Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Ja jakoś zawsze byłam sama i właściwie kiedyś nawet mi to nie przeszkadzało. Albo mi się wtedy wydawało, że nie jestem sama - ciężko teraz stwierdzić. Gdy znalazłam się na dnie, to nagle zauważyłam, że nikogo przy mnie nie ma. I wiem, że tak już pewnie zostanie. Jeszcze pół roku temu nie mogłam się z tym pogodzić i wariowałam, niemal skakałam po ścianach i wszystko mnie drażniło. Teraz staram się jakoś pogodzić z tym, że już zawsze będę sama i że nic się pod tym względem nie zmieni. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jakoś zawsze byłam sama i właściwie kiedyś nawet mi to nie przeszkadzało. Albo mi się wtedy wydawało, że nie jestem sama - ciężko teraz stwierdzić. Gdy znalazłam się na dnie, to nagle zauważyłam, że nikogo przy mnie nie ma. I wiem, że tak już pewnie zostanie. Jeszcze pół roku temu nie mogłam się z tym pogodzić i wariowałam, niemal skakałam po ścianach i wszystko mnie drażniło. Teraz staram się jakoś pogodzić z tym, że już zawsze będę sama i że nic się pod tym względem nie zmieni. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Nie jesteś sama masz siebie i badż dla siebie dobra,troszcz się o siebie i pokochaj ...masz tu ludzi na forum którzy w jakimś stopniu Ci staraja się pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik, Moja inność polega na tym, że ja jestem chory na ChAD i ktoś patrzący z boku pewnością zauważy że nie jestem jak wszyscy inni tylko coś mu będzie podejżane w moim zachowaniu zwłaszcza teraz w depresji, a z drugiej strony ja widzę swoją inność rozpoznaję ją i czuję się inny. Może gdy uzyskam remisję to może się coś zmieni w moim odczuciu, ale narazie jest jak jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kogoś z Was czasem dołują myśli, że zawsze będziecie sami, w sensie związku/małżeństwa ?

Bo ja ze swoimi zaburzeniami nie mam na to szans. Momentami strasznie mnie to dołuje, sam fakt.

Rodzice kiedyś odejdą i będzie pustka :/ Pewnie będę się tułać po psychiatrykach i oddziałach dziennych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też już się z tym pogodziłam...

uczę się być sama... jeśli umiesz liczyć, licz tylko na siebie

Trudne to, bardzo...

Jasne, że lepiej by było być samowystarczalnym i w pełni samodzielnym, ale to takie ciężkie :-|

Ja już mam ochotę wyłączyć sięz życia, rzucićpracę, schować się pod kołdrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co z tym zrobić?...

 

Nie mam siły dbać o siebie sama, robić różnych codzinnych rzeczy. A jeszcze powinnam się leczyć (kręgosłup). Do tego też nie mam motywacji.

Nie potrafię o tym mówić i chyba dlatego próbuję jakoś to pokazać, np. bałaganem w mieszkaniu. Właściwie to też "nieskuteczne". Rodzina uważa to raczej za lenistwo. Znajomi mnie nie odwiedzają, a jak już to dla nich jestem w stanie jakoś powierzchownie chociaż uprzątnąć, ale potem tego żałuję, bo nie widzą jak jest naprawdę, na codzień.

Kur**, no nie wierzę, że przez ten cały miesiąc NIKT (kto wie o moim stanie) nie zaproponował choćby zrobienia zakupów. Nie uważam, że coś mi się należy, wręcz przeciwnie... może dlatego tak to boli...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pokoju jeszcze raz na jakiś czas coś ogarnę, ze zmywaniem gorzej... Ostatnie zmywanie skończyło się stłuczonym talerzem: szkłem w zlewie, na szafkach i podłodze, niedostatecznie ostrym by się pociąć.

 

Kartek prawie wcale nie robię jakoś od grudnia :( to jednocześnie i świadczy o moim złym stanie i odwrotnie - negatywnie na mnie wpływa. Bo tworzenie wymaga skupienia, takiego specyficznego stanu (a ja nie potrafię ostatnio go osiągnąć) i daje pozytywną energię. Coś nie pozwala mi robić rzeczy dla mnie dobrych. A z pracą to nie wiem co będzie.

Niewiele jem.

Nocą boję się położyć spać, a rano (właściwie w południe) boję się wstać.

