Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

To jest trochę bardziej skomplikowane getmeoutofhere niż jak napisałaś. Ja się tak wstydzę siebe i swojego ciała, że na trzeźwo robiłam to kilka-kilkanaście razy. Reszta zawsze po pijaku. Wstydzę się, źle się czuje, jestem skrępowana, ale jak już z kimś jestem to nie mogę przestać tego robić. Ponieważ to taki kiepski paradoks więc przestałam w góle się tym interesować. Może dodam, że spotykam się z opinią mężczyzn, że jestem atrakcyjna ale.....nie czuję się tak, nie widzę tego, boję się, że oni coś źle widzą he he ;) :/ Im więcej o tym myślę, tym robi mi się gorzej bleh

Tak sobie myślę, że skoro nie mam chłopaka ani nawet kolegi. Skoro żaden koleś nawet nie zagada i jestemw stanie iść miesiącami przez życie bez facetów, to znaczy, że nie mogę być atrakcyjna.

 

huśtawka - też tak słyszałam.

 

A dlaczego getmeoutofhere tak masz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buszujacywtrawie, trzymam kciuki :mrgreen:

 

getmeoutofhere, to mnie zdołowałaś na maksa.... a może raczej przeraziłaś. Ech. Ja mam zamiar jutro dostać słowotoku, więc nie wiem, czy się przebije ze swoimi słowami hahaha :blabla::hide:

 

Szubidka,

 

ja seks traktowałam zawsze, od zawsze mechanicznie. Raczej jako zło konieczne albo narzędzie do zaspokojenia mojego popędu. Jako obiekt seksualny w ogóle.... no nie widzę się tak. Nie czuje tego. Nie wiem co by się musiało stać, aby się to zmieniło.

Nie wiem jak jest z "normalnymi" kobietami, ale ja też jakoś nigdy nie rozpływałam się pod wpływem widoku nagiego faceta etc. Fantazje natomiast miewam, chociaż dawniej miewałam częściej, ale to są jakieś dziwne i chore fantazje hehe.

 

. Ja się tak wstydzę siebe i swojego ciała, że na trzeźwo robiłam to kilka-kilkanaście razy. Reszta zawsze po pijaku. Wstydzę się, źle się czuje, jestem skrępowana, ale jak już z kimś jestem to nie mogę przestać tego robić. Ponieważ to taki kiepski paradoks więc przestałam w góle się tym interesować. Może dodam, że spotykam się z opinią mężczyzn, że jestem atrakcyjna ale.....nie czuję się tak, nie widzę tego, boję się, że oni coś źle widzą he he ;) :/ Im więcej o tym myślę, tym robi mi się gorzej bleh

Tak sobie myślę, że skoro nie mam chłopaka ani nawet kolegi. Skoro żaden koleś nawet nie zagada i jestemw stanie iść miesiącami przez życie bez facetów, to znaczy, że nie mogę być atrakcyjna.

Podpisuje się pod tym. Ja może na trzeźwo robiłam to częściej, ale też wolałam zawsze pod wpływem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yvonne - smutne to bardzo :( Jakaś chujoza nawet. Ty też miałaś ojca nieobecnego?

W pewnych momentach też mam fantazje i też są chore, ale już im pozwoliłam być, lepsze takie niż żadne. Chodziło mi, że nie mam fantazji co do prawdziwych, konkretnych mężczyzn przy nich. Typu siedzisz obok kolegi i myslisz: a jakby to było...? Wydaje mi się, że dziewczyny mają tak na porządku dziennym. Ja raczej jeśli już ktoś mi się baaaaardzo podoba [raz na pół roku], zabieram jego obraz w głowie do domu. Ale najczęściej są to mężczyźni, z którymi łaczy mnie jedno zdanie na tydzień i nigdy sam na sam. Nieosiągalni i do tego tacy, z którymi wiem, że totalnie lepiej nie wchodzić w relację. Sorry, że się tak rozgadałam, ale jak piszę to zaczynam widzieć lepiej tę kaszankę, no i jestem bardzo ciekawa czy macie podobnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yvonne, Nie no, była ok, tylko powiedziała coś, czego nie przyjmowałam wcześniej do wiadomości. Nie było to krytykowanie mnie czy coś w tym stylu, ale właśnie, że ktoś zrobił mi krzywdę.

