Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

pisanka, dekoloryzacja, dekoloryzacja i raz jeszcze dekoloryzacja.

 

A żeby nie było zbytniego offtopu to napiszę, że mój border mnie dzisiaj zjadł.

Pochlastałam sobie całe nadgarstki, i czułam się jak zupełna dziwka tylko dlatego, ze K mnie tak potraktował.

Właściwie zrobiłam to, bo miałam kompletny mętlik w głowie, wyrzuty sumienia przeplatane z "ale ja nic nie zrobiłam", "nie rozumiem" i "już nigdy nie będzie tak samo".

:bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no co ty, może mu poprostu zależy? z moim poprzednim partnerem byłam (z ciągłymi przerwami) 3,5 roku. to, jakie jazdy emocjonalne sobie na wzajem robiliśmy, to nieprawdopodobne wręcz. albo ja wyłam, albo on wył, bo albo ja się czułam zraniona i "zniszczona" albo on przeze mnie. nie potrafiliśmy z siebie zrezygnować na dobre, ale nie powiedziałabym, że on był zaburzony osobowościowo. miał coś z nerwicą na pewno (leczył się nawet kiedyś). w każdym razie no cóż, znosił te moje odejścia, bo potem przyjmował mnie z powrotem. po prostu dawał się wkręcić w bajke, że tym razem już na pewno będzie dobrze i nie będziemy się tak katować wzajemnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, masz rację, jest zaburzony.

Po młodzieńczych ekscesach narkotykowych/alkoholowych ma problem z agresją, zazdrością. Miewa lęki i niepokoje.

Ciężko jest jak dwoje partnerów jest z problemami/przeszłością.

Ale z drugiej strony chyba nikt 'normalny' by ze mną nie wytrzymał.

 

Ja nie wytrzymuję dziś ani z nim, ani z sobą.

Bardzo dawno nie było tak źle. Samookaleczenia, odrzucenie, rezygnacja, myśli samobójcze.

Co ma być, to będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z ciekawości - jeżeli inni ludzie nie wiedzą, że macie jakąkolwiek diagnozę, to również potrafią zauważyć w jakiś sposób "rozmyte ja", poczucie braku własnej, jasnej tożsamości?

Nigdy.

Powszechnie widzi mnie się jako osobę dobrze ukonstytuowaną w rzeczywistości, pewną, trochę ekscentryczną, ale - nigdy nie rozmytą. Przyjęło się, że to ja narzucam, a nie - mi. Jestem, pozornie, dość "szczelna", twarda, z wyraźnie zaznaczonymi granicami siebie..

 

-- 25 sty 2013, 23:11 --

 

jest coś, o co już dawno chciałam zapytać. czy macie poczucie "psucia" przedmiotów i ludzi swoją osobą? swoimi wadami?

Wręcz przeciwnie.

To inni skażają sobą. Miejsca, piosenki, kolory, imiona, zapachy, smaki.

Najwyraźniej dostrzegam to w momencie, gdy jestem z kimś choćby najlżej skonfliktowana - wszystko, co przywodzi na myśl ową osobę staje się nieznośne, wścieka i zrozpacza jednocześnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... jasne, że da się przejść na drugą stronę, ale, myślę, że wiesz, "fizyczny" osobnik to nie problem. W głowie zostaje natomiast na zbyt długo. A kiedy włączysz do obrzydzenia i pewnej rozpaczy kwestię skażonego powietrza, którym razem ście oddychali...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest coś, o co już dawno chciałam zapytać. czy macie poczucie "psucia" przedmiotów i ludzi swoją osobą? swoimi wadami?

 

ja tak mam, widzę jak zniszczyłam osobowość męża. On totalnie mi się podporządkował, zatracił swoje "ja" na rzecz mojego. Ale nie wiem czy przez właśnie moje bpd czy może jeszcze przez coś innego :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę się z wami czymś podzielić.

Wczoraj wieczorem K przytulił mnie mocno, bo źle się czułam, i powiedział mi kilka słów, które są tak bardzo proste i prawdziwe.

