Skocz do zawartości
Nerwica.com

Obojętność/otępienie w depresji


webster84

Rekomendowane odpowiedzi

Zacząłem palić marihuane w około 14 roku życia i dopóki robiłem to stosunkowo rzadko, wszystko było w porządku. Nie zauważałem jednak, że z czasem palę coraz więcej, by w końcu palić cały czas. Pewnego dnia stwierdziłem, że muszę to przerwać, bo odurzam się do nieprzytomności tylko po to, żeby znieczulić swój podły nastrój.

 

Zanim zacząłem palić miałem wręcz fotograficzną pamięć, zapamiętywałem wszystko co się wokół mnie działo. Potrafiłem patrzeć na siebie z dystansem i przede,wszystkim myślałem. W wieku 15 lat, czyli po odstawieniu marihuany moja pamięć to może 5% poprzedniej, 0% koncentracji, brak jakichkolwiek myśli, depresja, bezsenność. Miałem nadzieję, że mój stan otępienia minie, ale tak się nie stało.

 

Ciężko jest wyobrazić sobie stan po utracie pamięci osobie, która tego nie doświadczyła. Kiedyś dziwiłem się wszystkim dlaczego mają problemy z zapamiętaniem różnych rzeczy, bo ja pamiętałem niemal wszystko, mój mózg działał jak doskonały samouczący się program. Zaraz po odstawieniu palenia nie byłem nawet w stanie z nikim porozmawiać o tym, bo jak zaczynałem coś mówić to w połowie zdania zapominałem o czym mówiłem. To samo ze słuchaniem - nie mogłem się skoncentrować na tyle, żeby pod koniec czyjejś wypowiedzi pamiętać o czym on mówi, więc nie pamiętałem o czym ja mówię i o czym mówią inni, po takiej wymianie zdań i braku myśli w ogóle rozmowa się kończyła. To był tylko przykład na to jaki wpływ na życie może mieć, aż tak zła pamięć.

 

Po dłuższym czasie niepalenia mój stan się nie poprawił. Przestałem spotykać się z ludźmi, bo nie miałem o czym z nimi rozmawiać. Bycie samym również było nie do zniesienia, ponieważ towarzyszyło mi ogromne poczucie pustki i to nie z powodu odstawienia narkotyku, tylko stanu kompletnego otępienia, niemożności myślenia, bo nie miałem żadnych myśli. Ciągle myślałem, że mi ten stan przejdzie, ale tak się nie stało.

 

Swoje przygnębienie byłem w stanie jedynie rozpuścić w alkoholu. Tym sposobem dotarłem do wieku lat 19, kiedy znalazłem się w szpitalu z powodu zatoru w żyle głównej ręki.

 

Dzisiaj mam 31 lat. Jestem w stanie formułować myśli, ale pamięć i pustka w głowie pozostały prawie bez zmian. Pewnie wszyscy będą zdziwieni dlaczego nie byłem jeszcze u lekarza. Sam nie wiem dlaczego, chyba myślałem, że nie będzie w stanie mi pomóc. Proszę powiedzieć czy są jakieś leki na poprawę pracy mózgu i na pamięć? Może mój stan jest związany z krążeniem krwi w mózgu? W mojej rodzinie były bardzo częste przypadki udarów, miażdżycy i w ogóle chorób związanych z krążeniem.

 

