Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

 

Nie chce jechać po ubezpieczenie iść do lekarza i się tłumaczyć żeby dostać skierowanie a potem czekać nie wiadomo ile na wizytę. Jak jest jakiś szpital psychiatryczny gdzie robią badania neurologiczne to bym pojechał.

 

 

W Kobierzynie (w Krakowie, nie wiem skąd jesteś..) mi zrobili EEG kiedy byłam na oddziale.

 

Tak poza tym to witam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, dobrze pisze :brawo: ,Noi -witaj :D

 

-- 27 cze 2011, 10:25 --

 

Musze dokonać "wyczynu" ponad moje siły :twisted: ,posprzątac /ogarnac salon i kuchnie ,bo przyjezdza moja mama,zaprosiłam ją na urodziny syna, dzis koczy 17 lat ...boszczzzz,jakie mam stare dziecko :D ;ogólnie fajnie tylko ten porzadek do zrobienia :(:pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mam rozmowę z psychologiem na dziennym.

Znowu tracę przekonanie. Znowu myślę- po co mi to, nie mogę tam iść, muszę iść do pracy.

Zanim zaczęłam się starać o to, bardzo tego chciałam. Teraz znowu wymiękam.

Może mi nie zależy, aby o siebie walczyć. Może uwierzyłam, że marazm to moje życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się do Waszego forum nie nadaję. Ja naprawdę prawie nic nie czuję. Czuję oddzielenie duszy od ciała. Albo jakbym wcale duszy, psychiki nie miała. Wypełna mnie bezgraniczna pustka i cierpienie i lęk. Z powodu tych odczuć dostaję w głowę. A musze chodzić do pracy. I muszę mieszkać sama. I nic mnie już nie pociesza wczorajsza wizyta tego chłopaka, który wyzdrowiał dzięki modlitwie. Tracę siebie. Z dnia na dzień staję się kimś dziwnym, automatycznym. Wpadamz tego powodu w histerię i otoczenie tylko to widzi. A nie widzi tej pustki pod spodem. Mam szansę iść do szpitala. Do prywatnej klinii ( na nfz). Niezwiązanej z moją ciocią. I chcę. Chcę, żeby mi si.ę przyjrzał ktoś niezależny. Ale z drugiej strony nci nie wiem o trj klinice. Może lepiej czekać i błagać prof R o przyjęcie do Poznania. A rodzicemi nie pomogą. Mówią, że nie chcą, żebym im "wyrzygiwała". Rozumiem ich. A poza tym oni w ogóle nie uważają, że powinnam iść do szpitala. A ja nie wytrzymuję tej pustki, tego braku uczuć w sercu. TO jest koszmar.Tego, że absolutnie nic nie sprawia przyjemności. Czuję przeolbrzymią frustracjęz tego powodu. ALe to o niczym nie świadczy. Mój znajomy ze schizofrenią też czuje frustrację z tegto powodu, że nie odczuwa uczuć. Patrzę na ludzi chodzących po parkach z dziećmi na ludzi wyjeżdżająych na wczasy, na kobiety chodzące po galeiriach handlowych i aż mi się wierzyć nie chce, że jeszcze 1,5 roku temu też miałam takie życie. Normalne. A teraz wszystko jest bez znaczenia. Nie ma uczuć. Nie ma po co kupować nowej sukienki, bo ani mnie to zięzbi ani parzy. Jest nicość. I jeśli nie mam schizofrenii to dlaczego odczuwam to identycznie jak to opisują schizofrenicy? I jeśli to schizofrenia prosta to przede mną kilkadziesiąt lat takiego bezsatanu.Nawet bez poczucia siebie. Co do szpitala do muszę zdecydować jutro, ewentualnie może mi się uda przesunąć decyzję na czwartek na spotkanie z lekarzem. Nie wiem co robić. Moi rodizce mi nie pomogą. To nie jest żaden super oddział z dłgimi tradycjami i super fachowcami. TO nowa klinika. Można tam być góra miesiąc. Wątpię czy są przygotowani do tak trudnych przypadków. Dzwoniłam na telefon zaufania jak zwykle. Pani mi doradziła starać się o Poznań. Ja nie wiem co robić. Moja ciocia psychitra to wszystko olewa, uważa, że sobie to wymyśliłam, bo przeczytałam w internecie.Moja siostra uważa tak samo. Moja mama uważa, że powinnam przestać zażywać leki i modlić się o cud i ona wierzy, że po prostu nastanie cud. A ja już nie bardzo potrafię w to wierzyć. Mój tata jest bezradny i zaleca mi żyć z dnia na dzień (=bardzo cierpieć i wegetować) ale koniecznie chodzić do pracy. A ja czuję jak z dnia na dzień tracę siebie. Staje się maszyną. Co byście zrobili na moim miejscu? Prosze doradźcie, to dla mnei bardzo ważne.Jak dotąd przez wszystkich lekarzy z liniii mojej ciotki czułam się wyjątkowo niezrozumiana. W tej klinice prywatnej też niestety jest jedna jej koleżanka. Obaiam się, że ciotka zdąrzyła jej już o mnie opowiedziec. Nie wiem jakim prawem ale ona opowiada o mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, moim zdaniem rób co możesz żeby szukać wyjścia, rodzina cię nie rozumie ale oni nie są lekarzami, a nawet jak są to zdrowy chorego nie zrozumie. Nie znajdziesz wyjścia jeśli nie będziesz szukać rozwiązań. Możesz chyba pójść do tej kliniki, a potem w razie czego spróbować Poznania? To że klinika nowa to może nie tak ważne jak kto tam będzie się wami zajmował, może to będą lekarze z doświadczeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam dosyć tego pierdolenia, za przeproszeniem.

