Skocz do zawartości
Nerwica.com

prośba o pomoc psychologa


Rekomendowane odpowiedzi

nie potrafię sobie poradzić z rozłąką i tęsknotą za moją rodziną a w szczególności za córką.Wiem,wiem najprościej jest napisać "to wracaj do Polski"

skoro mówisz że nie potrafisz to samo przyciągasz ?

a córkę sprowadzić do siebie ?

 

Codziennie godzinami gdzieś po cichutku płaczę i proszę Boga o siłę by móc przetrwać do następnego wyjazdu do Polski na urlop.

sam płacz nie pmoże trzeba zacząć w końcu działać...

wcześniej mieszkałam z rodakami i było mi łatwiej,

co stoi teraz na przeszodzie żeby odświeżyć być może znaleść nowe kontakty.... nie macie tam polskich kościołów ?jeśli takie tam są to pewnie też są wspólnoty ...warto się rozejrzeć wkoło trochę własnej inwencji .. ;)

 

skoro również sama pisałaś że obecna praca nie jest aż pracochłonna że jest czas na rozmyślanie ...może warto też zatroszczyć się o siebie samą ? :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak wygląda pomoc u kogoś kto cierpi na dezintegracje osobowosci ze względu na brak wzorca męskiego. chodzi o chłopaka

na odkopaniu takiego kogoś z pod gruzu własnych myśli, przekonań często często błędnych , w tym czy innym przykładzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W imieniu Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego zapraszam wszystkich borykających się z trudnościami, potrzebujących wsparcia czy po prostu chcących porozmawiać o swoich kłopotach do kontaktu z Telefonem Kryzysowym pod bezpłatnym numerem 116123 lub do napisania maila na adres poradnia@116123.edu.pl

 

Telefon Kryzysowy 116123, czyli Poradnia Telefoniczna dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym działa od 18 stycznia 2010 roku. Powstała z myślą o świadczeniu pomocy psychologicznej sytuacjach trudnych, takich z którymi nie sposób sobie już poradzić bez profesjonalnego wsparcia. Osoby, z którymi będziecie rozmawiać lub korespondować to wolontariusze, gruntownie przeszkoleni w zakresie udzielania wsparcia przez telefon i mail. Będą towarzyszyć Wam w ciężkich chwilach, w przeżywaniu trudnych uczuć a także w poszukiwaniu optymalnych sposobów wyjścia z sytuacji kryzysowej.

 

Zadzwonić może do nas każdy – niezależnie od płci, wyznania, przekonań, miejsca zamieszkania czy statusu materialnego. Rozmowy z nami są bezpłatne i anonimowe.

 

Telefonicznie można skontaktować się z nami codziennie w godzinach 14-22.00 zarówno z telefonów stacjonarnych jak i komórkowych. Osoby mieszkające za granicą mogą to zrobić poprzedzając 116123 numerem kierunkowym do Polski.

 

Można także poprosić o poradę mailową. Osoby, którym trudno jest mówić o swojej sytuacji a łatwiej napisać zapraszamy do naszej Poradni eMailowej - poradnia@116123.edu.pl - tu również porad udzielają specjaliści a nie ma czasowego ograniczenia - maila można napisać choćby w środku nocy czy nad ranem.

 

Ludzie kontaktują się z nami w sytuacjach, jakie mogą przydarzyć się każdemu - po utracie pracy, rozstaniu z bliską osobą, doświadczające trudności w relacjach partnerskich lub różnych form przemocy a także wtedy gdy po prostu czują się przygnębieni i samotni.

 

Jeśli w Twoim otoczeniu, wśród znajomych czy rodziny, jest ktoś w trudnej sytuacji życiowej poinformujcie tę osobę o możliwości skorzystania z naszej Poradni.

 

