Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

14 godzin temu, Qtomo napisał:

Generalnie najlepszym lekarstwem(tak mi się wydaje) oczywiście nie neguje psychoterapi bo sam na nią chodzę (co prawda dopiero 3 wizyta) jest po prostu czas i świadomość tego że z dnia na dzień po prostu nic się nie dzieje, cały czas towarzyszy nam to samo uczucie ale poza tym znów się rano budzimy i żyjemy. Kurde ja to w teorii tak wszystko doskonale rozumiem że chciałbym czasem wziąść tą swoją podświadomość i nastrzelać jej po papie mówiąc "stary czego Ty się boisz, przecież nic się nie wydarzy" ale my nerwicowcy doskonale wiemy że wiedzieć to jedno, a czuć do drugie..btw. zauważyłem że generalnie te przypadłości częściej dotykają ludzi którzy są bardziej inteligentni (nie żebym teraz mówił o osobie, bardziej o ogóle społeczeństwa) którzy bardziej rozmyślają o sensie egzystencji.

Dla mnie tez w teorii to jest takie proste A w praktyce jest tyle bodźców zewnętrznych że ja w tym swoim chaosie w jaki mam w sobie nie potrafię tego tak wszystkiego poukładać... Ale staram się.. próbuje bo wiem że jeśli ja sobie nie pomogę to nikt nie zrobi tego za mnie.. my sami musimy pozwolić sobie dac szczęście. I nie przez  ciągłą ochronę siebie bo tak się nie da. Że się czegoś boję to będę tego unikać... Nie da się wszystkiego uniknąć.. Czasami tak myślę jaka była bym osoba teraz gdyby nie ta nerwica. Niszczy mi ona jak narazie połowę życia. Dziecko które ma 12 lat nie wie co się z nim dzieje i nie potrafi sobie z tym poradzić. Cieszę się że trochę dorosłam  do tego żeby wziąć się za siebie.. tylko oby nie było dla mnie za późno. I tak jak ktoś wyżej napisał " my z tym będziemy żyć do końca życia " tak niestety będzie... I trzeba się z tym pogodzić.. Z ta niesprawiedliwoscia.. Ja jeszcze nie potrafię. Choćby człowiek się z tego wyleczyl  to jednak wspomnienia i to co się działo zostaje w głowie...

Edytowane przez Żankloda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Żankloda napisał:

Dla mnie tez w teorii to jest takie proste A w praktyce jest tyle bodźców zewnętrznych że ja w tym swoim chaosie w jaki mam w sobie nie potrafię tego tak wszystkiego poukładać... Ale staram się.. próbuje bo wiem że jeśli ja sobie nie pomogę to nikt nie zrobi tego za mnie.. my sami musimy pozwolić sobie dac szczęście. I nie przez  ciągłą ochronę siebie bo tak się nie da. Że się czegoś boję to będę tego unikać... Nie da się wszystkiego uniknąć.. Czasami tak myślę jaka była bym osoba teraz gdyby nie ta nerwica. Niszczy mi ona jak narazie połowę życia. Dziecko które ma 12 lat nie wie co się z nim dzieje i nie potrafi sobie z tym poradzić. Cieszę się że trochę dorosłam  do tego żeby wziąć się za siebie.. tylko oby nie było dla mnie za późno. I tak jak ktoś wyżej napisał " my z tym będziemy żyć do końca życia " tak niestety będzie... I trzeba się z tym pogodzić.. Z ta niesprawiedliwoscia.. Ja jeszcze nie potrafię. Choćby człowiek się z tego wyleczyl  to jednak wspomnienia i to co się działo zostaje w głowie...

Wiem że to wszystko zależy od nas samych, psychoterapia może tylko nam pomóc sobie z tym radzić jakoś. Zawsze staram sobie mówić że to wkoncu puści że już się do tego po prostu przyzwyczaje, wieczorem trochę to puszcza ale od rana znowu trzęse się tak jakoś wewnętrznie. Ja też sobie przypominam jak to było gdy jeszcze mnie to nie trzymało, i chyba ta nadzieja trzyma się jeszcze w ryzach że może jednak jeszcze tak będzie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Kasia.N napisał:

A jak radzicie sobie z tym niepokojem. Ja przez okres świąteczny do sylwestra siedziałam cały czas w domu a już jutro czas zaprowadzić dziecko do przedszkola...na samą myśl o tej drodzę mam lawinę katastroficznych myśli. 

