Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rodzice, rodzina - relacje z nimi, uczucia wobec nich...


Gunia76

Rekomendowane odpowiedzi

niby mam przyjaciół - tak siebie nazywamy, ale ostatnio się zastanawiam czy aby na pewno jesteśmy przyjaciółmi.

też tak mam... nie wiem, czy doszukuję się jakichś problemów, czy co. ale czegoś mi brakuje w tej... przyjaźni.

 

a u mnie jeszcze ostatnio moja matka zaczęła mnie porównywać z innymi. zawsze tak było, ale teraz się nasiliło. jaką to ja jestem złą córką, a moja koleżanka, to jest taka i taka, ideał i wgl. ja pieprzę... nie mogę tego słuchać po prostu. niech sobie adoptuje tą moją koleżankę, chętnie się zamienię domami. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niby mam przyjaciół - tak siebie nazywamy, ale ostatnio się zastanawiam czy aby na pewno jesteśmy przyjaciółmi.

też tak mam... nie wiem, czy doszukuję się jakichś problemów, czy co. ale czegoś mi brakuje w tej... przyjaźni.

Też się nad tym zastanawiałam i również czegoś mi brakuje, myślę, że te niesnaski mnie najbardziej dobijają, bo chciałabym mieć kogoś, z kim nie kłócę się o pierdoły, kogoś kto potrafi pojąć, że staram się ogarnąć, ale nie zrobię tego w miesiąc czy rok. Najbardziej nie znoszę, że czuję, iż oczekuję, że ktoś taki powinien mnie na tyle znać, by wiedzieć co mnie zaboli i czasami przemyśleć zanim palnie coś, czego po prostu nie rozumie. Chyba jednak za dużo wymagam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inni będą wiedzieć tylko tyle ile im powiemy, wszystkiego w naszym zachowaniu też nie zauważą. Nam może się wydawać, że z daleka widać co nas trapi i że zmiana to dla nas ogromne wyzwanie na które trzeba dużo czasu i wsparcia. A tak naprawdę tego nie widać. Poza tym, gdy ktoś bliski ma takie problemy często nawet nie wie się jak mogłoby się pomóc i to prowadzi do jakiś nieporozumień i spięć. Oczekujemy wyrozumiałości i zrozumienia od innych, ale sami też musimy tacy być. Bo niestety prawda jest taka, że każdy ma w sobie chociaż trochę z takiego małego egoisty skupionego na sobie. Zdarza się, że tak skupiamy się na sobie, że w razie nieporozumienia załóżmy z przyjacielem czy rodzicem, od razu zaczynamy w nich wątpić, narzekać albo odwracamy się od nich. A oni też mogą mieć jakieś swoje przemilczane problemy albo nawet po prostu zły dzień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ktoś taki powinien mnie na tyle znać, by wiedzieć co mnie zaboli i czasami przemyśleć zanim palnie coś, czego po prostu nie rozumie

właśnie! bo przez takie "palnięcie" ja cały czas rozmyślam nad tym, co kto powiedział... i się po prostu - przejmuję.

 

Inni będą wiedzieć tylko tyle ile im powiemy

powiedziałam mojemu kumplowi, że jest za bardzo chamski w stosunku do mnie, że czuję się urażona, to olał sprawę po całości. nie zrozumiał przekazu, a z rozmowy oczywiście wyszło na jakby kłótnię... ale to on zaczął się wydzierać. ja tylko mówiłam. :bezradny: byłam z nim szczera, bo źle się czułam. on jest taki żartowniś i no wiecie, jak takie osoby się zachowują. żarty ponad wszystko. nieważne są uczucia osób...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

on jest taki żartowniś i no wiecie, jak takie osoby się zachowują. żarty ponad wszystko. nieważne są uczucia osób...

z takim ludźmi nie ma co rozmawiać o uczuciach, bo tylko można się jeszcze gorzej po tym poczuć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, ja z nim nie gadam o uczuciach... gadam normalnie. a on zaczyna żartowac. non stop żarty. denerwuje mnie. na przyszły piątek jestem umówiona z paczką wraz wlaśnie z nim - on do nie należy, ale aż mi się odechciewa iść... Bo ON