Wszystkich Was zapraszamy również na naszą stronę internetową

http://www.116123.edu.pl oraz na Forum Wsparcia http://forum.116123.edu.pl/. Znajdziecie nas również na Facebooku – wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Kryzysowy Telefon!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 31 lat i bardzo chcialabym poprosic o pomoc. Zawsze bylam odwazna ,normalna nawet przebojowa dziewczyna. Kilka lat temu wyjechalam do innego kraju, gdzie teraz przebywam. Nigdy nie przezylam zadnej traumy ani nikt mnie nie skrzywdzil, wiec nie rozumiem czemu wszystkiego sie boje: jedziemy samochodem (boje sie wypadku), ide ulica (ktos zauwazy ze nie jestem polka i mnie zaatakuje),jak jest ciemno jestem w ciaglym stresie,ze ktos sie wlamie),kiedy zadzwoni moj maz,jestem pewna ze cos zlego sie stalo. Nie moge nawet ogladac zadnych filmow np thrillerow,bo boje sie ze zgine tak jak bohater filmu). Jezeli nie musze nie wychodze z domu. Myslalam ,ze to ma zwiazek z moim pobytem w innym kraju,ale jak przyjezdzam do polski jest to samo. Abym mogla zasnac (przestac sie bac ze jest ciemno i cos sie stanie) codziennie biore waleriane i lampke wina) To jest jednak bledne kolo. W zwiazku z wszechobecnym (wiem ze tylko wedlug mnie) zagrozeniem bardzo czesto mam przyspieszone tetno,czuje niepokoj i trzesa mi sie rece. Blagam o pomoc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Mój problem z mamą polega na tym, że od kiedy pamiętam wyzywa mnie od najgorszych, twierdzi, że nie potrafię sprzątać, że jestem brudaską. Rzuca pod moim adresem najgorsze obelgi.. Mam 21 lat, jestem studentką ale aktualnie mam wakacje (jestem w domu od ok miesiąca, a już nie mogę wytrzymać tego co się dzieje w domu..) Czasem zastanawiam się czyja to wina? Faktem jest, że wracam do domu tylko na noc, w dzień mam praktyki i pracuję, czasem mam wolny jeden dzień w tygodniu i wtedy też nie mam mnie w domu, siedzę z chłopakiem lub u siostry. Mama strasznie wszytko wyolbrzymia... Ostatnio poszłam z chłopakiem do jego brata, na drinka, na drugi dzień matka miała jakiś atak histerii.. I znowu swoje.. Że nic nie robię, tylko imprezuję, szlajam się po nocach, że jestem wieśniarą. Kiedyś, kiedy cały czas jeździłam do chłopaka miała pretensje, że non stop przesiaduję u niego, teraz kiedy więcej czasu spędzam z siostrą czepia się o to..Że po co ja tam jeżdżę, że lepiej bym w domu posprzątała. Mówi to w taki sposób, że człowiekowi wszystkiego się odechciewa. Siedzę z siostrą, bo w jakiś sposób uciekam od tego co dzieje się w domu Nie wiem co mam robić, nie wiem dlaczego ona taka jest w stosunku do mnie. Dodam, że jestem najmłodsza, dwie siostry już się wyprowadziły, w domu został brat, który albo śpi albo siedzi na komputerze, a mamusia codziennie donosi mu obiadki, śniadanka i kolacje, a on potrafi do niej powiedzieć przy kolegach "zamknij mordę.." Ona ma pretensje do każdego, o byle co! A jak zacznie krzyczeć to niewiadomo w którą stronę uciekać.. A ja się buntuję, uważam, że krzyk nie jest najlepszą drogą do porozumienia.. Jeszcze jedna kwestia... pieniądze, w tamtym roku zrezygnowałam ze szkoły, mieszkałam przez rok w innym mieście, stancja, życie, wiadomo, rodzice płacili, teraz jestem na innej uczelni, minął rok, a mama cały czas wypomina mi że przeze mnie zostało zmarnowanych tyle pieniędzy, że nic nie doceniam.. Mam dość. Proszę o pomoc! Wpadłam teraz na pomysł, żeby wyprowadzić się do siostry, a do domu jeździć raz w tygodniu, żeby jej posprzątać w domu, nie wiem czy to pomoże, nie wiem czy to dobry pomysł, ale na chwilę obecną innego rozwiązania nie widzę, bo z nią nie da się rozmawiać..

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo proszę kogoś o pomoc. Może ktoś miał tak jak ja.

Nie mam już siły. Nie mam siły wstawać rano z łóżka i czegokolwiek robić.

Moje problemy zaczęły się jakoś na początku gimnazjum. Myślałam ze to dołek, chciało mi sie popłakać to płakałam i tak jakoś szło, teraz jestem w drugiej klasie Liceum. Gdy z perspektywy czasu patrzę jak na moją sytuację widzę że to juz nie jest dołek tylko depresja. Zwyczajnie już sobie z niczym nie radzę. Nie umiem.

Cały czas płaczę, już nawet nie potrafię powstrzymać się w towarzystwie. Cały czas dopada mnie jakis natłok myśli. Przytłacza mnie wszystko - szkoła, dom, zdrowie, samotność. Zamknęłam się w sobie. Nie umiem rozmawiać , nawet z przyjaciółmi w realu o moich problemach.

