Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to są objawy nerwicy?-WĄTEK ZBIORCZY


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

kamilano

 

Masz typowe objawy nerwicy lękowej. Wcześniej napisałeś,że strach przed zawałem Cię ogarniał. Czyli zmiany somatyczne zachodzące w Twoim organizmie podczas takiego stanu utożsamiałeś z zawałem. Dziwne jest to, wręcz absurdalne,że nigdy wcześniej nie miałeś zawału więc jeszcze dodatkowo zaprojektowałeś sobie jego objawy. Prawdą jest,ze tylko osoba po przebytym zawale może określić swój stan, jak się wtedy czuła.

Jeśli kojarzysz i pamietasz wydarzenia, które przytoczyłeś powyzej i utozsamiasz je z przyczyną Twoich doznań chorobowych-to dobrze. Ale, to nie wszystko niestety.

Musiałbyś przepracować swoje emocje wraz z lękami, wzorce zachowań na terapii. Poznać mechanizm choroby, to co powoduje objawy, następnie radzic sobie czyli zastępować stary wzorzec nowym, pracować nad sobą , zmieniać się........

Jedno jest pewne ...ze podczas ataku nie umrzesz. Jest nieprzyjemny, wzrasta wtedy poziom adrenaliny, denerwujesz się i znów projektujesz chorobę-zawał,wylew itp. czyli dodatkowo aplikujesz sobie jeszcze jeden lęk, wzrasta wtedy cisnienie krwi, podnosi siętętno, łapiesz więcej powietrza...to moze doprowadzić do nadmiernego dotlenienia, niektórzy mdleją.

Nie napisałam Tobie tego,zeby Cię wystraszyc, przejąć.po to tylko,żeby uswiadomić Tobie jak do tego dochodzi-od doznania nieprzyjemnego lęku poprzez przytoczenie negatywnej myśli o zawale , aż do somatyzacji.

Znam to z autopsji,nakręcanie tu nie ma sensu.

Ale co uczynić,żeby te myśli,ze sie Tobie coś stanie,że doświadczysz zawalu zatrzymac?

Musisz przepracować emocje na terapii, te stłumione i te, których nie wyrażasz z różnych przyczyn.

Terapia jest bolesna bo wymaga przyznania sie do porażki, błędu, przyzwyczajeń myślowych..........ale skuteczna....bo poprzez pracę nad sobą zmieniasz to wszystko. Oczywiscie czas tu odgrywa istotną rolę.....kazdy potrzebuje go w innych "ilosciach". Ale to jedyna droga do wyzdrowienia.

POpytaj o dobrego terapeutę, najlepiej takiego , który ma superwizora.

Ja chodzę na indywidualną terapiępsychodynamiczną. Polecam. Warto!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie nie wiem co jest przyczyną tego, że czuje się jak bym miał zawał. Strasznie lubię oglądać filmy. W wielu z nich zawał jest określany jako bóle w klatce piersiowej. Czasami miewam takie ukucia, czy po prostu pulsujący ból. Może nie taki promienisty ale nadal powoduje niepokój, niesamowity niepokój.

 

Któryś tam raz w tramwaju, w markecie, w terenie jak dopadały mnie problemy z serduchem w końcu postanowiłem to wykorzystać. Po pewnym czasie nawet nauczyłem się to kontrolować odcinając częściowo dopływ tlenu do organizmu. Wtedy nawet nie miałem pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak nerwica lękowa. Obwiniałem sposób bycia. Za dużo fajek, za dużo alkoholu. Alkohol wypłukiwał potas, tak lekarz powiedział. Za przeproszeniem żarłem kalipoz ale po 3 miesiącach zero poprawy. Sam fakt zaburzeń pracy serca wydaje mi się nie groźny skoro od czasu kiedy go kontroluje trwa mniej więcej po max 15 sekund. Są jednak dwie rzeczy, które nie pozwalają mi normalnie funkcjonować:

czy to kołatanie po pewnym czasie nie powoduje uszkodzenia mięśnia sercowego?

