Skocz do zawartości
Nerwica.com

nemeyeth

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nemeyeth

  1. Proponuję wizytę i psychiatry, leki i dobrego psychoterapeutę.
  2. To było bezwarunkowe... Mój chłopak też był świetnym facetem i absolutnie nie miałam powodów namacalnych, żeby go zostawić. Pewnego dnia przeszłam mi myśl, że go nie kocham, że nie wiem czy go kochałam. I jak pomyślałam tak już poleciało.
  3. Mój związek rozpadł z tego powodu. Zastanawiałam się czy kocham, czy kiedykolwiek kochałam. Doszłam do wniosku, że jednak nie. 4,5 roku przepadło. Zostawiłam zrozpaczonego chłopaka, który zrobiłby dla mnie wszystko. Nie usprawiedliwiam tego chorobą.
  4. Dzisiaj bez Sulpirydu. Myślę, że to jednak moja głowa zadziałała. Przecież potrafię sobie podnosić temperaturę, mdłości to dodatkowych skutków ubocznych sobie nie wywołam. Lek nie musiał ich wywołać, to pewnie ja. Wiecie czy mżna łączyć go z Afobamem?
  5. Witam, ja niestey chyba jestem zbyt delikatna na Citabax. Dzisiaj 1 tabletka. Wcześniej byłam na 3x1 Coaxil + Sulpiryd. Z powodu pojawiania się natręctw lekarz zmienił Coaxil na Citabax. Wzięłam więc 1 tabletkę rano i resztę leków - od gastrologa i endokrynologa. Citabax + Sulpiryd + Tribux + Androcur + Bromergon. Przy Coaxilu nic się nie dzieje w połączeniu z tymi lekami. Citabax zafundował mi poranek pełen wrażeń. Mam wrażenie, że mózg mi puchnie, uczucie zaciskania, drżenie rąk, mdłości. Niesamowite mdłości. Co to efektu leczniczego niestety nie mogę się wypowiedzieć.
  6. a ja pobawie sie w archeologa i odkopie temat. pustka emocjonalna... tak, z tym ze nie potrafie za bardzo odczuwac tych pozytywnych uczuc. bo zlosc, niezadowolenie przezywam bardzo intensywnie. chociaz ostatnio wydarzylo sie cos, po czym kiedys pewnie roznioslabym pol osiedla, a teraz odczulam tylko straszne zawiedzenie. zawiedziona na maksa. nie moglam przezyc zlosci, splynelo to po mnie. czulam sie tylko zawiedziona. a wolalabym wtedy wybuchnac. podejrzewam, ze to wina sulpirydu. rozpadl sie moj zwiazek, trwal 4,5 roku. nie potrafie kochac. przezywanie takich uczuc jak milosc jest mi obce. spotykam sie z kolejnym chlopakiem jest ok, a na drugi dzien wstaje i jest mi wszystko jedno co bedzie. w dodatku depresja + NN. porazka. szukam psychoterapeuty, ale narazie jestem na etapie posiadania checi znalezienia sobie takowego. coraz bardziej mnie to meczy. najbardziej natrectwa. mowie dookola wszystkim, ze ja to chyba musze byc sama w zyciu. nie jestem w stanie pokochac nikogo. ja od razu wychodze z zalozenia, ze nie dam rady pokochac, ze nic z tego nie bedzie. zaraz doszukuje sie wad. chore, bezsensowne. bliscy mowia, ze widocznie nie poznalam jeszcze tego odpowiedniego. a ja chce. ja chce tego faceta, ale nie moge wydusic nic siebie. podejrzewam, ze bedzie powtorka z rozrywki.