Dopadają mnie lęki. Cały czas. Mam drgawki, jest mi niedobrze, potrafię normalnie zwymiotować z nerwów.

Czuję się źle. Czuję jak oplata mnie bezsens. CZuję że wszystkie fajne chwile, ludzie i rzeczy które mnie otaczają stają sie po prostu szare. Nie umiem się uczyć, wziąć się za siebie i coś robić. Od razu tłumaczę sobie ze nie mam co sie starać bo i tak nie dam rady. Wszystko wydaje mi się dla mnie takie nieosiągalne.

Strasznie się wszystkim przejmuje. Nawet głupotami. Jestem zmęczona, wyczerpana ta gonitwa. Wszędzie panuje chaos. Ludzie ciągle coś ode mnie chcą, ciągle gdzieś mnie wyciągają, cały czas coś muszę robię, nie mogę odpocząć. Próbuję się maskować, nie pokazywać nikomu ze jest źle, a nawet bardzo źle.

Boję się przyszłości, teraźniejszości.

Coś ciągle nie daje mi spokoju, myślę że moje podejrzenia ze jestem chora, że coś mi jest.

Nie wiem już co ze sobą robić, ciągle płacze i zwijam się z bólu.

Czasami nie wiem co robic i biore leki. Dużo leków po których jestem otępiona i spiąca.

Prosze o pomoc, może ktoś poleci mi jakieś dobre leki bez recepty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Załamana94, najlepszym lekiem bez recepty jaki moge Ci polecić jest... pójście do psychologa. Absolutnie nie bierz pod uwagę żadnych leków. Wiem, ze pójście do psychologa nie jest ławte, ale zapewnei nei chcesz tak dalej żyć, jesteś młoda! Muszisz walczyc o sibie i swoje życie. Nic nie straciłaś, wszystko dopiero przed Tobą. Także jak najszybciej idź do psychologa, na pewno Ci pomoze. Ja też przez to własnie przechodzę i zaczynam widzieć jasne strony zycia..

Wierzę w Ciebie i mocno zaciskam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, od początku, jak jestem na tym forum, nie wiedziałam, gdzie i jak opisać moje problemy, bo trudno mi je usystematyzować. Jakiś czas chodziłam do psychiatry, ale tylko po recepty, nie dowiedziałam się od niego, co mi właściwie jest. Z resztą wizyty u niego trwały tylko tyle ile trwa wypisanie recepty, rozmowa ograniczona do minimum.

Chodzi o to, że zawsze - od dzieciństwa jestem osoba nad wyraz nerwową. Martwią mnie nawet sytuacje, które inni mogą uznać za błahe bądź takie, nad którymi trzeba przejść do porządku dziennego. Często odczuwam wewnętrzne napięcie bez wyraźnego powodu, albo powodem jest kosmetyczna zmiana w porządku dnia. Większe problemy wprowadzają mnie często nawet w histerię. Każdy problem jest dla mnie z założenia nierozwiązalny, przy czym część z nich, to problemy, które -jak mówi mój chłopak - generuję w swojej głowie. Ciągle martwię się o przyszłość i boję się, że nic dobrego mnie nie czeka.

Nie umiem się zasymilować z otoczeniem, publiczne wypowiadanie się w moim przypadku to od razu trzęsące się ręce, trzęsący się głos i zimny pot. Nie lubię rozmawiać przez telefon, załatwiać niczego w urzędach (wszystko stres), a np. rozmowy o prace to prawdziwy koszmar. Nawet wypowiadanie się na forum mnie stresuje i zakładam, ze moich postów pewnie i tak nikt nie czyta.

Nie potrafię się zrelaksować np. oglądając telewizję, spacerując albo czytając książkę. Nawet jak mam wolne, nie przestaję odczuwać tego napięcia. Pomaga mi za to picie alkoholu :?

Problemem jest dla mnie też to, że bardzo często wpadam w stany głębokiego smutku i apatii, jest mi ciężko wtedy zebrać się do "normalnego" życia, w którym trzeba chodzić do pracy i nie rozpłakać się przy ludziach.

Mam problemy z zasypianiem, często tzw. paraliż senny, słaby apetyt, brakuje mi powietrza.

Mam prawie 30 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie.

Mam na imię Magdalena i mam 24 lata. Ponad dwa lata temu związałam się z mężczyzną o 10 lat starszym od siebie.