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiedziałam mojemu kumplowi, że jest za bardzo chamski w stosunku do mnie, że czuję się urażona, to olał sprawę po całości.
No chyba, że tak. Wtedy nie warto z takim osobami rozmawiać na ważniejsze tematy. Pozostaje jakoś znosić jego towarzystwo będąc w większej grupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, no tak, ale to już po tym, jak był chamski... a mi chodzi jak tak cały czas żartuje i to wtedy czuję się urażona... tak to bym z nim o tym nie gadała. zresztą to mój kumpel kiedyś go lubiłam, ale ostatnio za dużo sobie pozwala, dużo żartuje. co zrobic, kiedy powiedzenie mu tego prosto w twarz nic nie daje... nie oleję paczki, bo pozostalych ludzi uwielbiam, ale jak będę się z nimi spotykac, to będzie on i będzie mi psuc humor. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, ojciec nigdy nie przestanie doprowadzać mnie do szału. Jego wiecznie wku*wiony głos i frustracje przerzucane na wszystkich dookoła są gorsze, niż jakby cię człowieku ktoś ciągle po gębie lał. Czego nie dotknę, gdzie kroku nie postawię, czego nie zrobię, ten już na warcie pretensjonalnym tonem się dopytuje po co i co ja robię, czuję się jak obcy we własnym domu. I te gadki "Ja tu jestem najbiedniejszy, nerwica, to tamto". Facet, idź do terapeuty i nie frustruj siebie i innych, bo nie da się już z tobą wytrzymać w jednym pomieszczeniu... Okej, rozumiem, że może mu być trudno i wiem, czemu jest jaki jest, ale nic z tym nie robi i nie zrobi, więc nie mam zamiaru mu współczuć tylko i kiwać główką ze zrozumieniem... Atmosfera w tym domu tylko pogarsza moją sytuację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, ojciec nigdy nie przestanie doprowadzać mnie do szału. Jego wiecznie wku*wiony głos i frustracje przerzucane na wszystkich dookoła są gorsze, niż jakby cię człowieku ktoś ciągle po gębie lał. Czego nie dotknę, gdzie kroku nie postawię, czego nie zrobię, ten już na warcie pretensjonalnym tonem się dopytuje po co i co ja robię, czuję się jak obcy we własnym domu. I te gadki "Ja tu jestem najbiedniejszy, nerwica, to tamto". Facet, idź do terapeuty i nie frustruj siebie i innych, bo nie da się już z tobą wytrzymać w jednym pomieszczeniu... Okej, rozumiem, że może mu być trudno i wiem, czemu jest jaki jest, ale nic z tym nie robi i nie zrobi, więc nie mam zamiaru mu współczuć tylko i kiwać główką ze zrozumieniem... Atmosfera w tym domu tylko pogarsza moją sytuację.

 

 

Rozumiem Cię doskonale. Miałem dokładnie tak samo. Ja nie wytrzymałem. Musiałem się wyprowadzić - chroniąc siebie, swoje zdrowie i być moze życie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W odniesieniu do głównego tematu wątku-

 

Bardzo chciałabym żeby było inaczej- ojciec przez ileś lat pił, a jak już przestał, to wieczne hece mu w głowie. Bez wykształcenia, bez stałej pracy, bez perspektyw. Wiecznie albo z kolegami albo na wyjeździe. Zawsze ze swoim zdaniem, które tylko narobiło mu wrogów.

W stosunku do matki czuję się okropnie- uważam, że gdybym ja nie przyszła na świat, byłoby jej łatwiej. Nie musiałaby się wtedy związać z moim ojcem, żyć pod jednym dachem,wysłuchiwać i znosić wielu rzeczy. Prawdopodobnie nie zniechęciłaby się tak wtedy do wszystkiego,uzupełniła wykształcenie,znalazła lepszą pracę....

Jest tyle rzeczy, które chciałabym poprawić. Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem skołowana.Martwię się o niskie pensje rodziców,o ich przyszłe emerytury,z których nawet nie opłacą czynszu za mieszkanie. Czasami jestem tym zmęczona- od 3 lat przekładam wyjazd wakacyjny, teraz to już urlopowy, obiecuję sobie, że może tu, może tam gdzieś tam pojadę ale zawsze kończy się tak, że pieniądze są potrzebne na coś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W odniesieniu do głównego tematu wątku-

 

Bardzo chciałabym żeby było inaczej- ojciec przez ileś lat pił, a jak już przestał, to wieczne hece mu w głowie. Bez wykształcenia, bez stałej pracy, bez perspektyw. Wiecznie albo z kolegami albo na wyjeździe. Zawsze ze swoim zdaniem, które tylko narobiło mu wrogów.

