Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

niom tez sie ciesze, ze tamat sie pojawil, bo mam ten sam problem, ciezko mi cokolwiek poczuc jesli chodzi o emocje, a szczegolnie te negatywne:zlosc i smutek(typowe dla DDA) a nawet jak je poczuje to z jakims opoznieniem i juz wtedy nawet nie wiem co tak naprawde bylo przyczyna tego stanu...nie umiem tez dlugo czuc danej emocji tak jakbym nie chciala wogol czuc co ja jestem jakis mutato??to jest straszne, bo ja jak nie czuje to te niewyczute przeze mnie emocje zaczynaja zamieniac sie w dolegliwosci ze strony ciala zaraz mam scisniety zoladek:(i jestem spieta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wiecie, że im bardziej człowiek w sytuacji mętliku emocjonalnego nad tym się zastanawia, tym bardziej się pląta :?: Czasem trzeba trochę cierpliwości. W przypadku nadwrażliwości zmysłowej - qrcze, nie zazdroszczę :roll: domyślam się, że to wcale nie jest przyjemne chociaż po emotkach wnioskuję, że Tobie się podoba Anczitka ;) A nie czujesz się tym zmęczona :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak pisalam tego posta to chyba mialam dobry humor:P nie no w sumie cieszylam sie chyba, ze nie mam na odwrot!rzeczywiscie emotki wesole hehe ale to prawda moze okazac sie meczace I tak jesli chodzi o wech to jak poczuje np.jakis smrodek:p to zaraz sie dusze tak jakbym nie mogla wytrzymac i zaraz by mialo mnie to zabic :? Inaczej dziala w druga strone np. jak wacham kwiaty:D to zapach mmnie uskrzydla Jesli chodzi o zmysly somatyczne jak dotyk to tez czuje bardziej intensywnie, az chyba za bardzo i zaczyna mnie to czasami draznic...dziwnie co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Ostatnio zaczełem dostrzegać całkowity brak emocji a dokładniej rzecz biorąc to przez ostatnie wydarzenia których byłem świadkiem i które bezpośrednio mnie dotyczyły straciłem emocje.Nie ma już we mnie rzeczy które by spowodowały jakieśodruchy emocjonalne typu smiech,płacz. Nie wiem co sie ze mną dzieje.. Straciłem większość przyjaciół,nie ma we mnie ochoty do życia,nie czuje sensu dla którego miałbym dalej funkcjonować,nic nie daje mi tej radości co kiedyś. Nawet muzyka w której ulokowałem większość emocji też nic już mi nie daje? Czy coś ze mną nie tak i czy jest jakiś sposób który mógłby mnie sciągnąć do tej weselszej strony życia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie próbował ktoś terapii na tą pustke pomogła?czy jak?czy pustka to efekt choroby czy mozę braku hormonów?ma ktoś jakąś teorii oprócz depresji oczywiściee..??

drodzy poprzednicy????? :szukam:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężki temat... ja też to przechodzę, jeśli chodzi o terapie to mam podobne doświadczenie co Mafju88 Jest poprawa, ale jeszcze nie udało mi się wrócić do takiego stanu jaki był przed chorobą. Wydaje mi się że najlepsze co można zrobić to zaakceptować to niedomaganie. Uczucia mają to do siebie ze są całkowicie nie zależne od nas. Nie można ich sobie zakazać, czy nakazać odczuwać... Chyba uczucia wrócą same spontanicznie, bynajmniej pozostaje mi tylko w to wierzyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja pobawie sie w archeologa i odkopie temat.

 

pustka emocjonalna...

 

tak, z tym ze nie potrafie za bardzo odczuwac tych pozytywnych uczuc. bo zlosc, niezadowolenie przezywam bardzo intensywnie. chociaz ostatnio wydarzylo sie cos, po czym kiedys pewnie roznioslabym pol osiedla, a teraz odczulam tylko straszne zawiedzenie. zawiedziona na maksa. nie moglam przezyc zlosci, splynelo to po mnie. czulam sie tylko zawiedziona. a wolalabym wtedy wybuchnac. podejrzewam, ze to wina sulpirydu.

rozpadl sie moj zwiazek, trwal 4,5 roku. nie potrafie kochac. przezywanie takich uczuc jak milosc jest mi obce.

spotykam sie z kolejnym chlopakiem jest ok, a na drugi dzien wstaje i jest mi wszystko jedno co bedzie.

w dodatku depresja + NN.

porazka. szukam psychoterapeuty, ale narazie jestem na etapie posiadania checi znalezienia sobie takowego.

coraz bardziej mnie to meczy. najbardziej natrectwa.

mowie dookola wszystkim, ze ja to chyba musze byc sama w zyciu. nie jestem w stanie pokochac nikogo.

ja od razu wychodze z zalozenia, ze nie dam rady pokochac, ze nic z tego nie bedzie. zaraz doszukuje sie wad.

chore, bezsensowne.

bliscy mowia, ze widocznie nie poznalam jeszcze tego odpowiedniego. a ja chce. ja chce tego faceta, ale nie moge wydusic nic siebie. podejrzewam, ze bedzie powtorka z rozrywki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja pobawie sie w archeologa i odkopie temat.