Wiedziałam, że ma żonę i dziecko. Po pewnym czasie zdecydował się na rozwód który toczył się 1,5 roku. Nikt poza jego rodziną nie wiedział o mnie, iż w zeszłym roku zaszłam w ciąże i gorzej było by dla niego podczas rozwodu gdyby wyszło to na jaw. Mój Łukasz co dwa tygodnie na weekend spotykał się z córką, gdzie ja siedziałam sama w domu z zagrożoną ciążą ponad 200 km od niego. Wszystko było dobrze między nami do czasu kiedy zakończył się rozwód w kwietniu, w maju urodziłam córeczkę a w lipcu

zostałam rzucona na głęboką wodę i miałam się ujawnić i spędzić z Łukasza córką Zuzanna tydzień wakacji. Mojego partnera nie poznawałam, zawsze ciepły a tu nagle mnie odrzucił i moją córkę. Tydzień przepłakałam, liczyła się dla niego tylko Zuza, musiałam przetrwać bo czego mogłam się spodziewać? Nadszedł sierpień znowu tydzień wakacji z nią, wieczne kutnie pomiędzy mną a Łukaszem, pozwalał jej na wszystko, mogła skakać po łóżku po pościeli w butach gdzie leżała nasza córeczka Maja, zero

reakcji na tą sytuację mojego Łukasza, a ja nie mogłam się odezwać zwrócić jej uwagę bo od razu był na mnie atak.Spacery wyglądały tak że

zabierali Maję a ja się nie liczyłam sama szłam z tyłu bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać. W swoim domu nie miałam nic do powiedzenia. Zuza nas strasznie podzieliła i do tej pory tak jest, nie możemy się dogadać. Zaczęłam unikać wyjazdów na weekendy do jego rodziców bo wiedziałam, że na weekend ma Zuzę. Zaczęłam również wysłuchiwać, że dziadkowie wnuczki nie widzą, a nie chcą widywać ją raz na pół roku bądź rzadziej tak jak Zuzę jak była mała, było tak bo mama Zuzanny izolowała ją od rodziny

Łukasza, ożenił się z nią bo podczas kochania się przetrzymała go i zaszła w ciążę. W dzień gdy chciał ją zostawić ona mu oznajmiła że jest w ciąży, gdzie został zmuszony do ślubu przez jej rodzinę. Całe tygodnie go w domu nie było, pracował po całej polsce na delegacjach, miał zarabiać tylko pieniądze a jej było w ciąż mało. Po trzech latach małżeństwa wyrzuciła go z domu, mieszkał na działkach zimą u kolegi. Później chciała odbudować to dla dobra dziecka i wrócił do domu, wyszło jak wyszło

wyrzuciła go znowu bo nigdy go nie było, ma pracę jaką ma. Teraz by mieli 10 rocznicę ślubu.

A więc pojechałam na ten weekend do jego rodziców, gdzie teraz żałuję, spędziłam go sama z Mają zamknięta w pokoju. Zuza ma 10 lat i strasznie manipuluje Łukaszem, wchodzi mu na głowe, przy nim ona może wszystko. Tylko ona się liczy nikt więcej. Zuza wyznacza mu nawet miejsce do siedzenia aby nie siedział koło mnie, zbudowała między nami przepaść, nie mogę się do Łukasza zbliżyć bo ona cały czas siedzi na nim i jest przyklejona. Z jej strony jest taka fałszywa tolerancja tej sytuacji w jakiej

się znalazła, myślę że zaakceptowała Maję bo oszalała na jej punkcie tyle, że w ten weekend na chwilę Zuza pilnowała Maję bo musiałam wyjść do toalety, Maja leżała na łóżku a ona ją zostawiła, gdybym na czas nie przyszła to Majki bym nie złapała a już leciała z łóżka, przy tym zero reakcji od strony Łukasza, bo twierdzi że tego nie widział. Boję się że ona może Majce zrobić krzywdę, bo już mówi że z Majką będzie się kuciła o tatę bo to jej ojciec. Mój partner toleruję tą sytuację i sam przy