"jestem za ciężkim przypadkiem" , "ja NAPRAWDĘ nic nie czuję " - czytam to od paru miesięcy i po prostu już tym rzygam, odechciewa mi się czytać tego wątku... wiem, nikt mnie nie zmusza, ale kiedyś tu było po prostu przyjemniej..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, zdrowieje - nie zdrowieje - jakoś posty innych mnie tak nie irytują.

to jest takie specjalne zajmowanie swoją osobą innych........... a ja nie chcę się w to wciągać, bo jestem -wbrew pozorom - bardzo wrażliwa i potem to przeżywam. na ch..j mi cierpienie kogoś innego? starczy mi moje.

nie odnosi się to do innych osób z tego wątku. o innych się jakoś naturalnie troszczę i ich problemy nie działają na mnie tak, jak problemy brak_uczuć.

brak_uczuć - Ty się na mnie nie obraź za to co napisałam (haa! moja reakcja obronna = nie chcę mieć do czynienia z agresją, być agresywną...) , ale tak czuję, a na terapii się nauczyłam żeby o takich rzeczach mówić WPROST.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, warto mówić wprost. ;)

 

A Brak Uczuć mnie osobiście nie irytuje, bardzo Ci, Olu współczuję. Wierzę jednak, że wyjdziesz z tego, bo wydaje się, że trafiłaś w jakieś błędne koło i nie możesz się z niego wygmatwać. Trzymam za Ciebie kciuki. ;) PS. Oglądałaś już "Cabaret"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja już się też nie umiem odnaleźć w tym wątku, do nikogo osobiście nic nie mam, ale tęsknię za osobami, które tu już nie zaglądają.

wydaje mi się, że nie ma tu już dla mnie miejsca. czasem coś napiszę, ale mam wrażenie, że do rozmówców już nie należę.

