyzmy, no bo co ? ... no może lobotomia jeszcze.

Siedzę ostatnio trochę w temacie ale na razie nie chcę się wypowiadać. Robię pewne 'badania'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zresztą niedawno byłem u psychiatry i psychiatra powiedział takie zdanie 'Ewidentnie coś tutaj u pana się rozwija'.

 

No i jak, dostałeś jakieś leki? Etizolamem to na dłuższą metę możesz sobie zrobić kuku, szczególnie gdy zabraknie Ci kurażu by skakać do białych po benzo, a rc benzo zdelegalizują.

 

Ostatnia deska ratunku - egzorcyzmy, no bo co ? ... no może lobotomia jeszcze.

To może elektrowstrząsy chociaż :D .

 

Siedzę ostatnio trochę w temacie ale na razie nie chcę się wypowiadać. Robię pewne 'badania'.

Grzebiesz w mózgu? :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i jak, dostałeś jakieś leki? Etizolamem to na dłuższą metę możesz sobie zrobić kuku, szczególnie gdy zabraknie Ci kurażu by skakać do białych po benzo, a rc benzo zdelegalizują.

Dostałem ale mi się nie podobają i wykupiłem tylko jeden lek. Dostałem recepty na Sulpiryd, Convulex i Alprox. Wykupiłem tylko ten ostatni. Liczyłem na jakiś Propranolol, Paroksetyne itp., a dostałem jakieś gówno. Co do benzo to nie łykam codziennie tylko od święta.

 

Grzebiesz w mózgu? :lol:

Tamta moja wypowiedź dotyczyła tematu egzorcyzmów. Staram się działać na polu czysto abstrakcyjnym, niefizycznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haha, tylko alpra Ci się spodobała :D.

Wiem co dobre. :D

 

Wykup na sulpiryd, może Ci pomóc w małych dawkach 50-100mg.

Jeszcze nad tym lekiem się zastanawiam ale niepokoi mnie, że mnie zamuli. Ja i tak już jestem jak warzywko prawie, a z tego co wyczytałem to ten lek obniża poziom dopaminy i podwyższa poziom prolaktyny w mózgu oraz wywołuje skutki uboczne w postaci objawów Parkinsona (które notabene już i tak przejawiam w pewnym stopniu). No ludzie kochani, przecież ja od miesięcy próbuję właśnie PODBIJAĆ poziom dopaminy bo mam jej braki, to co będzie jak ją jeszcze bardziej obniżę? Nawet nie chcę wiedzieć. Poza tym od dawna podejrzewam u siebie zbyt wysoki poziom prolaktyny. Natomiast ten Convulex w ogóle mi się nie podoba.

 

Trzeba było usta otworzsyć i poprosić o paro bądź propranolol.

Bałem się wchodzić w kompetencje lekarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kup ten sulpiryd. W małych dawkach może Cię pobudzić. Jak Ci nie spasuje, to przestaniesz brać i tyle, a sam lek chyba kosztuje 3,20, więc w granicach jednego piwa. Tylko dosyć szybko działanie aktywizujące niskich dawek znika, więc może lepiej nie brać tego codziennie.

 

No ludzie kochani, przecież ja od miesięcy próbuję właśnie PODBIJAĆ poziom dopaminy bo mam jej braki

Skąd wiesz, że masz 'braki dopaminy'? To nie jest takie proste. Dopamina, serotonina itp. mają różne funkcje w różnych częściach mózgu, szlakach i nie musi chodzić o braki.

 

A co do kompetencji lekarza... Dobrze Cię rozumiem. Niemniej już je podważyłeś, odrzucając przepisany przez doktorka sulpiryd czy kwas walproinowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kup ten sulpiryd. W małych dawkach może Cię pobudzić. Jak Ci nie spasuje, to przestaniesz brać i tyle, a sam lek chyba kosztuje 3,20, więc w granicach jednego piwa. Tylko dosyć szybko działanie aktywizujące niskich dawek znika, więc może lepiej nie brać tego codziennie.

