Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

dzis pojecze bo jestem jakas niedzisiejsza i mam nerw od rana.Wczoraj tes skoczek mnie tak zdolowal ze szok i tak mam od wczoraj ze mam dola niemilosiernego i jestem rozzalona,zalamana,smutna i wogole nie bede juz pisac bo juz sie wyjeczalam a jak mam nerw to lepiej nie pisac bo mamy sie tu pocieszac a nie dolowac.amen. ps.ulzylo mi:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że chyba już niebawem trzeba mi będzie zejść z tego padołu. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Czuję się okropnie, ciągle myślę o tym i popadam w coraz gorszy nastrój. Nie cieszy mnie nic, a nawet jak robię coś fajnego zaraz pojawia się myśl: jest tak super, tyle fajnych rzeczy się dzieje, a ja nie mogę im sprostać, pewnie niedługo umrę...i tak się sama nakręcam...Przestałam dbać o siebie, bo po co skoro mam umierać...Nic sobie nie kupuję, bo przecież mój koniec jest bliski.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani!

Muszę się komuś wyżalić bo ja już nie daję rady...

Tydzień który minął był koszmarny, ale podczas weekendu jakoś się pozbierałam i nawet miałam humor, ale co z tego jeżeli dziś jest o wiele gorzej. Już byłam po jasnej stronie życia, a teraz znowu spadam na samo dno mroku. Płacz, rozdrażnienie i załamanie powróciło. Nikt mnie nie rozumie, mama się wkurza że panikuję i wyolbrzymiam problemy, a ja już nie mogę. W szkole nie potrafię sobie poradzić, dziś zawaliłam kolejny sprawdzian, wychowawczyni oczywiście też nic nie zauważa tylko gada żebym zaczęła się uczyć. A co z tego jeżeli mi nic nie wychodzi....

Nikt nie wyciągnie do mnie pomocnej dłoni bo po co ratować i pomagać takiemu komuś jak ja...

Mam dość, mam dość życia, szkoły, samej siebie, że mnie mogę sobie z tym wszystkim poradzić. Marzę o tym aby zasnąć i już nigdy się nie obudzić...

Jeżeli ktoś przeczyta moją żałosną wypowiedź to z góry dzięki...