Ciezko jest. Ja np staram sie sobie mowic " nie masz zawalu ani nic z sercem, jakbys miala to juz bys z 40 razy umarla a Ty dalej zyjesz" ale czasami to nie daje rezultatow. Staram sie sluchac ulubionej muzyki lub znalezc jakis fajny film i sprobowac sie w niego wciagnac na tyle aby nie myslec. Najgorsze jest jak dochodzi nowy objaw i od razu myslisz musze sprawdzic co to a jak poczytasz to juz powinnas umrzec z 3 razy. Ogladalam na youtube takiego kolesia ktory opowiada o swoich problemach z nerwica lekowa, mowi np ze on mial caly czas mysli o zawale czy wylewie, no ale badania wszystko wykluczyly oraz ze zadzwonil do psychologa jakas pol godzinna porada darmowa i opowiedzial swoja historie na to mu psycholog powiedzial ze zrobi test " wez wbiegnij szybko na czwarte pietro i zbiegnij a potem zadzwon i powiedz mi co sie stalo" no i on tak zrobil tylko ze w domu bo nie wychodzil i mowi ze 10 min potem odpoczynku i nic ani zawalu ani niczego 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Żankloda napisał:

Dla mnie tez w teorii to jest takie proste A w praktyce jest tyle bodźców zewnętrznych że ja w tym swoim chaosie w jaki mam w sobie nie potrafię tego tak wszystkiego poukładać... Ale staram się.. próbuje bo wiem że jeśli ja sobie nie pomogę to nikt nie zrobi tego za mnie.. my sami musimy pozwolić sobie dac szczęście. I nie przez  ciągłą ochronę siebie bo tak się nie da. Że się czegoś boję to będę tego unikać... Nie da się wszystkiego uniknąć.. Czasami tak myślę jaka była bym osoba teraz gdyby nie ta nerwica. Niszczy mi ona jak narazie połowę życia. Dziecko które ma 12 lat nie wie co się z nim dzieje i nie potrafi sobie z tym poradzić. Cieszę się że trochę dorosłam  do tego żeby wziąć się za siebie.. tylko oby nie było dla mnie za późno. I tak jak ktoś wyżej napisał " my z tym będziemy żyć do końca życia " tak niestety będzie... I trzeba się z tym pogodzić.. Z ta niesprawiedliwoscia.. Ja jeszcze nie potrafię. Choćby człowiek się z tego wyleczyl  to jednak wspomnienia i to co się działo zostaje w głowie...

Dokladnie ja jestem tak znerwicowana ze nie dosc ze te choroby bo tu boli tam to jeszcze tak jak piszesz rozne bodzce na nas wplywaja. Np zapytalam o cos mame ona nie uslyszala i cos zaczela pod nosem gadac ze ona nie slyszy z 2 pokoju i ja sie zdenerwowalam w tym momencie tak ze mialam ochote walnac telefonem w podloge, albo moja chrzesniaczka( tak bardzo ja kocham) a ostatnio ona tez przyszla sie przytulila a ja siedzialam nic sie nie odzywalam, myslalam o chorobach i smierci.  Jak nie siedze przygaszona( nawet na wygladzie mi nie zalezy, gdzie zawsze wszystko ladnie musialo byc) i wymyslam choroby, to laze poirytowana wszystkim

Edytowane przez Alcia29

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Alcia29 napisał:

Ciezko jest. Ja np staram sie sobie mowic " nie masz zawalu ani nic z sercem, jakbys miala to juz bys z 40 razy umarla a Ty dalej zyjesz" ale czasami to nie daje rezultatow. Staram sie sluchac ulubionej muzyki lub znalezc jakis fajny film i sprobowac sie w niego wciagnac na tyle aby nie myslec. Najgorsze jest jak dochodzi nowy objaw i od razu myslisz musze sprawdzic co to a jak poczytasz to juz powinnas umrzec z 3 razy. Ogladalam na youtube takiego kolesia ktory opowiada o swoich problemach z nerwica lekowa, mowi np ze on mial caly czas mysli o zawale czy wylewie, no ale badania wszystko wykluczyly oraz ze zadzwonil do psychologa jakas pol godzinna porada darmowa i opowiedzial swoja historie na to mu psycholog powiedzial ze zrobi test " wez wbiegnij szybko na czwarte pietro i zbiegnij a potem zadzwon i powiedz mi co sie stalo" no i on tak zrobil tylko ze w domu bo nie wychodzil i mowi ze 10 min potem odpoczynku i nic ani zawalu ani niczego 