 

pustka emocjonalna...

 

tak, z tym ze nie potrafie za bardzo odczuwac tych pozytywnych uczuc. bo zlosc, niezadowolenie przezywam bardzo intensywnie. chociaz ostatnio wydarzylo sie cos, po czym kiedys pewnie roznioslabym pol osiedla, a teraz odczulam tylko straszne zawiedzenie. zawiedziona na maksa. nie moglam przezyc zlosci, splynelo to po mnie. czulam sie tylko zawiedziona. a wolalabym wtedy wybuchnac. podejrzewam, ze to wina sulpirydu.

rozpadl sie moj zwiazek, trwal 4,5 roku. nie potrafie kochac. przezywanie takich uczuc jak milosc jest mi obce.

spotykam sie z kolejnym chlopakiem jest ok, a na drugi dzien wstaje i jest mi wszystko jedno co bedzie.

w dodatku depresja + NN.

porazka. szukam psychoterapeuty, ale narazie jestem na etapie posiadania checi znalezienia sobie takowego.

coraz bardziej mnie to meczy. najbardziej natrectwa.

mowie dookola wszystkim, ze ja to chyba musze byc sama w zyciu. nie jestem w stanie pokochac nikogo.

ja od razu wychodze z zalozenia, ze nie dam rady pokochac, ze nic z tego nie bedzie. zaraz doszukuje sie wad.

chore, bezsensowne.

bliscy mowia, ze widocznie nie poznalam jeszcze tego odpowiedniego. a ja chce. ja chce tego faceta, ale nie moge wydusic nic siebie. podejrzewam, ze bedzie powtorka z rozrywki.

 

 

Chodzisz do psychologa?:> bo tutaj raczej leki nie pomogą. Mi sie wydaje zeby odczuc prawdziwa emocje do chlopaka musisz puscic wkoncu emocje i pracowac dlugo nad tym co jest nie tak jezeli chodzi o Twoje zwiazki.... bo napewno cos jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, od roku leczę się na depresję.

Czy leki pomogły? Wszyscy na około mnie mówią, że tak. Tak, mam już siłę by udawać,że wszystko jest w porządku. Uczę się,chodzę na zajęcia, śpię, jem. Przeczekuję czas w nieczuciu. I czasem udaje mi się okłamać nawet siebie, że żyję. Ale to nieprawda, jestem tak daleko od świata, obojętna na wszystko co się dzieje. Nie denerwuję się, nie smucę, nawet się nie boję, ale też nie odczuwam prawdziwej radości, ani miłości. Nie martwię się o bliskich. Straciłam najpiękniejszą ludzką właściwość. Esencję człowieczeństwa. Jestem podczłowiekiem, wadliwym komputerem obleczonym białkowy skafander ludzkiego ciała. Czy ktoś z Was przechodzi przez coś podobnego? Sterujecie swoim ciałem jak szmacianą kukiełką, sami będąc tak daleko,że prawie nic do was nie dociera? Nie mogę nawet cierpieć z tego powodu, bo nie czuję. Tylko od czasu do czasu mam przebłyski w których czuję. Zazwyczaj jest to wtedy mieszanina lęku przed kolejnym okresem nieczucia, szczęścia( bo w końcu mogę się martwić, odczuwać piękno i miłość) mnóstwa innych uczuć. Mój mail to dark_nixie@w p.p l, jeżeli ktoś rozumie...byłabym wdzięczna za kontakt..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz po prostu najwidoczniej masz depresje psychogenna ktora leczy sie nie tylko lekami, bo efekt bedzie taki jak napisalas, ale rowniez psychoterapia. Ja tez mam powazny problem z tym co piszesz ale chodze na terapie i mam nadzieje ze bedzie poprawa:)pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

