Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

zdiagnozowana, nie ma tu nic do podziwiania, jakbym się nie leczyła, to już by mnie pewnie tu nie było. Takie życie, najważniejsze to zaakceptować chorobę i dobrać leczenie. Potem już z górki.

 

Wiem, wahania są okropne. Jakiś czas temu udało mi się diametralnie zmienić sposób myślenia. Zamiast "będzie już tylko gorzej", myślę "przeszłam przez tamten syf, to dam radę i teraz". W ChAD-zie (szczególnie moim rapid-cycling) wszystko jest przejściowe, każda depresja w końcu zamieni się w hipomanię (chociaż dla Ciebie to chyba nie jest stan idealny, bo masz rodzinę - ja mam to w dupie i kiedy nie byłam ustabilizowana, to podczas hipomanii żyłam jak król), więc warto przypomnieć sobie, że ta depresja nie będzie trwać wiecznie.

 

Za parę miesięcy pewnie nauczysz się, jak postępować ze sobą i sama będziesz wiedziała, kiedy zwiększyć/zmniejszyć antydepresant, ja momentami czuję się jakbym skończyła specjalizację z psychiatrii, ale tylko w stosunku do samej siebie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to raczej chad typ II bez lekow zawsze ciezka lezaca depresja z antydepresantami chwiejność. Albo co chwile inaczej albo jakieś lekkie hipo zdarzają się też dni normalności. Bez stabilizatora kiszka aczkolwiek wszyscy moi bliscy uważają że radzę sobie świetnie, pracuję i żyje jak dawniej. Rzadko obrywa się komukolwiek bo nie wytrzymuję. Tłumie to w sobie i dużo płacze w samotności. Niechce nikogo krzywdzić świadomie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie biorę rządnego. Biorę tylko minimalna dawkę setraliny ale tak się nie da. Zacznę chyba od lamotryginy tak ustalaliśmy z lekarzem aczkolwiek poczekam co powie na najbliższej wizycie. Mąż powiedzial mi coś ważnego dzisiaj. Że nie może patrzeć jak się męczę w pogoni za naszymi marzeniami i żebym przestała udawać że dam radę. Bo z chorobą sama w pojedynkę nie wygram. Wsparcie kogoś kogo kochamy bezcenne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stabilizatory mogą Ci naprawdę pomóc! Jeśli nie będziesz mieć uczulenia na lamo, to może być super. Większość osób sobie bardzo chwali :)

 

To świetnie, że masz wsparcie męża, pewnie Ci chociaż odrobinę łatwiej w trudnych chwilach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stałem się doprawdy leniwym sapliwym knurem. Nie chce mi się nawet czytać postów, choć po zmuszeniu się - są ciekawe.

Cerveza mi obrzydła, w końcu mieszam z colą, sokiem, zastępując nawet czymś mocniejszym, co skutkuje kacem będąc popijanym w końcu cervezą. Nie jestem wielkim miłośnikiem alka.

Czuję się na tyle dobrze, że nie wypada mi narzekać, jednocześnie tylko po używkach potrafię poczuć się jak należy. Nie znam ich zbyt wiele, a jedyną słuszną Marysię osierociłem już ponad 3 lata temu bezpowrotnie.

Jestem ciągle zmęczony, co jest bardzo męczące i sprowadza funkcjonowanie do poziomu padalca.

Czasem zdarzy się dzień jakiś całkiem dobry, ale to rodzynek w całym tym gównie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ḍryāgan, Nie pamiętam, nie liczę czasu. Leków nie bierę dobry ponad rok chyba. Miałem kilka lat temu prawie 5-letnią remisję z minimalnym rozchwianiem, ale wtedy pięknie funkcjonowałem na trawce. Teraz mam podobnie, tylko kopcić już nie mogę, nad czym szczerze ubolewam. Zapytałem nawet lekarza, czy wskazane byłoby zażywanie marihuany pozbawionejh psychoaktywnego THC (http://faktykonopne.pl/thc-cbd-i-cbn-co-to-jest/).

A i owszem padła odpowiedź, lecz na ChaD mi tego nie będzie mogła przepisać, nawet jak będzie w aptece.