Dobry film polecam, przeważnie nie myślę o niczym złym, niestety czar pryska po. Powiem szczerze że gdyby nie komputer to chyba te objawy miałbym 24/h. Chyba też to oglądałem, gościu co bał się w ogóle z domu wychodzić i miał tego psychiatrę przez internet chyba, który mu kazał wbiec na pietro, rozbawiło  mnie tylko to  jak psychiatra chciał mu zapisać jakiś lek a on po przeczytaniu skutków ubocznych powiedział mu że on tego nie weźmie, że najwyżej umrze bo to tak jak ze mną, boje się zacząć brać jakiś psychotropów. 

 

Godzinę temu, Alcia29 napisał:

Dokladnie ja jestem tak znerwicowana ze nie dosc ze te choroby bo tu boli tam to jeszcze tak jak piszesz rozne bodzce na nas wplywaja. Np zapytalam o cos mame ona nie uslyszala i cos zaczela pod nosem gadac ze ona nie slyszy z 2 pokoju i ja sie zdenerwowalam w tym momencie tak ze mialam ochote walnac telefonem w podloge, albo moja chrzesniaczka( tak bardzo ja kocham) a ostatnio ona tez przyszla sie przytulila a ja siedzialam nic sie nie odzywalam, myslalam o chorobach i smierci.  Jak nie siedze przygaszona( nawet na wygladzie mi nie zalezy, gdzie zawsze wszystko ladnie musialo byc) i wymyslam choroby, to laze poirytowana wszystkim

Ta obojętność jest dobijająca, niekiedy też odpowiadam tak jakby z musu byle by po chwili znów wrócić do rozmyślania nad tym jak sobie poradzić, czasem też po to żeby nie zwracać na siebie uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj miałam atak, dość dziwny po prostu zaczęłam nagle płakać jak nienormalna jakaś, nie wiem czemu siedziałam i zaczęłam myśleć o chorobach i się popłakalam, mama do mnie co się dzieje czy mnie coś boli a ja że nic ze ma dać mi spokój... też mieliście kiedyś taki wybuch płaczu? Nie wiem może to było nagromadzenie nerwów i po prostu musiałam dać upust temu wszystkiemu i zrobiłam to przez płacz

Edytowane przez Alcia29

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Alcia29 napisał:

dzisiaj miałam atak, dość dziwny po prostu zaczęłam nagle płakać jak nienormalna jakaś, nie wiem czemu siedziałam i zaczęłam myśleć o chorobach i się popłakalam, mama do mnie co się dzieje czy mnie coś boli a ja że nic ze ma dać mi spokój... też mieliście kiedyś taki wybuch płaczu? Nie wiem może to było nagromadzenie nerwów i po prostu musiałam dać upust temu wszystkiemu i zrobiłam to przez płacz

Miałem takie wybuchy płaczu, a raczej bardziej chęć bo się powstrzymywałem, było to na początku jak te wszystkie objawy się pojawiły, wtedy dominował bardzo silny lęk i takie uczucie ciepła/napięcia z tyłu głowy. Teraz trochę przywykłem do tego stanu dlatego już tak nie wybucham, teraz pozostał tzw lęk wolno płynący ogólny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Qtomo napisał:

Miałem takie wybuchy płaczu, a raczej bardziej chęć bo się powstrzymywałem, było to na początku jak te wszystkie objawy się pojawiły, wtedy dominował bardzo silny lęk i takie uczucie ciepła/napięcia z tyłu głowy. Teraz trochę przywykłem do tego stanu dlatego już tak nie wybucham, teraz pozostał tzw lęk wolno płynący ogólny.

