Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Ja to bym chciała pójść na medycynę, to jest życie, pozycja, dużo kasy i to poczucie, że się pomaga innym, że dzięki mnie ktoś odzyskał zdrowie, siłę, fajnie by było :105: , ale nie mam umysłu ścisłego, tylko humanistyczny.

Na psychologie warto iść, w końcu jest to przyszłościowy kierunek, coraz więcej osób zaburzonych, coraz więcej do leczenia.

Z tego wszystkiego, popijam dzisiaj ruskiego szampana i liczę na to, że nie dostanę lęków. Musiałam się rozluźnić, strasznie mnie głowa bolała. Wczoraj wzięłam tylko malutką ćwiarteczkę leku, więc nie powinno być jakoś tragicznie. Oby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to bym chciała pójść na medycynę, to jest życie, pozycja, dużo kasy i to poczucie, że się pomaga innym, że dzięki mnie ktoś odzyskał zdrowie, siłę, fajnie by było :105: , ale nie mam umysłu ścisłego, tylko humanistyczny.

Na psychologie warto iść, w końcu jest to przyszłościowy kierunek, coraz więcej osób zaburzonych, coraz więcej do leczenia.

Z tego wszystkiego, popijam dzisiaj ruskiego szampana i liczę na to, że nie dostanę lęków. Musiałam się rozluźnić, strasznie mnie głowa bolała. Wczoraj wzięłam tylko malutką ćwiarteczkę leku, więc nie powinno być jakoś tragicznie. Oby.

Zauważyłam że w pierwszej kolejności wspomniałaś pozycje i kasę,a dopiero potem fakt że się pomaga ludziom.Takie ustalanie priorytetów bardziej pasuje do wlaściciela banku,ale nie lekarza...

 

-- 11 sty 2015, 21:19 --

 

caramel rose,

W jakim wieku jesteś,jeśli wolno spytać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłam że w pierwszej kolejności wspomniałaś pozycje i kasę,a dopiero potem fakt że się pomaga ludziom.Takie ustalanie priorytetów bardziej pasuje do wlaściciela banku,ale nie lekarza...

 

Więc może dobrze, że nie jestem lekarzem. No, ale taka prawda, mają idealne życie, każdy ich szanuje i się z nimi liczy, a w dwa dni (prywatnie) jak się postarają to mogą zarobić tyle co niejeden zarabia na miesiąc. Bardzo idealizuję tę grupę społeczną, a zwłaszcza mojego lekarza.

 

Mam 25 lat, a czemu pytasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczytajcie o: Marsha M. Linehan, sama miała borderline, wiele prób samobójczych za sobą, a została terapeutką i nawet opracowała dzięki temu wlasne podejście psychoterapeutyczne, niezwykle pomocne przy/w BPD.

 

http://emocje.pro/profesor-marsha-linehan-wyjawia-wlasne-zmagania-z-zaburzeniem-borderline/

 

Ciekawe artykuły poza tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłam że w pierwszej kolejności wspomniałaś pozycje i kasę,a dopiero potem fakt że się pomaga ludziom.Takie ustalanie priorytetów bardziej pasuje do wlaściciela banku,ale nie lekarza...

 

Więc może dobrze, że nie jestem lekarzem. No, ale taka prawda, mają idealne życie, każdy ich szanuje i się z nimi liczy, a w dwa dni (prywatnie) jak się postarają to mogą zarobić tyle co niejeden zarabia na miesiąc. Bardzo idealizuję tę grupę społeczną, a zwłaszcza mojego lekarza.

 

Mam 25 lat, a czemu pytasz?

Zgadza sie,IDEALIZUJESZ.

