Skocz do zawartości
Nerwica.com

mxoxo

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mxoxo

  1. Więc siadasz po turecku, zamykasz oczy, skupiasz się na oddechu i nic więcej, wszystkie problemy stają się nieważne, spływa to po Tobie, a Ciebie ogarnia błogi spokój, tylko nie myśl o niczym, kontroluj oddech, otwórz umysł a potem jak wstaniesz (po 20 minutach) to czujesz jakbyś kontrolował sytuację i był wstanie stawić czoło całemu światu, taki hmm.. skupiony. Jak coś to pytaj - postaram się podpowiedzieć :) Powodzenia
  2. Witajcie Ostatnio obejrzałam bardzo ciekawy film (mniejsza o tytuł) i tak mi się spodobała jego treść, że postanowiłam zacząć medytować, uprawiać jogę - nie śmiać się :) Moje pierwsze odczucia były dosyć dziwne: tak jakby wszystkie emocje mnie opuszczały, te złe przeważnie, bo tylko takie miałam. To na prawdę wydaje się idiotyczne, ale mi pomaga. Zastosowałam to pierwszy raz wczoraj i częściej się uśmiecham. Tak jakbym uporządkowała swoje uczucia, pogodziła się z niektórymi faktami. Chyba zwariowałam Patrzycie pewnie na mnie jak na wariatkę haha, ale mi jest lepiej. Nawet teraz uśmiecham się pisząc ten post, czego wcześniej nie robiłam. Depresja trzymała się mnie od kilku lat, kilka razy brakło na prawdę nie wiele, bym teraz tutaj z Wami nie pisała. No i fajnie wszystko aż mnie noga zaczęła boleć, i po medytacji Jak tak "medytuję" (bo nie wiem czy robię to dobrze) to 20 minut schodzi jak z bicza strzelił. Musiałam Wam to powiedzieć, teraz sobie myślcie o mnie co chcecie. Dziękuję P.S. czas chyba żebym zmieniła avatar ..
  3. Smutasy, chyba zerwę z chłopakiem.... ehh
  4. Hmm... moim skromnym zdaniem poświęciłaś temu chłopakowi całe swoje życie, duszę, i on zabrał to ze sobą. Teraz Tobą targa pustka, poczucie przegranej, włożyłaś w "zdobywanie" tego chłopaka na prawdę wszystko, dostałaś to co chciałaś, ale to nie trwało długo. Niestety wydaje mi się, że do tej pory nie możesz się z tym pogodzić. Zapewne to był bardzo ważny dla Ciebie związek. Polecam Ci obejrzeć taki film jak "Jedz, módl się, kochaj / Eat Pray Love". Właśnie teraz go oglądam i chyba mi do Ciebie pasuje, powinnaś coś z niego wywnioskować. Chociaż mogę się mylić
  5. Według mnie Twoje poczucie wartości widocznie zmalało na wskutek jakiegoś wydarzenia. Wiesz co, powiem tak: NIE BĘDZIESZ PONIŻANY DOPÓKI SOBIE NA TO NIE POZWOLISZ. Ludzie (niektórzy) są jak pijawki. Zauważą Twoją piętę Achillesową i zaraz się tego doczepią. Nie wiem czy wiesz, ale być może stałeś się ich "przedmiotem" do poprawy swojej samooceny poprzez wytykanie Twoich wad. I prawdopodobnie już Ci na tym nie zależy. Weź się w garść, chcesz mieć tak przez całe życie? Hmmm? Pomyśl nad moimi słowami. Możesz nie być twardy, albo być może jesteś nieśmiały, ale jesteś taki sam jak każdy inny człowiek !! Jeśli Cię będą krzywdzić to powinieneś się chociaż ironicznie uśmiechnąć do nich. Albo sam im pokaż, że masz do siebie dystans. Wtedy te problemy ustaną... pozdrawiam, trzymam kciuki