Jedyna osoba, na którą jeszcze trochę ostatnio liczyłam - olewa mnie (może ma ku temu powody - własne problemy, praca, brak czasu... chociaż w brak czasu na napisanie krótkiej wiadomości nie wierzę...)

 

No i frustruje mnie fakt że czuję potrzebę, by pomagać ludziom, ale nie mogę nic zrobić, bo właściwie jestem uwięziona w czterech ścianach i sama potrzebuję pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm,poznałem tu parę osób które wybrały nazwijmy to - "samotną" droge przez żywot - Z różnych powodów . Sam też raczej widzę takową drogę..nie potrafię ufać,przed relacjami włącza mi się wręcz paranoiczna chęć ucieczki,domyślam się że to przez tchórzliwy egoizm którym się kieruje.

Wizja samotniczego życia też o dziwo..o ile kiedyś "przerażała" tak teraz nie wydaje się niczym złym.

Nie wypieram się w pełni,ale raczej ogólnie wszystko na to wskazuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem już właśnie czy gorsza samotność czy ta cholerna bezradność. Na niczym się nie można skupić, ciężko się za coś zabrać, z jedzeniem też kiepsko. Praca i studia coraz mniej zaczynają mnie interesować, coraz mniej siły by się starać, bo już brakuje sensu w tym wszystkim.

 

Ciężko się pogodzić właśnie z taką wizją o której mówisz, Arhol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja się godzę z taką myślą. Samotne życie czy nawet samotna śmierć jakoś mnie nie przerażają. Mam ten swój wewnętrzny świat, do którego nikt nie ma i mieć nie będzie dostępu, żyję sobie w nim pomimo tego, że mam wokół siebie ludzi, ale to jest tak bardzo moje, że nie zamierzam się z tym nikim dzielić. W zasadzie uwielbiam to :D Coś, co kiedyś uważałam za swoje przekleństwo teraz uwielbiam. Zawsze chciałam się tym wszystkim z kimś podzielić, mieć kogoś z kim będę mogła dzielic się tymi swoimi przemyśleniami, tym swoim światem, zwyczajnie nie chciałam być samotna. Ale im bardziej akceptowałam ten swój wewnętrzny świat tym mniej samotność wydawała mi się straszna. W tej chwili nie jestem samotna, ale jeśli kiedyś będę - trudno. Mam siebie, nie nudzę się w swoim towarzystwie, zaakceptowałam właściwie wszystko co kiedyś uważałam, że sprawia, że ludzie ode mnie odchodzą. Po prostu lubię siebie. Różne wybory i kształt świata wskazują na to, że kiedyś może się zdarzyć tak, ze będę umierać w samotności. Nie chciałabym tego, ale pewnie tak będzie. Pociesza mnie myśl, że to znów będzie takie moje. Nie chciałabym tylko umrzeć i zostać znaleziona po paru dniach lub tygodniach, że nie będzie komu mnie pochować, a jak już umrę nikt nawet o mnie nie wspomni, niczego po sobie nie zostawię. To jest trochę smutne. Ale mam jeszcze całe życie żeby to zaakceptować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj długo. Przede wszystkim bardzo długo nienawidziłam siebie i to się odbijało na moich wszelakich relacjach. Między innymi dlatego nie mam teraz znajomych ani przyjaciół. No i przede wszystkim panicznie potrzebowałam mieć wokół siebie ludzi, dużo ludzi, i to ludzi, którzy mnie musieli koniecznie lubić i akceptować, bo inaczej biczowałam samą siebie nienawidząc się jeszcze bardziej. No i oczywiście rezygnowałam z całego mnóstwa rzeczy i części siebie żeby tylko ci ludzie chcieli ze mną przebywać i mnie akceptowali. Dzisiaj się z tego śmieje, ale taką drogę musiałam przejść, żeby mieć gdzieś, że mnie ktoś nie akceptuje. Nikt mnie nie musi lubić, ważne, że ja lubię siebie. Progressive, terapia. Tylko to może Ci pomóc zrozumieć i polubić siebie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w sumie też się z tym pogodziłem. Choć czasem dostaję propozycję wyjścia gdzieś to jak na razie nie są nawet moi znajomi tylko obcy ludzie i nie wiadomo co z tego będzie jaki będzie finał. Co do związków 6 lat to wystarczająco by się odechciało do końca życia więc sprawa zamknięta. Jedyne co mi nie pasuję to chęć i brak możliwości zmiany samego siebie. Czekam na tak oczekiwaną terapię już od sierpnia tamtego roku i nadal nie mogę się doczekać. Poza tym ok i jakoś mam okazję na zmianę choć po części mojego życia(Części materialnej)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

długo zajęło Ci zaakceptowanie samej siebie i czucie sie dobrze we własnej skórze, nawet jesli miałoby to sie wiązać z samotnością ?