Znasz ile lekarzy??Bo ja mnóstwo.I jedno Ci powiem-być lekarzem to 6 lat zapierdolu w Akademii Medycznej,potem zapierdol by zrobić specjalizację bo do póki nie zrobisz,to w pracy traktują Cię jak tego co zajmuję się dokumentacją.A potem,jeśli chcesz zarobić dużo kasy,to zapierdol z dyżuru na dyżur i z pracy do pracy,zaniedbując tym samym rodzinę i przyjaciół bo na nic się nie ma czasu.Do tego pretensje pacjentów i w pewnym momencie traktowanie pacjentów przedmiotowo,bo inaczej można ześwirować...często wpadając w różne uzależnienia by wytrzymać stres.LEKARZE TO TYLKO LUDZIE a nie chodzące ideały.Taka to ciemna strona tego zawodu.A jasna?To tylko wtedy kiedy stawiasz dobro drugiego człowieka na pierwszym miejscu a kasę na drugim,bo zawód lekarza to poświęcenie,a nie sposób na robienie kasy i dobrej pozycji.Amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczytajcie o: Marsha M. Linehan, sama miała borderline, wiele prób samobójczych za sobą, a została terapeutką i nawet opracowała dzięki temu wlasne podejście psychoterapeutyczne, niezwykle pomocne przy/w BPD.

 

http://emocje.pro/profesor-marsha-linehan-wyjawia-wlasne-zmagania-z-zaburzeniem-borderline/

 

Ciekawe artykuły poza tym.

Podpisuje się pod tym. :great:

W ogóle bardzo mnie to cieszy, że coraz więcej psychiatrów/psychoterapeutów przyznaje się do swoich problemów ze stanem zdrowia psychicznego. To jest strasznie wzmacniające... :<img src=:'>

 

-- 12 sty 2015, 10:00 --

 

 

No, ale taka prawda, mają idealne życie, każdy ich szanuje i się z nimi liczy, a w dwa dni (prywatnie) jak się postarają to mogą zarobić tyle co niejeden zarabia na miesiąc. Bardzo idealizuję tę grupę społeczną, a zwłaszcza mojego lekarza.

 

Hehe. Słodko. Lekarze w większości rodzin nie mają, mają mnie porozwalane albo w trakcie "wojen" domowych. Ogniska domowego brakuje jak nic. Poza tym, żeby faktycznie mieć kasę to trzeba leczyć prywatnie [trzeba mieć praktykę+tytuł+być dobrym] lub tytuł i publikować lub wykładać [trzeba mieć czas, chęci].

 

To ja polecam inny zawód :D Informatyk - każdy się z nim liczy bo ma łeb na karku, zna sie na wszystkim co masz w domu i jest elektroniczne, a nawalić może, zarabiać tyle co piszesz ale zwykle zarabiają więcej i ba! Nawet nie muszą miec tytułu mgr przed nazwiskiem. Ani nie muszą czekać stu lat zanim ktoś ich doceni. Oj... polecam :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

To ja polecam inny zawód :D Informatyk - każdy się z nim liczy bo ma łeb na karku, zna sie na wszystkim co masz w domu i jest elektroniczne, a nawalić może, zarabiać tyle co piszesz ale zwykle zarabiają więcej i ba! Nawet nie muszą miec tytułu mgr przed nazwiskiem. Ani nie muszą czekać stu lat zanim ktoś ich doceni. Oj... polecam :105:

 

Hahaha,dobre :brawo:

Czyli pora zejść z chmur na ziemię ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy nie ma jakichś przeszkód, żeby zostać terapeutą przy tego typu zaburzeniach? Powiedzmy sobie szczerze, borderline to głębokie zaburzenie, tak więc... nie wiem, nie wyobrażam sobie terapeuty mocno zaburzonego.

 

Dziewczyny, ja też jestem z południa ;) Ale wczoraj nie mogłam, poza tym ja nie chodzę juz na spotkania towarzyskie, odizolowałam się.

 

No wstyd! :pirate: Odizolować się? Ja też nie chodzę na spotkania towarzyskie i unikam ludzi jak ognia, ale to sobotnie.... magia.... :<img src=:'>

 

Co do przeszkód. W każdym zawodzie wariat może się znaleźć. Wszystko zależy od tego jak wewnętrznie się czujesz i jak jesteś poskładany. Schizofrenia odpada chyba najbardziej, ale to z różnych względów [cała lista przyczyn].

Myślę sobie, że jeśli ktoś jest dojrzały i poskładany i się leczy to nic nie stoi na przeszkodzie.

