Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Znowu nie wiem, co jest pięć. Czy to kwestia mojej osobowości, czy zaczyna się rozwijać u mnie coś gorszego. Benzodiazepiny ratują mnie na parę godzin.

Jestem ogarnięta paniką i czuję, jakbym zaraz miała rozpaść się na milion kawałków. Dezintegracja, to słowo chodzi mi po głowie. Funkcjonuję jak duch, topię się w marzeniach, śnię na jawie. Chciałabym rzucić się i zagubić w innym człowieku, zlać z nim w jedno, zniknąć, oddać się w pełni. Ale wydaje mi się, że to nie byłby koniec, a dopiero początek mojego szaleństwa. Zaczynam czuć się jak jakaś obłąkana.

Jest tak łatwo, gdy po prostu żyje się i nikt nie kwestionuje twojej osoby. Gdy jest jak zawsze, kiedy siedzę za szybą, nikt mnie nie widzi, ja bacznie obserwuję, ale nikt mi nie zadaje pytań "dlaczego" względem mojej osoby. Tylko ja. Chciałam owszem, by się mną zainteresowano, ale teraz słuchanie przypuszczeń na własny temat powoduje to uczucie, o którym wspomniałam- pogłębia wewnętrzny rozpad. Mam nadzieję, że nie jestem blisko schizofrenii ani psychozy, że nie stracę kontaktu z rzeczywistością. Teraz przekonuję się, jak bardzo NIE CHCĘ ludzi dookoła siebie. Pogłębiają mój niepokój.

Jakby mało tego było, że sama siebie nie potrafię pojąć, inni mi tego nie ułatwiają. Zerwałam znajomość z człowiekiem powtarzającym na każdym kroku, że jestem powalona, dziwna. Nie chciałam tego słuchać. Przyszedł mój ojciec, znikąd poruszając temat, jak to do niczego nie jestem zdolna w jego mniemaniu. Zaczęłam panikować.

A teraz dobry znajomy zaczął zadawać pytania. Na temat mojej jednostronnej miłości. Na temat mnie i moich zachowań. Stwierdził, że powoduję u niego totalny mindfuck i że nie sposób mnie zrozumieć. Nie było to mówione w złej wierze, po prostu luźne przemyślenia.

Usłyszałam, że nie pojęte jest, że do każdej rzeczy, prostej, muszę mieć swoją wydumaną teorię. Że nie potrafię udzielać prostych odpowiedzi. Że to, co dla kogoś jest jasne i krótkie, dla mnie będzie powodem do kilometrowego eseju. Na przykład przy pytaniach o orientację- nie powiem, że jestem biseksualna, ale, że dla mnie pojęcie orientacji ma zupełnie inne znaczenie, że nie obchodzi mnie większość ludzi, tylko to jedna, konkretna osoba, która wzbudzi konkretne emocje, i płeć schodzi na drugi plan. Że nie potrafię określić swojego podejścia, do, załóżmy, seksu, który jest dla mnie skomplikowanym tematem. Wszystko jest dla mnie skomplikowanym tematem. Usłyszałam schowany pod tymi pytaniami zarzut i przekaz w stylu "Nikt cię nie zrozumie". Ludzie nie rozumieją, jak można jednocześnie kochać kogoś szalenie (z wzajemnością czy bez) i nie być pewnym, czy byłoby z tego cokolwiek pod względem fizycznym. Z jednej strony usłyszałam, że kocham dziwnie platonicznie, a z drugiej, iż sprawiam wrażenie osoby, która po pijaku oddałaby się każdemu, co nie jest prawdą, bo nigdy tego nie zrobiłam, nie przekroczyłam pewnej ustalonej przeze mnie granicy. Czasem moje próby okazania czułości czy potrzeby bliskości są odbierane jako chęć użycia sobie. I wszyscy, których poznałam, jak jeden mąż stwierdzą- nigdy nie chciałbym się do ciebie zbliżyć. Czasem dosłownie, czasem mniej. To boli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zima, po pierwsze nie rozsiewaj herezji. Twoje słowa: nie to nie borderline- jestes calkiem normalna. tyle ze masz powazny kryzys osobowosci." są warte tyle co zeszłoroczny śnieg. Sory, ale taka prawda. Zaburzenia osobowości diagnozuje tylko i wyłącznie lekarz psychiatra lub psycholog klinicysta - to po pierwsze, a po drugie jest to proces długotrwały. Nie da się zdiagnozować kogoś na podstawie jednej wizyty, a już na pewno nie na podstawie jednego posta w Internecie :!:

 

choc przyznam ze negatywne emocje winno sie raczej skierowac na osobe, ktora jest ich przyczyna.
Współczuję Twoim znajomym jeśli będziesz w ten sposób rozwiązywała problemy.

 

 

mam stwierdzone wielopostaciowe zaburzenia psychotyczne, czy taka diagnoza wyklucza Borderline
Nie, nie wyklucza. Ale diagnostyką niech zajmie się specjalista.

Co do Twoich objawów, to faktycznie wiele "pasuje" do BPD, ale zastanów się czy to czasem nie autosugestia? Np. w dniu kiedy ewidentnie czujemy się źle i jesteśmy w paskudnym nastroju poczytamy o depresji albo zrobimy jakiś internetowy test, który niby stwierdza czy ktoś może mieć depresję czy nie, prawie na pewno wyjdzie nam, że mamy mega ciężką depresję. Kiedy dół minie wszystko wraca do normy i jest ok. Czy to oznacza, że mamy depresję? Nie. Podobnie jest z czytaniem objawów różnych zaburzeń. Często myślimy: tak, dokładnie tak się czuję, to na pewno jest to, a nie bierzemy pod uwagę częstotliwości i natężenia objawów. Bo z osobowością jest tak, że każdy z nas ma coś z bordera. Każdy czasami zachowuje się jak typowy border z całą masą problemów, ale nie musi to oznaczać, że mamy Borderline.

Jeśli jednak czujesz, że faktycznie ciągle tak masz (zastanów się nad tym na poważnie i najlepiej w momencie, kiedy czujesz się w miarę dobrze), porozmawiaj o tym z lekarzem. On najwięcej Ci powie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lewiatanxxx, źle zrozumiesz słowo czy gest- to pytaj, pytaj o intencje, wchódź w dialog. to psycholog, mozesz sobie calkowicie poswawolic. bardzo trudno znaleźc normalnego psychologa. większość w ogóle licencji na wykonywanie zawodu nie powinna dostać.

ponadto Ty chyba nie do końca jestes szczera z psychologiem- moze po prostu masz nosa i calkiem slusznie mu nie ufasz.

psycholog nie moze wziąć na siebie Twojego balastu, bo sam by zachorował. Dla niego jestes obcy czlowiek i oczekujesz emocji, ktore damć Ci powinien ktos inny- Ty albo partner. poza tym czas jest wazny. im czlowiek starszy tym bardziej liczy sie z czasem.

 

ile masz lat?

jaka byla najbardziej nierozsadna rzecz ktora zrobilas pod wplywem emocji?

 

 

wierze w borderline, ale za dużo tu prawidłowości bym mogła dać wiarę.

 

-- 13 lis 2013, 18:43 --

 

mysle ze ktos Cie skrzywdzil.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niosaca_radosc, chyba tak jak piszesz, najlepiej będzie się spytać lekarza, teraz chodzę regularnie do jednego, więc będzie miała okazję dłużej mnie poobserwować, rok temu pytałam innego czy mam jakieś zaburzenie osobowości, ale to było na pierwszej wizycie, poza tym o wiele lepiej się czułam niż teraz, on powiedział, że nie mam, ale też nie uwierzył w moje problemy z jedzeniem, bo ja potrafię z tych emocji, problemów przytyć w 2 miesiące 20kg, a później w kolejne 2 miesiące tyle samo schudnąć (i to się ciągle dzieje). Teraz na terapię chodzę do psychologa klinicznego, może jego też spytam, lepiej bym się czuła z konkretną diagnozą, bo jakieś zaburzenia z osobowością napewno mam.