nie mam swojego miejsca na tym forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj była m u psycholożki, ona powiedziała, że jest pewna, że nie mam schizofrenii, powiedziała, że moje nieodczuwanie uczuć przyjemnych i wyższych mogło się wziąć z zakotwiczenia. To jakiś taki mechanizm psychologiczny, że na czymś fiksujemy, potem się tym coraz bardziej przejmujemy i to narasta i narasta.W sumie brzmi sensownie. Ale u mnie nieodczuwanie więzi z ludźmi i miłości zrobiło się, gdy jeszcze nawet nie słyszałam o takiej chorobie jak schizofrenia prosta, więc się nią nie przejmowałam. Wszystko jest takie względne.Dużo specjalistów mówi,że osoba ze schizofrenią by się tak nie przejmowała swoimi objawami, ale ja znam takie osoby, które się przejmują. Znam chłopaka ze schizofrenią, który nie ma uczuć od chyba 6 czy 7 lat i od tych 6 czy 7 lat bez przerwy o tym myśli, tak mu tego brakuje. Moim problemem jest ta ciągła niepewność co mi jest - czy jest to schizofrenia prosta. Bo strasznie dużo rzeczy pasuje, nie tylko ten zanik uczuć wyższych i przyjemnych, ale w ogóle jakby patrzeć na 9 lat mojej choroby. Lęk o to, że to schizofrenia, zżera mnie do reszty.W sumie już od 2 lat. Czasami mam okresy, że uwierzę, że to nie schizofrenia, ale i tak nie wracają ani uczucia, ani zainteresowania ani poczucie siebie i po jakimś czasie znów wracam do myśli, że to schizfrenia.Ogólnie wykańczam się tym.Na pewno czułabym się o 50% lepiej gdybym mogła o tym nie myśleć i nie frustrować się ( bo frustrację czuję ogromną) tym, że nie czuję uczuć wyższych i przyjemnych, ale nie potrafię o tym nie mysleć.Nawet jak pracuję to mam to w podświadomości. Teraz czekam na wizytę u niezależnego (niezwiązanego z moją ciocią) lekarza, ale to dopiero w czwartek, choć podjadę dziś, może mnie przyjmie, ale pewnie nie.I z nim porozmawiam czy iść na odział.

 

-- 28 cze 2011, 11:26 --

 

ja już się też nie umiem odnaleźć w tym wątku, do nikogo osobiście nic nie mam, ale tęsknię za osobami, które tu już nie zaglądają.

wydaje mi się, że nie ma tu już dla mnie miejsca. czasem coś napiszę, ale mam wrażenie, że do rozmówców już nie należę.

nie mam swojego miejsca na tym forum.

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja już się też nie umiem odnaleźć w tym wątku, do nikogo osobiście nic nie mam, ale tęsknię za osobami, które tu już nie zaglądają.

wydaje mi się, że nie ma tu już dla mnie miejsca. czasem coś napiszę, ale mam wrażenie, że do rozmówców już nie należę.

nie mam swojego miejsca na tym forum.

A ja? :roll: Ja Ciebie zawsze czytam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja już się też nie umiem odnaleźć w tym wątku, do nikogo osobiście nic nie mam, ale tęsknię za osobami, które tu już nie zaglądają.

wydaje mi się, że nie ma tu już dla mnie miejsca. czasem coś napiszę, ale mam wrażenie, że do rozmówców już nie należę.

nie mam swojego miejsca na tym forum.

 

jak najbardziej kto jak kto ale ten wątek należy do Ciebie :*

podążając za Twoim pozytywnym przykładem umówiłam się dziś na rozmowę kwalifikacyjną na oddział dzienny... 4 lipca mam :zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, Agnieszko, nie pisałam do nikogo personalnie. To jest też troszkę moja wina, bo mniej angażuję się w rozmowę, bo pożera mnie depresja i nie potrafię połapać się w treści, a moje własne myśli mi uciekają. Nie bierz tego do siebie, nie było to moją intencją naprawdę :*

 

-- 28 cze 2011, 14:12 --

 

Lady_B, brawo :great::brawo: Jestem z Ciebie dumna!!!!!!!

Ja zaczynam 3 sierpnia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

umówiłam się dziś na rozmowę kwalifikacyjną na oddział dzienny... 4 lipca mam :zonk:

no i to jest news dnia, wielkie brawa Lady_B, możesz być z siebie dumna, juz zrobiłaś ogromny krok w lepszą przyszłość :brawo:

 

Ja lubie nasz "pierdolenie"....wiem co to depresja , wiem jak wtedy człowiek si eczuje ,cieszę sie ze mam to najgorsze poza sobą i wcale mnie nie nudzi jak ktos pisze o swoim beznadziejnym samopoczuciu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja lubie nasz "pierdolenie"....wiem co to depresja , wiem jak wtedy człowiek si eczuje ,cieszę sie ze mam to najgorsze poza sobą i wcale mnie nie nudzi jak ktos pisze o swoim beznadziejnym samopoczuciu