Ja miałam wybuchy płaczu tylko gdy mocno się zdenerwowalam albo kiedy już nie miałam siły się np kłócić.. wtedy pierwsze co to płacz.. Z bezsilności takiej... Czasami też płakałam tak jak Ty Alacia.. siedzialam i za duzo o wszytskim myslalam w jakiej to jestem beznadziejnej sytuacji i zeby sie ogarniac to ja jeszcze bardziej sie dobijalam... obecnie nie mam czasu myśleć o tym że jestem chora czy coś mnie boli czy że umieram ( chyba że dopadnie mnie atak ) polecam wszystkim znalezienie sobie zajęcia...to pomaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Kasia.N napisał:

A jak radzicie sobie z tym niepokojem. Ja przez okres świąteczny do sylwestra siedziałam cały czas w domu a już jutro czas zaprowadzić dziecko do przedszkola...na samą myśl o tej drodzę mam lawinę katastroficznych myśli. 

Póki był jeszcze ten okres świąteczny, sylwestrowy to jakoś tak lepiej sobie dawałem radę, częściej widziałem się z rodziną, dla nich temat jest znany więc czułem takie jakieś wsparcie. Ale teraz jak już ten cały szał opadł, powrót do rzeczywistości już nie jest taki łatwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja właśnie piję podwójną melise..może coś da, odnośnie zajęcia to prawda bo dopóki się ruszałam i pływałam na smoczych łodziach to było ok, a teraz jest katastrofa. Pytanie czy np po badaniach jeśli wyjdą ok dam radę wrócić, boje się że mogę coś odwalac typu " boli mnie reka mam zawal nie moge wiosłować"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak ktoś wyżej napisał, nie ma sensu walczyć czy uciekać przed tym, pozostaje akceptacja i zajęcie się życiem.  Bo co nam da martwienie się o zdrowie czy życie czyż nie każdy umrze? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś z was tutaj bierze leki ? I czy ma jakieś efekty uboczne ? Czy pomagaja szybko ? Chodzi mi o takie uspokajające ciało. Bo umysł jakoś próbuje sama ogarnąć... myślenia skupianie się na czymś innym niż nerwica.. Ale ciało jest jak to napisać... jest już tak przyzwyczajone do pewnych schematów że jeśli np. Mam wyjść gdzieś do jakiejś stresującej  sytuacji spotkania z nowymi ludźmi to odrazu jest czestomocz lub biegunki... Ja sama próbuje się uspokajac.  Ale no ciężko jest powiedzieć organizmowi żeby przestał np przec  na pęcherz albo żeby jelita się uspokoiły.  Biorę czasem tabletki takie typowo uspokajające z apteki bez recepty ale nie pomagają.. chciałabym znaleźć takie które uspokoiły by mój organizm.. Szùkalam w necie.. Ale jedyne co znalazłam to olejek z konopii siewnej  taka babeczka mówiła o tym w jednym z filmikow  na Youtube... mówiła że jej bardzo pomogło chociaż miała mega obawy przed tym no bo to jednak konopia  i jakieś thc  może znikome ale jest w organizmie..  Nie chciała tego wziąć ale miała taką krytyczną sytuację że spróbowała i mówiła że jej to pomogło...dlatego się zastanawiam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak sobie teraz pomyslalam, chłopak mojej przyjaciółki waży 140 kg ma ok 50 kg nadwagi, w nocy bezdech senny i straszne chrapanie, nigdzie sie nie rusza bez auta nawet na  5 min spacer je tlusto, ma duze problemy z kregoslupem, ostatnio mial atak ze wstac nie mogl, dostaje zadyszki przy najmniejszym wysilku, ciezko mu zlapac oddech, strasznie sie poci, kuje go w klatce serce i co? On ma to w tylku, nic z tym nie robi ma to gdzies, a jak mu dziewczyna zwroci uwage to przeklina na nia ze ma mu dac spokoj i taki ktos kto naprawde ma problem z sercem to juz napewno, olewa sobie to podczas gdy ja, wysportowana dziewczyna, zdrowo zyjaca i odzywiajaca sie mam leki ze zaraz dostane zawalu bo mnie w klatce zakulo? albo inne jakies rzeczy... to jest jakas masakra