Zuzannie mnie odpycha od nich samych.Cały czas Łukasz mi powtarza, że to jego córka, że ją kocha ok ja to rozumiem ale na moje dziecko nie przelał takiej miłości, w domu przestał się też nami interesować, nie ma dla nas czasu, jedyny wolny dzień który ma dla nas to niedziela co drugi tydzień, gdzie nie jest powiedziane że nie pojedzie na ryby bądź będzie robił co innego. Nam nie należy się ani jeden dzień wolny gdzie może wziąść za przepracowaną sobotę, na urlop dla nas też nie może sobie

pozwolić, ale dla Zuzanny wszystko. Kłutnie są na każdym kroku, każda próba rozmowy kończy się kłutnią. Odepchnął mnie i Maję od siebie ale twierdzi, że nas kocha i jest szczęśliwy, mówi że wyolbrzymiam. Mam dosyć tej sytuacji, nie wiem co mam robić, czy jestem nie dojrzała na taki związek z mężczyzną po przejsciach z dzieckiem? Dlaczego on daje tak sobą Zuzi manipulować, nie stawia jej żadnych granic w jej zachowaniu, ona może wszystko a ja mam z boku na to patrzeć i sie nie odzywać, dlaczego

ona nie chce mnie dopuścić do Łukasza tylko specjalnie się przykleja do niego? Dodam również że na dniach rozmawialiśmy o ślubie i powiedziałam, że nie chce by jego córka zepsuła mi najważniejszy dzień w życiu, to mi odpowiedział,że ona ma do tego prawo bo to jego córka. Czy ja powinnam temu dziecku oddać ojca, rozstać się z nim, czy po prostu nie jeździć na te spotkania i ich urlopy? Bardzo proszę o pomoc, jestem u kresu wytrzymałości, mój partner nie liczy sie z moimi uczuciami i mnie nie

rozumie.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak sobie czytam to co napisalas....

ożenił się z nią bo podczas kochania się przetrzymała go i zaszła w ciążę.

5to on nie wiedzial ze jak sie nie chce miec dzieci to trzeba sie zabezpieczac ?

Całe tygodnie go w domu nie było, pracował po całej polsce na delegacjach,

wyrzuciła go znowu bo nigdy go nie było, ma pracę jaką ma.

a moze wyrzucila go bo nie bylas jego pierwsza kochanka?

albo dlatego ze zachowywal sie tak samo jak teraz

w domu przestał się też nami interesować, nie ma dla nas czasu,

Zwiazalas sie z facetem ktory jest ojcem wiec zapewne liczylas sie z tym , ze czas bedzie dzielil na corke i na Was.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alkohol zrobił swoje, a jego żona widziała, że może sobie na to pozwolić bo miał dobrą pracę. Fakt miał jeden incydent z inna kobietą, ale to nie rozwaliło jego małżeństwa. Po dwóch tygodniach po ślubie żałował, że dał się namówić do niego. Tak jak napisał Brum, szukam pomocy psychologa bo nie daję sobie już z tym rady.

 

-- 25 paź 2013, 11:13 --

 

Proszę o pomoc. Co mam zrobić? Oddać córce ojca i rozstać się z nim? Czy na spotkania, urlopy itp nie jeździć? Może jest jakieś inne rozwiązanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madusia 88, słuchaj no Zuzia jakby nie było to jeszcze dziecko, wie, że ma ojca, jest po prostu zazdrosna, więc odgrywa tą szopkę. jej też jest ciężko, nawet pewnie ciężej niż Tobie :) moim zdaniem powinnaś spróbować porozmawiać... z Zuzią. no ale ja nie mam dziecka, jestem młoda, głupia, ale może faktycznie to dobre rozwiazanie? nie krzyczenie na siebie, nie histeria, nie spisek, tylko zwykła rozmowa, że nie chcesz odebrać jej ojca itp - bo ona właśnie tego się boi, to tu leży problem. powinnaś zrobić to sama, bez mieszania tego faceta, bo Zuzia odbierze to jako spisek, jak coś przeciwko niej i będzie jeszcze gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar próbowałam kilka razy z nią rozmawiać, ale niestety ona nie chce mieć ze mną jakiegokolwiek bliższego kontaktu, nie wiem co jeszcze mogę zrobić. Mam dosyć kłutni i bycia że tak powiem kulą u nogi.