 

zima, no niestety tak jest, oczekuję od psychologa empatii, ciepła, uczucia i uwagi, a wiem, że nie powinnam, bo to obcy człowiek, ma to może związek z moim dzieciństwem, bo wychowywałam się bez ojca i pamiętam, że codziennie po kilka razy pytałam mamy "kochasz mnie? ale napewno mnie kochasz? nie zostawisz mnie?" i nie mogła odchodzić za daleko, bo zaczynałam płakać. W ogóle o tym nie myślałam, dopiero na terapii sobie to wszystko przypomniałam. Do tej pory mówiłam, że miałam idealne dzieciństwo.

A nierozsądnych rzeczy to było dużo, a o niektórych wstyd pisać, ale z takich które najbardziej żałuję to wydanie w ciągu dwóch dni wszystkich oszczędności na prawo jazdy na "głupoty", upijanie się wieczorami i wychodzenie na miasto w miejsca nieoświetlone i znane jako niebezpieczne żeby poczuć zagrożenie, jakieś emocje i często mam takie dziwne myślenie jeśli chodzi o sferę seksualną, raz brzydzę się seksem, by za chwilę stwierdzić, że to coś wspaniałego, poza tym wiem, że jestem hetero, ale mam momenty, kiedy wydaje mi się, że jestem lesbijką, choć tak nie jest, nie umiem tego wytłumaczyć, ciągle mam takie sprzeczne, dziwne myśli i nie umiem nad tym zapanować. Za niedługo mam wizytę u lekarza, może rozwieje moje wątpliwości, choć też mam problem z zaufaniem jemu i jego diagnozie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lewiatanxxx, ja tez przez to wszystko co Ty przechodzilam i to nie jest borderline. rownie dobrze moglabym napiac to wszystko po sobie. po 3ech miesiacach ni ma po tym sladu- a jedyne co zostaje na zawsze to charrrakterek i impulsywnosc. tylko trzeba sie nauczyc uderzac tym w odpowiednie miejsce. potrzebujesz dobrych leków i madrych przewodników wsrod ktorych Ty winnas byc najmadrzejszym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zima, trochę racji masz, jak sądzę. Nie oszukujmy się - psychiatrzy w dużej mierze żerują na nas - ludziach mniej, bądź bardziej zaburzonych psychicznie, więc sporo znajdzie się takich, którzy jeszcze bardziej okaleczą psychikę pacjenta, oczywiście zakładając przy tym białe rękawiczki. Tak sobie myślę, że może to i dobrze, że zarówno mój psychiatra, jak i terapeutka nie łatkują mnie narazie eFkami, bo przynajmniej mam świadomość (przynajmniej w tej chwili...), że nie zależy im na tym, by określić mnie jako nie-wiadomo-jak-zaburzoną. W końcu w takim wypadku bardziej prawdopodobne byłoby to, że zostanę ich wiecznym pacjentem.

 

Jednakże - to, że Ty akurat znalazłaś się w takiej sytuacji nie znaczy, że masz teraz wszystkich wkładać do jednego worka. Poza tym - bierz pod uwagę fakt, że bierzesz leki. Za jakiś czas mogą przestać działać. Nie chcę Cię pozbawiać pozytywnego podejścia do Twojego zdrowia, ale nawet kilkumiesięczne "remisje" nie gwarantują, że wyszłaś z tego i owego. Nie o to chodzi, że źle Ci życzę, ale zapewne niejedna osoba zna to z autopsji. Chyba, że te wspomniane przez Ciebie "trzy miesiące" dawno minęły - może rzeczywiście był to okres przejściowy ;). Tak, czy inaczej - nie wiesz jak funkcjonowałabyś bez leków.

