Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Miałam w około siebie wielu ludzi,część zniknęla,nie którzy pozostali ale oni kompletnie nie rozumieja tego,ich to śmieszy,myślą że wymyślam sobie ciągle to nowe problemy,tak jak i choroby,choc bardzo dużo choruje mam kilka dniowe przerwy od leków.Dzięki alkoholowi ten problem znika,mogę sie bawić wtedy jestem postrzegana inaczej,ale przecież nie będe ciągle pić...Przez to wszystko stoje w miejscu,nie mam pracy,nie wyobrazam sobie bym mogła pracowac,szkola to dla mnie ogromny wysiłek psychiczny,ciągle boli mnie brzuch ze stresu.Zauważyłam również że mam problemy z pamięcią,nie potrafie zapamiętać nowych rzeczy i mam straszne luki w pamieci,brak u mnie racjonalnego myślenia.Wiem,że nie jestem głupia...a jednak w relacjach z ludzmi ciagle sie osmieszam bo stres powoduje u mnie że trzeba mi kilkanaście razy coś powtarzac i czesto cos mowie i pozniej zapominam na czym skonczylam i głupio mi sie do tego przyznac i gadam wiem ze nie na temat...Dziękuje z całego serca za porady:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki,będe probować ale przede wszystkim spróbuje udać się najpierw do specjalisty i tu kolejne pytanie do Was,psycholog czy psychiatra,bo mam zamiar pojsc prywatnie i nie chce niepotrzebnie marnowac pieniedzy.

 

Proponuje jedno i drugie. Mój syn chodzi do psychologa prywatnie bo państwowo u mnie problem. Do psychiatry chodzi państwowo, tu nie trzeba czekać tygodniami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....

Chciałabym znów żyć normalnie….Ciągle słyszę, że pozytywne nastawienie dużo daję, a ja tak nie umiem, nie umiem nie myśleć o przyszłości, nie umiem się o nią nie martwić…Chciałabym żeby wszystko było łatwiejsze, żeby ta moja walka ze swoimi słabościami była prostsza. Dlaczego ludzie tego nie potrafią zrozumieć, dlaczego wszyscy jeszcze tylko mnie obwiniają…? Niech w końcu wszyscy pojmą, że boje się strasznie, ze jest mi ciężko, i tak naprawdę jestem w tym wszystkim sama…nikt nie wspiera…Tak bardzo chciałabym być bardziej samodzielna, umieć lepiej sobie radzić z emocjami, ze wszystkim…Zawsze jest tak samo moje pozytywne nastawienie rujnuje paniczny strach, lęk i znów trzeba wszystko zbierać i układać na nowo…Denerwuje mnie to, że rozumieją mnie tylko ludzie, którzy cierpią z tego samego powodu, co ja, a ja chciałabym znaleźć to zrozumienie w ludziach mi bliskich…Ciężko jest żyć i czuć, że obok ciebie nie ma nikogo, kto cię rozumie, wspiera, kogoś kto poda ci dłoń… Choć lubię samotność to często mam jej dość, chciałabym znaleźć kogoś z kim mogę szczerze porozmawiać, przytulić się, wypłakać, a czasem po prostu nic nie mówić… Na dzień dzisiejszy lęk, samotność i tęsknota to moje jedyne przyjaciółki ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wszyscy ludzie z nerwica zmagaja sie z takimi stanami emocjonalnymi jak ty opisujesz. fajnie by bylo gdyby ludzie z otoczenia rozumieli ze przezywamy ciezkie chwile. gdyby mieli do nas takie podejscie jak do chorego na astme lub inna dolegliwosc typowo fizyczna. dla nich jesli cos bierze sie z glowy to wtedy nie jest zadnym problemem. ze to tylko wmawiania sobie. a przeciez nikt z nas nie chce sobie wmawiac zadnych objawow. my je przezywamy a nie wymyslamy. a te objawy powoduja dopiero myslenie depresyjne. moze wez ze soba mame albo kogos z rodziny i niech towarzyszy ci na wizycie u psychiatry lub psychologa. moze wtedy sie dowiedza ze to nie przelewki. lekarzowi na pewno uwierza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednak wolę żeby moja wizyta u psychologa odbyła się tak jak zawsze - ja i on :D . Nie bardzo chce żeby wiedzieli, o czym z nim rozmawiam…Najgorsze jest to, że mój tata i mama też mieli nerwicę, ale zrozumieć mnie nie potrafią…a ja mimo tego, że wiem dalej latam po lekarzach żeby się upewnić, że wszystko jest ok. hehe. Przykro się robi, kiedy ludzie, których znasz całe życie mówią ci „idź głupia jesteś, czego ty się boisz?”. Najbardziej drażni mnie to, że nie potrafią nawet nie próbują zrozumieć a wiem, że to by pomogło. Przecież każdy chciałby czuć, że ma w kimś wsparcie, że może na kogoś liczyć…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez mam z tym problem ale tu potrzeba daru przekonywania. trzeba to opowiedziec bardzo szczegolowo i dokladnie. ja np jak mialem nadpotliwosc na tle nerwowym to pokazywalem matce zalaną