 

-- 25 paź 2013, 12:27 --

 

Candy14 poznałam tego człowieka z naprawdę wspaniałej strony, wiedziałam o wszystkim. To było jednorazowe, bo mój partner szukał kogoś kto go doceni, nie to co żona, miał tylko pracować i nic więcej, do żadnych zbliżeń między nimi nie dochodziło i nie było żadnego uczucia. Oczywiście od razu o zdradzie jej powiedział bo miał wyrzuty sumienia. Ta kobieta z którą zdradził żone nie dawała mu spokoju później ja też 1,5 roku musiałam się z nią męczyć, pisała cały czas do mojego partnera dlaczego się nie odzywa on to bagatelizował ale wiedziałam o wszystkim, wydzwaniała w nocy, kiedyś naprawdę się zdenerwował powiedział jej kilka nie miłych słów i się skończyło. Choruję ona na schizofrenię. Wiem, że mój partner mi tego nie zrobi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam,

przepraszam, ze dopiero teraz odpisuje. faktycznie na forum udzielam sie tak po prostu bo chce i czasem obowiazki zawodowe i osobiste nie pozwalaja na szybka reakcje.

brum, ta pani to chyba tak rekreacyjnie na forum.. dziwie sie ze ekspert ABC zdrowie juz przestal sie pojawiac. W koncu ten dzial to jego dzialka

 

-- 30 paź 2013, 12:25 --

 

Witam, od początku, jak jestem na tym forum, nie wiedziałam, gdzie i jak opisać moje problemy, bo trudno mi je usystematyzować. Jakiś czas chodziłam do psychiatry, ale tylko po recepty, nie dowiedziałam się od niego, co mi właściwie jest. Z resztą wizyty u niego trwały tylko tyle ile trwa wypisanie recepty, rozmowa ograniczona do minimum.

Chodzi o to, że zawsze - od dzieciństwa jestem osoba nad wyraz nerwową. Martwią mnie nawet sytuacje, które inni mogą uznać za błahe bądź takie, nad którymi trzeba przejść do porządku dziennego. Często odczuwam wewnętrzne napięcie bez wyraźnego powodu, albo powodem jest kosmetyczna zmiana w porządku dnia. Większe problemy wprowadzają mnie często nawet w histerię. Każdy problem jest dla mnie z założenia nierozwiązalny, przy czym część z nich, to problemy, które -jak mówi mój chłopak - generuję w swojej głowie. Ciągle martwię się o przyszłość i boję się, że nic dobrego mnie nie czeka.

Nie umiem się zasymilować z otoczeniem, publiczne wypowiadanie się w moim przypadku to od razu trzęsące się ręce, trzęsący się głos i zimny pot. Nie lubię rozmawiać przez telefon, załatwiać niczego w urzędach (wszystko stres), a np. rozmowy o prace to prawdziwy koszmar. Nawet wypowiadanie się na forum mnie stresuje i zakładam, ze moich postów pewnie i tak nikt nie czyta.

Nie potrafię się zrelaksować np. oglądając telewizję, spacerując albo czytając książkę. Nawet jak mam wolne, nie przestaję odczuwać tego napięcia. Pomaga mi za to picie alkoholu :?

Problemem jest dla mnie też to, że bardzo często wpadam w stany głębokiego smutku i apatii, jest mi ciężko wtedy zebrać się do "normalnego" życia, w którym trzeba chodzić do pracy i nie rozpłakać się przy ludziach.

Mam problemy z zasypianiem, często tzw. paraliż senny, słaby apetyt, brakuje mi powietrza.

Mam prawie 30 lat.

 

Przede wszystkim najwazniejsze jest aby dowiedziala sie Pani jaki jest powod, co takiego stoi za tym, ze tak bardzo Pani reaguje emocjonalnie w roznych sytuacjach. Musi pojawiac sie cos takiego w interpretacji sytuacji, w ktorych Pani uczestniczy co powoduje takie reakcje. A to, ze wlasnie taka interpretacja sie pojawia np "oni mnie wysmieja", "zrobie z siebie idiotke", "i tak nikt na mnie nie zwroci uwagi" (to tylko przyklady) wynika z Pani przekonan na swoj temat i na temat innych ludzi. Byc moze ma Pani poczucie, ze jest Pani gorsza, niezdolna by sobie poradzic, a ludziom nie mozna ufac. Jednak prosze pamietac ze nasze przekonania powstaja w wyniku roznych doswiadczen. Zyjemy tak jak by byly prawda, wierzymy w nie, czujemy, ze tak to prawda, ale czesto one nie sa zgodne z rzeczywistoscia. Niestety tak bardzo w nie wierzymy,ze nawet dzialamy w sposob ktory czesto je potwierdza i tym bardziej w nie wierzymy.

Mysle, ze Pani somatyczne dolegliwosci to po prostu bunt Pani organizmu i to jest najlepszy moment aby zwrocila sie Pani po pomoc. Prosze pamietac, ze specjalista powinien wiedziec jak Pani pomoc.