A ogólnie kwalifikację miło wspominam :) chociaż wiadomo, że stres też był

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam tak duży popęd, że zaczęłam umawiać się na jeden raz przez internet. Teraz mam stałego partnera, ale nie jestem w nim zakochana. Boję się zaufać, jestem sztywna, spięta. To toczy się zbyt szybko.

Co do fantazji to bardziej podiecają mnie kobiety. Chciałabym spróbować seksu z tą samą płcią. W ogóle faceci bardziej mnie przerażają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szubidka, ja bywają momenty, że się sobą brzydzę... brzydzę się swoich fantazji i tego jak bardzo muszę mieć zjebany mózg.... :hide:

Hmm... takie fantazje to ja mam. Np. jadę w autobusie, patrzę na faceta i sobie myślę, że mogłabym z nim iść do łóżka. Tak się zdarza raz na sto lat i wtedy zwykle ten facet to ksiądz albo mąż. U mnie nawet nie dochodzi do etapu "rozmowy". Gdy jest tak, że dochodzi to nigdy mnie taki facet nie pociąga seksualnie, ale czasem sobie myślę - a może jest przystojny, może jest fajny, a może jednak? A potem sobie uzmysławiam, że to takie moje pt. "tonący się brzytwy chwyta" i odpuszczam całkiem.

Nigdy nie uderzyłam do żadnego faceta, który mi się podobał. Jest we mnie tyle lęku, że szkoda gadać... Ech... Ja nawet swojego ex się bałam co mi uzmysłowiło, że ku ź wa nie mam do niego w pełni zaufania.

 

Fajnie, że piszesz bo nie tylko Tobie się dzięki temu układa, ale mnie się też dużo "objawia'. Ech...

 

Co do ojca? To ja nie wiem. Z dzieciństwa to raczej pamiętam jak był głównie poza domem i wpadał raz na jakiś czas bo taką miał pracę. Zwykle pijany. Pamiętam go jako osobę, której się chciałam za wszelką cenę przypodobać - zwrócić jego uwagę np. poprzez wspólne zainteresowania, towarzyszenie mu jak coś robi etc. Poza tym nie przypominam sobie nic pozytywnego z jego strony jeśli chodzi o bliskość. Głównie to przemoc fizyczna, psychiczna i przekraczanie granic seksualności. A potem moja "walka z nim na noże". :pirate:

 

getmeoutofhere,

hmmm chyba się tego trochę boję, że coś ruszy na co nie będę gotowa i się posypię, a "czasowo" nie mogę sobie na pozwolić :hide:

Zresztą... dwa teksty przykładowe wystarczyły mi już na wcześniejszej rozmowie. I cała fala emocji poleciała... :blabla:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huśtawka - dzięki za zaproszenie, to niestety sam środek mojej sesji więc nie wiem czy dam radę. Ale co, będziecie się szkolić z sexu? :mrgreen:

 

Yvonne - miałyśmy podobnych ojców, z tym że ja mojego prawie nie pamiętam, był, wściekał się, wyzywał mnie, poniżał, prowadził jakieś głupie gry a potem go nie było. Jestem tak bardzo ciekawa tego elementu, który mają w głowie normalne dziewczyny, który powoduje, że zawiązują normalne kontakty [w sklepie, koleżeńskie, damsko-męskie] z facetami, a którego my nie mamy! Żeby sprecyzować, co to jest.

