Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy czuliście się kochani


klarunia

Rekomendowane odpowiedzi

rodzina musi trzymać się razem, bez względu na wszystko.

no bo tego byłam uczona...

 

albo wreszcie wziąć się za samodzielne życie.

nie potrafię... na razie zły moment. poza tym jest faktycznie, tak jak piszesz:

 

Ty boisz się samodzielności. Boisz się ze sobie nie poradzisz bez walki o tą rodzinę. Albo tak Ci jest wygodnie, bo potrzebujesz kasy, którą mamuśka Ci daje. Też jesteś współuzależniona od jej pieniędzy.Nie wierzysz we własne siły.Tak naprawdę nie chcesz się wyprowadzić, bo stracisz źródło pewnego utrzymania.

 

dodać tylko słowo "pewnego" i pasuje idealnie...

 

Jeśli miałabym w przyszłości podać ją o alimenty, to zacznę wojnę również z ojcem, a jak z ojcem, to i z całą rodziną, która mi pozostała. Rodzice, wgl cała rodzina od strony matki nie chce nas znać, pozostała nam tylko rodzina od strony taty, nie chcę i ich stracic. Wtedy już wgl będę sama. Wszyscy się ode mnie odwrócą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się też boję odrzucenia.... Czeka mnie to jak wszyscy się dowiedzą, że się wyprowadzam od ojca. Wprawdzie będę mieć wsparcie jednej siostry i jej męża, ale kocham obie siostry i ich rodziny są dla mnie bliskie. A druga zmiesza mnie z błotem.Na jej opinii wprawdzie mi nie zależy, a na opinii jej córki i męża to już bardziej.I boję się że oni mnie potępią. Bo zostawiam biednego ojca samego na starość.... Będę miała mega wyrzuty sumienia, wiem to jestem tego świadoma, ale czekam z utęsknieniem na wiadomość o przydzieleniu mi mieszkania... mimo wszystko.Też mi czasem wygodnie, bo ojciec mi pomaga, ale nie pomaga mi kiedy ja go poproszę tylko kiedy on uważa to za słuszne... a tak nie powinno być. Boję się tej samodzielności, tego że jak zamknę drzwi tego mieszkania to wszystko będzie inaczej. Będę musiała sama pamiętać o rachunkach, wszystkie decyzje będę tylko moje, i za nie tylko ja poniosę konsekwencje... boję się ale idę w to. Bo nareszcie do tego dorosłam... w prawdzie o 18 lat za późno, ale lepiej późno niż wcale... Ty widocznie jeszcze nie dorosłaś...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, wiesz. Jestem świeżą dorosłą, to, że jestem pełnoletnia nie świadczy o tym, że jestem dorosła...

Ale z jednej strony wiem, że sobie bym poradziła, bo w wielu sprawach pomagam ojcu, umiem jakoś tam gotowac - a najbardziej to piec :mrgreen: jakbym się wyprowadziła to z głodu bym nie umarła, z porządkami też 'no problem'. Tylko ta szkoła, praca, dom mnie to by wykończyło, takie szybkie tempo życia. No kurcze: Poniedziałek-Piątek do godziny 16.00 praca a w piątek od 16.00 do 20.00 szkoła, weekendy też szkoła... Ja bym się wykończyła. Ponadto te alimenty. Poza tym i tak nie mogę się wyprowadzić, bo tata, matka i kiosk, za który będę odpowiedzialna, jeśli matka nie będzie mogła w nim pracować.

 

-- 08 lis 2012, 08:51 --

 

A z kiosku nie wyżyję. Ojciec dałby mi co najwyżej z 500zł na miesiąc. I alimenty wtedy odpadają... Bo oni by splajtowali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie musisz być odpowiedzialna za ten kiosk, bo to kiosk TWOJEJ MATKI nie Twój.Ojciec też jest dorosły i już nie raz pokazał że ma cię głęboko w d... Nawet teraz nie obchodzi go że chora jesteś, liczy się tylko kasa i kisk, który będzie zamknięty jak matki nie będzie. :shock:

Jak dałby ci chociaż 500 zł to i tak dużo. Mogłabyś pracować na pół etatu. Szkoła jest co drugi weekend, nie co tydzień, więc też miałabyś czas dla siebie. Zobacz też plusy samodzielnego mieszkania:

1. masz święty spokój (zero awantur)

2. wszystko jest poukładane wg TWOJEGO GUSTU

3. jak posprzątasz to NIKT Ci nie rozwali.

4. możesz zaprosić znajomych nie wstydząc się warunków w domu i nie zastanawiając się w nerwach co w tym domu zastaniesz

5.możesz wracać do domu kiedy chcesz

6. sama decydujesz kiedy chcesz odwiedzić rodzinę i kiedy masz ich dosyć i idziesz do SWOJEGO CICHEGO SPOKOJNEGO DOMU

7. nie musisz się prosić o pieniądze ( dla mnie zawsze to było upokarzające)

8.nikt Ci NIE ROZKAZUJE co masz robić

9. Jak rodzice Cię odwiedzą a ty masz ich dosyć to MASZ PRAWO wyprosić ich ze SWOJEGO DOMU.

10.W SWOIM DOMU TY USTANAWIASZ WSZYSTKIE WARUNKI nawet te na jakich rodzina Cię odwiedza,jak mają się zachowywać, co im wolno a co nie. Teraz jest niestety odwrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, właśnie szkołę mam częściej niestety. wychodzi, że co tydzień, tylko od święta jest co dwa tygi. :( mało tego odpoczynku. Wolałabym pomalutku, pomalutku wkraczać w to życie, a nie tak od razu na głęboką wodę.