Powiedział, że wie, jak bardzo ciężko miałam w dzieciństwie, i że widzi to za każdym razem jak płaczę, że widzi małą, skrzywdzoną istotkę. Że wie, że w głębi duszy bardzo chciałabym być szczęśliwa, zdrowa. A ja jestem po prostu smutna. Zwyczajnie, bardzo smutna.

 

Wyłam jak mops, wzruszyłam się tak, że aż zaczęłam szlochać.

Nikt NIGDY tak do mnie nie powiedział. Nikt chyba nawet mi nie współczuł, a ja tak bardzo potrzebowałam, żeby ktoś uchylił się nade mną i głaskając mnie po głowie powiedział, że jestem biedna, biedna i skrzywdzona, ale będzie dobrze.

Idę dziś do psychiatry.

Napiszę, co ciekawego mi powiedziała, ale nie sądzę, żeby to była miła wizyta biorąc pod uwagę to, jak wyglądają moje ręce, nadgarstki i dłonie :roll:

Mam tylko nadzieję, że będę się w miarę czuła do jej czasu, bo ostatnio złapał mnie jakiś przedwizytowy dół i właściwie prawie się nie odzywałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa skarb masz w domu :)

 

mam do was pytanie, czy was też wkurza to, że tak naprawde nie obchodzicie psychoterapeuty? ze tak na dobra sprawe to nie zalezy mu na was? ze jest raczej tak sztywno tylko po to by pomoc rozjasnic pare spraw, dac poczucie bezpieczenstwa w gabinecie ale poczucia "że mu zależy" to już nie?

czy ja moze stawiam za duze wymagania swojej terapeutce?

czy wkurza was to, ze za każdym razem jak wchodzicie do gabinetu, to on/ona pyta: z czym Pani dzisiaj przychodzi? ( czy inne w tym tylu pytania?) nie ma ciaglosci do poprzedniej sesji, kazda na dobra sprawe moglaby byc osobnym bytem. Niby mi ostatnio zarzucila, ze to ja sie nie trzymam konsekwencji itp., ze to ja powinnam mowic o czym chce dzis rozmawiac, czy kontynuowac problem z poprzedniej sesji.

czy ja za duzo wymagam od niej? bo chcialabym, zeby to ona trzymala tej konsekwencji, zeby to ona dyktowala o czym dzis bedziemy rozmawiac.

gubie sie juz w tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest coś, o co już dawno chciałam zapytać. czy macie poczucie "psucia" przedmiotów i ludzi swoją osobą? swoimi wadami?

 

ja tak mam, widzę jak zniszczyłam osobowość męża. On totalnie mi się podporządkował, zatracił swoje "ja" na rzecz mojego. Ale nie wiem czy przez właśnie moje bpd czy może jeszcze przez coś innego :105:

 

mam podobnie :/ ale nie widzę, żeby bardzo mu było z tym źle ;>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

legero a wiesz czego byś dokłandnie chciała od t?

 

hmm... ogolnie to ciężko powiedzieć ale tak na dobrą sprawę to chciałabym, żeby to ona "ciągnęła mnie za język". Mi samej ciężko powiedzieć, opowiedzieć o czymś trudnym. Najgorsze jest to, że zanim wejde do gabinetu to wiem o czym chce rozmawiać, jak zacząć itp. Wchodze i..... wielkie gówno z tego wychodzi. Siadam ( ostatnio stoję) i cisza. I ona zaczyna: z czym Pani dzisiaj przychodzi. Co słychać itp. i mówiłam jej nie raz, żeby tak mnie nie pytała to ona mówi, że ta rutynowo zaczyna z każdym pacjentem no i ch... mnie to obchodzi. I przez to nie czuje się jakby na mnie jej zależało. Czuje się jak kolejny pacjent, kolejna godzina zapełniona, kolejna stówka w portfelu itp. Chciałabym sobie odpuścić, potraktować to na zasadzie: mam problem, ona ze swoją fachową wiedzą pomoże mi zobaczyć coś czego nie widze, rozjasnić mi umysł itp. ALE NIE POTRAFIE :( Za bardzo emocjonalnie do niej jako osoby podchodze. Doradzcie cos prosze bo zwariuje zanim sie wylecze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiedz jej to co tu napisałaś.

