Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

a mnie z tej pewnosci siebie odwalilo i pojechalem z grupa 5X latkow w gory. jedno co mi sie czasami nie podobalo to napiecie. ja w gory? fizycznie dawalem rady, ale dzisiaj kolano nie wytrzymalo i musialem dzisiaj z kijkami isc, bo taki byl potworny bol. dobrze, ze bol nie poszedl na glowe. bolala mnie prawa strona nogi, najbardziej kolano. szedlem powoli, ale jakos dalem rade. dzisiaj byl ostatni etap. zaczelo mnie bolec dzisiaj porzadnie gdzies w polowie drogi. moze sobie nadwyrezylem miesien. nie wiem. teraz fizycznie daje rade. mowie wam noradrenalina to jest bog na zmeczenie fizyczne. jestescie zmeczeni to przywroccie noradrenaline na swoje miejsce i mozecie chodzic po gorach. do podnoszenia noradrenaliny uzywam Guaranax. solian na spanie. 3,5-4 godziny od wziecia chce mi sie spac. ide spac i rano wstaje zregenerowany. emocjonalnie nic sie nie zmienilo. dalej nie mam emocji. nie moglbym sie zakochac. ale laski mnie kreca pod wzgledem wygladu. tak mnie kreca ze chcialbym sie z ktoras przespac, ale nie wiem czy cos wiecej. dzieci nie chce miec, bo wiem ze z braku emocji nie umialbym sie nimi zajac. nie czuje wiezi z nikim. ani z rodzicami, ani z rodzina, ani ze znajomymi. mowie wam brak emocji to jest syf. brak emocji to tez mniejsze odczuwanie bolu, bo jak mnie teraz boli kolano to bol nie idzie mi na glowe. jakbym mial dopamine to bym mial zryty dzien, bo bol nogi poszedlby mi na glowe i bym zle sie czul, a tak to teraz mam bol miejscowy nie ogolny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Element, ja mam podobnie...bardzo rzadko potrafię się normalnie rozpłakać, a nawet jak mi sie to uda, to czuję pustkę.

Jaką masz diagnozę?

Na pocieszenie przeczytaj historię BezTwarzy i to co napisałam o epwnym gościu w tym wątku: zaburzenia-osobowo-ci-cz-ii-t26029-7658.html

Ja własnie sobie zażyłam stilnoxik.Wcale nie na spanie tylko na poprawę nastroju i teraz mogę czytać z uniesieniem, słuchać muzyki w ogóle...gdyby ten stilnoxik nie uzależnial to brałabym co go codzien przed pojsciem do pracy...

W kazdym razie postawnowiłam się modlić. Albo o porót uczuc, albo o łaskę wypełnienia Woli Bożej i zniesienia tego cieripenia. Tak mi podpowiedział ten znajomy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. ale laski mnie kreca pod wzgledem wygladu. tak mnie kreca ze chcialbym sie z ktoras przespac,

 

To chyba też jakieś emocje nie? Jest spory problem z kategoryzowaniem emocji i tego czy coś cie interesuje, słyszałem wiele razy, że ktoś się uczył z nudów chociasz ta sama osoba by powiedziała, że nauka ją nie interesuje, więc jak to jest czy jakakolwiek aktywność umysłowa leczy z nudów tak samo jak ta nauka? Jak można sobie wyobrazić bardziej nudną aktywność umysłową to znaczy że ta nauka jednak interesuje tą osobę ale w mniejszym stopniu nisz inne ulubione aktywności, jeden z powodów dla których nie wierze że ludzie potrafią dobrze określić swoje emocje szczególnie jak one są nieduże. Mi się wydaje, że ja przez większość czasu jestem pod kreską i jeżeli mam jakieś szczątki zainteresowania to są one zbyt małe żeby coś z nimi zrobić dlatego samo podnoszenie energii nic mi nie daje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę ćpuństwa propoagować, ale ja codzień biorę stionox, ale wcale nie na spanie, tylko na uczucia...mnie ten lek fantastycznie odblokowuje, podnosi nastrój, nieomal szczęście czuję...muzyka ma smak, słucham tak głośno, że zaraz sąsiedzi przylecą...żadnego spięcia w ciele, cierpienia, nic, pełen luz...moznaby na imprezkę iść...co prawda toto uzależnia, ale jak ktoś strasznie cierpi to raz na jakieś czas można sobie ulżyć...jest jak po kielichu czerwonego wina. Stąd mój wniosek, że jak wellbutrin nie zadziała, to rzucam wszystkie leki i będę sobie codzień piwko wypijać na spanie i na humor. Po stilnoxcie jestem wyluzowana, nie mam problemów z ruchem, mogłabym na rower iść i 50km przejechać, mogłaby prac e magiestreską pisać, mogę imprezować, śmiać się...nie wiem co to oznacza pod względem diagniostycznym...wiem tylko, że na mojego znjaomego ze schizofrenią tak ten lek nie działał. A on działa na jakiś tam podtyp receptorów GABA - tak jak beznozdiazepiny. Czy to by świadczyło o nerwicogennym podłożu mojego nieczucia?