Poza tym planowałam potem studia, za kt trza by było płacić, bo zaocznie wtedy tak czy siak, bo praca... I kto mi da na to kasę? Jak miałabym się wyprowadzic, to ledwo na wynajem pokoju starczy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochanie milion ludzi studiuje zaocznie i pracuje.

Ale ok zacznij od małych kroczków.

Zacznij od znalezienia pracy. Jakiejś takiej nie absorbującej. Np. układanie towarów na półkach w markecie. O ile wiem to jest to praca na umowę o dzieło, i godziny sobie sama ustalasz. Masz w umowie ze masz dbać o powierzone półki żeby były zapchane towarem. A w jakich godzinach to od Ciebie zależy. Spróbuj może poszukać czegoś takiego. To pozwoli Ci. chociaż w niewielkim stopniu stać się niezależną. I popytaj może o ten internat.. zawsze to by był jakiś azyl...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, ale zarabiają ponad 1000zł, a ja zarabiałabym 500zł.

 

-- 08 lis 2012, 09:43 --

 

Gunia76, no takiej pracy bym się podjęła, ale na razie muszę czekac. bo nie wiadomo , co będzie z kioskiem :( ale w przyszłości na pewno.

 

-- 08 lis 2012, 09:44 --

 

lecę na terapię... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, ale zarabiają ponad 1000zł, a ja zarabiałabym 500zł.

Nie zrozumiałyśmy się,TERAZ poszukaj pracy, zanim pójdziesz na studia to będziesz miała jakiś staż zawodowy, a co za tym idzie więcej pieniędzy. ( nawiasem mówiąc najniższa jest 1450 brutto czyli jakieś 1200 zł na rękę plus to co byś dostałą od ojca to już sporo) No chyba ze po prostu wolisz siedzieć i płakać jak Ci jest źle, jaka jesteś biedna bo masz niedobrych rodziców, którzy nie chcą Ci pomóc w dorosłym życiu, nie będą Cię utrzymywać, bo zajęci są swoją patologią.... Pamiętaj, KAŻDY JEST ODPOWIEDZIALNY SAM ZA SWOJE ŻYCIE, jak sama się nie zdecydujesz na zmiany to będzie ono takie jakie jest. a Ty będziesz całe życie nieszczęśliwa. A widzę że na razie nie jesteś gotowa na te zmiany. Trudno,bo same jęczenie na forum , jak Ci jest źle , i nic nie robienie żeby było lepiej , na niewiele się niestety zda. Życzę Ci większej odwagi.Wiem, że się boisz wkroczyć w to dorosłe życie, bo masz zły jego obraz przed oczami, ale nie musi ono takie być jakim je teraz dostrzegasz. Mam nadzieję, ze szybko dojrzejesz do tego, żeby zacząć samodzielnie żyć własnym życiem. Trzymam za to kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, ale zarabiają ponad 1000zł, a ja zarabiałabym 500zł.

nawiasem mówiąc najniższa jest 1450 brutto czyli jakieś 1200 zł na rękę

 

jesli zatrudni sie na pelny etat na umowe o prace. w innych przypadkach, umowach o dzielo itp itd moze ( i pewnie by tak bylo) dostac mniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, teraz nie mogę właśnie podjąć się pracy - bo jest niepewność co do kiosku.

 

-- 08 lis 2012, 13:36 --

 

Gunia76, ja już wiele zmieniłam i czekam aż się z tym uporam, dopiero potem zrobię kolejny krok. Ja jestem na skraju załamania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może powinnaś wynieść sie do kogoś z rodziny ojca? Skoro masz z nimi dobre stosunki....Bo musisz się wynieść z tego domu jak najszybciej bo na prawdę się załamiesz i wylądujesz w szpitalu

Jak bym mieszkałą blizej to bym Cie odrazu spakowała i zabrała do siebie :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic dalej. Żyję i nie patrzę wstecz. :( A przynajmniej spróbuję. Nie wiem, nie wiem, wybuchłam powiedziałam, że nie wiem, co czuję i nie wiem, czego chcę i poszłam jak poje.... Już nigdy się z nim nie spotkam, nie odważę się na to. Poza tym. Poczułam się przez niego odrzucona, mimo to, że nie mam żadnych podstaw. Muszę to wszystko przeanalizować. O co mi chodziło. Czemu się tak zachowałam...

