Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sedona

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Sedona

  1. też tak mam... nie wiem, czy doszukuję się jakichś problemów, czy co. ale czegoś mi brakuje w tej... przyjaźni. Też się nad tym zastanawiałam i również czegoś mi brakuje, myślę, że te niesnaski mnie najbardziej dobijają, bo chciałabym mieć kogoś, z kim nie kłócę się o pierdoły, kogoś kto potrafi pojąć, że staram się ogarnąć, ale nie zrobię tego w miesiąc czy rok. Najbardziej nie znoszę, że czuję, iż oczekuję, że ktoś taki powinien mnie na tyle znać, by wiedzieć co mnie zaboli i czasami przemyśleć zanim palnie coś, czego po prostu nie rozumie. Chyba jednak za dużo wymagam...
  2. Tak czytam, co tutaj piszecie i Was poniekąd podziwiam... Mój ojciec pije bardzo dużo, ale oczywiście nie widzi, że ma problem - twierdzi, że w każdej chwili może przestać pić - tylko nie chce mu się;]. Gdybym miała powiedzieć jakie mam uczucia do rodziców czy oczekiwania względem nich to bardzo krótko mogłabym to streścić: Matka - ambiwalentne Ojciec - nic, zero miłości, praktycznie zero szacunku, sporo litości - jeszcze. Żadnego z nich nie uważam za kompana do rozmowy, nie zwierzam się im, jeśli już to mogę poplotkować z matką, ale widzę, iż w większości nie rozumie o co mi chodzi, nie jest moja bratnią duszą. O swojej rodzinie często myślę jak o balaście i przyznam, że jest mi z tego powodu przykro, nie chciałabym tak czuć, tak myśleć, ale nie potrafię już inaczej, mam do nich żal i pretensje, uważam, iż to przez nich nie potrafię "normalnie" żyć, ale oni tego nie rozumieją. Najbardziej szkoda mi brata, który jest gdzieś pomiędzy tym wszystkim uwięziony, nie umie się ogarnąć i zacząć jakoś funkcjonować, dławi go strach, ma strasznie niskie poczucie własnej wartości, zżera go nerwica, od kilku lat cierpi na napady padaczkowe, ale nikt nie widzi niczego złego, żeby spróbować całą rodziną iść na terapię i coś z tym zrobić. Wszystko jest ok, przecież są gorsze rodziny - te słowa mnie po prostu już brzydzą. Z domu rodzinnego wyprowadziłam się ponad dwa lata temu i o ile jeszcze z rok temu uważałam, że będzie lepiej, że stanę o własnych siłach, to dzisiaj widzę, że od tego nie da się uciec, nie ucieknie się od siebie samego... Ja nie umiem stworzyć żadnej silnej relacji, niby mam przyjaciół - tak siebie nazywamy, ale ostatnio się zastanawiam czy aby na pewno jesteśmy przyjaciółmi. pozdrawiam.
  3. Sedona

    Jak pozbyć się złości?

