Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie otwarcie na tą fobię przyniosło zaostrzenie objawów. Wiecznie gadam o rzyganiu, po wszystkim mi niedobrze... Kiedyś, gdy to ukrywałam, miałam podejście - weź się w garść, dasz radę. Teraz, gdy większość ludzi wie, czuję się "rozgrzeszona" i tonę w fobii, nakręcam się i jestem nie do zniesienia.

Mój chłopak też momentami ma dość. Moje pytania o świeżość produktów, czy mi nie zaszkodzi, itd. Patologia.

U Was też poszło dzisiaj o tą cholerną fobię? :mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie wczoraj tak. Jak jestem głodna i jestem w miejscu publicznym cały czas wmawiam sobie "zaraz zwymiotujesz, nie poradzisz sobie" i tak w kółko i dostaję dziwnych tików, staram się skupić na czymś innym i ciężko... Zwykle dzwonię do znajomych, by odgonić myśli, wczoraj zadzwoniłam do chłopaka, a on mi jazdę zrobił, że dzwonię z autobusu i mnie nie słyszy i mam się ogarnąć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biedna... :( Rozumiem jak się czujesz ale chłopak na pewno nie będzie się długo boczyć.

Jak jesteś głodna, masz pusty żołądek, to szanse na zwymiotowanie jest bardzo mała. Może Ci być niedobrze prędzej z głodu właśnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ann_bijoch, wydaje mi się, że gdy jesteś głodna, to musisz się zmusić do zjedzenia czegoś, wtedy poczujesz się lepiej. U mnie to zawsze działa :)

 

Psychotropka`89, dla pocieszenia, powiem Ci, że ja też wypytuje o "świeżość produktów" :mrgreen: Mam nawet czarną liste produktów, których nigdy nie wezmę do ust, za żadne skarby:)) U mnie to wygląda troche inaczej, bo niewiele osób wie o mojej fobi, cieżko mi się przynać, że "coś" takiego mnie dręczy. Problemy się zawsze pojawia wtedy gdy mam zjeść coś w miejscu publicznym:/ Gdy planuje taką wątpliwą rozyrywkę jak zjedzenie czegoś w restauracji, pierwsza myśl która przychodzi mi do głowy, to to czy wogóle dam radę cokolwiek zjeść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lajka04, rozumiem Cie aż za dobrze. Kebabów i innych hamburgerów w ogóle nie jem. Jak pracowałam w pizzerii to jadłam, tylko ze względu na to, że wiedziałam z czego dana rzecz była zrobiona, że jarzynki umyte, ŚWIEŻE, itd. :mrgreen:

Ja mam o tyle lepiej od większości z Was, że nie boję się miejsc publicznych. Rzadko mi jest niedobrze w tramwaju, na koncercie niedawno byłam, piwko nawet strzeliłam i było spoko. To jest chyba jedyna dobra rzecz. Bo z innymi jest tragedia... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, no widzisz, czyli nie jest tak źle :D Ja mogę zapomnieć o alkoholu, pizzy... o kebabie to już nie wspomnę, to danie wywołuje we mnie największy lęk. Chyba dlatego, że to mięso jest takie podejrzane :mrgreen: Ostatnio byłam z koleżanką na pizzy, i już po paru kęsach pożałowałam, że się zgodziłam pójść. Od razu mnie zemdliło, wszystko stało mi w gardle. Najgorsze jest to, że nie powiem jej "co i jak" się dzieje, bo wtedy zaczynam się jeszcze bardziej denerwować. Nie wiem dlaczego, ale kiedy mnie mdli, to wolę nic nikomu nie mówić, bo wtedy łatwiej jest mi się uspokoić. Dlatego to "rozgrzeszenie" o którym pisałaś, u mnie w ogóle nie działa:// Co najdziwniejsze czasem zdarzają się takie dni, że nie mam problemów z jedzeniem w miejscu publicznym. Tylko, że ciężko przewidzieć czy to ten dobry dzień :smile: to troche jak rosyjska ruletka, jak pójde to się dowiem :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A powiedz mi, Ty wymiotujesz czasem, czy kończy się na panice i powstrzymywaniu za wszelką cenę jak u mnie?

U mnie też są gorsze i lepsze dni. Wczoraj np. był gorszy, dziś lepszy. Różnie to bywa ale muszę się trochę ogarnąć, bo ostatnimi czasy jest gorzej. :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miejsc publicznych tak ogólnie się nie boję i cały czas wychodzę z domu. Bywa, że jem na mieście nawet w nieznanych mi miejscach. Mam listę rzeczy, których nie ruszam i unikam.

Z tymi miejscami publicznymi jest tak, że stresuję się przeważnie, gdy jestem głodna i jestem sama i skupiam się wtedy na tym.

Jeśli jestem z kimś to praktycznie nigdy nic się takiego nie dzieje, bo zawsze zagadam i po strachu.

 

Ale jak idę np obok przystanku, czuję na sobie wzrok ludzi, to jakoś tak...no denerwuję się i przeważnie mam jedną myśl "zaraz zwymiotujesz przy nich wszystkich" i wtedy jak skupiam się na tym, by jednak odpędzić te myśli, to zaczynają się dziwne tiki, ten sam gest powtarzany w kółko, niby się zatrzymuję i coś sprawdzam w torebce, próbuję się dodzwonić do kogoś jak najszybciej, czasem mam tik ramienia albo głową jakoś dziwnie poruszam, by odwrócić uwagę, no takie dziwne rzeczy...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego, ale kiedy mnie mdli, to wolę nic nikomu nie mówić, bo wtedy łatwiej jest mi się uspokoić.

 

A ja w muszę komuś powiedzieć, bo inaczej wpadam w coraz większą panikę.