Ja już naprawdę nie wiem co mam robić :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam dzisiaj z moim facetem u psychiatry...po raz kolejny i o dziwo nawet pani doktor miała czas! Siedział w gabinecie całe 45 minut,wyobrażacie sobie? 10 minut czytała... 15 minut rozmawiała przez telefon... 5 minut wisiała na prywatnej komórce...potem weszła pani z poczty...za nią pani z recepcji...potem już poszło jak z płatka...trzy pytania,recepta na seronil i namiary na jakis ośrodek,wyszedł z gabinetu w gorszym stanie niż wszedł...No cóż...brak mi słów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak ,to przykre :( ,że tak jest Gina .Nie wiem jak ta pani psychiatra ( już się jej boję ,wyczuwam jej chłodne spojrzenie i obojętność ) zobrazowała ból psychiczny Twojego partnera ( Wasz ) , jak było na poprzednich wizytach ,czy potrafił ( Twój facet ) dość jasno określić stan swojej świadomości ,a to jest trudne i przychodzi z czasem .U mnie trwało to długo przez mój opór ,ale bez właściwego ( otwartego i cierpliwego ) podejścia mojej pani psycholog nie byłoby żadnej terapii ( mnie także ) .Na moich spotkaniach jest różnie ,jedne są ciche ( jak pierwsze ) ,a na innych wywalam wspomnienia ,myśli ,sny i lęki .Od psychiatry otrzymuje pomoc medyczną ,która jest ważna ,ale ważniejsze dla mnie są spotkania z psycholog ,ona pomogła mi odkryć głębię swojej świadomości .Na jednym spotkaniu zdarzyło się ,że ktoś (chyba z recepcji ) wszedł i nam przerwał - moja reakcja była taka ( bez szczegółów ) ,że zrobiło się spore zamieszanie .Spodziewałem się tego ,że podczas wizyty ktoś może wejść ,strasznie się tego bałem ,ale bałem się też jej o tym powiedzieć .Póżniej się to już nie powtórzyło ,pozwalała mi przekluczać drzwi po wejściu .Mówiła ,że wiedziała o mojej nadwrażliwości i że taka sytuacja może wyzwolić we mnie lęk ,ale nie spodziewała sie ,że tak gwałtownie mogę zareagować. Nie wiem Gina jak bym zniósł podobną do Waszej wizytę ( nawet boję się myśleć ) . Ale dzisiaj uważam ,że ta udzielona mi pomoc i moja walka o siebie tylko przedłużają moje życie .Dzisiaj czuję ,że gasnę ,że nikt i nic nie wróci mi chęci do życia ,ale nie żałuję ,że probowałem ( nadal będę próbował -ale teraz moje oczekiwania są minimalne ) . My nie idziemy do lekarza z katarem czy bolącym brzuchem , Nas Boli Życie .Gdy jesteśmy w gabinecie i zwierzamy się ze swoich słabości i lęków ,które mają nad nami kontrolę ,przez tą chwilę oczekujemy poczucia bezpieczeństwa ,współczucia ,bliskiego kontaktu kogoś kto nas wysłucha ,zrozumie i szczerej pomocy , dla nas to jest jakiś niewyobrażalny koszmar ,który nie wiadomo skąd się wziął ,a innym tym niewyrozumiałym wydaje się ,że to zwyłe zmartwienia które szybko przeminą .Nie chcę nikogo obrazić ,ale po przeczytaniu tutaj niektórych wypowiedzi ,wydaję mi się że niektórzy nie rozumieją istoty depresji ,a ich słowa typu : "zacznij walczyć , musisz sama wypłynąć na powierzchnię , na siłę wyjdz do świata" ,łatwo się wypowiada i niewiele pomaga ,a łatwych sposobów pomagania komuś cierpiącemu na depresję nie ma .Lepiej porządnie przemyśleć ( wczuć się ) co chcemy napisać chcąc komuś pomóc ,bo na chęciach może się skończyć .....Jeżeli chodzi o pomoc lekarską to nie chciał bym drugi raz widzieć się z lekarzem dla którego byłbym tylko wpisem w karcie ,kolejnym przypadkiem do zdiagnozowania i przetestowania leków .A takie słowa ,które usłyszałem od psychiatry ( szybko zmieniłem go na innego ) ,robią staszną krzywdę : "Masz dwie ręce ,dwie nogi i wszystko na swoim miejscu to nic strasznego Ci się nie stało ,jutro dojdziesz do siebie ".Znam osobę niepełnosprawną ( porusza się na wózku inwalidzkim ) ,która jest szczęśliwa i umie czerpać radość z życia , przy nim czułem się bardziej poszkodowany od niego ,moje towarzystwo mu odpowiadało bo traktowałem go z szacunkiem ( jak zdrowego ) ,nie dawałem mu odczuć że jest mi go żal .

Kończę bo znowu myśli zaczynają mi się kotłować i czuje ,że znowu będę miał atak paniki , jak wczoraj i wcześniej kilka dni z rzędu ( kikudniowy zanik skuteczności leków -normalne )...Pier... zasr... ataki ,męczące i autodestrukcyjne nigdy się nie skończą .

Żeby coś napisać zabierałem się kilka dni ,a jednej osobie powinienem podziękować za ciepłe słowa ,ale nawet tego nie umiem zrobić . Nie umiem nikomu pomóc ani dodać otuchy....( myśle o Tobie Kaju -byłaś u psychologa ).

 

Różo dzięki Ci za Twą mądrość i umijętnosć współodczuwania ,że piszesz tak z wyczuciem i zrozumiale ,że potrafisz dotrzeć do cierpiącego.

 

Pomyśl nad zmianą lekarza Gina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy to był nowy lekarz!!! Dlatego czytała te nieszczęsne papiery całe 10 minut! Wiecie czego się czepiła? Że jest dobrze ubrany,ogolony i pachnie dobrą wodą... Co to ma do rzeczy,może ktoś mnie uświadomi? Co,miał przyjść w szmatach jakichś,brudny i śmierdzący? Jeśli dba o siebie,to znaczy,że co? eeee... to naprawdę bez sensu,tracę wiarę w lekarzy,bo zachowują się czasami jak pracownicy opieki społecznej...żadnego zainteresowania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teraz moja kolej...

