Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dystymia leczenie i przebieg Waszej choroby


januszw

Rekomendowane odpowiedzi

muma 3 nie słyszałem o rentach dla dystymików raczej ciężko o takową cześć psychiatrów, lekarzy starej daty w ogóle czegoś takiego jak dystymia nie uznaje w swojej diagnostyce. Dystymik osobom z zewnątrz może wydawać się normalnym tylko bardzo leniwym człowiekiem ja potrafię jeździć godzinami na rowerze czy spacerować ale na tzw poważne życie, pracę, znajomości nie mam ochoty.

 

Podejrzewam że gdyby siostra musiał pracować to by na tyle energii znalazła żeby pracować ale skoro rodzina ją utrzymuje nie potrafi się na tyle zmobilizować bo dystymicy trwają a nie żyją a jeżeli trwanie mają zapewnione bez pracy to nie pracują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy dystymicy mogą pójść do pracy? Moja siostra od ok. 3 lat nie pracuje . Ostatnio pracowała w pacy sezonowej po 4 godziny dziennie ( praca fizyczna jako sprzedawca) , przez 2 m-ce jakoś się trzymała, po tym czsie zaczęła pracować 8 godzin dziennie wytrzymała tylko 2 tygodnie . Powiedziała , że nie chce więcej pracować , czuje się ciągle zmęczona , jej stan się pogorszył , zrezygnowała z pracy. Dla nas jej rodziny, ta decyzja wydała się lekkomyśna. Głównie kierowaliśmy się jej zachowaniem , nie wygladała na osobę która jest strasznie wyczepana. Ona potraktowała nas jakbyśmy Ją atakowali. Dlaczego ta choroba jest taka , że nikt jej nie widzi. Dystymicy są często uważani za tych , którzy udają. Dodam , że siostra całe życie była bardzo ambitną osobą. Udało jej się skończyć studia, podyplomówkę. W okresie kiedy pracowała , swoje obowiązki wykonywała bardzo dobrze , miała tylko poczucie krzywdy, że nie jest doceniana w pracy , wydaje mi się , że była bardzo konfliktowa. W tej chwili jest bez pracy , bez zasiłku , bez renty. Myślę , że zła sytuacja finansowa pogarsza jej stan . Czy ktoś z dystymików ma rentę. Moja siostra nie dostała.

Mam wrażenie, że dystymia to zbyt niskie progi na rentę, niestety. Problem w tej chorobie to nie jej głębokość a raczej jej trwałość, przez co ludzie odbierają tę chorobę jako złe cechy charakteru. Tak jakby w nicnierobieniu dystymik odczuwał ulgę. Akurat.

 

Co do pracy - ja na stażu praktycznie otrzymuję wzmocnienia negatywne, zatem trudno traktować ten staż poważnie tym bardziej, że już na dzień dobry wiedziałem, że po stażu żadnego zatrudnienia nie będzie. A 8 godzin pracy jest dla mnie wykańczające, wracam do domu i nie jestem w stanie zrobić już nic konstruktywnego. Często też po powrocie i zjedzeniu czegoś na szybkiego po prostu idę spać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie nawet nie wyobrażam, że miałbym dostać rentę na ta chorobę. Ludzie to trzeba leczyć a nie z tym żyć! Ja jestem obecnie w takiej sytuacji, że utrzymuje mnie matka, więc mogę pozwolić sobie na "luksus" leczenia się i szukania sposobów żeby z tego wyjść. To straszne, kiedy nie ma się energii praktycznie na nic, człowiek nigdy nie czuje się wyspany choćby nie wiadomo ile spał, w głowie ma kompletna pustkę nie jest wstanie normalnie rozmawiać z ludźmi, bo po prostu nie ma nic do powiedzenia jedyne, o czym myśli to o tym żeby jak najprędzej znaleźć się w bezpiecznym miejscu, czyli w swoim domu. Jeśli nie masz pracy to praktycznie poza tym, że jest się zatrudnionym w pośredniaku nie robi się kompletnie nic w kierunku jej znalezienia. Oczywiście wszyscy z zewnątrz postrzegają cię, jako lenia. Najczęściej człowiek spędza czas w jakiś idiotyczny sposób, czyli godzinami ślęczy np. przed komputerem a cała rodzina myśli, że nie dojść, że nic nie robi w tym kierunku żeby znaleźć pracę leń jeden, to jeszcze siedzi sobie całymi dniami przed komputerkiem. Żeby to jeszcze sprawiało jakąś przyjemność. Siedzisz sobie tak marnujesz czasz masz ciągłe uczucie tkwienia w miejscu, bezsensu, towarzyszą ci wyzuty sumienia z tego powodu, ale przeciwdziałanie temu to nie kwestia mobilizacji może na początku jeszcze podejmujesz jakieś próby, ale później kompletnie się poddajesz.