czy ten stres (wiadome uczucie) da się jakoś przezwyciężyć nie wciskając w siebie na siłę kilku podwójnych whiskey? Występuje on głównie w miejscach publicznych, tam gdzie pracuje, w domu czy na spacerze z psem jest spokój, tam gdzie spotykam kilku czy nawet więcej ludzi to zaczynam czuć taką potrzeba pokazania się, że jestem lepszy. Nie ma się co oszukiwać. Zawsze taki się czułem. Z wyobraźnią, zdolnością do empatii. Racze mnie niż bardziej odważny ale w tym wypadku to bardziej skomplikowane. Były takie lata, że tą odwagę można by wziąć pod wyczyn kurka bohaterski, w połowie nadal tak jest, nie powiem, że się boje, po prostu robię. Ale przed oczami od pewnego czasu mam czarny scenariusz tego wszystkiego. Mimo to pełen różnych wyobrażeń, przemyśleń, wątpliwości, pytań. jedynym słowem starałem się żyć w pełni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co opisujesz to zaburzenie lęku napadowego. Na pewno ma to jakieś podłoże, tylko nieuświadomione. Jeśli nie chcesz się otumaniać lekami cały czas(bo czasami będziesz musiał je zażyć żeby chronić zdrowie), to powinieneś spróbowac na pewno psychoterapi. U Ciebie najlepsza będzie raczej psychoterapia psychodynamiczna, która poszukuje przyczyn objawów. O ile w niektórych przypadkach poszukiwanie tej przyczyny w ogóle jest bez sensu, o tyle u Ciebie myśle, że właśnie ta wiedza mogłaby być lecząca.Także załatw sobie skierowanie i poszukaj kogoś sensownego:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chwileczkę, przecież nie pisałem, że utumaniam się lekami. Zawsze byłem przeciwnikiem i przez to od 5 lat nawet przeziębienie mnie nie bierze. Ale fakt faktem whiskey, piwo czy brandy towarzyszą mi niemal codziennie. Czasami mniej, czasami więcej. Ale tego typu środki, szczególnie w tygodniu trzeba zaliczyć do tych wieczornych. A napady bywają rano, w południe, po i wieczorem. I zdecydowanie odpada psychiatra, z góry przepraszam jeśli nie doceniłem rady, ale zawsze byłem za załatwianiem spraw samodzielnie, co de facto wychodziło na dobre. Ktoś mówił odstaw to i było to udokumentowane to odpowiadałem z góry: no problem. Przepraszam, że wypadło to wulgarnie :/ Szukam po prostu sposobu na pokonanie nerwów własnymi sposobami. No i w końcu jeśli wiem co w gruncie rzeczy to powoduje? Skoro serducho nie daje mi rady to dlaczego nerwy miała by dać? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kamiliano

 

Więc powiem Tobie tak......jeśli sam sobie chcesz pomóc....to sam musisz szukać przyczyny. Nie mi innego wyjścia. Ja sama nie mogę jej odnaleść dlatego uczęszczam na terpię psychodynamiczną.aSzkoda,że spoleczeństwo nasze omija psychitrów szerokim łukiem.

 

Ja Ciebie nie znam, nie umiem Ci doradzic....ale skoro chcesz spróbować sam sobie pomóc...to może wypisz sobie w punktach od czego zacząć.

Mi na pierwszy rzut oka wyłania się wizja, aby zaprzestać picia trunków. Może byc tak,że zatapiasz przysłowiowe smutki, problemy w alkoholu. Tylko jakie?

Chcesz się wybijać z tłumu. Dlaczego? Jeśli tak nie jest to popadasz we frustrację, a to napędza Twój lęk.

Niestety źródła Twojego lęku nie jestem w stanie wyłonić.

O ile choroba Twoja daje Tobie znać w małym stopniu, nie doświadczyłeś jeszcze dna......proszę pomyśl o terapii.

Myślę też,że dojrzejesz do tej decyzji....tylko to jest kwestia czasu......musi Cię bardziej przycisnąć objawowo...

przeczytaj proszę wątek załozony niedawno przez montechristo o zniekształceniach poznawczych, dla mnie warte uwagi......

 

Powodzenia, zmagaj się dzielnie, samoczynnie dochodź do przyczyn jeśli potrafisz.

Ja jeszcze nie umiem sama sobie wszystkiego poukładać, w końcu 35 lat pracowałam na swoje zaburzenia.

Monika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kamilano to otłumanianie nie znaczyło że Ty to robisz. Napisałam to bardziej na przyszłość, że jeśli nie chcesz tego robić to wtedy warto zainwestować w terapie:)Nie zrozumiałeś mnie:)

A co do wizji leczenia się samemu to jest tak jakbyś próbował leczyć np zapalenie płuc domowymi sposobami. O ile przeziębienie możesz spokojnie sam wyleczyć o tyle płuca są o wiele poważniejsze i bez lekarza sie na pewno nie obejdzie. Tak samo jest z nerwicą, do pewnego stopnia sobie poradzisz ale czasem jak zaburzenia są ostrzejsze i potrzebna jest pomoc kogoś mądrzejszego. Na pewno nie chodzi tu o to że ktoś ma Ci dyktować co masz robić, ale może Ci podać pewne prawdopodobne wyjaśnienia Twojego stanu które dla Ciebie są na wagę złota bo w zasadzie u od nich się wszystko zaczyna.