chyba wlasnie zerwalam z moim facetem... pisze chyba, bo nie wiem jak to jest... on choruje, leczy sie na depresje, niedlugo ma wyjechac do krakowa na pol roku... od dluzszego czasu prakatycznie sie nie spotykamy... on nie chce sie ze mna spotykac, nie ma dla mnie czasu... zwyczajnie mnie unika. a ja potrzebuje jego wsparcia, tylko u niego je znajdywalam... on rozumial co czuje, kiedy przychodzily te wszystkie leki, gorsze dni.... zawiodl mnie po raz kolejny mnie "zostawil" sama w ciezkich chwilach... a ja mam tego dosc... tego, ze nie moge nawet liczyc na chwile rozmowy... kocham go, ale nie wiem czy on mnie tez... kiedys mi okazywal uczucia na kazdym kroku, ale odkad choruje wszystko sie zmienilo, on sie zmienil. nie wiem co mam robic, zwyczajnie nie wytrzymuje tego wszystkiego... moze przesadzam, moze nie powinnam mu pisac tego wszystkiego, co napisalam... juz sama nie wiem... wiem, ze jest mi zle i ze zostalam z tym sama, calkiem sama.

 

 

Przepraszam wszystkich, ktorzy musieli to przeczytac ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

( myśle o Tobie Kaju -byłaś u psychologa ).

Nie nie byłam, ale dzięki że się mną zainteresowałeś :)

Dzięki że jesteście....

 

Czasem ja już naprawdę nie mogę, a w dodatku jestem sama (rodzinę mam) ale chodzi mi o przyjaciół. Całkiem sama, no cóż może nie zasługuję na niczyją przyjaźń, a moje przeznaczenie to samotność.

Nie wiem!!! Jest mi z tym źle i tak smutno, ale nie potrafię tego zmienić...

:cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki że jesteście....

 

Pewnie ,że jesteśmy ,ja jestem tu codziennie (od ok.miesiaca ) ,czytam Twoje posty ,ale nie zawsze potafię się skupić -poukładać myśli - i napisać coś mądrego ( chyba tylko raz Ci odpisałem ) .Chciałbym żebyś znalazła tu pociechę ( o to będę się starał ) i zródło siły ( na to jestem zbyt głupiutki ,ale będę próbował ) .Ale napewno są tu osoby ,które Cię zauważą ( ja oczywiście jestem jedną z nich ) i poważnie potraktują .Na szczęście jest tu też z nami Róża ,ona rozumie nasz ból i wyczuwa naszą wrażliwość ( jej też nie jest lekko i nas potrzebuje ) ,a jej słowa przynoszą ulgę .

Wiem jak sie czujesz....wokół znajome twarze ,ludzie których znasz lecz tak naprawdę jakby nikogo nie było jakby Twój anioł stróż zrobił sobie przerwę....pustka i samotność .Gdybym potrafił zastąpiłbym go .

Proszę Cię zapisz się na wizytę do psychologa .Zrób to telefonicznie albo pójdz do ośrodka zdrowia i zarejestruj się w recepcji ,otrzymasz datę i godzinę wizyty i będziesz wiedziała ,że ktoś tego dnia Cię wysłucha ,zrozumie i spróbóje pomóc tak z bliska ,patrząc w oczy .A ja jestem daleko i mogę ( jeśli wogóle potrafię ) jedynie dodać Ci otuchy i Cię zrozumieć -bo Cię rozumiem- ,a wątpię żeby wszyscy tutaj wiedzieli co czujesz .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faunik,bardzo ci dziękuję za te słowa :D Nawet nie wiesz,jak bardzo mi pomogły.Myślę,że ty czujesz się też już lepiej.Ważne,że piszesz i że masz na to ochote.a komedie oglądaj nadal,wiem,że na poczatku wydaje się,że to nic nie daje,ale to naprawdę działa,pomaga.Trzymaj się cieplutko i wszyscy jęczacy biedacy-będzie dobrze,musi być.Zwyciężymy!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faunik dziękuję Ci za ciepłe i szczere słowa. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłeś i pocieszyłeś. Widzę że dobrze mnie rozumiesz, moją samotność i pustkę. W końcu wszyscy to przeżywamy, tylko trudniej się do tego przyznać. Jeszcze raz wielkie dzięki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorki za tego posta ale muszę to napisać, bo uporczywie poszukuje ulgi, a nie mam NIKOGO, kto by mnie wysłuchał, nawet pies ma dość mojego jęczenia i wzroku skazańca... Tak źle jak jest teraz to chyba nigdy nie było. Marzę o tym aby wreszcie zniknąć. Oczywiście pomijam fakt, że nikt mnie nie kocha... W dodatku okazało się, że muszę czekać cały miesiąc na terapię, a miałam być przyjęta od razu jako "ciężki przypadek". Psycholożki okazały się osobowościami, jakich nie cierpię, czyli zołzami...