 

-- 14 lis 2013, 14:26 --

 

Keji, to dość smutne, ale chyba prawda jest taka, że ludzie wolą proste rozwiązania. Tak wygodniej, najlepiej przymknąć oczy na głębsze przemyślenia, bo nie daj boże spadną im klapki, które od lat zwykli nosić na oczach. Lepiej nie wiedzieć... no przecież... :/ Tak poza tym - bardzo lubię czytać Twoje posty. Są sensowne i przy okazji podoba mi się Twój styl pisania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, szczególnie faceci. Ciągnie ich do mojej osoby, bo mało kto potrafi im doradzić jak ja, ale z drugiej strony właśnie narzekają, że nie ogarniają. I mi z kolei doradzić nie chcą.

 

Jezu, nie mam pojęcia, co mi jest i czy to tylko fizyczne. Obawiam się zapalenia opon mózgowych. Jakiś tydzień temu do migreny doszły krwotoki z nosa i przez noc czułam, jakbym zaraz miała dostać wylewu. Potem znowu było tylko osłabienie i bóle głowy, dzisiejszej nocy pojawiła się gorączka, prawie zemdlałam, miałam zawroty głowy do tego stopnia, że chodziłam jak po flaszce wódki. Jutro idę do lekarza, co w ogóle mnie denerwuje, bo nieobecności w szkole, w której totalnie nie daję sobie teraz rady na trzecim roku. A najgorsze, że przy tym wszystkim jest ogromny niepokój, rozbicie psychiczne, odizolowałam się od świata i czuję się jak przy jakiejś początkowej psychozie albo schizofrenii, totalny rozpad. Już nie wiem, czy biec do rodzinnego, czy do psychiatry. Pojawiła się zupełna chęć ucieczki, a do tego nawet nie tyle ponownie myśli samobójcze, co przeczucie, iż niedługo umrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa,

Poza tym - bierz pod uwagę fakt, że bierzesz leki. Za jakiś czas mogą przestać działać.

one nigdy nie przestaja dzialac.

a osobowosc tego typu nigdy sie nie zmienia.

 

najlepiej przymknąć oczy na głębsze przemyślenia

a wieczne zapetlanie sie w analizy nie jest przypadkiem szkodliwe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zerwałam znajomość z człowiekiem powtarzającym na każdym kroku, że jestem powalona, dziwna.

 

Bardzo dobrze, to jest mocno toksyczne.

 

A teraz dobry znajomy zaczął zadawać pytania. Na temat mojej jednostronnej miłości. Na temat mnie i moich zachowań. Stwierdził, że powoduję u niego totalny mindfuck i że nie sposób mnie zrozumieć. Nie było to mówione w złej wierze, po prostu luźne przemyślenia.

Usłyszałam, że nie pojęte jest, że do każdej rzeczy, prostej, muszę mieć swoją wydumaną teorię. Że nie potrafię udzielać prostych odpowiedzi. Że to, co dla kogoś jest jasne i krótkie, dla mnie będzie powodem do kilometrowego eseju. Na przykład przy pytaniach o orientację- nie powiem, że jestem biseksualna, ale, że dla mnie pojęcie orientacji ma zupełnie inne znaczenie, że nie obchodzi mnie większość ludzi, tylko to jedna, konkretna osoba, która wzbudzi konkretne emocje, i płeć schodzi na drugi plan. Że nie potrafię określić swojego podejścia, do, załóżmy, seksu, który jest dla mnie skomplikowanym tematem. Wszystko jest dla mnie skomplikowanym tematem. Usłyszałam schowany pod tymi pytaniami zarzut i przekaz w stylu "Nikt cię nie zrozumie". Ludzie nie rozumieją, jak można jednocześnie kochać kogoś szalenie (z wzajemnością czy bez) i nie być pewnym, czy byłoby z tego cokolwiek pod względem fizycznym. Z jednej strony usłyszałam, że kocham dziwnie platonicznie, a z drugiej, iż sprawiam wrażenie osoby, która po pijaku oddałaby się każdemu, co nie jest prawdą, bo nigdy tego nie zrobiłam, nie przekroczyłam pewnej ustalonej przeze mnie granicy. Czasem moje próby okazania czułości czy potrzeby bliskości są odbierane jako chęć użycia sobie. I wszyscy, których poznałam, jak jeden mąż stwierdzą- nigdy nie chciałbym się do ciebie zbliżyć. Czasem dosłownie, czasem mniej. To boli.