mam to samo, już ok. 10 lat. Pustka, szarość, zero emocji. Nie wiem czy to depresja czy coś innego, w każdym razie w pełni Cię rozumiem. Do tej pory myślałem, ze to ja jestem jedynym takim przypadkiem. Biorę leki i jakoś żyję nadzieją, choć coraz bardziej wydaje mi się, że sprawa jest beznadziejna. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, dziękuje za odzew z waszej strony. Nie czuję już od ponad 4 lat, nie wyobrażam sobie dalszego życia w nieczuciu, nie ma ono dla mnie żadnego znaczenia czy sensu. Nie żyję dla siebie, bo w żaden sposób nie odczuwam przykrości i przyjemności życia. Więc co to za życie... Też myślałam o psychoterapii... Zawsze myślałam, że co jak co, ale ze swoim umysłem sobie poradzę, ale najwidoczniej byłam w błędzie, i to właśnie w tym tkwi problem, a nie w zaburzeniach chemii mózgu, którą do tej pory obwiniałam za depresję... Moglibyście polecić mi jakiegoś psychoterapeutę w Warszawie?Bo mój psychiatra nie jest zwolennikiem psychoterapii, i na wstępie powiedział mi, że depresje to leczy lekami; / Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki w tej kwestii niewiele pomagają. Przynajmniej w moim przypadku. Też wybieram się na psychoterapię, ale tak sobie myślę, że jeśli chemia nie pomogła, to rozmowa też nie pomoże. Nie to, żebym chciał Cię kogoś zniechęcić, tak tylko sobie myślę. W każdym razie życzę sukcesów. Napisz proszę jak tam terapia, czy pomaga. Czy jest w ogóle na to jakieś lekarstwo? BTW jak by ktoś mógł polecić dobrego terapeutę w tej materii z Łodzi, to był bym bardzo wdzięczny.

Pozdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze mial na mysli depresje endogenna w ktorej rzeczywiscie nie stosuje sie terapi bo tutaj przyczyna jest dysfunkcja neuroprzekazników, ale w depresji psychogennej terapia jest jak najbardziej polecana. A co do terapeuty to mozesz zagladnac do dzialu oferty i tam mozesz poszukac kogos sensownego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, dzięki ze napisałaś bo już myślałam ze jestem jedyna wybrakowanym egzemplarzem :roll: .

To co piszesz dokladnie odpowiada mojemu stanowi od wielu lat, (około 7lat choc z bardzo róznym natężeniem.)

Obojętność. Nienawidzę siebie i gardzę sobą za to bardziej niż jestem to w stanie wyrazić.

Gdy ktoś opowiada mi o swoich przeżyciach zastanawiam się co powinnam odczuwać(współczucie, radość) i udaje ze taka właśnie emocje czuje.

Widze ludzi którzy mnie kochają/lubią w każdym razie dobrze mi życzą a ja nie jestem w stanie odpowiedzieć na to uczucie, bo nie czuje. Chyba nie ma gorszego kalectwa.Wegetacja.

Jestem skłonna powiedziec, że kazda napotkana na ulicy osoba jest szczesliwsza odemnie BO ODCZUWA nawet jesli sa to emocje negatywne.

Leczę się od 2 tygodni (Seronil i Mitrazen) trochę pomaga tzn objawy normalności; jem, śpię (po Mitrazenie jak kamień ;) )

No i jeszcze ten lęk przed wszystkim niewiadomo przed czym właściwie.

Nie wiem już sama co ze sobą zrobić. Do psychologa idę na drugą wizytę we czwartek, dlatego tez nie bede ci tej pani polecac bo jeszcze nie wiem czy jest dobra, czy nie. Na razie ustaliłysmy tylko, że bedzie trudno :D