W stosunku do matki czuję się okropnie- uważam, że gdybym ja nie przyszła na świat, byłoby jej łatwiej. Nie musiałaby się wtedy związać z moim ojcem, żyć pod jednym dachem,wysłuchiwać i znosić wielu rzeczy. Prawdopodobnie nie zniechęciłaby się tak wtedy do wszystkiego,uzupełniła wykształcenie,znalazła lepszą pracę....

Jest tyle rzeczy, które chciałabym poprawić. Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem skołowana.Martwię się o niskie pensje rodziców,o ich przyszłe emerytury,z których nawet nie opłacą czynszu za mieszkanie. Czasami jestem tym zmęczona- od 3 lat przekładam wyjazd wakacyjny, teraz to już urlopowy, obiecuję sobie, że może tu, może tam gdzieś tam pojadę ale zawsze kończy się tak, że pieniądze są potrzebne na coś innego.

Znaczy się jesteś mega współuzależniona... powinnaś martwic się o siebie, a nie o pensje rodziców, o ich życie... To bez sensu, oni są dorośli, nie musisz im matkować... tak powiedziałby ci mój terapeuta. Taa Łatwo powiedzieć... rozumiem Cię bo sama jestem współuzależniona przez ojca.. mam go serdecznie dosyć a jednocześnie nie wyobrażam sobie że się od niego wyprowadzam ( chociaż poczyniłam już kroki ku temu)

Co do matki- to nie jest Twoja wina ze jej nie układa się w życiu. To ona nie jest na tyle zaradna. Nie możesz siebie obwiniać. Ona Cię urodziła,wpadła- bo nie potrafiła się zabezpieczyć. To nie Twoja wina, przecież nie mogłaś jej zrobić wykłady jak używać prezerwatywy, bo Cię na świecie nie było. Dlaczego nie zdecydowała sie na samotne macierzyństwo??? Bo pewnie jej matka zrobiła jej pranie mózgu, że dziecko musi mieć ojca... Bzdura z czasów średniowiecza. To już prędzej wina jej matki, że zafundowała córce takie życie. No i Twojej matki, że dała sobą manipulować, ze nie potrafi wyrwać się z tego błędnego koła. Ty możesz zadbać tylko o swoje życie. Nie mozesz ich utrzymywać, bo oni są dorośli. powinni odpowiadać za swoje błędy. Spadaj od nich jak najszybciej, jedź na wakacje i ciesz się życiem. Bo Jeśli tego nie zrobisz to będziesz nieszczęśliwa do końca życie. A to życie nie będzie Twoje tylko ich. Nie poczujesz nawet smaku swojego życia...Czy oni Cię tak kochają, ze warci są Twojego poświęcenia???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W odniesieniu do głównego tematu wątku-

 

Bardzo chciałabym żeby było inaczej- ojciec przez ileś lat pił, a jak już przestał, to wieczne hece mu w głowie. Bez wykształcenia, bez stałej pracy, bez perspektyw. Wiecznie albo z kolegami albo na wyjeździe. Zawsze ze swoim zdaniem, które tylko narobiło mu wrogów.

W stosunku do matki czuję się okropnie- uważam, że gdybym ja nie przyszła na świat, byłoby jej łatwiej. Nie musiałaby się wtedy związać z moim ojcem, żyć pod jednym dachem,wysłuchiwać i znosić wielu rzeczy. Prawdopodobnie nie zniechęciłaby się tak wtedy do wszystkiego,uzupełniła wykształcenie,znalazła lepszą pracę....

Jest tyle rzeczy, które chciałabym poprawić. Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem skołowana.Martwię się o niskie pensje rodziców,o ich przyszłe emerytury,z których nawet nie opłacą czynszu za mieszkanie. Czasami jestem tym zmęczona- od 3 lat przekładam wyjazd wakacyjny, teraz to już urlopowy, obiecuję sobie, że może tu, może tam gdzieś tam pojadę ale zawsze kończy się tak, że pieniądze są potrzebne na coś innego.

