Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Gość abstrakcyjna

Conessa, Ale to raczej niemożliwe do realizacji. ;)

 

Indifference1, Daj sobie czas. Nie da się przeskoczyć nagle, żeby nie bolało i nie było smutno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Indifference1, terapia, rozmowy to pomaga. Pomaga chociażby znosić takie cięższe przeżycia, radzić sobie z uczuciami i reakcjami. Chociażby po to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Indifference1, Przecież nie musi być tak zawsze. Ludzie są i odchodzą, pojawiają się inni. Nawet jeśli nie od razu, to pewnie za jakiś czas pojawią się wokół Ciebie nowe osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abstrakcyjna, u mnie nie pojawia się nikt nowy, nigdy. Może na studiach, w październiku. A co ja niby mam robić do tego czasu? Przede mną najdłuższe wakacje w życiu a spędzę je samotnie w domu. Mam jakiś cień nadziei, że może jednak ten przyjaciel się odezwie, przeprosi. Ale co jak nie? Powinno to do mnie do porządku dotrzeć ŻE TO JUŻ KONIEC. Boże...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedzę i płaczę. Słucham muzyki która przez kilka dni poprawiała mi humor a teraz... teraz wydaje się strasznie smutna. Boże kochany, w życiu nie czułam się tak źle. Na prawdę nigdy w życiu nie chciałam umrzeć tak jak teraz. Chyba w końcu do mnie dotarło co się stało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się trochę jak na krawędzi śmierci. Nie dość, że co rusz łapią mnie infekcje i choroby, to popadam w jakiś dziwny stan przypominający narkolepsję. Raz zasnąwszy, budzę się co kilka godzin, ale przez kolejne 15 jestem niczym przygwożdżona do łóżka, coś na kształt paraliżu sennego. Zasypiam, gdy jest ciemno i gdy budzę się, jest ciemno, mija mnie dzień za dniem. Tej nocy prawie udusiłam się od kaszlu, zasnęłam dopiero o 3, miałam porażające sny o śmierci, martwych zwierzętach, grobach, zbezczeszczeniu ich, a obudziłam o osiemnastej i dopeiro wtedy byłam w stanie wstać, choć czuję się lekko out of space.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie pocieszę Cię Indifference1, bo ja już w takiej zupełnej prawie samotności żyję ładnych kilka lat... Kiedyś nie mogłam się odpędzić od ludzi, koleżanki wręcz się o mnie kłóciły. Ale przyszedł dzień że wszystko rozwaliłam albo bez słowa po prostu olałam. Miałam poczucie że muszę coś głęboko zmienić, że będzie lepiej, że znajdę nowych ludzi przecież - fail. Studia, ba nawet 2 razy zaczynałam pierwszy rok :), był jakąś szansą na poznanie nowych ludzi ale to też spaliłam praktycznie na starcie, mam dwie koleżanki, z jedną kontakt mam tylko na uczelni, z drugą czasem gdzieś pojadę na jakieś zakupy, czy pokazać jej gdzie jest to miejsce czy inne w mieście, bo ona przyjezdna a ja tutejsza, i tyle. I jestem świadoma że to znajomości zupełnie przypadkowe, są bym nie została zupełnie sama, są terminowe, po studiach koleżeństwo nie będzie miało podstaw bytu...

Mam 23 lata i żal do dorosłych w moim życiu że choć było ewidentnie widać moje problemy, najbardziej w liceum, od samego początku prawdziwy szał, że oni wiedzieli ale zamiatali sprawę pod dywan i pozwolili staczać mi się dalej zamiast zasugerować chociaż jakąkolwiek pomoc. Chodziłam do psychologa szkolnego i moja psychiatra jest zdziwiona że ona nie skierowała mnie do nikogo dalej... Mogłam wyjść na prostą dużo szybciej, ogarnąć jakoś to życie wtedy, teraz ciężko się już zawrócić, i tak w 4 lata robię licencjat, który daje mi tylko beznadziejny papier, ani mnie to nie interesuje ani bawi.

Terapia jest dla mnie jakimś światełkiem w tunelu. Lekami chcę pozbyć się objawów typowo depresyjnych, bo utrudniają mi życie, z psychologiem mam nadzieję osiągnąć umiejętność nawiązywania i utrzymywania normalnych kontaktów z ludźmi. Żałuję że tyle czasu z tym czekałam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samotnośc nie jest taka zła, rozumiem, że potrzebujesz ludzi i tym bardziej, jak dobrze zrozumiałem, po rozstaniu z kimś. wiem, że Ci ciężko teraz ale nie zawsze tak będzie, musisz to przeczekać, pojawią się nowe sytuacje i osoby. nie zadręczaj się, wszystko się ułoży

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Indifference1, przepraszam :(

Pozostaje nam tylko próbować zbudować coś nowego, ewentualnie naprawić to co pozornie zniszczone, czasami jest szansa.

Może pocieszę Cię tym że ja nie straciłam jeszcze zupełnie nadziei :D Nie wszystko jest osiągalne, ale trzeba się starać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę kogoś przy sobie. Tylko tyle. I przytulić się. Tak mało a dla mnie nieosiągalne.

 

 

też bym chciała. Zobaczysz, że jak pójdziesz na studia to wiele się zmieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko jak mam przeżyć do tych studiów? To brzmi w ogóle aż śmiesznie dla mnie w tym momencie. W kryzysowym momencie dzisiaj byłam w 100% przekonana, że się zabiję w ciągu nawet nie paru dni a godzin. Na szczęście pogadałam z pewną osobą z forum i kryzys minął. Tylko na jak długo? Jeśli TO uczucie wróci to nie wiem co ze mną będzie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×