U mnie po 2,5 roku dopiero około dotarło (częściowo),że to jak żyje,owszem może w oczach paru osób czyni mnie śmieciem,ale to ich problem jak to widzą,nie mój...

Co nie znaczy że problem z samooceną został rozwiązany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj długo. Przede wszystkim bardzo długo nienawidziłam siebie i to się odbijało na moich wszelakich relacjach. Między innymi dlatego nie mam teraz znajomych ani przyjaciół. No i przede wszystkim panicznie potrzebowałam mieć wokół siebie ludzi, dużo ludzi, i to ludzi, którzy mnie musieli koniecznie lubić i akceptować, bo inaczej biczowałam samą siebie nienawidząc się jeszcze bardziej. No i oczywiście rezygnowałam z całego mnóstwa rzeczy i części siebie żeby tylko ci ludzie chcieli ze mną przebywać i mnie akceptowali. Dzisiaj się z tego śmieje, ale taką drogę musiałam przejść, żeby mieć gdzieś, że mnie ktoś nie akceptuje. Nikt mnie nie musi lubić, ważne, że ja lubię siebie. Progressive, terapia. Tylko to może Ci pomóc zrozumieć i polubić siebie :)

Chyba właśnie w tym problem, trudno znieść siebie samą. Ogólnie to podziwiam ludzi, którzy potrafią samotnie żyć, znają swoją wartość, są niezależni itp.

Ale nadal uważam, że są sytuacje szczególne, kiedy sami sobie nie poradzimy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba właśnie w tym problem, trudno znieść siebie samą. Ogólnie to podziwiam ludzi, którzy potrafią samotnie żyć, znają swoją wartość, są niezależni itp.

Ja też podziwiam takich ludzi i może im nawet zazdroszczę tej kreatywności i energii. Pamiętam siebie na najwyższych obrotach i wtedy udało mi się dużo osiągnąć, ale według lekarzy to była hipomania. Teraz nie sięgam sobie do pięt w tamtych czasach. Jestem zły na samego siebie, a z drugiej strony próbuję siebie zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja swoją samotność zabijam słuchając muzyki, inaczej bym chyba zwariował, żona ciągle patrzy na mnie z pod czoła, bo nic nie robię, jest to bardzo irytujące, zwłaszcza że czuję się bezradny w obecnym stanie. Gnębi mnie uczucie że jestem nieurzyteczny i do niczego nie zdolny, fizycznie nic mi nie brakuje lecz psychicznie jestem w stanie nicości, pustki i osamotnienia, nie potrafię żyć w zgodzie ze swoim ja, ciągle mam coś do życzenia od samego siebie. Brakuje mi umiejętności radzenia sobie z chorobą, powinienem z nią współżyć, pogodzić się z tym że już nie będzie inaczej, zwłaszcza że leczę się już tyle lat i jakoś nie potrafię, ciągle oczekuję od siebie żeczy niemożliwych. Takie katowanie siebie jest bardzo wyczerpujące, a mnie strasznie brak energii i chęci do życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteś sama masz siebie i badż dla siebie dobra,troszcz się o siebie i pokochaj ...masz tu ludzi na forum którzy w jakimś stopniu Ci staraja się pomóc.

 

Staram się być dla siebie dobra, choć dręczy mnie poczucie winy i niespełnienia, jak pewnie wielu znerwicowanych ludzi. Odczuwam emocjonalną ulgę, że przynajmniej na swoich blogach i na tym forum mogę się w jakimś stopniu wyżalić, bo bez tego byłoby mi dużo ciężej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to jesteś introwertyczką czy nie? Bo z tego co wiem introwertycy czerpią największą satysfakcję właśnie z bycia samotnikiem i swoją samotność pragną celebrować, odpoczywają w samotności i poniekąd są emocjonalnie samowystarczalni.

 

hehe, bardziej jestem neurotyczką niż introwertyczką. Introwertyczka to tak dla zmyły. Poza tym każdy ma jakieś granice wytrzymywalnej samotności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×