 

Nie wiem, jak w realu, ale na forum wypowiadasz się w dojrzały i sensowny sposób. Pod twoim podejściem do orientacji seksualnej mógłbym się podpisać rękami i nogami. Jeśli ktoś cię nie rozumie, to na ogół oznacza, że cię po prostu nie słucha. Skupia się na tym, co chce usłyszeć i co będzie zgodne z jego wizją świata i relacji międzyludzkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa,

a wieczne zapetlanie sie w analizy nie jest przypadkiem szkodliwe?

Owszem, też jest ;). Dobrze byłoby znaleźć złoty środek. Jak narazie - nie wychodzi mi, przyznaję.

 

Co do leków - chodziło mi o to, że organizm się przyzwyczaja, potrzebuje coraz większej dawki. Nie wiem jak z lekami, które Ty przyjmujesz, nie znam się. Także, ok - to było trochę "na wyrost". :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Pisanka,

ja próbuję egzystować bez leków. Kiedy brałam - wydawało mi się, że zupełnie na mnie nie działają. Teraz okazuję się, że jednak coś dawały. Delikatnie, bo delikatnie, ale zawsze. Teraz znowu nadchodzą dni, godziny, minuty - kiedy emocje mnie zalewają, a myśli stają się bardzo złe.

Walczę o przetrwanie w nierównej walce z samą sobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja aktualnie jadę tylko doraźnie na benzo. wesoło nie jest, biorąc pod uwagę moje dodatkowe zaburzenia lękowe, natomiast brałam już 3 albo 4 rodzaje leków stałych i nie chciałabym do nich wrócić, dla mnie są one jeszcze zbyt mało dopracowane...

 