 

Primum non nocere

 

Poza tym my mówimy: psychoterapeuta/terapeuta i każdy z nas co innego ma w głowie, a prawda jest taka, że szkół jest bardzo wiele i w ogóle możliwości pracy. Wiadomo, że nie trzeba iść "tam gdzie sobie nie damy rady". ;)

 

Takie se o moje zdanie

 

-- 12 sty 2015, 10:16 --

 

Ostatnio mam jednak lęki, że mój terapeuta mnie opuści, boję się każdej sesji, wydaje mi się, że powie:" no niestety, będziemy musieli na zakończyć terapię, bo wyjeżdżam/przeprowadzam się itd.". Zapewnia, że mnie nie zostawi, a ja dalej robię jakieś głupoty, przekraczam granicę, prowokuję, albo nawet mówię "to niech pan mnie wyrzuci z tej głupiej terapii/ chyba więcej nie przyjdę na sesje". Chciałabym być z kimś kto nie istnieje, zjawia się tylko kiedy go potrzebuję, a potem znika, coś jak dżin z lampy.

 

Hmm.... A masz świadomość tego wszystkiego, że to są "glupoty", że "prowokujesz" etc. jak się to dzieje? W danym momencie i w danej chwili?

Pytam bo to bardzo ciekawe....

 

A ogólnie żeby już nie cytować każdej wypowiedzi ;) "przejebane". Ja chyba też bym się tak "chwytała", ale na szczęście lekarzy wybieram kobiety. W ogóle ja mam takie problemy z facetami, że po dwóch zdaniach w rozmowie robię taki mur wokół siebie, więc do żadnej mowy o seksie czy zauroczeniu dojść nawet nie ma jak... ech....

 

-- 12 sty 2015, 10:17 --

 

Mam podobnie do Was Conessa i caramel rose. Z tym, że seks nie jest moją obsesją, po prostu go nie ma bo z nikim się nie spotykam, unikam kontaktów z mężczyznami a oni chyba ze mną he he eee :/

 

Przestałam wchodzić w relacje z mężczyznami, ponieważ umiałam je oprzeć tylko o sex, nic innego za bardzo mnie nie interesowało i niczego innego nie dostrzegałam.

 

A teraz jestem sobie sama 4 lata i ogólnie czuję się jak stara ciotka, co siedzi w mieszkaniu. Brakuje obrazków Papieża i telewizora z regionalnym programem ;)))

Podpisuje się pod tym.... ojak ja się podpisujjeee..... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A po co wam faceci,się pytam??Ja też żadnego nie mam bo raz,boję się że znów odwali a pomiędzy umiarkowaną stabilnością a totalną emocjonalną rozpierduchą wolę jednak ten pierwszy stan.Jeśli kiedyś będę na związek z facetem gotowa,to będę wiedziała ;) Na razie to się rozglądam za kobietami,hahahah

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć dziewczyny. Widzę, że ciekawie było ? :)

.

 

Były fajerwerki, więc było fajnie, miło, sympatycznie, ciepło, blisko [to ciekawe bardzo] + w gratisie trochę kolorowo ;)

Ja osobiście ze spotkania jestem zadowolona od A do Z.

 

:pirate:

 

-- 12 sty 2015, 10:27 --

 

Huśtawka, Yvonne Przepraszam, że jestem taka beznadziejna i musiałam rozwalić całą imprezę. Nie mam wątpliwości że nie potrafię panować nad sobą, gadałam niestworzone rzeczy do ludzi, groziłam barmanowi, jestem po prostu chora.

Oj tam. To gorzej brzmi jak się to czyta niż jak było w rzeczywistości. Może dlatego, że czytanie pozostawia miejsce na wyobrażenia, a rzeczywistość już nie.

Nic nie rozwaliłaś. Po prostu Cię trochę nosiło i tyle. Żadna tragedia się nie wydarzyła. I powtarzam raz milionowy: beznadziejna nie jesteś :* I mało tego! Jakbym z góry wiedziała jak nasze spotkanie będzie wyglądać to i tak bym sie na nie zdecydowała. :pirate:

 

-- 12 sty 2015, 10:28 --

 

o kurka, to jest mega ciekaewe, bo z jednej strony unikasz mężczyzn jak mówiłaś, z drugiej lgniesz na nich jak nie wiem. I to tak otwarcie. Próbuję to sobie wyobrazić jakbym miała jakiemuś mężczyźnie powiedzieć, że chcę z nim iść do łózka. Jakoś kompletnie tego nie widzę. Co nie znaczy, że nie robiłam tego [bez mówienia] po pijaku. Ale na trzeźwo nawet nie przychodzi mi to do głowy ale ja chyba mam też jakieś zaburzenia seksualności, coś jakby na poziomie dziecka eh

Co to znaczy, że na poziomie dziecka? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć dziewczyny. Widzę, że ciekawie było ? :)

.