Czy mam udać się do neurologa czy do psychiatry? Mam obawy czy ten drugi będzie w stanie mi pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podpisuję sie pod tematem. Około 2 lata temu ( gdy brałam citabax - czy to przez niego?), potem odstawiłam lek, ale uczucia traciłam dalej. Dziś nie czuję już nic prócz pustki i okropnego cierpienia. Z pustka i lekiem się częśto budzę i ta pustka aż boli. Mój stan jest tragiczny. Wegetacja. 20 razy dziennie skarzę si,e rodzinie jak bardzo cierpię i jak bardzo czasem chciałabym juz umrzeć, byle to się skończyło. Nie wiem co mi jest? Depresja? Leki mi to zrobiły ( przez 6-7 lat nieprzerwanie brałam SSRI, a ostatnio czytałam, że badania na szczurach wykazały, że w przypadku długotrwałego brania leków SSRI następuję odwrażliwienie receptrorów serotoninych)? Schizofrenia prosta? Ostatnio lekarz stwierdził, że to stan pograniczny między zdrowiem, a schizofrenią. Mam na koncie także diagnozę "zaburzenia schizotypowe". Moje życię jest męką. Umysł przytępiały totalnie. Myslenie nieostre. Pamięć jakaś dziwna. Nie pamietam nic z książki, którą czytałam niedawno. Wszystko wyprute z jakichkolwiek emocji.Nawet wspomnienia. Antydepresanty nie działają. Próbowałam brać solian, ale nie mogę przez niego spać, mam jakieś utraty swiadomosci w nocy, coś jakby sny na jawie...no i boje się akatyzji, bo już miałam akatyzję bo solianie....nie wiem jak z tego wyjść...żeby poczuć znów smaki, kolory, zapachy, zacząć ostro mysleć...całymi dniami nie wiem co robić. Ze wzgledu na nasilone stany depresyjne nie mogę chodzić do pracy. W domu nic mnie nie interesuje . Ciżko z czytaniem książek czy oglądaniem filmów, bo bez emocji nie wciąga. Przez zanik uczuć rozstałam się ze wspaniałym chłopakiem, z którym planowaliśmy slub. W ogóle totalna tragedia. Nigdy nie przypuszczałam, e mozna tak ciągle cierpieć od rana do wieczora..Więcej w dziale 'zaburzenia osobowosci' w temacie "nic nie czuję".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przez 6-7 lat nieprzerwanie brałam SSRI, a ostatnio czytałam, że badania na szczurach wykazały, że w przypadku długotrwałego brania leków SSRI następuję odwrażliwienie receptrorów serotoninych

 

Tak i to jest wlasnie efekt terapeutyczny powodujacy ze czlowiek czuje sie lepiej niz przed braniem lekow czy w trakcie ich brania..;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde, co do otepienia, to widze ze to calkiem powszechny problem.

 

Ja jestem w tragicznym stanie, nie potrafie sie na niczym skupic, nie pamietam przeprowadzonych rozmow, czesto jak z kims rozmawiam czuje sie jak skonczony idiota, mam wieczna pustke w glowie. Dochodzi do tego ciagle zmeczenie i wrazenie jakbym byl pod jakims kloszem(chyba derealizacja)... Nie pamietam tez swoich mysli, to jest tragiczne, kazdy wniosek do ktorego dojde, wszystkie moje wazniejsze przemyslenia, po prostu znikaja. Potrafie nie raz myslec nad czyms przez dosc dlugi czas, a pozniej nachodzi mnie mysl "kurde, myslalem o czyms waznym..." i za nic nie moge sobie przypomniec o czym :| Przez to nie jestem wstanie dojsc do zadnych wnioskow, mysle ze jakby zniknelo to otepienie radzilbym sobie 100x lepiej w zyciu i problemy, ktore mi dokuczaja, w koncu by odeszly w niepamiec. Nie mowie juz o moich wspomnieniach, ktore sa bardzo ubogie i nie wywoluja we mnie zadnych emocji. To jest straszne, szczegolnie, ze wiem, ze przez ostatnie 2 lata przezylem dosc sporo. Jakby bylo malo dochodzi jeszcze wieczna pustka emocjonalna, nie pamietam jak to jest sie z czegos cieszyc, smutek czuje troche czesciej, na szczescie...(tak, tak dobrze widzicie - na szczescie) przynajmniej wtedy czuje, ze jestem jeszcze czlowiekiem. Przez to wszystko, nie umiem nawet walczyc o to na czym mi zalezy...

 

Zawsze myslalem ze depresja, czy inne podobne schorzenia opieraja sie glownie na wiecznym przygnebieniu i ze wystarczy, pojsc raz czy dwa do psychologa, ktore nastawi nas na pozytywne myslenie, a problem zniknie... jednak teraz wiem, ze to jest pieklo. W kazdym razie trzymajcie sie, niby nie ma sytuacji bez wyjscia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

frustrated, jak bym czytał o sobie.