Znaczy się jesteś mega współuzależniona... powinnaś martwic się o siebie, a nie o pensje rodziców, o ich życie... To bez sensu, oni są dorośli, nie musisz im matkować... tak powiedziałby ci mój terapeuta. Taa Łatwo powiedzieć... rozumiem Cię bo sama jestem współuzależniona przez ojca.. mam go serdecznie dosyć a jednocześnie nie wyobrażam sobie że się od niego wyprowadzam ( chociaż poczyniłam już kroki ku temu)

Co do matki- to nie jest Twoja wina ze jej nie układa się w życiu. To ona nie jest na tyle zaradna. Nie możesz siebie obwiniać. Ona Cię urodziła,wpadła- bo nie potrafiła się zabezpieczyć. To nie Twoja wina, przecież nie mogłaś jej zrobić wykłady jak używać prezerwatywy, bo Cię na świecie nie było. Dlaczego nie zdecydowała sie na samotne macierzyństwo??? Bo pewnie jej matka zrobiła jej pranie mózgu, że dziecko musi mieć ojca... Bzdura z czasów średniowiecza. To już prędzej wina jej matki, że zafundowała córce takie życie. No i Twojej matki, że dała sobą manipulować, ze nie potrafi wyrwać się z tego błędnego koła. Ty możesz zadbać tylko o swoje życie. Nie mozesz ich utrzymywać, bo oni są dorośli. powinni odpowiadać za swoje błędy. Spadaj od nich jak najszybciej, jedź na wakacje i ciesz się życiem. Bo Jeśli tego nie zrobisz to będziesz nieszczęśliwa do końca życie. A to życie nie będzie Twoje tylko ich. Nie poczujesz nawet smaku swojego życia...Czy oni Cię tak kochają, ze warci są Twojego poświęcenia???

 

Bardzo mądrze. Popieram - uważam identycznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ja również popieram.

 

To wam powiem, co mnie jeszcze do czerwoności wkurza w zachowaniu moich. Dajmy na to, u matki i jej matki, pomijając, że ta pierwsza udają taką do obrzygania milutką dla otoczenia, taką słodziuchną, wręcz dziecinną, że ledwo mogę tego słuchać, mianowicie... Totalna głuchota na sygnały od innych. Przyjdziesz do mojej matki w gości i zapyta cię, czy nie chcesz kawy. Odpowiesz, że nie. Nie zrozumie, bo przecież na pewno po prostu się wstydzisz, musisz chcieć, no nie ma wyjścia, nie kłam jej tu, chcesz tą cholerną kawę i nie ma innej opcji. Pięć razy jej możesz powtarzać. A może obiad zjesz? Nie, dzięki, jadłaś już. No nie no, jak to nie, niemożliwe, błagaj na kolanach, żeby dała spokój- i tak ci najchętniej wepchnie samodzielnie do pyska. A broń boże nie załóż kapci, no skarpety sobie ubrudzisz "Nie chcę" "No popatrz, jak tu jest brudno!" "No i co?" "Załóż! Weź, nie gadaj, załóż!" "Ale nie chcę, serio" "Załóż te kapcie no, nie rób sobie jaj!". Przyjdzie znajoma, mówię, żeby jej jedzenia nie robiła, bo tamta nie chce, żeby nic nie kupowała...Zrobi i kupi. I kłóć się z taką. Czy to jest takie mega trudne zrozumieć, że jak ktoś mówi "nie" to to do jasnej ciasnej znaczy "nie", a ona nie jest pieprz.oną wróżką i nie wie lepiej od nich samych?

 

Ojciec ostatnio natomiast znalazł sobie zabawę w zachowaniu niczym oburzony pięciolatek wytykając mnie paluszkiem na każdym kroku. On sobie może wyzywać ludzi od popie.rdoleńców, bluźnić na prawo i lewo, wyrażać do matki jak do służalczej idiotki całkowicie bezkarnie, acz niech no tylko ja zrobię coś co mu się nie podoba, zaraz zwali na mnie całe zło świata, strzelając fochy i pouczając mnie- głupią- jak to należy być miłym, kulturalnym i delikatnym w stosunku do innych. I to ja jestem prostak i cham i własnego rozumu nie mam, że śmiem jego błędy powtarzać. Całe zło to ja, a on Bogu winny i najchętniej by to udowodnił na wszelkie możliwe sposoby.

 

Czuję się w tym domu jak w zafajdanym przedszkolu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ja również popieram.