 

Były fajerwerki, więc było fajnie, miło, sympatycznie, ciepło, blisko [to ciekawe bardzo] + w gratisie trochę kolorowo ;)

Ja osobiście ze spotkania jestem zadowolona od A do Z.

 

:pirate:

 

-- 12 sty 2015, 10:27 --

 

Huśtawka, Yvonne Przepraszam, że jestem taka beznadziejna i musiałam rozwalić całą imprezę. Nie mam wątpliwości że nie potrafię panować nad sobą, gadałam niestworzone rzeczy do ludzi, groziłam barmanowi, jestem po prostu chora.

Oj tam. To gorzej brzmi jak się to czyta niż jak było w rzeczywistości. Może dlatego, że czytanie pozostawia miejsce na wyobrażenia, a rzeczywistość już nie.

Nic nie rozwaliłaś. Po prostu Cię trochę nosiło i tyle. Żadna tragedia się nie wydarzyła. I powtarzam raz milionowy: beznadziejna nie jesteś :* I mało tego! Jakbym z góry wiedziała jak nasze spotkanie będzie wyglądać to i tak bym sie na nie zdecydowała. :pirate:

 

-- 12 sty 2015, 10:28 --

 

o kurka, to jest mega ciekaewe, bo z jednej strony unikasz mężczyzn jak mówiłaś, z drugiej lgniesz na nich jak nie wiem. I to tak otwarcie. Próbuję to sobie wyobrazić jakbym miała jakiemuś mężczyźnie powiedzieć, że chcę z nim iść do łózka. Jakoś kompletnie tego nie widzę. Co nie znaczy, że nie robiłam tego [bez mówienia] po pijaku. Ale na trzeźwo nawet nie przychodzi mi to do głowy ale ja chyba mam też jakieś zaburzenia seksualności, coś jakby na poziomie dziecka eh

Co to znaczy, że na poziomie dziecka? :roll:

 

P.S.A barman był brzydki,heheheheh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yvonne, Dzięki. Ja studiuję psychologię, bo tylko ten kierunek mnie interesował. Nie poszłam na te studia, by próbować sobie pomóc. Poza tym jak po skończeniu studiów wciąż będę miała mocne jazdy to nie będę pracować w zawodzie. ;)

Hehe. Jak słodko. ;) Mam wrażenie, że padło hasło "obronne" zanim zdążyłam "zaatakować" hehe. Wcale nie założyłam ani nawet przez chwilę nie pomyślałam, że poszłaś na te studia po to, aby sobie pomóc :mrgreen:

 

Cieszy mnie Twoje podejście do sprawy bo to jest ważne. Chodzi mi o to, że to bardzo dojrzałe, że dopuszczasz do siebie, że możesz nie pracować w zawodzie. :)

 

-- 12 sty 2015, 10:35 --

 

A po co wam faceci,się pytam??Ja też żadnego nie mam bo raz,boję się że znów odwali a pomiędzy umiarkowaną stabilnością a totalną emocjonalną rozpierduchą wolę jednak ten pierwszy stan.Jeśli kiedyś będę na związek z facetem gotowa,to będę wiedziała ;) Na razie to się rozglądam za kobietami,hahahah

Ech... bo ja bym się chciała przytulić, pogadać z facetem - tak żeby faktycznie usłyszeć jego męski sposób widzenia świata. Poza tym chce seksu, poza tym chce się poczuć bezpiecznie i kur$wa chciałabym założyć rodzinę.

chyba

Tak sobie myślę jak mam stabilnie w głowie. Może moja mama ma racje, że jakbym miała męża i dziecko to nie w głowie by mi było sranie się z emocjami i złe nastroje?