 

Z powodu otępienia i zmęczenia właśnie zawaliłem drugi z kolei rok studiów. Gdybym się jeszcze potrafił tym przejąć...

U mnie oprócz naturalnych w tym stanie osłabionych funkcji psychicznych, które wymieniłeś- sam wiesz jakie uciążliwe i jak upośledzają funkcjonowanie- doszły jakby deficyty psychiki, nie potrafię ich określić, ale kiedy byłem zdrowy mógłbym je łatwo wskazać. Trochę jak w schizie, wiem, że jest coś nie tak, ale nie umiem tego określić. Pewnych spraw już nie dostrzegam, albo zubożała ich percepcja. Ja sobie "poradziłem" z problemami w ten sposób, że odsypiam, średnio 14 godzin dziennie od 3lat (w grudniu skończyłem 20) i kiedy muszę się ogarnąć by coś załatwić bardzo cierpię. Szukanie pomocy nie przyniosło rezultatów, bo już nawet nie potrafiłem się wyrazić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brzmi znajomo. Kompletny brak motywacji, w pracy sie opier..lam, ide po najmniejszej linii oporu, niedlugo mnie chyba zwolnia bo sobie nagrabilem troche. Jestem przygnebiony samym faktem egzystencji, przemijaniem, znudzilo mi sie zycie a mam dopiero 24 lata, co za roznica czy zrobie tak czy srak, jakie to ma w ogole znaczenie...Czuje sie jak malutki nic nie znaczacy robal w machinie, nic mi sie nie chce, najchetniej sie polozyl spac na zawsze. Nie chce byc niewolnikiem, nie chce mi sie pracowac, nie chce miec rodziny, kredytu, wszyscy mnie wkur..iaja. Totalny bezsens, wszystko ch..j. Z drugiej strony jestem dosyc inteligentna jednostka i wiem ile moglbym osiagnac ale mi sie po prostu k..wa nie chce. Nie wiem jak z tego wyjsc, nie widze wyjscia ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na razie po pierwszej wizycie u psychiatry dostalem Seronil. Ma mnie troche zaktywizowac i oczywiscie polepszyc humor, na razie biore 3 dzien i nie ma skutkow ubocznych :mrgreen: Czytalem, ze fluoksetyna dziala korzystnie na regeneracje hipokampa... nie wiem ile w tym prawdy, ale bardzo mi by sie to przydalo, przy moich problemach z pamiecia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, aż tyle Was z anhedonią? Też to przechodzę. Czytałam gdzieś (co zresztą nie jest niczym nowym), że pewna część osób z depresją nie odpowiada na leki z grupy SSRI całkowicie. Tzn. mijają pewne objawy typu np.lęk, potrzeba ciągłego spania czy leżenia itd... Ale zostaje właśnie ta niemoc umysłu - czyli anhedonia. Doskonale wiem, jak ciężko jest z tym "żyć". Za to tzw. otępienie rzeczywiście odpowiada dopamina, na którą leki z SSRI bardzo słabo działają lub wcale. Męczyłam się z tym zobojętnieniem 10 lat. Nie mam pojęcia jak tyle wytrzymałam. Nobel jak nic. Zaczęłam obsesyjnie o tym czytać (zbierałam na to wszystkie resztki swojej siły) i odkryłam tę dopaminę. Poprosiłam swoją psychiatrę o Wellbutrin. I przysięgam, że to był pierwszy lek, który pozwolił mi się ogarnąć i zacząć trzeźwo myśleć. Zaczynałam od 150mg, po m-cu brałam 300mg. I chociaż miałam skutki uboczne w postaci silnej drażliwości, nie przestawałam go brać, a nawet z czasem zwiększyłam dawkę do 450mg, a potem nawet do 600mg. Z czasem drażliwość zupełnie malała, miałam energię, mogłam zacząć robić więcej rzeczy, zaczęłam sypiać normalnie,tzn. po 9 godzin a nie 11 czy 12. Byłam w stanie się skoncentrować, z czasem zaczełam czytać, słuchać muzyki, oglądać filmy( to nie było 100% ale była naprawdę bardzo duża poprawa i lżej się żyło). Mogłam sprzątać, robić zakupy, gotować, jeździć na rowerze, załatwiac sprawy. A najlepsze było to, ża jak wracałam np. po długim spacerze do domu, to zaczęłam odczuwać już przyjemność z tego, że odpoczywam, czułam jak mięśnie nóg odprężają się i rozluźniają. Zaczęłam z czasem odczuwać jakieś zadowolenie z tego, że po całym dniu mogę wreszcie sie położyć i spać. Wcześniej nie było tej przyjemnośći, jedynie jakaś ulga fizyczna. Kiedy tak dochodziłam do siebie zdarzyło się, że się przeziębiłam mocno i dostałam antybiotyk (Eurespal), który spowodował u mnie nerwicę. Przez to wszystko zmniejszyłam na wszelki wypadek Wellbutrin do 300mg, ale było w miare ok. Z czasem nerwica się rohulała i zjechałam na czas poradzenia sobie z nerwicą z Wellbutrinu. I było coraz gorzej. W tej chwili znów go biorę - 300mg i znów jest lepiej. Nie wiem, czy na dłuższą metę jest to dobry lek, ale nic innego do tej pory u mnie nie działało. Na nerwicę mam cital 40mg. Bardzo pomógł. czyli chodzi o dopaminę. Mam zamiar z czasem spróbować innych leków działających na receptory dopaminergiczne. Życzę Wam wszystkim powodzenia! Bardzo fajne forum :-) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Umieszczałam swojego posta już na innym forum, ale niestety nie doczekałam się żadnej konkretniejszej odpowiedzi, wiec próbuję tutaj:

 

Witam,

 

Od prawie 5 miesięcy zmagam się z ciężką nerwicą i depresją endogenną.Choruję prawie dekadę. Nie chcę opisywać wszystkiego, czego doświadczyłam/doświadczam.Od 10 lat cierpię na poważną chorobę neurologiczną. Dotąd nie zdiagnozowaną. Od 2 lat walczę właściwie o życie. Sama. Bez opieki medycznej. Nie mieści się w głowie? A jednak. Chciałam zapytać, czy byc może Ktoś z Was doświadczył na własnej skórze koszmarnych objawów, z którymi sobie nie potrafię poradzić. Odkąd wylądowałam w szpitalu- w listopadzie ubiegłego roku- nie mogę dojść do siebie. Choć trudno w to uwierzyć przez moją głowę nie przelatuje ŻADNA myśl, kompletnie żadna. Jakbym miała mózg wypchany watą albo w ogóle go nie miała-odczuwam to wręcz fizycznie. Tak jest non stop. Tylko z tego, że jestem (chwilami) w stanie coś napisać czy powiedzieć wnioskuję, że "myślę". To nie do wytrzymania. Co więcej-jakby to dziwnie nie zabrzmiało:przestałam czuć cokolwiek. Nie odczuwam ŻADNYCH emocji (pozytywnych czy negatywnych)-jakbym była chodzącym automatem. Rozstałam się z facetem.Patrzę na niego jak na kogoś kompletnie obcego. Jednego dnia "wyłączyło mnie"- tak jakby mózg powiedział: dość, nie mam już sił wykreować choćby najmniejszej myśli czy doświadczyc jakiegokolwiek uczucia. I jeszcze jedno: właściwie przestałam kapować, co mówią do mnie ludzie- gapię sie często na nich bezmyślnie (sic!) i po prostu nie rozumiem, nie przetwarzam, nie mogę zareagować-jakbym nie była zdolna do żadnego intelektualnego wysiłku. Ja-wygadana humanistka z ciętą ripostą,tysiącem pomysłów i dziesiątkami przeprowadzonych literackich analiz. Nie umiem wydukać zdania, obejrzeć filmu, zrozumieć,co się do mnie gada...Z tego "niebytu" wyrywa mnie tylko płacz. Na moment. Wtedy "trzeźwieję".Ale ja już nie mam czym płakać.

 

Czy Ktoś z Was przeszedł coś podobnego, czy z tej otchłani w ogóle można sie wydobyć?Będę wdzięczna za jakiś odzew. Biorę paroksetynę.