Życie z dystymią? To jakby zdanie sprzeczne. Dystymię można określić mianem śmierci na jawie. Człowiek jest pozbawiony wszelkiej żywotności. Nie masz energii fizycznej i psychicznej.

Przypomniała mi się jedna sytuacja sprzed roku, kiedy byłem na stażu w jednym urzędzie i raz źle napisałem jakiś dokument, który później miał być wysyłany do ludzi oczywiście moja przełożona dała mi za to nieźle popalić a ja zacząłem ją za ten błąd przepraszać. Wyrzuty sumienia, które ma się przy dystymii są okropne. To były tylko jakieś gówniane papierki a ja czułem się jakbym skrzywdził jej matkę.

Wiecie, co teraz sobie myślę o tej sytuacji. Kogo kurwa obchodzą jakieś pieprzone papierki? Jebać je jebać!

Kolejny dzień na 5 mg paroksetyny samopoczucie dobre w nocy, choć do późna musiałem czytać żeby się trochę pomęczyć to, spałem. Dzisiaj wykonałem wyczerpujący przeszło godzinny bieg. Wiecie, co utwierdzam się w przekonaniu, że tylko dzięki cierpieniu fizycznemu i psychicznemu człowiek może dostrzec, co w życiu się liczy, jaka jest prawda naszej egzystencji.

Właściwie to sam nie wiem co chciałem konkretnie napisać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyrzuty sumienia, które ma się przy dystymii są okropne.
też je mam teraz głównie dlatego że nie pracuje, a jak pracowałem to że nie zrobiłem czegoś odpowiednio dobrze, że jestem gorszy od innych i że mnie w pracy tylko z łaski trzymają. A odnośnie marnowania czasu to dystymicy to jego mistrzowie właściwe całe życie a raczej wegetacja to jego marnowanie. Nawet jak się uczyłem, studiowałem czy nawet pracowałem to czułem że marnuje czas moja szkoła nigdy na nico się nie przydała a w pracy poza pieniędzmi które dawno się rozeszły też się niczego nie nauczyłem a teraz od ponad roku to już zupełnie marnotrawię swój czas. A mobilizować się do niczego nie potrafię czasami o czymś myślę aby coś zadziałąc ale nigdy poza plany mgliste to nie wychodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boję się tego tematu jak ognia a może nawet bardziej bo kwestia pożaru jest mi dość obojętna... z tym o czym piszesz lew już się urodziłam, całe głupie życie z tego się leczę, jakoś się funkcjonuje i masz rację, że poprzez cierpienie fizyczne i psychiczne można dostrzec sens życia, w ogóle można dostrzec co się ma (i wbrew pozorom jak wiele się ma w ogóle) i być może docenić to, można wykrzesać siły na kolejne zrywy ale kurcze ile tak można?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dystymia mnie wykańcza

Drodzy, pomożecie? bo to już trwa 10 lat i chyba mam dość, wszystkie objawy wskazują na dystymię, przyczyn jest wiele i mimo świadomości choroby i literatury na ten temat - zero polepszenia.

Przyczyny - 10 lat temu mój mąż zmarł po długiej chorobie. Razem z dziećmi cierpiałam okrutnie. Rodzina nie rozumiała nas (rodzice już nie żyli), kpili z mojej depresji. Po 7 latach wyszłam powtórnie za mąż (dzieci pokochały mojego męża), zmieniłam miasto, jest obiektywnie dobrze, ale już się nie podniosłam. Nie mogę leków bo pracuję, a psychoterapeuta podobno niewiele pomoże....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boję się tego tematu jak ognia a może nawet bardziej bo kwestia pożaru jest mi dość obojętna... z tym o czym piszesz lew już się urodziłam, całe głupie życie z tego się leczę, jakoś się funkcjonuje i masz rację, że poprzez cierpienie fizyczne i psychiczne można dostrzec sens życia, w ogóle można dostrzec co się ma (i wbrew pozorom jak wiele się ma w ogóle) i być może docenić to, można wykrzesać siły na kolejne zrywy ale kurcze ile tak można?