To, co napiszę, średnio będzie podchodziło pod temat zaburzenia, ale muszę się "wygadać". Nigdy nie przypuszczałam, że tak mocno i boleśnie dotknie mnie temat miłości, ani nie przypuszczałam, że pomimo wybuchowego temperamentu okażę się osobą tak beznadziejnie cierpliwą; czekającą, pomimo braku nadziei, pomimo usłyszanego "nie", pomimo setek kilometrów i chyba każdej kwestii definitywnie przekreślającej moją sprawę. Toż to prawie 3 lata już. Miesiące nie widzenia się, przerwy w rozmowach, a wciąż z poczuciem tej więzi, jaka mnie z nim połączyła od pierwszego spotkania, zabójczego sentymentu. Mogliśmy być zupełnymi wrogami, zostaliśmy przyjaciółmi, moglibyśmy być wszystkim, poza wejściem na poziom powyżej przyjaźni. Tak, powiedziałam, co czuję. Nie wiem, czy zostało to zignorowane, czy nie. Jeszcze nikt tak bardzo nie utkwił w mojej podświadomości, nie miał tak dużego wpływu na to, co robię, ledwo zdając sobie z tego faktu sprawę. Moje myśli w wolnej chwili zmierzają w tym jednym tylko kierunku, jego osoba oddziałuje cholernie silnie nawet na moje sny. Wszystko, co mam do zaoferowania drugiemu człowiekowi czeka mniej bądź bardziej cierpliwie. Paradoksalnie, uczucie to dojrzało na tyle, iż nie mam potrzeby obnoszenia się z nim, z drugiej strony jednak, przy każdym spotkaniu nabieram coraz większego chłodu, aby sprawiać wrażenie, iż rzeczywiście już po wszystkim- automatycznie, nawet jeśli nie do końca zgadzam się z tym. Ludzie postronni znający sprawę stwierdzają, iż są pełni podziwu, jak potrafię zachować taki dystans czując tyle, choć ponoć wciąż widać to w moich oczach. Gdyby nie te kilometry, mogłabym chociaż stać z boku, jednocześnie będąc bliska; oferując to, co mam do zaoferowania, w sposób dyskretny, nieco z góry. Jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, nacieszyłabym się samą możliwością częstszego widywania się; Tak bardzo mamy o czym rozmawiać, oboje posiadając podobne problematycznie charaktery, i ja, z moim uwielbieniem to zgłębiania konkretnych osób. Wystarczyłaby mi namiastka partnerstwa; Nie jestem fanką uciśnionych związków, nie czuję konieczności co do seksu, nie chcę mieć kogoś na własność, a jednak przykra prawda jest taka, iż oboje mamy pojęcie na temat tego, czego nie potrzebujemy, ciężko zaś uformować wizję tego, co rzeczywiście wyszłoby nam na korzyść i sięgnąć po to. Ja jednak miałabym zawsze odwagę spróbować; bez żadnych wyobrażeń, po prostu, i boli mnie, że ludzie, na których mi zależy, są tak bardzo zamknięci i zdecydowani na nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Keji, daruj sobie. Ja na taka zamknieta osobe stracilam 11 lat. Nie otworzylam go, tylko jeszcze bardziej zamknelam. moje zaburzenie zrobilo nam z zycia pieklo.

 

-- 18 lis 2013, 15:02 --

 

 

Tak z innej beczki: czy ktoś zapoznał się z książką "Uratuj mnie" Rachel Reiland i jakoś się w tym odnalazł? Miałem właśnie zamiar przeczytać i nie wiem czy warto?

 

 

Znam ksiazke i ja serdecznie polecam zaburzonym i ich bliskim. Bardzo wazna bo daje nadzieje na wyleczenie z tak ciezkiego zaburzenia, jakim jest border. Postac Rachel jest mi szczegolnie bliska, bo tez jestem acting out.

 

Ksiazka powinna tez stanowic instrukcje dla wszystkich terapeutow leczacych takich pacjentow. Jak dac bezwarunkowa akceptacje i milosc czlowiekowi, ktory tego nie zaznal w dziecinstwie. Jak wyprowadzic z zahamowan i kompleksow. Jak pokierowac rozwojem emocjonalnym, dac poczucie bezpieczenstwa, itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę popaść w przekonanie, że jestem w stanie tylko skrzywdzić drugą osobę. Jest taka możliwość, ale wolałabym wziąć odpowiedzialność i podjąć starania.

 