No normalnie jest czadowo...w ogóle nie chce mi się iść spać...nagle cala rzeczywistość mnie interesuje, mogę czytać, mogę czuć radość. Co prawda to działa tylko w jedną stronę - smutku bym nie poczuła nawet gdyby mi ktoś umarł, czyli on nie przywraca prawdziwych uczuć, tylko euforyzuje. Ale zawsze nie jest to potworne cierpienie. Idę z tymi nowinami do lekarza. A jak nie znajdzie inengo leku o podobnym działaniu, to chyba ćpunką zostanę...albo alkoholiczką...no normalnie nawet emocje z przrszłości mi wracają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale te tabletki uzależniają, ja jem coraz więcej beznodiazepin, właściwie stanowią sedno mojego pożywienia prawie, a moja lekarka mówi, że to niesitotne, że ona kiedyś mnie od tego uniezależni...kiedy? Gdy już będę całe listki brać naraz?I nie ma żadnego pomysłu na moje leczenie, dlatego chyba zmienię lekarza. A tak naprawdę to jest już tak tragicznie, że chciałabym iść do dopbrego szpitala, ale moi rodzice nie popierają tego pomysłu, bo już byłam w wielu szptalach...ja nie daję rady tak sama wegetować w mieszkaniu z ta pustką, do nich też nie chcę iść, bo tam wieczne kłótnie i mama by mnie zmuszała, żebym ciągle coś robiła, a ja z tą anhedonią to nie mam na nic chęci, nie chce mi się nawet kanapki zrobić...ta całkowita anhedonia i ta niechęć do wszystkiego - przypomina mi to "słynne schizofreniczne lenistwo", o którym pisał Kępiński, ale wszyscy mi wamwiają, że nie mam schizofrenii tylko depresję. A ja nie mam smutku tylko pustkę. I naprawdę tak bardzo bym chciała nie żyć.

Rozmawiałam wczoraj z Topielicą i u niej też wegetacja:( Obie bardzo zazdrościmy naszym siostrom, że mają normalne życie. Choć Topielica się cieszy, że zaczęła odczuwać stres, to zawsze jakaś emocja. BO ona nie czuje nic. A ja stres z powodu mo\jego stanu i rozpacz czuję straszną.DLatego nie chcę żyć, żeby tak nie cierpieć.Bo ja tak cierpię dzień w dzień od 1,5 roku...a tak naprawdę od 2,5 roku, ale przez pierwszy rok były jeszcze przebłyski.

Moja psycholożka mówi, że ja się zakotwiczyłam. Że najpierw się bardzo przestraszyłam, że czegoś nie czuję, a potem wokół tego zaczął narastać lęk i to obejmowało coraz większe obszary. Nie wiem. Nigdy sobie nie wyobrażałam, że można tak długo tak strasznie cierpieć dzień w dzień bez żadnych remisji nawet na 1 dzień. Tak jest chyba tylko w schizofrenii prostej - ja jednak nie potrafię o tym nie myśleć.