jak może cie pociągnąć za język skoro nie wie o czym w ogole chcesz rozmawiać.

może warto przeanalizowac co cię tak blokuje?

mowilam jej ale ona uparcie uwaza, ze to ja powinnam zaczynac. pewnie ma racje.

ona wie, ze ogolnie to mozemy o wszystkim rozmawiac, zna ogolny zarys wszystkiego co mnie spotkalo w zyciu, wiec tematow do rozmowy by jej nie brakowalo.

probowalysmy analizowac ale ja sie zamknelam i nic jej nie powiedzialam konkretnego. ech... ciezki ze mnie przypadek terapeutyczny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

legero, spokojnie, myślę, że bywają gorsze przypadki (np moi :roll: ), wierzę, że dasz radę tylko trzymaj się jej nogami i rękami.

 

Ja zdycham.

Mam wrażenie, że cokolwiek sobie zbudowałam - siebie, swoje ja, swój dom, rodzinę - wszystko się rozpada.

Wszystkie relacje, uczucia, zasady.

Mam wrażenie, jakby ktoś obdzierał mnie... ze mnie :shock:

Nie potrafię inaczej tego wyrazić, wariuję.

Wszystko oddala się i traci sens, to boli, bardzo boli.

Nie chcę tego tracić, dopóki mam świadomość, ze to tracę, chcę coś zrobić.

Ale nie wiem co, chcę to zatrzymać, ale nie wiem jak.

Leki, które biorę gówno mi dają, psychiatra się boi, nie chce zmienić.

Jestem w dupie, mam ochotę zabrać Puszynkę, plecak, wsiąść w samochód i zostawić to wszystko.

Ale ja, puszynka i border to i tak zbyt wiele.

Boże, pier8dolę bez sensu, wybaczcie,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Ja przepraszam, że tak się wcinam w środek dyskusji, widzę, że wszyscy już tu się znacie. Trafiłam na to forum, bo mam straszne problemy ze sobą. Dziś znów w pracy naszedł mnie atak płaczu, bo szef (tata mojego narzeczonego) powiedział, że jak odbieram telefon, to powinnam się przedstawiać. A po co, skoro wystarczy sama nazwa firmy? Może zacznę od początku... mam bardzo chwiejne nastroje, co chwila mam jakieś załamania, dołki, a za dwie - trzy godziny potrafię patrzeć na świat inaczej. Jakbym była inną osobą. Czuję, że moje ciało i mój umysł czasem odcina się ode mnie i nie mam na nie wpływu. Najgorsze jest to, że nikt o tym nie wie. Jestem osobą bardzo wykształconą (kierunek prawniczy), kiedyś byłam modelką, mam bogatego narzeczonego. Naprawdę nie wymyślam. Ktoś by pomyślał, że to super, a dla mnie to nic takiego, nie cieszę się z siebie. Zaczęło się po studiach. Mam 27 lat i wciąż nie mogę znaleźć pracy, znam trzy języki, mam super wykształcenie, a nawet nie chcą mnie na asystentkę czy osoby do wklepywania danych do komputera. Wysyłam mnóstwo CV i nic. Dlatego przyjęłam propozycję narzeczonego i pracuję u jego rodziców w firmie. To mnie dołuje, sprawia, że czuję się niewartościowa, że sama nic nie osiągnęłam, choć staram się od ponad dwóch lat :( I wiecie co? Przez to wszystko momentami nienawidzę i jego, i jego rodziców, i siebie. Już nawet nie chcę chodzić do niego do domu. Wyżywam się na mojej mamie :( Ludzie mnie denerwują. Nie mam przyjaciół, bo na studia wyjechałam daleko od miejsca zamieszkania i jak wróciłam, to po tylu latach każdy ma swoje zajęcie, albo ludzie też się porozjeżdżali. To doprowadza mnie do załamań, najmniejsza rzecz wyprowadza mnie z równowagi. Wahania emocjonalne miałam już wcześniej, teraz się nasiliły i dopiero teraz potrafię się do nich przyznać sama przed sobą. Myślałam kiedyś o tym, żeby porozmawiać z mamą, ale nie chcę jej martwić. A narzeczony powie od razu, że wymyślam i cuduję. Nie taką mnie poznał i nie chcę stracić w jego oczach :( Poza tym, lepiej jak facet nie wie wszystkiego, bo faceci są jak dzieci. Przestraszy się i ucieknie. Ściska mnie w dołku, pracownicy chodzą, a ja pilnuję się, żeby się nie rozpłakać. wyglądam jak cień człowieka, potrafię zapatrzeć się w jeden punkt i wzdychać, bo mi ciężko. Cieszę się, że jest takie forum i że mogę do was napisać. Pozdrawiam was mocno