 

-- 12 sty 2015, 10:37 --

 

 

P.S.A barman był brzydki,heheheheh

 

Młodziak był... Czy ja wiem czy brzydki :P Na pewno był bardzo grzeczniutki i nie przekraczał granicy - caly czas było "pani, pani" hihihih.... :great:

 

-- 12 sty 2015, 10:37 --

 

Dobra już nic nie piszę.... Tak się stęskniłam za forum, że musiałam wszystko nadrobić i teraz mam wrażenie, że je owładnęłam :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to ja już sama nie wiem, bo jak rozmawiam z moim lekarzem, to on mi wykłada jak powinien wyglądać dojrzały, poważny związek, gdzie jest ognisko domowe, gdzie partnerzy mają dla siebie czas, kochają się, szanują, nie są zazdrośni wcale, bo jest zaufanie i mimo mijających lat to pożądanie nie wygasa, bo się o nie dba. Więc skoro tak mówi, to wyobrażam sobie, że on ma takie właśnie życie, taki związek i ma na wszystko czas i mu tego zazdroszczę. No i, że jako lekarz psychiatra, to ma idealne dzieci bez zaburzeń i na pewno chodzą do prywatnych szkół, są bystre, zdolne itd, a jego żona pewnie jest najpiękniejsza na świecie, zadbana. W karcie mam wpisane prymitywna idealizacja:]. Nie wiem już sama co myśleć :roll:

 

Ostatnio mam jednak lęki, że mój terapeuta mnie opuści, boję się każdej sesji, wydaje mi się, że powie:" no niestety, będziemy musieli na zakończyć terapię, bo wyjeżdżam/przeprowadzam się itd.". Zapewnia, że mnie nie zostawi, a ja dalej robię jakieś głupoty, przekraczam granicę, prowokuję, albo nawet mówię "to niech pan mnie wyrzuci z tej głupiej terapii/ chyba więcej nie przyjdę na sesje". Chciałabym być z kimś kto nie istnieje, zjawia się tylko kiedy go potrzebuję, a potem znika, coś jak dżin z lampy.

 

Hmm.... A masz świadomość tego wszystkiego, że to są "glupoty", że "prowokujesz" etc. jak się to dzieje? W danym momencie i w danej chwili?

Pytam bo to bardzo ciekawe....

 

Kiedyś nie miałam takiej świadomości, że są to prowokacje, że sama wymuszam jakby to odrzucenie, dopiero podczas terapii to zrozumiałam dzięki terapeucie. A dzieje się to w różnych momentach, nie zakładam sobie, że teraz przekroczę granicę, czy zrobię coś głpiego, dzieje się to spontanicznie, emocje mnie ponoszą, dopiero potem zdaję sobie sprawę z tego, że sprowokowałam odrzucenie i jest mi źle, sama sobie wbijam szpile często. Czasem jak coś nie idzie w rozmowie po mojej myśli to wtedy mówię coś głupiego, przekraczającego granice, żeby..., no właśnie nie wiem po co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to ja już sama nie wiem, bo jak rozmawiam z moim lekarzem, to on mi wykłada jak powinien wyglądać dojrzały, poważny związek, gdzie jest ognisko domowe, gdzie partnerzy mają dla siebie czas, kochają się, szanują, nie są zazdrośni wcale, bo jest zaufanie i mimo mijających lat to pożądanie nie wygasa, bo się o nie dba. Więc skoro tak mówi, to wyobrażam sobie, że on ma takie właśnie życie, taki związek i ma na wszystko czas i mu tego zazdroszczę. No i, że jako lekarz psychiatra, to ma idealne dzieci bez zaburzeń i na pewno chodzą do prywatnych szkół, są bystre, zdolne itd, a jego żona pewnie jest najpiękniejsza na świecie, zadbana. W karcie mam wpisane prymitywna idealizacja:]. Nie wiem już sama co myśleć :roll:

 

Hmm.... Brzmi to jak pragnienie wiary w idealny i piękny świat... :roll: Już jasne jest to sformułowanie "prymitywna idealizacja" ;)

Tak jak Cię czytam to sobie też pomyślałam o tym, a raczej mi się przypomniało - byłam mała i za wszelką cenę chciałam być lekarzem bo mi się wydawało, że jak nim będę to wyleczę babcię, dziadzia i w ogóle wszystkich. No i oczywiście sama będę zdrowa bo skoro będe lekarzem to jakże inaczej?