  6. Cześć, a ten chłopak co się rozstaliście to był Twój pierwszy???
  7. Hej, kiedyś tutaj pisałam nieco dołujące posty, zniknęłam na kilka miesięcy, powiem Wam, że spróbowałam wszystkiego by wyjść z depresji. Mam chłopaka nowego, umiem grać na gitarze, chodzę na kurs na prawo jazdy, spotykam się ze znajomymi, chodzę na koncerty, imprezy, domówki, nie mam już sił ... nic nie pomaga. Nie mam marzeń - ostatnio to zwróciło moją uwagę, nie wiem z czego to wynika. Moje oceny się pogorszyły, ale niekiedy czułam, że żyję. Teraz myślę sobie tak: skoro nic nie pomaga, to może zażyję nieco adrenaliny tyle że muszę czekać do wakacji, bo wpierw muszę ten kurs skończyć. No i powiem Wam co zamierzam: skok ze spadochronem z helikoptera. Wiem, że to szalone, ale co spróbować mogę Mój tata ma znajomości, powiedział, że może mi to załatwić. Postanowiłam się nie przejmować swoimi problemami, ale hmmmm.... dalej jestem nieśmiała, co mi życia nie ułatwia, i nikt mnie nie potrafi rozszyfrować. Ostatnio w moim życiu jakże krótkim sporo się nagmatwało, popełniłam kilka złych decyzji, ehhh... żałuję niektórych. Mój chłopak nazwijmy go Pan BLE to huuligan, nie wiem czy to dobre określenie, ale normalnie szkoda słów Mam ochotę się mu wypłakać w ramię, ale on jest niekiedy taki zimny... a tak go kocham, też jestem trochę zimna i wiem o tym, ale to już nie moja wina ... zamknięta w sobie mała księżniczka marząca o idealnym świecie, idealnym życiu, no przecież ... Wiele razy chciałam z nim zerwać ze wzgledu na siebie, ale nie będę taką choler*ą egoistką, szkoda tylko że tak poważnie mnie rani, nawet w tej chwili serce mi pęka, nie wiem jak to dłużej zniosę, po prostu nie wiem. Jestem twarda, każdy o tym zaświadczy, no ale kurcze bez przesady!! Często mam ochotę zniknąć tak na zawsze, żeby nikt mnie nie znalazł i tak bezpowrotnie... to byłoby nie fair wobec niektórych osób, bo wiem, że im na mnie zależy. Mam kolegę, który widzi co się ze mną dzieje i pomaga mi w jakiś tam sposób, rozwesela taki głupotami, niby nic a cieszy :) żebyście go widzieli... hahah, a Pan BLE [oczywiście chodzę z nim do klasy] to taka sława klasowa, a ja szara myszka. Też prawda, że przeciwności się przyciągają, ale to trudne bywa. Ehh.. sory, że Wam głowę zawracam, po prostu chciałam się przywitać
  8. fajnie że są tacy ludzie, którzy chcą walczyć
  9. Dobra co mi tam :/ W wieku 12 lat i nawet do teraz miałam problemy z wymową. Nie wytykali mnie, ale nie mogłam i dalej nie mogę tego zaakceptować. Starałam się unikać kontaktów towarzyskich. Miałam kilka sporych potyczek z siostrą młodszą, wiadomo jak to jest, ale u mnie było ciężko z nią. Już tak nie jest. W szkole całe gimnazjum pozwalałam sobie być poniżana przez kolegę, któremu dałam kosza. Jestem taka, że jak ktoś powie mi co ze mną jest nie tak to staram się to zmienić. Straciłam pewność siebie, swój styl ubierania. Głównie skupiałam się na nauce żeby jakoś to przeminąć. Teraz jestem w technikum, w klasie uważana za szarą myszkę. Rodzice jeżdżą ze mną po logopedach, chirurgach, operację będę miała, ale dopiero za 8 lat, więc wybrałam logopedę. Mam kolegę, którego na prawdę lubię i chciałabym z nim być, ale nie potrafię się otworzyć na niego ani żadną moją przyjaciółkę. Nie potrafię być asertywna. No po prostu czuję się jak śmieć, bo tak to powiem. Same złe rzeczy to ja. Kilka razy byłam w szpitalu, za każdym razem z innego powodu. Nic mi nie wychodzi. Staram się wyjść na prostą, ale czasem brakuje mi wiary w siebie. Nie chcę ranić innych, boję się każdego swojego kroku Nie mam ochoty uczestniczyć w tym świecie. Kilka razy się pocięłam bo mam siebie dość. Całe moje życie to bagno ... zupełna pustka, nic tylko cierpienia. I teraz żeby nie było, że jestem egoistką to opowiem jaką miałam sytuację. Aż mi niemiło o tym pisać. Popełnił samobójstwo mój kuzyn, w sumie to były 3 samobójstwa w ciągu 1 godziny, tak jakby się umówili. Moja babcia się dowiedziała to boso pobiegła do nich (w sąsiedztwie mieszkają). A ja za babcią biegłam z jej butami. Wszystkie panie stały przed bramą a moja babcia pobiegła tam na strych. Też tam weszłam. Babcia spadła ze schodów bo zemdlała Potem to było już piekło. Zawsze pomagałam koleżankom w ich problemach, niestety nie mogłam liczyć na ich wsparcie. Obcy ludzie potrafią do mnie podejść i się zwierzyć. Nie wiem chyba to po mnie widać, że potrafię słuchać. Wiele razy pomagam innym, nie licząc się ze sobą. Cały czas wmawiam sobie że nie mam problemów. A teraz coś o czym nikt nie wie: choruję na raka ... nie leczę tego No i jak mnie dół dopadnie to leżę sobie w łóżku tak żeby mnie nikt nie widział. Jestem okropna
  10. Moje relacje z rodzicami są w porządku. Zawsze starają się jak najlepiej dla mnie. Ja chcę żeby ich wychowanie nie poszło na marne, staram się żeby oni myśleli, że jest dobrze. Żeby byli szczęśliwi. Moje złe doświadczenia zaczęły się gdy miałam 12 lat, nie chodzi o problemy rodzinne tylko raczej zdrowotne. Teraz już na prawdę mi na tym nie zależy. Chcę by inni byli szczęśliwi Mój ból psychiczny ... jak to brzmi ... on był ignorowany.