Mniejsza. Wczorajszej nocy o mało nie wylądowałam na pogotowiu, ani nie zrobiłam sobie krzywdy. Od 9 lat mam ataki paniki i jeszcze tak silnego nigdy nie przeżyłam. Czułam się tak okropnie, że płakałam ze strachu po raz pierwszy od lat, trzęsąc się i powstrzymując od krzyku. Zaczęło się od kwestii neurologicznych, ostatnio jak wspominałam zresztą męczą mnie zawroty głowy, pogorszenie wzroku, migreny, ucisk w głowie, czasem krwotoki z nosa, dodatkowo nie mam na razie tabletek hormonalnych i mój puls w stanie spoczynku wynosi 110. Do lekarza mam zapis dopiero po nowym roku, badania to jakaś odległa przyszłość. Ostatnio natomiast nie dość, że nie mam pojęcia, co mi jest, to czuję się tak źle, iż mam ochotę na kolanach błagać, oby to nie był żaden guz, oddam wszystko. Potem przyszedł atak paniki. Zaczęłam płakać ze strachu, jak często ostatnio każdy ruch otoczenia powodował, że miałam ochotę krzyczeć, poczułam się tak bezsilna, słaba, ucisk w głowie zwiększał się, miałam wrażenie, jakby krew zalewała mi mózg, a potem zaczęły się halucynacje. Przez dwie godziny miałam wrażenie, że wszystko widziane kątem oka rusza się, przemyka, potem z ciemności wyłaniały się kształty i kierowały w moją stronę, jakby chcąc mnie przygnieść, odbicia w szybie przybrały jakieś dziwne formy. Zatykałam sobie usta, oby tylko nie krzyczeć, nasilenie tego totalnie mnie zaskoczyło. Wzięłam podwójnie większą dawkę benzo niż zwykle- nic nie dało. Obudziłam się z migreną i niepokojem. A najgorsze, jak cholernie samotna wtedy byłam. Nie chcę zwracać uwagi rodziny, napisałam do dobrego znajomego (co to nie wierzy, że ja leki w jakimś celu biorę), okazało się, że leży i zdycha po jakimś dopalaczowym gównie, więc "nie może mi pomóc", uderzyłam do przyjaciela, ale szybko przeprosiłam za zawracanie dupy, nie lubię mówić ludziom o tych kwestiach, bo twierdzą, iż wyolbrzymiam.

 

-- 20 lis 2013, 21:13 --

 

Jestem po dzisiejszym dniu taka rozbita między, powiedzmy, kilkoma światami. Nie wiem, którą drogą iść. Jedna, to nieustanne modlitwy i błagania oraz bezsensowna nadzieja i wyczekiwanie (Bo może, bo może jednak, gdzieś, kiedyś, jakoś) na człowieka, który wyraźnie nie chce tego, co ja chcę dać. Sentymentu nie zburzę, ale mogę panować nad myślami i postępowaniem. Druga, to rzucenie się w innego faceta, ledwo dojrzałego jeszcze emocjonalnie, ale z którym łączy nas jakaś więź, którego cudem udało mi się zgłębić i który, niestety, naznaczony piętnem ostro porąbanej rodziny pełnej manipulacji emocjonalnej, ma pewne niemiłe przymioty charakteru. Chociaż rozumiemy się i niemal dojrzewamy na swoich oczach, możliwość czegokolwiek większego jest wciąż nikła i wiąże się z moją odwieczną walką- nieudanymi próbami przełamania męskiego uprzedzenia, strachu, a tym samym mojego poczucia wiecznie bycia niewystarczającą. Istnieje dwóch mężczyzn, z którymi mogłabym być, jeden bardziej niedostępny od drugiego. Trzecia opcja, to przestać liczyć na cokolwiek i zająć się swoimi sprawami. Czwarta natomiast, wrócić do kobiet, nauczyć się bycia z nimi- chociaż potrafią budzić moje skrajne emocje, nigdy nie czułam, że dla jakiejś mogłabym być niewystarczająca, chcą mnie taką, jaką jestem. Same też nie mają takiego lęku i są bardziej otwarte na drugiego człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, szczególnie faceci. Ciągnie ich do mojej osoby, bo mało kto potrafi im doradzić jak ja, ale z drugiej strony właśnie narzekają, że nie ogarniają. I mi z kolei doradzić nie chcą.

 

Jezu, nie mam pojęcia, co mi jest i czy to tylko fizyczne. Obawiam się zapalenia opon mózgowych. Jakiś tydzień temu do migreny doszły krwotoki z nosa i przez noc czułam, jakbym zaraz miała dostać wylewu. Potem znowu było tylko osłabienie i bóle głowy, dzisiejszej nocy pojawiła się gorączka, prawie zemdlałam, miałam zawroty głowy do tego stopnia, że chodziłam jak po flaszce wódki. Jutro idę do lekarza, co w ogóle mnie denerwuje, bo nieobecności w szkole, w której totalnie nie daję sobie teraz rady na trzecim roku. A najgorsze, że przy tym wszystkim jest ogromny niepokój, rozbicie psychiczne, odizolowałam się od świata i czuję się jak przy jakiejś początkowej psychozie albo schizofrenii, totalny rozpad. Już nie wiem, czy biec do rodzinnego, czy do psychiatry. Pojawiła się zupełna chęć ucieczki, a do tego nawet nie tyle ponownie myśli samobójcze, co przeczucie, iż niedługo umrę.