 

Fakty są takie, że nawet Twój psychiatra jest przede wszystkim człowiekiem. On wie jak powinien wyglądać idealny związek bo się o tym uczy/nauczył/poczytał. Mówi Ci to po to, abyś zmieniła swój wizerunek relacji damsko-męskiej, więc ma to głęboki sens. Ale to, że mówi nie oznacza, że sam jest idealnym mężem bo może podpija wieczorem w samotności? Że ma idealną żonę bo może ona choruje na depresję i często nie ma siły do życia? Że może pierwsze dziecko zmarło bo zachorowało, a drugie nie do końca może sobie poradzić z życiem w "cudownej" rodzinie ?

 

Kiedyś nie miałam takiej świadomości, że są to prowokacje, że sama wymuszam jakby to odrzucenie, dopiero podczas terapii to zrozumiałam dzięki terapeucie. A dzieje się to w różnych momentach, nie zakładam sobie, że teraz przekroczę granicę, czy zrobię coś głpiego, dzieje się to spontanicznie, emocje mnie ponoszą, dopiero potem zdaję sobie sprawę z tego, że sprowokowałam odrzucenie i jest mi źle, sama sobie wbijam szpile często. Czasem jak coś nie idzie w rozmowie po mojej myśli to wtedy mówię coś głupiego, przekraczającego granice, żeby..., no właśnie nie wiem po co.

Hmm... to trzymam mocno kciuki, aby jeszcze bardziej to w Ciebie "wsiąkło". Wierzę, że w pewnym momencie zacznie się dobijać do Ciebie świadomość jak będziesz w trakcie reakcji na zasadzie czerwonej lampki: chyba zaraz przekroczę granicę; a to pozwoli Ci na to, aby zmodyfikować swoje zachowanie, powiedzieć o nim, nazwać je ZANIM się pojawi :D

 

Hmm.... jeśli chodzi o te rozmowy nie po mojej myśli... to ja miałam tak z ex terapeutą. Włączał mi się wtedy prowokator na maksa. Tak jechałam, tak prowokowałam i czekałam co zrobi. :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yvonne, no właśnie odizolowałam się strasznie, ale to pozwala mi utrzymać stabilny nastrój i emocje na wodzy, więc póki co plusy przeważają :roll: W sobotę i tak nie mogłam, ale następnym razem może, może... ;)

Zapraszamy :105:

No koniecznie!!! Naprawdę jest fantastycznie! :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, nie daje rady ze sobą i dziś po prostu złapałam za telefon.

Wizyty może i przyśpieszą, ale pewnie i tak przyjęcie byłoby najszybciej kwiecień-maj. No cóż...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powodzenia Dziewczyny i buszującywzborzu!

 

Yvonne - Chodziło mi o przeciwiństwo seksualności dojrzałego człowieka. Mam przekonanie że normalne dziewczyny potrzebują sexu, m.in. dlatego się z kimś wiążą, czują podniecenie przy mężczyźnie niekoniecznie własnym i gołym, mają fantazje, mają sny erotyczne i chyba najważniejsze postrzegają siebie jako obiekt seksualny. Ja się tak nie postrzegam. Ja tego wszystkiego nie mam lub rzadko.

 

Z drugiej strony wiem, że jestem popędowa i mam wysoki temperament sexualny czyli jak już z kimś jestem to potrzebuje sexu często, nawet za często, bo u mnie to jakoś kompulsywnie działa. Jakby to miało mi zastąpić całe braki zainteresowania mną przez parnera, braki w uczuciu, w bliskości, zaufaniu czy zwykłym fun'ie z zakochania. Bo dla mnie relacja i zakochanie zawsze były koszmarne.

 

Nie wiem czy tak masz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powodzenia Dziewczyny i buszującywzborzu!

 

 

Z drugiej strony wiem, że jestem popędowa i mam wysoki temperament sexualny czyli jak już z kimś jestem to potrzebuje sexu często, nawet za często, bo u mnie to jakoś kompulsywnie działa. Jakby to miało mi zastąpić całe braki zainteresowania mną przez parnera, braki w uczuciu, w bliskości, zaufaniu czy zwykłym fun'ie z zakochania. Bo dla mnie relacja i zakochanie zawsze były koszmarne.

...Bo apetyt przychodzi z jedzeniem ;) :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×