Gdyby przyszła tu osoba i powiedziała..''mam problem: chłopak mnie zostawił'', albo ''boję się ciemności'' to wtedy można by jej poradzić żeby sama spróbowała sobie poradzić, ale Ty masz objawy które bezpośrednio mogą rzutować na zdrowie fizyczne. Wiem co mówie bo sama mam problemy z sercem przez nerwice i nie wiem jakby to wyglądało gdybym nie chodziła na terapie i nie brała leków.

 

[Dodane po edycji:]

 

poprawka:tam miało być: ''można by jej powiedzieć żeby sama spróbowała sobie poradzić''

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale fakt faktem whiskey, piwo czy brandy towarzyszą mi niemal codziennie. Czasami mniej, czasami więcej. I zdecydowanie odpada psychiatra, z góry przepraszam jeśli nie doceniłem rady, ale zawsze byłem za załatwianiem spraw samodzielnie, co de facto wychodziło na dobre.

Do psychiatry nie pójdziesz bo wolisz się leczyć własnymi sposobami? No problem wiele osób tak ma ale zobacz dokąd cię to doprowadziło: przecież jesteś na prostej drodze do alkoholizmu. Gdzie ty masz rozum??? Zastanów się co robisz, leczysz się alkoholem? Powiem ci tylko że alkohol pogarsza sprawę z nerwicą i lepiej żebyś go w ogóle odstawił. Pytanie czy nie jest za późno. Polecam temat moja-przygoda-i-przemy-lenia-t18727.html?hilit=alkohol%20pogarsza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mądry post napisała polakita. Z dwóch środków pomagających usuwać objawy nerwicy - leków i alkoholu, Ty wybrałeś ten gorszy - alkohol. Jesteś na prostej drodze do alkoholizmu, człowieku. A przy alkoholizmie napady lęku to mały pikuś. Przemyśl swoje postępowanie, póki nie jest za późno. Polecam wizytę u psychiatry i psychoterapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

polakita - podziękował z odnośnik do tego tematu.

Pozostaje tylko jedno pytanie, w takim wypadku odstawienie używek na jakiś okres i sprawdzenie czy będzie poprawa powinno wystarczyć? Czy konieczna jest raczej w międzyczasie pomoc "doraźna". Można przecież przewidzieć, że szaman przypisze Oxazepam czy Xanax. Z deszczu pod rynnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, ja nie mam takich przejść więc nie wiem. Jak widzisz nerwica nie jest tylko sprawą alkoholu. Myślę że z używkami najlepiej się rozstać na zawsze... czytając forum, nie sądzę że samo odstawienie alkoholu wyleczy u ciebie nerwicę, bo po prostu system nerwowy nie działa już jak trzeba... Co do lekarzy, to oczywiście niektóre leki są szajsem, ale są pastylki ssri które nie są takie złe, podobno sa ok, choć sama nie brałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kamilano.

 

Z deszczu pod rynnę.........tak powiedziałeś...........

Myślę,ze powinienieś z deszczu wejsc pod sloneczne niebo.....terapia się kłania.

Ale masz wybór...możesz chodzic pod parasolem, albo tylko w gumowcach z głową odkrytą w ulewny dzień.

 

Dlaczego tak bardzo boisz się terapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od razu boisz, od razu tylko ci się tak wydaje. Po prostu wiem kiedy lęki występują, ale wtedy kiedy korzystam z życia (praca, hokej, dom, spacery z psem) nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby czegokolwiek się obawiać. Punkt a jak kiedyś wyczytałem. Poszerzyć swoją strefę bezpieczeństwa metodą "na chama". Punkt b, pogłębić się w tym stanie, zdać sobie sprawę, że nic z tego. Stworzyć listę leków przedpołudiowych i po południowych. Żyć w otępieniu. Dziękuje z góry za wszystkie rady i porady. Zależało mi na radach i taką otrzymałem. :) Dziękuje, szczególnie polakita'cie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie,

mój przypadek jest nietypowy i szukam wszędzie pomocy...

