Skocz do zawartości
Nerwica.com

ann_bijoch

Użytkownik
  • Postów

    171
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ann_bijoch

  1. Co to za inna nerwica? Cieszę się, że wychodzisz na prostą trzymam kciuki, by tak zostało. U mnie problemy zdrowotne i pandemia chyba powoli nawracają ataki paniki, zdarzają się częściej niż wcześniej, ale nie jest jeszcze najgorzej. Przed samą terapią miewałam ataki kilka razy dziennie, były koszmarne i wyczerpujące. Teraz te obecne są pojedyncze i krótkotrwałe i zdarzają się raz na jakiś czas. Ja (boję się o tym głośno mówić) wymiotowałam ostatni raz 16 lat temu. Dwa razy miałam sytuację, że dławiło mnie ale...nie miałam czym zwrócić...? Robię co mogę - zdrowo się odżywiam, mam fioła na punkcie dat ważności, jak coś stoi otwarte w lodówce dłużej niż 2 dni to jest dla mnie już do wyrzucenia. Wiem, że marnuję sporo jedzenia w ten sposób (na szczęście dojada to wszystko mój mąż), ale to jest silniejsze. Chciałam zapytać, czy macie jakieś swoje nawyki jedzeniowe? jakieś takie "zabobony" z tym związane? Pozdrawiam wszystkich ciepło
  2. Tak, zaskoczyło mnie to kiedyś, że anoreksja może przebiegać bez wymiotowania, poznałam jedną taką osobę kiedyś. Jak sobie radzisz, gdy jest Ci niedobrze? Kiedy ostatni raz wymiotowałaś? Od kiedy Cię to odrzuca?
  3. hej wszystkim! wracam po wieloletniej przerwie, dawno mnie tu nie było jak się czujecie? powiem w skrócie o sobie - na emeto cierpię właściwie od dziecka, jakieś 7 lat temu przeszłam terapię po której moje lęki (ataki paniki związane z wymiotowaniem) zmniejszyły się o jakieś 90%...? zdarza mi się dostać mdłości, gorzej się czuć ale względnie dobrze nad tym panuję, rzadko dostaję ataku paniki. jednak mam 31 lat, męża, a rodzina coraz bardziej naciska na dziecko... uwielbiam dzieci, ale wiadomo co mnie powstrzymuje. czy któraś z dziewczyn ma to za sobą? jak było? czy to można jakoś przetrwać? staram się myśleć, że kiedyś i tak zdarzy mi się wymiotować, a ciąża może jakoś pomogłaby mi oswoić ten temat, choć wiem, że przy pierwszych porannych mdłościach wyklinałabym sama siebie za ten pomysł...
  4. hej, brał ktoś może zolsanę? jakieś opinie? uwagi? proszę bardzo o info
  5. hej, witam wszystkich po dłuuugiej przerwie (ponad 4 lata) :) nerwica w dalszym ciągu oswojona, ataki zdarzają mi się... hm... raz na kwartał? nauczyłam się je opanowywać, więc już nie paraliżują mi życia :) poniekąd podporządkowałam swoje życie nerwicy - mam pewne zasady żywieniowe, których nie łamię typu, że po otwarciu czegoś jem to tylko dwa dni, potem wyrzucam bez względu na to czy stoi w lodówce, ładnie pachnie, etc ale w dużej mierze mam już opanowane wiele spraw - wychodzę z domu, a kiedyś to był problem, jadam na mieście, poruszam się komunikacją, chodzę sama na zakupy, siadam na środku sali w kinie itd, tak więc cieszę się z odbytej terapii, bo serio mi pomogla. a jak wy żyjecie?