Także.... wczoraj nie piłem, to dzisiaj szarpnę coś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie poszłam dziś do pracy. Nie dalam radę brak sily, senność. Wyższa dawka antydepresantu dziwne stany chyba to jest mieszaniec, niższa dawka depresja. Czekam na lekarza z niecierpliwością. Ja też chętnie przeczytam twoją książkę. Na pewno będzie to ciekawa lektura.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej może coś mi doradzicie :)

Najpierw trochę o mnie - jestem studentką dzienną, mam 26 lat, pracuje, staram się żyć.

Generalnie sprawa rozbija się o psychiatrę. W dużym skrócie opisze nieco wstęp do historii.

W wieku 23 lat doznałąm załamania nerwowego, lekarz stwierdził objawy chad, dokładnej diagnozy nie postawiono. A czemu? Ponieważ po pór roku brania wenflaksyny i stabilizatora (karbamazepina) uznałam, że czuję się dobrze i nie potrzebuje leczenia.

Niestety jak bywa wszystko powróciło

Na początku zeszłego roku internista wypisał mi citabax, oczywiście mineły 4 miesiące leczenia, wszystko ok więc leki znowu odstawione. W listopadzie zaś nadeszła depresja, mocna, z bezsenością, napadami lękowymi - tym razem uznałam, że muszę doprowadzić się do używalności i nie porzuce leczenia. Poszłam w inne miejsce, zaczęłam wszystko od początku, lekarz karty mojej nie miał z poprzedniego leczenia, aczkolwiek staram się uczciwie streścić swoje stany. W listopadzie jak pisałam ponownie wszedł Citabax, działał dobrze gdzie do lutego, zaczeł pojawiać się stany lękowe, obniżenia nastroju, zatem znowu zmiana leków na wenflaksyne, którą kiedyś brała, ale w miksie z karbamazepiną. Szczęśliwa myślałam, że będzie ok, ale zaczął się koszmar.

Na początku napiszę tylko - proszę nie oceniajcie mnie, bo głupot zrobiłam mnóstwo przez ostatnie dwa miesiące.

Nie wiem czy przeszłam w stan hipomanii, na początku było ok, spotkania ze znajomymi, aktywność towarzyska, alkohol w dużych ilościach i dnia na dzień coraz więcej. Na kacu miewałam potężne stany depresyjne, ale potrwało to góra dzień czy dwa i był spokój, i zabawa od początku. Wyjśca kilka razy w tygodniu, morze alkoholu, znajomi, zabawa, przy okazji doszedł jeszcze jakiś dziwny stan obsesyjnego zakochania (nie pytajcie, na szczęście mineło). Praca była dramatem, myślałam, że ją rzucę chociaż ani trudna ani męcząca, po prostu zaczeła irytować. Pieniądze przemykały przez palce, zakupy niestety zaczeły być elementem poprawy nastroju, który w gruncie rzeczy był zły - ale tylko na kacu. Przeważnie raczej nie skupiałam się na sobie, po prostu bawiłam się. Wstyd mi za siebie , bo raz byłam tak pijana, że prawie zgubiłam wszystkie dokumenty, nawet nie chcę mi się myślęć o tym jak się zachowywałam.

No i tak przechulałam około 2 miesięcy.

Jakoś ponad tydzień temu nadszedł moment stopowania - nie chcę mi się już nigdzie wychodzić, ograniczyłam picie, właściwie do 2/3 piw w tygodniu i to tylko w weekend, wrociły za to stany lękowe, obniżenie nastroju, nadmierna wręcz agresja i rozdrażnienie (z tym mi jest najgorzej, po prostu nie kontroluje się w pewnych prostych sytuacjach, a potem mam ogromne poczucie winy). Niestey stany te zmieniają się z godziny na godzine, dziś rano po kolejnym wybuchu miałam myśli samobójcze od naprawdę długiego czasu, mineło kilka godzin i zastanawiam się nad tym jak ratować siebie. Jestem bardzo zmęczona tym wszystkim, nie chcę już huśtać się po krawędziach nastroju.