Dzisiaj masz dobry dzień a mi dzisiaj smutno cholernie i źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś czuję się całkiem całkiem, tak samo i wczoraj. Może to dlatego, że zwiększyłem w miniony poniedziałek dawkę Venlectine z 75 mg do 150 mg? Lekarka prowadząca poinformowała mnie, że gdyby było mi gorzej, to mogę wrócić do dawki 150 mg. Ta więc łykam teraz dwie różowe tabletki zamiast dawnej jednej czerwonej. 75 mg najprawdopodobniej na mnie nie działa w sposób zadowalający. Dobrze, że teraz ten lek tani jak barszcz, jeszcze w 2009 kosztował krocie, za dwa opakowania 150 mg płaciłem 100 złotych a teraz tylko 30 złotych.

To, co się poprawiło, to to, iż mam obecnie wszystko gdzieś. Znów przeszedłem na ten dziwny stan obojętności na wszystko. W takim stanie znoszę nawet spokojnie krytykę, niczym się nie przejmuję, żyję w myśl zasady porta semper aperta est. Prawdziwie stoicka postawa, kuźwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A powiem wam że odstawiam Solian, i wracam do fluanxolu... pomaluję dziś chyba trochę ściany w pokoju.

Czy Wy też macie wrażenie, że nie ma Was w żadnym działaniu, że to co robicie jest takie puste, mechaniczne, że nie jest wasze, że to takie zawieszone w próżni? Bo nie wiem o co chodzi z tym czuciem, czy to depresja, czy dystymia, czy zaburzenie osobowości?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy Wy też macie wrażenie, że nie ma Was w żadnym działaniu, że to co robicie jest takie puste, mechaniczne, że nie jest wasze, że to takie zawieszone w próżni? Bo nie wiem o co chodzi z tym czuciem, czy to depresja, czy dystymia, czy zaburzenie osobowości?

Zawsze mam wrażenie, że to wszystko, co robię, nie ma sensu i że nie zda się to psu na budę. Motywacja wynika z faktu, by coś robić, pozorować jakieś działania, by inni nie ocenili, że leń. Zresztą całe moje życie to takie działania bezsensowne, chociażby moje studia - filologia polska. Bardzo sensowny to był kierunek na obecny czas. :?

I jeszcze jedno - po wszystkim, nawet największym dokonaniu, pozostaje wrażenie, że to było nic, jakby nie zaistniało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Motywacja wynika z faktu, by coś robić, pozorować jakieś działania, by inni nie ocenili, że leń. Zresztą całe moje życie to takie działania bezsensowne, chociażby moje studia - filologia polska. Bardzo sensowny to był kierunek na obecny czas. :?

 

TAK! I żadnej satysfakcji to nie daje, nie ważne czy to pomalowanie ścian w pokoju czy napisanie pracy dyplomowej, do dupy to wszystko.

A co powiesz o studiowaniu filozofii? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TAK! I żadnej satysfakcji to nie daje, nie ważne czy to pomalowanie ścian w pokoju czy napisanie pracy dyplomowej, do dupy to wszystko.

A co powiesz o studiowaniu filozofii? :D

Filologię studiowałem z zamiłowania do literatury i kultury, mniej do samego języka, ale też lubiłem poznawać gramatykę. Jeśli zatem lubisz filozofię, to jak najbardziej jest to słuszny wybór, aczkolwiek nie należy oczekiwać, że będzie się za to docenionym gdziekolwiek. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Filologię studiowałem z zamiłowania do literatury i kultury, mniej do samego języka, ale też lubiłem poznawać gramatykę. Jeśli zatem lubisz filozofię, to jak najbardziej jest to słuszny wybór, aczkolwiek nie należy oczekiwać, że będzie się za to docenionym gdziekolwiek. :(

 

Ja wielbię filozofię, ale bycie zawodowym filozofem/ magistrem filozofii to kupa śmiechu dla ludzkości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A powiem wam że odstawiam Solian, i wracam do fluanxolu... pomaluję dziś chyba trochę ściany w pokoju.