 

-- 28 cze 2011, 11:09 --

 

BO ja widzę, że Wy aż tak strasznie tego nie przeżywacie, nie czujecie takiej rozpaczy i lęku i cierpienia i przerażenia, że tak będzie do końca życia przez następne kilkadziesiąt lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może jakąś pociechą być dla uczestników wątku łącznie ze mną że jesteśmy świadkami jakiegoś ogólnego piekła. Przecież szczęście wybranej przez los grupy rodzi się z bólu i cierpienia istot po przeciwnej stronie które się na to wcale nie godziły . Zjadanie w wyrafinowany sposób i eksperymentowanie na kimś po to by ktoś inny mógł istnieć w szczęściu . Może żyjemy po to by być świadkami tego całego gówna. Całe te teorie głupie , Bóg i Jezus katolickie czy jakieś hinduskie islamskie kukły , są ok ale dla kogoś kto w sumie odbiera świat emocjonalnie pozytywnie (dla pechowców teoretycy wymyślili grzech pierworodny hehe). Ale ilu musiało cierpieć by to szczęście innych powstało, jako ofiary, testy, buble genetyczne, króliki doświadczalne ( dosłownie by ktoś chory na raka miał istnieć to mysz musi konać w bólach ,czy to oczywiście prawidłowe ?). Ja się chyba poddałem i przechodzę na stronę szarą. Bliższy mi jest szczur w klatce eksperymentatora, mysz pożerana przez węza, niż piepszony Jezus co zamienia wodę w wino i ma to zrobić na kimś wrażenie ? Czemu nie zamienił gówno w chleb, podziękowałbym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że też nie czujesz? No to jest naprawdę piekło. Ja też mam wątpliwości relgijne i żal do Boga. Może nie aż tak drastycznie wyrażony, ale wiele mi nie brakowało. A jak jeszcze czułam to byłam gorliwą katoliczką i miałam po prostu poczucie Boga. Bo to się widać opiera na uczuciach jakichś. Mówi się "uczucia religijne". A jak nie ma uczuć, to Bóg jakby znika...ale dla mnie wraca. Nie wiem na jakiej zasadzie. DLa mnie nie do przyjęcia jest, że po tamtej stronie nic nie ma. Poza tym bliski mi jest Ojciec Pio i Jego niezwykłe dary - np. bilokacji. No i zakład Pascala. Więc zakładam, że Bóg jest i tak żyję. Cierpię i nie się zabijam, choć chciałabym. ALe dużo o tym myślę. O wojnie, o obozach konentracyjnych. O tych, co nie wytrzymali i rzucili się na druty.I przeczytałam właśnie "pemiętnik z powstania warszawskiego" ...Białoszewskiego...o tych rzeziach...na samej Woli 40 tys ludzi... czemu Bóg nie odebrał wtedy ludziom wolnej woli? Czemu w ogóle nie unicestwi szatana? W sumie muszę to pytanie zadać mojemu bardzo wykształconemu księdzu wujkowi. Mi się traz łatwo pisze, bo sobie wzięłam stilnox i jestem absolutnie wyluzowana,a le to droga donikąd.

Wiem, że nie czucie, dperesja i poczucie cierpienia, które trwa ileś tam lat dzień w dzień jest nie do wytrzymania. Nie wiem jak Bóg na to pozwala, wadzę się o to z Nim każdego dnia, gdy Mu jęczę z tego bólu...z drugiej strony dlaczego Bóg pozwala na dystrofię mięśni typu Douchna? Na jakieś inne choroby gdzie człowiek leży jak roślina? Na udar mózgu gdzie człowiek nawet powieką nie może przekazać rodzinie jak się czuję ( a może przeżywa koszmarną depresję i należałoby mu dac leki tylko nikt tego nie wie)...przypadków można by mnożyć...mi odkąd zanikły uczucia życie wydaje się takie mało ważne...jesteśmy jak stado mrówek, jedną zastrzelą, drugiej zanikną uczucia, trzecią zgwałcą, a czwarta będzie robiła karierę...pocieszające jest tylko, że dla Boga ten człowiek który przeleżał całe życie upośledzony jest tak samo wart jak światowej sławy architekt albo lekarz, a może bardziej...może na innej drodze niż cierpienie ten człowiek nie zdołałby się zbawić - tak mi tłumaczył niedawno kolega.

Ale wiem, że jak mi dzialani stilnoxu minie i znów będę taka pusta i cierpiąca, to mi żal do BOga znów wróci. No heroizmem jest w takich chwilach wielbić Boga jak Hiob.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może ten cud bilokacji to zwykłe halucynacje które się zdarzają dosyć często, jak ktoś chce widzieć cud to go może zobaczyć, tak jak to zwiększające się słonce które magicznie było widać tylko z jednego punktu na ziemi, które nie wpłynęło na grawitacje ani temperaturę. Czemu wszystkie magiczne wyzdrowienia są z chorób w których zawsze zdarzały się remisje i co się też może zdarzyć niewierzącym, czemu nikomu cudownie nie odrosła ręka?