Alkohol Pani "pomaga", bo on jest ucieczka od tych mysli i emocji, ale to iluzja, w rzeczywistosci szkodzi, bo utwierdza Pania w przekonaniu ze tylkko z nim Pani sobie radzi, a to tylko doluje

 

-- 30 paź 2013, 12:48 --

 

Witam serdecznie.

Mam na imię Magdalena i mam 24 lata. Ponad dwa lata temu związałam się z mężczyzną o 10 lat starszym od siebie.

Wiedziałam, że ma żonę i dziecko. Po pewnym czasie zdecydował się na rozwód który toczył się 1,5 roku. Nikt poza jego rodziną nie wiedział o mnie, iż w zeszłym roku zaszłam w ciąże i gorzej było by dla niego podczas rozwodu gdyby wyszło to na jaw. Mój Łukasz co dwa tygodnie na weekend spotykał się z córką, gdzie ja siedziałam sama w domu z zagrożoną ciążą ponad 200 km od niego. Wszystko było dobrze między nami do czasu kiedy zakończył się rozwód w kwietniu, w maju urodziłam córeczkę a w lipcu

zostałam rzucona na głęboką wodę i miałam się ujawnić i spędzić z Łukasza córką Zuzanna tydzień wakacji. Mojego partnera nie poznawałam, zawsze ciepły a tu nagle mnie odrzucił i moją córkę. Tydzień przepłakałam, liczyła się dla niego tylko Zuza, musiałam przetrwać bo czego mogłam się spodziewać? Nadszedł sierpień znowu tydzień wakacji z nią, wieczne kutnie pomiędzy mną a Łukaszem, pozwalał jej na wszystko, mogła skakać po łóżku po pościeli w butach gdzie leżała nasza córeczka Maja, zero

reakcji na tą sytuację mojego Łukasza, a ja nie mogłam się odezwać zwrócić jej uwagę bo od razu był na mnie atak.Spacery wyglądały tak że

zabierali Maję a ja się nie liczyłam sama szłam z tyłu bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać. W swoim domu nie miałam nic do powiedzenia. Zuza nas strasznie podzieliła i do tej pory tak jest, nie możemy się dogadać. Zaczęłam unikać wyjazdów na weekendy do jego rodziców bo wiedziałam, że na weekend ma Zuzę. Zaczęłam również wysłuchiwać, że dziadkowie wnuczki nie widzą, a nie chcą widywać ją raz na pół roku bądź rzadziej tak jak Zuzę jak była mała, było tak bo mama Zuzanny izolowała ją od rodziny

Łukasza, ożenił się z nią bo podczas kochania się przetrzymała go i zaszła w ciążę. W dzień gdy chciał ją zostawić ona mu oznajmiła że jest w ciąży, gdzie został zmuszony do ślubu przez jej rodzinę. Całe tygodnie go w domu nie było, pracował po całej polsce na delegacjach, miał zarabiać tylko pieniądze a jej było w ciąż mało. Po trzech latach małżeństwa wyrzuciła go z domu, mieszkał na działkach zimą u kolegi. Później chciała odbudować to dla dobra dziecka i wrócił do domu, wyszło jak wyszło

wyrzuciła go znowu bo nigdy go nie było, ma pracę jaką ma. Teraz by mieli 10 rocznicę ślubu.

A więc pojechałam na ten weekend do jego rodziców, gdzie teraz żałuję, spędziłam go sama z Mają zamknięta w pokoju. Zuza ma 10 lat i strasznie manipuluje Łukaszem, wchodzi mu na głowe, przy nim ona może wszystko. Tylko ona się liczy nikt więcej. Zuza wyznacza mu nawet miejsce do siedzenia aby nie siedział koło mnie, zbudowała między nami przepaść, nie mogę się do Łukasza zbliżyć bo ona cały czas siedzi na nim i jest przyklejona. Z jej strony jest taka fałszywa tolerancja tej sytuacji w jakiej

się znalazła, myślę że zaakceptowała Maję bo oszalała na jej punkcie tyle, że w ten weekend na chwilę Zuza pilnowała Maję bo musiałam wyjść do toalety, Maja leżała na łóżku a ona ją zostawiła, gdybym na czas nie przyszła to Majki bym nie złapała a już leciała z łóżka, przy tym zero reakcji od strony Łukasza, bo twierdzi że tego nie widział. Boję się że ona może Majce zrobić krzywdę, bo już mówi że z Majką będzie się kuciła o tatę bo to jej ojciec. Mój partner toleruję tą sytuację i sam przy