Zastanowie się. Faktycznie jest bardzo tani. Wyczytałem, że ten lek w niskich dawkach podbija poziom dopaminy, dopiero obniższa go w większych dawkach. To jednak coś dla mnie.

 

Skąd wiesz, że masz 'braki dopaminy'? To nie jest takie proste. Dopamina, serotonina itp. mają różne funkcje w różnych częściach mózgu, szlakach i nie musi chodzić o braki.

Wiem ale dziwnym trafem jak zażywam używki, które podbijają poziom dopaminy typu kawa, papierosy czy nawet jakieś stymulatny z rc, to wtedy nagle mam dobry humor, energię, lęk mija, nie łzawią mi oczy, mam pewność siebie itp. Po prostu staję się normalny. Tylko, że w przypadku kawy i papierosów jest to efekt BARDZO krótkotrwały oraz po wszystkim mam później zjazd, nawet po kawie czy papierosie...

 

A co do kompetencji lekarza... Dobrze Cię rozumiem. Niemniej już je podważyłeś, odrzucając przepisany przez doktorka sulpiryd czy kwas walproinowy.

Uważam, że pomylił się w swoich przypuszczeniach dotyczącyh diagnozy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobowość unikająca (lękliwa) (łac. personalitas anxifera, ang. avoidant personality) – zaburzenie osobowości, w którym na pierwszy plan wysuwają się trudności w kontaktach społecznych i unikanie ich (skrajna introwersja), mimo dążenia do bycia akceptowanym i pragnienia relacji interpersonalnych oraz zaniżona nieprawidłowa samoocena (większość przypadków). W odróżnieniu od osobowości schizoidalnej, w przypadku osobowości unikającej przeżywane jest cierpienie z powodu braku umiejętności wiązania się z innymi ludźmi i wycofywania się (podobnie jak w przypadku zaburzenia schizotypowego).

 

 

Osobowość unikająca (lękliwa) charakteryzuje się:

- uporczywym i wszechogarniającym uczuciem napięcia, niepokoju i lęku;

- poczuciem niepewności, nieśmiałości, nieprzystosowania, nieatrakcyjności i małej wartości;

- silnym pragnieniem akceptacji i uznania, a w związku z tym nadmierną wrażliwością na krytykę i odrzucenie, co powoduje zawężenie osobistych więzi społecznych oraz niechęć do wchodzenia w bliższe relacje z ludźmi z obawy przed dezaprobatą;

- ograniczonym stylem życia uwarunkowanym dominującą potrzebą zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa;

- ciągłą samokontrolą i przesadnym analizowaniem własnego zachowania się;

 

 

No wypisz, wymaluj.

Da się z tego wyleczyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam właśnie książkę "Zaburzenia osobowości we współczesnym świecie" i już widzę, że łatkę osobowość unikająca można do mnie przylepić. Jest co prawda lepiej niż 10 lat temu, ale...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze pani psychiatra uśmiecha się do mnie kilka razy, np. w czasie rozmowy lub gdy już spotkanie zostało zakończone i odprowadza mnie do drzwi. Czasami na siłę odwazjemniam uśmiech ale częściej mi się nie chce. Problem jest taki, że ja ten jej uśmiech odbieram jako coś w rodzaju naśmiewania się ze mnie, np. że coś ją we mnie rozśmieszyło lub jako litowanie się nade mną, współczucie mi, na zasadzie, że się uśmiechnę do pacjenta i będzie mu może trochę lepiej, no bo taki biedny jest. Innego uzasadnienia nie znajduję bo po co do mnie się szczerzy? Z tego powodu za każdym razem gdy tylko się do mnie uśmiechnie to źle się czuję. Raz jestem z tego powodu zawstydzony, innym razem zdenerwowany, ciężko mi nawet określić uczucia jakie się pojawiają, po prostu niedobrze mi z tym. Nie wiem co z tym zrobić. Podobnie mam gdy czasami kasjerki uśmiechają się do mnie w sklepie. Nie zawsze takie uśmiechy odbieram w ten sposób, czasami odbieram je normalnie ale niestety bardzo często jest tak jak to tutaj opisałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może Cię podrywa.