 

Pozdrawiam,

Agłaja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Agłajaaa! To co napisałaś zabrzmiało strasznie, i bardzo znajomo, jednak- może mylnie- nie odczułem tu rozpaczy. Czy w życiu jesteś twardą osobą? Pytam, bo ja z identycznymi objawami szybciej dałem za wygraną. Widzisz, jest ktoś o krok za tobą. Cierpisz chyba na najgorszą depresję, podejrzewam, że w związku z tą chorobą neurologiczną. Często jest tak, że sama choroba potrafi powiedzieć więcej o towarzyszących objawach psychicznych i rokowaniach. Skąd ta bezczynność lekarzy, czy może chodzi o refundację leku? Wiem, że nie takiej "pomocy" się spodziewałaś, ale jeśli możesz napisz coś więcej o sobie.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy jestem "twarda"? Byłam. Bardzo twarda. 10 lat z postępującym paraliżem niewiadomego pochodzenia. Studia. Szpitale. Książki. Gabinety lekarskie...

 

Już nie jestem twarda. Właściwie- w ogóle "nie jestem".

 

Podejrzewam u siebie neuroboreliozę. W takim stanie pacjentów się już nie leczy...

 

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brzmi znajomo. Kompletny brak motywacji, w pracy sie opier..lam, ide po najmniejszej linii oporu, niedlugo mnie chyba zwolnia bo sobie nagrabilem troche. Jestem przygnebiony samym faktem egzystencji, przemijaniem, znudzilo mi sie zycie a mam dopiero 24 lata, co za roznica czy zrobie tak czy srak, jakie to ma w ogole znaczenie...Czuje sie jak malutki nic nie znaczacy robal w machinie, nic mi sie nie chce, najchetniej sie polozyl spac na zawsze. Nie chce byc niewolnikiem, nie chce mi sie pracowac, nie chce miec rodziny, kredytu, wszyscy mnie wkur..iaja. Totalny bezsens, wszystko ch..j. Z drugiej strony jestem dosyc inteligentna jednostka i wiem ile moglbym osiagnac ale mi sie po prostu k..wa nie chce. Nie wiem jak z tego wyjsc, nie widze wyjscia ;/

 

o przybijam piątkę... :uklon:

 

" niech ktos zatrzyma wreszcie świat..ja wysiadam"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tez bralem wellbutrin xr. 150mg, 300mg, 450mg i na tym koniec. zeby utrzymac motywacje i odczuwanie satysfakcji z tego co robie za kazdym razem musialem brac wiecej wellbutrinu. skonczylo sie tym, ze przestal na mnie dzialac, bo wellbutrin 4 silniej dziala na noradrenaline niz na dopamine. na sen bralem solian 300mg. skonczylo sie bardzo ciezkimi zaparciami, stolec byl czarny i suchy wiec nie mial jak sie formowac w jelitach, po prostu skala. przyznaje racje wellbutrin jest ok, ale tylko na jakis czas, bo po pierwsze na mnie przestal dzialac, po drugie mialem bardzo ciezkie zaparcia, po trzecie 185zl miesiecznie droga nie chodzi...

 

...dlatego chce sprobowac z moklobemidem. moklobemid jest selektywnym odwracalnym IMAO dlatego tez prawie wcale nie ma problemu z interakcja z jedzeniem z tyramina tzn. sery zolte, ryba wedzona. mozna jesc rzeczy zawierajace tyramine podczas kuracji moklobemidem, ale nie za duzo. moklobemid dziala na dopamine, serotonine i noradrenaline. z tego co czytalem z relacji innych uzytkownikow forum i innych serwisow warto jest miec cos dodatkowo na spanie. podobno tez po kilku dniach sen zaczyna sie normowac na tym leku. ale jak wiadomo wszem i wobec na kazdego dany lek moze dzialac roznie. mobemid koszt za 30 tabletek ok 6zl. z tego co czytalem to dobrze byloby to brac minimum 2 razy dziennie po 1 tabletce czyli 150mg rano i 150mg po poludniu. nie wiem czy dobrze byloby to brac na wieczor wiec sie nie wypowiadam. ja planuje mobemid 150mg 1-1-0. do tego 100mg solian 0-0-1. na 100mg solianu nie mam zaparc i w miare moge zasnac. zobaczymy czy mobemid polepszy moj sen, bo na razie jest srednio z jakoscia snu, ale ciesze sie, ze w ogole moge spac bez skutkow ubocznych solianu.