Właściwie sprawą, która mnie nurtuje to diagnoza - poprzedni lekarz uznał prawdopodobnie chad, do końca dagnozy nie dotrwałam, ale wenflaksyna i stabilizator bardzo mi pomagały, przyjemnie wspomniam ten okres, bo wszystko było po prostu ułożone, stabilne. Obecnie lekarka ładuje we mnie antydepresanty, nie wiem czy nie wyzwoliły we mnie ostatnie hulaszczki (dodam, że nie trafiło mi się to pierwszy raz w życiu, wcześniej również, ale bez jakichkolwiek leków) czy po prostu nie działają, a ze mną jest coś nie tak na gruncie osobowości, nie ukrywam, że diagnozy typu borderline nie chciałabym usłyszeć.

Jestem umówiona w środę na wizyte, boję się, że będzie dalej kazała brać wenflaksyne, boję się, że znowu popadne w szaleństwo (tak właśnie to nazywam) i po prostu nie dam rady kolejnym razem. Różnica między mną, a dokładnie zdiagnozowanym chadowcem jest chyba taka, że jeśli popadam w manie (o ile to mania) to nienawidzę tego stanu. Oczywiście z perspektywy czasu, bo kiedy się w nim trwa nie jest tak źle. Ogólnie na tą chwilę jestem po prostu zmęczona, odmawiam spotkań towarzyskich, chcę zająć się sobą i poukładać to co udało mi się przez ostanie miesiące zaniedbać.

Co o tym wszystkim myślicie, macie jakieś wskazówki? Odnośnie tego jak sama mogę sobie pomóc, jak rozmawiać z lekarzem?

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytałam jej, czy to nie chad, powiedziała mi, że taka diagnoza trwa bardzo długo, czasem lata. Dam jej jeszcze jedną szanse, zobaczymy co mi w środę powie, póki co jestem ją w stanie błagać żeby mi przepisała te stabilizatory, skoro one działały dobrze. Ja jeż wszystko uczciwie mówiłam, też o tym, że takie stany nie zdarzają mi się od roku czy dwóch, a odkąd pamiętam z tymże z czasem przybierają na sile - te dwa ostanie miesiące był chyba największym hardcorem w mojej karierze.

Smutna prawda jest taka, że od 18 roku życia bujam się po lekarzach, ze swojej głupoty kończąć leczenie zazwyczaj, ale jak się teraz zawziełam i uznałam, że nie mogę dalej tak żyć to jest gorzej niż kiedykolwiek. Witki opadają.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za rady, chyba będę musiała spisać na kartcę to co Wam tu napisałam żeby o czymś nie zapomnieć przy wizycie.

Zadam Wam jeszcze jedno pytanie - czy macie stany lękowe i który lek najlepiej na Was działa w tym stanie? Ja przewaznie ładowałam xanax w dużych ilościach, ale wiadomo, że w pewnym momencie dostęp do recept się kończy. Za to ostanio odkryłam działanie Perazyny, która pozostała mi po poprzednim leczeniu - nasennie jest za słaba, ale wycisza bardzo dobrze. Generalnie to wpadłam na głupi pomysł żeby znowu na własną ręke brać Tegretol, bo jeszcze mam zachomikowane opakowanie gdzieś, aczkolwiek data ważności pewnie już nie ta zapewne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To że lekarze to konowały to święta prawda. Oczywiście nie wszyscy! Znajdź jakiegoś konkretnego lekarza który zna się na chad i nie trać czasu na kogoś kogo nie będziesz pewna. Ja obecnie mam dwóch lekarzy. Jednego mądrego i konkretnego. A ten drugi to bardziej znajomy. Nie trać czasu na kogoś kto się nie zna. Ja tak straciłam przynajmniej rok czasu. Jesli chodź o lęki antydepresant działa przeciw lękowo a doraznie ja od jakis tam ogłupiaczy wolę hydroksyzynę. Spróbuj może tobie też wystarczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też kiedyś napiszę ksiażkę (...)

Patrzajta atencjuszy ! :D Każden jeden chce teraz książki pisać - swój ból dupy w wiekopomne dzieła przekuwać :D

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WolfMan, jeszcze mnie na tyle nie pojebało, żeby te bóldupne elaboraty płodzić - a i zresztą "musk" już nie ten co kiedyś :P Heh, jakikolwiek "sens" widzę jedynie właśnie w takowych krótkich wstawkach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×