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Alcia29 napisał:

tak sobie teraz pomyslalam, chłopak mojej przyjaciółki waży 140 kg ma ok 50 kg nadwagi, w nocy bezdech senny i straszne chrapanie, nigdzie sie nie rusza bez auta nawet na  5 min spacer je tlusto, ma duze problemy z kregoslupem, ostatnio mial atak ze wstac nie mogl, dostaje zadyszki przy najmniejszym wysilku, ciezko mu zlapac oddech, strasznie sie poci, kuje go w klatce serce i co? On ma to w tylku, nic z tym nie robi ma to gdzies, a jak mu dziewczyna zwroci uwage to przeklina na nia ze ma mu dac spokoj i taki ktos kto naprawde ma problem z sercem to juz napewno, olewa sobie to podczas gdy ja, wysportowana dziewczyna, zdrowo zyjaca i odzywiajaca sie mam leki ze zaraz dostane zawalu bo mnie w klatce zakulo? albo inne jakies rzeczy... to jest jakas masakra


Też znam osoby podobne do chłopaka Twojej przyjaciółki i tak samo zadaję sobie te pytania jak to jest, że tacy ludzie żyją na luzie i niczym się nie przejmują, a ja wsłuchuję się w każdy najmniejszy objaw w swoim ciele... wtf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, minutaprawdy napisał:


Też znam osoby podobne do chłopaka Twojej przyjaciółki i tak samo zadaję sobie te pytania jak to jest, że tacy ludzie żyją na luzie i niczym się nie przejmują, a ja wsłuchuję się w każdy najmniejszy objaw w swoim ciele... wtf

A może po prostu on ma zachowania autodestrukcyjne i jego psychika jest nastawiona na samozniszczenie, obżeranie się jest tym samym co picie alkoholu czy papierosy czy narkotyki. Jeśli zmierza podświadomie do autodestrukcji to nie będzie  na to narzekał. Świadczy o tym to, że nic z tym nie orbi i wścieka się jak ktoś zwróci mu na to uwagę. Może to znaczyć że wie jak żyje i co mu grozi ale nie umie (bo podświadomie nie chce) tego zmienić. Wielu mężczyzn generalnie nie wyżala się też nikomu nawet jak czuje się źle. Fakt, ze ktoś nic nie mówi nie znaczy, że nie ma myśli na jakiś temat.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Żankloda napisał:

Czy ktoś z was tutaj bierze leki ? I czy ma jakieś efekty uboczne ? Czy pomagaja szybko ? Chodzi mi o takie uspokajające ciało. Bo umysł jakoś próbuje sama ogarnąć... myślenia skupianie się na czymś innym niż nerwica..

 

Coaxil, który biorę ma w ulotce napisane, że zapobiega objawom somatycznym w nerwicy.

Pomijam fakt, że niektórzy porównują go do placebo, jesli chodzi o skuteczność antydepresyjną, i ja to potwierdzam, natomiast wiele objawów ze strony ukladu pokarmowego zostalo zagluszonych , poza jednym atakiem lękowym z całym pakietem objawow ;) Ale nie wiem też czy powodem tego nie byl po prostu atak migreny.

 

Odkad przyjmuję Coaxil nie mam zadnych skutkow ubocznych, no może kilka pierwszych tabletek powodowalo chwilowe otumanienie, takie polgodzinne najwyzej. Ale tak poza tym to jest slaby lek, dlatego chce zmienic bo psychiki mi nie poprawil.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Qtomo napisał:
22 godziny temu, SherryAnn napisał:

 

U mnie najgorzej jest zacząć tą zmianę w pracy, jak już się wkręcę to jest ok. Najgorzej jest jak wiem że mam iść następnego dnia, na rano albo inną, generalnie złych przełożonych nie mam ale tak jakoś ten niepokój trzyma. 

 

Ja tak miałam od pewnego czasu, jeszcze zanim zaczęły sie te duze problemy z psychika. Niby lubiłam swoją pracę, spełnialam się tam a jednak psychika dawała mi znac, że cos jest nie tak. Przed praca zdarzylo mi sie nawet plakac bo musialam tam isc, i nie rozumialam tego.

Z perspektywy czasu widzę, że ja po prostu toczyłam wewnętrzny konflikt pomiedzy moimi wartościami a tym do czego bylam tam zmuszona, teraz widzę, że duzo robilam wbrew sobie, godzilam sie na zbyt duzo a z nieprawidlowosciami nikt nic nie robil bo tak przeciez wygodnie ... Poza tym nacisk, presja... to nie sa warunki do pracy dla wrazliwych i inteligentnych ludzi. Muszę się zwolnić, zanieść tam wypowiedzenie, ale się zwyczajnie boję, nie czuję się na siłach... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, SherryAnn napisał:

 

Coaxil, który biorę ma w ulotce napisane, że zapobiega objawom somatycznym w nerwicy.