Mnie???? Come on...... kogo jak kogo ale mnie nigdy nikt nie podrywał. Nie ma tutaj czego podrywać, nie grzeszę pięknością, a wręcz przeciwnie... Dlatego te uśmiechy wydają mi się takie podejrzane. Tak jak wspomniałem w poprzednim poście, nie wszystkie ale zdecydowana większość. Niektóre uśmiechy odbieram jako szczere, sympatyczne, a niektóre jako naśmiewanie się z mojej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Piszę, gdyż sam stawiam sobie diagnozę i proszę o weryfikację :)

 

Mam cechy osobowości unikającej, a przedmiotem unikania jest szeroko rozumiana walka. Nie unikam kontaktu z innymi ludźmi. Unikam walki. Czy można zatem powiedzieć, że jestem osobowością unikającą (definicja jest trochę inna).

 

Walkę należy tu rozumieć jako dążenie do osiągnięcia celu. Unikam dawania z siebie wszystkiego. Często jak mam okazję być „pierwszy“, „najlepszy“, i wymaga to walki, odczuwam jakiś impuls, osłabienie motywacji, nerwy. Zawsze wtedy daję sobie przyzwolenie do zaniechania walki, podświadomość mi mówi, że „i tak już wygrałeś“, sam fakt, że jestem w tej sytuacji, w której zwycięstwo jest bliskie, odbiera mi motywację do odbioru nagrody. Nie boję się zwycięstwa, ale zbliżenie się do niego odbiera mi radość z tego zwycięstwa.

 

Długa nieudana walka (całe życie o coś walczę) i wiele porażek odebrało mi motywację do walki. Na codzień celem walki, której unikam, jest planowanie dnia i wypełnianie obowiązków.

 

Jestem uzależniony od mechanizmów obronnych, które są jedynym lekiem na lęk (bóle w klatce piersiowej). No i na przykład jestem uzależniony od komputera. Acting out w postaci wielogodzinnego siedzenia przed komputerem sprawia, że przez te kilka godzin problemu nie ma. Prorastynacja, zwlekanie, internet, komputer, gra, itp. to narzędzia, którymi się posługuję, by „się obronić“.

 

Od około roku po otworzeniu oczu rano leżę w łóżku przez 10-60 minut, nie wychodzę z łóżka. Wyjście z łóżka jest bardzo trudne. To uzależnienie od unikania (lęku). Czasem biorę komputer i zamiast wstać, ubrać się, zjeść itd poprostu gram parę godzin. Czasem (trwa to od około roku) obiecuję sobie, że nie wezmę komputera, więc leżę i przez godzinę nie mogę wstać. To nie jest depresja. To ucieczka, wpędzam się w takki stan oczekiwania, w którym nie ma nerwów i nie ma napięcia, a co najważniejsze nie ma walki. (...)

 

Co o tym myślicie?

 

Czy potraficie mi polecić jakąś terapię?

 

Pozdrawiam,

zdesperowany

Remigiusz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może masz nerwicę z objawami somatycznymi + depresja?

 

Źle rozumiesz definicję osobowości unikającej, przekształciłeś i dopasowałeś ją na siłę do samego siebie. Osobowość unikająca to głównie unikanie ludzi i sytuacji społecznych które dla zwykłe człowieka są normalnością. Po za tym od diagnozowania są psychiatrzy i psychologowie. I tak polecam Ci terapię na NFZ jest za darmo ale trzeba trochę czekać albo prywatnie trzeba płacić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję za wyjątkowo trafną odpowiedź.

