Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Ha, dzisiaj mam tak k.... paskudny humor, że ja cię kręcę. Właśnie zdałem sobie sprawę z faktu, że od półtora roku, jak dostałem nerwicy przez tego sadystę dentystę co mi przepisał Sulpiryd, to siedzę w domu. Bez kitu półtora roku! Nie powiem były pewne pozytywy po chorobie przewartościowałem swoje życie. W końcu z tego biegu usiadłem i się zastanowiłem CO JA k... robię, przecież moje poprzednie decyzje były podyktowane chorobą, olśniło mnie, no może nie olśniło bo proces zdawania sobie sprawy z moich błędów trwa do dzisiaj. Na pewno ta burza była potrzebna. Na dodatek odnalazłem swoją pasję informatykę, skończyłem podyplomówke z programowania, teraz kończę I rok Inf inż. i w zasadzie mam umiejętności, które wystarczą do pierwszej pracy. Jednak poza tym to jest dno. Mam ciągłe lęki. Była paro, servenon, wenla, trittico, i znowu paro z mirtą. Jednak lęki to skubane gremliny nie chcą się mnie puścić pierdolce jedne. No i tak siedzę w domu z moją mamą, właśnie wszedłem na fejsa. Ludzie się żenią podróżują wąchają stokrotki i bławatki. A ja siedzę na tej dupie przed kompem. Dzień w dzień co dzień. Dzisiaj mam najgorszy dzień od ponad roku, bo zdałem sobie sprawę, że tak być nie może, że lęki nie mogą mnie aż tak sparaliżować, żyje gorzej niż inwalida najwyższej klasy. To jest tak bardzo żałosne. W środę idę do lekarza. Muszę mieć nowe leki, nową taktykę 3 miesiące nie działa do kosza. Morał jest taki, że czas półśrodków się skończył. Trzeba iść na całość... jestem ciekaw co przyniesie przyszłość, ale pozytywnie do niej nastawiony to raczej nie jestem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To już nawet nie kwestia jęczenia, wyżalenia się. Ja muszę się wykrzyczeć... Tylko ten wrzask jest niemy, beztreściwy... A może kląć mi się chce, człowiek chciałby mieć do kogo wypowiedzieć się, wykrzyczeć, wypłakać, wypłynąć bólem, utoczyć nieco cierpienia, bo już się dusi pod tym ogromem... Tymczasem strumyk niczym po igiełce dziurką sączy się i krzepnie, źle wróży, a nie przynosi wytchnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam siły trwać dalej w takim życiu bez sensu. Cztery ściany, praca - dom - praca - dom... ilekroć staram się coś zmienić, zawsze ląduję w tym samym miejscu, samotny w moim pokoju... od wielu lat codziennie, gdy kładę się do łóżka wyobrażam sobie, że przytula się do mnie zakochana we mnie kobieta i od wielu lat jest tak samo - zasypiam sam... czasami płaczę wieczorami, po cichu, aby nikt nie widział. Ostatnia deska ratunku to siłownia, ręce mam jak patyki, może w tym wina? Może dlatego żadna mnie nie chcę? Zabiłbym się najchętniej, ale bliski mi członek rodziny zrobić to samo i wiem, jak ciężkie piętno to odbija - nie mógłbym zrobić tego samego mojej pozostałej bliskiej rodzinie. Więc żyję, nie - przeciągam swoja bezsensowną egzystencję... mam pracę, która nie sprawia mi satysfakcji, próbowałem ją zmienić, ale wszystkie rozmowy kończą się tym samym kłamstwem "zadzwonimy do pana"... radziłem się, bo może coś źle robię, ale nie... myślałem, żeby wbić się w ciężarówkę. Szybko i bezboleśnie. Wziąłem kredyt bez ubezpieczenia, żeby tego nie zrobić. Żadne z moich marzeń się nie spełnia - tylko te, które mogę sobie sam kupić. Wydałem 2000 zł na telefon, żeby poprawić sobie nastrój, starczyło na półtora roku. Nie wiem, po co się staram, mam dość ale nic nie mogę zrobić, czuję się jak zamknięty w klatce... czerpię przyjemności z małych rzeczy, ale to jest tak na prawdę tylko oszukiwanie samego siebie. Do tego zapadłem na chorobę, której nie da się wyleczyć, więc do końca życia będę brał leki i zamiast "kaloryfera", mam "bojler" na brzuchu... Mam paru przyjaciół i bliską mi siostrę, ale oni mają swoje życia, nie widzę sensu zamęczania ich moimi problemami... wśród nich, jak i w pracy nie czuję tego zbyt często, ale tam jestem skupiony na pracy, czy po prostu cieszę się chwilą, więc łatwo jest oderwać myśli od pustej egzystencji. Łatwo jest się śmiać. Łatwo jest samego siebie oszukiwać. Przestałem się golić - oficjalnie chciałem zapuścić brodę. Prawda jest taka, że przestało mi zależeć. Moje trzy poprzednie związki nie miały racji bytu - nimfomanka, kobieta pracująca, która wolała się skupić na pracy i trzecia, która wprost kazała mi wybierać pomiędzy wszystkimi moimi przyjaciółkami i koleżankami a nią jedną.