Od jakichś 4 lat mam wieczną gorączkę, to są stany podgorączkowe, które zazwyczaj wynoszą 37,5 stopni. Tak jest dwa razy w miesiącu... żaden lekarz nie wie co mi jest, ostatnio odkryłam dokładnie półtora miesiąca temu - kołatanie w sercu, to było straszne, ręce zaczęły mi się pocić, myślałam, że upadnę i nie wstanę..ale o tym nie mówiłam nikomu. Te wieczne gorączki nie pozwalają mi normalnie funkcjonować... czy to jest nerwica, czy ktoś z Was miał podobny stan ? Nie mogę tak żyć, bo wszystkie moje plany legną w gruzach !!!!! A mam dopiero 20 lat... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również się męczę ze stanami podgorączkowymi od ponad 2 lat. Badania nic nie wykazały, zresztą tak po prawdzie lekarze od początku mówili, że to może byc objaw nerwicy. Temperatura skacze mi właśnie maksymalnie do 37,5. Kiedy mam okresy spokojniejsze wówczas ona też opada.

Wybierz się koniecznie do psychologa/psychiatry, nie ma sensu czekac skoro u Ciebie możliwa jest nerwica. Ja straciłam już 2 lata studiów, a teraz również na zajęcia nie jestem w stanie chodzic . Zacznij działac w tym kierunku, bo czas w takich sytuacjach ucieka w zawrotnym tempie:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum ;)

 

I ja też przyłączam się do zachęty Lexie. Polecam psychoterapię i to bez zwłoki. Nie dlatego, że stan Twój jest jakiś poważny, lecz jak Lexie napisała, czas szybko leci. Nie ma sensu go marnować na użeranie się z nerwicą, na którą prawdopodobnie chorujesz. Lepiej z nią rozpocząć walkę i zmniejszać nękające Cię objawy. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kwiatuszek89, ja też często miewałam stany podgorączkowe najczęściej ok. 37 i to przez wiele lat (nie miałam wtedy nerwicy) ale lekarze nie potrafili dojść skąd to. Ja osobiście nie jestem pewna czy gorączka może mieć coś wspólnego z nerwicą, wydaje mi się że raczej jest związana z infekcją. Sama piszesz że stany podgorączkowe masz od 4 lat, a nerwicę od miesiąca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

polakita, u mnie stany podgorączkowe nie są związane w żaden sposób z infekcją, a mało tego - widzę sama po sobie, że kiedy mam spokojniejsze dni temperatura ustępuje. Praktycznie każdy lekarz u jakiego byłam mówił mi, że ma to związek z nerwicą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kwiatuszek89, ja też często miewałam stany podgorączkowe najczęściej ok. 37 i to przez wiele lat (nie miałam wtedy nerwicy) ale lekarze nie potrafili dojść skąd to. Ja osobiście nie jestem pewna czy gorączka może mieć coś wspólnego z nerwicą, wydaje mi się że raczej jest związana z infekcją. Sama piszesz że stany podgorączkowe masz od 4 lat, a nerwicę od miesiąca.

 

 

Nie pisałam, ze mam nerwicę od miesiąca ! Czytaj uważniej, proszę... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ostatnio odkryłam dokładnie półtora miesiąca temu - kołatanie w sercu, to było straszne, ręce zaczęły mi się pocić, myślałam, że upadnę i nie wstanę..

Dla mnie to oznaczało - że kołatanie, itd. zaczęły się półtora miesiąca temu u ciebie. Miałam podobne objawy i właśnie zdiagnozowali u mnie "nerwicę". Ale jeśli u ciebie zdiagnozowano wcześniej to nie napisałaś o tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również u mnie występują stany pod goraczkowe przewaznie ok. Poludnia i po poludniu.Temperature mam wtedy miedzy 36.8 do 37,2.Wieczorem mam temperatura jest normalna czyli 36.6.Troche to dziwne, taka temperature mam dłuzszy czas chociaż niecodziennie.Pytajac lekarza dlaczego tak mam odpowiedzial ze niebardzo ma pojecie i prawdopodobnie tak "pracuje".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można mówic, że mamy do czynienia z taką "urodą" jeśli ktoś tej temperatury nie czuje. Kiedy natomiast przez całe życie miało się to 36,6, a nagle termometr pokazuje ciągle stan podgorączkowy, a do tego samopoczucie znacznie się pogorszyło to raczej czymś normalnym nie można tego nazwac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×