 

Masz rację, zgadzam się. Mam nerwicę z objawami somatycznymi (bóle w klatce piersiowej). Jeśli osobowość unikająca to unikanie kontaktów społecznych, to nie ja. Zaintrygowało mnie "osobowość lękliwa" w nawiasie, więc napisałem myśląc, że może nie mam wszystkich objawów, ale tylko część. Bo przecież każde "zaszufladkowane" zaburzenia osobowości, to nic innego jak zbiór różnych obiawów. Przez ostatnie miesiące próbuję siebie zaszufladkować, żeby ułatwić terapię (tak na marginesie to jest intelektualizowanie, więc kolejny mechanizm obronny, więc nie wiem czy dobrze robię, czytając i wyszukując różne dolegliwości). Chodziłem 2 lata na psychoterapię, ale moja psycholog nie nazywała żadnych obiawów, gdyż uważała, że to nie pomaga. Ja się z nią chyba nie zgodzę. A więc czytam o wszystkich możliwych zaburzeniach psychicznych i próbuję je jakoś dopasować. Sednem problemu jest neurotyczność, ale myślę że mam pewne elementy innych...

 

Właśnie. A czy można powiedzieć, że ktoś jest osobowością unikającą, albo narcystyczną (a nie, że ma "zaburzenie")?

 

Czy można powiedzieć, że ktoś ma autystyczny charakter?

 

Bo przecież te zaburzenia to zespół cech. Zespół.Można przecież mieć niektóre albo tylko jedną?

 

Problem jest taki, że nie mam jeszcze silnej depresji, ale uzależnienie od mechanizmów obronnych jest tak silne, nie jestem w stanie kontrolować impulsów "włącz scrable" "włącz grę" - siedzę przed grami nawet 20h dziennie, kompletnie, kompletnie, straciłem kontrolę. Nie wiem co zrobić.

 

Zapisałem się na terapię nfz - mam konsultację na 18-go marca, a później to ma być trzymiesięczna terapia intensywna (codziennie) na którą też podobno muszę czekać koło 1-2 miesięcy. Problem w tym, że nie wiem co robić do tego czasu. Marnuję większość dnia przed komputerem i straciłem resztki kontroli nad tymi impulsami, które jeszcze niedawno miałem. Szukam desperacko ratunku. Co zrobić jutro? Jak otworze oczy to zamiast obowiązków znów ucieknę w gry. Pomimo tego, że teraz, przed pójściem spać jak codzień obiecuję sobie, że tak nie będzie. Boję się jutra, gdyż będzie to kolejny dzień stracony przed komputerem. Nie potrafię tego kontrolować. Któryś dzień z rzędu idę spać o 4...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

remic1, Dobrze zrobileś że zapisałeś się do psychologa to ci na pewno dobrze zrobi, a na teraz to nie planował bym wielkich rzeczy, myślę że komputer trzeba czymś zastąpić np. skrócić go o połowę a resztę czasu poświęcić na np. na czytanie książek, lub interesujących czasopism, coś co by cię zainteresowalo trochę bardziej gry, trzymaj się powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za informacje. Jestem uzależniony, ale nie potrafię z tego wyjść. Problem jest jednak dużo głębszy. To nie jest uzależnienie od komputera, tylko od unikania, od wprowadzania się w stan unikania.

 

Czasem chowam komputer i wtedy np. kompulsywnie czytam książkę albo gram na gitarze przez 3 godziny, albo poprostu leżę przez godzinę. Wprowadzam się w stan, w którym nie ma lęku, a czas leci szybciej. Komputer znacznie mi to ułatwia, ale to nie komputer jest przyczyną. Przyczyną jest lęk oraz brak motywacji do walki (wiele porażek).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

remic1, Siedząc do 4 nad ranem przed komputerem nie musisz nikogo unikać, nie musisz takrze wprowadzać się w stan unikania bo podejrzewam siedząc przed monitorem nigdzie nie wychodzsz, a więc nie musisz się bać że kogoś spotkasz. Co innego gdybyś gdzieś wychodzł do ludzi i wtedy dostawałbyś ataków paniki i lęków i robiłbyś wszysyko by tej sytuacji uniknąć. U mnie czasami nagle pojawiają się lęki i bule brzucha i ogromne zmęczenie wtedy gdy jestem w markecie, albo w kościele, wtedy muszę sztbko się gdzieś oddalić z dala od ludzi. Natomiast jeżeli te stany dopadną mnie zanim gdzieś wyjdę to poprostu rezygnuję i idę się połżyć. U mnie to nie jest stan który trwa bez przerwy cały czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×