  11. Witajcie. No właśnie temat to taka przenośnia, a super je potrafię tworzyć. Nie jestem gotowa na terapię, nie odważę się 2 miesiące temu miałam strasznego doła, nie wychodziłam z pokoju a przyszli do mnie rodzice, więc nie chciałam ich martwić i powiedziałam, że chodzi o taki jeden mój mały problem z wymową. A tak na prawdę chodziło o "kolegę"
  12. Przyczyna? Nie potrafię zaakceptować siebie, odrzucam wszelkie zaloty chłopaków (bo po prostu nie mogę tego przyjąć do świadomości, że zasługuję na jakiekolwiek szczęście). Izoluję się, staram się nikomu nie ukazywać swoich problemów, nie wyrażać przy nikim smutków. Chcę żeby myśleli, że jest OK. Nie otwieram się przed nikim a tym bardziej przed psychologiem Tyle spotkało mnie nieszczęść, że już wolę się nie narażać ...
  13. Tak, moje relacje z rodziną nie są do końca szczere. Wiele rzeczy o mnie nie wiedzą Ale dziś już jest lepiej, jem i nie leżę jeszcze w łóżku. Muszę się pozbierać Dziękuję.
  14. Mam świetny pomysł Spróbuj zrobić coś co dostarcza dużą dawkę adrenaliny. Np skocz na bungee. Na pewno okażesz jakieś emocje, ja tak zrobiłam i polecam.
  15. Witam. Powiem od rzeczy, a mianowicie chodzi o to, że od urodzenia jestem szczupła. Staram się przytyć bezskutecznie. Często miewam depresję i potrafię kilka dni w łóżku przeleżeć i nic nie jeść. Zawsze jak przybędzie mnie 1 kg to potem po dołku zrzucę 2 kg. To chyba nie anoreksja co nie? Bo chuda nie chcę być
  16. Właśnie coolkidofdeathh przytoczyłaś kawałek mojego życia. Ja teraz przyjmuję nowy tok rozumowania a mianowicie: po co kończyć ze sobą skoro można jeszcze zobaczyć co będzie dalej?. Ja jestem osobą, która wierzy i ma nadzieje na lepsze jutro. Jestem bardzo pesymistycznie nastawiona, ale tą nadzieję zawsze mam. Jaka jest moja metoda by być akceptowanym? Udawać ... jedyne co mi do głowy przychodzi. Mi to bardzo pomaga. Codziennie do mnie pisze taki chłopak, cały czas się śmiejemy, on ma mnie za szczęśliwą i szaloną dziewczynę. Pogadamy, potem jadę do domu i płaczę w poduszkę. Ale przynajmniej znajomych mam Wiem, że takie udawanie nie jest w porządku i może się to potem na mnie odbić, no ale jakoś siebie trzeba oszukać, trzeba kilka razy poczuć, że się żyje.
  17. Wiesz... ja tak kiedyś miałam i zauważyłam, że wcale sumienia nie mam. Wtedy jakoś postanowiłam przejąć się problemami innych, pomagać im i tak wyszło, że teraz za mocno czuję tylko te negatywne emocje. Nie potrafię cieszyć się ze swojego szczęścia, tylko użalam się nad sobą. Nie wiem jak Ci pomóc...
