Skocz do zawartości
Nerwica.com

xerxes

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia xerxes

  1. xerxes

    Samotność

    Od jakiegoś czasu wychodzę do ludzi, tj. do pracy stażowej, w której naturalną rzeczą jest kontakt międzyludzki; otrzymane sprzężenie zwrotne skutecznie pogarsza moje poczucie wartości i do tego potwornie męczy. Samotność nie jest wcale taka zła, relacje międzyludzkie w moim odczuciu są zazwyczaj na tyle płytkie, że nie warto sobie nimi specjalnie zawracać głowy. Ale to tylko moja opinia.
  2. Mam adekwatne odczucia co do swojego magisterium. Znak tych wybitnie konsumpcjonistycznych czasów.
  3. Filologię studiowałem z zamiłowania do literatury i kultury, mniej do samego języka, ale też lubiłem poznawać gramatykę. Jeśli zatem lubisz filozofię, to jak najbardziej jest to słuszny wybór, aczkolwiek nie należy oczekiwać, że będzie się za to docenionym gdziekolwiek.
  4. Zawsze mam wrażenie, że to wszystko, co robię, nie ma sensu i że nie zda się to psu na budę. Motywacja wynika z faktu, by coś robić, pozorować jakieś działania, by inni nie ocenili, że leń. Zresztą całe moje życie to takie działania bezsensowne, chociażby moje studia - filologia polska. Bardzo sensowny to był kierunek na obecny czas. I jeszcze jedno - po wszystkim, nawet największym dokonaniu, pozostaje wrażenie, że to było nic, jakby nie zaistniało.
  5. Dziś czuję się całkiem całkiem, tak samo i wczoraj. Może to dlatego, że zwiększyłem w miniony poniedziałek dawkę Venlectine z 75 mg do 150 mg? Lekarka prowadząca poinformowała mnie, że gdyby było mi gorzej, to mogę wrócić do dawki 150 mg. Ta więc łykam teraz dwie różowe tabletki zamiast dawnej jednej czerwonej. 75 mg najprawdopodobniej na mnie nie działa w sposób zadowalający. Dobrze, że teraz ten lek tani jak barszcz, jeszcze w 2009 kosztował krocie, za dwa opakowania 150 mg płaciłem 100 złotych a teraz tylko 30 złotych. To, co się poprawiło, to to, iż mam obecnie wszystko gdzieś. Znów przeszedłem na ten dziwny stan obojętności na wszystko. W takim stanie znoszę nawet spokojnie krytykę, niczym się nie przejmuję, żyję w myśl zasady porta semper aperta est. Prawdziwie stoicka postawa, kuźwa.
  6. Mam wrażenie, że dystymia to zbyt niskie progi na rentę, niestety. Problem w tej chorobie to nie jej głębokość a raczej jej trwałość, przez co ludzie odbierają tę chorobę jako złe cechy charakteru. Tak jakby w nicnierobieniu dystymik odczuwał ulgę. Akurat. Co do pracy - ja na stażu praktycznie otrzymuję wzmocnienia negatywne, zatem trudno traktować ten staż poważnie tym bardziej, że już na dzień dobry wiedziałem, że po stażu żadnego zatrudnienia nie będzie. A 8 godzin pracy jest dla mnie wykańczające, wracam do domu i nie jestem w stanie zrobić już nic konstruktywnego. Często też po powrocie i zjedzeniu czegoś na szybkiego po prostu idę spać.
  7. Lepsze na pewno, ale sama praca nie jest oddzielona od doznań psychicznych. Od momentu odbywania stażu odczuwam stały lęk, który z upływem czasu chyba się nasila (jestem w firmie na samym dnie, więc jak coś jest nie tak, ja dostaję ochrzan). Weźmy dzisiejszy dzień, nic się niby nie dzieje a ja się boję jutrzejszego dnia w pracy. Ciśnienie zmierzone przed chwilą: 140/95 a puls prawie 100. Mam pod ręką Milocardin, niby lek przestarzały ale chyba zacznę się nim wspomagać. Na koniec: gdyby nie zaplecze finansowe, które posiadam, to byłoby znacznie, znacznie gorzej.
  8. Wypisz wymaluj moje życie. Mam 29 lat i dopiero teraz odbywam pierwszą pracę a raczej staż przyznany z PUP, który zresztą wykańcza mnie fizycznie (babranie się w archiwizacji i segregowaniu dokumentów, których nikt nie tykał miesiącami) i psychicznie (stykanie się z innymi i znoszenie ich widoku przez 8 godzin, do tego stałe napięcie nerwowe, bowiem wszyscy tam są po znajomości a ja obcy, z zewnątrz). Do tego dochodzi brak przyjemności z czegokolwiek, nawet z dawnych fascynacji, ciągłe przeżywanie wytknięć i porażek, wspominanie dawniejszych, szczęśliwych chwil. Zażywam Alventę, lek z grupy SNRI, u mnie rewelacyjnie znosi irracjonalne lęki (np. lęk przed ciemnością, przed tłumem ludzi) ale nie pomaga w poczuciu sensu życia.
  9. 30 rok życia a czuję się całkowicie przegrany. Leczę się od roku 2005, gdzieś w okolicach 2008 zdiagnozowano ostatecznie dystymię a ja przez te wszystkie mijające lata traciłem. Przyjaciół, kobietę, zainteresowania, wolę życia. Jestem zdruzgotany. Zdecydowałem się zarejestrować tutaj i wyrzucić z siebie tych kilka słów, bowiem w real life nie mam po prostu z kim porozmawiać. Wątpię zresztą, bym kiedykolwiek jeszcze miał z kim. Wszystko, co miało jakiś sens, przeminęło i zostałem sam z sieczką w głowie.
×