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jezuuu ale mnie wessała czarna dziura sesji. 5 dni z nauką ekstremalną, ze śladową ilością jedzenia i toną szlugów :<img src=:'>

i wcale nie oglądam tych jebniętych żubrów online tudzież pand, którymi jara się cały studiujący internet.

 

controlxxx, w dzisiejszych czasach prawo nie jest już niestety żadnym gwarantem zdobycia pracy. bez aplikacji szanse są podobne jak w przypadku politologów, socjologów, pedagogów... co z tego że dużo umiesz? teraz to nie wystarcza. praca jest efektem przypadku i szczęścia, bardziej niż kwalifikacji. w każdym razie nie zarzucaj sobie że to Twoja wina, że pomimo świetnego wykształcenia nie pracujesz tam, gdzie byś chciała.

 

a faceci są jak dzieci to prawda :lol: w dodatku jest pewien szczególny typ pseudo-macho, faceta o horyzontach wąskich jak mikropory w prezerwatywie. typ ten pochodzi z tradycyjnego domu, gdzie wszyscy byli "normalni" bo chodzili w niedziele do kościoła. gdy ktoś z jego bliskich ma problemy psychiczne, osobnik przygląda się podejrzliwie i niedowierzająco. zaburzenia dzieli bowiem na dwie grupy; prawdziwych chorych z jawną, głęboką psychozą, których, jak twierdzi, należy omijać z daleka i wszystkich pozostałych z problemami umiarkowanymi, których wrzuca do worka "wydziwianie". partnerka pseudo-macho musi pełnić rolę zastępczej mamy, a więc gwarantować wikt i opierunek + bonus w postaci usług seksualnych (z reguły częstych ale krótkich). gdy sama będzie miała problemy natury psychicznej, osobnik najpewniej będzie zaprzeczał problemowi tak długo, jak będzie to możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Control może dobrze byłoby na początek spróbować porozmawiać z mamą? Nie wiem jakie macie kontakty więc trudno mi to proponować, ale nie myśl o martwieniu jej, to przecież ludzkie i normalne mieć trudności.. a Ty i tak z tego co piszesz dobrze sobie radzisz. Mogłabyś nawet powiedzieć o tym, że przyczyną wyżywania się jest to, że Ci ciężko, ale nie wiem jak blisko jesteście i co to za osoba... Chciałabym Ci pomóc jakoś, coś doradzić... Masz chyba zaniżone poczucie własnej wartości. Podejrzewasz u siebie osobowość chwiejną, że w tym temacie napisałaś?

 

I prawdę mówiąc to przeraża mnie jak czytam, że jesteś w narzeczeństwie z kimś komu czujesz, że nie możesz powiedzieć o trudnościach jakie przeżywasz ):

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, żaden ignor, tylko jestem dziś tak wycieńczona, że wcześniej rzuciłam okiem w ostatni post poprostu ;)

 

ja to generalnie czuję się obdarta z siebie. przez terapię. o rzuceniu wszystkiego i wyjechaniu w bieszczady myślę nader często. nawet zaczęłam tym grozić bliskim i szczerze wierzę, że pewnego dnia się wkurzę i faktycznie zniknę na jakiś czas.

 

w każdym razie stało się coś konkretnego co spowodowało taki stan? jak się trzymasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×