 

-- 08 lis 2012, 14:01 --

 

Nie śmiejcie się, ale chyba zrezygnowałam, bo on powiedział, ze musimy kończyć, a ja się na niego wtedy wkurzyłam, bo nie chciałam wychodzic. Bo jak ja już tam jestem, to z chęcią bym nie wychodziła. Tam mi jest dobrze. :(:( Dlatego poczułam się odrzucona, porzucona, opuszczona, odtrącona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak miałyście/mieliście??? :( Że czułyście się odtrącone, bo terapeuta musiał skończyć? Za każdym razem się źle czułam, ale teraz to już po prostu masakra.

 

-- 08 lis 2012, 14:11 --

 

Świetnie dojrzale się zachowałam... Zrobiłam mu scenę zazdrości jakąś czy nie wiem, co to było. A dziś gadaliśmy akurat o dojrzałości. No wgl pięknie. Skompromitowałam się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak miałyście/mieliście??? :( Że czułyście się odtrącone, bo terapeuta musiał skończyć? Za każdym razem się źle czułam, ale teraz to już po prostu masakra.

 

-- 08 lis 2012, 14:11 --

 

Świetnie dojrzale się zachowałam... Zrobiłam mu scenę zazdrości jakąś czy nie wiem, co to było. A dziś gadaliśmy akurat o dojrzałości. No wgl pięknie. Skompromitowałam się.

Ja raz tak miałam, jak nie miałam o czym gadać z terapeutą i powiedział ze kończymy wcześniej. Czułam się właśnie odtrącona, tyle ze ja zwiesiłam głowę i potulnie sobie poszłam... Jak w domu kiedy ojciec kazał mi iść do swojego pokoju

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie mogłabym z nim gadać i gadać i tak przerwał. I bum. On mnie odrzuca - to wpisało mi się w rejestr.

 

-- 08 lis 2012, 14:25 --

 

Pewnie go zanudzałam. Jestem smarkulą, co ja wiem o życiu. :?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie mogłabym z nim gadać i gadać i tak przerwał. I bum. On mnie odrzuca - to wpisało mi się w rejestr.

 

-- 08 lis 2012, 14:25 --

 

Pewnie go zanudzałam. Jestem smarkulą, co ja wiem o życiu. :?

Po prostu czas się kończył, co nie oznacza, ze moze ci przerywać. To raczej niegrzeczne...

Ja ogólnie mam problem z rozmową o sobie, jak nie zaplanuję co mam mówić to nic z tego. A wtedy przegadaliśmy co miałam do przegadania i już nie wiedziałam co mówić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, Znaczy nie przerwał mi, nie wtrącił, że musimy kończyć, gdy mówiłam...

Ale tak gadamy, gadamy, chwila ciszy i tak wziął mnie z zaskoczenia, ze już koniec.

Ponadto dwa razy ktoś nam właził do środka. To nie jego wina, ale strasznie mnie to wkurzyło.

 

-- 08 lis 2012, 14:32 --

 

Ładnie ujęłam dzisiejszą sytuację z terapeutą mojej przyjaciółce:

po prostu nie miałam ochoty wychodzic z gabinetu. jak tam już jestem, to nie chcę. nienawidzę tego. mam wrażenie, że tracę grunt pod nogami, że znów pcham się w coś niebezpiecznego, w coś czego nie znam. wkurwiłam się, bo powiedział, że musimy konczyc, a ja nie byłam gotowa.

poczułam się odrzucona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No mógł powiedzieć ze zaraz kończycie...ale mój nie mowi, ja sama kontroluję czas, zerkam na zegarek, żeby sie nie zdziwić chyba... cały czas mam kontrolę nad czasem trwania sesji, a wtedy przestałam ją mieć jak powiedział że kończymy wcześniej. Może też staraj sie nie zapominać, ze sesja trwa ileś tam czasu i warto kontrolować za ile koniec. Wtedy nie będziesz tak reagować

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, Bo siedziałam z nim od 11.00 do 12.10. I tak go chyba przeciągnęłam o te 10min. Może faktycznie powinnam patrzeć na zegarek, ale to też takie niegrzeczne... Bo zamiast skupiać się na terapii, na tym, o czym mówię, to skupiałabym się na zegarku, wyglądałabym, że mi nie zależy...

Mam dylemat teraz czy iść i go przeprosić, czy nie iść i już nigdy do tego nie wracać. Pewnie w najbliższym czasie podejmę decyzję. Pewnie jak to zawsze ze mną bywa - nie będę mieć ochoty iść, ale i tak pójdę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czułam się kochana przez rodziców. Może dlatego, że faktycznie mnie nie kochali, a może ja byłam za bardzo zamknięta w sobie.

 

Teraz przyjmowanie pozytywnych uczuć od innych osób też jest dla mnie trudne, może niemożliwe... Takie uczucie, że nie ma za co mnie kochać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, bo sam nie zaznałem miłości od rodziców. Zbyt szybko odeszli. Ale fakt, że wszytko, co dobre, jak ktoś mnie chwalił to się czułem tak nieswojo. Jakbym na to nie zasługiwał. Taki dyskomf czułem. Tak, też mam trudności w przyjmowaniu pozytywnych uczuć od innych. W ogóle mam problemy z okazywaniem uczuć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×