 

Zakład Pascala to nonsens bo zakłada on choćby, że jeżeli istnieje Bóg to wysyła wierzących do nieba a niewierzących do piekła.

 

-- 28 cze 2011, 19:40 --

 

stado mrówek, jedną zastrzelą, drugiej zanikną uczucia, trzecią zgwałcą, a czwarta będzie robiła karierę...pocieszające jest tylko, że dla Boga ten człowiek który przeleżał całe życie upośledzony jest tak samo wart jak światowej sławy architekt albo lekarz, a może bardziej...może na innej drodze niż cierpienie ten człowiek nie zdołałby się zbawić - tak mi tłumaczył niedawno kolega.

 

I to ma sens to ty nie masz uczuć żeby się zbawić? Jak Bóg chce cię zbawić to czemu po prostu tego nie zrobi, myślisz, że jak byś była w takim ciężkim stanie, że byś była warzywem to byś mogła decydować o tym czy w niego wierzyć czy nie? Co z dziećmi które giną w pierwszych dniach życia co się z nimi dzieje?

 

Sama idea grzechu pierworodnego jest chora, dziecko się rodzi z grzechem chociasz nic jeszcze nie zrobiło, jak to ma mieć sens?

 

Zresztą sama wolna wola jest nielogiczna bo zakłada ona że istnieje coś niespowodowanego a jednocześnie zdolnego podejmować decyzje (nieprzypadkowego) co jest kompletnym nonsensem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko można podważyć...jaki w takim razie ma sens Twoje życie? Nie ma żadnego w myśl Twoich teorii, bo wegetujesz. Ktoś niewierzący, który zrobił masę dla innych, zaznała radości, miłości, seksu i innych uciech - może mówić że to był sens jego życia. A w myśl Twoich teorii życie takich popaprańców jak my nie miałoby żadnego. No może jeszcze, że jako tako pracuję, to mogłabym sobie powiedzieć, że robię coś dla innych - ale co mi to daje jak nie czuję z tego satysfkacji?

Nie udowodni się istnienia BOga ani nieistnienia Boga, ale ja po porstu wolę zakładać, że ten drugi świat istnieje.

Co do cudów zawsze można mieć wątpliwości, ale Kościół wcale nie każe w nie wierzyć. Masz wierzyć w Chrystusa, który CIę zbawił ( wiem, że w naszym przypadku cięzko w to wierzyć). W każdym razie nawet będąc gorliwym katolikiem nie ma obowiązku wiary w cuda. Tak mi się wydaje. Ale ja wolę wierzyć.Inaczej nie zniosłabym cierpienia, które mam od 1,5 roku.

 

-- 28 cze 2011, 20:48 --

 

A przypomniało mi się - aporpos cudów tylko tam gdzie możliwa jest remisja - że św. Ojciec Pio przywrócił wzrok dziewczynie, która nie miała źrenic. Badało ją przedtem i potem wielu lekarzy u uznali, że jest to niemożliwe z medycznego punktu widzenia.

 

A ja po stilnoxie nie czuję nic. Jak robot.Pewnie tak się czuje Topielica. Ale stwierdzam, że jest to sto razy łatwiejsze do zniesienia niż ciągle czuć to potworne cierpienie i napięcie. Chociaż nie wiem czy do końca nie czuję - mogłam sobie na przykład dziś w spokoju i niejaką przyjemnością poczytać ( bez uczucia pustki i doskierajżącego cierpienia w środku) więc może coś czuję skoro coś mnie interesuje. Coś malutkiego, niedostrzegalnego, jakaś malutką przyjemnosc czy spokoj moze czuje.

 

-- 28 cze 2011, 20:49 --

 

Zresztą sama wolna wola jest nielogiczna bo zakłada ona że istnieje coś niespowodowanego a jednocześnie zdolnego podejmować decyzje (nieprzypadkowego) co jest kompletnym nonsensem.

Nie rozumiem tego wywodu. Możesz jaśniej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko można podważyć...jaki w takim razie ma sens Twoje życie? Nie ma żadnego w myśl Twoich teorii, bo wegetujesz.

 

Tak, a wg twoich to twoje życie też jest bez sensu, dopiero po śmierci ma mieć sens.