Zuzannie mnie odpycha od nich samych.Cały czas Łukasz mi powtarza, że to jego córka, że ją kocha ok ja to rozumiem ale na moje dziecko nie przelał takiej miłości, w domu przestał się też nami interesować, nie ma dla nas czasu, jedyny wolny dzień który ma dla nas to niedziela co drugi tydzień, gdzie nie jest powiedziane że nie pojedzie na ryby bądź będzie robił co innego. Nam nie należy się ani jeden dzień wolny gdzie może wziąść za przepracowaną sobotę, na urlop dla nas też nie może sobie

pozwolić, ale dla Zuzanny wszystko. Kłutnie są na każdym kroku, każda próba rozmowy kończy się kłutnią. Odepchnął mnie i Maję od siebie ale twierdzi, że nas kocha i jest szczęśliwy, mówi że wyolbrzymiam. Mam dosyć tej sytuacji, nie wiem co mam robić, czy jestem nie dojrzała na taki związek z mężczyzną po przejsciach z dzieckiem? Dlaczego on daje tak sobą Zuzi manipulować, nie stawia jej żadnych granic w jej zachowaniu, ona może wszystko a ja mam z boku na to patrzeć i sie nie odzywać, dlaczego

ona nie chce mnie dopuścić do Łukasza tylko specjalnie się przykleja do niego? Dodam również że na dniach rozmawialiśmy o ślubie i powiedziałam, że nie chce by jego córka zepsuła mi najważniejszy dzień w życiu, to mi odpowiedział,że ona ma do tego prawo bo to jego córka. Czy ja powinnam temu dziecku oddać ojca, rozstać się z nim, czy po prostu nie jeździć na te spotkania i ich urlopy? Bardzo proszę o pomoc, jestem u kresu wytrzymałości, mój partner nie liczy sie z moimi uczuciami i mnie nie

rozumie.

Pozdrawiam.

 

Rozumiem ze Zuza ma 10 lat?

pisze Pani o niej tak jak by byla rywalka. To jest dziecko dla, ktorego sytuacja jest tez bardzo trudna i nie ma umiejetnosci by sobie poradzic w sposob, ktory go nie skrzywdzi o ile ktos sie nim nie zajmie. Zawsze w sytuacji, gdzie jest dziecko jakos automatycznie chce zadbac o dziecko. Teraz jednak pisze do mnie Pani, ze swojej perspektywy, co nie zmienia faktu, ze uwazam, ze dziecko nie jest niczemu winne.

Jednak chcialabym Pani pomoc. Mysle ze bardzo Pani obawia sie, ze nie jest najwazniejsza osoba w jego zyciu, wrecz stawia Pani znak rownoscie nienajwazniejsza=niewazna. Boi sie Pani, ze Pani potrzeby i uczucia beda lekcewazone. Byc moze bylo juz tak w Pani zyciu, ze ktos nie liczyl sie z Pani potrzebami i emocjami i teraz albo Pani weszla w zwiazek, w ktorym tez tak jest, albo chce Pani tego uniknac i chce byc najwazniejsza, zeby nie doswiadczyc lekcewazenia. To tylko hipotezy. Prosze pomyslec. Na pewno niczemu nie jest winna Zuza. To Pani i Pan Lukasz tworzycie zwiazek i jestescie za niego odpowiedzialni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo mój partner szukał kogoś kto go doceni, nie to co żona, miał tylko pracować i nic więcej,

madusia88, troche juz zyje na swiecie i znam te spiewki facetow ze zona go nie rozumie, zona go nie docenia, to wylacznie wina zony, ze ich zwiazek sie rozpadl itd. Twoj partner pokazal , ze zamiast rozwiazywac problemy ucieka w nowe zwiazki. Calkiem mozliwe ze za jakis czas to Ty bedziesz ta ktora go nie rozumie, nie docenia i taka sama spiewke uslyszy Twoja nastepczyni. Nie zastanawia Cie, ze on taki biedny Miś i same zle kobiety wokol niego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, ekspert abcZdrowie nie przestał działac na forum, jedynie mniej widac jego dzialalnosc ze wzgledu na to ze coraz wiecej uzytkownikow woli kontakt PW anizeli ogolnodostepne posty. Po odpisaniu na dziesiatki wiadomosci dziennie nie zawsze widac dzialalnosc eksperta w tematach. Tyle w kwestii wyyjasnienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×