Czy Wy też macie wrażenie, że nie ma Was w żadnym działaniu, że to co robicie jest takie puste, mechaniczne, że nie jest wasze, że to takie zawieszone w próżni? Bo nie wiem o co chodzi z tym czuciem, czy to depresja, czy dystymia, czy zaburzenie osobowości?

Ja tak miałam w bardzo mocnej depresji, dokładniej nie w tej najmocniejszej ,bo w najmocniejszej to nie byłam w stanie nic zrobić , ale w następnej fazie a teraz bywa róznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela w czasie apogeum depresji to ja też nie robiłam nic, umycie zębów było czynem heroicznym, ale myślałam, że depresję mam już za sobą! Bo to jak się czułam, a jak się czuję teraz to niebo i ziemia. I myślałam że to może właśnie jest dystymia, ale może to wszystko jest ze sobą powiązane?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xerxes,

Czy ja wiem moj ojciec za byłego sytemu znał pewnego magistra filozofii, który pracował na kopalni jako gornik , a powodem tej decyzji były oczywiście zarobki, faaccet oczywiście nie przyznawał sie innym kumplom ,że jest magistrem bo nie chciał być pośmiewiskiem kolegów , ja tam nic do filozofii nie mam, mozna szukac pracy w jakimś marketingu itp. bo typowej pracy dla filozofów jest mało chociaz niewatpliwie jest to duża czesc ludzkiej . kultury. Ja mam znajomego, który się doktoryzował i został na uczelni ,ale fakt faktem miał dobre oceny, zastanawia mnie jak oni doszli w starozytności na podstawie samej deukcji ,że istnieją tomy a ziemia krązy wokół śłonca, filozofia się łaczy z nauką na pewno, pomaga w twórczym mmyśłeniu ,ale to trzeba mieć jeszcze wiedzę np. z fizyki, pomaga w rozwoju prawa , w rozwoju kary, praw jednostki, ale trzeba mieć wiedze jeszcze z prawa. Taka filozofia jest częscia rozwoju cywilizacji natomiast kucie samych wymyślonych przez stulecia przez innych jest trochę bez sensu.Uwazam ze obowiązkowo filozofia powinna być obowiązkowo przez dwa semestry na kazdych studiach a później jako wolne zajęcia dodatkowe, kazdy kto by chciał chodził by sobie równolegle na te zajęcia.Takie moje pprzemyśłenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela "kucie samych wymyślonych przez stulecia przez innych jest trochę bez sensu" ale tylko trochę. Bo warto wiedzieć co było, przecież to wielość idei, które mogą być inspirujące, które mogą nas naprowadzić na dobrą drogę myślową, uczy wielorakich rozwiązań dla tego samego problemu, pozwala zobaczyć go z różnych perspektyw. I zapoznanie się z tym jest ważne, to nie jest nawet filozofia, to jest historia filozofii a poznanie jej, pomaga, przecież można z tego korzystać, czerpać, po co samemu budować wszystko od nowa? Bezsensowny wysiłek kiedy ktoś to zbudował dziesiątki lat temu tylko się o tym budowniczy nie dowiedział.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzik,

Noo niestety nie , potrafiłam i dalej sie zdarza rozmawiać z ludźmi na niby, oni sobie rozmawiali ja stałm obok i się usmiachałam na siłe sztucznie, rozmawiałam raczej na siłe na intelekt, ale nie czułam tej rozmowy , oni o czym mówili smiali sie przeżywali a mi to było totalnie obojętne, ja czułam po pierwsze bezsens wszytkiego a po drugie smutek wynikający z tego,ze czuje bezsens wszystkiego co sie dzieje, nie uczestniczyłam w zyciu naprawdę ono przepływało obok i teraz również takie stany się zdarzają mi nadal.Poczucie bycia obok wszystkiego i branie udziału w życiu na siłę, bo trzeba a nie bo się chce.

 

-- 23 wrz 2012, 11:09 --

 

Guzik,

no, ale ja właśnie to napisałam,ze jest to częścią kultury ludzkiej i daje inspiracje tylko innymi słowami, nawet napisałam, że na każdych studiach powinna być filozofia obowiązkowo przez 4 semestry ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×