Próbóje pomyśleć co czuję do mężczyzn w ogóle i czasem to złość, że mnie nie potrzebują, nie chcą, że tak łatwo im się obyć beze mnie, czuję wstyd przed nimi i zawsze bardzo boję się, że zmówią się i będą się ze mnie wyśmiewać. Że np. coś bedą o mnie wiedzieć czego nawet ja sama nie wiem a co jest poniżające w ich oczach. Kumasz? Jakby mężczyźni konta ja. Masz/macie tak?

 

Chciałabym, żeby ktoś to przemógł i się do mnie uśmiechnął i w czymś pomógł, a potem żeby do mnie gadał, wtedy i ja bym zaczęła gadać. I żeby się nie wsytraszył, bo ja potrafię wystraszyć. No to tyle...ze łzami w oczach to piszeeeeeeeeem :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po wielokrotnych próbach i wielu rozczarowaniach,z męczyznami związanych,na czele z moim ojcem,juz w ogóle ich nie potrzebuję.Zależy na przyjaciół,których nie posiadam,na poczuciu bezpieczeństwa,jakiego mi żadny facet nie dał,na ciekawych kontakrach z ludźmi,na satysfakcjonującej pracy,na szczęściu mojego dziecka,Dobrze mi bez facetów.Mogłabym mieć kogoś do bzykania,ale to bez sensu,no i jednak nie fair jest traktować kogoś przedmiotowo(choćby to był nawet facet ;) ),tym bardziej że sama byłam tak nie raz traktowana.Poza tym nie czuję się samotnie,dobrze mi z samą sobą.Po tylu doświadczeniach teraz odpoczywam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa,

W jaki sposób się zmagasz?

 

Mam odwyk. Kiedyś rozładowywałam się okaleczając, a potem zmieniło się to w seks. Kiedy zorientowałam się, że mam problem obiecałam, że będę normalna, będę szukać zdrowej relacji, że więcej tego nie zrobię... a nadal robiłam. Próbuję żyć normalnie, fakt, że pomaga mi obecny facet - tym, że jest. (choć nadal w separacji) :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć dziewczyny. Widzę, że ciekawie było ? :)

.

 

Były fajerwerki, więc było fajnie, miło, sympatycznie, ciepło, blisko [to ciekawe bardzo] + w gratisie trochę kolorowo ;)

Ja osobiście ze spotkania jestem zadowolona od A do Z.

 

:pirate:

 

-- 12 sty 2015, 10:27 --

 

Huśtawka, Yvonne Przepraszam, że jestem taka beznadziejna i musiałam rozwalić całą imprezę. Nie mam wątpliwości że nie potrafię panować nad sobą, gadałam niestworzone rzeczy do ludzi, groziłam barmanowi, jestem po prostu chora.

Oj tam. To gorzej brzmi jak się to czyta niż jak było w rzeczywistości. Może dlatego, że czytanie pozostawia miejsce na wyobrażenia, a rzeczywistość już nie.

Nic nie rozwaliłaś. Po prostu Cię trochę nosiło i tyle. Żadna tragedia się nie wydarzyła. I powtarzam raz milionowy: beznadziejna nie jesteś :* I mało tego! Jakbym z góry wiedziała jak nasze spotkanie będzie wyglądać to i tak bym sie na nie zdecydowała. :pirate:

 

-- 12 sty 2015, 10:28 --

 

o kurka, to jest mega ciekaewe, bo z jednej strony unikasz mężczyzn jak mówiłaś, z drugiej lgniesz na nich jak nie wiem. I to tak otwarcie. Próbuję to sobie wyobrazić jakbym miała jakiemuś mężczyźnie powiedzieć, że chcę z nim iść do łózka. Jakoś kompletnie tego nie widzę. Co nie znaczy, że nie robiłam tego [bez mówienia] po pijaku. Ale na trzeźwo nawet nie przychodzi mi to do głowy ale ja chyba mam też jakieś zaburzenia seksualności, coś jakby na poziomie dziecka eh

Co to znaczy, że na poziomie dziecka? :roll:

 

P.S.A barman był brzydki,heheheheh

 

 

i mało tego był również durny :D ale i tak się na niego obraziłam

 

-- 12 sty 2015, 22:29 --

 

Yvonne, Dzięki. Ja studiuję psychologię, bo tylko ten kierunek mnie interesował. Nie poszłam na te studia, by próbować sobie pomóc. Poza tym jak po skończeniu studiów wciąż będę miała mocne jazdy to nie będę pracować w zawodzie. ;)

Hehe. Jak słodko. ;) Mam wrażenie, że padło hasło "obronne" zanim zdążyłam "zaatakować" hehe. Wcale nie założyłam ani nawet przez chwilę nie pomyślałam, że poszłaś na te studia po to, aby sobie pomóc :mrgreen:

 

Cieszy mnie Twoje podejście do sprawy bo to jest ważne. Chodzi mi o to, że to bardzo dojrzałe, że dopuszczasz do siebie, że możesz nie pracować w zawodzie. :)

 

-- 12 sty 2015, 10:35 --

 

A po co wam faceci,się pytam??Ja też żadnego nie mam bo raz,boję się że znów odwali a pomiędzy umiarkowaną stabilnością a totalną emocjonalną rozpierduchą wolę jednak ten pierwszy stan.Jeśli kiedyś będę na związek z facetem gotowa,to będę wiedziała ;) Na razie to się rozglądam za kobietami,hahahah

Ech... bo ja bym się chciała przytulić, pogadać z facetem - tak żeby faktycznie usłyszeć jego męski sposób widzenia świata. Poza tym chce seksu, poza tym chce się poczuć bezpiecznie i kur$wa chciałabym założyć rodzinę.

chyba

Tak sobie myślę jak mam stabilnie w głowie. Może moja mama ma racje, że jakbym miała męża i dziecko to nie w głowie by mi było sranie się z emocjami i złe nastroje?

 

-- 12 sty 2015, 10:37 --

 

 

P.S.A barman był brzydki,heheheheh

 

Młodziak był... Czy ja wiem czy brzydki :P Na pewno był bardzo grzeczniutki i nie przekraczał granicy - caly czas było "pani, pani" hihihih.... :great:

 

-- 12 sty 2015, 10:37 --

 

Dobra już nic nie piszę.... Tak się stęskniłam za forum, że musiałam wszystko nadrobić i teraz mam wrażenie, że je owładnęłam :hide:

 

 

bo to była taka gra słów :pirate:

 

:time:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szubidka,

poniżył i wyzwał... skąd ja to znam ech... dupa dupa dupa... :(

Wiesz... spróbuje się dowiedzieć co to za element :P Jak się czegoś dowiem to napiszę...

Ja to obstawiam - zaufanie do drugiej osoby, zaufanie, że nie zostanie się zranionym, przejrzystość swoich granic i granic drugiej osoby, jakiś rodzaj pewności, że ja nie przekrocze cudzych, ale i o swoje zadbam. Brak lęku przed tym cholernym odrzuceniem. No i pewnie adekwatne poczucie własnej wartości. Po prosu wiara w to, że świat nie jest zły, ale bezpieczny. Bezpieczenstwo to chyba też słowo klucz... :angel:

 

Ja mam może nie tyle, że będą się ze mnie naśmiewać, co raczej gardzić, poniżać, uwłaczać... pokazywać swoją wyższość. Ech... po prostu będą chcieli mnie wykorzystać do zabawy, a potem wywalą jak szmacianą lalkę. Ja przez nastawienie w mojej głowie mężczyźni vs ja ustawiam się w pozycji do walki - cały czas, non-stop, nie patrząc czy trzeźwy, czy naćpany, czy pijany, czy stary, czy młody. :pirate::hide:

Chciałabym, żeby ktoś to przemógł i się do mnie uśmiechnął i w czymś pomógł, a potem żeby do mnie gadał, wtedy i ja bym zaczęła gadać. I żeby się nie wsytraszył, bo ja potrafię wystraszyć. No to tyle...ze łzami w oczach to piszeeeeeeeeem :why:

No się popłakałam... żeby nie uciekł... żeby został... ech... :hide::why:

 

Conessa,

jedyne "uzależnienie", które trzyma mnie z dala od siebie... ufff...