  18. Dziękuję bardzo za te ciepłe słowa. Ja już tak jestem nauczona z domu, że do narzekań nie mam prawa. Czyli tak tłumię w sobie emocje, nieraz je ignoruję. Na prawdę nie chcę iść do psychologa, to za dużo jak na mnie. Dziś na przykład cały dzień przeleżałam w łóżku, w ciemnościach. Gdyby nie rodzice to nic bym nie zjadła, już nawet słabo mi się robiło, a nie mogę sobie na to pozwolić, bo jestem szczupłą osobą. Postaram się jeszcze tu zaglądać, na razie się nie martwcie. Ale takiego doła jeszcze nie miałam
  19. Heh nie czucie to dobra zmyłka dla organizmu by JAKOŚ to przejść. Ja nauczyłam sie dodatkowo ignorować ból fizyczny a w konsekwencji bardziej doświadczam bólu psychicznego, fajnie nie? ....
  20. Witam. Na początku miałam opory żeby tu napisać, ale wkońcu przełamałam się, bo nie chciałam żeby tak to wyglądało, że mi nie zależy. chciałam mieć poczucie, że próbowałam coś zrobić, choć trochę. Od kilku lat borykam się z depresją: mam zaniżoną swoją wartościowość, izoluję się od innych, zamykam się w sobie, posiadam myśli samobójcze. Na prawdę nie chcę tego wyolbrzymiać, przykro mi, że tutaj dopiero piszę swoje problemy... Mam przyjaciółki, ale one o niczym nie wiedzą, tak samo rodzice. Nie chcę by ktoś przeze mnie był smutny i cierpiał. Kilka razy próbowałam skończyć ze sobą, pierwszy raz zaczęłam w wieku gimnazjalnym. Teraz mam 17 lat i możecie mówić, że jeszcze nie znam się na życiu, ale wiecie co jest najgorsze? Najgorsze jest życie, gdy ktoś bardzo mocni pragnie śmierci. To jest po prostu taka męczarnia, że ja nie mogę.. Żyję dalej, bo jak pomyślałam sobie o rodzicach co by przeżywali na moim pogrzebie czy coś to mnie ciarki brały. Jak przyjdzie co do czego, to starają się mocno o mnie. Ich uczucia są dla mnie najważniejsze. Kiedyś sobie myślałam "co to za ludzie z depresją? co za idioci? jedno jest życie". Nawet miałam takie motto i dalej mam "Nie bierz życia zbyt poważnie i tak nie wyjdziesz z niego żywy". Przed końcem postanowiłam poszaleć, ale nawet to nie zachęciło mnie do życia. Mam sporo problemów... o Boże... dziś rano wstałam o 11 i siedziałam godzinę na łóżku zadając sobie pytanie "dlaczego kur*a ja?". Konsekwencjami depresji są nieułożone życie, odrzuciłam już kilku chłopaków, jednym słowem porażka. Mam spore kompleksy, oj i to jakie. Mimo mojego wyglądu dodatkową wadą jest moja wymowa. Miałam rozszczep podniebienia, jak no to mówię wspaniale, niestety przez nos co mnie wyjątkowo boli, bo to każdy zauważa. Ale pomińmy to, grupami robią mi się opryszczki wargowe. Jak to mam to po prostu chcę się pociąć. A właśnie ... tyle razy się cięłam, że mi wstyd, ale dalej pewnie będę to robić. Po prostu ja tu nie pasuję. Nie zasługuję już na życie, wiem że każdy zasługuje, ale ja nie chcę. Doświadczenie życiowe nie pozwala mi tak myśleć. Miałam takie traumatyczne przeżycia, a nie chcę by się powtórzyły. Przez to straciłam swój styl, ubieram się tak, żeby każdemu pasowało. Świetnie potrafię udawać. Ludzie to po prostu mają mnie za szaloną i szczęśliwą dziewczynę, ale tak nie jest i zapewniam Was. Jeśli chodzi o psychologa to nie pójdę. Przepraszam, ale od razu to mówię. Tak samo przyjaciółkom nie będę się zwierzać ani nikomu innemu. Zapora i koniec. Jeszcze Wam powiem co mnie boli: szłam do lekarza z jakimś tam problemem. Lekarz wszystko wyjaśnił, powiedział co jest, nie wiem, ale pocieszył mnie, że jest ratunek i nie jestem sama - płakałam ze szczęścia. Przepisał leki. Skończyłam brać i znów wszystko powróciło. Już nie chcę się rozczarowywać. Teraz pisząc tą wiadomość mam pewność, że nikogo nie ma w domu. Nikt się nie dowie. W ogóle nie wiem po co to piszę ... aha, bo nie chcę mieć poczucia, że się nie starałam. To teraz mogę już spokojnie odpuścić i ... dobra nieważne. Dzięki jak komuś się to chciało czytać. Tak piękne ujęłam swoje życie nie obrazując problemów heh ... Pozdrawiam, Wy się trzymajcie, ja nie muszę.
×