  6. Xandra, ja leczylam sie we Wroclawiu a studiowalam w Opolu. W Opolu opieka psychiatryczna byla fatalna... Co jakiś czas tam biegałam, ale przy tak silnej nerwicy jaka wtedy mialam, oni nie umieli zaoferować mi pomocy a kazsa oferta z ich strony wiazala sie z czekaniem miesiącami ba swoją kolej... I tu pomogl mój chlopak, który jest z Wroclawia. Powiedzialam mu, ze albo znajdzie mi lekarza albo ja sie chyba zabije bo mam dość... To byl okres kiedy nie wychodzilam z akademika, nic nie jadłam, wpadalam w coraz wieksza depresje i ataki paniki mialam po kilka razy na dzien. Znalazl fajna psychiatrę jona skierowala mnie na oddzial leczenia nerwic. Leków idmowilam, bo w Opoluzapisali mi raz parogen ipo nim mialam mdłości wiec odstawilam po tygodniu i wiecej za leki sie nie bralam. Oddzial we Wro polecam, alemysle zebez mojego zaangażowania i chęci wyzdrowienia to nawet swietna kadra nic by tak nie zdzialala. Nieczarujmy sie, oprócz mnie na leczeniu bylo jakoś okolo 10 osób i mam z nimi kontakt do dziś. U większości jestbez zmian. U mnie wielki skok w lepsze. Kurczowo zlapalam sie tego leczenia z wielka nadzieja ze będę zdrowa i cyba to pomoglo. To byly cholernie ciezkie trzy miesiące. Bywalo, ze codziennie wylam, bo to nawet placz nie byl... Bylam na terapii szczera do oporu i to zadzialalo oczyszczająco i pomoglo... :) wiec wierze, ze kazdemu moze sie udac:) -- 26 lut 2014, 12:06 -- Sory za błędy, pisze z telefonu ;p
  7. Ten zespół jelita drażliwego... No wiecie co, coś w tym musi być. Nigdy na to leczona nie byłam, ale powiem wam, że przed leczeniem na nerwicę na oddziale - miałam straszne kłopoty trawienne. Nie było wieczoru, bym po obiedzie nie dostała...wzdęć... A od nich boleści brzucha, mdłości, ogólnie fatalne samopoczucie. Bolał brzuch to zaraz uruchamiała mi się faza, że pewnie zjadłam coś przeterminowanego, zatrutego itd. Zrezygnowałam z wielu rzeczy, które "rzekomo" u mnie to powodowały. Nie jadłam fasoli, cebuli, kapusty ( z tych cięższych), unikałam świeżego pieczywa, sera żółtego, porzuciłam na ponad rok pierogi w każdej postaci, unikałam śmietany, pieczarki, papryka, pomidory... Menu mi się zawężało i miałam wrażenie, ze już niedługo nic nie będę jeść! Ale po terapii kłopoty z brzuchem - jak ręką odjął, zniknęły. Mogę teraz jeść, co mi się podoba i jest ok. Na terminy ważności zwracam jedynie uwagę a tak poza tym jest ok :)
  8. jedyne co oprócz lekarza mogę doradzić to wszystkie te uspakajające w takich sytuacjach rzeczy - guma do żucia, herbata miętowa, wietrzenie pokoju, chłodne pomieszczenie a jeśli zjeść coś, to coś lekkiego. pocieszę Cię - kilka razy znalazłam się w takiej wylęgarni jelitówki, znaczy, że wszyscy akurat wokół "mieli", mnie złapało raz, 9 lat temu a jelitówki są co roku po kilka razy nawet. ale często, gdy słyszałam, że akurat panuje i ktoś z otoczenia ma, to wiadomo-zaraz mi niedobrze było, brzuch bolał itd. ale to z nerwów!!! mam koleżankę, która ma wrażliwy żołądek i co jakiś czas zdarza jej się wymiotować i zawsze tłumaczy to jelitówką na moje nieszczęście... staraj się zracjonalizować to! po pierwsze nie musisz zachorować, po drugie biegunka może być wynikiem stresu, jaki w tym momencie przeżywasz iwszelkie inne pbjawy też! trzymam kciuki!!!
  9. dora2701, tylko terapia. Próbowałam kiedyś brać leki, ale efektem ubocznym przy nich były...mdłości, więc po tygodniu je odstawiłam, bo przez kilka dni nic nie zjadlam i od tamtej pory boję się brać takich leków. Uparłam się, że dam z siebie wszystko, by z tego wyjść i poszłam do szpitala na terapię. No i sukces! Może nie spektakularny, ale już funkcjonuję dobrze :)
  10. dora2701, polecam leczenie, terapie grupową, indywidualną, byleby działać! jestem żywym przykładem, że można nad tym zapanować, oswoić to i ograniczyć lęki do minimum! poświęciłam sporo, przerwałam studia na rok, by móc rozpocząć trzymiesięczne leczenie ale naprawdę warto było! bo chociaż wydawało mi się, że znam swoją nerwicę od dziecka, to jednak nie znam przyczyny, skąd wzięły się tak mocne nasilenia i po jednej, oczyszczającej sesji z terapeutą - lęki jak ręką odjął :) na chwilę obecną pojawiają się rzadko, a jeśli już, to w przeddzień jakiegoś stresującego dla mnie wydarzenia (np egzamin ustny), ale wtedy wiem, że to akurat lęk i atak mija szybciej niż się zaczął. nawet zaczęłam jeść w miejscach publicznych, co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia!:)
  11. Może po prostu jakoś beztrosko objadła się czymś, czym nie powinna, nie martw się na zapas! :)
  12. Obawiam się, że teraz może być trochę spokojniej, ale od października lęki się nasilą wraz z narastającym stresem (nowa uczelnia, ludzie, wykładowcy). Póki co-staram się korzystać z tego osłabionego lęku i jem rzeczy, których wcześniej nie jadłam. Np. ogórek na śniadanie a po nim kawa z mlekiem albo nowe rzeczy w nowych miejscach jak smażony bakłażan w Jedzeniu na wagę No i zbliża się jesień czyli znów okres zachorowań na przeziębienia, grypy itd. Czyli stres... ale jestem dobrej wiary :)