Pomijam fakt, że niektórzy porównują go do placebo, jesli chodzi o skuteczność antydepresyjną, i ja to potwierdzam, natomiast wiele objawów ze strony ukladu pokarmowego zostalo zagluszonych , poza jednym atakiem lękowym z całym pakietem objawow ;) Ale nie wiem też czy powodem tego nie byl po prostu atak migreny.

 

Odkad przyjmuję Coaxil nie mam zadnych skutkow ubocznych, no może kilka pierwszych tabletek powodowalo chwilowe otumanienie, takie polgodzinne najwyzej. Ale tak poza tym to jest slaby lek, dlatego chce zmienic bo psychiki mi nie poprawil.

Psychiki nie poprawiają Ci tabletki. Tak jak wcześniej pisałem o tej babeczce co brała ten olejek.. już w natsonym filmiku mówiła że objawy somatyczne przeszły ale w głowie dalej ma chaos i myśli nad psychoterapia. Bez poukładania  sobie wszystkiego w głowie się nie obejdzie. Tylko ważne jestczeby mieć jakąś taka deskę ratunkową jak to mówi moja psycjoteraputka. Człowiek chory na nerwice to tak jakby topił się w rzece on się topi nie ma już sił walczyć z wodą ale próbuje  A ludzie stojący  na brzegu ( rodzina przeważnie) mówi Ci no dawaj dasz radę albo inaczej weź się w garść i przypłyn to przecież tylko mały zbiornik wody każdy by sobie poradził. Niestety według nich to jest nic i nie wejdą sami do tej wody żeby Ci pomóc. Oczekują tylko od Ciebie że sobie poradzisz.  Bez wsparcia jest ciężko sobie pomóc.a Ty dalej walczysz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Brii napisał:

A może po prostu on ma zachowania autodestrukcyjne i jego psychika jest nastawiona na samozniszczenie, obżeranie się jest tym samym co picie alkoholu czy papierosy czy narkotyki. Jeśli zmierza podświadomie do autodestrukcji to nie będzie  na to narzekał. Świadczy o tym to, że nic z tym nie orbi i wścieka się jak ktoś zwróci mu na to uwagę. Może to znaczyć że wie jak żyje i co mu grozi ale nie umie (bo podświadomie nie chce) tego zmienić. Wielu mężczyzn generalnie nie wyżala się też nikomu nawet jak czuje się źle. Fakt, ze ktoś nic nie mówi nie znaczy, że nie ma myśli na jakiś temat.

Ona miala zabieg w Polsce usuniecie zyl i mowi ze jej noga dretwieje bo tez sie nie rusza i panikuje z miazdzyca, a jej chlopak jak mowie jak tak patrzysz to juz powinien miec wszystkie choroby i ona mi pisze wczoraj ze sobie ze wzgledu na weekend wypili soplice drinki a ja sie boje pic, nigdy w sumie jakos nie pilam ze wzgledu na treningi ale lubilam czasem wypic lampke wina czerwonego a teraz sie boje ze serce zacznie bic za szybko 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, SherryAnn napisał:

 

Ja tak miałam od pewnego czasu, jeszcze zanim zaczęły sie te duze problemy z psychika. Niby lubiłam swoją pracę, spełnialam się tam a jednak psychika dawała mi znac, że cos jest nie tak. Przed praca zdarzylo mi sie nawet plakac bo musialam tam isc, i nie rozumialam tego.