potem bluzkę. uwierz mi bylo co pokazac. no ale to byl okres kiedy ja sam nie wiedzialem skad sie to bierze, matka myslala ze okres dorastania daje mi sie we znaki. ale przynajmniej widziala ze cos sie dzieje dziwnego. szkoda tylko ze nie zareagowala jak trzeba i nie mowila nic o tym zebym z tym poszedl do lekarza. udzielaj sie czesto na tym forum a moze znajdziesz wsparcie kogos kto moze ma ten sam problem i mieszka blisko ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej!

mam na mie edyta mam 22 lata walcze z nerwica oqolo 5 lat ale teraz wogole juz niiedaje rady niedaje sobie rady ze soba ze swoim otoczeniem z rodzina zloszcza mnie ludzie ja sama siebie zloszcze biore sobie leqi persen teraz dluga jest moja historia teraz ostatnuio sie odchudzam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej!

mam na mie edyta mam 22 lata walcze z nerwica oqolo 5 lat ale teraz wogole juz niiedaje rady niedaje sobie rady ze soba ze swoim otoczeniem z rodzina zloszcza mnie ludzie ja sama siebie zloszcze biore sobie leqi persen teraz dluga jest moja historia teraz ostatnuio sie odchudzam

 

 

Trochę chaotyczna Twa opowieść. Zacznij wszystko od początku. Żeby sie dobrze Ciebie czytało.....zastosuj znaki interpunkcyjne.

Sama walczysz? 5 lat?

Dlaczego się odchudzasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za rade, mam zamiar częściej się udzielać jednak jeszcze jakieś to dla mnie trudne pisanie o tym wszystkim… U mnie też widzą, że coś się dzieje, ale głównie chodzi o „przyspieszoną akcję serca” hehe a tego niestety tak nie widać :D . Zawsze ta sama gadka „to tylko nerwy „. Daru przekonywania niestety nie mam. No cóż trzeba walczyć :D w sumie to tylko my sami możemy z tego wyjść choć też z pomocą innych. Dzięki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku chciałabym się z Wami serdecznie przywitać, ponieważ jestem tutaj nowa :oops: i w razie konieczności prosić o przeniesienie do właściwego działu :oops: .

 

Sytuacja dotyczy brata mojego męża. Jarek ma przeszło 30 lat, nigdy w życiu nie pracował jest na utrzymaniu rodziców. Pracy nie szuka i oświadczył, że nie będzie pracował. Ostatnio wysłał kilka cv po czym gdy oddzwonili do niego żeby umówić się na rozmowę, odmówił, ale czuł się usatysfakjconowany, że oddzwonili i od tamtej pory mówi że "firmy biją się o niego". Ma żal do ojca, że nie maja żadnej firmy i jego obarcza za to że nie pracuje, bo wg niego powinni mieć firme i on wtedy mógłby sobie tam bezpiecznie pracować nie narażony na kontakty z otoczeniem. Jarek Jest aspołeczny i boi się iść do pracy. Niedawno umówił się z jakimś przedstawicielem od funduszy i facet powiedział mu, że nie spotkał się jeszcze z takim przypadkiem, żeby ktoś w tym wieku nigdy w życiu nie pracował. Wtedy trochę się przestraszył i zaczął mysleć co to będzie jak sam zostanie. Jarek skończył zawodówkę, później technikum, zaczął nawet studia ale z powodu lęku, obawy przed ludźmi i otoczeniem, zrezygnował i tak już przeszło 10 lat nic nie robi i siedzi w domu, nie ma planów perspektyw, przyjaciół, dziewczyny, tylko kilku kolegów raczej pseudo kolegów którzy przychodzą jak coś chcą. Jego zajęciem jest internet, tv i rower. Wegetuje tak z dnia na dzień. Rodzice zamiast mu pomóc ukrywają to przed rodziną bo nie chcą, żeby się wydało, że jest taki aspołeczny. Przy czym prawie codziennie Jarek awanturuje się i wygraża matce, ojcu i młodszemu bratu, matka codziennie czuwa, żeby Jarek w nocy nic nie zrobił temu młodszemu. Jest zazdrosny o swoich braci, ze maja, pracę, rodzinę, sukcesy. Coraz częściej mówi, że puści dom z dymem albo jak gdzieś wyjdzie, że pójdzie pod pociąg. Przez te manipulacje cała rodzina stara się wszystko robić pod niego, żeby go czasem czymś nie wzburzyć... Moim zdaniem to nie jest metoda. Wiem , że kiedyś chodził do jakiejś poradni, psychologa, psychiatry brał leki, lecz przestał. Ma wiele objawów depresji, fobii społecznej, nerwicy i innych zaburzeń. Zewnętrznie wygląda też nie najlepiej, stracił dużo włosów, jest bardzo blady, wygląda na przewlekle chorego.