 

Zresztą sama wolna wola jest nielogiczna bo zakłada ona że istnieje coś niespowodowanego a jednocześnie zdolnego podejmować decyzje (nieprzypadkowego) co jest kompletnym nonsensem.
Nie rozumiem tego wywodu. Możesz jaśniej?

 

Wolna wola zakłada, że podejmujemy decyzje i że mogliśmy podjąć inną decyzje (ale nie spowodowaną przez przypadkowy proces), nie można podjąć dwóch różnych decyzji będąc tym samym i mając te same dane bez interwencji czegoś przypadkowego (co byłoby poza naszą kontrolą więc nie byłaby to wolna wola).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko można podważyć...jaki w takim razie ma sens Twoje życie? Nie ma żadnego w myśl Twoich teorii, bo wegetujesz.

 

Tak, a wg twoich to twoje życie też jest bez sensu, dopiero po śmierci ma mieć sens.

 

tu sie zgodze. przed choroba gdy mialem lęki mialem takie jazdy na temat zycia po smierci, ze sie tylu pierdol naczytalem i wierzylem ze istnieje zycie pow smierci. otoz nie. mysmy sa zarowkami a nasza swiadomosc swiatlem. zarowa gasnie tzn. swiadomosc i zarowa czyli cialo umiera. a wiecie po co jest wiara? zeby ludzi miec w garsci. tu chodzi o lęk. ludzie boja sie nieuniknionego. i to jest problem. ludzie boja sie tego, ze umra. jasne ze umra wiec po co sie bac smierci. nie mowie zeby jezdzic ulicami jak wariat i rozjezdzac ludzi, ale zeby nie bac sie zycia. ile ja lat sie balem zycia. jezu. teraz z kolei sie nie boje, ale malo mam werwy. zebym mial wiecej dopaminy tzn. motywacji. to jest cos w stylu filmu limitless "jestem bogiem". facet w derpesji bierze pigule i wraca mu inwencja. a ja wiem ze gosciu wzial sama dopamine albo dopamine + noradrenalina. nie macie pojecia jakie wyniki daje wysoka motywacja w mozgu. wtedy byle pierdola cie interesuje i rozwijasz swoje umiejetnosci do granic albo poza granice mozliwosci. dlaczego? bo czujesz inwencje, wene i tworzysz dla samego tego uczucia. to sie nakreca samo przez sie. zebym ja tylko mial dopamine to juz bym mial doktorat w reku. podobno sa tacy naukowcy na tej ziemii i to profesorowie zwyczajni ze zra jakies tablety nazw nie znam i popiepszja iles tam godzin bez zmeczenia, ja mowie dopamina na wysoka motywacje + noradrenalina na likwidacje zmeczenia. znacie takie leki? bo mnie by sie przydaly do odbudowania emocji, znalezienia dziewczyny i pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

Ten temat jest dosyć rozległy więc więc zrobie małego offtopa - czy są jakieś sensowne leki które pomagają na takie objawy jak odrealnienie, brak uczuć, nie tyle co smutek co apatie, obojętność, przy zachowaniu czlowieczenstwa i nie staniu sie maszyna ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

borsuk chlopie problem jest taki jak zawsze. nie na kazdego dziala te sam lek. trzeba probowac. nic ja wam na to nie poradze. np mnie solian usypia, brak uczuć ma po nim akatyzje. dlatego mowie zeby testowac i jeszcze raz testowac. a wy myslicie ze ja fortuny na leki nie wydalem?

 

-- 29 cze 2011, 09:56 --

 