Z perspektywy czasu widzę, że ja po prostu toczyłam wewnętrzny konflikt pomiedzy moimi wartościami a tym do czego bylam tam zmuszona, teraz widzę, że duzo robilam wbrew sobie, godzilam sie na zbyt duzo a z nieprawidlowosciami nikt nic nie robil bo tak przeciez wygodnie ... Poza tym nacisk, presja... to nie sa warunki do pracy dla wrazliwych i inteligentnych ludzi. Muszę się zwolnić, zanieść tam wypowiedzenie, ale się zwyczajnie boję, nie czuję się na siłach... :(

Ja też bym musiała się zwolnić... u mnie w pracy kładą straszny nacisk na wydajność pracownika. Nie możesz chwili stać tylko musisz pracować.. po 3 latach ja tak się nauczyłam.. Nie mogę stać bez czynnie bo zaraz będzie problem że stoję i cały czas pracuje.. i w domu też miałam takie przygadyanie.. co siedzisz..Ty tylko siedzisz wzięła by się za coś A nie tylko siedzisz ( chociaż wypelnilam  swoje obowiązki w dzieciństwie myślę że lepiej niż siostra)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Żankloda napisał:

Psychiki nie poprawiają Ci tabletki. Tak jak wcześniej pisałem o tej babeczce co brała ten olejek.. już w natsonym filmiku mówiła że objawy somatyczne przeszły ale w głowie dalej ma chaos i myśli nad psychoterapia. Bez poukładania  sobie wszystkiego w głowie się nie obejdzie. Tylko ważne jestczeby mieć jakąś taka deskę ratunkową jak to mówi moja psycjoteraputka. Człowiek chory na nerwice to tak jakby topił się w rzece on się topi nie ma już sił walczyć z wodą ale próbuje  A ludzie stojący  na brzegu ( rodzina przeważnie) mówi Ci no dawaj dasz radę albo inaczej weź się w garść i przypłyn to przecież tylko mały zbiornik wody każdy by sobie poradził. Niestety według nich to jest nic i nie wejdą sami do tej wody żeby Ci pomóc. Oczekują tylko od Ciebie że sobie poradzisz.  Bez wsparcia jest ciężko sobie pomóc.a Ty dalej walczysz...

Może i nie poprawiają ,ale czasem ratują komuś życie. Bardzo fajne porównanie napisałas,jakbym sam siebie widział. Sam to przechodziłem i powiem Ci ze jest jedyne wyjsce aby zrobic krok na przod,mianowicie dac się zakryć tą "woda" do konca i byc tego świadomym. 

Ta choroba jest rzeczywiście przekleństwem,lecz w jednej kwesti jest imo błogosławieństwem. Dzieki tej chorobie poznałem prawdę o ludziach którzy mnie otaczają. Z ogromnej liczby pseudo przyjaciół pozostała garstka przyjaciół których moge policzyc na jednej ręce. Było to bardzo przykre,potrzebowałem troche czasu zeby sie z tym pogodzić. Kiedy sie z tym oswoilem poczulem ulgę,z tego zniewolenia i wiecznych oczekiwań od wszystkich . Teraz to ja wybieram sobie przyjaciół a nie tak jak kiedyś próbuje  sie wpraszać w łaski innych. W dupie to miej koleżanko to ich problem ze chcą coś od ciebie,popatrz na to z innej strony :jaka jesteś wspaniałą ze kazdy zwraca sie do Ciebie ,co oni by zrobili bez ciebie?. Zawsze pamiętaj jaka jest prawda o tobie samymej i bądź z tego dumna. Prawda jest zawsze prawdą,nie ma się co o nia spierać,czy gniewać. Kazdy mowi ze nie lubi kłamstwa i bycia oszukiwanym , tylko ze większość z tych osob zapomina ze to dotyczy tez samego siebie.

Pozdrawiam .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Żankloda napisał:

Psychiki nie poprawiają Ci tabletki. Tak jak wcześniej pisałem o tej babeczce co brała ten olejek.. już w natsonym filmiku mówiła że objawy somatyczne przeszły ale w głowie dalej ma chaos i myśli nad psychoterapia. Bez poukładania  sobie wszystkiego w głowie się nie obejdzie. Tylko ważne jestczeby mieć jakąś taka deskę ratunkową jak to mówi moja psycjoteraputka. Człowiek chory na nerwice to tak jakby topił się w rzece on się topi nie ma już sił walczyć z wodą ale próbuje  A ludzie stojący  na brzegu ( rodzina przeważnie) mówi Ci no dawaj dasz radę albo inaczej weź się w garść i przypłyn to przecież tylko mały zbiornik wody każdy by sobie poradził. Niestety według nich to jest nic i nie wejdą sami do tej wody żeby Ci pomóc. Oczekują tylko od Ciebie że sobie poradzisz.  Bez wsparcia jest ciężko sobie pomóc.a Ty dalej walczysz...