Ostatnio nocowałam u swojej kuzynki. Jak zwykle zjadłyśmy "trochę" za dużo czekolady i w środku nocy dzwoniłam do mamy, żeby mnie uspokoiła :roll:

 

-----------

Ja najbardziej boję się czynności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, rzadko wymiotuję. Ostatnio jakieś półtora roku temu. A wszcześniej to jak byłam mała, może miałam 10 lat. Nie jestem za bardzo obyta z tą czynnością i sądze, że to sprawia, że boję się jej bardziej. Hmmm... ja też tak mam, że przy ludziach mdłości są większe. Ogólnie to samej "czynności" też się boję. Kurcze ja się w sumie wszystkiego boję :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Acha... Ja się boję samego wymiotowania. Nie mam pojęcia czemu, od dziecka to mam. Męczy to i przeszkadza niesamowicie ale co poradzę... Nawet psychiatra mi się dziwiła i nie potraktowała poważnie. Większość ludzi też myśli, że po prostu nie lubię tego robić, jak każdy chyba, ale nie umieją pojąć, że tak panicznie, obsesyjnie się tego boję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No po cóż miała bym kłamać...

Niby wysłuchała, ale po chwili zapytała "czego tu się bać?", czy jakoś tak, nie pamiętam nawet dokładnie. Ogólnie mówiąc, zbagatelizowała moją obsesję. Nawet wygadać się nie mogłam, bo wyraźnie było widać, że ma to w dupie. Przepisała leki i nara. Które notabene gówno dały.

Teraz leczę, a raczej nie leczę się sama. Większość psychiatrów jest bardziej zbzikowanych ode mnie, z tego co zauważyłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojjj... rozumię Cię. Najgorzej trafić na paskudnego psychiatre - pseudospecjaliste. Potrafi nieźle zdołować człowieka:/ Ja w sowojej leczeniowej historii miałam już 3. Dwóch pierwszych to prawdziwa porażka. Potraktowali mnie podobnie jak Twój Psychotropka`89. Naszczęście chodziłam już wtedy do terapeutki, która poważnie odnosiła się do moich problemów i dzięki niej wiedziałam, że nie jestem jakąś "głupiutką panikarą", tylko, że naprawde mam problem, z którym sobie nie radzę. A potem trafiłam na naprawdę świetnego lekarza - psychiatre. Naprawde tacy istnieją, tylko niestety trzeba szukać i nie poddawać się gdy śle się trafi;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to zazdroszczę. Ja póki co do psychiatry nie chodzę. Nie stać mnie, ubezpieczenia nie mam... Nie ma jak. Marzę o lekach przeciwwymiotnych, takich porządnych, na zapas, żebym miała spokój i pewność, że w razie czego mogę zażyć. Aviomarin zazwyczaj pomaga ale jak jest na prawdę koszmarnie, to nie pomaga. Mam wrażenie, że jeszcze bardziej drażni flaki.

Tak bym chciała zrestartować mózg, usunąć to z głowy. Nienawidzę tej fobii. Z całego serca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ann_bijoch no to mamy podobnie. Ja na szczęście wczoraj obeszłam się bez ataku na wieczór. Musimy nad sobą pracować i się wspierać nawzajem. Jak by co, to chętnie wysłucham, postaram się uspokoić. Wiem jak to wygląda, jak się wtedy człowiek wykańcza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam:)

Dawno mnie tutaj nie było widzę, że pojawiły się nowe osoby:) Powiem wam, że mój ostatni atak był początkiem czerwca w kinie. Nieźle się trzymam, nie biorę żadnych leków i powiem wam, że tylko praca nad sobą i swoimi emocjami pozwala normalnie funkcjonować:) Moje życie zmieniło się o 360 stopni - nie dałam się mojej fobii wciągnąć w dół - postanowiłam walczyć o normalne życie. Zaczęłam czytać sporo poradników, poznałam techniki relaksacyjne raz w miesiącu spotykam się z terapeutą i powiem wam, że da się z tego wyjść:) najgorsze co można robić to odliczać czas między dniami z atakami a normalnymi dniami, bo wtedy nasze życie podporządkowane jest jednemu - naszemu lękowi. Trzeba wziąć tyłek w garść i iść do przodu!!!! Ja wiem to z własnego doświadczenia, bo prawie straciłam wszystko - studia, przyjaciół, swoje pasje. Przez 3 miesiące nie wychodziłam z domu, ba nawet nie wychodziłam z łóżka, aż w końcu wściekłam się na moje lęki i postanowiłam walczyć. Walczcie o siebie i swoje życie!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stokri, tu masz rację. Nikt nam nie pomoże, jeśli sami nie zaczniemy pracować nad sobą. Niestety. Musimy sobie jakoś radzić z tym co nas dręczy... I w miarę możliwości się wspierać. :smile: U mnie jest raz gorzej, raz lepiej. Od kilku dni znów wytoczyłam walkę z fobią, bo się nasiliło. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stokri, zgadzam się, że ta fobia jest do pokonania w dużym stopniu. Ja również zuważyłam u siebie ogromną poprawę. Chodzę na terapie od 3 lat, biorę leki, ale niestety muszę też dodać, że napady lęku powtarzają się u mnie nadal, choć znacznie rzadziej. Sądze, że tak już mi zostanie do końca życia. I to jest dość przygnębiające :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Napady może i będą słabsze ale jak pojawi się zatrucie, mdłości, to powróci. Ja mam od wcześniejszego dzieciństwa to gówno, odkąd pamiętam. Chciała bym się tego wyzbyć całkowicie, żeby wymioty były czymś normalnym... Ale nie wierzę, że tak się stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×