  7. to ma do siebie, ze po jakims czasie sama nie wiesz, czy jestes zla czy nie. przykre, ale prawdziwe. ja we wtorek mam psychiatre. na pewno sie ucieszy, ze mnie zobaczy
  8. spotykam sie z chlopakiem, ale nie daje rady juz udawac, ze jest dobrze. on wie, ze mam problem, ze mam nerwice. ale nie wie dokladnie co mi chodzi po glowce. przytulal mnie, calowalismy sie, ale ja bylam spieta, bo ciagle mialam w glowie ta mysl. jestem dla was pelna podziwu, niektorzy wytrzymuja kilka lat. ja zawsze myslalam, ze mam nerwice lekowa. ale teraz patrzac na to z perspektywy czasu... nie zjem jablka, bo mi stanie na zoladku i na pewno bede wymiotowac groszek z salatki to samo... alkoholu sie nie napije, bo zle sie bede po nim czula, tak sobie wkrece, ze sie zle czuje. ja od kilku lat nie mialam alkoholu w ustach. kiedys sie przez moment zastanowilam, czy aby nie jestem lesbijka. pozniej, cos mi kazalo sie zabic. chodzilam z mysla, ze sobie cos zrobie. przeszlo. na troszke, bo kiedys znow wstala z dolem... ale znow przeszlo. teraz kwestia dzieci. i znow slysze w sobie przekonanie, ze to prawda. za chwilke mysle sobie, o czym jak w ogole gadam... przeciez to sie zaczelo 5 dni temu. nie chce krzywdzic dzieci, ale mam mysli, ze jestem ich oprawca. chlopak z ktorym sie spotykam, pyta sie co mi jest? jaka mysl chodzi po glowce? i co niby mam mu powiedziec? latam na przeciwlekowych, ciagle mi sie chce spac. nie moge jesc. nie wiem juz sama kim jestem. przeciez jakis czas temu sama chcialam miec dzieci. a teraz jak widze dziecko, to wpadam w panike. unikam jak tylko moge. nie chce ich widziec. tak sobie mysle, ze jakby to okazalo sie prawda to wiem jak skoncze. ale z drugiej strony wierze, ze to nerwica i dam sobie rade. raz takie mysli, raz takie. zamet, pustka, przerazenie. czas zmienic leki na mocniejsze? a na pewno poszukac psychoterapeuty.
  9. ja we wczesnym stadium choroby, w ogole nie mialam ochoty na seks. ale ja bralam doustna antykoncepcje, wiec obnizone libido... pozniej natretne mysli... najpiew, ze sie zabije. przeszlo na troszke. nie uprawialam wtedy seksu, ale bliziutko bylo. nastepna mysl... teraz z ta mysla na pewno nie bede uprawiac seksu, bo mi sie wkreci, ze moglabym to zrobic jakiemus dzieciakowi, a po co mi zawal w lozku, albo rzyganie z obrzydzenia do siebie. jade na przeciwlekowych (afobam) i antydepresantach (coaxil). ale ja juz sama nie wiem czy mi sie w glowie popieprzylo, czy to choroba. jedno jest pewne - wczesniej tak nie mialam i teraz nienawidze siebie.
  10. a czemu nie? wiek nie gra roli. ja pierwszy atak paniki mialam podczas 1 komunii swietej, jak mialam cos przeczytac. pozniej natychmiast przeszlo. wariuje, widze po sobie, ze wariuje. ciagle ta mysl chodzi za mna. nie jem, nie moge nic przelknac. brzydze sie tego, boje, placze. ciagle placze. wracaja mysli o samobojstwie. nie poradze sobie sama. bo co mam powiedziec najblizszym? pojawiaja sie wzmozone objawy somatyczne: dretwienie, napiecie miesni, dusznosc, mdlosci, rosnie temperatura ciala. a psychiatra przyjmuje we wtorek. a ja nie wiem czy wytrzymam.