 

Flora3,

no witajta :yeah::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panna Florianna wylazła z jaskini ;):great:

 

-- 12 sty 2015, 21:57 --

 

Yvonne,

Yyyyy,chyba musze Cię rozczarować-akurat świat to nie jest bezpieczny... :( Co do zaufania że nie zostanie się skrzywdzonym...realnie? Nie ma takiej gwarancji w żadnej relacji...ups... ;)

 

-- 12 sty 2015, 22:00 --

 

I w ogóle powiem: ACH,DZIEWCZYNY... :angel: Wszystkie jesteście słodkie w swoich marzeniach.Kurcze,też chciałabym tak móc... :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huśtawka,

a może to zależy jaki świat, nie? :mrgreen: Trochę bezpieczny może być... Chodzi mi o taki podstawowy poziom bezpieczeństwa... :roll:

A zaufanie... ? No weź... trzeba trochę założyć, dać chociaż gwarancję na miesiąc z możliwością przedłużenia :mrgreen: No bo by się człek w nic nie pakował nie? :(:roll:

Burzysz mi mój nowo budowany światopogląd... nie lubię Cie już... :roll::why:

 

-- 12 sty 2015, 22:07 --

 

A w ogóle to choooolllllerrrraa.... jestem beznadziejna. Ja to się nigdy nie utrzymam pionu dłużej niż dwa dni z nocą, a powinnnaaaammmm.... :hide: Zawaliłam już rano bo nie dotarlam na zajęcia bo nie wstałam. Zajęcia, na których już sobie nie mogę pozwolić na nieobecność i kobieta mnie chyba zaszlachtuje [to lepsza wersja]. Wszystko dziś szlag trafil. Na kolejne też nie dotarłam bo stwierdziłam, że nie mam siły się dołować... Zeby cudownie odreagować, wspaniałomyślnie nażarłam się jak dzika świnia, nachlałam alkoholu, a potem grzecznie popełzłam nad muszlę klozetową, żeby poczuć upokorzenie jeszcze bardziej. Bo ja się w końcu tak bardzo nienawidzę. :blabla::brawo:

Ble ble ble. Jestem niereformowalna. :hide::hide::hide::great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huśtawka,

a może to zależy jaki świat, nie? :mrgreen: Trochę bezpieczny może być... Chodzi mi o taki podstawowy poziom bezpieczeństwa... :roll:

A zaufanie... ? No weź... trzeba trochę założyć, dać chociaż gwarancję na miesiąc z możliwością przedłużenia :mrgreen: No bo by się człek w nic nie pakował nie? :(:roll:

Burzysz mi mój nowo budowany światopogląd... nie lubię Cie już... :roll::why:

 

-- 12 sty 2015, 22:07 --

 

A w ogóle to choooolllllerrrraa.... jestem beznadziejna. Ja to się nigdy nie utrzymam pionu dłużej niż dwa dni z nocą, a powinnnaaaammmm.... :hide: Zawaliłam już rano bo nie dotarlam na zajęcia bo nie wstałam. Zajęcia, na których już sobie nie mogę pozwolić na nieobecność i kobieta mnie chyba zaszlachtuje [to lepsza wersja]. Wszystko dziś szlag trafil. Na kolejne też nie dotarłam bo stwierdziłam, że nie mam siły się dołować... Zeby cudownie odreagować, wspaniałomyślnie nażarłam się jak dzika świnia, nachlałam alkoholu, a potem grzecznie popełzłam nad muszlę klozetową, żeby poczuć upokorzenie jeszcze bardziej. Bo ja się w końcu tak bardzo nienawidzę. :blabla::brawo:

Ble ble ble. Jestem niereformowalna. :hide::hide::hide::great:

Zgadza sie-zależy jaki swiat,z tym że świat jest jaki jest i to od nas nie zależy -taki szczegół :mrgreen:

 

To co dziś wyprawiałaś...hm...jakoś się nie pochwaliłaś...Czyźby brak zaufania??... :pirate:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna
A czy nie ma jakichś przeszkód, żeby zostać terapeutą przy tego typu zaburzeniach? Powiedzmy sobie szczerze, borderline to głębokie zaburzenie, tak więc... nie wiem, nie wyobrażam sobie terapeuty mocno zaburzonego.

Ja ostatnio sporo się zastanawiam czy tak naprawdę mam borderline. Mój terapeuta stwierdził na podstawie testów, wywiadu i życiorysu, że mam borderline i osobowość anankastyczną albo zaburzenia mieszane z naciskiem na bordera (oprócz zaburzeń schizo i psychopatii to wyszło mi, że w umiarkowanym stopniu mam wszystkie zaburzenia). Kiedy indziej stwierdził, że jednak nie jestem border tylko typ impulsywny. Potem stwierdził, że żaden ze mnie border czy impulsywny tylko mam cechy bordera. A potem mnie olał bez słowa, więc nie biorę go już na serio i tego co mówił. ;) Byłam książkowym borderem parę lat temu, czasami się dziwię w sumie, że żyję. Ale nawiązuję do tego, że aktualnie chyba nie mam takich głębokich zaburzeń, może nawet nie mam bordera. Mam stabilne życie (stałą pracę od ponad roku i studia), jestem w związku ponad rok, nie mam mocnych, destrukcyjnych zachowań (lekkie problemy z kontrolowaniem wydatków, jedzeniem, kiedyś miałam z alko, narkotykami, lekami). Nie okaleczam się, nie mam prób samobójczych.

Moje główne problemy to aktualnie bym powiedziała, że nic w porównaniu do kiedyś. Mam zmienne nastroje, wyolbrzymiam wszystko, nakręcam się byle czym, doszukuję się jakiś rzeczy tam gdzie ich nie ma, dość skrajne uczucia do własnej osoby, stany depresyjne, nadwrażliwość, kiepskie nawiązywanie relacji z innymi ludźmi, pustka i bezsens życia. Poza tym jestem DDA/DDD i sporo już tego poukładałam, ale jeszcze nie wszystko.

Tak naprawdę teraz najbardziej mi przeszkadzają natręctwa, nad którymi nie mam żadnej kontroli. Jeśli chodzi o moje zaburzenia to myślę, że dużo by się zmieniło, gdybym się pozbyła dolegliwości fizycznych i zmieniła pracę (to już niedługo).

Chyba nie jestem głęboko zaburzona albo dziś tak na to patrzę. Nigdy nie brałam leków od psychiatry.

Wybaczcie, że tak dużo się rozpisałam i wcinam się w środek innej rozmowy, ale ostatnio dużo o tym rozmyślam. I muszę to gdzieś wyrzucić z siebie. Pewnie sporo o tym myślę, bo w następnym tygodniu mam wizytę u psychiatry. I chcę iść na nową terapię.

A i piszę w tym wątku, mimo braku pewności bordera, bo najbardziej się z Wami utożsamiam i mi tu najlepiej. :D

 

-- 12 sty 2015, 22:21 --

 

A i wracając do zawodu psychologa i psychoterapeuty to nic nie jest pewne. Biorę pod uwagę, że będę za bardzo zaburzona i nie będę się nadawać do leczenia innych. Tak jak napisała Huśtawka, aby zostać terapeutą trzeba przejść własną terapię. Ale myślę, że mogę bardziej zrozumieć uzależnionych i zaburzonych ze względu na własne doświadczenia i duży wgląd we własną osobę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×