Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

coma, miałam dokładnie tak samiuteńko babo. I d e n t y c z n i e.

I idź - nic nie stracisz, dobiorą dokładnie leki, uspokoisz się, zrobisz coś dla siebie. Takie "najgorsze" tylko się czai. Szpital da mu w dupsko.

IMO oczywiście, ale nie sądzę, żeby ktoś ci doradził coś innego, bo to najrozsądniejsze i JEDYNE MOŻLIWE (dobre dla ciebie) wyjście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy,

Nom, to w takim razie jest masakryczny zbieg okolicznosci bo ja dopiero dowiedzialem sie o tych zaburzeniach u mamy i babci w tym roku a NL mam juz prawie 2 lata.

 

Mój ojciec ma NL i jest DDA. Babcia ma depresje, ciocia depresje z NL. Mimo to nikt z nikim o tym otwarcie nie rozmawia... :(

 

Mój dzień od rana lękliwy niemiłosiernie, bo jutro muszę wreszcie się przemóc i pójść pierwszy raz od początku roku akademickiego na uczelnię. Postanowiłam, że pójdę. Najwyżej umrę.

 

[Dodane po edycji:]

 

Najgorsze jest to, że nawet Afobamem się nie wspomogę, bo się go boję po ostatniej przygodzie... Horror.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze?

Po cholerę być nieszczęśliwym i smutnym. Nie pytam dlaczego, ale po co?

 

Uważasz, że to kwestia wyboru?

Że postawiono przede mną smutek i radość, powiedziano "wybieraj, co chcesz", a ja wybrałam smutek, bo mam takie widzi-mi-się? :roll:

Nom.

Z radością jak z pieniędzmi. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak łatwo można je otrzymać, bo wystarczy tylko otworzyć się na nowe możliwości i wyciągnąć rękę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, Z taką argunentacją nie mogę się sprzeczać :P

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja po prostu wychodzę z założenia że jeśli udało mi się wyleczyć z depresji to każdy może.

Po prostu pewnego brzydkiego jesiennego wieczora zastanowiłem się co by bylo gdybym się uśmiechnął do pięknej dziewczyny siedzącej przede mną w pociągu. (W żadne większe interakcje się z nią nie wdałem, ale był to swoisty bodziec do przemian)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mantis, po prostu mówiąc że skoro tobie się udało, to uda się każdemu zrównujesz nas wszystkich do jednego poziomu zapominając, że nerwica.com to zlepek różnych osobowości, zaburzonych w różny sposób, niekoniecznie chociażby do twojego w 1% podobny.

Gdyby wyjście z tego zasranego bagna było jak pstryknięcie palcem i powiedzenie sobie "od dziś jestem zdrowa" to myślisz, że ktokolwiek by tu siedział? Niby po co? To nie jest wybór, to walka i to zwykle zupełnie nie fair. Walka, którą można zmęczyć się do tego stopnia, że oczekując upadku i bojąc się go (przez świadomość jego bolesności) często przegrywamy walkowerem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mantis, po prostu mówiąc że skoro tobie się udało, to uda się każdemu zrównujesz nas wszystkich do jednego poziomu zapominając, że nerwica.com to zlepek różnych osobowości, zaburzonych w różny sposób, niekoniecznie chociażby do twojego w 1% podobny.

Gdyby wyjście z tego zasranego bagna było jak pstryknięcie palcem i powiedzenie sobie "od dziś jestem zdrowa" to myślisz, że ktokolwiek by tu siedział? Niby po co? To nie jest wybór, to walka i to zwykle zupełnie nie fair. Walka, którą można zmęczyć się do tego stopnia, że oczekując upadku i bojąc się go (przez świadomość jego bolesności) często przegrywamy walkowerem.

nerwica = smutek?

Wydaje mi się że rozmawiamy o 2 zupełnie różnych rzeczach.

 

Znam człowieka, którego depresja miała bardzo silne podłoże neurologiczne, ale poza nim nie znam nikogo kto nie mógłby wyleczyć się ze smutku. Wydaje mi się, że wystarczy się otworzyć na radość aby być radosnym.

Znam ludzi, którzy wkręcają sobie depresję, by móc się nad sobą użalać, bo tak łatwiej im żyć.

Wydaje mi się również, że duża część ludzi postępuje w ten sposób.

 

Powiem ci coś. Kiedyś miałem kontuzję kolana. Nie mogłem normalnie chodzić a bieganie było wręcz niemożliwe.

Pewnego dnia oglądałem sobie jakiś film. Nie pamiętam za bardzo o czym, ale w pewnej scenie główna bohaterka zaczęła ociekać przed kimś. Przez dłuższą chwilą zastanawiałem się, jak to jest możliwe, że ona biega. "Czy jej to nie boli?"

 

Tą sytuację można idealnie odnieść do depresji (przynajmniej stricte psychologicznych przypadków). Człowiek jest tak długo smutny, że widząc uśmiechniętych ludzi zastanawia się jak takie coś jest w ogóle możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, Korba, Macie racje. Nie ma co marudzić, trzeba iść do tego szpitala. Postanowione…Po prostu czuję się jakby we mnie siedziały dwie osoby. Jedna wie, że jest źle i że potrzebuje pomocy i chce tej pomocy. Druga natomiast chce się doszczętnie zniszczyć i doprowadzić do najgorszego :roll: Raz jedna ma nade mną kontrolę, raz druga... Może to jakieś rozdwojenie jaźni :shock::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi mili, uciekam do koleżanki na noc. Od niej jest bliżej do szkoły.