    Ja wiem, że nie powinnam i nie mam w planach... Chociaż kiedyś byłam z kimś, dla kogo pewnie bym mogła się zdecydować. Również wrzaski i głośne dźwięki źle na mnie działają, tzn, nie wszystkie, bo uwielbiam głośno słuchać ulubionej muzyki i chodzić na koncerty (głównie rockowe;)), ale jak już usłyszę jakieś piski to zalewa mnie krew. Mieszkam w bloku, gdzie co jakiś czas na ulicy przed nim jacyś kretyni "palą gumę' i urządzają sobie wyścigi - mam ochotę wtedy wyjść i strzelić im w pysk. Rozbawiło mnie zdanie o kocie:) Mam dwa koty i jeden też czasami nagle zaczyna sobie pod drzwiami wyć - zwykle kończy się to tym, że wydzieram się głodniej od niego i on odpuszcza. Jak mnie szturchnie ktoś na ulicy i nie przeprosi to swoim wzrokiem go zabijam, jak ktoś dla żartów drze mordę w pracy to zdejmuję słuchawki i pytam czy mam zadzwonić po karetkę? Wszystko mnie drażni... A dzisiaj mój internista przepisał mi pramolan, jednak boję się, iż będę od niego znowu senna...
  4. Ja nawet nie byłam w stanie chodzić na uczelnie, zawsze rezygnowałam po 2 tygodniach, bo uważałam, że: nie dam sobie rady, że nie pasuję do tych ludzi, że mnie przytłaczają, że są za bardzo optymistyczni i rozgadani - a niestety nikt z moich znajomych nie podziela moich zainteresowań, żeby zechciał iść ze mną na studia < choć już mam 25 lat i studia powinnam mieć za sobą. Ja bym się jednak "przebadała", bo jeśli to choroba to może się rozwijać i będzie ci ciężej... A nie masz przyjaciela/kogoś bliskiego komu możesz zaufać? A może właśnie przed jakimś fartuchem dałabyś radę się otworzyć? Pozdrawiam.
  5. Sedona

    Witam

    Jakoś tak wyszło, że zamiast się najpierw przywitać i przedstawić jak na człowieka kulturalnego przystało to ja zaczęłam od tematu, który mnie zainteresował. Wybaczcie. Nie bardzo wiem co napisać, bo nie lubię o sobie pisać... Mam 25 lat, podobno ChAD - tak stwierdził mój psychiatra i psycholog kilka lat temu (test)... Od dwóch lat buzuje w mnie złość, która się nasila, wcześniej można było wytłumaczyć moje napady gniewu, bo odnosiły się do konkretnych sytuacji, gdzie można było się wkurzyć. Natomiast teraz wpadam w złość z powodu błahostek jak np. irytowanie się, że muszę w ogóle wstać z łóżka i wyjść z domu czy zrobić sobie jeść, bo żołądek mnie dobija. Brzmi to może śmiesznie, ale cholernie utrudnia życie. Od jakiegoś czasu nie chcę się spotykać z żadnymi ludźmi, bo mnie irytują, a naprawdę mi na nich zależy. Poza tymi odchyłami zajmuję się pracą biurową i jakoś wiążę koniec z końcem (głównie dzięki pomocy rodziców, bo moja praca jest kiepska). Jeśli kogoś interesuje to opiekuję się dwiema kocicami i psem. To tyle o mnie. Pozdrawiam.
  6. Niestety nie pomaga palenie trawy... Dodatkowo nie jestem fanką zioła. Chyba, że miałaś na myśli okładanie się skoszoną? Bo nie wiem jak bardzo poważnie traktować Twój post.
  7. Ja kompletnie nie panuję nad swoimi napadami gniewu, i nie uda mi się wcześniej uspokoić, pomyśleć, bo wtedy jakbym nie myślała, to jest nagły wybuch, dopiero po minucie, dwóch potrafię czasem się ogarnąć i pomyśleć "Cholera, przecież wydzieram się na psa, który tylko wskoczył na łóżko...". Zauważam, że jest coraz gorzej, ale nie potrafię nic z tym zrobić. Jakiś czas temu chodziłam na siłownię, ale niewiele mi to pomogło. Teraz wyprowadzić mnie z równowagi potrafią pierdoły, np. że muszę wyjść z psem na spacer albo zrobić sobie jeść, iść do pracy czy po prostu wyjść z domu... Ostatnio ktoś bliski (chyba) mi powiedział, że roztaczam wokół siebie aurę wkurr*ienia, a mnie zamurowało i dodatkowo wkurzyło... Błędne koło. Chyba muszę zacząć się szprycować jakimiś lekami, gdyż ludzie nie mogą ze mną wytrzymać - ja właściwie z nimi też nie, choć z drugiej strony ich potrzebuję i mi na nich zależy, jednak nie potrafię się zmienić. Pozdrawiam.
×