 

Sobota i niedziela to dni wolne. Dni, które spędzam najczęściej przed komputerem, albo przed książką. Niedziela, to jeszcze rower, lubię jeździć na rowerze.

 

To wszystko na nic, od wielu lat sam siebie oszukuję, że będzie lepiej. Zaraz stuknie mi 30, a moje perspektywy na przyszłość to cztery ściany. Bądź jedna. Chciałbym podróżować, wyrwać się z tego czworokąta, ale nie mam z kim... wszyscy chcą chodzić po pubach i innych takich, albo "zobaczymy", albo wprost "nie bo coś".

 

Dziś znów będę płakał. Lepiej teraz, gdy nikt nie widzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, i ja się muszę wygadać bo chyba oszaleję!

Miałam świetną pracę, która dawała perspektywy super zarobków, miałam super figurę, bawiłam się, miałam przyjaciół, a teraz jestem w takim gównie, że nie wiem co mam zrobić. Depresja zrobiła ze mnie zapuszczone, bezużyteczne "coś". Tonę w długach, przytyłam 20kg, straciłam pracę, a najgorsze jest to, że dalej nie umiem się zmusić do czegokolwiek. Leżę i liczę rysy na suficie, a każdy wysiłek, nawet najmniejszy - pozmywanie naczyń, zrobienie prania, odkurzanie - wymaga tyle wysiłku co wejście na K2. Nie wiem co mnie trzyma, co mnie męczy i czemu nie mogę się zmusić do najprostszych czynności. Najgorsze jest to, że znajomi, przyjaciele i rodzina uważają, że moja depresja to fanaberia, przykrywka lenistwa. Faktycznie, przecudownie żyć w chlewie, być spasiona i nie mieć siły się ruszyć na krok!! Takiego życia właśnie chciałam!! :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co liczyć na zrozumienie innych. W mojej rodzinie spotyka się to wręcz z zarzutem egoizmu - co mam innych zamartwiać swoimi problemami, skoro mają już własne.

Teraz staram się w ogóle do nich nie odzywać. Lepiej tu się wyjęczeć anonimowo, przynajmniej nikt tu nie poczuje się pokrzywdzony, co najwyżej wszyscy cie zignorują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ignorancja jest znacznie lepsza od ciągłego "weź się w garść", "ogarnij się", "zacznij coś robić bo nie mogę Ci pomagać", "to nie depresja. Jesteś zwykłym leniem! Weź się w końcu za robotę!", itd. itp. Właśnie przez takie teksty też praktycznie nie rozmawiam z bliskimi. Ile można słuchać jak beznadziejnym ciężarem dla każdego jestem. Jedyną osobą, która pyta jak się czuje jest mój psychiatra, któremu płacę. Heh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie powinno się na najbliższych, a jeśli nie można na nich liczyć, to jest ciężko. Przerabiałem temat zarówno z rodzicami jak i partnerką, niestety nie miałem tyle szczęścia, by ktoś chciał o mnie zawalczyć. Teraz jestem sam i najczęściej liczę tylko na siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Denial, a co Cię boli? W necie można poczytać wiele rzeczy co mogą na coś naprowadzić.

 

Biodra. Według netu to może być oczywiście wszystko. Zajrzałam kilka razy i za każdym razem się tylko zdenerwowałam. Ja się wolę nie diagnozować sama, bo nie mam do tego kwalifikacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Denial, może, ale mogłoby lekarzowi dać do rozważenia.

 

Czy ja wiem - i tak żaden nie może utrzymać uwagi na tym co mówię dłużej niż przez 15 sekund. Mówisz: boli mnie to i to i wszyscy natychmiast rzucają się do pomocy i sprawdzania swoich teorii. Trudno dorzucić do tego własną sugestię (już próbowałam). Ja tam w gabinecie to właściwie zbędna jestem, w sensie niefizycznym.

 

Wiem, że wykluczanie kolejnych rzeczy to też jakiś progres, ale jestem już strasznie wykończona. Końca nie widać. Poprawy nie widać. Przyczyny nie widać. Nic nie wiadomo. I jeszcze te kolejki na NFZ... Koszmar.

 

Net przejrzałam i naprawdę - mam pewnie co najmniej raka, albo coś gorszego.

Ciężko znaleźć rozsądne informacje, za to jest pełno straszenia.

 

Lepiej, żeby mi za bardzo na głowę z bólu nie padło, bo tu się do psychiatry czeka do października. A prywatnie miesiąc. Bardzo to wszystko ludzkie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracam jutro do pracy po prawie trzech tygodniach zwolnienia i nie wiem czy sobie poradzę :< Obawiam się, ze znowu pójdę na zwolnienie.

 

I jak? Intryguje mnie temat powrotów do pracy... ja mam baaaaaardzo długą przerwę i strasznie się boję, że się nie odnajdę... Zwłaszcza, że moje życie bardzo się zmieniło, odkąd ostatni raz siedziałam za biurkiem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×