Jesli cie to jakos pocieszy to wiedz, że cie rozumiem. Naprawde podpisuje sie wszystkimi konczynami swymi pod twym postem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Byłam dziś u psychiatry, tym razem prywatnie i w końcu zajął się mną ktoś dłużej niż 10 minut...Wreszcie któryś lekarz zaczął mnie naprawdę słuchać. Chociaż powiedział mi, że jeszcze nie wie co mi jest, ale najprawdopodobniej jest to kwestia psychiki. Mam odstawić leki... trochę się tego obawiam, nie chcę być warzywem, ale tak właściwie to nie mam nic do stracenia, i tak nic nie czuję. Najwyżej nie będę miała siły by wstać z łóżka. Ale teraz, dzięki wam wiem, że nie tylko mi się to przytrafiło. Ja też udaję uczucia, wszystkie, nawet te negatywne jak np.: złość i zniecierpliwienie. Uważam , że wszystkie są ważne. I tak strasznie pragnę znowu czuć. Ci, którzy czują tak bardzo tego nie doceniają,a ja tak im zazdroszczę, że mogą się martwić, bać, przejmować, denerwować się no i kochać...Tego ostatniego brakuje mi najbardziej. Bo co to za człowiek, który nie umie kochać. Uczucia są kwintesencją człowieczeństwa...Mam nadzieję, że jakoś z tego wyjdę. Póki co powoli odstawiam anafranil. pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic nie czuję, zanik uczuć następował stopniowo od 2 lat, od pól roku przestałam cokolwiek przeżywać poza odrealnionym cierpieniem, które nie ma żadnego związku z rzeczywistością. Nie wiem czy to nie po lekach. Gdy to się zaczęło brałam citalopram (citabax) i chlorpthiksen, a potem fevarin. Ponadto wcześniej przez 6a lat brałam seroxat i przez 3 lata małe dawki ketrelu na sen. Dlatego proszę osoby, które brały te leki o kontakt ze mną jeśli macie podobne objawy. Umnie to się pogłębia. Zanik emocji jest do tego stopnia, że nic mnie nie interesuje, na nic nie mkam ochoty, nic nie robię. Nie intereuje mnie książka, ani TV, ani praca, w ogóle prawie nic. Całe dnie wegetuję. Nastąpił całkowity zanik uczuć wyższych. Nie czuję miłosci, ani bliskości, ani pociągu seksualnego ( od tego się zaczęło - po citabaxie??), ani wstydu, ani poczucia winy, ani honoru, ani ambicji, ani instynktu macierzyńskiego, w ogóle nic. Mam identyczne odczucia "nieczucia" jak mój kolega chory na schizopfrenię, tylko nigdy nie miałam urojeń ani omamów, ani zaburzeń myślenia, ani katatonii, tak więc kwalifikowałabym się na schizofrenię prostą, ale obecnie większość psychiatrów uważa, że taka schizofrenia nie istnieje...ja sądząc po swpim przypadku sądzę, że jednak istnieje... jest ze mną coraz gorzej...jeszcze rok temu byłam w stanie mieszkać sama, cieszyłam się z drobnych spraw, miałam chęć coś posprzątać czy uporządkować, przejść się po sklepach, teraz nigdzie nie wychodzę prawie i nic prawie nie robię, nie czuję w ogole takich potrzeb - w zasadzie jedyne potrzeby, które czuję to jedzenie, picie i spanie...aale denerwuje mnie bardzo ta sytuacja. Czuję frustrację i rozpacza - przez co lekarze mówią, że to nie schizofrenia, bo bym nawet i tego nie czuła...ale z drugiej strony ten mój kolega chory na schizofrenię też czuje frustrację z tego powodu, że nie ma uczuć...byłam u wszystkich możliwych specjalistów - u kilku psychologóe, psychiatrów ( po wiele, wiele razy - wydałam na to kolosalną sumę pieniędzy), księży, egzorcystów, w 6 szpitalach psychiatrycznych i NIC nie pomaga...próbowalam też brać neuroleptyki, które niby dzialają na objawy negatywne schizofrenii na wypadek, gdyby jednak była to schizofrenia, ale z każdego neuroleptyku musiałam szybko rezygnować z uwagi na ciężki skutki uboczne...dodam, że czuję taką pustkę, nudę i tak bezsens, że nie wiem co ze sobą zrobić...mam straszne myśli samobójcze...jedyne co czuję ciągle to odrealnione cierpienie, niewyobrażalne, które jednak nie ma żadnego związku z rzeczywistoscią

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też tak mam. Od 2 lat. Mam jechać na terapię do Krakowa, ale też nie wierzę ( niestety - nie potrafię już wierzyć ) że pomoże mi rozmowa skoro nie pomogła chemia... a to chyba kestia chemii, że mózg nie generuje uczuć....napiszcie proszę jakie leki braliście gdy to się zaczęło... ja brałam citabac i chlorprothixen, a następnie fevarin, gdy to się zaczęło. Najbardziej obwiniałabym citabax ( citalopram). Braliście to samo? Może nam lek coś uszkodził i powinniśmy się ubiegać o odszkodowanie...dodam, że wcześniej bralam seroxat i malutką dawkę ketrelu na sen i wydaje mi się, że seroxat też spłycał emocje, ale nie do tego stopnia... koniecznie napiszcie jakie leki braliście jak to się zaczęło? Czy byliście diagnozowani w kierunku schizofrenii? BO ja długo podejrzewałam u siebie schizofrenię, bo w niej też występuje zanik uczuć wyższych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak - czasami to może być taka samopomoc organizmu dla siebie by przetrwać.

 

Też podobnie odczuwam, a raczej nie odczuwam - po paroxetynie, sertralinie (nieco mniej) i fluoksetynie (szczególnie w dużych dawkach). Dla mnie zresztą okazało się to chyba zbawieniem które pozwoliło żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×