jest takie forum http://www.sfd.pl czyli sportowe forum dyskusyjne. tam jest sklep i se mozna poczytac o suplamentach pobudzajacych czyli takie, ktore zawieraja kofeine albo guarane. ja wybralem activlab caffeine power i guaranax olimp labs. caffeine power na mnie nie zadzialal, a guaranax tak. dlatego biore guaranax. a tak w ogole to moja przygoda z kofeina zaczela sie od mountain dew. ciotka z niemiec przywiozla mountain dew 24 puszki wiec pilem, ale dla smaku. zauwazylem, ze mam wiecej energii, ze mam power wiec pomyslalem o tabletach, bo nie trzeba tyle plynu pic a poza tym taki interes jest tanszy i wszedzie moge wziac kapsulke. i od tego czasu biore guaranax. nie pije kawy dlatego, ze nie lubie tego smaku, a poza tym kawa mi smierdzi. i to jest tylko to. kofeina w kapsulce. ja guaranax biore zamaist kawy, bo guaranax i kawa zawieraja kofeine. z tym ze guaranax dziala dluzej, bo to jest guarana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem jak Wy dajecie radę....czy Wy nie czujecie cierpienia? Ja naprawdę, naprawdę chciałabym skonać, żeby to się skończyło. Czy Wy czujecie czasem cos przyjemnego? Jakis przyjemny nastrój, relaks? Czy jesteście w stanie w dzień położyć głowę do poduszki, żeby Wam się zrobiło ciepło i miło? Ja nie jestem w stanie nawet wieczorem. Nie zasnęłabym bez tabletki. Jedynie stilnox nie relaksował, ale nie będę już go brała. To już 3 miesiąc i muszę skonczyć z uzależnieniem. Co dziwne zrobiłam eksperyment. Wzięłam wczoraj stilnox o 1.730 i tak sobie chodziłam po domu i faktycznie po stilnoxie ustało mi cierpienie i uczucie pustki, ale nie czułam dosłownie nic. Jak robot. Ale to było chyba i tak łatwiejsze do zniesienia niż ciągłe cierpienie. Naprawdę gdyby nie Wiara, to by mnie już tu pewnie nie było.Zawiliński, Brosuk, dopowiedzcie na moje pytania proszę. Zawiliński, Ty chyba musisz czuć coś pozytywnego, jakąś chęć jak chce CI sie kosić trawę? Możecie uciec w jakieś zainteresowania? Na przykład czytacie książkę i jest Wam przyjemnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nic nie czuje. ale zainteresowania mam. mam naped i motywacje. zauwazylem ze jak biore guaranax to jestem bardziej odporny na bol, na halas, nie czuje zmeczenia az tak. ogolnie guaranax podnosi noradrenaline w taki sposob, ze ta daje mi naped i same pozytywy, ktore juz wczesniej wymienilem w tym poscie. czuje sie odwazny, wazny i brne do przodu. wydaje mi sie ze jeszcze guaranax daje mi pozadanie fizyczne. kreca mnie laski tzn. daje mi powera zebym czul to pozadanie.

 

-- 29 cze 2011, 11:06 --

 

na guaranaxie czuje, ze nie jestem ciapa. po prostu czuje powera i zwiazana z nim odwage i sile do dzialania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie czuje nic pozytywnego, zupelnie, nawet przez chwile. Ale juz jakos tyle czasu z tym zyje, ze sie przyzwyczailem i tyle. Czasem sa momenty, ze jem cos dobrego i wiem, ze to jest dobre, smakuje mi, chcialbym wiecej, ale to jest zupelnie inne niz to co bylo wczesniej. Kurde, naprawde ciezko to opisac. Po prostu jedzenie jest dla mnie jedzeniem i niczym wiecej. Kiedys kryla sie za tym jakas tajemnica, cos takiego. Zapach powodowal jakies przyjemne odczucia. Mialem jakies preferencje jedzeniowe, a teraz to raczej robie rozne rzeczy, zeby sobie urozmaicic jadlospis, a nie dlatego, ze lubie, zalozmy, fasolke, wiec chce zjesc cos z fasolka. Totalne wycofanie.

 

Ja nie wiem w ogole, po co wy dyskutujecie na temat zycia po smierci i Boga. Rozumiem, ze dla niektorych moze to byc wazne, ale i tak mozemy sobie tylko gdybac, ateisci, wierzacy. Dla mnie to nie ma zadnego sensu. Czlowiek jest taka glupia istota, ktora zawsze szuka sensu, poczatku lancucha przyczynowo skutkowego. Przede wszystkim tym wszystkim rozmyslaniom towarzyszy juz od samego poczatku zalozenie - ze wszystko ma poczatek i koniec. Smierc to koniec. Smierc to tylko koniec naszego 'ja', naszej swiadomosci. Tak jak powiedzial zawilinski. Gasnie zarowa swiadomosci. To tak naprawde wolnosc, wolnosc od samego siebie, wolnosc od swojego ego. Oczywiscie mi tez wydaje sie przerazajace, ze znikne ja jako JA. Ta unikatowa osoba, ktora pisze te slowa. Ale zycie wciaz sie bedzie toczylo beze mnie. No i do czego zmierzam. Ze zycie tak naprawde nie ma sensu jako takiego. My cierpimy, zeby inni mieli lepiej? Pfff, lepiej bo co? Bo maja lepszy samochod np.? I jaki w tym sens? Zaden. Zycie samo w sobie jest jedynym slusznym sensem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uht, a Ty czujesz cierpienie? Frustrację? Przerażenie, że tak będzie do końca życia? Że to schizofrenia prosta i staniesz się rosliną?

a Ty Zawiliński? Zupelnie tego nie czujesz?