 

moklobemidu nie wolno laczyc z SSRI, bo moze wystapic zespol serotoninowy, a to konczy sie zejsciem z tego swiata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kaczanov, ja mam identycznie jak Ty.

Ta depresja i nerwica spowodowała u mnie taki stan, że już nie widzę szans by mogło coś się zmienić na lepsze. Codziennie wieczna anhedonia, psychiczne cierpienie, od czasu do czasu lęki, niektórzy z Was w tym stanie pracują, a ja nie jestem zdolna by teraz iść do jakiejkolwiek pracy, czuje się przez to totalnym zerem i do niczego nieprzydatna. Chciałabym to mzienić ale się nie. Biorę leki, które nie pomagają pomimo zwiekszonej dawki. A w ogóle na lekach choroba mi wróciła. Coraz bardziej tracę nadzieje czy jest jakiś sens by z tym dalej walczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja doznajac tej choroby juz sie nie dziwie jak mozna zostac bezdomnym. jesli mialbym zostac bezdomnym to wolalbym sie powiesic. mialem juz za soba jedna probe samobojcza - stryczek. wg mnie jest to jedna z bardziej humanitarnych metod odejscia z tego swiata. jak sie powiesisz to nie ma odwrotu, bo jestes zawieszony miedzy punktem zaczepienia, a podlozem. przewracasz rozchustujac podparcie pod nogami, zawisasz, 4-5 minut, jestes po drugiej stronie zycia. nieudane proby - lykanie lekow konczy sie plukaniem zoladka i zrytym beretem, ciecie konczy sie bliznami i prawdopodobienstwem skrzepu, zatoru, pociag kalectwo, skok z wysokosci paralizem czyli wozek albo gorsza wersja czyli lozko (czytaj roslinka).

 

nie mam mysli samobojczych. w poniedzialek nikogo w domu z rana nie bylo. jeden szalik przywiazany do punktu zaczepienia, drugi zawiazany na mojej szyji. stoje na podparciu, szaliki zwiazane razem, wystarczy rozbujac podparcie i mnie nie ma. ale jest jedno ale. wezly na obu szalikach byly slabo zawiazane i bylem glodny, bo z rana nie jadlem. ciagne za szalik przywiazany do punktu zaczepienia i qrwa chooj rozciaga sie na 10cm albo lepiej. no to sie wqrwilem szaliki 10 minut rozwiazywalem, bo byly guzly i tyle po moich przygotowaniach. tak, wqrwilo mnie to, ze szaliki byly za slabo zwiazane i ze bylem glodny. brewka ani drgnela, serce chodzilo sobie spokojnie. wiec jest to taka choojowa choroba, ze nie rusza cie nawet twoje byc albo nie byc. umrze ci na rekach twoja matka, a ty tylko - aha umarla mi matka. co dalej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000 zeby moc dozyc smierci naturalnej trzeba miec kase na zycie. tak sie sklada, ze emocji nie mam, nigdzie mnie nie ciagnie, zero motywacji, nic mi sie nie chce wiec pracy nie mam - kasy nie mam. ale plan jest taki, zeby sprobowac moklobemidu. co dalej? nie wiem, okaze sie jak bede na moklobemidzie. zobaczymy jakie beda efekty leczenia i skutki uboczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spróbuj może akurat ci pomoże. Ja się zastanawiam, czemu psychiatra nie wypisuje mi żadnych dodatkowych leków na to moje przemęczenie. Z tego co się orientuję jest tego tyle, że kto wie może gdzieś w aptece leży jakieś magiczne lekarstwo, które postawiłoby mnie na nogi.

 

A z tą pracą, może jakoś dorywczo chociaż, czy na pół etatu, byle coś na podstawowe potrzeby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisalam do Ciebie prywatna wiadomosc!! Prosze odezwij sie, podalam tam swoj nr gg. Mam identyczny problem. Juz nie daje rady...:(
Witajcie w klubie kochani(p) otępieńcy,mam identyczny problem,kropka w kropkę.Też zastanawiam się nad guzem lub tętniakiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×