Dziękuję Malibu. Ja jestem jeszcze dodatkowo rozdzielona między depresją a schizofrenią. W czwartek mam wizytę u lekarza, który też nie był pewien co mi jest (dopiero mnie poznaje). A w ogóle chcę jechać do Niego dziś i spytać czy mnie przyjmie, ale pewnie się nie zgodzi. Z moją starą lekarką też mam się spotkać, bo nie mogę się zdecydować u kogo się leczyć. Powiem Wam, że to jest naprawdę piekło, gdy człowiek nie jest w stanie wzbudzić w sobie żadnego uczucia i trwa to już tak długo (razem 2,5 roku). Dlatego tak wiele przemawia mi za schizofrenią. Wczoraj psycholożka na chwilę mnie uspokoiła, ale mam za dużo wątpliwości. Na przykład załamanie linii życiowej, nieinteresowanie się rzeczywistością, funkcjonowanie intelektualne dużo, dużo poniżej poziomu wyjściowego. I to życie z tą pustką, z tym, że człowiek ją ciągle czuje i nie może ucieć w nic przyjemnego, bo nic mu tej przyjemności nie sprawia jest naprawdę straszne...no najwyżej do czwartku...wiecie, jak już mam mieć schizofrenię to chyba wolałabym być totalnym warzywem, niż cierpieć z powodu anheodnii całkowitej. Nie wiem, może lepiej byłoby w ogóle nie czuć, nie myśleć, nie wiedzieć, że się istnieje...nie wiem... i to uzależenienie od benzodiazepin...one mnie ratują, że czasem uda mi się oderwać od zamartwiania moim stanem...ale mam za złe mojej starej lekarce, że mnie uzależniła, że kazała je brać, że nie wymyśliła nic innego...nie wiem...może nic innego nie ma, co tak skutecznie tłumi lęk...choć u mnie skutecznie tłumi lęk tylko stilnox

 

PS Gdzie jest Naranja? Gdzieś zniknęła - czyżby gorzej się czuła?

 

-- 28 cze 2011, 15:30 --

 

A w ogóle to wiem, że jeśli ten lekarz opowie się za schizofrenią, to moi rodzice i tak w to nie uwierzą, może będą się śmiać lub szydzić i będę taka sama, strasznie sama z tą straszną diagnozą...i tak czuję się sama, bo przez zanik uczuć nic mnie nie pociesza prawie i właśnie w ogóle czuję mały związek z rzeczywistością, jakby miedzy mną a światem istniała niewidzialna szyba i ona nie pozwalała odczuwać uczuć.

 

-- 28 cze 2011, 15:41 --

 

Właśnie się dowiedziałam, że moja ciotka psychiatra kilka lat temu "prawdopodobnie opowiadała" o moim przypadku jednej lekarce z tej prywatnej kliniki. Sama przed chwilą mi to wyznała. To jest naprawdę skandal. Co chwilę się dowiaduję, że moja ciotka opowiada komuś znajomemu o moim stanie. Niezliczę już tych przypadków. I do tego niestety jestem od niej tak zależna, a ona tak apodyktyczna, że nawet nie ma sensu zwracać uwagi. Więc wszędzie po mieście ciągnie się za mną opinia, którą opowiada za moimi plecami moja ciotka. Czasem się okazywało, że zanim trafiłam do lekarza, on już wiedział o mnie, albo "czuł się w obowiązku" zadzwonić do mojej ciotki. To jak lekarze mają patrzeć na mnie obiektywnie? I dlaczego niezależni lekarze nie widzą zaburzeń osobowości? DO tego jeszcze była taka historia, że jakiś czas temu moja ciotka sama poważnie zachorowała (somatycznie) i ktoś ze znajomych zamówił za Nią Mszę Św. o ona zrobiła milion awantur, że jak mozna upubliczniać jej chorobę i gdzie ochrona danych pacjenta? Tylko jakoś w moim przypadku nie stosuje tego samego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×