Wiecie mam przekonanie, że nie ma sensu pisać w dziale "zaburzenia osobowości II". Tam są raczej osoby NADwrażliwe. Oni nas nigdy nie zrozumieją. Jeszcze część podważa to, że nie czujemy.

A ja nie wiem czy iść do szpitala. 10-tego. dlatego moi rodzice nie chcą. Że to nic nie da. A ja już nie daję rady tak wegetować. I cierpieć przede wszystkim. Ja niestety w przeciwieństwie pewnie do większości z Was wypróbowałam prawie wszystkie antydepresanty. A jak już mam iść do szpitala to nie wiem czy do prywatnej (ale na nfz) komortowej kliniki u mnie w mieście, gdzie w sumie mają te same leki co i ja pełną szafę (tu rodzice mają rację) czy błagać o przyjęcie do Poznania ( mniej komfortowo, ale za to klinika z tradycjami) i liczyć na ketaminę? Wczoraj jak zrobiłam ten eksperyment ze stilnoxem i nie czułam po nim nic, to było i tak sto razy lepsze do zniesienia niż czuć cierpienie i pustkę.Choć na dłuższą metę też pewnie nie do zniesienia.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wzięłam wczoraj stilnox o 1.730 i tak sobie chodziłam po domu i faktycznie po stilnoxie ustało mi cierpienie i uczucie pustki, ale nie czułam dosłownie nic. Jak robot.

 

To ja mam tak przez większość czasu i zawilinski strasznie upraszczasz ja mam energie fizyczną a mnie nic nie interesuje przez znaczną większość czasu, mam jakieś bardzo słabe zainteresowanie przez resztę czasu a silne zainteresowanie to dosłownie mam może przez parę godzin na rok. Zresztą podnieść dopamine to nie problem bo jest l-dopa i jakoś ludzi z apatią ona nie leczy.

 

Ja nie czuje nic pozytywnego, zupelnie, nawet przez chwile. Ale juz jakos tyle czasu z tym zyje, ze sie przyzwyczailem i tyle. Czasem sa momenty, ze jem cos dobrego i wiem, ze to jest dobre, smakuje mi, chcialbym wiecej, ale to jest zupelnie inne niz to co bylo wczesniej. Kurde, naprawde ciezko to opisac. Po prostu jedzenie jest dla mnie jedzeniem i niczym wiecej. Kiedys kryla sie za tym jakas tajemnica, cos takiego. Zapach powodowal jakies przyjemne odczucia. Mialem jakies preferencje jedzeniowe, a teraz to raczej robie rozne rzeczy, zeby sobie urozmaicic jadlospis, a nie dlatego, ze lubie, zalozmy, fasolke, wiec chce zjesc cos z fasolka. Totalne wycofanie.

 

Pewnie mam podobnie, ponoć węch jest najbardziej połączony ze wspomnieniami i emocjami, ale mi się nigdy nic nie przypomniało ze względu na zapach ogólnie to mi się tylko może coś przypomnieć ze względów logicznych a nie emocjonalnych, co raczej dziwne nie jest skoro ja się zawsze praktycznie czuje tak samo.

 

I też dodam, że chociasz teoretycznie lubię czasem jeść to jak jestem gdzieś gdzie jedzenie mi nie odpowiada to po prostu jem bardzo mało (schudnąć 10kg w miesiąc to dla mnie normalka) i mi nie brakuje lepszego jedzenia nie szukam go, jak mogę dostać lepsze jedzenie bez wysiłku to je wybieram i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie:( Mi żadne leki nie pomagają. Dlatego tak myślę o tej ketaminie u Rybakowskiego. Moja rodzina mnie zupełnie opuściła. Tylko mnie straszą co się stanie jak pójdę do szpitala. A znajomi widzą w jak strasznym jestem stanie i uważają, że powinnam iść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×