 

Z mężem boimy się, że dojdzie do jakiejś tragedii :( Proszę Was o rady w jaki sposób mu pomóc? Jak go nakłonić i zmotywować do pójścia do specjalisty? Jak wytłumaczyć rodzinie, że trzeba coś zrobić, żeby mu pomóc póki nie jest jeszcze za późno by go ratować?

Proszę o pomoc i z góry Wam Dziękuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kateerina, myślę że brat twojego męża to ciężki przypadek... jakby duże dziecko, zachowuje się i myśli jak dziecko, bo nigdy nie był dorosłym, a jego rodzice chyba go też chronią przez wzięciem odpowiedzialności... wsparcie rodziny jest ważne, ale nie chronienie go jakby był 5-letnim dzieckiem, żeby nie poznał życia. Powinni go dawno przestać karmić skoro nie pracuje. Wtedy by pomyślał co zrobić aby się wyleczyć. Samo nie przejdzie. Uważam że powinien być pod stałą kontrolą lekarza psychiatry, ale dopóki sam nie będzie chciał, to siłą go nikt nie zaciągnie. Taki stan jak opisujesz jest chyba na rękę obydwu stronom - jemu bo nic nie musi robić, rodzinie bo trzyma jego stan w tajemnicy. Ty jako osoba z zewnątrz dopiero zauważasz że coś tu jest nie tak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez wątpienia jest chory.I tu zaczynają się schody.W naszym polskim prawie , nie można nikogo zmusić do leczenia, a on z całą pewnością go potrzebuje.Ja , na miejscu jego mamy poszłabym do lekarza psychiatry i opowiedziala wszystko.Może on coś podpowie? To jest nieszczęsliwy , chory człowiek..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mozna zmusic do leczenia, tzn ubezwlasnowolnic, ale o to moze wystapic tylko rodzina. Natomiast jak chodzil do psychiatry i teraz mowi ze pusci z dymem rodzina, to sa objawy choroby psychicznej. Trzeba ostro porozmawiac z rodzicami, i dzialac. Albo skierowac na leczenie, albo ostro (tzn zdecydowanie) z nim porozmawiac, ze ma sie leczyc, znalezc prace itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo opinia lekarza musi byc taka ze czlowiek po 1) zagraza sobie oraz innym to dwa, jezeli bierze leki i sie leczy to nikt go nie ubezwlasnowolni, bo chyba by musieli 90% Polakow zamknac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aby daną osobę ubezwłasnowolnić potrzebne jest po pierwsze: zaświadczenie o stanie zdrowia, po drugie wniosek o ubezwłasnowolnienie złożony przez rodzinę (małżonek, krewni w linii prostej, rodzeństwo) bądź prokuratora. Jednak najważniejsza jest opinia biegłego specjalisty, który musi stwierdzić, że wskutek choroby psychicznej, niedorozwoju umysłowego albo innego rodzaju zaburzeń psychicznych (np. alkoholizmu lub narkomanii) dana osoba nie jest w stanie kierować swym postępowaniem. Czyli nie chodzi tu o zagrażanie bądź niezagrażanie innym, lecz o to, że dana osoba ze względu na stan zdrowia nie może dbać o swoje sprawy - np urzędowe czy nawet prywatne, zwiazane z życiem codziennym.

Opisywany chłopak absolutnie nie nadaje się do ubezwłasnowolnienia (znam wiele przypadków nieleczących się schizofreników, którzy w ocenie biegłych nie powinni zostać ubezwłasnowolnieni). Myślę, że nawet częściowe ubezwłasnowolnienie nie wchodzi tu w grę.

Jedyne wyjście moim zdaniem to pójście do psychiatry i zasięgnięcie porady, jak w takim przypadku działać, myślę że specjaliści nie raz mieli styczność z takimi przypadkami. Oczywiście jeśli tej osoby absolutnie nie da się namówić na dobrowolną wizytę. Może ktoś jest dla niego autorytetem - nie wiem, np ojciec, jakiś wuj czy przyjaciel - może takiej osoby udało się nakłonić Jarka do leczenia. Bo bez pomocy specjalisty raczej ani Wy ani on sam sobie z jego problemami nie poradzicie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×