I tym razem pójdę, zrobię to, nie będę uciekać i unikać, stawię czoło mojemu lękowi.

 

 

Najwyżej umrę, wyląduję w szpitalu lub zwariuję. Trudno. Będzie punkt zwrotny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moj wczorajszy dzien zakonczyl sie dopiero dzisiaj. Chce wam troche opisac. Nie wiem czy powienienem ale czuje ze mam na to po prostu jawna ochote. Wczoraj bylem sie srednio na jeza. Na pewno lepiej niz w poprzednie dni. Postanowilem pojsc do kumpla na impreze. Chcialem w koncu zaczac sie starac zyc i funkcjonowac jak normalny, mlody chlopak. Oczywiscie rzeczywistosc byla duzo brutalniejsza. Zanim poszedlem oczywiscie dopadl mnie olbrzymi stres (nie wiem z czym zwiazany, pewnie z zaburzeniem) zimne lapy, stopy, lekka derelka a co jest najsmieszniejsze wszystkie funkcje zyciowe i myslowe pozostaja na swoim miejscu... kurwa to mnie dobija ze czuje sie jakby mnie nie bylo, jakbym latal gdzies a moim cialem sterowal pilot :<img src=:'> Chcialem sie rozluznic, kupilem se kilka piwek tam sie dopiero 'uspokoilem'. Zaczalem rozmawiac z kumplami, popijalem piwko i bylo dosyc fajnie, milo i przyjemnie. Nie mialem jakies kryzysu. Wrecz mozna powiedziec ze czujac upojenie alkoholowe zaczalem funkcjonowac normalnie. Czulem sie jakbym wzial xanax, nie chcialem z tego stanu wychodzic bo w koncu nie czulem tak silnego lęku i tych pierdolonych objawow. Chyba troche przesadzilem z alkoholem bo wyladowalem w kiblu... zgadnijcie po co :105:. Nawet nie wiem jak trafilem do lozka... Uslyszalem w swoim kierunku wiele milych slow, ktore uwazam trochep odniosly mnie na duchu i mowily 'wyjdziesz z tego ! to w koncu minie !'. Nawet rozmawiajac z kumplem dowiedzialem sie ze juz ma zajawki nerwicowe. Jakies klucie w klatce i juz smigal po lekarzach, szukal raka czy innych gowien. Ostrzeglem go i pokierowalem zeby nie szukal po necie informacji ktore jak zwykle w wielu przypadkach kieruja w zlym kierunku niz rzeczywiscie trzeba. Bledne kolo sie nakreca... Jak wstalem rano oczywiscie 'lep jak sklep', musialem odlezec swoje bo ciezko mi bylo. I dwa skranje uczucia: lęk + upojenie. Stranie irytujace, denerwujace i mozna powiedziec ze znowu 'latalem' tyle ze bardziej swiadomie. Jak mam taka refleksje to chce mi sie plakac bo patrze na swoich znajomych ktorzy sa w pelni szczescia, zdrowi i 'ciepli'. Znowu zimne rece i stopy... podenerwowanie, natlok mysli ktore nie pozwolaly mi zasnac. Wrocilem dopiero niedawno... rzeczywiscie nie ma sensu w objawami walczyc bo tylko mozna sie bardziej nakrecic... Znowu pustka, brak komfortu psychicznego...

 

I tako... moja refleksja... Jak widzicie nie tylko krzycze :silence: i sie denerwuje :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Ja też mam tak, ale terapeutka mówi, że nie mam Bordera bo jestem na terapii 10 miesięcy, reszta się zgadza...

 

Większość cech i objawów mam podobną do was, więc nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

,,Nerwice, jeśli interpretujemy je jako przypadki indywidualnych niepowodzeń w próbie spełnienia oczekiwań wdrażanych w procesie wychowania, zdarzają się we wszystkich znanych społeczeństwach"... z książki Margaret Mead o tematyce antropologiczno-socjologicznej. Ciekawie ujęte, ale nie przypuszczałam, że nerwica będzie mnie i na studiach prześladować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

spacerowałam po zmroku po cmentarzach... czułam się tam lepiej niż wśród tłumu żywych, głośnych ludzi.

o ile nie umiem się modlić, coś w ten deseń tam robiłam, ale bardziej do uwolnionych dusz niż do Boga.

 

potem coś przykrego wynikło i poryczałam się w drodze do domu. jestem głupiutka i nigdy nie zmądrzeje.

 

muszę się przygotować na ważną rozmowę w pracy jutro, a jestem kompletnie rozbita.....

zresztą...... mam to już naprawdę, napraaaawdę gdzieś.

gdyby nie Wojtek, złożyłabym chyba wypowiedzenie, sprzedała wszystko, co mam i kupiła bilet w jedną stronę...

 

[Dodane po edycji:]

 

terapeutka mówi, że nie mam Bordera bo jestem na terapii 10 miesięcy

yyyy.... rozwiń wypowiedź :shock:

 

pewnie chodziło o to, że po 10 miesiącach terapeutka jest w stanie stwierdzić, że Vi. nie ma bordera...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×