  13. Co u mnie? w kwietniu zakończyłam terapię grupową na oddziale leczenia nerwic. od razu po terapii dostałam u znajomego pracę w biurze na pół etatu, więc chwała bogu, że mam jakieś zajęcie, bo na studia wracam od października (musiałam wziąc urlop dziekański z powodu terapii w szpitalu). przeniosłam się do innego miasta na uczelnię, więc zaczynam odczuwać stres - nowi znajomi, być może wyższy poziom, wyższe oczekiwania, więcej nauki, sami wiecie a co z lękami po terapii? ustały moje codzienne wieczorne ataki paniki. lęk udało mi się w miarę zracjonalizowac. juz odróżniam ból od problemów gastrycznych od bólu nerwowego. czasem jeszcze wybudzam się z pierwszych minut snu, ale to już na 1 razie się konczy a wcześniej wybudzałam się tak po kilka lub kilkanaście razy no ale niestety nasiliły się moje lęki przestrzenne, tuż przed terapią ich nie miewałam, więc ich nie omawiałam w trakcie leczenia, teraz czasem łapie mnie lęk w autobusie, na ulicy a najgorsze są bary i restauracje w pojedynkę (nieraz po pracy chciałam iść na szybko obiad sama i zwykle zostawiałam obiad na stole i uciekałam) więc chwilowo unikam takich miejsc, lub siadam z boku, tyłem do wszystkich i jest ok ale sukcesem dla mnie jest to, że nie brałam leków przez całą terapię :)
  14. Hej ludziska, ale mnie tu dawno nie było! Nawet nie wiem czy ktoś tu mnie jeszcze pamięta! :) Wpadłam sprawdzić co u Was slychać? Jak ataki, lepiej, gorzej? :)
  15. Psychotropka`89, u mnie ta fobia była przez lata powiedziałabym "zrównoważona". Mam ją w zasadzie od dziecka i już jakoś się przyzwyczaiłam do niej, ale nasiliła mi się jakoś niecałe trzy lata temu do rozmiarów niewyobrażalnych, paraliżujących. A nagle na terapii terapeuta dokopał się u mnie do pewnych wydarzeń i okazało się, że cierpię na silny zespół wstrząsu pourazowego, przy którym czasem wynikiem jest nasilenie fobii i różne inne zaburzenia psychiczne. Czasem wynik jakiegoś wydarzenia występuje z kilkumiesięcznym opóźnieniem, tak jak u mnie. Może warto się temu przyjrzeć? Co by nie mówić - psychoterapia to świetna rzecz, odkąd dowiedziałam się dlaczego to się nasiliło - fobia nagle się osłabiła do wcześniejszych rozmiarów, wieczorami jestem spokojna, koszmary ustały, absurdalne napady paniki też. No jest mi lżej :)
  16. mgielka86, ja po parogenie tez mialam mdlości... na tyle silne, że po tygodniu je odstawiłam całkiem i od tamtej pory boję się wszelkich leków przeciwlękowych, więc byla konieczna terapia Ghoust, rozumiem świetnie, bo większość lęków u mnie się na wieczór właśnie pojawiala, tak przed spaniem, albo czasem nawet w momencie zasypiania. Wtedy się tak gwaltownie wybudzałam i czułam mdłości czasem, albo wydawało mi się, że czuję.
  17. Ja raczej też byłabym zeschizowana. Mój chłopak od niedzieli leży w łóżku z grypą, gorączkuje, miał kilka krwotoków, biegunkę swoją drogą też a ja... o dziwo tym razem spokojna! normalnie to już był pół internetu przetrzepała co to może być, że już mnie na pewno też złapało i że pewnie jakieś świństwo typu jelitówka czy coś a jednak jestem spokojna... :) co za ulga, aż trudno mi w to uwierzyć!
  18. Halo :) A u mnie znaczna poprawa :) chodzę na terapię, nie biorę leków i od 3 tygodni nie mam już ataków lęku, co wcześniej się nie zdarzało w ogóle! :) Polecam!
  19. Zabela, ja przed pierwszym lotem bałam się panicznie, bo na filmach widziałam, że niektórzy mdłosci w czasie lotu mieli po wszystkim mogę spokojnie powiedzieć, że nie ma się czego bać :) sam lot jest przyjemnym i ciekawym przeżyciem i sama chętnie znów bym poleciała, pamiętam, że pierwszy lot minął mi błyskawicznie no jak z 5 minut normalnie ;d ciagle foty pstrykałam chmur za oknem ;d (terapia zaczyna chyba dawać efekty) :)
  20. Hej wszystkim, ja znów po długiej przerwie :) Jestem w trakcie terapii grupowej w szpitalu na oddziale dziennym, póki co trwa to niecałe dwa tygodnie, ale czuje się o niebo lżej, że zaczęłam działać w tym kierunku i czuję, że trafiłam na dobrych terapeutów i bardzo fajną grupę :) szczerze polecam, jak macie pytania to chętnie odpowiem :)
  21. Mireille, a co się dzieje? Oddychaj, otworz okno, zaraz przejdzie!
  22. Ja też czesto zasypiam w pozycji półleżącej, pomaga mi to. Do wszystkich, którzy byli na oddziale dziennym - chciałam zapytać jak było i na ile Wam to pomogło? Boję się troche tej terapii... ;-o
  23. Hej kochani! Znów trochę mnie tu nie było, sporo się działo... Dostałam skierowanie do szpitala psychiatrycznego na oddział dzienny! Nareszcie! Może w końcu chociaż trochę uda mi się pozbyć tego świństwa...! :)
×