Tak jak wspomniała Żankloda, przyczynę wyeliminujesz jedynie za pomoca psychoterapii, sam mogę to polecić, jestem dopiero po 3 spotkaniu a już czuje małą ulgę, mam wrażenie jak gdybym uczył się myśleć na nowo, sama świadomośc tego że chodzę na terapie powoduje u mnie chęc dalszej walki, leki wziąłbym tylko i jedynie jeśli przez nerwice nie mógł bym np. wyjść z domu, albo pracować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Qtomo napisał:

Tak jak wspomniała Żankloda, przyczynę wyeliminujesz jedynie za pomoca psychoterapii, sam mogę to polecić, jestem dopiero po 3 spotkaniu a już czuje małą ulgę, mam wrażenie jak gdybym uczył się myśleć na nowo, sama świadomośc tego że chodzę na terapie powoduje u mnie chęc dalszej walki, leki wziąłbym tylko i jedynie jeśli przez nerwice nie mógł bym np. wyjść z domu, albo pracować.

Mnie też wiele kwestii wyjaśniła psychoteraputka mianowicie to że mogę powiedzieć komuś NIE bez ppczucia winy... ze powinnam tak jak wyzej napisal Totaal_Error ja tez jestem wazna i moje potrzebny a nie tylko potrzeby innych. Troche to wlasnie teraz zmieniam w swoim zyciu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Totaal_Error napisał:

Może i nie poprawiają ,ale czasem ratują komuś życie. Bardzo fajne porównanie napisałas,jakbym sam siebie widział. Sam to przechodziłem i powiem Ci ze jest jedyne wyjsce aby zrobic krok na przod,mianowicie dac się zakryć tą "woda" do konca i byc tego świadomym. 

Ta choroba jest rzeczywiście przekleństwem,lecz w jednej kwesti jest imo błogosławieństwem. Dzieki tej chorobie poznałem prawdę o ludziach którzy mnie otaczają. Z ogromnej liczby pseudo przyjaciół pozostała garstka przyjaciół których moge policzyc na jednej ręce. Było to bardzo przykre,potrzebowałem troche czasu zeby sie z tym pogodzić. Kiedy sie z tym oswoilem poczulem ulgę,z tego zniewolenia i wiecznych oczekiwań od wszystkich . Teraz to ja wybieram sobie przyjaciół a nie tak jak kiedyś próbuje  sie wpraszać w łaski innych. W dupie to miej koleżanko to ich problem ze chcą coś od ciebie,popatrz na to z innej strony :jaka jesteś wspaniałą ze kazdy zwraca sie do Ciebie ,co oni by zrobili bez ciebie?. Zawsze pamiętaj jaka jest prawda o tobie samymej i bądź z tego dumna. Prawda jest zawsze prawdą,nie ma się co o nia spierać,czy gniewać. Kazdy mowi ze nie lubi kłamstwa i bycia oszukiwanym , tylko ze większość z tych osob zapomina ze to dotyczy tez samego siebie.

Pozdrawiam .

No wlasnie tak jak napisales... trzeba zacząć brać pod uwagę potrzeby swoje A nie tylko spełniać "wymogi " pseudo przyjaciół rodzinny. Ja właśnie zawsze taka byłam musiałam się dopasować albo robić coś żeby zauważono mnie w domu trochę uwagi... podobno WGL dzieci urodzone jako drugie zawsze szukają uwagi i muszą sprostać oczekiwania rodziców co do pierwszego dziecka. Ale nie o to mi chodzi teraz... tak zaglaszalam  siebie że jakby moje potrzeby nie były nigdy brane pod uwagę... A ja się bałam coś zmienić żeby nie stracić przyjaciół. A teraz przez nerwice odwrócili  się wszyscy. Beznadziejnie jest zostać sama.. dlatego znajomym nie mowie już o nerwicy w sumie to nie są bliscy znajomi. Natomiast przyjaciół nie mam. Może dlatego też szukam kontaktu w necie z osobami które moja nerwice bo przynajmniej rozumieją co to jest. Dobrze jest walczyć z myślą że nie tylko ja mam to dziadostwo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×