Kurna, to się wszystko kupy nie trzyma!! Jak uda się przeżyć ten miesiąc, to chyba będzie cud... Błagam, niech mi ktoś przyniesie ulgę w cierpieniu i wreszcie dobije, bo zaczynam wariować!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotniczko...ja Ciebie dobijac nie bedę....i napewno nie zaczynasz wariowac.Jesteś złłłłłłłaaaaaa na te "zołzy" i dlatego pewnie czujesz sie gorzej.

Przezyjesz ten miesiąc...zobaczysz...tak trudno o dobrego psychologa,sama mam takie doswiadczenia ale nie zrażaj się ....zobacz,ja czekam trzy lata.....niby do środy ale tez nie jestem pewna na kgo trafię..

Dobrze bedzie ---zobaczysz...tylko -nie poddawaj się :P

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuje się fatalnie,zawaliłem egzamin na którym mi zależało i teraz nie wiem co będzie dalej.....Dzisiaj sięgnąłem dna,jestem kompletnie nie zrozumianym człowiekiem,nie wiem co się ze mną dzieje ale czuje ze znów tracę sens tego wszystkiego,nie wiem co ze sobą zrobić.....czuję się jakbym leżał na chodniku deptany przez ludzi,czuje też wielkie osamotnienie,czuje się również tak jakbym był clownem z którego wszyscy drwią,już do niczego nie jestem zdolny,ratujcie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gusiu dziękuję za pocieszenie, jeszcze wczoraj przeczytałam i spokojniejsza zasnęłam... nic tak nie podnosi na duchu jak świadomość, że nie jest sie samym...

 

człowieku nerwico nie musisz się zamartwiać egzaminem, są jeszcze poprawki, więc nie ma możliwości, abyś nie zdał... Spójrz, jak daleko zaszedłeś, nie pozwól aby jeden dzień przekreslił cale Twoje życie... Żadna rzecz nie jest tak cenna jak Ty... My Cię na pewno zrozumiemy, tutaj możesz czuć się bezpiecznie, bowiem nikt nie będzie się z Ciebie śmiał. Nie jesteś sam!

Trzymaj się cieplutko i nie trać nadziei...

 

"w życiu piękne są tylko chwile..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedobrze, jest niedobrze. Wszystko co było do zawalenia, zawaliłem. Zmarnowałem wszystkie szanse, cóż wybrakownay ze mnie materiał. Być trzeci raz na drugim roku, porażka... Zresztą i tak nie mam kasy na zapłacenie za powtórkę. Do tego leczenie się u psychiatry, ech...

Czytam historie waszych smutków i zazdroszcze wam. MAcie powody do życia... U mnie niedługo lista powodów się skończy. Najgorsze jest to, że człowiek podejmuje próby zmiany życia, choć od długiego czasu powątpiewa w jakąkolwiek wartość tych prób. Powątpiewa w wartość samego siebie. Nie wiem czemu to robiłem... Chyba ze wzgędu na znerwicowaną matkę. Heh, że też musiałem urodzić się w rodzinie z przypadłosćiami psychicznymi. Po ojcu odziedziczyłem depresję, a po matce nerwicę, dzięki czemu to wzystko wygląda jak wygląda. Gardzę sobą... Jestem zerem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj widar!

Nie jesteś zerem!!! Jeżeli Bóg pozwolił na Twoje przyjście na świat, to znaczy że nie żyjesz na daremno i że Twoje życie ma jakiś sens! Jeśli go dotąd nie znalazłeś, to na pewno niedługo znajdziesz, a może go po prostu nie dostrzegasz... Zadroszczę Ci, że masz siły i możliwości, aby studiować, bo ja nie mam ani jednego, ani drugiego... Przestań się tak łamać nerwicą, bo w gruncie rzeczy ona też przynosi korzyści... Brzmi to głupio? Możliwe, ale człowiek nigdy nie doceni szczęścia, jeśli go nigdy nie opuszcza, jeśli choć raz ono odejdzie, wtedy dopiero zrozumie jego wartość... Tak samo jest ze zdrowiem i z każdymi innymi wartościami, których nie doceniamy.

Nie trać nadziei, życie jest piękne, nie warto rezygnować ot tak sobie ze smaku truskawek z bitą śmietaną, dotyku slońca na twarzy, zapachu wiosennych kwiatów, śpiewu ptaka o poranku...

Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×