  11. tez mam problem. wiem, ze mam nerwice, ale wczesniej wygladalo mi to na lekowa. ktoregos dnia nie bylam w stanie zejsc z lozka + cala reszta objawow typowych dla depresji. z myslami samobojczymi. dlatego wyladowalam u psychiatry. nie dawalo mi to spokoju. przez 4 dni lazilam struta i ciagle myslalam, ze nic nie ma sensu, nic mnie nie interesowalo. interesowalo mnie tylko to, zeby sie zabic. ale przeciez nie chcialam tego. nie dawalam sobie rady. lekarz przepisal mi coaxil i afobam. zaznaczam, ze na afobamie jechalam juz wczesniej, bo objawy somatyczne byly nie do zniesienia. zawroty glowy, mdlosci, zaburzenia widzenia, ataki paniki, napiecie miesni. pojawialo sie nagle. szukalam roznych przyczyn... byc moze to, ze kiedys jak mialam 11 lat spotkalam na swej drodze ekshibicjoniste, byc moze to, ze kilka lat pozniej moj kuzyn molestowal mnie... byl to raz. jeden jedyny. bylam w takim szoku, ze nie zareagowalam. nie chce sie tu usprawiedliwiac, moglam przeciez zareagowac. powiedziec NIE! a ja sie balam. wstydzilam. wracajac do nerwicy... bylam w zwiazku z chlopakiem dlugi czas i zakonczylam to. nie kochalam go. tak mi sie wydaje. ja mam z tym problem. poza tym poznalam kogos, kto zaprzatal cala moja uwage. strasznie sie denerwowalam jak go widzialam. ale to pozytywne odczucia. po tym wszystkim, po ataku "depresyjnym" dzialal na mnie kojaco. stwierdzilam, ze to jednak facet z ktorym moge byc. nie nudze sie z nim. sprawia mi przyjemnosc, ze z nim spedzam czas. lubie jego zapach, lubie jego obecnosc. nastepnego dnia wstalam i pierwsza mysl, ze go nie chce. nie jest mi potrzebny, ze i tak go nie pokocham. bo ja nie potrafie chyba kochac. i niech nikt nie stara mi sie tlumaczyc, ze nie trafilam na odpowiedniego faceta, ja chyba mam blokade. chce, ale zaraz widze czarny scenariusz i koniec. ostatnio bylam u znajomej i jej synek biegal z golym tylkiem po pokoju. to tylko dziecko. ale ja nie czulam sie komfortowo. nie wiem skad u mnie w glowie, to, ze jak widze malego golasa to od razu mi sie kojarzy z zaproszeniem dla pedofila. mnie dzieci nie kreca seksualnie, absolutnie. ale jak kapalysmy malucha i kolezanka poprosila mnie o umycie pleckow malcowi, pojawil sie atak paniki. nie chce. milion mysli, ze przeciez przy myciu musze go dotknac. jak pedofil. nie umylam pleckow, za to wyszlam przerazona z lazienki, ze moze ja jestem pedofilem? to obrzydliwe, nie moge sie pozbyc tej mysli. unikam dzieci, bo nie chce ciagle o tym myslec, ze moze byc ze mna cos nie tak. nie skrzywdze dziecka, to wiem. nie pociagaja mnie seksualnie, nie szukam ich, nie szukam dzieciecej pornografii. to obrzydliwe, nienawidze siebie, nigdy nie mialam odchylow w ta strone. nie patrzylam na dziecko, jako obiekt seksualny. i nie patrze. meczy mnie ciagle tylko ta mysl. nie moge jesc, ciagle mnie mdli. wezme leki, przechodzi na troszke. i mowie, ze przeciez to jest niemozliwe. mam ochote sie przytulic do faceta z ktorym wlasnie probujemy stworzyc nowy zwiazek. ale jak mam stworzyc nowy zwiazek, jak ja mam ciagle ta mysl? z dnia na dzien nikt nie robi sie pedofilem. chcialabym sie w koncu podniesc, miec szczesliwy zwiazek z tym facetem, chcialam nawet miec z nim dziecko. teraz sobie nawet tego nie wyobrazam. wszystko runelo pare dni temu. gdy pojawila sie ta natretna mysl. pomozcie, bo ja niedlugo zwariuje. chyba musze isc do psychiatry i powiedziec mu, ze to chyba nie byla depresja, tylko moze NN. wstydze mu sie o tym opowiedziec, przeciez to jest chore. a ja coraz bardziej zalamana
×