 

To wam powiem, co mnie jeszcze do czerwoności wkurza w zachowaniu moich. Dajmy na to, u matki i jej matki, pomijając, że ta pierwsza udają taką do obrzygania milutką dla otoczenia, taką słodziuchną, wręcz dziecinną, że ledwo mogę tego słuchać, mianowicie... Totalna głuchota na sygnały od innych. Przyjdziesz do mojej matki w gości i zapyta cię, czy nie chcesz kawy. Odpowiesz, że nie. Nie zrozumie, bo przecież na pewno po prostu się wstydzisz, musisz chcieć, no nie ma wyjścia, nie kłam jej tu, chcesz tą cholerną kawę i nie ma innej opcji. Pięć razy jej możesz powtarzać. A może obiad zjesz? Nie, dzięki, jadłaś już. No nie no, jak to nie, niemożliwe, błagaj na kolanach, żeby dała spokój- i tak ci najchętniej wepchnie samodzielnie do pyska. A broń boże nie załóż kapci, no skarpety sobie ubrudzisz "Nie chcę" "No popatrz, jak tu jest brudno!" "No i co?" "Załóż! Weź, nie gadaj, załóż!" "Ale nie chcę, serio" "Załóż te kapcie no, nie rób sobie jaj!". Przyjdzie znajoma, mówię, żeby jej jedzenia nie robiła, bo tamta nie chce, żeby nic nie kupowała...Zrobi i kupi. I kłóć się z taką. Czy to jest takie mega trudne zrozumieć, że jak ktoś mówi "nie" to to do jasnej ciasnej znaczy "nie", a ona nie jest pieprz.oną wróżką i nie wie lepiej od nich samych?

 

Ojciec ostatnio natomiast znalazł sobie zabawę w zachowaniu niczym oburzony pięciolatek wytykając mnie paluszkiem na każdym kroku. On sobie może wyzywać ludzi od popie.rdoleńców, bluźnić na prawo i lewo, wyrażać do matki jak do służalczej idiotki całkowicie bezkarnie, acz niech no tylko ja zrobię coś co mu się nie podoba, zaraz zwali na mnie całe zło świata, strzelając fochy i pouczając mnie- głupią- jak to należy być miłym, kulturalnym i delikatnym w stosunku do innych. I to ja jestem prostak i cham i własnego rozumu nie mam, że śmiem jego błędy powtarzać. Całe zło to ja, a on Bogu winny i najchętniej by to udowodnił na wszelkie możliwe sposoby.

 

Czuję się w tym domu jak w zafajdanym przedszkolu.

YTo chyba chodzimy do tego samego przedszkola :shock: U mnie dokładnie to samo, tyle ze matki nie mam, ale ojciec pod tym względem super ją zastępuje... Tak dokładnie wyglądało moje dzieciństwo.. Zero swojego zdania, bo byłam wtedy niegrzeczna... Ciągłe rozkazy, i ma być jak stary powiedział, bo inaczej fochy strzelał, a koło matki też trzeba było na palcach chodzić bo mogła się zdenerwować i dostać ataku schizofremii, oczywiście z mojej winy bo byłam niegrzeczna i nieposłuszna...Teraz mój ojciec praktykuje na moich dzieciach.Też ma za punkt honoru, ze mają chodzić w kapciach :twisted: ( ja nie wiem mania jaka, czy co>??) Dzieciaka mi tym do rostroju nerwowego doprowadził :time:

Pół roku mu truł codziennie po kilka razy ,a nawet kilkanaście, ze ma ubrać kapcie, a syn, ze nie chce, i tak w kółko. Tłumaczyłam, że nie musi nosić.. to jak ja w domu byłam to nie gadał, ale jak sam z nim to dalej... w końcu wyszło na jaw, bo syn się popłakał i powiedział ze już nie daje rady, jak rykłam na starego że skoro pół roku trąbi o kapciach i nie działa, to ma dać sposkój to dopiero odpóścil synowi--- i przerzucil się na córkę moją :twisted: Przecież ja z nim oszaleję..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rodzice kompletnie olewają moją nerwice, po prostu wymyśliłem sobie to. Planuje wyprowadzić się z domu po maturach, w po jakimś czasie. Nie potrafie dalej tak funkcjonować, gdy większość w domu myśli że wymyślam sobie ataki byle się lenić, olewać obowiązki. To mnie przerasta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rodzice kompletnie olewają moją nerwice, po prostu wymyśliłem sobie to. Planuje wyprowadzić się z domu po maturach, w po jakimś czasie. Nie potrafie dalej tak funkcjonować, gdy większość w domu myśli że wymyślam sobie ataki byle się lenić, olewać obowiązki. To mnie przerasta.

A ty już pełnoletni jesteś? Jak tak to możesz sam iść do specjalisty przecież

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×