 

 

Wiesz co, mi to przypomina dekompensację ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam niedawno u psychologa, pytałam czy to może być borderline i mówił, że mam dużo cech z tego zaburzenia i prawdopodobnie tak, że też to sam zaobserwował, ale narazie nie chciał nic mówić, bo nie warto tak stawiać diagnozy, żeby pacjent za bardzo się nie utożsamiał z nią, rozwiązywałam też jakieś testy, nie wiem po co. Zdołowana jestem trochę taką diagnozą, wolałam chyba usłyszeć, że jest ze mną wszystko w porządku. Pożyczyłam sobie książkę "Zaburzenia z pogranicza", żeby trochę zrozumieć moje zachowanie, ale się zdołowałam, bo czytam i wszystko idealnie pasuje do mnie, mam tak samo porypane życie, tyle złych rzeczy robię i nie umiem się kontrolować, nic mi nie wychodzi, a inni są przeciwko mnie i nikt mnie nie wspiera. Nie mogę sobie poradzić z wahaniami nastroju, nie wiem kim jestem, co czuję, co powinnam robić, ciągle towarzyszy mi lęk i go zajadam, beznadziejnie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, mi to przypomina dekompensację ..

 

Czy ja wiem? Ogólnie kojarzę to pojęcie, ale średnio widzę zależności. Może muszę doczytać. Jednak racja, od jakiegoś czasu znowu dążę do stanu załamania emocjonalnego. Taka negatywna mania. Muszę wszystko uporządkować, ale zanim to zrobię na jakiś czas, pewnie wszystko pokryje się wybuchami agresji, hiperaktywności i szaleństwa, bo nie mam gdzie się wyładować ani jak.

Jestem taka zła na siebie, że nie potrafię wychodzić nawet pełnego tygodnia w szkole, tak nieskłonna jestem do systematyczności. Pójdę w poniedziałek, pójdę we wtorek, pójdę w środę, a tu nagle czwartek po prostu czuję, że nie jestem w stanie. Czasem to jeden dzień, czasem dwa, trzy, ale od września nie udało mi się zaliczyć 100% zajęć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko czyta mi się "Uratuj mnie", ponieważ za bardzo utożsamiam się z problemami bohaterki i dziwnie się czuję czytając to.

Eh, jest bardzo źle, bo z powodu ciąży odstawiłam leki. Nie, ciąża nie była planowana, ale nawet najlepsza antykoncepcja zawodzi. Oby udało się dożyć porodu... A to jeszcze do maja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko czyta mi się "Uratuj mnie", ponieważ za bardzo utożsamiam się z problemami bohaterki i dziwnie się czuję czytając to.

Eh, jest bardzo źle, bo z powodu ciąży odstawiłam leki. Nie, ciąża nie była planowana, ale nawet najlepsza antykoncepcja zawodzi. Oby udało się dożyć porodu... A to jeszcze do maja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grr grr, życie codzienne. Miałam 4 przyjaciół w klasie: najpierw dwójka się wyprowadziła, ostatniego teraz wydalili ze szkoły. Jestem totalnie sama wśród bandy kretynek. Jakby tego było mało, jego psychiczny ojciec widzi winę we wszystkich, lecz nie w sobie i swoim synu, więc jestem obwiniana o to i ze strony 50- cio latka nazywana kretynką za moimi plecami. Nie znoszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×